Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490274
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 września 2020 , Komentarze (6)

Kolejny dzień. Dziś resztki sprzątania po remoncie i ostatnia krzyżówka do ulozenia. Będzie też przepisywanie krzyżówki i pisanie horoskopu z kart Kippera na portal. Będą wróżby i to wszystko z pracy. Do tego moje codzienne czynności typu medytacja, Reiki, ćwiczenia oddechowe, joga. Jutro już większy luz, ale jeszcze nie czas na odpoczynek. Ten będzie mi dany chyba dopiero po 15 X. Wcześniej będzie Sebastian, a on jest dość męczący, bo głośny. Zawsze gdy przyjedzie to przez tydzień jest wszystko w porzadku, a później mnie zaczyna męczyć swoją aktywnością  telewizją, gadaniem, muzyką. Tym razem moze choć się wyśpię, bo Krzysiek będzie miał urlop i będzie z nim rano siedział.

Ostatnio dość kiepsko sie czuję psychicznie. Jestem zmęczona i chyba nie dosypiam. Powinnam spać około 9-10 godzin, a śpię po 7 i to z przerwami. Niby nie jestem senna, ale to zmęczenie daje mi sie we znaki. Jestem klapnięta i brak mi energii. Nic mi się robić nie chce i do wszystkiego muszę się mobilizować. Jest mi też ciągle zimno. A może to pogoda? Sebastian dużo śpi i Krzysiek drzemie i moja mama. Tylko ja sie staram trzymać, bo praca sama sie nie zrobi.

Zrobiło sie zimno i od kilku dni już podgrzewam grzejnikiem olejowym. Przeprosiłam się z poncho, swetrem i skarpetkami.

Znowu nie śpię, bo czekam na przesyłki. Idą rośliny, poszewki, puszki dla kotów i grzejnik olejowy dla mamy. Byle do weekendu o ile Sebastian mi pozwoli spać.

Kupiłam większość roślin. Dziś chyba dojdzie pigwowiec, aronia i dwa berberysy. Skusiłam sie jeszcze na dwa rozchodniki. Jeszcze tylko drzewka owocowe.

Wczoraj dotarły do mnie egzemplarze autorskie kolejnej antologii z wierszami. Bardzo sie cieszę...

28 września 2020 , Komentarze (21)

U mnie dzisiaj końcówka remontu, a konkretnie malowanie reszty podłogi. Jutro zrobię porzadek z kwiatkami w sypialni i pościelą i koniec. Sypialnia odświeżona. Nie jest luksusowo, ale jest czysto i przyjemnie. Nie jest nowocześnie, nie ma równanych ścian, paneli na podłodze ani nowoczesnych mebli. Jest przytulnie i klimat mi trochę przypomina wnętrza z lat 80 ubiegłego wieku. Jest trochę starych mebli i trochę nowych sosnowych, boazaria, sporo tkanin w tym futrzak na ścianie, obrazy. Podoba mi się nawet, bo lubię taki styl. Mam nawet święte obrazy, ktore przypominają mi przodkow. Nie lubię nowoczesnego stylu, bo jest zimny. Minimalizm nie dla mnie. Przypomina mi wnętrza hotelowe i salony z meblami, a nie mieszkanie.

Wczoraj zrobiłam dżem z gruszek. Upiekłam też ciasto z bananami, bo Krzysiek przyniósł z 10 sztuk z pracy. U mnie jedzenia sie nie wyrzuca. Dziś już będzie grzecznie tuńczyk z ogórkiem i majonezem, jajecznica z pomidorem i pieczarkami, serek wiejski. Waga na tyle spadła, że nabrałam nadziei na 75 kg. No moze choć 75,9. :) Dieta jeszcze potrwa w październiku o ile waga będzie spadać.

Za kilka dni minie mi 11 miesięcy z jogą. Ćwiczę codziennie po około 20 minut. Postęp jest w elastyczności. Jestem w stanie się ruszać, schylać, kucać i wstawać z podlogi ale ciało nie zyskało na urodzie..

Staram się wprowadzić w swoje zycie nawyk 10 minut da urody. Tu nie chodzi o podstawowe zabiegi typu higiena, depilacja twarzy czy kremy na twarz i ciało. Staram sie wdrożyć w stosowanie maseczek na twarz i ręce, stopy, włosy, wrocić do peelingow. Czasu nie cofnę, ale troche kosmetyków mam i chcę je wykorzystać. Nie wszystkie używam. Coś ostatnio drażnia mnie olejki, czarne mydło i krem pod oczy oraz serum. Chyba z tego zrezygnuję. Do mydła i olejkow może wrócę, bo kiedyś to uwielbiałam... Wczoraj byla maseczka na twarz. Dziś paznokcie i maska na dłonie...

