Koniec tygodnia, ale w ten weekend będę pracować, bo zarobek w tym miesiącu mizerny. Niby jakieś większe wydatki dodatkowe mi się nie szykują, ale i tak coś zarobić trzeba. Dziś będę pracować wcześniej, bo w tygodniu różnie bywa. Zawsze gdy jestem sama, boję się wróżyć, bo ktoś typu kurier może zapukać do drzwi.
Poza tym moze będzie kurs portretu, bo Krzysiek pracuje po południu i nie będzie przeszkadzać. Cały czas czytam i uczę się parapsychologii.
Dieta, ten etap się kończy. Dziś mniej jedzenia. Mam ochotę na kaszę czarną z kalafiorem i pieczarkami. Jutro kolejny dzień z mniejszą ilościa jedzenia, bo w poniedziałek liczę na spadek. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to wtedy skończę ten etap diety. Jeśi nie to jeszcze kilka dni. Muszę zejść do nadwagi...Koniecznie.
Kończy się czwarty tydzień ćwiczeń qigong. Idzie mi z tym, ze ćwiczę w swoim tempie, czyli nieco szybciej niż osoba prowadząca. Tak mi się lepiej ćwiczy. Patrzenie cały czas w komputer podczas ćwiczeń było męczace. W czasie niektórych ćwiczeń, trzeba patrzec w bok lub do tyłu. Teraz już pamiętam ćwiczenia.
Kupiłam sobie krem do depilacji twarzy i działa, ale trzymam 20 minut zamiast 5... Myślę, że z czasem włoski będą delikatniejsze. Kiedyś miałam kilka i niepotrzebnie zaczęłam golić, bo zarosłam i mam dużo. Lasera się boję no i trzeba wyjeżdżać z domu licho wie gdzie... Teraz będę usuwać chemicznie. Może z czasem pomyślę o wosku.