Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1500952
Komentarzy: 54653
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 marca 2021 , Komentarze (11)

Utrzymywanie wagi idzie mi dobrze. Przytyłam po diecie 70 dkg i teraz juz waga nie wzrasta. Obecnie cieszę sie jedzeniem. Za kilka dni pomyślę o zrzuceniu tych 70 dkg, ale konkretną dietę zacznę w maju. Chcę zejść do 76 kg. To będzie 10 kg do wagi w normie i jednocześnie cel na ten rok. Taki sobie ustawiłam, ale sprobuję zejść jeszcze 4 kg we wrześniu. Moze 72-73 kg osiągnę. To będzie sukces. Dziś chcę zrobić kotlety z jajek i śledzi. Do tego będzie chleb ze swojskim dżemem i moze ryba pieczona z surówką z marchwi i kapusty kiszonej plus ziemniaki. Nadal unikam mięsa wieprzowego. Jem tylko ryby i trochę więcej strączkowych. Mój cel na przyszły rok to waga w normie. Oby sie udało. Co do wygladu ciała to będę skinny fat, ale trudno. Wolę to niż mięśnie, a siłowni nie znoszę. całe życie byam skinny fat...

Sebastian przyjedzie za dwa tygodnie. Znowu mówi o ślubie lub chociaż wspólnym zamieszkaniu. Zamieszkanie może będzie realne kiedyś. Kłócimy się i to ja zaczynam, bo denerwuje mnie gdy za duzo wypije. Marudzi wtedy okropnie. Mimo wszystko jesteśmy do siebie bardzo przywiązani. Krzysiek go lubi i lubi gdy u nas jest. Sąsiedzi go lubią. Wszystkich pozdrawia i zagaduje. On zna więcej ludzi u mnie w okolicy niż ja. Ja znałam osoby z mamy pokolenia i babci no i mojego. Młodych nie znam wcale, a młodych u nas sporo i obcych, bo nowe domy powstały. Ja akurat mieszkam w miejscu gdzie powstało ich najwięcej. Obok żyją w pięciu domach nowe osoby. Nawet z widzenia ich nie znam.

Za kilka dni muszę sieskontaktować ze znajomym w sprawie pracy na cmentarzu i koło domu. Do zrobienia jest zwirek koło kilku grobów, bo nie ma kto trawy usuwać. Niby Sebastian chodzi z kosą, ale rzadko i to sporo zachodu, bo daleko. Do autobusu nie wszyscy kierowcy z kosa wpuszczają. Trawa jest usuwana trzy razy w sezonie, a poza tym buja po kolana. Bliscy sie w grobach przewracają, bo zawsze zwracali uwagę na to co mówią inni. Inni częściej bywajacy na cmentarzu gadaja aż miło. Gdy będzie żwirek to sie im trochę buzie zamknie. Niedługo ma być płatna 13 emerytura to zrobimy pomurówki. To około 14 m długości i około 80 cm wysokości. Podmurówki są, ale sie nieco kruszą. Nie chcę ich burzyć tylko znajomy nadleje. Ma sie trzymać, a nie zachwycać sąsiadow. Tak była kilka lat temu robiona podmurówka po stronie domu należącej do mojej mamy. 

Poza tym to przychodzą książki. Nowa bibioteczka juz prawie cała zapelniona, bo te nowe psychoogiczne można kupić tylko drukowane. Wejdzie jeszcze trochę, a co później? Nic już do mnie typu biblioteczki nie wejdzie. Mam jeden regał z książkami do których rzadko wracam w kociej ubikacji. Niby bym mogła dać je w kartony i na strych, ale to pólśrodek. Na długo miejsca nie wystarczy, bo kupuję po kika książek miesięcznie. Trzeba będzie chyba o pokoju bibiotecznym pomyśleć. Nie bardzo to teraz jednak realne. 

Czytam psychopatologię. Teraz już analizuję konkretne schorzenia. Dziś będzie o zaburzeniach afektywnych. Bardzo to ciekawe. Niby trochę wiedzy na ten temat miałam, ale raczej od strony psychiatrycznej. Teraz dochodzi też psychologia. Tak naprawdę to jestem zachwycona psychologią. Do tej pory czytalam wprawdzie sporo poradników, ale to nie to co poważne książki o terapii. Bardziej te książki do mnie docierają, bo nie ma lania wody. Są konkretne i nie ma w nich z reguły opisow przypadkow, które mnie nieco w poranikach denerwują.