27 września 2020 , Komentarze (4)

Dziś kolejny dzień z aktywnością powyżej normy. Będzie malowanie drugiej części podlogi i ukladanie krzyżówki. Jutro końcówka malowania i chyba juz rozkładanie dywanu. Zostaną jeszcze tylko niektóre kwiatki do umycia i przesadzenia, zmiana pościeli i to koniec. Muszę jeszcze kupić chodniki. Wybrałam coś w typie skórki z owcy, ale nie wiem czy prawdziwej skórki nie kupię. Mam na nia miejsce w drzwiach.  Płot też już jest zrobiony. Mam nadzieję, że złodzieje go nie uszkodzą. Bardzo bym chciała, zeby znajomy zrobił mi jeszcze na cmentarzu, ale sie broni, bo nie bardzo ma czas. W przyszłym tygodniu ma trochę pracy u mojej mamy. Ja w przyszłym tygodniu będę miała jeszcze sporo pracy zawodowej, bo chcę wszystko co pilne pokończyć zanim Sebastian przyjedzie. Wtedy trochę odsapnę, ale odpocznę dopiero gdy pojedzie...

Poza tym dziś będzie sporo spania. Nie mam teraz głowy do działań artystycznych, ale mam ochotę na pisanie ikony. Może jednak dopiero po 20 X, gdy pieniadze na podobrazie będą. Czasem skrobnę jakiś wiersz. Wczoraj były dwa na warsztaty.

Sebastian będzie miał masę zajęć. Chcę by  skręcił trzy skrzynie, chcę by zrobił i powiesił mi kratkę, chcę by zrobił podkład pod kapliczkę i powiesił. Ma umocować płotki, poidełko, kota. Ma zrobić dwie półki i powiesić je. Będzie koszenie, zamykanie okienek do piwnicy i cięcie drewna. Trzeba obciąć gałąź sumaka. Moze mi przyniesie kilka worków kartofli.

Farbę do podłogi kupiam na dwie warstwy, a z trudem starczyło na jedną. Do tego odkryłam trochę przegnitej podłogi i zgnite listwy przypodłogowe pod łóżkiem. Powinnam pomalować też za łóżkiem boazerię, ale nie mam czym...Ech... Chyba to juz w tym roku zostawię jak jest, bo już jesień i inne prace gonią. Krzysiek te pognite miejsca widział, ale siedział cicho, żeby ruchu przy robocie nie było... Zdenerwował mnie... Można bylo latem kupić kawałek listwy drewnianej i trochę szpachli do drewna i to naprawić.

W przyszłym roku trzeba będzie poprawić dwie podmurówki od ogródka, bo się sypią. Łącznie około 15 m. Trzeba to będzie nadlać z szalunkiem. Spore koszty mnie czekają. Do tego dojdzie kiłkanaście płytek chodnikowych na ulicy, bo popękały i mi chwasty rosną na chodniku. Będzie też zakup pieca do pokoju dziennego. Ma byc koza zgodna z ekoprojektem, ale jeśli się da to taka w której można palić rownież węglem. Są takie. W domu trzeba by odnowić boazerię i sufit z kasetonów drewnianych.

W oceanie pragnień

 

żegluję nieustannie

chwytając chwile

pachnące ulotnym marzeniem

chcę odkryć miłość w twoim sercu

jak drogocenną perłę

chcę zachłysnąć się wzajemnością

poczuć zachwyt spełnienia

i to poczucie bliskości

gdy dwie dusze skute w jeden monolit

szlochają rozpaczliwie

bo ciała oddalone od siebie

nie chcą żyć własnym życiem

w oceanie pragnień

ty i ja zgodnie splatamy momenty w jedność

podążając ku wieczności

 

i nagroda :)

26 września 2020 , Komentarze (16)

Trudny tydzień już się kończy. Dziś jeszcze łatwo nie będzie, ale chociaż się wyspałam. Cały tydzień spałam jak zając pod miedzą, bo przychodziły paczki. Przyszły tydzień będzie lżejszy. Będzie trochę więcej snu. Dziś mam w planach przede wszystkim malowanie podłogi w sypialni i to dwa razy. To będzie część, bo meble nie wyniesione i trzeba przesuwać. Poza tym muszę opracować graficznie krzyżówkę i wysłać do wydawnictwa. Trzeba tez jedna ułożyć. Prowadzę tez warsztaty w grupie literackiej na Facebooku. Potrwaja do jutra.

