Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1590903
Komentarzy: 56238
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

6 sierpnia 2020 , Komentarze (2)

Wczoraj od rana miałam zły dzień. Chyba przez ten wyjazd. Byłam spięta, poirytowana i źle myślałam o ludziach. Zły nastrój minął w momencie gdy natknęłam się w przejściu podziemnym na starszego człowieka, który grał na harmonii stare piosenki. Naprawdę stare. Dałam mu datek, bo zawsze daję i poczułam ciepło w sercu, które się rozlało falą i przegoniło to co złe. Nie wiem na co zbierał, ale byłam mu wdzięczna, bo energia serca juz ze mna została...

Wczoraj kupiłam sobie perfumy rozlewane. Wybrałam repliki tych znanych w Refan. To moje kolejne repliki, bo poprzednie okazały sie bardzo fajne i przede wszystkim trwałe. To trwałość cenię. Mnie na oryginałach nie zalezy i juz ich nie kupuję. Chcę pachnieć, a prestiż mi obojętny. Kupowałam do czasu aż odkryłam rozlewane. Wybrałam repliki jungle, opium, opium black, hypnose. Moje zapachy muszą być ciężkie, raczej orientalne lub owocowe i najchętniej z wanilią. Lubię perfumy z tym, ze w domu uzywam najczęściej w olejku albo robione przeze mnie.

Sebastian wstał i jedzie. Tym razem wiezie mi prezenty - papucie i torebkę. On lubi sprawiać mi prezenty i myślę, że gdyby miał wyższe dochody często bym coś dostawała. Załatwił mi też deski na półki na ikony. Kupiłam podpórki do jednej. Półkę już mi teraz zrobi, bo ikony stoja na podłodze. Pólkę będę miała za 50 zł, a podobna kupna kosztuje 180 plus przesyłka. Drugą zrobi może we wrześniu, bo muszę kupić podpórki. Wybieram metalowe, ażurowe. Te co juz mam sa kute.

Koty mi się zaczynaja drapać. Niby Kajtka przegladałam w poszukiwaniu pcheł i nic nie znalazłam, ale licho wie. On sie nie drapie. Chyba muszę przejrzeć całe stado.

Ostatni obraz i wiersz...

***

jeszcze wczoraj nie widziałam celu

żyłam uśpiona w zapomnieniu

spijając gorycz z dni miesięcy lat

dziś na krawędzi słów

z lekkością motyla

przysiadła miłość

obudziła zmysły musnęła pąsem policzki

teraz czekam na gest na spojrzenie

łaknę dotyku słodyczy

a może czegoś więcej

i już przeklinam chwile bez ciebie

5 sierpnia 2020 , Komentarze (17)

Dziś mam wyjazd do miasta na chwile. Muszę być w punkcie ksero, bo trzeba wydrukować umowę na antologię, podpisać ją, zrobić skan. Do tego chcę wydrukować wzory na obrazy. Wrócę szybko, bo taksówką. Wzory na obrazy tym razem dopasowałam do podobrazi, które chcę zamalować. Dziś będę kończyć kolejny obraz łąki... Moja mama nie lubi tematyki moich obrazów. Ona by chciała bym malowała ruch, pasję typu konie w galopie, tańczace pary ewentualnie góry koniecznie skaliste. Moje obrazy uważa za martwe. Ja taką tematykę lubię. Obraz mnie ma wyciszać. Ma byc sielski. Szukam łagodności, równowagi, piękna, spokoju.

Kajtuś był chyba poprzednio bity. Wczoraj wszedł mi na okno w kuchni i sięgał do kwiatków więc krzyknęłam, a on skulił uszka i główkę i znieruchomiał  na parapecie. Gdy go z parepetu brałam był cały stężały ze strachu. Tak nie reaguję normalny kot. Sporo pracy mnie teraz czeka... Poza tym omija kuwety... Dobre jest to, ze bez problemu mogę mu wyczyścić uszka. Jest łagodny...

Zmienili temat antologii. Miało być przemijanie, a jest inny trudniejszy dla mnie. Znalazłam jednak sposób i piszę. Chcę to szybko skończyć, bo Sebastian mi pisać nie bardzo pozwoli. To nie tak, że zabroni, ale nie będę miała do tego głowy poprostu. Przyjedzie o ile nie zaśpi, jutro. Wiersze do antologii mam w zasadzie napisane. Teraz tylko je wygładzę, dodam zdjęcie, biogram i wyślę plik do wydawnictwa. Koniecznie w tym tygodniu. To będzie fajna antologia... :) Ostatnia chyba w tym roku... Tu kolejny wiersz...

