Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1493064
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 kwietnia 2017 , Komentarze (16)

No i koniec tygodnia. Szybko mi jakoś ten tydzień zleciał. Pracowałam w nim sporo i sporo zarobiłam. Od jutra powinnam pomyśleć o sprzątaniu na święta ale mi się  zupełnie nie chce. Nie wiem czy jakieś generalne porządki u mnie będą. Raczej nie. Pewnie tylko pościel zmienię i firanki. Może też kapy i koce wypiorę i  kocie spanka. Syn miał mi tylko umyć okna ale tak wyszło, że nie da rady. Poczekam z tym na Sebastiana. Może się zlituje i umyje ale to już w maju chyba, bo wcześniej nie da rady przyjechać. Może też się zmobilizuję i zmarnowane rośliny domowe wyrzucę, bo mnie przygnębia ich widok. Rośliny doniczkowe w sporej liczbie zimy mi nie przetrwały. Nie mam zamiaru już kwiatków kupować. Może tylko hoje, kaktusy wielkanocne i grudniki. Te rosną u mnie. Rosną też kaktusy i inne sukulenty. Jeden nawet kwitł niedawno. Te kupię.

Dziś odpoczywam. Będzie malowanie i może pisane wierszy, bo ta aktywność mnie nie męczy nic a nic. Może nawet do akryli się zabiorę... Jak to by dobrze było gdyby tego typu zajęcia przynosiły mi dochód. Tak dobrze jednak nie ma. Odpowiedniej szkoły się nie skończyło gdy była pora to teraz się cierpi. Z drugiej strony nawet osoby po ASP nie utrzymują się raczej z malowania obrazów. Może tylko jednostki. Z pisania książek też chyba tylko nieliczni żyją, bo nakłady są zwykle zbyt małe by przyzwoity dochód przynieść. Dobrze, że na opowiadaniach zarobię. Dziś mnie kusi przeredagować kilka i wysłać w poniedziałek do wydawnictwa. Tą pracę też kocham.

Dieta dziś ok. będzie zupka odchudzająca z kaszy jaglanej...Wczoraj pożarłam dodatkowo jajecznicę z piórkami siedmiolatki i 6 dużych ogórków kiszonych. Te ostatnie mi wodę zatrzymały. Przestałam zupełnie do toalety chodzić i przytyłam. W życiu się nie oduczę ogórków jeść...Ech...

Wczorajsza akwarelka lepiej wygląda w naturze niż na zdjęciu, bo zdjęcie jest prześwietlone. Nie wiem czemu tak wyszło. Nie potrafię robić zdjęć i nie mam do tego drygu ani cierpliwości. To było robione telefonem, bo to aparatem zupełnie nie nadawało się do pokazania. Stanowczo powinnam kurs fotograficzny skończyć. Z drugiej strony nie przepadam za robieniem zdjęć. Czy warto więc?

1 kwietnia 2017 , Komentarze (24)

No i koniec tygodnia. Udało się i mam pracę. Sukces... Będę pisać opowiadania... Zarobki są bardzo dobre... Straszne się cieszę, bo to było moje marzenie przecież. Chciałam żyć z pisarstwa albo malowania i będę. Krzysiek minę ma niepewną, bo w da dni zarobiłam tyle co on w pół miesiąca i to nie koniec. Następne opowiadania wysłałam i czekam na akceptację... Chyba mi zazdrości. Ja pracuję w domu, na leżąco z kotem na kolanach a on zasuwa w błocie, upale i deszczu...U mnie te dni były dość pracowite poza tym. Sporo czasu spędziłam na dworze.To i owo już w ogrodzie zrobione. Nie poszło mi za to w pracy, bo mało zarobiłam oprócz opowiadań, a pieniądze by się bardzo przydały. Muszę za kilka dni kupić bloki do akwarel. Te co kupiłam powoli się kończą więc wyjścia nie mam. Planuję przecież malować codziennie. Dziś już pracy mieć nie będę. Krzysiek idzie do pracy po południu, a ja będę działać artystycznie i pisać wiersze dla dzieci. Książeczka się pisze dość sprawnie. Mam zamiar skończyć ją stosunkowo szybko i jeszcze w tym roku ruszyć do wydawnictw i poszukać agenta literackiego. Może jesienią to już mi się uda zrobić. Powinnam też pisać opowiadania, bo je zaniedbałam ostatnio. Myślę o dwóch tomikach. Jeden z dreszczykiem i drugi dla pań o tematyce romantycznej. Oba już zaczęłam pisać, ale część z nich przerobię i wyślę do czasopism. Ten rok planuję poświęcić na pilną naukę malowania. Czas to opanować lepiej. Nie wiem czy brać się za portrety. Nie bardzo mnie do tego ciągnie. Uważam jednak, że powinnam się tego choć trochę poduczyć. Nie wiem czy ten rok na to wystarczy. Wątpię. Chcę jednak malować dużo. Może efekty będą. Jeśli nie będę usatysfakcjonowana to na naukę przeznaczę i następny rok. We wrześniu myślę o tym by zacząć chodzić na zajęcia do ośrodka kultury. Na malarstwo sztalugowe oczywiście. Może mi się uda załapać. W wakacje może zrobię kurs dziennikarski wreszcie. A na nowy rok mam też już plany ale na razie sza...:)

