Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1558771
Komentarzy: 55749
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 87.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 września 2021 , Komentarze (8)

Nadal pogoda fajna choć już chłodno. Dziś jak Krzysiek pojdzie do pracy moze potnę trochę drzewa. Jest jeszcze reszta w postaci gałęzi z tui. Co z tym zrobię nie wiem. Ogniska pod pieczenie kiełbasek z tego nie rozpalę, bo to cuchnący iglak. Do pieca pojdzie tylko trochę grubszych gałęzi. Kompostu nie przygotowujemy, bo nie ma kto przerabiać, a Krzyśka obarczać nie chcę. Zostaną cienkie gałązki i chyba będzie trzeba to spalić. Oby tyko mandatu z tego nie było, bo nie wiem czy można.

Coś ostatnio jestem senna. Śpię w nocy minimum 8 godzin i jeszcze w dzień ziewam. Czasem zdarzają mi sie drzemki. W nocy zamiast wróżyć i czytać w przerwach - śpię. Nie wiem czy organizm juz sie przestawił na tryb jesienno zimowy, ale na to wygląda. Czuję się dobrze i mam energię i z pewnością poza kośćmi i stawami nic mi nie dolega. Trzeba będzie zaakceptować kanapę i kocyk i drzemki przy piecu. Mus to mus, a ze pieniędzy trochę przez to będzie mniej to trudno. Nie są one przecież najważniejsze. Inna sprawa, że piję teraz 3x dziennie ziola na nerwy. Moze to one? Faktem jest, że ja całe zycie poszukiwalam spokoju wewnętrznego. Były okresy gdy brałam nawet leki od psychiatry. Problemem była nerwowość, stresy, brak snu, natrętne myśli. Dopiero Reiki, medytacje, trening Schultza itp mi pomogły. Teraz kultywuję spokój  odsunęłam się od ludzi i zmieniłam swoje postrzeganie świata. Już nie porownuję sie z innymi, nikogo nie naśladuję i nie przejmuję się opinią na mój temat. Żyję po swojemu i dobrze mi z tym. Podniet mniej i stresów też.

Nie wiem co z maszynka do mięsa. Krzysiek przestał z nia walczyć i chyba jedyne wyjście to oddać ja do brata Krzyśka może odkręci w pracy w warsztacie. Krzysiek twierdzi, że potrzeba wlozyć do imadła, a nasze Adrian sprzedał na używki. Może maszynkę kupię albo dostanę od mamy. Ona ma nową, a nie uzywa. Jeśli nie odstąpi to chyba kupię w sklepie Garneczki. Tam jest sprzęt lepszej jakości niż na Allegro. Kuchenka chodzi mi juz ponad rok, a z Allegro wytrzymywała góra 4-7 miesięcy. Wolę zaplacić parę zlotych więcej niż się denerwować. Są jeszcze maszynki Zlemera, ktore mnie interesują, ale maja jakieś dodatki typu szatkownicy. Mnie to niepotrzebne.

Chyba zaczynam łapać angielski - pismo, wymowę typu używanie c zamiast k, podwojnych liter czy x itd. :) Teraz robię szybkie postępy w znajomości slowek i nie przejmuję się, ze zapominam. Dużo rozumiem. Myślę, ze juz około 800 slow. Uczę się trzy miesiące.

Zrobiłam twaróg...:)

28 września 2021 , Komentarze (22)

Pogoda niezla i pracy koło domu ubywa. Dziś chcę wyplewić już w skrzyniach i oprożnić ostatnie donice. Jutro moze sie uda wziąć za cięcie gałęzi z tui. Zostanie reszta koszenia i może oczyszczenie z chwastów w jednym miejscu coby :) grunt przygotować pod korę. To by już była prawie wszystka praca dla mnie w tym roku. Zostało by sadzenie. Niewiele tego. W domu chcę zrobić porzadek w ziolach.