Czytam po kika godzin dziennie i dzięki temu nie siedzę w internecie...Cieszy mnie to...

skończony obraz. Zdjęcie chyba nie ma ostrości... Dziśmoze następny...

11 marca 2021 , Komentarze (24)

Dziś najważniejsze jest kopanie w ogrodku. Ma być cieplej i moze uda sie to zrobić. Czas najwyższy. Później może być problem, bo ma być zimno. Powinnam też kupić już coś ziemi. Wszystko przyjdzie w workach. Potrzebuję kilka, bo i do skrzyń. W domu wysieję jeszcze  tylko pomidorki koktajlowe i koper, wsadzę dymkę. Resztę sadzonek kupię w kwietniu w sklepie, na targu albo w internecie. Coś mi się zima bardzo dłuży w tym roku.

Wczoraj starałam sie wrócić pamięcią do momentu gdy po raz pierwszy poczulam bol krzyzy. Mialam wtedy tuz po czterdziestce i wazylam okolo 65 kg. Któregoś dnia obudziałm się i chciałam wstać i nie dalam rady, bo ból był przeszywajacy. Wstałam po chwili i chodziłam około 15 minut zgięta wpol. Nie mogam nawet siedzieć na twardym, bo bolało. Poszłam do neurooga i dostałam skierowanie na tomografię. Wyszły zmiany. Lekarz przepisał mi baclofen i ketonal. Po miesiacu bol nieco zelżał, ale cały czas boli. Teraz juz rano zgięta w pól nie chodzę i w czasie siedzenia nie boi. Boli gdy stoję, chodzę, ćwiczę. Nie wiem co to jest, ale wtedy lekarz z rejonu straszył mnie wózkiem. Do tego poranka nigdy na kręgosłup nie narzekałam. Teraz zmieniłam tryb życia i więcej leżę niż chodzę, ale leki biorę sporadycznie. Ostatnio lekarz chciał mi przepisać zastrzyki. Odmówiłam... Po serii zabiegów bioterapii, boli mniej przez tydzień. Później ból stopniowo wraca. Po 2 godzinach z mata do akupresury nie boli 15 minut. Jeszcze niedawno myślaam, ze ćwiczenia pomogą, moze uzdrawianie praniczne, schudnięcie. Teraz juz stracilam nadzieję na ulgę... Bol chyba ze mna zostanie...

Od kilku dni maluję pejzaż. Jestem z efektu zadowolona. Zawsze tak ze mną jest. Z trudem przychodzi mi sie zabrać, ale później z wielka przyjemnościa mauję. Dziś może skończę. Mam jeszcze dwa wzory z przedwiośniem i chyba oba poczynię, bo podobrazia mam.

Od wczoraj mam zabiegi Reiki dla psa. To 11 letni mix owczarka niemieckiego. Bardzo ładny i sympatyczny. Ma duzego guza na śledzionie z przerzutami. Weterynarz daje mu 3 miesiące maksimum. Ja nie jestm Bogiem, ale Reiki pomoze, wyciszy i sprawi, ze ostatnie chwile i przejście będą łatwiejsze. Mam zrobić 5 zabiegów. Ostatni juz bezpłatny na moment śmierci. Psina dobrze trafiła, bo klient ma serce... Nie wszystkie zwierzęta czują go u ludzi niestety...

Znowu kupiam kika książek w tym kasyfikację zaburzeń. To juz ostatnie. Kolejne moze w kwietniu, maju... Interesuje mnie terapia poznawacza, behawioralna i dialog motywujący. Teraz trzeba kupić rośliny...

10 marca 2021 , Komentarze (20)

Mam trudną klientkę na portalu z wróżbami. Mieszka za granicą u dość zamożnego partnera. Partner jest sporo starszy. Problem jest w jej dzieciach, które sprowadziła jakiś czas temu. To dorosly syn i corka. Partner dzieci nie lubi zwłaszcza syna, czuje sie skrepowany i mu ciążą. Chciałby zostać z kientka na stałe sam, a dzieci ani myślą spod skrzedeł mamusi wyfrunąć. Nie pracują i siedzą. Problem jest zwłaszcza z synem, bo partner ma znim bardzo niekorzystny układ gwiazd. W horoskopie sa same kwadratury. Kientka ciągle pyta o to samo. Czy partner zapisze jej dzieciom dom. Obawia się, ze nie, bo wspiera dzieci siostry z którymi jest związany uczuciowo. Kientka denerwuje sie też, bo robi im drogie prezenty. Jest o to zazdrosna, bo jej dzieciom prezentow nie daje. Niestety wyglada na to, ze jej dzieci nic nie dostaną. Jest tu interesowność, jest zajadłość klientki, a w kartach widać, że partner ją przejrzał i jest juz zmęczony tym wszystkim. To grozi nawet rozstaniem. Niestety do klientki nic nie dociera.