Dieta idzie dobrze. Apetytu nie mam, grzeszki się raczej nie zdarzają, głodu raczej nie czuję.Oby tak dalej. Ciekawe jak długo będzie jeszcze waga spadać na tych sztucznościach. Teraz czekam by jak najprędzej zejść poniżej 85 kg. W końcu lepiej ważyć ponad 80 kg niż prawie 90. Menu: Kalafior opiekany, ziemniaki, jajka sadzone na cebuli, mandarynka, zupka Alevo.

A na koniec wymiary, które spadają dość opornie:

biust - 122

talia - 96

biodra - 124

udo - 55

łydka - 35

Muszę się nauczyć to kontrolować, bo tu też postępy widać...

A na koniec akwarelka jeszcze mokra była gdy zdjęcie robiłam i stąd ta plama. Zadowolona jestem z wierzby. Drzewa zaczęły wychodzić całkiem nieźle...


31 marca 2017 , Komentarze (10)

Dziś powinniśmy wyjść do ogrodu i odmłodzić agresty. To może nie być odpowiedni moment ale teraz sobie o tym przypomniałam i teraz trzeba to zrobić. Jest ich kilka krzaków a wcale nie owocują i nie rosną. Zasilanie nie pomaga. To agresty starej odmiany zielonej. Mają bardzo smaczne owoce i chcę aby owocowały. Jak nie w tym roku to w następnych. Jak się oczyści sad z perzu to jeszcze chcę agresty i porzeczki kupić. Może też kupię kilka krzaczków malin, bo moje stare jeszcze po prababci zdziczały zupełnie. Kupiłam trochę nowych, dwa lata temu ale je perz zadusił. Powinnam też dokupić poziomek. No i gruszę. O kwiatach nie myślę. Może to chwilowe... Chciałabym tylko dokupić różne kolory liliowców, ale sadzonki są tak małe, że się przyjąć nie chcą. Może kupię od kogoś z ogrodu większe kępki. Może się wymienię, bo mam bardzo dużo pomarańczowych. Kuszą mnie też floksy i irysy w różnych kolorach. Marzę by przed domem zrobić porządek. Chcę zlikwidować trawnik i położyć zamiast niego betonowe płyty. Grządki oczywiście będą ale wysypane korą. Będzie mniej roboty. Teraz trawnika nie ma kto kosić i ogródek jest strasznie zaniedbany. Wstyd mi czasem. Może Krzysiek się na zmiany zgodzi, a Sebastian pomoże. Ciekawe ile by to kosztowało i czy Krzysiek pieniądze na płyty da...Pewnie nie. Dziś też chcę wysiać koper i kalarepkę do doniczek.

Wczoraj udało mi się zrobić wszystko co zamierzałam. Byłam na dworze, malowałam i pisałam. Przesłałam też opowiadanie i chyba po niewielkiej korekcie zostanie zakwalifikowane do druku. Dostałam również o redaktor naczelnej kontakt do innego czasopisma. Wysłać tam można historie o duchach. Oczywiście jedną wysłałam i czekam na odpowiedź i ewentualne wymagania. Oby więcej tak udanych dni. Chcę by dzisiejszy też taki było. Plany mam. Oprócz pracy koło domu chcę koniecznie namalować akwarelę i napisać kilka wierszyków dla dzieci. Zobaczymy czy to się uda. Jeśli będzie czas myślę o tym by napisać artykuł na portal ezoteryczny, który znalazłam ostatnio. Warto dla nich pisać, bo jeśli się pisze dobrze jest szansa na płatną współpracę. Może mi się to uda...Wiedzę przecież mam i doświadczenie w pisaniu tego typu tekstów.

