Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1591179
Komentarzy: 56241
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 maja 2021 , Komentarze (16)


Kolejny dzień i 800 kalorii. Dziś sałatka z tuńczyka, marchwi, ogorka kiszonego i piorek cebuli z majonezem, serek wiejski z czosnkiem niedźwiedzim i ogorkiem świeżym i kotlet mielony z pieczarkami.

Dziś mieliśmy jechać do muzeum. Krzysiek dał się przekonać, ale Sebastian też chce zwiedzić i musimy poczekać na niego.:) Będzie za to praca. Będzie podlewanie albo i nie. To zależy od deszczu. Może uda się zrobić drabinę do sieni. Wczoraj było sadzenie szałwi czerwonej, agapantów, cięcie gałęzi sekatorem i wycinanie tego co zbędne w sadzie. Dostałam od koleżanki sadzonki kapusty i muszę posadzić...

Znowu zepsuł się telewizor, a właściwie oba. Tym razem niestety też ten stary. Trzeba chyba kupić nowy. Oczywiście koniecznie bez bajerów i tani. Taki do 1000 zł. Musimy jechać do sklepu, bo nie chcę kupować w internecie. Musi być dostosowany do nowej telewizji naziemnej i do canal+. Jestem źle nastawiona do nowych telewizorow, bo są zbyt delikatne. Stare były solidne i dzialały lata. Teraz wszystko nietrwałe co mnie denerwuję.

Wczoraj znalazłam w internecie kurs terapii behawioralno-poznawczej. Bardzo jestem tego ciekawa i uważam, że to dla mnie cenna wiedza. Mam wprawdzie książkę ale i kurs skończę z tym, że chyba dopiero w lipcu, bo w szkole będą wakacje. Kurs trwa 25 godzin i to sam zarys, bo dla psychologów sa szkolenia kikuletnie.

Jedne z pierwszych zdjęć ptaków po kursie. Łatwo nie dają się robić, bo ptaki są ruchliwe. Miałam z tego sporą frajdę. To nie ostatnie. Myślę o pójściu do lasu, bo może uda się uchwycić sójkę czy nawet dzięcioła. W domu jest szansa na cukrówki i wróbelki. W zimne pory na sikorki. Bywają sroki i kosy... :)

12 maja 2021 , Komentarze (12)

Dalsze potyczki z wagą. Jeszcze 800 kalorii, bo nadal waga spada. Dziś sałatka z jajek, marchwi, ogórkow kiszonych z majonezem, schab pieczony i serek homogenizowany z mandarynką. Do tego sporo ruchu na dworze i oczywiście joga. Jeszcze pilne jest niecałe 2 kg, bo do granicy nadwagi. Już trzeci raz tą wagę zdobywam i później znowu przekraczam w górę. Ech... Strasznie trudno mi przejść 76 kg, bo kiedyś długo tyle ważyłam i organizm mógł zapamiętać. Kolejny próg będzie trudny to 72. O 58 przestałam marzyć... o 63 jeszcze czasem myślę.

Krzysiek ma od wczoraj urlop i pracy na dworze ubywa. W ogrodze prawie wszystko wycięte. Reszta została dla Sebastiana, bo to za grube na sekator. Fajnie mi się pracuje gdy Krzysiek siedzi na ławce z Pikusiem. No i on wreszcie przygotował ostatnie skrzynki na warzywa. Pikuś wychodzi codziennie na dłuzej, ale jest na uwięzi/długi sznurek/, bo odkąd uciekł pod bramą boję się o niego. Wybiegł wtedy mimo, że Krzysiek za nim wołał i poleciał obszczekać psa od sąsiadów. Strasznie nie lubi psów. Pikuś w tym roku skończył 13 lat. Jest jeszcze sprawny i szybki, ale robi się humorzasty. Czasem warczy na koty gdy za blisko podchodzą. Kiedyś ugryzł Krzyśka, bo na niego krzyczał i chciał go zgonić z fotela. To bardzo mądry, czuly i sympatyczny pies...



Jutro moze pojedziemy do Pałacu Miroszewskich. Chcę tam być i zobaczyć co się da w tym wystawę malarstwa. Krzysiek nie bardzo chce jechać i narzeka, że go nakłaniam. On to by poszedł na festyn tam gdzie ludzie, gwar, muzyka a nie tam gdzie cisza  i piękne wnętrza. Wystawa też go nie interesuje.

