Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490777
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 lipca 2023 , Komentarze (2)

Tydzień się kończy. Był trudny, bo remont. Cały miesiąc był dość trudny. Sporo spraw i mało pracy. Mało będzie pieniędzy w sierpniu, bo wypłaty kiepskie. Pieniędzy trzeba będzie duzo, bo i dach i węgiel. Może też kupię kilka palet do cięcia.

Nie wiem czy w weekend nie zrobimy imienin Krzyska. On chce ognisko i kiełbaski. Chce zaprosić brata. Moze bym upiekła ciasto, bo Darek lubi. Myślę o szarlotce włoskiej.

Wczoraj miałam szkołę ale zajęcia dodatkowe. Bardzo interesujace dla mnie. Było między innymi ćwiczenie na połączenie duszy z ciałem. Kupiłam książkę o metodzie. Teraz wakacje i zajęć mało. W sierpniu chyba zaczyna sie dietetyka. Ja po zdaniu egzaminu mogę być konsultantem d/s dietetyki. Nie bardzo mnie to jednak interesuje. Niby chcę wiedzę mieć ale jadłospisów dla innych bym robić nie chciała.

W domu jeszcze tip top nie posprzatane. W pokoju dziennym jeszcze jest pył i w ubikacji kotów oczywiście też. Kurze ścierałam i wszystko jeszcze białe. To ta zła strona remontu. Dobra to przestrzeń. Dodatkowy pokój jest spory, bo conajmniej 20 m2. Jest w nim duze okno od strony zachodniej. To mój kierunek według Feng szui. Pokój jest raczej cichy, bo od strony podwórka. Ma drzwi na dwór. Mama go kiedyś zajmowała i był bardzo przytulny. Skończony będzie chyba dopiero w przyszłym roku. Zostanie na lato malowanie i malowanie podłogi, bo jest solidna drewniana. Trzeba będzie kupić meble. To ma być biblioteka i pokój do jogi. 

Megusia czuje sie dobrze. Stolec miękki ale ciemny i raz dziennie a nie co 2 godziny. Dziś kończę antybiotyk i preparat na wątrobę. Od jutra zacznę podawać lek na tarczycę. Do kontroli mam jechać po miesiącu. Znowu będzie pobierana krew. Mruczuś bierze antybiotyk 3 dzień. Kataru duzego nie ma i liczę, że mu przejdzie. Ma tez lek na oczy, bo mu trochę łzawią. Ten preparat podaję też Czarnusi, bo i jej oczko łzawi. Mikuś miał tez rozwolniony stolec ale je, bawi się. Pani weterynarz dała mu lek w paście. 

Kupiłam lepsze puszki dla Mikusia i starszych kotów. Przyszły już dla kotów i Mruczuś z Megusią się zajadają. Koty są zbyt szczupłe, a jedzą. Megusia schudła, bo tarczyca, a czemu Mruczek? To już pewnie starość. Kocurek skończył 17 lat. Jest dość drobny i nigdy nie wazył więcej niż 3,2kg. Był szefem stada ale takim opiekuńczym, bo inne koty lizał. Jeszcze teraz potrafi pokazać pazury.

Teraz gdy były dwa dni otwarte drzwi do nowego pokoju okazało się, które koty jakie są. Zaraz po otwarciu drzwi większość kotów poszła zwiedzać. Później jednak stopniowo wróciły i znowu zaległy w poblizu nas. Jeden Kajtek niecnota wyniósł sie do nowego pokoju i albo spał na parapecie albo na kocu, który tam leży. Krzysiek co chwile po niego chodził, a ten znowu wychodził. Krzyśkowi było przykro. On go uwielbia, a Kajtek się przez okazywaniem miłości broni... Kajtuś to łagodny dla ludzi kot i ostry dość dla kotek. SZczególnie nie lubi Rozi i Megusi.

Dziś moze zrobię ogórki w curry...