Menu na dziś:zupa szczawiowa, jogurt owocowy, mandarynka, jajka z pieczarkami, zupka Alevo.


30 marca 2017 , Komentarze (19)

Dziś mam trochę pracy na dworze to się dotlenię. Musimy wysadzić bób. Jest tego cztery opakowania. Czy bób wzejdzie nie wiem, bo nasiona stare ale ważne jeszcze. Od kilku lat zbiory nawet miałam niezawodne. Powinnam też wyplewić w truskawkach i w poziomkach, bo straszne zarosły. Niestety też perzem. Ostatnio rozmawiałam o warzywach z koleżanką. Ona ma też kiepską ziemię i nawozy kupuje, a zbiory ma piękne. Dużo sadzi w pojemnikach. Nie tylko pomidory i paprykę ale też sałatę i ogórki. Pomidory sama zapyla takim specjalnym preparatem. Też tak zrobię w tym roku. Ogórki posadzę w balii. Zrobię też taką rabatę otoczoną cegłami na nie. Może wtedy ślimaki nie ruszą. Zobaczymy co to da. W pojemnikach spróbuję też uprawiać koper. Wczoraj byłam po nasiona i doniczki. Muszę też w tym roku spróbować wszystko zasilać gnojówką z pokrzyw. Ponoć jest rewelacyjna, a pokrzyw u mnie jest dużo na podwórku. Niezbyt mi ten ogród pasuje ale moi obaj mężczyźni chcą go mieć to muszę się dostosować. Muszę też napisać opowiadanie i to szybko. Wczoraj wysłałam jedno z moich do wydawnictwa i zaraz mi odpisali żebym przysłała dłuższe i CV jeśli jestem zainteresowana współpracą. To by było świetna sprawa, bo dobrze płacą jak dla mnie. Od dawna o tym marzę by pisać do czasopism i dorabiać w ten sposób. To ciekawsze i lepiej płatne niż praca copywritera.

Wczoraj byłam w mieście i wydrukowałam sobie zdjęcia obrazów, które mają być inspiracją do malowania. Dziś coś może namaluję oprócz akwarelek choć podobrazia mi się kończą. Następne kupię chyba dopiero na początku maja, bo finansowo leżę i piszczę. Na razie będę działać pastelami suchymi. Papiery mam.

Nadal jestem na diecie, bo się zawzięłam i już. Efekty są jak na razie. Dziś zjem: placuszki z batata z pieczarkami i parówką, serek homogenizowany, banana, sałatkę z pora i marchwi i zupkę Alevo.

29 marca 2017 , Komentarze (14)

Nie wyspałam się dzisiaj, bo wczoraj poszłam późno spać, a Krzysiek mnie wcześnie obudził. Szedł do sklepu i nie chciało mu się zamykać drzwi. Dla niego to problem. Wszystko przez to, że drzwi główne są zepsute od kilku lat i zamykają się jedynie od wewnątrz. Jak się chce wyjść to trzeba wychodzić drzwiami od podwórka, bo tylko te można od strony dworu zamknąć. Aby wyjść od strony podwórka na ulicę trzeba troszkę drogi nadłożyć i jemu się nie chce oczywiście. Powinno się je naprawić, bo to blokady energii są i źle działanie Feng Szui. Niestety schodzi mi z tym. Nawet nie wiem czy się je da naprawić, bo mają dwie blokady- z góry i z dołu. Coś z tym nie gra i trzeba by chyba ślusarza wezwać. Straszny kłopot z tym i boję się by się całkiem nie zepsuły. Jest więc jak jest.

Dziś jadę na jakąś godzinę do miasta i cały dzień jest temu podporządkowany. Wyjazd jest z gatunku tych, których odłożyć nie można. Później będę odpoczywać psychicznie. Pewnie też coś namaluję. Wieczorem joga, Reiki i medytacja. Tym razem może nieco dłuższa i dzień zejdzie. Byle do jutra.

Dieta bez grzeszków będzie czyli: koktajl Herb..life, mandarynka, sos grzybowy z ryżem brązowym i jajkiem na twardo, surówka z kapusty kiszonej i marchwi, jogurt owocowy. Dziś 60 dkg mniej...:D

A na koniec zdjęcia w nowych ciuchach, która są już za duże. W takich za dużych mam zamiar chodzić do zimy, bo przecież nowych co 5 kg nie będę kupować. Poza tym kurtka bardzo mi pasuje. Sweterek też choć jest raczej w kiepskim gatunku, bo po 2 krotnym założeniu już się zmechacił...Ciuchów za dużych mam więcej. Wszystkie co w zeszłym roku kupiłam pod koniec lata będą za obszerne. Wytrzymam. Nowe chcę kupić dopiero na wiosnę przyszłego roku gdy będzie mnie jeszcze mniej.