Wczoraj było podlewanie i wąż jest ok, a raczej ciśnienie. Podlane wszystko. Mam jeszcze w ogrodzie jedno miejsce gdzie strumień wody sięga i mogę posiać fasolkę szparagową. Jeśli nic nie zje zbiory powinny być.

Nadal robię zdjęcia, ale nie tylko przyrody. Teraz będzie też trochę kulinarnych, bo trzeba wykorzystać ciepło i niezawodne działanie aparatu. Stylizacja w porzadku ale tym razem nie taka jak trzeba ostrość na pierwszym zdjęciu. Muszę ćwiczyć kwiestie techniczne.

11 maja 2021 , Komentarze (6)

Dziś kolejny dzień diety. Chcę zjeść kotlety z pieczarek i jajek, serek wiejski z pomidorem i świeżymi zioami i ryba wędzona z piorkami cebuli i ogórkiem kiszonym. Ruch będzie w postaci pracy na dworze i wieczornych ćwiczeń jogi. Dziś znowu trochę mniej - 30 dkg...:)

Moj aparat działa i baterii nie trzeba wyjmować. W niedzielę ,,polowałam" na ptaki i powstało trochę zdjęć. Tu pierwsze z nich...

Dziś praca na dworze będzie etapami, bo przychodzę do domu odpoczywać. Planuje wycinanie chaszczy sekatorem, cięcie, może plewienie i koniecznie podlewanie, ale to już z Krzyśkiem. Część podlejemy wężem, a część trzeba będzie konewką. Przy okazji sprawdzę węża. Jeśli dosięgnie mi w miejsce o którym myślę, przygotuję je do posiania fasolki szparagowej. Krzysiek je juz wstępnie skopał, ale to i owo kiełkuje, bo nie zrobił tego dokładnie. Po południu mam wróżbę z kart Lenormand. To rozkad partnerski. Jest bardzo dokładny. Przeważnie proszą o niego panie. Panowie częściej pytaja o pracę. Od niedzieli robię też Reiki. Jeszcze do jutra.

Skończyłam kurs fotografowania przyrody i jestem bardzo zadowolona. Teraz tylko ćwiczyć. Dziś zdjęcie kulinarne, bo mam sporo mandarynek i trzeba to wykorzystać. Może też pódziemy zobaczyć czy już są pędy sosny. Przy okazji liczę na zdjęcia. Jest tam niedaleko takie skupisko drzew. Może będą jakieś ptaki. Po kursie zdałam sobie sprawę, że moje stado zwierząt to dla mnie szansa na robienie zdjęć. Do tej pory też robiam ale zdjęcia były niedopracowane. Cykałam sporo, ale nie dbałam ani o tło ani o perspektywę. Nie kadrowałam też. Teraz nad zdjęciami popracuję. Powinny być lepsze... Myślę też o zdjęciach owadów. To nie muszą być motyle. Mogą być też pająki czy chrząszcze, koniki polne czy osy...

Dwie wersje tych samych kotletów... Ze stylizacji i kolorystyki, kadrowania jestem zadowolona. Ze światła niekoniecznie...

10 maja 2021 , Komentarze (18)

Dziś mija tydzień diety. Szybko leci. Jestem bardzo zadowolona, bo już sporo ponad kilo z paska pozegnałam, a było trochę więcej nawet. Głodna nie bywam choć teraz odkąd pracuję na dworze czasem wcześniej głod czułam. Dziś serek homogenizowany, jaskólcze gniazdo i jajecznica z warzywami z patelni i pieczarkami. Jeszcze jest około 800 kalorii. Później będzie zamiennie 600-800, a na końcu około 500 albo i mniej, bo muszę nadwagę zobaczyć. Jeszcze chyba trzy tygodnie i wychodzenie. Stopniowe po 100 kalorii co tydzień. Kolejny etap od września i znowu 4 kg. Oby do 76, bo to cel na ten rok. W zeszłym miałam 77, ale niestety przytyłam ponad 6 kg przez zimę i moje uwielbienie dla węglowodanów. To moja norma. Całe życie tyłam około 5 kg na zimę, a wiosną byla dieta. Nie przeszkadzaloby mi to, ale mam jeszcze kilka kilo conajmniej zrzucić. Jeszcze tak do końca nie wiem ile. Ponoć lekka nadwaga jest dla osób starszych zdrowsza, ale mnie jeszcze trochę to starości brakuje. Na pewno już nie będę walczyć o piątkę z przodu. Będzie szóstka i taki wygląd, którego bym kiedyś nie akceptowała. Teraz trzeba będzie choć to pewno mi przyjdzie z trudnością.