21 lipca 2023 , Komentarze (2)

Dziś Krzysiek powinien skończyć wynosić gruz z wykucia drzwi. Jest trochę cegieł i one zostaną. Są cenne dla mnie, bo to ręcznie robione cegły.

Czekam na wstawienie okna...

W najblizszym czasie muszę kupić pelargonie, bo sąsiad już niedługo będzie mógł prowadzić samochód. Pojedziemy więc na cmentarz. Trzeba zadbać o groby. Ostatnio moi bliscy dość częśto mi się śnią. Sni mi sie Adrian i babcia. Józek też mi sie juz dwa razy śnił.

Diety na razie nie wykupię. Próbuję sama ograniczyc węglowodany prawie o połowę. Juz nie jem woreczka kaszy, a pół. Zmniejszyłam tez ilość ziemniaków. Jem więcej warzyw i białka. Zobaczymy co to da. Na razie mi krzywda z tego powodu. Po węglowodanach czuję się cudownie wyciszona wręcz rozanielona. Białko kojarzy mi sie z energią, pobudzeniem. Nie lubie takich wibracji...Dziś placki z jabłkami, paluszki rybne, serek i bób jeśli będzie albo sałatka.

Wykupiłam kolejne msze wieczyste za moich bliskich. Teraz za dziadków ze strony taty. Nie byłam z nimi związana. Dziadek zmarł tuz po wojnie i jest pochowany w Niemczech, bo tam był w obozie. Babci nie pamiętam. Miłam chyba 2 lub 3 lata. Tata mało o rodzicach mi mówił. Myślę jednak, że było by mu przykro gdybym o nich nie pamietała. Wykupiłam msze za pradziadków to i w tym przypadku chciałam. W przyszłym miesiącu już prawdopodobnie wykupię za rodzinę Krzyska. Tam jest 5 osób. Jest jeszcze Artur, były opiekun mojego Józka i mój były teść. Artur był ateistą chyba ale uważam, że mszy potrzebuje. Nie był złym człowiekiem i lubił koty. Teść był alkoholikiem ale dobrze do mnie usposobionym. Nikt nawet teraz na jego grobie nie bywa.

Odkąd został dołączony pokój i drzwi są otwarte koty maja raj. Duzo tam siedzą i brudzą się, bo tam jeszcze jest jak w trakcie remontu. Pokoj jest duzy i je kusi...

Wczoraj zrobiłam kilka słoików ogórków w musztardzie... Dziś moze kupię kolejne...

20 lipca 2023 , Skomentuj

Dziś pracowity dzień. Będę działać na dworze chyba no i w dwóch pracach. Czas zacząć zarabiać pieniądze, bo wydatki są. Teraz to dach nad komórką z węglem. Trzeba też zbierać, bo na poczatku sierpnia chcę kupić węgiel. Tak palę węglem i będę palić jak długo sie da. Na unię jestem wściekła, że zabrania, bo cała reszta świata z węgla nie rezygnuje. Unia to kropla w morzu. Lepiej by zrobili ograniczając loty samolatami i ilość samochdów ale nie tego nie zrobią, bo to by uderzyło w bogatych. W czasie covidu powietrze było jak kryształ, a z węgla nikt nie rezygnował.

U mnie papierówka w tym roku obrodziła i jemy teraz wszystko z jabłkami. Było juz ciasto i drugie ciasto, była jabłczanka, był kompot. Dziś może placuszki z jabłkami. Jabłczankę robiłam pierwszy raz. To zupa z jabłek i kartofli z śmietaną. Bardzo prosta do zrobienia. Kiedyś była na wsiach popularna. W drugim tomie Wiejskiej sagi jest sporo fajnych przepisów. Ciekawe są zupy i ciasta. Ciasta jednak bardzo tłuste przeważnie.