28 marca 2017 , Komentarze (17)

No i następny dzień. Mam nadzieję, że będę z niego zadowolona tak jak jestem zadowolona z wczorajszego. Praca nad książeczką dla dzieci posunęła się do przodu. Były też działania artystyczne czyli malowanie. Dzień był bardzo przyjemny - spokojny. Dzisiejszy też chyba taki będzie, bo wyjścia z domu nie przewiduję. Wyjazd mam za to jutro to już raczej taka spokojna nie będę. Muszę więc dziś przygotować wydruki do punktu ksero. Trzeba by sobie wydrukować kilka zdjęć na podstawie których mam zamiar malować obrazy. Myślę o pejzażach. Kilka podobrazi jeszcze mam. To podziałam. Następne zamówienie chyba dopiero koło 10 kwietnia zrobię albo później. Z malowaniem wpadłam w rytm i maluję już co dziennie. Tak ma być.

Mam problem z tabletem graficznym. Chyba mi działa tak jak mysz, a na komputerze nie mogę znaleźć jak go przestawić na to by działał jak ołówek. Niełatwo mi się nim pracuje, obszar roboczy jest czarny i nie widać na nim linii. Jestem rozczarowana, bo nie działa mi tak jak te, które widziałam na filmikach na You tube. Wcale mi się łatwiej na nim nie rysuje, a powinno. Nie wiem co z tym fantem począć, bo albo kupiłam badziewie albo obsługiwać nie potrafię. Trzeba by pomyśleć o robieniu jakiś bardziej skomplikowanych rysunków, a tu się nie da. Nie ruszę z miejsca z logo jak tak dalej pójdzie. Ech...

Dietkuję oczywiście i motywację na razie mam wysoką. Aż sama się dziwię. Menu: zupa pomidorowa z ryżem, banan, placuszki twarogowe dukana z tuńczykiem, zupka Alevo. Po wczorajszym spadku nadal jestem w euforii. Walczę dalej i obym cel ostatni czyli 82 kg osiągnęła jak najszybciej. Trochę jednak jestem głodna czasami przez posiłkami. To jest pozytywne według mnie, bo oznacza, że organizm pracuje. Lubię poczuć głód czasem. Nie lubię być zamulona. W najbliższym czasie będę się starała uciec jak najdalej od 90 kg. Porwałam znajomej przepis na zupkę jaglaną. Ponoć świetnie odchudza i odkwasza. W najbliższych dniach mam zamiar ją wypróbować. Może w niedzielę, bo muszę warzywa do niej kupić.

a na koniec akwarelka z której jestem już jako tako zadowolona.


27 marca 2017 , Komentarze (22)

JEST JEST JEST. Wreszcie ósemka z przodu. Jestem już tylko otyła. Otyłość kliniczna już odeszła do historii. Oby na zawsze. Dieta mi  idzie jednak z tymi sztucznościami. Dziś koniec wyzwania na forum. Schudłam w 5 tygodni ponad 3 kg. Dobrze jest i oby gorzej nie było. Od początku diety czyli od stycznia schudłam ponad10 kg. To już niezły wynik jak na mój wiek. Zobaczymy jak dalej pójdzie. Trzeba by zdjęcie zrobić może, żeby było na pamiątkę. Jestem  raczej dobrej myśli co do dalszych spadków choć mam świadomość, że pójdzie wolniej. Nie mam zamiaru diety na nowomodną czyli obżeranie się i ćwiczenie do upadłego zmieniać. Ja jestem przekonana, że aby schudnąć trzeba mniej jeść, a ćwiczy się dla większej sprawności. Metabolizmem się specjalnie nie przejmuję na razie. Gdy schudnę tyle ile zechcę to będę stopniowo kalorie dodawać to i jojo nie będzie, bo czemu by miało być? Teraz mam plan by chudnąć jakiś czas na diecie mieszanej ze sztucznościami. Ile to czas pokaże. Tak długo aż waga będzie spadać. Może kilka kilo tak zrzucę. Jak organizm zastrajkuje to przejdę może na tydzień na kapuścianą albo na Dukana. Raczej to pierwsze... Później mam już zamiar dodawać stopniowo kalorie. Tak by po jakimś czasie zrzucić resztę brakującą do 82 kg. Może się tak uda. Jeśli nie to będzie inny plan typu dieta Dąbrowskiej np.