Dzisiaj oczywiście będę działała na dworze. Chyba będzie trochę plewienia, bo ziemia obeschła. Będzie też wycinanie sekatorem tego co zbędne. Może w ogrodzie, bo trzeba wykorzystać moment gdy z mamą nie ma tarć. Jest tam sporo gałęzi i drobnych odrostów, których Sebastian nie ruszył. Pogodę warto wykorzystać.

Ostatnio gdy przycięłam bez, znalazłam mahonię. Roślina jest wymęczona, bo rosła w gąszczu. Ma już kilkanaście lat i raczej jej z tego miejsca nie ruszę, ale chcę o nią zadbać. Na razie kwitnie. To kilka pędów, albo kilka mikrych krzaczków. Jeśli tak, to część przesadzę w inne miejsce. Mam miejsce pod drzewem, a ona lubi cień. Coś jeszcze muszę znaleźć na to miejsce, ale jesienią.

Kupiłam pieniek do rąbania drewna i dwie lilie afrykańskie do donic. Błękitną pamiętam z domu, bo miała moja mama. Białą wzięłam dodatkowo. Moze jeszcze kupię serduszkę okazałą... Czekam na czerwone szałwie... Kupiam Flora balance dla kotów. Dam tym szczuplejszym...Zobaczymy...

Pojawily się ślimaki i już je trzeba zwalczać, bo prawie mi zjadły jedna roślinę. Znalazłam też zwłoki w donicy z sałatą. Nie mam dla nich litości, bo nikt nie nastarczy zbierać, a sa żaroczne. W zeszłym roku miałam masę strat. Zniszczyły mi wszystkie dalie, aksamitki, funkie, sałatę, słoneczniki. Winniczków mi szkoda. Piękne są... Staram się je ratować :)

9 maja 2021 , Komentarze (16)

Dziś kolejne zajęcia. Tematy ciekawe, bo wczoraj to zarys psychologii ogólnej oraz patologie spoleczne i wiedza o dysfunkcjach wspólczesnej rodziny, a dziś metodyka pracy z ludźmi uzależnionymi, a takze społeczne uwarunkowania i konsekwencje uzależnień. Kolejne zajęcia są 22 i 23 maja i na tych chyba nie będę, bo tematykę znam z książek. Tym bardziej jeśli będą stacjonarne. W czerwcu już muszę być choć to zajęcia w budynku szkoły. Problem będzie w przyszłym semestrze, bo wszystkie zajęcia chyba wyjazdowe o ile czwarta fala nie wystąpi. Zainteresowanie szkołą mi nie przeszło i zastanawiam się jak bym mogła moją wiedzę wykorzystać. Do pracy przecież nie pojdę choćby mi się przydał wolontariat na kilka miesięcy, bo bym miała praktykę. To chyba jednak nierealne. Wczoraj miałam zaliczenie z psychologii... Czekam na wyniki. Było pisemne i zdam na pewno, ale nie wiem na ile. Pod koniec czerwca będzie zaliczenie ustne z psychopatologii. Może być gorzej.

Dzisiejszy dzień ma być spokojny, ale jeszcze nie wiem co będę robić. Nie chcę zaczynać nowej pracy na dworze, a ta w domu mnie nie nęci. Na pewno poczytam i moze coś namaluję, albo zrobię zdjęcie kulinarne. To ostatnie jest prawdopodobne, bo maja być kotlety ze śledzi i pieczarek z dodatkami, a to powinno wyjść ładnie na zdjęciu. Mam też ochotę popolować na podwórku z aparatem na ptaki. Jest szansa na zrobienie zdjęć cukrowkom, wróbelkom i gołębiom.