XXX

 

zdradziłeś

skalałeś marzenia

utytłałeś w błocie to co było

płomień w moim wnętrzu zatrzepotał i zgasł

na krawędzi słów

potknęłam się o twoje obietnice

pokusy jakieś plany

o nas o jutrze o spełnieniu

nie ufam ci

wiatr porwał nadzieje

tarmosząc przy okazji duszę

słowa straciły moc

wybatożyłam w sercu ufność aż umknęła

obojętność dotknęła skroni

już nie tęsknię nie złorzeczę

trwam w zawieszeniu

jak łza co nie chce spłynąć


4 sierpnia 2020 , Komentarze (8)

Kajtuś czuje sie dobrze. Jest spokojny, je i śpi. Jest młody i raczej dwóch lat nie przekroczył. Czyszczenie uszu też spełniło swoje zadanie, bo uszka nie drapie. Lubi siedzieć na oknie i wszystkie koty prócz Mruczka z parapetu zeszły. Uwielbia być w kuchni i czatuje pod drzwiami, zeby sie tam dostać. Czasem pogoni któregoś kota, ale liczę na to ze po kastracji sie uspokoi. Martwię się Rozi, bo się obraziła i przesiaduje w kociej ubikacji na szafie. Martwię się też Majką, bo go się boi i syczy...

Za kilka dni zacznę kurację na rozpuszczanie kamieni w pęcherzyku. Kamień miałam dwa lata temu, ale od dawna go juz nie czuję. Robiłam dwa razy kurację rozpuszczania. Raz to był ocet jabłkowy, a raz sok z jabłek oczywiście naturalny. Teraz chcę kuracje połaczyć, bo do soku dodam sporo octu. Chcę pociągnąć 14 dni. Myślę sobie, że jak kamienie zwłaszcza mniejsze będą to  kuracja je rozpuści. Już kupiłam i sok i ocet bio.

Kończą mi się słoiki na przetwory. Z biedą wystarczy na dzemy ze śliwek. Z brzoskwiń już nie zrobię, bo nie ma do czego włożyć, a chciałam jeszcze zrobić z wiśni. Zostało jeszcze parę słoików pólitrowych i chyba zrobię leczo, ale dopiero we wrześniu.

Dziś zacznę malować ostatni obraz łąk z tej serii. Nowe zgram jutro. Będą łąki i jeziora. Ostatnio żyję malowaniem. Cały dzień czekam aż wieczorem usiadę przed sztalugą. Maluję przy stołowej. Sprawdziła się co mnie cieszy. Chciałabym mieć więcej czasu na malowanie i więcej miejsca na obrazy.

To pierwszy wiersz do antologii. jeszcze do wygładzenia

XXX

na krawędzi słów jest istnienie

magiczne momenty

nie wszystkie świadome ważności

pachnące tajemnicą niektóre wiecznością

wczoraj dziś i jutro

tkają dywan

mieniący się od barw

od początku od pierwszego krzyku

po kres mocy

gdy ostatnie tchnienie

niszczy wolę życia

powiedz

czy to co czujesz potrafisz wyznać

czy tylko przekuwasz w słowa

nazywając poezją


3 sierpnia 2020 , Komentarze (8)

Dziś dzień przebiegnie pod kątem kastracji Kajtusia. Wyjazdy będą dwa, bo trzeba będzie go zostawić i później po zabiegu juz wybudzonego odebrać. To zabieg bezpieczny i narkoza wziewna, ale i tak sie martwię. Przy okazji dowiem się ile ma lat i poproszę o wyczyszczenie uszu, bonie wiem jak na to zareaguje, a uszko pociera. Świerzbowiec jest, ale nie bardzo nasilony. U mnie 4 koty mają lekkiego świerzbowca, ale strasznie opornego do wyleczenia. Trzeba ciągle uszy czyścić Novoscabinem. Teraz to lek bez recepty, a kiedyś to był preparat na receptę przepisywany na świerzba. Advokata się boję w tym przypadku, bo Filuś jest uczulony, a reszta dość delikatna. Wolę uszy czyścić co trzyma draństwo w szachu i uszu nie drapią. Moze jednak o jakiś lek do uszu poproszę. Dziś Krzysiek mi kupi Pyrantelum w zawiesinie na robaki, bo trzeba Kajtusiowi podać. Stosuję to od lat. 

Kotek jest miły i raczej spokojny. Sporo śpi, ale lubi mi tez towarzyszyć przy czynnościach typu gotowanie obiadu czy obieranie ziemnaków. Zwiedził juz całe mieszkanie. Lubi spać na kanapie w pobliżu ludzi i czasem sie przytula. Chyba jednak jeszcze tęskni za poprzednim domem, bo czasem miauczy. Czuję ciepło w sercu gdy na niego patrzę... Ma śliczny pysio i rozmarzone oczęta.