W najbliższym czasie trzeba będzie kupić kwiaty. Myślę o floksach i innych letnich. Chciałabym funkie, ale to przysmak dla ślimaków. Moze kupię szczawik o zielonych listkach. Szczawik o fioletowych mam w kilku doniczkach. Bardzo te roślinki lubię z tym, że uprawiam je sezonowo - tylko  na dworze. Ponoć sprawdzają się w domu przez cały rok. Moze wyprobuję w tym roku.

Dziś po południu jestem sama, bo Krzysiek idzie do pracy. Wezmę sie z pisanie pracy do szkoły. Tematem ma byc bulimia albo anoreksja. Wybiorę chyba bulimię. Materialów mam sporo. W sobotę napiszę o przemocy w szkole. To na razie te dwie prace. Liczy sie też aktywność w czasie lekcji i obecność. Na razie gdy zajęcia są online będę na wszystkich. Miejmy nadzieję, ze tak będzie do końca semestru. Co w przyszłym zobaczymy. Przypuszczam, ze już trzeba będzie do szkoly jeździć, a wtedy juz nie na wszystkich zajęciach będę.

Kupiłam książkę...

Znalazłam Klasyfikację zaburzeń 2 tomy. Chyba kupię...

9 marca 2021 , Komentarze (9)

Wczoraj miał być skopany ogródek pod bob i nic z zamiaru nie wyszlo, bo przypadało trochę śniegu i leżal. Nie wiem kiedy to Krzysiek zrobi. Miejsce jest spore i zarośńięte. Niby to pokrzywy i nawoć, ale trzeba draństwo usunąć. Teraz urlopu nie ma i musi kopać po pracy. Wścieka się trochę.

Od kilku dni siedzę nad kursem rysowania portretów. To kurs u Krissa Wieliczko. Tym razem ostatnia lekcja i chodzi o rysowanie zmarszczek.To pracochłonne i już widzę, że robiłam masę błędow. Musiałam zgrać portrety z internetu i dziś mi je ma Krzysiek wydrukować. Moze coś podziałam. Kolejne lekcje to już portrety zwierząt i kredki. Oczywiście lekcje tez wykupię, ale nie teraz. Najpierw muszę narysować 100 portretów ołowkiem, a mam 25.

Czytam psychopatologię. Temat jest trudny ale ciekawy. Nie wszystko idealnie rozumiem, bo jest sporo wyrazeń fachowych ktorych nie znam. Nie wszystko muszę zrozumieć, bo to podręcznik dla psychologów i psychiatrow czy studentów. Ja muszę się nauczyc tego co jest wymagane od instruktorow d/s terapii uzaleznień, a to wiedza bardzo okrojona. Nie będę przecież prowadziła terapii schizofrenii, choroby dwubiegunowej czy depresji. Nie potrzebna mi wiedza szczegolowa na temat terapii Gestalt, czy psychoanalizy Freuda. Przyda mi sie wiedza o terapii poznawczo-behawioralnej, ale nie jest obowiązkowa. Nie muszę przyswoić wiedzy na temat leczenia chorob psychicznych, lekow czy elektrowstrząsów. Dziś dalsze czytanie. Teraz czytam o rożnych chorobach. Szczegolnie mnie interesuje choroba dwubiegunowa, schizofrenia, bulimia, depresja i nieprawidlowe osobowości. Chyba coś jeszcze na te tematy kupię, ale już dla siebie. Są książki o terapii.