Moje koty coraz bardziej kaprysza z mokrą karmą. Już nie jedzą felixsa, bo nie bardzo chcą i Pikuś kończy. Nie chcą też smili i animody, bo to trzeba gryźć, a one nie maja w większości zębów. Teraz dwa jedzą saszetki gastro weterynaryjne, 5 whiskas i reszta te tanie z mojego sklepu. Suchą jedzą jedne weterynaryją urinary i reszta Smilę. Walczyć z nimi nie chcę, bo to się mija z celem. Zdrowe są...

Waga spada. Dziś 1,1 kg mniej...

Mruczek ma 15 lat i zmieniła mu się natura. Zrobil się kapryśny i niedotykalski. Rzadziej przychodzi do mnie na kolana, a był miziakiem i nie bardzo lubi spać przytulony do innych kotow. Gdy te podchodzą kuli uszy, gdy go głaskam tez czasem. Jest jeszcze sprawny, pulchniutki, zdrowy i nawet zęby ma. Wieku po nim nie widać inadal jest śliczny. To wspaniały kot i oby jeszcze długo był z nami.

8 maja 2021 , Komentarze (16)

Dziś nie pospałam dlużej. Teraz Krzysiek zrobił mi inkę, bo od dłuższego juz czasu normalnej kawy nie piję. Przy okazji sączenia działam w internecie. Zaraz mam zajęcia. Później wychodzę na dwór o ile pogoda pozwoli. Do pracy oczywiście. Jest cięcie i plewnienie, wycinanie. Chcę skończyć wycinanie na podwórku. Tak się teraz rozkręciłam, ze pracy fizycznej mi brakuję. Muszę poszukać w internecie klocka do rąbania drewna. Muszę pilnie kupić, bo gdy rąbałam drewno, stary się kruszył. To klocek ze śliwy. Wytrzymał dwa lata chyba. Teraz bym chciała coś z twardszego drewna. Może dąb jak będzie. Ja kiedyś nie miałam problemu z rąbaniem i rąbałam nawet do centralnego. Ostatnio gdy próbowałam to z poczatku mi nie szło, bo jakoś tak nieśmiało to robiłam. Dopiero jak sie wściekam poszło...:)

Dziś ma przyjść znajomy naprawić kran w piwnicy, bo jest slabe ciśnienie w wężu do podlewania. Byly dwa krany i jeden ktoś przykręcał kluczem i przekręcił. Odkręcić sie nie da i trzeba wymienić. Oby ciśnienie wzrosło, bo idą upały i trzeba będzie podlewać.

W tym roku oprócz Zoo chcę koniecznie odwiedzić zamek i pałac. Na zamek pójdziemy z Sebastianem, bo on tez jest ciekawy. Do pałacu pójdziemy chyba tylko z Krzyśkiem. Do obejrzenia są wnętrza, ale tylko kilka i wnętrze wiejskiej izby zagłębiowskiej. Moze też będzie jakaś wystawa. Interesuje mnie szczególnie malarstwo. Do zamku i pałacu dotrzeć można bardzo łatwo. Krzysiek w pobliżu pracuje. Trzeba by jechać wtedy gdy jest w pracy i spotkać się z nim pod muzeum. Chcę zrobić zdjęcia... :) Teraz do 16 maja jest wystawa malarstwa- pejzaż. Kusi mnie, ale nie wiem czy się wyrobię... Krzysiek ma mieć urlop i jeśli tak to chyba pojedziemy... :)

Wczoraj na dworze byłam bardzo krótko, bo deszcz przeszkadzał. Narąbałam tylko drewna na podpałkę, bo Krzysiek wrócił zmęczony z pracy i utyskiwał, że chcę palić. Posadziłam za to amarylisy i awokado, które hodowaam z pestki i zrobiam porzadek w kuchni. Też jakiś zysk...

Dieta ok. Do przodu i oby tak dalej. Dziś serek wiejski z czosnkiem niedźwiedzim, kotlety ze śledzi i jajek ze świeżymi ziolami, pomidor z piórkami cebuli i schab pieczony...

