Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1498762
Komentarzy: 54632
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 lutego 2021 , Komentarze (8)

Dziś pierwsze zajęcia w szkole. Oby wszystko przebiegło tak jak trzeba. Zajęcia powinny być dla mnie bardzo interesujące. Jutro kolejne zajęcia i oby jak najdłuzej były przez internet, bo wyjazdy mi się nie uśmiechają i kontakty z ludźmi też. To się moze nieco zmieni, bo robię afirmacje Ja Agata lubię kontakty z pozytywnymi ludźmi.

Dzisiaj po południu będzie trochę sprzątania, bo na fotelu w sypialni mam dwie gory - nowe ciuchy i pranie. Na razie ciuchow kupować nie będę. Chcę poczekać do czasu aż zejdę do rozmiaru 42 dol. Na razie kupuję rozmiar 44/46.

Dziś mniej jedzenia, bo zdecydowałam sie jednak na dwa dni w tygodniu takie coby wagę utrzymać. Na razie cieszę się jedzeniem. Jem około 900-950 kalorii. Będę dodawać chyba do 1300 i obym nie tyła. Mam wagę paskową i w maju chcę zrzucić kolejne 4 kg. To by było około 75. Jeśli się uda to następny prog przekroczę. Kiedyś trochę czasu ważylam 76 kg. Waga 76 kg oznacza, że zostanie 10 kg nadwagi. Mnie nie zależy na szczupłości i wylaszczeniu się. Mam schudnąć dla zdrowia do wagi w normie. Może trochę mniej, bo chodzi za mna waga 63 kg. Tyle kiedyś wazyłam i byłam nawet zadowolona. Na razie liczę kalorie, ale trochę na oko, bo nic nie ważę. Liczę na lyżki bardziej. To zdaje egzamin i nie zajmuje czasu. Gdy skończę odchudzanie chcę jeść około 1200 kalorii. Nie będę głodna przy tej ilości i metabolizmu raczej nie będę naprawiać. Po co? Tyle mniej więcej jadałam na codzień cale zycie i czulam sie dobrze. Ja całymi dniami leżę. Mam tylko najwyżej okolo godziny lekkiego ruchu dziennie w tym często siedzenie u mamy w fotelu:) W sezonie będzie nieco więcej, bo dojdzie ogrod.

Unikanie białej mąki i Siofor zdają egzamin, bo nie mam ataków głodu po posilku. Zaczynam nabierać nadziei na 73 kg w tym roku. Jeszcze dwa etapy po 4 kg i powinno się udać...:)

Wczoraj Krzysiek zajrzał do szamba i panika była zbędna, bo jeszcze brakuje z pol metra do przepelnienia. To  powinno z tydzień wytrzymać. Moze nawet pranie zrobię.

Poza tym wiosna. Wszystko topnieje i wczoraj trochę nieśmiało wyjrzało słońce. 

19 lutego 2021 , Komentarze (36)

Nadal roztopy. Z dachów kapie i śnieg szybko znika. Dziś moze uda się zajrzeć do szamba. Czeka pilne pranie i to nie jedno. Gdy śnieg stopnieje wypompuję szambo i będę działać. Teraz sprzątam w domu około 15 minut dziennie, ale i tak tego nie widać, albo raczej widać tylko trochę.

Mam nowy plan i Sebastian na teraz sie zgadza. Chce by u mnie był w lecie miesiąc i starał sie ograniczyć stopniowo picie do 2 piw dziennie. Chcę załatwić psychologa i leki na akoholizm. Mam baklofen i mam chlorprothixen. Tym alkoholizm się leczy. Ja już będę miała semestr nauki za sobą. Na leki nie chce się zgodzić. No zobaczymy... Trzeba mu pokazać inne życie, bo teraz jest tylko praca i picie. Jest trochę towarzyskości, jest sluchanie muzyki i wędkowanie, telewizja. Wedlug horoskopu indywidualnego ma zdolności do muzyki, rysowania, rzeźby w drewnie, literatury. Coś wspominał o rzeźbie. Moze by się udało czymś go zainteresować. Pasje wzbogacaja życie i mogły by go odciągnąć od picia. To plan, tylko czy wypali? Zmienny jest.