Dopiero wczoraj byłam wyrwać ze skrzyń zbędne warzywa, a tu wszystko ruszyło. Brokułów 5 w tym jeden gotowy do zerwania, kalarepy w większości też jest szansa. Nawet ogryziona dynia kwitnie. W efekcie wyrwałam 2 kalarepki i szykuję sie do plewienia. No to ogród warzywny w przyszłym roku tez chyba będzie...

Drzwi skończone. Teraz po 15 VIII dach od komórki i we wrześniu ocieplenie ale wewnątrz wełną i ścianką gipsową. Na razie tylko sypialnię. Pokój Adriana w październiku może. Jeśli dobrze pójdzie i tez od wewnątrz. Na przyszły rok by zostało ocieplenie jednej sciany ale z zewnątrz, bo dojście z mojego podwórka i nie tak duzo materiału, bo okna, drzwi. Byłby tez do zrobienia taras. Już ze znajomym rozmawiałam i zaklepałam terminy.

Kupiłam trzy palety i teraz muszę je pociąć. Będą w wiekszości na rozpałkę. W tym roku jeszcze trochę drewna jest. W przyszłym roku juz trzeba będzie kupować. Nie wiem jednak, bo moze juz w tym roku coś kupię. Teraz są palety uzywane.

Kupiłam część ogórków do słoików...

S cały czas się stawia. Miał przyjechać we wrzesniu i nie przyjedzie. Nie będzie się panoszył i rzadził u mnie w mieszkaniu. Rozmawiałam z bratem Krzyśka i zgodził się w drobnych sprawach nam pomagać.

19 lipca 2023 , Komentarze (14)

Dziś mam wolne i nie pracuję w jednej pracy. Moze będzie chłodniej to coś zrobię koło domu. Tak sobie myślę, że trzeba by usunąć ze skrzyń wszystko to co się nie udało. KIepskie są np. brokuły, bo nie widać by coś wiązały. Wyrosła masa liści tylko. To samo kalarepa. Zgrubień nie widać. Niepotrzebne mi to w donicach, bo tylko trzeba koło tego chodzić, podlewać i plewić. SZkoda wysiłku, wody. Straciłam do warzyw serce, bo zbiory kiepskie. To poza tym loteria. W zeszłym roku dbałam tak samo a brokuły były ładne i kalarepy też. Chyba nie mam do tego ręki, a moze trzeba po prostu więcej czasu na to poświęcać? Mój tata miał piękny ogród ale siedział w nim kilka godzin dziennie. Ja wsadzam, plewie, podlewam, zasilam i uciekam na kanapę.  Chciałabym zbiory mieć, a moze tak sie nie da? Moze w tym przypadku przysłowie pańskie oko konia tuczy jest prawdziwe? Moze trzeba innych zabiegów? Serca po prostu?

Za to rośliny doniczkowe mam dorodne. Wszystko zdrowe i piękne. Kwiaty, które w tym roku kupiłam nie zrzucaja liści. Chyba znalazłam na nie sposób na ten moment. Mało je podlewam ale za to dużo pryskam. Zobaczymy w chłodne pory roku. Teraz najwięcej roślin mam w sypialni choć to ponoć nie jest dobre rozwiązanie.

Dziś rano wstałam z obrazem jesieni pod powiekami. Wręcz czułam rześkie poranki przesycone mgłą i umiarkowane temperatury. Tęsknię za tym. Za babim latem, złotymi liśćmi. Jeszcze miesiąc, moze krócej i późne lato sie zacznie. Da odetchnąć. Zastanawiam się co jest najgorsze w lecie dla mnie i doszłam do wniosku, ze pot. Brzydzę się potu i swojego nieświeżego ciała. Przestrzeganie higieny nie pomaga, bo ileż razy dziennie można sie kąpać. POcę się przy tym obficie i woń jest intensywna. Niby używam dezodorantu ale dyskomfort i tak jest.

Dziś jadę z Mruczkiem do weterynarza.

Wczoraj zerwałam i wysuszyłam trochę liści morwy.

Zaczęłam malować nowy obraz...