7 maja 2021 , Komentarze (16)

Koniec tygodnia, ale nie koniec pracy, bo jeszcze jutro będę działać. Na ten moment skończyłam cięcie lisicą. Zostało wycinanie tego i owego sekatorem. Do końca tygodnia chcę to skończyć i nie wiem czy zdołam. Idzie dobrze, ale trochę tego jest i pogoda może nie pozwolić. Gdy skończę ogród, podwórko i sad, zostanie miejsce po kurach. Miałam oczyszczać w przyszłym roku, ale moze uda się w tym. Zobaczymy. Pokrzywy i perz coraz większe i trzeba by sie wziąć za opryski. Najważniejszy perz, bo pokrzywę wykorzystujemy. Trochę suszymy i trochę wykorzystujemy w kuchni. W sezonie też używam do płukania włosów. Perz to też zioło i to cenne, ale  dużo z nim zachodu, bo wykorzystuje się kłącza. Trzeba je wyrwać i dokadnie wypłukać, a to nie jest latwe. Dobrze czyści krew i jest między innymi wykorzystywane przy reumatyźmie. Coś dla mnie. Nie od dziś wiem, że natura te zioła koło  domu ,,sieje" które są potrzebne. Kiedyś ludzie o tym wiedzieli i tym sie leczyli. Teraz każdy idzie na łatwiznę. Ja niestety często też. Kupuję zioła, a te nie wszystkie są skuteczne. 

W zasadzie to ja marzę o ogrodzie, choć rabatce z ziołami leczniczymi. Chciałabym takie podstawowe. Niestety nie bardzo mam pomysł gdzie tą rabatkę zrobić. Teraz można kupić to co potrzebne. Ostatnio widziałam sadzonki kozłka, babki lanetowatej, żywokostu, melisy, szałwi. Te ostatnie kupiłam, ale traktuję je jako przyprawy. Grządkę z przyprawami mam, ale jeszcze chcę powiększyć, bo kupiłam trochę roślin tricolor.


Rośliny w skrzyni fajnie rosną i jeśli się uda w przyszłym roku będzie o jedną skrzynię więcej. W tym roku nie mam miejsca na fasolkę szparagową, a posadzoną w gruncie coś wyjada. Jeśli węża uda się naprawić, to może jednak zaryzykuję i wsadzę w ogrodzie. Kilka lat temu w tym miejscu miałam nawet fajny zbiór.

Dieta mi idzie. WAga fajnie spada i już pasek odzyskałam. Przypuszczam jednak, że na razie to zawrtość jelit zeszła i może troche wody. Czekam na nadwagę, bo niestety znowu trochę granica otyłości przekroczona. Dziś: serek wiejski ze świeżymi ziołami, schab pieczony, jajecznica z pomidorem, pieczarkami, cebulą i oregano z ogrodu. 

Skończyłam kurs fotografowania przyrody. Zostały jeszcze dodatki. Moze dziś. Niektóre wskazowki zastosuję. Ot choćby to jest ważne, że sie nie robi zdjęć w poludnie. Ważne jest uporządkowanie kadru i statyw, którego nie mam i nie wiem czy kupię. Jedna z lekcji to robienie zdjęć zwierząt w Zoo. Od razu nabrałam ochoty i chyba faktycznie w tym roku pojedziemy. Wstrzymuje mnie to, ze sama podróż w jedną stronę trwa z przesiadkami 1,5 godziny. Samochodem trochę ponad 20 minut, ale ja samochodu nie mam. Taksówka to około 100 zł i w jedną stronę pojadę, ale co w drugą? Jak wrócę? Krzysiek ataku serca dostanie o taksówki...:)

6 maja 2021 , Komentarze (16)

Czwarty dzień diety. Zaczynam się trochę wkręcać. Dziś kapusta kiszona z pieczarkami, jajecznica z warzywami na patelnię, serek wiejski z ziołami i kotlet mielony. Wszystko około 800 kalorii. Głodu wcale nie czuję, bo tak jest gdy się nie je węglowodanów. Waga spada po trochu. Dziś 70 dkg. Już poniżej paska.Ja czuję się bardzo dobrze gdy nie jem białej mąki. Jestem lżejsza i nie mam takich wzdęć. Tylko mi przykro, bo nie potrafię bez klusek żyć. Pieczowo może być ciemne. Makaron też, ale są jeszcze kluski, które uwielbiam... Ja w ogóle lubię jedzenie typu zapychaczy. 