Zastrajkowała mi maszynka do mielenia mięsa. Ma około 20 lat i koniecznie chcę ja ratować, bo dawniej produkowane urzadzenia sa trwalsze. Tu też problem z winy Krzyska, bo nie rozłożył maszynki zaraz po uzyciu i teraz nie daje sie odkręcić. Zassało się i ani drgnie. Już bylo wszystko moczone i był w użyciu młotek i nadal bez efektu. Mogłabym kupić nową, ale nie chcę, bo jest ryzyko, że pochodzi pól roku i padnie. Zakupy to ostateczność. U mojej mamy jest kuchenka elektryczna, ktora ma ponad 30 lat i dziala nadal bardzo dobrze. Mama gotuje na niej cały czas. U mnie nowe wytrzymują kilka miesięcy. Zlom i tyle. Pralka mamy ma tez ponad 30 lat i też cały czas działa. Lodowka tez stara. Ja przez ten czas pralek miałam kilka i lodówek też. Zrobilam błąd, że kupowałam nowy sprzęt zamiast reperować ten stary gdy części jeszcze były. Moze i u mnie by sprzęty wytrzymały. Ciekawa jestem jakiej jakości sprzet jest w Rosji. Myślałam, zeby tam kupić jakby co, ale napięcie w gniazdkach inne chyba.

Wczoraj miałam dodatkowo wrożbę roczną-urodzinową, a dziś mam rozkad partnerski. Zaczynam tez serię zabiegów Reiki. Zakupy już zaplanowane. Ma być kupiona książka Ustawienia systemowe Berta Hellingera. To pozycja z psychoterapii ale bardziej niekonwencjonalnej. Podobno swoisty przełom. Klienci sobie metodę chwalą. Chcę kupić rokitniki. Muszą być dwa, bo chodzi o zapylanie.

Sebastian znowu chory- gardło i katar. 

Mam masę nauki. Z rosyjskiego zadane ćwiczenia.

27 września 2021 , Komentarze (10)

Nadchodzi czas gdy powinnam zrobić mydło, a racze przerobić. Mam sporo resztek i trochę szarego mydła to podziałam. Trzeba zetrzeć na tarce, dodać to i owo, wylać do foremek/u mnie to mydelniczka/, odczekać i gotowe. Zawsze dodaję naturalne olejki, bo wierzę w moc aromatoterapii. Gdy byłam dzieckiem takie mydełka z resztek robiła ciocia. Jakiś czas temu do tego wróciłam. Ja praktycznie uzywam tylko mydeł naturalnych typu szarego mydła. To chyba mydło potasowe. Czasem kupuję mydła w paście Babuszki Agafii. Niby uczuleniowcem nie jestem, ale lepiej zachować ostrożność. Lubię gdy mydła intensywnie pachną, bo rzadko uzywałam balsamu, a teraz juz calkiem z niego zrezygnowałam. Nie lubię lepkości na skórze.

No i ze studiow psychologiznych na dzień dzisiejszy muszę zrezygnować, bo pojawiły sie przeszkody z gatunku trudnych do przezwyiężenia. Studia w Łodzi, ktore mnie interesowały wiążą się z 5 wyjazdami na semestr. To praktycznie co miesiąc. Nie dam rady z moja naturą. To zbyt często. Są jeszcze studia online w Krakowie. Te są bez zjazdów. Jeden tylko w związku z dyplomem. Te sa magisterskie, ale niestety specjalizacja niezbyt dla mnie, bo to psychologia kliniczna i osobowości. Nie wszystko mnie interesuje, a zdać trzeba. To też wiedza o psychologii dziecka. Jest też trochę wiedzy z prawa, statystyki, ekonomii, zarzadzania. Nawet sporo godzin. Jest etyka. Teoretycznie mam jeszcze trochę czasu, bo muszę dojść z angielskiego do A2. Moze coś nowego sie pojawi. Musi być online i bez częstych zjazdow. Egzaminy najlepiej w formie testow. Jest jeszcze problem ewentuanych praktyk. Trwają długo. Za długo, a mnie się nie uśmiecha wychodzić do pracy przez pół roku prawie.

Mam dwa sprawdzone przepisy na ciasto drożdzowe i nie będę szukać kolejnego. Sprobuję wkrotce zrobić pizzę i bulki z dzemem. Nie lubiam do tej pory robić ciasta drożdzowego, bo mi sie wydawało, że trzeba strasznie długo je wyrabiać, a ja robota nie używam. Teraz nie wyrabiam długo i bulki wychodzą. Piekę dwa razy w tygodniu, a teraz dojdzie jeszcze raz w tygodniu jakieś mięso, pasztet, bo zima. Czeka przepis na boczek w słoiku. Już przytyłam, ale chyba to jest do opanowania, bo w pozostae dni jem malo. Powinno się wyrownać.