Stabilizacja wagi przebiega bez zakłóceń. Dziś 950 kalorii. Będzie ryba w panierce ma ktorą dawno mialam ochotę. Będzie chleb razowy orkiszowy ze świezym ogorkiem, surówka z kapusty kiszonej i marchwi i kotlety z kalafiora. Cały tydzień udało mi się nie jeść mięsa wieprzowego. Tak chcę trzymać.

Moja mama znowu ma uwagi, że zglosiłam sie na terapię. Uważa, ze nic zlego mi nie zrobiła i wymyślam. Twierdzi że byłam krnąbrna, nieposłuszna i że traktwowala mnie odpowiednio. Uważa, że nie jestem obiektywna i nie mam prawa na nia narzekać.

Wczoraj miałam makaron bezglutenowy. Smakował normalnie, ale bardzo mało urósł.

Jestem po pierwszej sesji z psychologiem. Będą następne. Myślałam, że jestem zablokowana emocjonalnie, ale nie. Bywa we mnie złość i to słuszna, bo nie mam pozytywnych osób w pobliżu. Mam prawo sie wściekać gdy sa przekraczane moje granice. To normalne. Myślałam, że coś nie tak ze mną, bo nie potrafię płakać, ale nie bo wzruszam sie na filmach i płaczę ze złości. Dostałam trochę rad i będę pracować nad sobą. Kolejne sesje będą w czaie nieobecności Krzyśka, bo robił mi na złość i wchodził w czasie sesji cztery razy.

18 lutego 2021 , Komentarze (24)

Myślę o terapii DDD i jest to zaawansowane, bo się umówiłam. Dziś mam pierwszą sesję. Zobaczymy czy będę zadowolona. Myślę o jednej sesji miesięcznie. 

Adriana już do kuchni nie wpuszczam, bo kradnie i kłamie. Ostatnio dalam mu sobie zrobić makaron to jeszcze ukradł pol kartonu mleka, ktore miałam na kika dni. Wyjadł też chleb, ktory Krzysiek miał na drugi dzień. Krzysiek przez niego głodował, bo do sklepu daleko i nie miał kto pojść. Poza tym na chleb sa zapisy i jest tyko rano. Nie będę go żywić skoro pracować nie chce. Teraz utrzymuje sie z żebractwa i uważa to za pracę. To jest jego sposób na życie i tak chce robić dalej. Do tego pije, ćpa i odkrył dopalacze. Mamie przeszkadza i ona jest za tym, żeby go usunąć z domu i wymeldować. Ma dzwonić na policję... Ja przychyam się teraz do tego choć byłam jeszcze niedawno przeciwna. Ostatnio opisałam problem na forum i wszyscy mi radzili by zrezygnować z parasola ochronngo, bo jest pasożytem i się może na mnie wyżywać gdy juz będę bezradna. Jeśli spadnie na dno to jest jeszcze minimalna szansa, że się odbije. Jeśli mam mieć wyrachowanego, wrogo nastawionego syna przestępce, to juz lepiej nie mieć go wcale. Gdyby się ogarnął i z potrzeby serca chciał kontaktów szczerych i pełnych wzajemnego oddania, to oczywiście do kontaktów wrocę. Na razie się nie łudzę, bo musiał by go cud odmienić. Uważam go za degenerata.

Staram się rozwinąć moją dzialalność dobroczynna dla dobra kotów. Teraz weszłam w kontakt z trzema osobami, które organizuja bazarki na facebooku. Zaproponowałam usługi zabieg Reiki i wrożba z tarota. Gdyby ktoś był zainteresowany, toby zapłcił, a ja bym usługę wykonała. Pieniądze by oczywiście poszły na koty.