Z S awantura na całego. Próbuje mna manipulować, chce mi to i owo wmówić, a gdy na to nie pozwalam ubliża mi. Coraz bardziej jestem za tym, by znajomość zakończyć. Korzyści z niej niewspólmierne do wydatków i do tego nerwy psuje. Na dodatek stresuje zwierzeta. Mikuś go lubi ale i tak czasem siedzi pod kanapą, bo go straszy. Koty też straszy w tym chora Megusię. Ona już gdy jest siedzi po całych dniach za fotelem, a mnie serce boli. Mama nie chce by przyjezdżał i Krzysiek nie chce. To wszystko mnie skłania by z nim przestać rozmawiać. Boję się jednak i tylko to mnie powstrzymuje. Teraz maił przyjechać we wrześniu. Miał naprawić lampę i korek od kosy. Jeśli nie zrobi tego to będę około 700 zł do tyłu. Trzeba będzie lampę wyrzucić i wyrzucić kosę. Fachowiec mi tego nie zrobi... A co będzie jeśli przyjedzie i i tak nie zrobi? Inna sprawa, ze to co bym straciła na jego przyjazd to i tak by się zrównoważyło prawie. Moze więc lepiej by się opłacało nową lampę kupić? Kosa nie jest w tym momencie niezbędna, bo i tak ja nie skoszę, a uszczelkę ostatecznie mogę zrobić ja.

Wczoraj był cudowny chłodniejszy dzień. Od razu miałam więcej energii. Teraz juz wiem, że to narzekanie kilka dni temu o starosci to przedwczesne. Dokuczył  mi po prostu upał.

i jeszcze raz obraz. Tym razem zdjęcie lepsze...robione na dworze a nie wieczorem w domu..

18 lipca 2023 , Komentarze (8)

Dziś mam już pracę. Będzie też czytanie, bo czekam na dwa ostatnie tomy Wiejskiej sagi. Zżyłam sie z bohaterami i żal, ze już koniec. Tak mam gdy książka mi sie podoba. Smutno mi że ją kończę. Te dwa tomy połknę do końca tygodnia, a póżniej wykupię Legimi na miesiąc. Teraz czytam po kilka godzin dziennie. Powinnam dziś malować obraz ale trudno mi sie oderwać od czytania. Dobra książka to dla mnie inny świat. Zapominam o problemach i przestaję o nich myśleć, żyć nimi. Zyję życiem bohaterów. To mnie uzdrawia.

Zastanawiam się czy nie wykupić na Vitalii diety Ig, bo znowu przytłam. Chyba jem za duzo. Zerknęłam na przepisy i je się 2 łyżki kaszy gryczanej a nie woreczek. Chyba potrzeba mi czegoś co mnie okiełzna. Muszę się nauczyć normalnie odżywiać. Teraz niby staram sie liczyć kalorie, ale nie robię tego dokładnie. Nic nie ważę. WSzystko na oko. Jedynie co mnie powstrzymuje to porcje na Vitalii. Ja chcę jeść około 1200-1300 kalorii a nie 1800 czy wiecej. Motywację mam taką sobie, bo wygląd nie jest ważny, a ciśnienie mam niskie. Pozostaje kręgosłup i sprawność-ruchliwość. 

Moja biała róża wypuściła znowu kilka pączków. Nie wiedziałam, ze powtarza kwitnienie. W zeszłym roku kwitła raz. W tym roku jesienią chciałabym jeszcze jakąś biała różę kupić. Gdy byłam dzieckiem u mnie rosła cudna biała róża. To był duży krzak około 2 metrowy. Wiosną pokrywał się masą kwiatów. Też bym taką różę chciała ale nie mam na nia miejsca.

Morwa, którą wsadziłam kilka lat temu rośnie pięknie. To juz spore, gęste drzewko. To cenna roślina jeśli chodzi o cukrzycę. Warto pić napary z liści. Powinnam ich trochę wysuszyć. Nie wiem jednak jaką temperaturę do suszenia potrzebują. Ja wszystko suszę w maszynce do grzybów, a to moze być temperatura za wysoka i roślina straci właściwości lecznicze.