Moje dwie większe leszczyny ładnie owocują. Wczoraj Krzysiek zerwał prawie pól tej przeźroczystej rekamówki owoców. Rośnie jeszcze jedna. Zjem je szybko, bo bardzo lubię i pal licho kalorie.

Dziś idąc przez las do sklepu widziałam miejsca zryte przez dziki. Znalazłam kozaka. Będzie do jajka.

26 września 2021 , Komentarze (4)

Dziś miało być ognisko i pieczenie kielbasek, ale nie wiem czy coś z tych planów wyjdzie. Na razie jest chłodno i pogoda nie zachęca do wyjscia na dwór i siedzenia na ławce. W najbliższym czasie trzeba będzie schować krzesła ogrodowe i oficjalnie w ten sposób zamknąć sezon letni.

W czwaretk znowu byłam z Filusiem u weta, bo trochę, czasem kichał. Leki dostał ale na razie nie podaję, bo kicha rzadko i sporo je. Teraz daję mu preparat na uodpornienie i czekam, żeby reakcja organizmu nastapiła. Schdł biedak przez ten katar i brak zębów, ale nadal jest sprawny, energiczny i gdy trzeba bojowy. Ostatnio przytył 20 dkg.  Wiosna skończył 12 lat, a dużo kotów na starość chudnie. Zanikają też mięśnie i waga staje się mniejsza. U mnie lżejsza jest tez juz Megusia/14 lat/ i Jozek/ około 13 lat/. Mruczek natomiast już nie jest tak zawzięty na jedzenie jak był. Je, ale jakby bez smaku. Stał się trochę kościsty, ale sadełko na brzuchu nadal jest. On skończył już 15 lat w lecie. Starzeje się moje stado. Większość zwierzat to juz seniorzy. Chucham na nie i dmucham, ale czasu oszukać sie nie da. Niedlugo zaczną odchodzić. Będzie tragedia za tragedią. Zostaną mi tylko trzy koty - Aronek, Kajtuś i Majeczka. Dobrze, że je mam...

Pikuś ma już czasem zaburzenia psychiczne. Warczy na Krzyśka i koty i nie zawsze chce zejść z kanapy do jedzenia. Wtedy mu trzeba podać na kanapie. Czasem brudzi w domu. W zimie skończył 13 lat, ale jest mały i powinien jeszcze być w formie.

Zainteresowały mnie ludowe wycinanki. To stary motyw zdobniczy, ktory wciąż się rozwija. Jako dziecko sporo tych wycinanek w formie serwetek wytworzyłam. Nauczyła mnie ciocia. Teraz myślę by sobie takie zrobić do kuchni. Moja kuchnia jest pstrokata, wiejska to i wycinanki nie będą razić. Papiery kolorowe mam. :)

Jak to się człowiek z wygody robi bezradny. Przez kilka lat byla boazeria do rozpalania w piecu. To się fajnie rąbalo, bo cienkie listewki. Zrobiliśmy sie wygodni i teraz alarm, bo sie kończy. Na szczęście przypomniałam sobie skąd wcześniej było drewno. Kupowaiśmy poklady kolejowe i stemple z kopalni. Tata ciął to na klocki i trzeba było rąbać. Nawet ja się rąbać nauczyłam i rąbalam sobie do CO. Teraz są klocki brzozowe do kominkow i przywożą je do domu. Trzeba będzie kupić. Siekiera w dłoń, a jak trzeba będzie to też pilarka i dzialać...:) Trochę naturalnej siłowni się przyda.

Wczoraj robiłam sobie test poziomujący z rosyjskiego i wynika z niego, ze jestem na poziomie A2 i to zaawansowana, bo prawie B1. :). Robiam w dwoch miejscach i jedna szkoła twierdzi, że powinnam zacząć naukę na kursie B1. Strasznie się cieszę, bo wyrzycałam sobie tepotę. Z angielskiego na razie powinnam umieć okolo 700 słów. Polubiłam naukę językow. Uczę się trzy miesiące z tym, że rosyjski mialam w szkole około 40 lat temu. Z angielskiego kiedyś wykupię naukę z lektorem. Na razie to dla mnie nowość. Myślę o B1-B2.