Książka o empatii jest dla mnie trudna. Ja tylko empatyczna bywam. Częściej się blokuję psychicznie, żeby czyiś zlych emocji nie łapać. Moi bliscy sa dla mnie trudni to i blokuję się często. Robiłam sobie test i jestem średnio empatyczna ale z tego daru nie potrafię korzystać. Uzdrawianie siebie czy innych za pomocą empatii jest możliwe, ale dla mnie trudne i nie wiem czy jest sens tą metodę ćwiczyć. Inne metody są dla mnie łatwiejsze. Książkę skończę czytać, bo sama wiedza jest cenna. Na razie ćwiczę się w tym by na empatię zwracać uwagę i na emocje też...

Roztopy. Czuję wiosnę. Czas chyba wkrotce pomyśleć o zakupie kwiatow. Katalog mam. Kupilam świecę. Nowy zapach yankee. Na razie małą. Gdy mi dopasuje kupię większą. 

W sobotę mam pierwsze zajęcia w szkole. Rozpoczynaja sie o 8 i trwają prawie do 15. Trochę się denerwuję, bo zajęcia online i nie wiem czy nie będzie problemów technicznych. Temat na pierwszych lekcjach to patologie wspolczesnej rodziny i postępowanie z osobami uzależnionymi. Zajęcia są też w niedzielę. Tym razem nie pośpię.

17 lutego 2021 , Komentarze (16)

Myślę o terapii DDD. Chodzi mi o odreagowanie reacji z mamą, bo nie traktuję jej za dobrze. Sama mnie źle traktowala czasem. Nie okazywała mi serca, krytykowała mnie, szantażowała, nie zauważaa moich potrzeb, nie liczya sie z moimi uczuciami, stosowała przemoc nie tylko psychiczną. Byly i są wyzwiska, kaprysy. Powinnam jej to wybaczyć i mieć do niej wiecej cierpiwości. Moze serca, a nie mam. Drażni mnie, a ja mam wyrzuty sumienia. Jest juz starsza i ma prawo być trudna w obejściu, uparta, nawet niestabilna emocjonalnie. Ona się już na lepsze nie zmieni i to ja powinnam być teraz mądrzejsza i bardziej o nią zadbać. Dobro darowane innym wraca, niekoniecznie od tej osoby, której sie go daje. Poza tym chcę sie skupić na tym co w każdej osobie dobre, na sercu, a nie na tym co złe. Taką drogę uważam za słuszną.

Sporo mamie zawdzięczam mimo wszystko. Nauczyła mnie miłości do zwierząt i natury, wsi. Nauczyla mnie kochać dom i książki... Zaszczepiła zainteresowanie ezoteryką, medycyna naturalną. Dzięki niej jestem wyzwolona jeśli chodzi o sprawy damsko-męskie. Po niej odziedziczylam szacunek do przodków i tradycji tej związanej z rodziną.

Pojawiło mi się marzenie. Na razie nikomu nie mówię o tym. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Marzę o tarasie za domem. Takim zadaszonym z kanapą i stołem. Całe lato bym tam siedziała. Problem w tym, ze na razie nie mogę dołączyć pokoju Adriana, bo w nim czasem bywa. Taras by był przy tym właśnie pokoju. Rozwiązanie by było gdyby mama dała Adrianowi mieszkanie po babci. Niestety nie chce dać... Miejsce na taras jest ideane. Strona zachodnia, miejsce zaciszne. Sporo zieleni - sosna, świerk, jabłoń, forsycja. Obok jest niejsce na wędzarkę. Drzwi z domu już są. Taras by nie był duży. To i koszt niewielki. Nie myślę o podwyższeniu. Raczej chodzi mi o placyk betonowy i zadaszenie, bo chcę też siedzieć w czasie deszczu no i słońca nie lubię.