Cięższa praca na dworze mi idzie. Zmieniłam brzeszczot i super tnie. Dziś albo skończę cięcie lisicą, albo oczyszczę z chaszczy podwórko o ile pogoda pozwoli, bo wczoraj nie bardzo. Jeszcze trochę. Moze do końca tygodnia i finisz z tym. W przyszłym tygodniu może się wezmę za sad... Trzeba będzie trochę gałęzi wyciąć, a później pociąć. Nie ma tego bardzo dużo, bo już Sebastian trochę wyciął spalinówką. Zostanie resztka w ogrodzie. Zostanie też miejsce gdzie kiedyś byly kury. W tym miejscu jest gąszcz, ale nie skasuję go, bo to ostoja ptaków. Trochę jednak wycinania będzie. To praca na przyszły rok chyba, bo w upały nic nie zrobię.

Dziś poza tym będzie sianie rzodkiewki, a Krzysiek moze napelni ziemią kolejne pojemniki. Krzysiek z cięższych prac ma tylko jeszcze napenianie donic na warzywa ziemią. Koniec ciężkich prac widać.

Wczoraj przyszło mi trochę ziól przyprawowych. Od razu posadziłam. Czekam na następne. Na zielniku tlok i trzeba będzie go powiększyć.

Zaczyna bujać trawa i trzeba by kupić coś do koszenia, bo spalinowej kosy nie odpalę. Nie potrafię szarpać za szunrek. Niestety pieniądze trzymam na co innego. Chyba jednak będę musiala zamienić i wziąć je na podkaszarkę. Droga nie jest, bo raptem 200 zł. Muszę też po nią jakoś pojechać, a to teraz problem, bo objazd z powodu remontu drogi.

W weekend mam szkołę. Na szczęście zajęcia jeszcze zdalne. Tak chyba będzie do połowy maja.

I jeszcze parę wiejskich zdjęć. Strasznie takie lubię choć to nie artystyczne. Kocham wieś  sprzed lat tą ubogą i takie klimaty... Takie widoki teraz to rzadkość. Kostka i iglaki to nie moja bajka...

5 maja 2021 , Komentarze (28)

Dziś będzie dość pracowity dzień. Mam przygotować wrożbę z tarota na pol roku. Poza tym chcę wyjść na dwor. Powinnam dalej ciąć drewno, bo czas ucieka i do przyjazdu Sebastiana coraz blizej. Tnie się ciężko tym brzeszczotem. Może dziś wypróbuję drugi. Do przyjazdu już tylko okolo trzech tygodni, a mam jeszcze wyciąć trzy śliwki w ogrodzie. Przynajmniej sprobować, bo dość grube są. Jest jeszcze do zrobienia porządek w sadzie. Ja będę wycinać, a Krzysiek zniesie. Dziś moze zrobię już zakupy sadzonek warzyw. Przyślą po 15 V. Chcę pomidory, kabaczka, kalarepy, kapusty, papryki, może ogórki jak znajdę krzaczaste. Myśałam o porach.

Jest problem z zakupem sadzonek warzyw w internecie w tym roku. Są dostępne, ale nie u jednego sprzedawcy i bez ofert opłaty za pobraniem. Coś może Krzysiek kupi w mieście, ale nie wszystko... Na targ nie chcę jechać... Może jednak będę zmuszona...

Ja na Krzyśka ciągle narzekam, że nie chce wykonywać męskich prac, ale za to wykonuje kobiece, bo myje garnki skoro zmywarki nie chce, myje przeważnie okna i zwykle odkurza dywany, wynosi śmieci, rozwiesza pranie no i zalatwia zakupy w stacjonarnym sklepie spożywczym, załatwia sprawy na poczcie. Czasem pomaga ogarnąć łazienkę. Trochę tego jednak jest. Nie robi tego z dobrej woli tylko z tego powodu, ze nie chce wydawać pieniędzy na panią do sprzątania. Chciałam znaleźć kogoś do pomocy dwa razy w miesiącu, bo sobie z tym nie radzę. Teraz jakoś idzie choć ekstra posprzatane nie jest.