25 września 2021 , Komentarze (28)

Weekend i dziś spałam do oporu. Jutro też będę spać. Już prawie ostatni tydzień września i jesień w pelni. Trzeba z pracami uciekać, a wszystko przez pogodę idzie w ślimaczym tempie. Dziś bym chciała wyjść resztę poplewić, ale nie wiem czy się uda. Krzysiek nie pomoze, bo pracuje po południu. Muszę też koniecznie napisać charakterystykę z rosyjskiego. Jest też resztka koszenia. Później będzie praca na portalu z wróżbami, bo miesiąc sie kończy i ostatnie szanse na zarobek. Nie osiągnęłam jakiś rewelacyjnych wyników, ale tragicznie nie jest. Wystarczy na to co najważniejsze dla mnie.

Wczoraj było pieczenie cebularzy według nowego przepisu. Wyszły i przepis przytuliłam co oznacza, że będę wracać. Ciasto wyrabiam ręcznie, bo z robota zrezygnowałam z powodu mycia. Krzysiek jest oporny z myciem. Ja też sie nie kwapię, a Krzysiek sie na zmywarkę nie zgadza. Moze to i racja, bo ja postępu w kuchni za bardzo nie cenię. Nawet mikrofala mnie drażni, bo zajmuje miejsce i szpeci. Zepsuje sie ta, która mam i nowej nie kupię. Im mniej nowoczesnych czyli psujących sie łatwo sprzętow tym lepiej. Dziś zero węglowodanów prostych. Będzie kapusta kiszona z pieczarkami i marchwią, jajecznica z papryką, i cebulą i kotlety ze śledzi i twarogu. Jem teraz zwykle trzy posiłki. To około 800-1200 kalorii i tak zostanie. Moze coś waga spadnie.

Wczoraj postawiam mleko od krowy na kwaśne. Będę robić ser, ale nie wiem jeszcze jaki. Do wyboru jest twaróg, albo Koryciński. Podpuszczkę juz mam. Foremkę miałam i termometr. Na pewno będą zioła. Moze tymianek z czosnkiem niedźwiedzim. W tym tygodniu mogę zrobić coś bardziej pracochłonnego, bo nie mam zajęć. W przyszłym tygodniu ma być szkoła to i czasu mniej.

Zrobiło sie chlodniej, jesień i moje kości oraz stawy to czują. Tym razem oprocz kręgosłupa boli okolica prawego łokcia. Na szczęście tylko wtedy gdy coś podnoszę. Muszę kupić ziola Sroki albo Klimuszki, bo podobne są. One trochę pomagają. Tylko trzeba pić regularnie. Przy okazji organizm skorzysta, bo coli 0 juz tyle nie wypiję, bo nie wejdzie.

Kupiłam trochę mąki na pieczywo. Tym razem to też graham i mąka orkiszowa. Składzik na mąkę to po prostu skrzynka w pokoju dziennym. Kupuję co pól roku mniej więcej.

24 września 2021 , Komentarze (3)

Koniec tygodnia oznacza u mnie wczesne wstanie i wyjście po warzywa. Dziś kupię też mleko od krowy o ile będzie. Zamówiłam 1,5 litra. Zrobię twarog z ziolami, zeby dopieścić we mnie wiejską kobietę... Przyszła mi podpuszczka i zamowię mleko na ser Koryciński. Jeśli sie uda w przyszłym tygodniu zrobię.

Kilka dni temu upiekłam buleczki maślane z jabłkami. Przepis był nowy i nie wiedziałam czy bułeczki wyjdą. Tym bardziej, że to ciasto drożdżowe. Wszystko wyszło ok. Krzysiek zjadł 3, bo się rzucił jak to on, a my z mama po jednej. Przepis spisałam i będę robić. Bułeczkę wliczyłam w bilans, ale ze swojej wagi nie jestem zadowolona. Chyba bym musiała na stałe z węglowodanów zrezygnować, żeby nie tyć. Ja coś piekę raz góra dwa razy w tygodniu. Raz to coś słodkiego  i raz na słono typu bułki z cebulą czy pieczywo domowe, tartę, quiche, paszteciki. Chleb najczęściej piekę z dodatkiem otrąb. Nie powinien szkodzić a szkodzi. Poźniej po takim jedzeniu dwa dni węglowodanów nie tykam i to co spuchłam, bo przecież po takiej ilości nie sposob przytyć, zrzucam. Dziś może upiekę chleb, albo cebularze. Na cebularze mam nowy przepis i gdy wyjdzie następnym razem go zmodyfikuję i zrobię z pieczarkami. Chcę wykorzystać drożdże, bo paczkę otworzyłam i lezy. Nie lubię zywności wyrzucać.