16 lutego 2021 , Komentarze (6)

Nadal mniej czasu spędzam w internecie. Mam za to czas na czytanie książek. Teraz to pozycja o empatii Duchowa moc empatii. Książka jest bardzo interesująca dla mnie. Jakieś wnioski będą po przeczytaniu. Zauważyłam, że bardziej do mnie trafiaja pozycje o duchowości i rozwoju wnętrza. Bliżej mi do mentalności ludzi wschodu niż zachodu. Szukam wyciszenia, harmonii, unikam zgięłku, pędu, rywalizacji, nadmiaru słów. Wycofałam się wgłab siebie i w zacisze domu. Dobrze mi z tym. Trochę w moim życiu zmieni szkoła...Czekam na pierwsze zajęcia...

Teraz ćwiczę po 20 minut dziennie. To na przemian joga i qigonag. Calanetics ćwiczę co drugi dzień, ale tylko jedno ćwiczenie na brzuch/100 powtórzeń/bo przypuszczam, ze ono poprzez wzmocnienie mięśni brzucha będzie działać dobrze na kręgosłup. Nie o urodę tu chodzi. Zastanawiam się jednak czy nie powinnam wykonywać różnych ćwiczeń jogi. Teraz ćwiczę tylko to co wzmacnia kręgosłup. Inne ćwiczenia też by były ważne, bo o sprawność mi chodzi. Chcę ją dłużej zachować. Jeszcze nie wykupiłam ćwiczeń qigong w Akademii Dao. Chyba trzeba wkrótce. To też ćwiczenia na kręgosłup. Na razie nie jest ze mna tak źle. Węgiel przynoszę i jestem w stanie klęknąć na podłodze coby kota spod łóżka wygonić. :) To jest postęp. Oby trwały...

Ostatnie prognozy, ktore widziałam podawały, ze od czwartku odwilż. To pocieszające, bo juz cała sterta prania czeka na wypompowanie szamba. Krzysiek chodzi w brudnej kurtce, a ja niewymowne piorę ręcznie. Trzeba by wyprać kapy w pokoju dziennym, firankę i poduszki ozdobne. Święta przyjdą szybciej niż się spodziewam.

Wczoraj na klawiaturze mojego laptopa siedziała mucha. Prawdziwa, żywa mucha, ale trochę niemrawa. Nie znoszę much... Za to wiosnę witam z ulgą w tym roku...

15 lutego 2021 , Komentarze (8)

Jest nadwaga i koniec diety. Tego etapu oczywiście. Dziś będzie już 900 kalorii, a caly tydzień 900-950 i około 400-450. Dzisiaj zjem ziemnieki odpiekane z jajkiem sadzonym. Do tego sałatka z fasolą i majonezem i barszczyk. Te ziemniaki i fasola śniły mi się po nocach.

Od kilku dni mniej czasu spędzam w internecie. Ograniczyłam zwłaszcza portale społecznościowe. Za to więcej czasu spędzam z książką. 

Po przeczytaniu książki Zacznij myśleć jak mnich wiele zrozumiałam. Sporo w życiu zmienię. Postawię na miłosierdzie, poświęcenie, pokorę, wdzięczność i służbę. Będę starała się nad tym pracować, bo książka do mnie trafiła. Mam mądrego przewodnika duchowego i go słucham, a on mnie dobrze prowadzi.To się kłóci z wyrwaniem się ze ,,szponów" wspoluzależnienia. Podświadmomie czułam, że to wszystko jest ważne, a to wspoluzależnienie mi wcale nie ciąży. Ważna jest też drahma, czyli zajęcia zgodne z karmą. Dla mnie to zajęcia artystyczne, fotografia, poezja, litertura, zajęcia harytatywne, przytułki dla zwierząt, ezoteryka, bioterapia, wrożka, a także praca z uzależnieniami. Do tego dochodzi psychologia i psychoterapia. Prawie wszystko to robię, bo i tu wybrałam intuicyjnie. Jestem wdzięczna mojemu przewodnikowi duchowemu, bo moje zajęcia to nie tylko pasje, ale i powołanie. Sporo nauki jeszcze przede mną, a właściwie nauka do końca życia. Chyba tylko psychologiem mi się nie uda zostać. A może? 