Jeśli chodzi o odchudzanie, to jestem zadowolona. Myślę, że jeszcze z 2 kg spadną tym razem, bo z diety w październiku nie zamierzam wyjść. To jest o tyle dobre, że zawsze jesienią tyłam. Teraz sie trzymam, a nawet chudnę. Jeśli wytrwam i w święta, to w przyszłym roku szóstkę zobaczę. Jest szansa i to duża. To będzię święto...:) Teraz jestem na diecie plaż południowych, ale niskokalorycznej. Jem w oknie 8/16. Teraz moje PPM to okoo 1300 kalorii. Podejrzewam jednak, że to jest CPM i że tyle po diecię będę musiała jeść. Niestety mój metabolizm jest jaki jest i lepszy nie będzie...

Powinnam zrobić zakupy roślin, a ciągle zwlekam, bo nie wszystkie pieniadze mi przyszły. Część wplynie za około  dwa tygodnie. To będzie dobry czas na sadzenie drzewek i krzewów, ale nie kwiatów. Pilnie muszę kupić marcinki. Na razie mam dużo białych i kępkę niebieskich. Są jeszcze bordowe i te chcę koniecznie mieć.

Dziś Krzysiek ma mi kupić coś do przetwarzania. Chciałam maślaki do zamrożenia, a jak nie będzie to podgrzybki, bo nie wiem czy gdy Sebastian przyjedzie coś w lesie będzie. Jeśli nie będzie grzybów to prosiłam go o gruszki na dżem, albo wszystko do zrobienia pierwszej porcji leczo. Jeszcze w przyszłym tygodniu będę robić przetwory. To będzie wszystko na ten rok. Kusi mnie kapusta kiszona, ale nie mam szatkownicy...

Wczoraj musiałam upiec chleb, bo Krzysiek sobie nie kupił. To był chleb razowy. Wyszed smaczny. Niestety się skusiłam i zjadłam trochę ale waga i tak spadła...

25 września 2020 , Komentarze (6)

Wczorajszy dzień był bardzo pracowity. Oprócz spraw zawodowych było sprzątanie sypialni po remoncie i robienie dzemu ze śliwek. Przyszedł tez dywan do pokoju dziennego i trzeba było go rozłozyć, a to oznaczało sporo dźwigania i przesuwania. Dziś tez trudny dzień, bo dalsze sprzatanie. Remontu w domu mam dość i chyba teraz Sebastian pokoju dziennego nie pomaluje. Może dopiero w grudniu jak przyjedzie na święta. Dziś jeśli pogoda pozwoli znajomy zabierze się za robotę przy płocie. Najpierw musi ściąć drzewo. To dzika gruszka. Szkoda jej, ale innej rady nie ma. Plotu przesunąć się nie da.

Przyszły mi ozdoby do ogródka - poidełko dla ptaków i blaszany kot. Mam też juz skrzynię na kwiaty. Brakuje mi jeszcze kamienia i lampy solarnej no i roślin. Kupiłam sporo kolorowych poszewek na poduszki i jaśki. Ja mam pościel mieszaną, bo nie przepadam za kompletami. Kiedyś gdy niczego w sklepach nie było, przywykłam do pstrokacizny i tak juz zostanie. To ma ta zaletę, że to tańszy sposób, bo zdekompletowanej pościeli się nie wyrzuca. Swoją droga pamiętam jeszcze pościel z dzieciństwa. Wszystko było białe i obszyte koronkami ręcznie robionymi. Piękna to była pościel. Wtedy sie jeszcze wszystko krochmalio, maglowało. Teraz taka pościel nie dla mnie przy tylu zwierzętach. U mnie zwierzęta wylegują się na łózku i kanapie. To przecież normalne.

Zgrałam sobie aplikacje nawyki i teraz kombinuję. Jako jeden z pierwszych nawyków do opanowania wybrałam 10 minut dla urody. Chcę znowu bardziej o siebie zadbać. Dziś to będzie mycie głowy z położeniem maski. Niedługo dojdzie dbałość o paznokcie, bo sezon się kończy. Niestety w rękawiczkach nie nauczyłam się w ogrodzie pracować. W zasadzie to ja dugich paznokci nigdy nie mam, bo mi przeszkadzają.

Z krzyżówkami jestem w połowie...