Wczoraj mialam ciekawy przypadek na portalu z wróżbami. Klientka po rozstaniu z narzeczonym wpadła w depresję i uzależniła sie od wróżb z kart tarota. Bała się, że karty na nią dzialają i zadała pytanie czy to opętanie, bo skojarzyla z tym co sie w jej życiu dzieje - samotność, pech, myśli samobójcze. Poprosila o oczyszczenie energetyczne. Po rozmowie z nią doszłam do wniosku, że to po prostu nalóg bez działania demonicznych sil i złe wplywy planet. Oczyszczanie wahadlem zrobiłam, żeby ja uspokoić i wzmocnić, ale skierowałam tez do psychologa, bo wróżenie po kilka godzin dziennie to nie jest zdrowy objaw... Bardzo mi szkoda tej dziewczyny, bo przed nią cieżki czas. Wkrotce saturn i jowisz ustawia sie w kwadraturach z jej plutonem, a pluton to między innymi presja, stawianie pod ścianą, przemoc i konieczność transformacji.

Od kiku dni codziennie mam kotlety ze śledziami. Były już z kaszą gryczaną, a dziś będą z jajkami. Jutro z ziemniakami. Cały tydzień będą potrawy z dodatkiem śledzi, bo mięsa wieprzowego bardzo unikam ze względów ideologicznych. Poza tym Krzysiek nie był w mieście, a śledzie można kupić w naszym sklepie... Myśę o kotletach z fasolą, grzybami, serem, pęczakiem...

Zaczęłam olej... To pejzaż...

8 marca 2021 , Komentarze (18)

Nowy tydzień. Będzie dość trudny, bo mam ograniczać internet. Będzie też trochę pracy. Dziś Krzysiek ma iść kopać pod bób, bo na zakupy nie jedzie. Prawie wszystko na cały tydzień mam. Jutro moze tylko pojedzie po mięso dla mamy, bo chcę jej usmażyć kotletów. Jej się nie chce gotować i niedojada. Żyje słodyczami i słoikami typu fasolka. Nie jada takich potraw jak my więc gotować jej nie mogę. Tyle mam spokojne sumienie, że wiem że coś konkretnego zje gdy jej te kotlety usmażę. Ja dziś może zrobię kotlety z jajek i śledzi. Teraz prawie codziennie będzie coś ze śledziami, bo chcę wypróbować przepisy. 

Moja mama mnie martwi. Niby fizycznie jest ok. Jest sprawniejesza ode mnie, ale psychicznie już gorzej. Ma przepisane leki na ciśnienie i na cukier i nie wykupiła, bo brać nie chce. Cukru trochę ma, a jada masę słodyczy. Wypala chyba dwie paczki papierosów dziennie. Ma chyba lekka depresję, bo w wypisie ze szpitala byl zalecony kontakt z psychiatrą. Nie zgodziła się. Nie chce nic robić, nie chce juz zyć i narzeka na ciężki los, a o zmianach na lepsze nie myśli. Nic nie planuje, a remont domu jest konieczny i czeka na śmierć juz od kilku lat. Jest uparta, zmienna, bywa agresywna i żyje przeszoscią. To ponoć normalne, ale pamiętam ją, gdy była młodsza i ciężko znoszę jej stan teraz. Skończyłam skrócony kurs opieki nad ludźmi starszymi i mniej więcej wiem czego się mogę po niej spodziewać. Mam też książkę psychologiczną o starości to poczytam.

 Wczoraj czytałam o wykluczeniu spolecznym. Przyczyny to ubóstwo, kryminalna przeszłość, bezdomność nałogi i niepelnosprawność. Fakt Krzysiek jest inaczej traktowany mimo, ze choroby po nim praktycznie nie widać. Jest mrukowaty i do nikogo sie nie odzywa. To fakt. Choroba dwubiegunowa to nie schizofrenia prosta. Inne podejście do niego maja osoby z młodszego pokolenia. Starsi go nie lekceważą, a nawet szanują by bywa w kościele. Młodsi kpią za plecami. Przyczyną moze tez być praca, bo sprzata na targu. Na pewno nie ubóstwo, bo nasze dochody sa wyższe niż relatywne ubostwo. Zupelnie inaczej był traktowany mój dziadek. On miał psychozę wojenną, ale był szanowany. Fakt był pracowity i miał pieniądze. Bardzo dbał o dom i posesję. Miał samochód i był inny w obejściu. Nie izolowal się. Mój dziadek miał wygląd pana, a Krzysiek ma wygląd kloszarda. Dzidaek na wyjście zawsze w garniturze lub choćby marynarce, a Krzysiek w starych łachach. Potrafi iść do sklepu w potarganych spodniach czy przybrudzonej kurtce. Nie mam na to wpływu, ąle dobrze sie z tym nie czuję. Niby nie myśałam o małżeństwie w kategoriach robienia kariery, ale wykuczenie społeczne też mi nie pachnie. Nie chcę się wyróżniać ani w jedną ani w drugą stronę...