Wprowadziłam z powrotem dziennik wdzięczności. To ma bardzo dobry wpływ na mnie. Rano robię medytację wdzięczności z Gosią Mostowską.

W zachowaniu dobrego samopoczucia caly czas, przeszkadzają mi moi bliscy, a raczej ciągłe spięcia z nimi i ich toksyczne zachowania i nastroje. Jestem bardziej empatyczna niż myślałam, że jestem i te nastroje mi sie udzielają. Pewna mądra osoba twierdzi, że na każda toksyczną osobę potrzeba kontaktow z trzema pozytywnymi. Problem w tym, ze moi bliscy sa wszyscy w jakimś stopniu toksyczni, a innych kontaktów praktycznie nie utrzymuję. Mam tyko dwie  pozytywne koleżanki z którymi kontaktuję sie bardzo rzadko... 

Przychodzi do mnie na podworko jakieś zwierzę o większych łapkach, bo zastałam tropy. Nie wiem czy pies czy lis...

14 lutego 2021 , Komentarze (24)

Dziś ostatni dzień niższej kaloryki. Jutro juz koniec tego etapu diety. Ufff...:) Teraz tylko to utrzymać do maja. Nie może być łakomstwa przynajmniej do czasu aż osiągnę 1300 kalorii. Z taką kaloryką już tyć tak szybko nie będę. Zastanawiam się czy w trakcie stabilizacji nie zrobić sobie jednego dnia w tygodniu o kaloryce 300. Nie liczę na spadki, ale moze to pomoże utrzymać wagę...

Oszczędność Krzyśka ma już znamiona absurdu. Chce rozpalić w piecu kominkowym 5 patyczkami o dlugości 20 cm i grubości niecałych dwóch, a w piecokuchni 7. Oszczędza gazety i olej. Czasem mu sie udaje rozpalić. Wczoraj rozpalal 4 razy i sie poddał. Mnie naubliżał gdy wzięłam 16 patyków do piecokuchni. Specjalnie policzył. Rozpaliam od razu i się uspokoił. Muszę palić ja... Jednak z powodu tego ubliżania, po raz kolejny dotarło do mnie, że z człowiekiem psychicznie chorym życie bywa ciężkie.

Sebastian kilka dni temu kika godzin komuś odśnieżał i teraz jest chory. Ma gorączkę, katar i boli go gardło. Nie ma lekow ani na leki. Nie ma na papierosy, piwo i jedzenie, bo leży w domu. Strasznie się martwię, bo się umęczy. Oby mu przeszło po szałwi i herbatach rozgrzewajacych, bo tylko to ma. Ja mu leki i jedzenie kupię dopiero w wtorek, ale licho wie kiedy dojdą. Niech sobie będę wspóluzależniona, ale uważam, że trzeba pomagać. Nie widzę też nic złego w tym, że pomagam facetowi. Nie tylko facetom wypada pomagać. Jest równouprawnienie i pomoc facetowi wcale nie ujmuje mu męskości.

Ja mam problem, bo kilka dni temu usiłowałam odśniezyć i nie miałam siły. Śnieg był twardy, ubity i nie podołałam. Strasznie mi bylo żal Krzyśka, że on to musiał zrobić po ciężkiej dniowce. Na siebie sie wsciekłam. Myślałam nawet o siłowni.

Mam też problem z mamą, bo zaczyna zapominać i nie zawsze kojarzy. Co gorsza nie zdaje sobie z tego sprawy i podejrzewa nasze złe zamiary. Chce się wyprowadzić. Nie wiem co będzie dalej...Starość jest straszna...