Waga znowu spadła :)

24 września 2020 , Komentarze (10)

Wczoraj już było mniej pracy i więcej snu. Odpoczęłam trochę choć sen według mojej aplikacji był lekki. Nie wiem czy aplikacjom można ufać. Chyba opaska by była lepsza. Myślę o Mi band 5. Było też malowanie sypialni. Już koniec... Dziś dalsza praca przy krzyżówkach. Mam zamiar działać do soboty włącznie. W niedziele odpocznę od przepisywania, a od poniedziałku reszta. Chcę skończyć do czwartku, to w piątek by przyjechał Sebastian. Mam też sprzątanie w sypialni. Będzie też malowanie podłogi. Chyba to zrobię na spokojnie zanim przyjedzie. Od wczoraj wchodzę też wcześniej na portal z wróżbami. Trochę w tym miesiącu zarobiłam, ale jeszcze chcę. Po remoncie i wyjeździe Sebastiana, będę na portalu zalogowana prawie po całych dniach i w nocy do czasu aż pojdę spać. Do świąt chcę wszystko co mi potrzebne kupić.

Wybrałam część roślin przed dom. Chcę marcinki, berberys o złotych liściach i drugi i o bordowych. Z magnolii muszę zrezygnować, bo nie mam dla niej zacisznego miejsca. Mam miejce na jeszcze jeden krzew, albo mało rozozyste drzewko przed domem i teraz szukam coby tu kupić. Moze pigwowiec? Musi być odporne na wiatry. Mam miejsce w sadzie na jakiś krzew owocowy i też nie wiem co kupić. Stawiam na razie na aronię. Myślałam o dereniu, ale rośnie potężny i o rokitniku, ale trzeba dwa, bo owocują krzaki żeńskie. Powinnam kupić trzy drzewka owocowe - jabłoń, gruszkę i brzoskwinię. Kusi mnie jabłoń kolumnowa. Myślę jeszcze o machonii. Zakupy wkrótce.

Wybrałam już rośliny do domu. Niektóre lubią 15 stopni w zimie. Nie wiem czy tyle będę mieć w sypialni. Zobaczymy.

Do pracowni wkradł mi sie bałagan. Teraz to składzik wszystkiego co mi potrzebne, bo działam w pokoju dziennym. Niestety skoro składzik, to Krzysiek z pracowni robi rupieciarnię. Juz mi wstawił telewizor, który chyba wyrzucę, bo naprawa nieopłacalna i wentylator, który powinien być wyniesiony na strych. Bóg raczy wiedzieć co jeszcze wniesie i co upchnie po kątach, bo jest klasycznym chomikiem. Potrafi schować gdzieś w kącie nawet zepsuty budzik za 5 zl, bo to po mamie. Znowu mnie czeka sprzatanie i trzeba chyba będzie zamknąć drzwi na klucz, coby nie wchodził.

Czas

 

mgnienie i już umknął

porwał chwilę życia

jak wiatr

nitkę babiego lata

minuty mijają

w rytmie serca jak sen

a ja daremnie

próbuję je zatrzymać

wspomnieniem

 

23 września 2020 , Komentarze (11)

Chciałam kupić grube, baweniane rajstopy i mam problem z powodu nadwagi, bo nogi szczupłe, ale brzuch duzy. Kupiam w końcu, ale nie mam pewności jakie będą długie. Moze na 180. Pieniądze juz wszystkie wydałam i czekam na następne, bo jeszcze troche rzeczy chcę kupić. Zostały do kupna rośliny, poszewki na poduszki i ziemia do skrzyń, chodniki do sypialni no i sukienka, choć wiem, że to fanaberia, bo nawet nie mam jej gdzie założyć.

Co do wyglądu to najbardziej mnie teraz martwi brzuch i podbródek. Paznokcie jeszcz trochę i znowu będą dłuższe i pomalowane, a z włosów jestem bardzo zadowolona i chyba jeszcze raz na rudo zrobię choc kolor się szybko zmywa. Z brzuchem nic nie zdziałam, bo morderczych ćwiczeń nie trawię. Muszę czekać na normaną wagę i wtedy sie zobaczy. Podbródek, a raczej skóra na nim jest fatalna, bo się marszczy co jest widoczne. Pozostaje mi chyba zaakceptować, bo zabiegom chirurgii estetycznej się nie poddam. Nie mam zamiaru cierpieć no i szczerze mowiąc aż tak bardzo na wygladzie mi nie zalezy.

