Dziś jadę do US po zaświadczenia. Nie wiem jeszcze kiedy notariusz. Później jeszcze chyba ZUS i to koniec załatwiania spraw po mamie. Koniec więc widać. Będzie troche spokoju. Już mnie to cieszy.
Kilka dni temu znowu była awantura z Krzyśkiem. Tym razem o choinkę, bo rozebrać nie chciał. Ja nie dam rady więc w przyszłym roku choinka będzie znacznie mniejsza. Coś kupię i sama ją ubiorę i rozbiorę. Mniejszą dam radę. Ja nie muszę mieć choinki duzej. Długo gdy byłam sama miałam taka o wysokości 1m. To dość. Trzeba likwidować w miarę możliwości punkty zapalne. Oboje jesteśmy podatni na stresy i raczej nerwowi. Ja niby mniej, bo joga, Reiki i medytacje robią swoje. Krzysiek jest drażliwy bardzo. Mnie jego krzyki i wyzwiska denerwują czasem. Zwykle siedzę w słuchawkach. Nie wdaję się w dyskusje. On się czuje niedowartościowany, niedoceniony, lekceważony. Chyba, bo nie potrafi tych swoich pretensji nazwać. Dla mnie powiedzenie dziękuję to nie problem i zwykle to mówię. Czego więc oczekuje? Inna sprawa, ze on chyba oczekuje podziękowań za wszystko. Ja jestem inna i nie oczekuję podziękowań za wykonywanie swoich obowiązków. U nas w domu jest jakiś podział obowiązków. On ma proste prace, a ja te wymagające główkowania. On też tego co ja robię nie docenia i ja szat z siebie nie rwę. Czy ma mi dziękować za wypisanie kwitków na rachunki? Czy włączenie i załadowanie pralki? Za pocięcie drzewa? A moze to egoizm albo samolubstwo, bo oczekuję, że on będzie taki jak ja albo taki jak ja bym chciała żeby był? Moze powinnam go bardziej chwalić? Moze powinnam schować dumę do kieszeni i odrzucić urazę i przeprosić? Tylko czy on pojmie o co mi chodzi?
Nadal jestem na diecie typu karnivory i jem samo białko. To nie dukan, bo nie unikam tłuszczu. To też nie typowa karnivora. Nie wiem czy chudnę, ale napady jedzenia sie skończyły. Nawet gdy Krzysiek wraca z zakupami, zjadam tylko to co miałam jeść według planu. We wtorek przywiózł banany i pomarańcze i nie tknełam. Zważę się w poniedziałek i zobaczymy. Minusem diety są zaparcia. Okropne zaparcia, bo tłuszczu jednak tak duzo nie jem... Łykam teraz dodatkowo witaminy, bo zaufania do diet bez warzyw nie mam.
Telefonu do mojego byłego męża jednak nie mam. Nie wiem gdzie mieszka, bo adresu nie mam.
Wczoraj zadzwoniła do mnie koleżanka mojej mamy w sprawie wróżby. Moze jej będę robić Reiki.
Ostatnio znowu kupiłam S jedzenie. To było nieuczciwe względem Krzyska, bo on nie wie. Napisałam o tym do sponsorki i ona nie uważa tego za nieuczciwość, bo mam własne pieniadze. Podpowiedziała mi też, zeby mu włączyć S mitingi AA gdy będzie u mnie. Wspieranie go to ułatwianie mu picia i ja to wiem. Wiem też, że Adrianowi przestałam pomagać, znalazł sie na ulicy i umarł. Bogdana przestalam wspierać psychicznie i popełnił samobójstwo. Mamie nie pomogłam, bo nie chciała i umarła. To wszystko moje wyrzuty sumienia... To wszystko mogłam zrobić chyba lepiej. Chyba... Moja sponsorka uważa, że nie powinnam mieć wyrzutów sumienia, bo to były decyzje tych osób...
to jest przyczyną dlaczego ciągle jestem z Krzyśkiem...