Wczoraj znajomy przyszedł do drzwi. Trochę jest problemu z kotami, bo są ciekawskie. Mikuś szczekał gdy pracowała wiertarka. Dziś dalsze prace. 

Znowu mam przytępiony słuch, bo myłam głowę i nalało mi sie do uszu. Mam preparat do czyszczenia ale on niewiele daje.

Wczoraj był fajny chłodniejszy dzień... Oby do jesieni...

Upiekłam szarlotkę...

i obraz kolory oczywiście na zdjęciu zmienione... Wyblakłe... Kolejny obraz chyba kot...

17 lipca 2023 , Skomentuj

Ostatni tydzień urlopu Krzyśka sie zaczyna. Planów na ten urlop jeśli chodzi o prace nie miałam. Było trochę drobnych rzeczy do zrobienia i to zostało zrobione. On zrobił, bo u mnie przez te upały opóźnienia. Ja w taka pogodę leżę w domu i żadnych fizycznych działań sie nie podejmuję. Teraz czekam na chłody to się za plewienie wezmę. Ponoć od czwartu ma być chłodniej. Moze choć 27 stopni. To juz temperatura znośna...

Dziś powinnam jechać z Mruczkiem do weterynarza ale nie bardzo mogę, bo moze przyjdzie znajomy do roboty przy drzwiach. Pojadę więc albo dziś albo w srodę. JUtro praca. Mikusia nie wezmę jeśli pojadę dziś, bo sama sobie z kotem i psem na raz nie dam rady. Jeśli pojadę w środę to z Krzyskiem i wtedy Mikusia by się zaszczepiło.

Dziś jeśli się uda zrobię porządek przed domem.

Przez ten dłuzszy urlop wypoczęłam. Nie powiem jednak, zebym do pracy więcej ochoty miała. Potrzeba będzie mobilizacji. Boję się tylko, że wraz z trybem pracy przyjdzie stres i poczuję się gorzej. a moze nie jest ten stres konieczny. Moze potrafię pracować z spokojem w sercu?

Kończę czytać 3 tom Wiejskiej sagi. Jutro powinny przyjść dwa ostatnie. Na razie w tym roku przeczytałam 27 książek. Idzie nieźle jeśli chodzi o wyzwanie 52 książki w roku. Może dam radę.

Moze skończę obraz...

16 lipca 2023 , Komentarze (17)

Perfumy już kupiłam. Kupiłam też magnesy. Tym razem wybrałam na plastrach. Mały zestaw, bo chcę wypróbować. Przyszły mi ostatnie kwiatki i jedzenie dla zwierząt na cały miesiąc. Mam też już książki. Miały być ostatnie rośliny w tym sezonie, a spodobały mi się jeszcze trawy. KOleżanka ma w doniczce już kolejny rok. Moze i ja coś kupię? Krzysiek sie zdenerwuje, bo miał być koniec.

Czytam trzeci tom Sagi wiejskiej. Trzeba kupić dwa ostatnie tomy. Książka mi się bardzo podoba. Później chyba wykupię Legimi na miesiąc. Wczoraj zerknęłam i jest tam sporo pokus w tym Saga wołyńska. Legimi na miesiąc to około 50 zł, a książek można czytać kilka. To powinno być opłacalne.

Dziki mi teraz robią szkody a nie złodzieje. Poryte całe podwórku. Zjadły wszystkie topinambury i znowu przewróciły doniczki i niektóre zniszczyły. Wiem, że to one z całą pewnoscią, bo znalazłam odchody. Mimo tego odstrzału nie chcę. U nas zbierają podpisy. Niech sobie żyją. Ja powinnam tak zabezpieczyć posesję, żeby nie zdołały wejść.