Malowanie sypialni się przeciąga, ale jutro moze koniec. Później sprzatanie. Problem będzie z podłogą, bo trzeba malować. Farbę kupiam i jeszcze tylko rozpuszczanik, bo trzeba powierzchnię odtłuścić. Nie wiem kto będzie malował. Moze Sebastian, ale tylko może. Farba jest szybkoschnąca, ale i tak ze dwa dni trzeba będzie dzialać, bo meble nie wyniesione i nie pozostaje nic innego jak przesuwanie z kata w kąt. Do tego czasu chcę posprzatać, poprać zasłony, firany, umyć okno.

Po intensywnym bólu kręgosłupa, zostało nieprzyjemne wspomnienie. Teraz mnie tylko ćmi. Czekam na kalogen, bo jeszcze czuję stawy. Niestety jeszcze nie odzyskałam werwy. Ciało zapamiętało i sie broni. Teraz kroczę jak staruszka powoli z namysłem, ostrożnie zamiast śmigać energicznie i oby mi to nie zostało. Inna sprawa, że teraz mars jest źle ustawiony wzgędem mojej wenus i marsa. Taki moze byc efekt. Niestety posiedzi w baranie do końca roku...:( To dobre dla strzelców, lwów, bliźniąt, wodników. Fatalne dla raków, koziorożców i baranów, bo może im dać zbyt duzo energii co pachnie nerwowością.

Jesienna nostalgia/akrostych/

 

nadchodzi jesień pachnąca deszczem

otulona

smutnym szarym welonem dusza

tęskni za słońcem i lazurem nieba

alabastrowe strzępki porannej mgły

lekkością suną w dal

gładzę miękką chustę otulającą mi ramiona

i cieszy mnie ciepło rozgadanego pieca

astry i marcinki tracą wdzięk

jeż zasnął w stercie opadłych liści

efemeryczne jasne  momenty nie dodają energii

senne dni tłumią w zalążku iskierki radości

i nasączają myśli marzeniami o lecie

emocje nie pomagają żyć

nostalgia kłóci się z melancholią o miejsce w sercu

niecierpliwie czekam na wiosnę

a smutek trwa i buduje szańce

 

22 września 2020 , Komentarze (8)

No i wszystko nie idzie tak jak trzeba i remont i praca. Wczoraj na dworze tylko wsadziliśmy bluszcz do doniczek. Jedną wzięłam do domu, a druga znalazła miejsce w ogrodzie przed domem. Mieiśmy jeszcze zamontować płotki z wikliny, ale zrezygnowałam i poczekam na Sebastiana. Coraz więcej pracy mu dochodzi i chyba będzie musial zostać dłużej. Nie wiem czy zdołamy z soba wytrzymać, a raczej ja z nim, bo on znosi moje nastroje i konflikty toleruje. Mnie moje nastroje denerwuja, ale to ponoć kobieca przypadłość. Malowanie też jeszcze nie skończone,

Dieta za to idzie. Dziś spory spadek. Ściągnęłam aplikacje do postu i kombinuję. Zdjęłam już 200 kalorii w niektóre dni. Mam też fajna apikację obserwacji nastroju... Zgrałam również zycie z kalendarzem księżycowym i to juz koniec, bo boję się o dobre działanie telefonu. 

Przypomiałam sobie, że mam sukienkę na chodniejsze dni. Nie jest mini co mi trochę przeszkadza i nie wygladam w niej szczuplo, ale chyba czas ja wyciągnąć. Muszę tylko do niej kupić grube, ocieplane rajstopy. Lubię taki zestaw z botkami. Gdyby była mini, ubieralabym buty za kolana i pal licho mój wiek i awanturę z Sebastianem. On ostatnio sie trochę denerwuje, że znowu sie odchudzam. Nie chce tego i akceptuje mnie taka jaka jestem. Wspierać mnie nie zamierza. Ostatnio znowu były probemy, bo chciał mnie kusić sałatka jarzynową. Powiedziałam mu że jeśli ma ochotę niech sobie zrobi w domu, ale nie chciał mnie zrozumieć. Upierał się, ze u mnie, a ja to potraktowałam jako złosliwość. Krzysiek za to tym razem stoi murem za mną. Niczym mnie nie kusi i kupuję mi wszystko o co poproszę do diety.

Chyba kupię tą sukienkę...