7 marca 2021 , Komentarze (21)

Skończyłam czytać uzależnienia behawiorane i już widzę, że Krzysiek jest uzależniony od rozwiązywania krzyżówek. Niby nie ma w klasyfikacji chorob takiego uzależnienia, ale wszystkie symptomy ma. Jest spędzanie coraz więcej czasu na rozwiązywaniu i brak kontroli. Jest zaniedbywanie innych zajęć choćby czytania. Teraz nawet w czasie oglądania telewizji rozwiązuje. Jest zaniedbywanie więzi, bo nawet rozmawiać nie chce. Są awantury z tego powodu. Gdy nie rozwiązuje jest nerwowy i spieszy sie z innymi zajęciami by usiąść do krzyżowek. Nie wiem co z tym zrobię, bo autorytetem dla niego nie jestem skoro sama mam problem z internetem i jedzeniem.

Nadal dużo czytam rożnego typu opracować w internecie. Wczoraj czytłam trochę o bezdomnych w kontekście patologii i wykluczeń społecznych. Zawsze mi było szkoda bezdomnych. To niekoniecznie agresywni osobnicy usunięci z domów za znęcanie się nad rodziną czy byli buchający adrenaliną i agresją byli więźniowie. To czasem osoby ukarane za niepłacenie alimentów i alkoholicy. To też osoby chore, starsze, zagubione i nie potrafiące sie odnaleźć w dzisiejszych czasach. Niektorzy bezdomni tracą dach nad glową w wyniku zdarzeń losowych. Ktoś niezamożny domu po pożarze nie odbuduje. Ktoś niezaradny i wycofany, bez kwalifikacji może nie zarobić na wynajęcie mieszkania, a mieszkań komunalnych aż tak duzo nie ma i trzeba się umieć rozbijać lokciami by je dostać. Renta socjalna to 1000 zl, a zasiłek stały z MOPSu to jeszcze mniej i jak tu mieszkanie opłacić. Bywa i tak, że byli podopieczni domów dziecka lokum nie dostają. Zastanawiam się czy mogabym coś dla nich zrobić. W moim domu to tradycja. Była kiedyś garkuchnia dla biednych, a w czasie wojny był szpital.

Dziś dzień trochę z gatunku wypoczynkowych, bo prac typu sprzatania nie będzie. Planuję za to namalowanie obrazu o ile sie do pracowni dostanę, bo zamek uszkodzony. Będzie praca w postaci wróżenia i może kurs rysowania portretów. Będzie dużo czytania tym razem Psychopatologii. Będzie nowa potrawa - kotlety z kapusty z sosem pomidorowym z pomidorow.

6 marca 2021 , Komentarze (28)

Ostatnio robiłam sobie test i wyszło, że mi grozi albo nawet jestem trochę uzależniona od internetu, a konkretnie od portali społecznościowych. Nie ma się co oszukiwać, że siedzę przed laptopem tyko z powodu pracy. Praca owszem, ale jest i Vitalia, Facebook, bloger. Piszę blogi, wstawiam wiersze i obrazy, udostępniam koty potrzebujące domów, prowadzę grupę na Facebooku, robię zakupy ale gdyby to było tylko to to ok. Niestety siedzę na portalach zbyt długo i wchodzę na nie po kilkadziesiąt razy dziennie. Sprawdzam lajki na facebooku, czytam nowe komentarze na Vitalii, odpowiadam, a czas leci. Niestety łapię sie na tym, że brakuje mi go na inne sprawy. Mogłabym np. szybciej się uczyć malarstwa czy rysunku. Mogłabym więcej malować czy rysować portretow, mam kurs parapsychologii, ale nie, Internet  mnie ciągnie. To wygodne - położyć sie na kanapie, laptop na kolana i hulaj dusza kilka godzin dziennie. Uzależnienie też widzę, gdy jestem latem na dworze lub gdy jestem u koleżanki. Nudzi mnie to wszystko. Posiedzę na ławce z 15 minut i do domu do komputera. U koleżanki też szybko załatwiam sprawy. Sebastian się denerwuje, że ciągle siedzę z laptopem na kolanach. Inna sprawa, że w internecie mogę rozwijać pasje czy gadać na tematy, które mnie interesują. Z sebastianem czy koleżanką o poezji, malarstwie, psychologii czy ezoteryce nie pogadam. Kiedyś było jeszcze gorzej, bo będąc u brata Krzyśka siedziałm przy laptopie. Ostatnio trochę ograniczam czas w Internecie. Przeznaczam go bardziej na czytanie. Jeszcze nad tematem będę pracować i szykują się zmiany. Chcę stopniowo dojść do 6-7 godzin w Internecie i przekraczać ten czas tylko wyjątkowo. Może to być trudne, ale udało się zmienić godzinę wstawania to i to sie uda.