Menu: kartoflanka z pieczarkami, warzywami i boczkiem, mandarynka, sałatka z warzyw i tuńczyka z majonezem i koktajl Herb..life. Dziś schudłam 70 dkg.

Nowy tydzień mnie wcale nie cieszy. Na pracę typu pisania nie mam ochoty, a z wróżbami też mam nadal problem z zalogowaniem się na portale. Nie wiem czy nie trzeba by od nowa przeglądarki zgrać, ale raczej nie, bo i na drugiej jest problem. Ktoś mi wprawdzie sugerował, że to wina komputera i, że trzeba go naprawić ale ja już sama nie wiem. Do punktu mi się jechać nie chce i nie bardzo mam czas na to. Chyba na razie zajmę się pisaniem książeczki dla dzieci. To w końcu też praca choć pieniędzy za nią mogę nie zarobić. No ale to przyjemne zajęcie jest i mnie bardzo cieszy. Dopracuję też antologię i wyślę do wydawcy. Wczoraj skończyłam już ilustrację. Mam nadzieję, że zostanie zaakceptowana. Po południu będę oczywiście malować.


26 marca 2017 , Komentarze (4)

No i nadal  nie dostałam się do agencji zajmującej się sprzedażą zdjęć  stockowych w internecie. Zdjęcia są kiepskie. Piszą mi, że to wina aparatu. Chyba muszę kupić nowy albo po prostu zrobić jakiś kurs online z fotografii. Nie bardzo mam czas na rozwijanie kolejnej pasji choć mnie to kusi. Chciałabym poznać podstawy. Obecnie potrafię co nieco zrobić i mój aparat obsługiwać ręcznie ale nie wszystko jest dla mnie jasne. Interesuje mnie głównie robienie zdjęć we wnętrzach, bo w plener raczej wychodzić nie będą. No jeśli już to rzadko. Poza tym zdjęcia na dworze wychodzą mi nie najgorsze. Znalazłam dwa kursy. Jeden za 100 zł i drugi w ESKK droższy ale i bardziej specjalistyczny. Pomyślę o obu. Prawdopodobnie ten tańszy w tym roku już. Droższy może od przyszłego o ile nie zdecyduję się najpierw na kurs grafika komputerowego, który też mnie interesuje. Jest w ESKK. Myślę też o tym by kupić lepszy aparat. Czy lustrzankę jeszcze to przemyślę... Na razie mi się wydaje, że aż tak profesjonalny sprzęt jest mi zbędny.

Diety nie przerwałam ale myślę o tym by wprowadzić jakieś zmiany. Na razie jeden posiłek zastąpiłam Herba..ife albo Alevo. Inną opcją jest tydzień diety kapuścianej np. Chcę tą ósemkę z przodu wreszcie zobaczyć i zejść z otyłości klinicznej. Później już będę spokojnie dążyć do mojego ostatniego celu na ten rok czyli 82 kg. Będzie mi łatwiej, bo wreszcie mam gdzie kupić warzywa. Moi dostawcy zaczęli jeździć od piątku. Dziś zrzuciłam ten kilogram, który wskoczył przez ogórki kiszone i wagę z paska mam. Jeszcze trochę i osiągnę mój drugi cel na ten rok. Może już w przyszłym tygodniu się uda. Oby, bo strasznie mi to 90 kg ciąży. W końcu lepiej ważyć osiemdziesiąt parę niż dziewięćdziesiąt. Chcę też wreszcie pożegnać mój zbędny podbródek, bo okropnie mnie szpeci...

Menu: zupka Alevo, kiwi, sałatka jarzynowa z majonezem, bułka z pastą jajeczną, paluszki rybne z ogórkiem kiszonym.

25 marca 2017 , Komentarze (2)

Dzień powitałam o ponad kilogram cięższa. Strasznie się wściekłam ale nic dziwnego jak wczoraj 6 ogórków kiszonych zjadłam. No i celu rywalizacji na forum nie osiągnęłam i chyba nie osiągnę. Miałam w 5 tygodni zejść poniżej 90 kg. Nie udało się niestety. Ten cel osiągnę w następnej edycji. Już się zapisałam. Miałam schudnąć ponad 3 kg. Teraz ustawię sobie 2,5. Może tyle stracę. Co gorsza w wymiarach też dużo nie straciłam. Sporo schudły mi jedynie nogi ale co tam. Schudnę jeszcze. Mam czas. Nic mnie nie goni. Nie odczuwam presji czasu. Nie chudnę dla urody. To nie to co 30 lat temu gdy każda fałdka mnie stresowała. Teraz odchudzam się w pełnym komforcie.