21 września 2020 , Komentarze (17)

Najcięższy chyba tydzień w tym roku czas zacząć. Gdy minie prawie odetchnę. Dziś Krzysiek jedzie na badania poziomu litu i na zakupy i coś do przetwarzania mi kupi. Moze grzyby, a moze gruszki na dzem. Ja mam układanie krzyżówek i przepisywanie w programie graficznym. Do ułożenia zostalo jeszcze sześć. To nie problem, bo układam w godzinę, ale za to dwie godziny siedzę przy grafice. Grafikę robię w trakcie filmu, albo rozmowy z Sebastianem, ale i tak tego nie lubię, bo to nudne. Za nic bym nie była w stanie robić tego na większa skalę...

Dziś chyba kolejny dzień remontu - malowania w sypialni. Miało być tez pranie, ale nic nie chce schnąć na dworze. Chyba więc sie wstrzymam.

Poza tym jest juz zimno. Koty leżą zwinięte w ciasne kłębuszki i grzeją mi kolana, a ja juz siedzę pod kocem, zwykle w poncho. Okno nocą w sypialni juz zamknięte. W całym domu wietrzę tyko kilka godzin w dzień. PIję mniej zimnego i tęsknię za herbatą. Liście sumaka są coraz bardziej żółte. Jesień...

Jutro mija trzy tygodnie diety. Szybko leci. Zrzuciłam około trzech kilogramów. Jeszcze 3 powinnam zrzucić. Dalej sie zobaczy...

Znalazłam trzy kolejne fajne aplikacje na telefon - kontrola snu, dziennik wdzięczności i praca z emocjami i potrzebami...

Ostatnia ikona. Jestem zadowolona choć idealna nie jest i zdjęcie...:)

20 września 2020 , Komentarze (3)

W sypialni armagedon, ale 3/4 pomieszczenia raz pomalowane. Jutro moze będzie koniec. Ze sprzataniem zejdzie. No i jeszcze podłogę trzeba pomalować. Chcę farbę szybkoschnącą i muszę taką kupić... Nie wiem kiedy płot, bo ma padać. Martwię sie tez robotą koło grobów. W deszczu nikt robic nie będzie. Wyskoczył piec, bo jest dziura w rurze i trzeba ja wymienić. Wcześniej muszę zamowić kominiarza. Strasznie się wszystko nawarstwiło. Odetchnę chyba dopiero po wyjeździe Sebastiana około 15 X.

Dziś będzie spokojny dzień. Z pracy będzie ułożenie krzyżowki i wrózby. Do tego moze zdjęcie. Chcę sporo pospać i odreagować, bo od jutra zaczyna sie młyn. Trzeba będzie zacząć przepisywać krzyżówki i działać w sypialni. Oby ten tydzień przezyć jakoś.

Chudnę. Dietę trzymam, ale co kika dni dokładam kalorii i jem posiłek węglowodanowy, coby :) metabolizm nie siadł. Dziś taki dzień. Będą kotlety z chleba z sosem grzybowym. Odchudzam sie spokojnie, bez obsesji. Nie myślę o tym prawie wcale, a tylko robie swoje. Tak jest lepiej. Fajnie by było 74 kg zobaczyć, ale ucieszy mnie i 76. To i tak już mniej niż Krzysiek. Teraz gonię Sebastiana. Na razie jest jeszcze 800 kalorii, ale będzie mniej na krotko. Koktajle Herba..life jeszcze nie uzyte. Nadal dieta plaż południowych, ale dostosowana, bo waga musi spadać szybko. Z ćwiczeń jest tylko joga około 20 minut dziennie, ale to bardziej pomaga na duszę niż na odchudzanie.

Krzysiek mi wczoraj kupił podgrzybki. Trzeba je będzie pokroić i wysuszyć. Muszę to zrobic dzisiaj. Grzybów chcę mieć dużo, bo bardzo lubię. Jest szansa, ze Sebastian mi coś zbierze jak przyjedzie. Moze choć opieńki...

Dziś trzeba zerwać orzechy laskowe. Teraz mam dwie owocujące leszczyny.

Wariacje  do wiersza T Jastruna Pępek pisane na warszaty i wyróżnienie...

 

Stopy

 

nie obrażaj się

na swoje stopy

są filarem

początkiem i końcem

przygody drogą do celu

kropla przejrzystej wody

lśni na nich

jak łza za minionym

nie obrażaj się

na swoje stopy

nawet gdy zamiast tańca

zaczną myśleć o pożegnaniu

 

Wargi

 

nie zaniedbuj

swoich warg

one przyjmują

miłość i pieszczotę

chwalą i ganią

są jak płatki róży

oczekujące w zachwycie

na pocałunki letniego słońca

nie zaniedbuj swoich ust

otwórz się na dobro

wtedy zanucą

w takt serca

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.