Róża, którą podsuszył Krzysiek i którą niedawno sciełam wypuściła mase liści i kilka pączków. Bardzo mnie cieszy, ze zakwitnie. To piekna żółta róża. Do tej pory kwitła niezawodnie. Róża, którą kupiłam wiosną. To miniaturka czyli krzak o drobnych rózowych, pełnych kwiatach. Jest ich bardzo duzo. Moze jesienia znowu róże kupię. W tym roku dwie mi nie kwitły- czerwona i pnąca. Chyba muszę je obciąć.

Wczoraj w kaplicy nie byłam, bo obawiałam się upału... Zerwałam za to kwiaty na bukiet do kuchni i zrobiłam zdjęcia roslin...

15 lipca 2023 , Komentarze (12)

Wczoraj kupiłam kolejne dwa tomy Wiejskiej sagi. Książka jest fajna. Zostały jeszcze chyba 2 tomy. Książkę trzeba kupić w formie papierowej, bo ebooków nie ma. Teraz dużo czytam.

Nie wiem czy będę dziś coś robić na dworze, bo po południu idziemy z Krzyskiem do kaplicy. Wcześniej nic nie zrobię z powodu paznokci, a po powrocie pewnie będę trochę zmęczona. Nadal jest plewienie.

Powinnam intensywniej zarabiać pieniądze. Do kupna mam dwie drogie książki, elektrostymulator, perfumy, magnesy do przyklejania na punkty akupunkturowe. Na to muszę zarobić dodatkowo poza wypłatami. Wypłaty mam na szkołę i na opał.

Powinnam zacząć pisać dwie ostatnie prace do szkoły. Powinnam też usiąść na tomikiem z opowiadaniami o kotach.

Megusia zdrowieje jeśli chodzi o biegunki. Teraz wypróżnia się góra dwa razy dziennie. Jednak stolec nadal dość luźny i jasny. Leki nadal bierze. Teraz czekam aż zacznie tyć, bo waży 1,9 kg. Niby jest drobniutka i nieduża ale wychudzenie widać. Dobrze, ze chce jeść. DAję jej lepszą karmę i jestem dobrej myśli. To fajniutka, delikatna i wrażliwa koteczka. 

Wiosną kupiłam siedmiolatkę i wsadziłam do donicy. Ładnie rośnie, ale to wygląda na szczypiorek. Moja mama miała wielką kępę siedmiolatki. Lubiłam ją jeść z jajkiem i z iemniakami, sałatkami. Ja się coś dochować nie mogę.

14 lipca 2023 , Komentarze (2)

Gazanie do donicy jednak kupiłam. To już zdecydowanie koniec na ten sezon.

W zeszłym roku wsadziłam po raz kolejny chrzan. Tym razem ładnie wzszedł i nawet rośnie. Są dwie kępki liści. Miejsce chyba mu pasuje. W tym roku go już nie podlewam.

Zaczęły się żniwa. Tyle wiem ale w tym nie uczestniczę. Trochę szkoda, bo jako dziecko i nastolatka lubiłam ten nastrój, tą goraczkę. Najpierw w domu w Będzinie. Niby my nigdy pola nie mielismy ale sasiedzi mieli i żniwa dotyczyły pośrednio tez mnie. Na mojej ulicy była młockarnia i wozy wtedy konne tylko kursowały. Później żniwa pamietam w Kamesznicy. Tam prawie wszyscy mieli coś obsiane. Praca tam była ciężka, bo jeszcze trzeba było wdrapywac się pod górę. Koło domu rodziców była droga prowadząca w góry i furmanki nią jeździły. Konie był masywne i bardzo zadbane. Musiały być potężne, bo teren ciężki. Droga w góry była stroma. Ja teraz niby już nie mam ze wsią nic wspólnego ale nadal nią zyję. Sledzę kiedy sianokosy, kiedy sadzenie kartofli i kiedy żniwa czy wykopki. Tak mi chyba zostanie. Zycie po miejsku mi nie pasuje. Bardzo żałuję, ze domu w Kamesznicy już nie ma. Dobrze by mi tam było... Krzysiek wychowal się na wsi. Dla mnie to zaleta. Nie wyobrażąm sobie miejskiego faceta, który nie wie jak pracować widłami.