Dziś zajęć w szkole nie miałam i dobrze, bo jeszcze wszystkich książek z tematami poruszanymi na poprzednich zajęciach nie przeczytałam. Jestem w polowie. Przede mną podręcznik do psychopatologii i książka o rodzinie, roli rodziny rekomendowana przez Instytut psychologii zdrowia i trzeźwości. Dziś coś zacznę. Moze psychopatologię, bo to temat trudny i trzeba złapać byka za rogi...:) Inna sprawa, ze to temty bardzo ciekawe. Zawsze mnie fascynowała np. schizofrenia. Czy to zawsze choroba czy czasem jasnowidzenie czy jasnosłyszenie. Kiedyś tego typu anomalia uważano za wplyw duchow. W tym może coś być i to dla mnie jako ezoteryka bardzo ciekawe. 

Poza tym moze będzie obraz i kurs, albo portret i kurs.

Dostałam od mamy broszurkę 100 potraw ze śledzi i chcę dziś zrobic kotlety z kaszy gryczanej i śledzi. Kolejne będą kluski z nadzieniem ze śledzi. Resztę przejrzę. Książeczka ma z 40 albo i wiecej lat, ale przepisy sa bardzo fajne. Ja lubię potrawy konkretne i syte. Czysta zupa z warzyw czy łyżka potrawy na duzym talerzu , ale pięknie udekorowana to nie dla mnie. Niech sobie to będzie prostacki gust a co tam...

5 marca 2021 , Komentarze (80)

W ostatnim czasie nastapiło wiele zmian jeśi chodzi o funkcjonowanie ludzi. To między innymi zmiana tempa zycia na szybsze, dluższa praca, mniej czasu na rozwijanie zainteresowań. Jest też powszechny brak akceptacji tzw trudnych uczuć, niechęć do trudnych rozmów czy powierzchowność życia emocjonalnego. To też niechęć do życia duchowego i gloryfikacja materializmu czy też niechęć do rozważań na temat celu i sensu życia, konsumpcja. To wszystko niekoniecznie dobrze wpływa na ludzi. Z tym wszystkim mi nie po drodze i wolę się narazić na potępienie mas niż ślepo podążać za tłumem i modą. Nie muszę być nowoczesna. Muszę za to być sobą i postępować tak jak mi dyktuje serce. Żyję sobie spokojnie w swoim tempie, rozwijam pasje, nie szaeje z pracą choć ją lubię. Akceptuję trudne uczucia, rozwijam się duchowo i wewnętrznie, nie szaleję za pieniędzmi. Ważne są dla mnie poświęcenie, milosierdzie, życzliwość, spokój czy wspólczucie. Nie wzdrygam się słysząc słowo pokora czy akceptacja...

Nie jestem zadowolona ze swojego podejścia do jedzenia. Wychodzi na to, że cierpię na objadanie się emocjonalne, bo jem z nerwów i stresu. Do tego dochodzi chyba uzależnienie od jedzenia. Dziś zrobię specjany test to będę wiedzieć. na razie wiem, ze pożądam węglowodanow co często się zdarza jako odpowiedź na dysforyczny nastrój. Mnie np. jedzenie kusi gdy jestem niezadowolona z czegoś. Tak sie dzieje np. gdy Krzysiek ogląda telewizję, a ja nie mogę czytać. Nie mam takich napadow często, ale kika razy w miesiącu mi sie to zdarza. Stosuję różne zabiegi ochronne typu unikania sklepow spożywczych. Poza tym Krzysiek stara się nie kupować tego co mnie może skusić. Słodycze zwykle zjada w drodze ze sklepu do domu, a ja unikam przygotowywania bardzo kaorycznych potraw. Chcę kupić tą książkę...