Kolejny probem to szambo. Jest chyba przepełnione, a pompowanie niemozliwe, bo samochód nie wjedzie. Nie mogę prać i muszę lać mniej wody do wanny. Wczoraj Adrian wrzeszczał, ze mam prymitywne warunki i KAZAŁ mi to zmienić. Jeszcze czego. Dostał mieszkanie to niech sobie urzadzi nowocześnie. My przetrwamy...

Teraz pozytywy:

- mniejszy ból kręgosłupa

- ciepło w domu

- powodzenie w nauce

- nowa wiedza ale o tym sza do jutra

- kwiatki w domu przetrwały

- dieta

- parę groszy honorarium autorskie/niespodziewane/

13 lutego 2021 , Komentarze (8)

Koniec tygodnia. Luty zmierza do końca i tylko patrzeć jak zima się też skończy. Wyglądam na wiosnę choć pracy fizycznej mogę mieć więcej, bo dojdzie ogrod. Nie bardzo mam nadmiar energii by temu podołać, ale liczę na to, że w ciepłe pory roku kości nie będą tak boleć. W tym roku chcę kupić do ogrodu przed domem trochę roślin. Są do zagospodarowania dwa miejsca. Jedno już i drugie dopiero wtedy gdy sasiad zrobi podmurówkę. To kilka metrów, ale  rabatki sa wąskie. Ciągle coś się robi, ale niestety dom i posesja nadal nie wyglądają porządnie. Trochę mnie to zniechęca i denerwuje. Mama już nic nie robi i płacić nie chce. My nie mamy energii ani funduszów by dbać o wszystko. Inna sprawa, że robi się tylko to co trzeba, bo nikt o generalnym remoncie nie myśli. W tym roku chcę tylko dwie podmurówki zrobić, wyciąć dwie suche śiwy i może wyciąć chaszcze w ogrodzie za domem. Do tego będzie malowanie sień i pokoju dziennego i cmentarz. Dość. Może też się uda zniszczyć perz w jednym miejscu. To już zależy od pogody.

Dieta się zdecydowanie kończy. Dziś już nadwaga, ale pociągnę jeszcze do poniedziałku.  Trochę się boję zycia po, bo trzeba będzie liczyć kalorie. Teraz potrawy proste, ale później będą bardziej skomplikowane i liczenia więcej. Chcę dojść do 1300 kalorii. To będzie około 79kg i  około 1700 kalorii CPM dla osoby leżącej. Ja muszę w tej chwili odejmować około 350 kalorii. Jeśli nie odejmę to tyję i to szybko:( Dziś więcej jedzenia w tym brukselka z jajecznicą. Czekam do poniedziałku i  zjem odpiekane ziemniaki z jajkiem sadzonym. Czekam juz na to. Czekam też na sałatkę z majonezem i strączkowymi. Jest nadwaga i tym samym koniec tego etapu odchudzania, bo kaloryka jest już bardzo niska. Dieta trwała trochę ponad miesiąc. Teraz będę dodawała po 100 kalorii co tydzień. Może jeszcze coś spadnie. Węglowodany, te najbardziej tuczące czyli biała mąka będą co drugi dzień. W pozostałe dni wprowadzę strączkowe i moze kasze. Nie mam prawa przekroczyć 100 g dziennie. Za jakiś czas wrócę do ciast, ale raczej to będą serniki bez spodów i serniki na zimno. Nie będzie na razie słodyczy i chipsów. Będzie cola 0 i majonez. Cały czas będę wagę i kalorie kontrolować. Nie ma prawa wzrosnąć i byle do maja. Wtedy kolejny etap. Może 75 kg zobaczę i oby do 6 z przodu...