Anki coraz blizej i według przysłowia będzie szansa na chłodne noce i poranki. Lato trwa ale niektóre ptaki juz odlatują. Teraz pora między  innymi na kukułki, czajki, bataliony, rybitwy rzeczne. wczoraj był fajny chłodny dzień i było też sporo deszczu. Dziś znowu przypieka...

Sebastian pojechał i jest spokój.

Mruczek po Gentamecynie do oka dostał kataru. Cieknie mu trochę z obu dziurek i czasem kicha. Wszystko zaczęło sie od łzawienia oczka. Podejrzewam, ze w poniedziałek trzeba będzie z nim pojechać do weterynarza. Przy okazji by się zaszczepiło Mikusia. Trzeba mu też obciąć pazury.

spotkania

moje spotkania z weną

nie gardzą wygodną kanapą

układają się miękko

między koniuszkami kocich uszu

a rozciągniętym poplamionym farbami podkoszulkiem

umysł sięga dalekich galaktyk

to spada do otchłani

to z westchnieniem dotyka

magicznej ciszy wspomnień

biorę je w dłonie niech trwają

13 lipca 2023 , Komentarze (16)

Wczoraj Sebastian miał wykosić kawałek podwórka. Trzeba było po kryjomu, żeby mama nie widziała. Niestety usłyszała i zabroniła. Kazała mnie kosić moją cicha kosą ale ja nie mam siły. Teraz od bramy jest nie wykoszone. Ja wszystkim mówie, ze nie pozwala. Niech się ona wstydzi. Ja mam swoją część zadbaną. 

Sebastian ma pojechać do domu. Drzwi nie wstawił. Będę robić wszystko, żeby już nie przyjeżdżał, bo mi się to nie opłaca. Za wysokie koszty przyjazdu, a i on tyle nie robi, żeby mi się opłacało. Więcej przepije i przepali niż zrobi. Tym razem wkręcił w ścianę 6 kołków, wykosił podwórko jakieś 50 m2, załatwił zakupy w obi i przeniósł drzwi gdy kurier je dostarczył, naprawił próg, znalazł 3 duze prawdziwki i 2 małe, przez tydzień załatwiał zakupy. Impreza mnie kosztowała 530 zł bez jedzenia. Miał wstawić drzwi i naprawić lampę, pociąć trochę drewna i wkręcić jeszcze 3 kołki. Ma pojechać, bo sie znowu upił i robić mu sie nie chciało. KOlejny raz mnie nacioł... Powinnam wreszcie zmądrzeć, bo na razie głupia baba ze mnie. Do czasu jednak...

Sebastian mówi, ze kosz u nas wywalają dziki. Mogą też przewracać doniczki. Ostatnio w nocy koło sklepu też wywaliły kosz.

Dziś ma być nieco chłodniej. Moze coś w domu lub koło domu zrobię.

Zapisałam się na pracę w przyszłym tygodniu. Tylko dwa dni, bo w piątek mam zajęcia w szkole a w poniedziałek chyba pojadę szczepić Mikusia. Wszystko zalezy od tego czy Mruczkowi przejdzie łzawienie oka po gentamecynie. Jeśli przejdzie to pojedziemy z Mikusiem później. Od razu bym wzięła Megusie do kontroli. Trzeba będzie znowu pobrać krew i zrobic badanie tarczycy. Biedula sie ucierpi.

Przyszły mi ostatnie już chyba kwiatki do donic. Mam jeszcze dwie donice ale juz raczej nic nie kupię, bo nie chcę tak dużo podlewania. Inna sprawa, że nie bardzo wiem co odpornego można by wsadzić. Teraz mam pelargonie i celozje oraz begonie wiecznie kwitnące. A moze jednak kupię gazanie?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.