Wczoraj Sebastian przycinał drzewka u znajomego. U mnie też by trzeba, ale zrobić tego nie potrafię. Nie znam się. Za kilka dni trzeba będzie Krzyśka pogonić do kopania pod bób. Już narzeka...

Wczoraj udało się posprzątać w sieni. Trzeba przygotować sienie, bo choć praktycznie nie sa uzywane to chcę je w tym roku odświeżyć. Pomaluje Sebastian. Jedną sień już teraz w marcu gdy przyjedzie. To będzie chyba okoo 25, bo chcę by był z nami na święta. U siebie święta spędza samotnie. Ma rodzeństo, ale nikt go nie zaprasza. Siostra zaprasza mamę i wtedy on siedzi sam. Bardzo to smutne. On nie znosi świąt. Gdy przyjedzie, moze tez pomaluje plot i naprawi zamek do pracowni, bo sie zacina. Krzysiek się juz do remontów przyzwyczaił. Nic nie mówi.
Poza tym było dalsze czyszczenie pieca w pokoju dziennym, bo dym walił z wszystkich otworow. Krzysiek wpadł w panikę, a później stwierdził, że będziemy bez ogrzewania, bo ciepło. Kazałam mu odsunąć piec i wyczyściłam rurę. Przy okazji zniszczyłam paznokcie..:( Okazało się, że dodatkowo brakuje trochę sznurka azbestowego, bo się wypalił i jest luka, którą moze sie dym wydostawać. W naszym związku to ja muszę nosić spodnie i nic dziwnego, że kobietą czuję sie tylko przy Sebastianie. On jest męski i by z piecem wiedział co zrobić i zrobił by sam. Moje paznokcie by nie były zagrozone... Przy Krzyśku dużo prac męskich spada na mnie co mi sie nie podoba. Nie podziwiam kobiet, które są bezradne i chcą leżeć i pachnieć, ale to nie oznacza, że facet ma byc niedojdą. Coś w domu powinien robić i mieć inicjatywę tym bardziej, że wychował sie na wsi i praca koło domu nie powinna mu byc obca. Ma tez głowę i powinien nia ruszyć, a nie tylko krzyżówki rozwiązywać. Jest chory, ale czy to wszystko tłumaczy? W pracy go cenią...

4 marca 2021 , Komentarze (47)

Martwię się o Sebastiana. O jego zdrowie, bo pije i pali. Niby pije w większości piwo, a to jest bezpieczniejsze, ale jednak. To też groźne. Istnieje ryzyko chorób watroby, nerek, trzustki, żoładka, przełyku no i mózgu. Jest ryzyko zaników pamięci, otępienia. Alkohol to też degradacja psychiki. Papierosy to między innymi choroby serca. Ma już prawie 40 lat i choroby mogą sie pojawić. Do tego nie ma ubezpieczenia. Nie chce walczyć, a mnie ostatnio powiedział, żebym przestała walczyć o niego. Zrobiło mi sie przykro. Już nie wiem jak z nim rozmawiać, żeby pomyślał o leczeniu i pozwolił sobie pomóc. Spytałam go o cel życia. Chce zamieszkać ze mną i mieć normalną rodzinę. Tylko tyle...

Wczoraj był całkiem przyjemny dzień. Teraz sie nad tym skupiam, bo codziennie rano robię sobie medytacje wdzięczności z Gosią Mostowską. Prowadzę też dziennik wdzięczności. Doceniam to co dobre w moim życiu - przypadki, ludzi. Nie ma wybuchów radości, śmiechu. Jest ciche szczęście momentami. Za śmiechem nie przepadam. Mam poważne podejście do zycia i nature melancholika. Mam to po tacie. On też byl zawsze poważny i po babci, która się tylko czasem lekko uśmiechała. Głośny śmiech mnie raczej drażni. Tak samo komedie, których nigdy przez to nie oglądam. Depresji nie mam.

Wczoraj było też trochę zajęć. Przede wszystkim było gruntowne czyszczenie pieca w pokoju dziennym. Trzeba było otworzyć go z góry i wyczyścić wszystkie kanaliki i przewody. Upaprałam sie przy tym po łokcie, bo musiałam to zrobić sama. Krzysiek pomagał - przynosił, wynosił, podnosił, ale ręki do osadu nie wsadził.