Nadal oczywiście sie uczę w tym angielskiego. Minęlo mi 90 dni codziennej nauki na Duolingo. Niby mi idzie, bo sporo rozumiem, ale przejść dalej nie mogę, bo utknęłam na dzierżawczych i zaimkach. Mylę się niemilosiernie. Wszelkie też who itp nie chcą wejść do głowy, a raczej wchodzą i ulatuja po chwili... Słowka konkretne, a najlepiej rzeczowniki dość dobrze pamiętam. Ponoć powinnam umieć około 600 słowek. Niestety wciąż któreś zapominam. Rozumiem, ąle z powtorzeniem po kiku dniach mam problem. Zrobiłam się na starość tępa, ale  języki nigdy mi specjanie nie szly. Było 4 z rosyjskiego i ledwie 3 z niemieckiego. Inna sprawa, że sie nigdy nie uczylam. Wszystko powtarzałam tylko przed lekcją. Tak było z wszystkich przedmiotow. Zadawalały mnie srednie oceny, bo ambicji nie miałam. Zależało mi na srednim wykształceniu i bez nauki takie zdobylam. Chciałam pracować w biurze, albo w bibliotece. Kto mogl przewidzieć, że kiedyś mając tylko srednie wyksztacenie trzeba będzie zaakceptować karierę w spozywczaku albo i jako sprzataczka jeśli prezencji sie nie ma, znajomości i siły przebicia. Coż świat sie zmienia czy na lepsze? Niekoniecznie...

Moja mama ma 80 lat i sprawne ciało i umysł prawie też, a psychikę niesty nie. Musi to do mnie dotrzeć i muszę to zaakceptować. Jako osoba niesprawna psychicznie będzie się zachowywać rożnie i to się nie zmieni. Chyba muszę wydorośleć i przestać na nia narzekać, bo to nic nie da. Skoro podjęłam decyzję że jej nie zostawię, bo tego w mojej rodzinie nie bywało, a ona ośrodka sobie nie załatwi, bo by tam zwriowała to jestem zmuszona jej pomagać. Na razie załatwiam wszystko poza domem-urzędy, leki, zakupy, rachunki itp. W domu jest samodzielna i część spraw załatwia sama przez telefon. Mieszkanie ma zaniedbane, odzież zniszczoną i spraną, ale na to rady nie ma, bo jest uparta. Węgiel nosi sama i tez rozwiązania nie ma. Też upor. Pomocy do sprzatania z Mops-u załatwić nie można, bo nie ma I grupy i nie kwalifikuje się i nikogo w domu nie zniesie. Musi być jak jest. Muszę chronić siebie i jej ograniczyć cierpienie i trwać. To nie jest łatwe.

23 września 2021 , Komentarze (11)

Dziś po południu Krzyśka zmuszę do pracy w domu. Jest praca w ganku gospodarczym czyli tym od strony podworza. Ganku uzywamy tylko my. Miał być w tym roku remontowany, ale nie wyrobiłam się. Zrobimy w przyszłym roku. Teraz z pracą zejdzie z dwa dni, bo jest jeszcze do roboty składzik obok. Są w nim farby, narzędzia i inne przydasie typu kosiarki. Nie chcę ich wynosić, bo sa pod ręką, a i złodziei się boję.

Zimno. Moja mama już codziennie pali w piecu albo włącza grzejnik. Powiesiła znowu kapę w miejsce otowru między pokojem, a przedpokojem, by zatrzymać ciepło. Ciągle jej zimno, a więcej lezy niż chodzi. Teraz narzeka na wysoką trawę na podworku.To porosla na 10 cm i wilgotna, rano moczy jej stopy gdy wychodzi sypnąć ptakom ziarno. Ja jeszcze w piecu nie rozpalam regularnie, ale czasem włączam na krótko grzenik. Trzeba by pomyśleć o kominiarzu. Niby mogę wyczyścić kominy we wlasnym zakresie, ale do ubezpieczenia trzeba mieć papierek od kominiarza. Cieplo mi nie jest, bo chodzę juz w poncho albo swetrze. Spię jeszcze nago, ale juz pod kołdrą, choć okno w sypialni nadal otwarte. Dziś zamknę, bo marznę. Krzyśkowi cieplo i chodzi z krotkim rękawem.