Dziś chcę skończyć kurs fotografowania przyrody. Był przydatny co nie oznacza, że będę teraz robić ambitne i genialne zdjęcia. 

Dieta trwa. Dziś jajko w schabie, jajecznica z piorkami cebuli i pieczarkami i serek wiejski. Około 800 kalorii. Glodu nie czuję i dobrze...

Maj

rozkwita bielą dzikich śliw

i złocistym runem mleczy

maluje łąki świeżą zielenią traw

sieje wdzięczne stokrotki

zachwyca wiatr

pieszczący lekkim poszumem

pączkujące drzewa i pierwsze listki

wyciągające dłonie ku słońcu

jeszcze jeden krok

i radośnie zanurzam się w dźwiękach

nawoływaniu cukrówek krzyku bażantów

są i owady

pszczoły i puchate trzmiele

wiosna w pełni


4 maja 2021 , Komentarze (9)

No i początek tygodnia pracy. Dobrze. Dziś chcę pociąć trochę lisicą. Nie wiem jak pojdzie, bo to będzie ciężkie zadanie. Nie mam brzeszczotu do drewna i tnę uniwersalnym z drobnymi ząbkami. Coś potnę na pewno. Pytanie ile zanim mi ręka uleci, bo ja bicepsow nie mam... Za miesiąc przyjedzie Sebastian i będzie cięcie pila łańcuchową. Naszykowałam sporą porcję. Już widzę, ze w to lato na początek chlodnej pory drewna nie kupię. Będzie zapas. Trochę grosza zostanie w kieszeni i zakup maszyn się prawie zwróci. Zysku z oczyszczenia terenu nie liczyłam ani kosztow za oczyszczenie przez kogoś. Wtedy zwroci się na pewno.

Poza tym będzie sianie żoltych nagietków i dziurawca. Będzie sadzenie dalii. Dalie mama dostala od sasiadki i to sporo. Są dość liche i nawet nie kiełkują. Nie wiem czy wzejdą. Kochają je też ślimaki. Krzysiek powinien wreszcie przygotować dwie małe skrzynki na ogorki... To może być trudne, bo jedzie do miasta na pocztę i po zakupy. Wschodzi rozmaryn, trwają poziomki i wschodzi maciejka...:)

W związku z dietą zapisałam się na rywalizację i zrezygnowaam, bo zostały zmienione zasady. Kiedyś za każdy ruch było tyle samo punktow. Teraz promowane są ćwiczenia silowe, bo za nie jest więcej punktów. Ja ze swoją jogą nie mam szans to i rywalizacja nie ma sensu. Będę się odchudzać sama. Też się da. Silownię to ja mam, bo pracuję w obejściu. Ćwiczeń tego typu nie potrzebuję i nie uznaję... Dla mnie tylko joga - wyciszenie i elastyczność. Dziś jajecznica z brokułem, serek wiejski i schab pieczony..

Jestem w trakcie finalizowania zakupu lampy z okresu Prl-u. To lampa stojąca z toczonego drewna i abażurem z tkaniny. Bardzo klimatyczna i dająca przytulność. Wybralam dwie, klasyczne. Tego typu lampy były produkowane już w XIX wieku. Mnie się bardzo podobają. Mialam taką, ale się zepsula podstawa i już nie da się jej uratować. Kilka lat temu kupilam dwie nowe podobne lampki nocne do sypialni. Udało się, bo na szczęście niektorzy producenci są świadomi, że istnieją starsze osoby. Nie wszystkie one chcą być modne i nie wszystkie naśladują mlodych i ulubione przez nich kanciaste wzory i reflektorki.  Ja bym tego do domu nie wstawiła. Stojącej  lampy niestety nowej nie znalazlam. Może kupię obie lampy, bo piękne są i tanie...

Włosy wczoraj ufarbowałam. Farba w żelu jest nawet wygodna i oby było trochę spokoju z odrostem. Wyszedł kolor ciemniejszy niż myślałam, ale niech będzie. Pod koniec czewrca kolejne farbowanie. Fryzjer chyba dopiero pod koniec sierpnia coby:) do szkoly bylo przyzwoicie. Wtedy też włosy skrócę.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.