Menu: koktajl Herba..ife, kolet schabowy, mizeria, mandarynka, serek homogenizowany... Postanowiłam jeden posiłek zastąpić sztucznościami. Mam jeszcze koktajl i parę zupek Alevo. Trzeba wykorzystać, a może waga się odwdzięczy, bo to będzie szok dla organizmu...

Dziś już nie będę pracować. Jest weekend i nie mam zamiaru go tracić. Chcę się zrelaksować i zająć tym co lubię. Pracować pilnie zacznę od poniedziałku. Dzisiaj i jutro będę malować, czytać, oglądać na You tube filmy o malarstwie. Chcę się podszkolić obecnie zwłaszcza w pejzażach malowanych akwarelą. Kusi mnie tematyka lasu. To dość trudne raczej jest i wymaga sprawnej ręki. Chcę to poćwiczyć. Pewnie też namaluję coś akrylami, bo czasu będzie sporo... Kusi mnie też zrobić coś z decu. Może termometr albo świecznik. Może z kotami na bazarki?

Zdjęcia moim aparatem wychodzą fatalne. Już lepsze wychodzą komórką. Trzeba by robić na dworze ale pogoda temu nie sprzyja. Albo jest tuż zużyty albo źle ustawiony albo po prostu kiepski. Muszę oćwiczyć malowanie drzew, bo liście mi się nie podobają... Ponoć praktyka czyni mistrza.

24 marca 2017 , Komentarze (10)

Koniec tygodnia prawie. Ależ ten czas pędzi jak szalony. Dopiero był styczeń i rozpoczynałam odchudzanie, a tu już trzy miesiące prawie minęły. Odchudzanie mi szło dobrze na początku, a teraz się wlecze. Wygląda na to, że przez 5 tygodni schudłam ledwie 2 kg. To mało. No ale aby gorzej nie było, bo teoretycznie chudnąc tyle to ja jeszcze mogę do końca roku z 18 kg zrzucić. Tyle nawet nie planuję. 9 kg starczy ale jak będzie więcej to się nie pogniewam. Dieta mi bardzo odpowiada, bo jest urozmaicona i przez to smaczna. Nie głoduję też i dobrze ją znoszę. Bardzo mi ją ułatwiają dwa, trzy dni z większą kalorycznością na początku tygodnia. Wtedy jadam około 1500-1600 kalorii. Zazwyczaj po tej wyżerce  waga spada. Jest ok i długo tak wytrzymam. Tym razem nie popuszczę. Mam wytrzymać rok czyli do końca grudnia. Trochę boję się jesieni, ponieważ wtedy zawsze jestem okropnie głodna. Całe życie w tym okresie tyłam. Teraz postaram się nie nabrać. Tylko czy mój organizm nie zastrajkuje...

Trzymam się też z jogą. Codziennie ćwiczę pół godziny. Nie mam zamiaru przestać, bo jestem bardziej sprawna. Myślałam o jodze w ośrodku kultury ale zrezygnowałam. Tam pewnie też są ćwiczenia w pozycji stojącej, których nie lubię. Nie byłabym z tego zadowolona. Znalazłam też tai chi. Zajęcia są dla uniwersytetu trzeciego wieku z Dąbrowy Górniczej. W tym problem, że ja jestem chyba zbyt młoda jeszcze. Może kiedyś o tym pomyślę, bo mają i jogę i zajęcia plastyczne i literackie. Poczytam sobie na ten temat. Znowu UTW z Będzina ma zajęcia z fotografii i psychologii. Też interesujące.

Menu na dziś: frytki z batata, mandarynka, serek homogenizowany, surówka z marchwi i selera z paluszkami rybnymi i ziemniakami. Schudłam 90 dkg. No i kiedy w końcu ta ósemka z przodu będzie? No kiedy? Może w przyszłym tygodniu albo dopiero za dwa. Boję się świąt. Nie mam zamiaru się obżerać, ale coś pewnie wpadnie typu ciasto czy wędliny. Po to są święta. Sebastian chyba nie da rady przyjechać w tym roku. Trudno. Przyjedzie po świętach. Może w maju dopiero.


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.