Mam pomysły na kilka książek. Chcę napisać trzy zbiory opowiadań i jedną książkę. Tylko kiedy? Obym w tym życiu to zadanie wykonała. Ten rok to nie czas na to. To moj rok numerologiczny 2, a więc czas na wspolpracę z innymi.

Wczoraj zerwalam resztę ostrej papryki. Mialam jej trochę. Zrobilam na probę jeden sloiczek w oliwie, a z reszty powstała dekoracja. Zerwałam ostatnią dynię hokkaido i patisona. Jest jeszcze jedna kapusta  i 1 slonecznik ozdobny do bukietu  i już sprzatanie skrzyń i reszty donic zostanie.


Chyba zmienię styl ubierania. To tej pory wybieralam to co seksowne, kokieteryjne, a to ażurek, a to paseczki na dekolcie, a to wystające ramiączko, dzinsy z dziurami. Cale zycie tak chodzilam, ale mam 60 lat na karku i juz chyba to nie bardzo pasuje tym bardziej, ze na razie planuję nie farbować wlosow. Chyba koniec z tego typu ciuchami. To co mam zostanie, ale nowe juz będę kupować w innym stylu. Zostaną oczywiście leginsy i buty za kolano, bo z tego nie zrezygnuję.:) To decyzja na teraz, bo są we mnie dwie Agaty. Jedna kobieta w średnim wieku, raczej zadbana typu pomalowane paznokcie, makijaż i ufarbowane włosy, względnie szczupla i w kobiecych ciuchach i druga kobieta ze wsi, nie zadbana,  raczej naturalna i już w zaawansowanym wieku. Te kobiety z sobą walczą czasem i raz wygrywa jedna, a raz druga. Teraz saturn mnie nęka i może wygrać ta druga. Czy na zawsze czas pokaże, bo moze być tak, że w babcię się zmienię na chwilę, a gdy jego wpływ ustanie to za kilka lat w cudowny sposób odmlodnieję. :). W tą babcie nie oznacza o zgrozo klasyki. Nie cierpię tego stylu i nigdy go nie zaakceptuję. Będą ciuchy na luzie tylko pozbawine kokieterii.

Kupiłam filiżankę z czajniczkiem we wzory lowickie. Teraz zbieram na zakupy w sklepie Garneczki. Wybrałam szklaną keksowkę, tortownicę, foremki do ciastek, bo myślę juz o pierniczach i jeszcze coś poszukam. Mam tez do naprawy laptop. Naprawa klawiatury jest konieczna, bo mi kaleczy palec gdy piszę:(..

Zmieniłam zdjęcie profilowe, ale Vitalia zniekształca. Jestem grubsza:(

22 września 2021 , Komentarze (33)

Dziś Krzysiek pracuje po południu. Ja coś podziałam w domu i koło domu o ile pogoda będzie odpowiednia. Na razie jest zimno i ja bym chętnie rozpaliła w piecu. Ostatnio Krzysiek narąbał drewna na rozpałkę. Na jakiś czas starczy. Niestety drewno sie kończy. Ja miałam stara boazerię. Przywiózł brat Krzyśka z remontowanego mieszkania. Było rozpalanie przez kilka lat. W tym roku na pewno koniec i oby wystarczyło. Skad weźmiemy poźniej nie mam pojęcia. Drewno porąbane jest w sklepach drogie i nie ma jak przywieźć. W internecie są ogloszenia, ale 100 km po nie nie pojadę. Są w domu gałązki, ale to raczej na rozpałkę się nie nadaje. Wczoraj było w piecu palone, bo zrobilam pranie i musiało wyschnąć. Wieczorem zgasiłam laptop, świato i siedzieliśmy chwilę tylko w blasku ognia z pieca i świecy. Ależ relaks. Ten szum z pieca, te pełgające ognie. Odglosy i światla miasta tego nie zastąpią.