Poza tym będzie sprzatanie w kuchni. Trzeba umyć chlebak, doszorować stary garnek sodą i rozmrozić lodówkę. Takie czynności sobie bardzo liczę, bo ich nie lubię.

Wczoraj zaczęłam malować kolejny obraz o temacie łąka. Zgrałam kilka zdjęć zwierzat i chyba wkrótce zaczną powstawać akwarelki.

2 sierpnia 2020 , Komentarze (14)

Dziś odpoczynek, ale nie taki totalny, bo trochę pracy mam. Będzie robienie dzemu z gruszek  i nalewki. Będzie też wróżba z kart lenormand na pół roku. Chcę też zacząć nowy obraz, ale tego jako pracy nie traktuję choć obrazy sprzedaję. To będzie tematyka łąki. Mam zgrane jeszcze trzy wzory i chyba te obrazy namaluję do czasu przyjazdu Sebastiana. Czas jednak rozejrzeć się za czymś nowym. Łąki niewykluczone, bo przecież lato tej tematyce sprzyja. W środę pojadę do punktu ksero to wzory wydrukuję. Mam kilka kwadratowych podobrazi, bo do zamalowania idą prawie wszystkie abstrakcje.

Wczorajszy obraz...

Zapisałam się do kolejnej antologii. To tym razem pozycja niekomercyjna dla mnie, bo egzemplarzy autorskich nie będę sprzedawać. Wezmę tylko dwa. Tematem jest przemijanie, ale w szerokopojętym zakresie, bo i miłości i życia i zmiana pór roku. Lubię pisać wiersze o tej tematyce i napiszę je z przyjemnością. Mam wysłać 6 wierszy plus wiersz krótki na stronę tytułową.

Zabrałam drugi rzut boczniaków. Było ich mniej niż w pierwszym rzucie, ale dwa posiłki zjedliśmy. Były bocznikami panierowane jak kanie i było kotlety. Wszystko wyszło pyszne. Kotlety to dla mnie nowość, bo jeszcze kotletów z grzybów nie jadłam. Grzyby są dość drogie i do tej pory mieszałam je z ziemniakami i takie kotlety robiłam. Zaczynam zbierać pierwsze pieczarki. Nie ma ich za dużo, ale ponoć ma być kilka rzutów. Jestem wdzięczna Sebastianowi, że mi o grzybach podpowiedział. Kiedyś czytałam na ten temat, ale jakoś sięobawiałam za to wziąć, bo myślałam, ze to bardzo trudne. Dopiero Sebastian mnie przekonał.

Wczoraj Kajtuś zjadł po raz pierwszy z kocich misek chrupki i napił się od nich wody, ale jeszcze sie nie wyciszyło tak do końca. Jeszcze koty zdenerwowane... Chodzą powoli i warczą na siebie...

1 sierpnia 2020 , Komentarze (17)

Dziś było dłuższe spanie w sypialni i jeszcze będę spać w dzień, bo pracy mam mniej niż w ubiegłym tygodniu. Pozostała ostatnia krzyżówka i fajrant. Niby mnie kusi zrobić coś w domu, ale jeszcze zobaczę. Na pewno będę kończyć obraz i może napiszę jakiś wiersz. Ostatnio wzięło mnie na wiersze o przyrodzie. Brak mi kontaktów z wsią, brak mi natury, lasu, roślin. W nocy śnią mi się zalesione góry, wartkie potoki, zapach łąk, świerszcze i skowronki. Wyjechać chyba się nie da, bo boję się koty zostawić z Krzyśkiem. Mógłby przez nieuwagę któregoś zgubić i byłaby tragedia. Co roku mniejwięcej o tejporze myślę o wyjeździe, ba nawet planuję, a później z tego nic nie wychodzi. O wyprowadzeniu się na wieś już nie myślę. Kiedyś to było moje marzenie, by zamieszkać gdzieś koło lasu w starym domku z bali. Teraz już wieś nie ta co kiedyś i obawiam się, że by mnie rozczarowała. Zbyt wielkopańsko siezrobiło. To nie dla mnie.

Pracy na dworze nie planuję, bo za gorąco dla mnie. Z pilnych spraw jest pryskanie chwastów. Zawsze pryskamy późno ze względu na pszczoły. Nigdy już natomiast nie użyję preparatu na ślimaki poza donicami. Niedawno widziałam na Facebooku zatrutego jeżyka. Zjadł pewnie ślimaka, który się uraczył trutką. Jeż się trząsł i nie wiadomo czy przezył.