Przyleciały sikorki i jedna strasznie płakala. Kupiam kule z tłuszczu i ziaren, ale zanim przyjdą na szybko zrobiłam karmę w domu. Użyłam smalcu i pszenicy. Siatkę mi dała koleżanka. Powiesiałm nieco w cieniu tak by koty nie dosięgły. Oby ptaszki ją znalazy. Biedne głodują teraz, a mrozy męczą je dodatkowo. Chciałam kupić słoninę ze skorą , ale z tym problem teraz. Moj nowy karmnik jeszcze nie jest odwiedzany, ale na placyku przed domem jest tłum...

12 lutego 2021 , Komentarze (4)

Postanowiam zwolnić, bo ostatnio miałam za dużo zajęć i chyba nieco dopadł mnie stres. Wszystko łapałam na raz i się musiaam spieszyć by podołać. Gdy się nie udawalo denerwowałam się. Chcę się uczyć, ale za dużo kursow było na raz. Teraz będzie jeden obraz tygodniowo, jeden portret i nauka, czytanie. Na to chcę poświęcić około godziny dziennie. Czytam poradniki i to też nauka. Potrzebuję około godziny dziennie na moje sprawy typu medytacje, Reiki. Są jeszcze ćwiczenia. Tego nie skrocę. Nie mogę zaniedbywać pracy. W pracy niby nie pracuję cały czas, ale muszę być wyciszona, bo w każdym momencie mogę mieć czat i nie wolno mi myśleć o niczym innym. Co oczywiste gdy jestem dostępna online nie ogadam telewizji, nie maluję, nie rysuję. Mogę medytować i uczyć się parapsychologii. Mogę czytać książki ezoteryczne. Potrzebuję czasu na oglądanie telewizji, bo ostatnio lubię. Muszę mieć czas na wyjście do mamy i rozmowę z Sebastianem. Do tego coś w domu robię, choć krotko i pielęgnuję urodę też krotko. Do tego potrzebuję czasu na internet, ae chcę go zmniejszyć i na dodatek jest zima i dlużej śpię. Czasem trzeba napisać wiersz, blog. Dzień nie jest z gumy. Teraz dojdzie jeszcze szkola.

Koniec tygodnia nie oznacza u mnie odpoczynku, bo pracuję zwykle na okrągło. Zmiana jest taka, ze śpię cały czas w sypialani i dzięki temu lepiej wypoczywam. Nikt nie dzwoni do drzwi i furtka jest zamknięta...

Dziś mniej jedzenia, bo jutro oczekuję spadku. Będzie około 300 kalorii. Oprocz normanych zajęć chcę dziś sobie zrobić maseczkę i poczytać dłużej. Tym razem to książka rozwojowa. Mam też do posadzenia cebulę na piórka, bo poprzednią porcję zużyłam. 

W domu przez te mrozy jest cieplej niz normalnie, bo palimy w piecokuchni i temperatura szybuje. Wczoraj w kuchni było 21 stopni, a w sypialni 18. W kuchni zapowietrzony kaloryfer sam sie naprawił. Nie wiem jakim cudem, a grzał do połowy przez dwa lata.

Krzysiek ma teraz ciężkie dniowki i juz w pracy nie śpi. Musi odśnieżać i wozić piach, bo trzeba nim posypywać plac targowy. Przychodzi zmęczony i zly. Sebastian też się męczy, bo ostatnio odśnieża u znajomych, żeby na piwo zarobić. Ostatnio mi powiedział, że pije, bo czuje sie samotny. Znowu chce z nami zamieszkać. Kusi, że pojdzie do pracy i przyniesie wypłatę.  W tym momencie nie ma gdzie. Wolne jest tylko mieszkanie po babci, a ono należy do mojej mamy. Mama się na jego zamieszkanie nie zgadza. W mojej części mieszka, a raczej bywa Adrian. On już jest calkiem pokręcony. Ponoć śpi na klatkach, bo to woli niż zarobić na węgiel. Ja mam więcej pracy fizycznej w domu, bo chcę odciążyć Krzyśka. Palę już codziennie w piecu, często czyszczę piec, czasem wynoszę śmieci, przynoszę węgiel do pokoju dziennego. Dźwigać mi nie wolno. Wczoraj wyniosłam popiół na chodnik, żeby go wysypać. Brudne prace mnie stresują, ale cóż... Ktoś to robić musi... Gorsze jest to, że poźniej trzeba się myć w zimnej wodzie, bo bojler włączamy wieczorem przed kąpielą... Krzysiek za pomoc wdzięczny nie jest i wścieka się...