Znowu był konflikt z moja mamą. Ona gdy ma zly humor, czyli bardzo często jest okropnie negatywna osobą. Wyszukuje sobie negatywne sprawy, konfikty i tym mnie zarzuca. To moze byc wszystko, bo nakręca ja i program z telewizji i przeczytana książka i artykuł, no i złe wspomnienia, krzywdy ktore jej ktoś wyrzadził i do których po sto razy wraca... Ciągle tez wszystkich z nienawiścia krytykuje- mnie, Krzyska, sasiadkę, prezydenta itd. Lubi innych niszczyć i im ubliżać i caly ten brud psychiczny zrzuca na mnie. Twierdzi, ze musi sie tym z kimś podzielić, żeby poczuć sie lepiej. To, ze w ten sposob dręczy mnie jest nieważne. Ma prawo, bo jest matką. O psychologu sluchać nie chce, bo smarkule nie sa autorytetem i nie będą jej radzić. Wie przecież swoje. Ja już jestem na to dość odporna i humoru mi na duzej nie jest w stanie zepsuć, ale wysłuchiwać jej nie chcę, bo szkoda mi czasu. Poza tym to nic nie daje. Oczywiście stawiam granice. Ostatnio wyszłam, a ona się obraziła. Teraz grozi, ze sobie kogoś do rozmow/wysłuchiwania monologow raczej/ znajdzie, a nasze kontakty ograniczy. Jest jeszcze i druga strona medalu, bo moja mama czasem miewa dobry humor i wtedy jest kopalnią wiedzy o moich bliskich, o historii domu, dawnym życiu rodziny, wsi. Sporo wie o ogrodzie, pracy kolo domu, lesie, naturze no i o bioterapii. Szkoda, że to wszystko przestało ja interesować i o tym nie chce rozmawiać. Ponoć to ją nudzi. 

Wczoraj udało się zerwać szyszki chmielu. Suszą się. :) Trochę go jest. Powinno starczyć na calą zimę. Zrobilam też świeze wiązanki z ziol do domu. Ten piesek i kotek nie pasują, ale to Krzyśka pamiatka z domu rodzinnego. Zostanie...

Wczoraj wyrzucona zostala moja prawie nowa frytkownica bezolejowa. Użyłam z 15 razy albo i nie i złom. Bylam nią zachwycona, ale mi przeszło i nowej już nie kupię. Pozostanę sobie przy metodzie tradycyjnej- garnek z olejem i maszynka albo piec. Nie jem frytek aż tak często, żebym od razu utyła.

21 września 2021 , Komentarze (30)

Odeszam od diety, bo codziennie prawie jem węglowodany proste. Niby wliczam w bilans, ale nie powinnam jeść. Wczoraj na obiad i kolację było ciasto ze śliwkami. Teraz jest sezon i nie zamierzam sobie odmawiać. Ciasto było proste, lane, bo nie robię ciast wykwintnych, pracochlonnych, przekladanych kremami. Piekę tak jak sie piekło 30 lat temu. Mam wyprobowane przepisy na babki i ciasta na oleju, na serniki, makowce, pierniki. Piekę ciasto kruche i polkruche. Czasem piekę biszkopt, ale kremow nie robię. Czasem piekę ciasteczka.

Kolejna nalewka przygotowana. Tym razem ze śliwek. Bardzo ją lubię, bo jest słodka i aromatyczna. Przy okazji po raz pierszwy od bardzo dawna wzięlam do ręki szydelko i obrobiam sobie kapturek na słoik. Powstanie jeszcze kilka, bo nieraz kilka nalewek na raz robię.

Zrobiłam kolejny przegląd kosmetyków. Wyrzuciłam roż, krem bb, kolorowe olowki do oczu, pelingi w tym do twarzy, balsamy, krem pod oczy, maseczkę na dlonie i na stopy, olejek do ciała i do stop. Sporo tego bylo, a prawie nigdy nieuzywane. Nie chce mi się dbać o urodę i nie mam czasu na to. Co innego jest wazniejsze. Zostaly mi kosmetyki pachnące-dezodoranty w tym robione w domu, perfumy, pasta do zębow, płyn do higieny intymnej, plyn do kąpieli i sól, szampon, krem do twarzy i do rąk i stop/jeden/, odzywka do wlosow i maska, ale maska juz ostatnia, bo kupować nie zamierzam no i mydlo w tym w paście, ale nie złuszczajace. Do makijażu mam tyko puder w kamieniu, bezbarwna pomadkę i kredkę do oczu. Wkrotce przyjrzę sie lakierom do paznokci. Zostaną najtwarlsze. Uzywam kosmetyków naturalnych i robionych w domu. Kosmetyk musi być prosty w użyciu, bo zabiegi pracochlonne nie wchodzą w grę.