Krzysiek ma mi dziś kupić owoce na przetwory. To mają być twarde gruszki o ile będą lub brzoskwinie. Ma być zrobiony dżem i nalewka. Jutro chcę zrobić. Kolejne przetwory dopiero w przyszłą sobotę, bo w czwartek spodziewam się Sebastiana i nie będę miała czasu robić.

Kupiłam Krzyśkowi nowy telefon. To tradycyjny model z przyciskami, bo nie chciał smartfona. Nawet szybko nauczył się obsługi. Nie dziwię się temu oporowi. Ja byłam bardzo długo wrogiem telefonów komórkowych. Nie używałam, bo nie chciałam być ciągle dostępna. To mi się kojarzyło z kontrolą, której nie lubię. Nawet teraz nie wszędzie z sobą telefon biorę. Do miasta bym nie brała gdyby nie potrzeba wezwania taksówki.

31 lipca 2020 , Komentarze (30)

Koniec tygodnia i dobrze. Już prawie koniec zlecenia na krzyżowki. Tym razem grafika mnie trochę zmęczyła. Moze to upały tak na mnie działają, ale mam mniejszą ochotę do pracy. Zwaszcza to co monotonne mnie męczy psychicznie. Jutro już koniec. W niedzielę odreaguję i odeśpię. W poniedziałek kastracja Kajtusia, a w środę lub w czwartek chyba przyjedzie Sebastian. Co do niego tomam mieszane uczucia. Jestem do niego przywiązane, a on mi ciągle proponuje małżeństwo. Chce bym odeszła od Krzyśka i była z nim. Tak się jednak nigdy nie stanie, bo do siebie nie pasujemy i mamy inne potrzeby. Ja potrzebuję bliskości, a on wolności. Potrzebuję częstych kontaktów, a on sie czuje kontrolowany. Ja jestem zamknięta i kontaktów z ludźmi nie potrzebuje i  kogoś takiego szukam. On ma masę znajomych w tym kolezanki z ktorymi flirtuje, a to mi nie odpowiada. Mój facet musi koniecznie być domatorem. On nie jest. Musi lubić ciszę i spokój. On nie znosi. Ja potrzebuję po prostu introwertyka, a on jest ekstrawertykiem. Tylko gdzie tego introwertyka do tego lubiącego koty i seksownego znaleźć? Jeszcze w moim wieku. 

Dziś chcę zrobić nalewkę z jabłek i mięty.

Wczoraj było dalsze wprowadzanie Kajtusia do stada. Jest lepiej niż sie spodziewałam. Już chodzi po pokoju. Małe sprzeczki są, ale raczej niegroźne.On czasem warczy gdy go koty wąchają. Czasem nawet kogoś pogoni, ale jest dobrze. Na noc go jeszcze wynoszę.

Wczoraj skończyłam kolejny obraz. Podoba mi sie nawet. Dziś też będzie malowanie...

30 lipca 2020 , Komentarze (9)

Dziś mam zrobić dzem z jabłek i sok z jagód, bo Krzysiek wczoraj kupił. Oprócz tego będzie czyszczenie rondelka sodą. Rondelek jest zapaprany i ponoć ma szansę puścić. Sposób znalazłam w internecie. Mam jeszcze dwa garnki, które chciałam wyrzucić. Zobaczymy co uda mi się zdziałać. Poza tym będą krzyżówki. Dziś do ułożenia nr 9 i nr 8 do przepisania. Koniec zlecenia tuz tuż. W wolnym czasie będzie malowanie. Chcę skończyć obraz nieco abstrakcyjnej łąki. Fajnie mi się maluje i to nie ostatnia łąka. Mam zgrane teraz jeszcze trzy.

Kajtuś mimo zapoznawania ze stadem, jest juz wyciszny. Teraz gdy jest w pokoju dziennym juz nie siedzi w pogotowiu cały spięty, a zwija sie w kłębuszek i drzemie. Gdy go głaskam słodko mruczy... Postęp jest więc duzy. Na Rozi juz nie warczy. Problemu z Pikusiem też juz nie ma i Majka też już się nim nie interesuje. Nie dochodzi do niego i nie syczy.

Muszę iść do fryzjera, bo trzeba przyciąć końcówki włosów. Wydaja mi się dość suche. Używam masek z olejkiem kokosowym, ale poprawy nie ma. Włosy farbuję średnio co 10 miesiecy od kilku lat i z tego zrezygnować nie mogę. Nie będę przecież chodzić z siwymi włosami. Co prawda nie mam ich dużo, ale jednak są.