11 lutego 2021 , Komentarze (8)

Dziś tłusty czwartek. Będzie pączek, ale jeden. Kupny, bo piec nie potrafię. Potrafię za to piec faworki i nie wiem czy sie nie skuszę na małą ilość. U mnie w domu były tego typu wypieki, ale przepisy gdzieś zaginęły. Są, ale za dużo przepisów mam do przejrzenia, żeby znaleźć. Ponoć są pączki pieczone. Pomyślę o tym w przyszłym roku.

W tym tygodniu Krzysiek w mieście na zakupach nie był. Wyjadam resztki, a mama głoduje, bo kotletów jej nie usmażyłam. Ma mięso - piersi drobiowe, ale nie chce jej się nic robić i nie robi. Zakupy dopiero we wtorek chyba. Moze już będę po diecie. Dziś powinno być mniej jedzenia, ale jest więcej, bo chcę tłusty czwartek przeżyć normalnie. Aż taką desperatka nie jestem, zeby się wszystkiego wyrżec, a tradycja w tym przypadku jest dla mnie bardzo ważna.

Podejrzewam, ze mam problem z kompulsywnym objadaniem się z tym, ze ja nie jem wszystkiego jak leci, a tylko to co lubię. Zdarza mi się to teraz częściej, bo pewnie ma na to wpływ niskokaoryczna dieta i stresy związane z Adrianem. Ostatnio to były pierniczki w czekoladzie jakieś 1000 kalorii ponad normę, ptasie mleczko tez około tyle i pieczywo z dżemem. Też dużo. Razem,za kązdym razem to było mniej więcej tyle kaorii ile mi pokazują kalkuatory jako CPM. Niestety waga natychmiast wzrastała i to dużo, bo metabolizm mam jaki mam. Już jako 20 latka jadałam góra dwa posilki dziennie i około 1300 kaorii. Jem mało, bo nie chudnę, a tyję, a psychika chce więcej. Czasami, tak raz na 10 dni, raz w tygodniu. To błędne koło. Ostatnio co zrzucę to nabieram i tak się waha... Nie zdecyduję się na naprawę metabolizmu w tym momencie i nie bardzo w takie naprawy wierzę... Najpierw muszę zrzucić do wagi w normie. Na razie waga spada, ale ostro muszę walczyć. Trochę mnie to męczy. Nie wiem czy psychodietetyk pomoze, bo chyba mi każe jeść więcej, a to niemożliwe. Zajadam stresy i zdenerwowanie. Depresji nie mam i lekow brać nie chcę. Absolutnie nie wprowadzę więcej ruchu.

Wreszcie nauczyłam się robić sobie paznokcie. Teraz obcinam prosto, a później piłuję. Już nie mam migdalka. Proste są latwiejsze do ogarnięcia. Kilka lakierów, które ostatnio kupiłam, wyrzucilam do śmieci, bo były nietrwałe. Nie mam zamiaru co dwa dni malować.

Pikuś ma świeżbowca usznego. Mam oridermyl, ale trzeba było użyć przemocy w postaci kagańca, bo warczał i kłapał zębami. Tak się wściekł, że az później ziajał. Teraz robię też kurację Kajtkowi, Filusiowi na jedno ucho i Józkowi, bo im ciągle wraca. Muszę kupić nowy, a teraz probem z dojazdem do przychodni. Mogę tylko taksowka, a jest objazd i będzie jeszcze okolo roku.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.