Powoli przygotowuję się do jesieni. Teraz też tej deszczowej. Kupiłam kurtkę nieprzemkalną z kapturem, bo trzeba będzie chodzić do sklepu, a parasol w lesie niezbyt mi odpowiada. Kurtka jest używana, ale mi to nie przeszkadza, bo stan idealny. Mnie jest szkoda pieniędzy na ciuchy. Chodzi tez o ekologię. Nadwyżki wydaję na potrzebujące zwierzęta i z tym mi lepiej..

Dziś moze uda się zerwać szyszki chmielu do suszenia. Pewna nie jestem, bo Krzysiek wrocił do pracy i moze mu się nie chcieć nic w domu robić. 

20 września 2021 , Komentarze (32)

Bylam dziś w sklepie i szłam jak zwykle przez las. W lesie przy ścieżce jest masa śmieci - folie, papiery, butelki. Mnie to gryzie i chciałam iść posprzątać. Niestety Krzysiek się oburzył i się nie zgadza. Uważa, że by z siebie zrobil durnia. Wrzeszczy, że wystarczy, ze sprzata w pracy. Argument, ze będzie tylko stał obok, a sprzatać będę ja, do niego nie trafia. Tak się wściekł, ze uslyszałam nawet miłe słowa typu naiwny dureń. To niby ja. Ja nie bardzo mam odwagę buszować sama po lesie. Nie wiem czy pomysł uda się zrealizować. Moze jak Sebastian przyjedzie. To ważne, bo las, natura tyle nam dają, a my z siebie nie dajemy nic..

Chcę zrobić ser koryciński. To prosty ser podpuszczkowy. Z czasem pomyślę o serach wędzonych.

Kupilam nici, a właściwie sznurek do wędzenia i chyba niedlugo będzie wędzenie wędlin. Myślę o schabie i udkach kurczaka dla Krzyśka. Moje życie cottagecore ma się dobrze od lat.

Ostatnio miałam kilka klientek bezskutecznie czekających juz dlugo na milość. To niestety kobiety z wadami, bo każdy je ma a oczekujące idealnej miłości i idealnego partnera. Nie wszyscy na idealy trafią, bo to małe szanse, a ktoś powiedzał, że ideały po ziemi nie chodzą, a i powiedzenie każda potwora znajdzie swojego amatora nie zawsze sę sprawdza... Moze warto zmiejszyć wymagania i zaakceptować kika kilo za dużo czy kilka cm za malo? Moze warto przymknąć oczy na wady i skupić sie na zaletach. Moze ten zainteresowany ale mało przedsiębiorczy pan z mniej zasobnym portfelem jest miły, może ma dobre serce, moze jest interesującym rozmowcą. Moze ma inne zalety. Związki opierają się na kompromisach i akceptacji i nie każdy to burza uczuć i fajerwerki rodem z komedii romantycznych. Moze warto dać im szansę zamiast czekać na księcia z bajki. Cała lista wymagań utrudnia znaezienie partnera. Warto sprawę przemyśeć i wybrać 4 cechy gora, ktore musi mieć potencjany partner i tego sie trzymać. Oczywiście nie namawiam do zaakceptowania wcielenia wad, bo nie tędy droga. Warto jednak podejść do tego rozsądnie niż czekać na cud, bo on może sie nie zdarzyć. Warto moze pomyśleć, że zdanie typu jesteś cudowna, wartościową, atrakcyjną osobą i możesz oczekiwać wspaniałego partnera może być nieobiektywne. Poza tym nie warto swojego szczęscia uzależniać od innych osob. Moze pani Basia czy Kasia szczęscia powinna poszukać w sobie a nie tylko w partnerze, ale to juz inny temat, inna sprawa.

Kajtuś jest dziwny, bo gryzie zamiast drapać. On się kreuje na szefa stada i walczy z zapalczywymi kotami. Szczegolnie nie lubi kotek. Skacze do Rozi i do Megusi. Czasem pogoni Majusię. One się nie dają, ale zwykle wolą odpuścić. Nie wygląda to groźnie. Podchodzi z tyłu i gryzie koło ogona, a później ucieka pod kanapę, bo na niego krzyczę. Wie, że robi źle. Z Aronkiem bardzo ładnie się bawi. Fajne są te moje młode koty, a już myślałam, ze jak starsze odejdą to nikt fajny nie przybędzie.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.