Ostatnio jest dla mnie za goraco. Męczę się i pocę. Zaczynam wygladać na koniec lata. Oby szybciej nadeszły chłodne noce i mgliste poranki. Chcę wytchnienia....

29 lipca 2020 , Komentarze (12)

Zapoznaję Kajtusia ze stadem. Stado jest skłonne go przyjąć, ale on trochę warczy. Najgorzej reaguje na Rozi, bo ona go wącha i na Pikusia. Rozi też jest troche nerwowa, bo chodzi koło niego powoli i na ugiętych łapkach. Bardzo warczy gdy Pikuś jest blisko. Widać, że boi się psów. Pikuś się chyba też boi, bo wczoraj wlazł Krzyśkowi na kolana. Nie ma jednak szarpania się w transporterku, walenia łapą ani jeżenia się i dobrze. Chyba z czasem będzie lepiej. Musi być. Tym bardziej po kastracji. Zabieg ma byc w poniedziałek. Będzie narkoza wziewna. To bezpieczniejsze.

Sebastian mnie męczy o obrazy. Chce, zebym mu namalowała dwa zalewy w jego okolicy i golgotę w Kałkowie. Problem jest, bo ja architektury nie maluję, a zdjęcia zalewow w internecie są mało interesujące. Znalazłam jedno z ktorego coś sie da zrobić. On by pewnie chciał zaporę, samochody i ludzi. Ja maluję tylko przyrodę. Znalazam dwa urokliwe zdjęcia zalewu w poblizu Starachowic, ale nie wiem czy będzie zainteresowany, bo na ryby tam nie jeździ.

Pigmenty do pisania ikon mi jeszcze nie przyszły. Zostana wysłane dopiero w poniedziałek lub wtorek, bo babka jest na urlopie. To jedyne miejsce gdzie mozna je kupić, bo to zestaw dodatkowy, a właściwie pigmenty kupowane na sztuki w rzadziej spotykanych kolorach. Chcę je mieć. To poczekam. Muszę tez kupić nową paletkę do rozrabiania pigmentów. Stara zapaprałam akrylami i juz nic z tym nie zrobię.

Kupiłam garnek i kolejne pokrywki. Coś jeszcze tego typu kupię wkrótce. Brakuje mi rondelka.

Ostatni obraz. Szkoda, ze zieleń na zdjęciu nie wyszła, a robiłam na dworze... Dziś będzie malowanie łaki.

28 lipca 2020 , Komentarze (4)

Połowa zlecenia na krzyżowki już za mną. Grafika, czyli przepisywanie szło z trudem, ale już mi lżej. Dziś mam dodatkowo tekst i wrożbę. W domu i koło domu nic chyba zrobić nie zdołam, a pilne prace są. Czekają. Trzeba by wyszorować szafkę pod zlewem i lodowkę, bo już łapki odbite... Do umycia jest chlebak i kuchenka... Dziś będę pracować zawodowo około 5 godzin, a jak na mnie to sporo. Chcę jeszcze znaleźć czas na internet i na malowanie. No i są jeszcze drobne sprawy, których nie liczę. Poza tym potrzebuję około godziny czasu na Reiki, medytację, uzdrawianie praniczne i ćwiczenia oddechowe. Jest jeszcze joga. Przydałoby mi się, żeby doba miała dodatkowe 2 godziny, bo spać muszę. 

Kajtuś już czasem reaguje na imię. Je strasznie duzo i dobrze, bo biedak zabiedzony. Nadal siedzi w ganku, ale jest zainteresowany domem. Zwłaszcza gdy słyszy koty. One też są ciekawe kto sie w ganku ukrywa. Gdy jestem z Kajtusiem, siedza tlumnie pod drzwiami, a Pikuś z nimi. Czasem drapią w drzwi. Myślę, że w poniedziałek zrobimy kociakowi zabieg kastracji. Już jestem wstępnie umówiona. Do tego czasu oswoi sie z domem i wyciszy. Chcę by stres był jak najmniejszy. Będzie narkoza wziewna.

Przyszły mi chodniki. Są fajne z wygladu, ale na solidne nie wygladają. Ciekawe ile przetrwają. Przyszła tez kratka na różę. Kupiłam gorszy gatunek. Jest ok tylko drewno z sękami.

Wczoraj zrobiłam ogorki w occie. W czwartek kolejne przetwory. Moze dzemy. Wczoraj otworzyłam dżem z bananów. Jest bardzo smaczny. Będę go robić. Zrobiłam bez soku z cytryny i bez dużej ilości wanilii, bo nie miałam. Gdyby wszystko było, pewnie byłby jeszcze lepszy.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.