Dziś Krzysiek jedzie do miasta na pocztę i wykupić leki. Później moze uprzątniemy jedną sień, bo znowu bałagan sie wkradł...

Czytam kolejną książkę. Tym razem to Uzależnienia behawioralne. To o hazardzie, uzależnieniu między innymi od jedzenia, sportu, operacji plastycznych, pracy, seksu, zakupów czy komputera w szerokim zakresie.

Z jedzeniem się trzymałam i nie tyłam. Wystarczyo jednak zjeść dwa dni pod rząd po 6 kromem chleba wiczonych w bilans i już 50 dkg więcej...Z trudem ostatnio ćwiczę. Nie mam na ćwiczenia ochoty i się zmuszam, bo wiem jakie korzyści z nich mam...

Udało mi się zarobić 460 zł i teraz na nie czekam. Okolo 180 chyba wyślę koleżance na kastrację dwóch kocurkow. Reszta pójdzie na książki. Oczywiście psychologiczne.

3 marca 2021 , Komentarze (84)

I ostatnie rozważania o piciu na ten moment, a raczej o problemie Sebastiana. W jego środowisku pija wszyscy, a ma dobrych znajomych bardzo wielu, bo jest towarzyski. Pije z policjantem i kolegą po studiach-właściecielem firmy budowlanej. Ma kolegów pracujących za granicą i właścicieli firm-stolarskiej i warsztatow samochodowych. Ci koledzy wlaściciele firm u których pracuje dorywczo, stawiaja mu w pracy i sami sie raczą. Pije ojciec, szwagier, brat. Piją sasiedzi. To nie jest tak, że on się zadaje z menelami. Picie jest teraz popuarne. Pije sie na uroczystościach rodzinnych, pije sie w domu po pracy, na spotkaniach towarzyskich. Odmówienie picia nie jest dobrze widziane i czasem grozi wręcz ostracyzmem. On nie może przestać, bo by musial zerwać stosunki z wszystkimi, a tego nie zrobi. Ma duże zapotrzebowanie na kontakty z ludźmi. Ostatnio stwierdzil, ze u siebie nie ma szansy picia nawet ograniczyć. U mnie pije mniej. Czarno widzę jego abstynencję. To problem wielu alkoholików ryzyko samotności w przypadku abstynencji.

Wczoraj był dzień dość luźny. Z pracy miałam tylko posianie pomidorów i usmażenie kotletow dla mamy. Pomidorów nie posiałam, bo można dopiero po 15. Byla tez praca zawodowa i pranie. 

Wczoraj było spięcie z Sebastianem. Poszło o dziki. Ja nie uznaję myśliwych i uważam ich wręcz za psychopatow. On ma kolegę myśliwego i przejął jego podejście do zycia. Sebastian uważa, że zwierząt w lasach jest za dużo i trzeba strzelać. Według niego dziki i częściowo sarny to szkodniki. Niszczą zasiewy, młodniki, teroryzują ludzi.To zdanie ogólu. Inna sprawa, że u nas w sklepie były zbierane podpisy, żeby dziki odstrzelić. Fakt, że ryją koło drogi. Fakt, ze wychodzą na drogę leśną i przejść sie nie da. Fakt, że wchodzą na posesje, niszczą ogródki i buszują w kompostnikach. Jakiś czas temu dzik był u mnie na podwórku. U sąsiadki dziki zniszczyły kartoflisko, a sarny wyjadły sadzonki w ogrodzie. Dla mnie zwierzęta to cząstka natury, istoty czujące, a nie rzeczy i trzeba zostawić je w spokoju. Ani ja zdania nie zmienię, ani on i dyskusje są zbędne, bo tylko podgrzewaja atmosferę. Niestety on to chyba lubi, bo ciągle do tematu wraca. Ja nie znoszę sporów i burzliwych dyskusji i ich unikam. Wczoraj się rozłączyam...

Kupiłam dwie koejne książki. Ostatnie na ten moment. Jedna o socjopatach i jak z nimi postępować i druga Dialog motywujacy. 

Dziś czeka mnie przyjemne popoludnie. Krzysiek idzie do pracy, a mama ma dobry nastroj.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.