Wszystkie prezenty juz przyszly. Wybrałam kosmetyki i świece zapachowe. Nie mamy nic jeszcze dla corki chrześnika Krzyska. Krzysiek ma dziś kupić. Kupi też lampki na choinkę i jemiołę. Krzysiek juz swoją wodę dorwał i się nią pryska. Ja sobie wykupiam na prezent kurs i nic innego mieć nie będę choć świece mnie kusiły. Zawsze prezenty kupuję sobie sama. Wtedy są trafione. U mnie w domu gdy byłam dzieckiem prezenty były tyko dla mnie. Za to imieniny były celebrowane i prezenty każdy dostawał. Wtedy w domu mieszkalo 7 osob. Było o kogo dbać.
W tym roku ma być choinka sztuczna. Marzę o pachnącej, zywej ale nie ma kto kupić i strasznie mi drzewka żal gdy przychodzi czas, żeby je wyrzucić. Chciałabym w doniczce, ale raz, ze są małe, a dwa, ze niekoniecznie przetrwają. Zabawki mam stare z domu Krzyśka i mojego. Pamiętaja nasze dzieciństwo. Mam też sporo ozdob wykonanych przeze mnie metodą decoupage. U mnie w domu zawsze były 4 choinki w tym jedna sztuczna u cioci Ali. Ciocia nie była sentymentalna, ani romantyczna czy bardzo kobieca. Choinkę jednak ubierala. Nie lubiła swojego mieszkania i nie dopieszczała go. Było surowe. Jednym z przejawów jej kobiecości byy robotki ręczne. Pięknie haftowała. Robiła szydełkiem nawet firanki. Na drutach robiła swetry. Wszystko to robiła gdy byłam bardzo mała. Później przestała i nigdy nie dowiedziałam sie czemu. Chyba była nieszczęśliwa gdy została wdową i nie miała do tego głowy. Ciocia nie miała dzieci. Byla chrzesną mojej mamy i zawsze ja wolała ode mnie. Druga ciocia, siostra babci też dzieci nie miała. Obie ciocie dzieci straciły mimo matki połoznej...
W tym roku Wigilia będzie u mnie. Mama przyjść nie chce. Woli być sama. Nie toleruje ani Krzyśka ani Adriana. Krzysiek jest dla niej obcy i traktuje go jak wroga. Uważa, ze nie powinnam być z nim. Chciałaby, zebym była sama. Zazdrości mi, ze Krzysiek mi pomaga. Wydaje mi się, ze żaden mężczyzna z którym bym była, by jej nie pasował. Bardzo żałuję, że tu wrócia z Kamesznicy. Tam by jej było lepiej...
Z Sebastianem się pokłóciłam. Źle mnie potraktował po pijanemu, a ja uniosłam się honorem. Nie żałuję i mam dość. Już nie będę wyrozumiala. Wspierać można kogoś kto zasługuje i jest wdzięczny. Nie mam cierpliwości do niego nawet jako do kolegi. Teraz mam kaca moralnego i muszę to odreagować. Wstyd mi samej siebie i urągam sobie za głupotę... Już nigdy żadnych relacji z alkoholikiem, ktory nie chce się leczyć. Szkoda czasu, szkoda zaangażowania i nerwów. Nie ma sensu oczekiwać od alkoholika odpowiedzialnego zachowania na poziomie. Nie ma co oczekiwać rozsądku, opanowania i empatii. Nie jest do tego zdolny gdy za duzo wypije, a Sebastian chce pić, chce sie upijać. Nie wiedziałam, ze alkohoizm to degeneracja umysłu, zmiany psychiczne. Nic nie wiedziałam o alkoholiźmie. Byłam naiwna. Żal mi go było, że nikt go nie rozumie i nie wspiera. A w czym? W piciu... Czułam, ze kurs terapii uzależnień otworzy mi oczy, że dużo się zmieni w naszych relacjach. Muszę go skreślić, bo mam dość swoich problemów i nie będę sobie ich mnożyć. Gdyby chciał walczyć, pomogłabym. Wykorzystywać się nie pozwolę... Ja nałogow nie mam i mam prawo oczekiwać znajomych, a tym bardziej partnerow na moim poziomie. Czas uruchomić poklady milości własnej i szacunku do siebie.
Nadal maluję kartki...