Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1491399
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 grudnia 2020 , Komentarze (17)

Już po świętach co mnie cieszy. Przytyłam 3 kg i jest tragicznie. Dieta juz trwa. Waga spada. Dziś już nie było spania do popoludnia, bo Krzysiek pojechał do miasta po zakupy. Ja czekam na kurtynę świetlną. Jestem na diecie niskowęgowodanowej. Nie jem pieczywa i nic tego typu. Jem około 800 kalorii. Jak kurtyna przyjdzie zadzwonię do znajomego by ja zamontował. Oby się udało w tym roku. 

Jeśli chodzi o węgowodany, to chyba muszę ich ilość na stałe zmniejszyć. Nie wolno mi będzie jeść więcej niż 100 g. Zwłaszcza pieczywo mi szkodzi. Muszę się przerzucić na ciemne. Trzeba będzie chyba mrozić, bo u mnie w sklepie są znim problemy.

Od dziś już dłużej będę siedzieć na portalu z wróżbami. Mam też do napisania 3 teksty. Nie są płatne, ale podnoszą mi pozycję na portalu. Mam też wróżbę z kart lenormand na przyszły rok. Moze będzie akwarela albo portret.

Ostatnio przy tych temperaturach pokoj dzienny nagrzewa sie do 26 stopni. Mnie jest zdecydowanie za goraco. Chcialam zamiast w piecu kominkowym, palić w piecokuchni, ale Krzysiek sie nie zgadza. Uparł się. Woli otwierać okno... W sypialni też jest za gorąco. Już pierzyna zdjęta i koce też. Jest 15 stopni. To w sam raz, bo ciepła nie znoszę. Ja jestem raczej zimnolubna i Krzysiek też.

Zamówiłam dla mamy kalendarz z moimi zdjęciami. Wybralam Tatry, bo je kocha. Planuję jeszcze zamowić dla nas z naszymi kotami i fotoksiążkę z kotami...

27 grudnia 2020 , Komentarze (15)


Krzysiek to co o nim napisałam przeczytał i się wyciszył. Przeprosił nawet. Chyba się wystraszył tej platnej pomocy domowej albo tego, że znowu weszłam na Badoo. Tak poznałam Sebastiana. Wtedy tez Krzysiek był nie do wytrzymania, a ja sie czułam niekochana i zaniedbywana. Teraz na Badoo ustawiłam wyższy wiek, bo od 49 do 59. Przekonałam się, ze w tym wieku mężczyźni też szukaja przygód. Masa jest takich, którzy sami nie wiedza czego chcą i szukają towarzystwa do pogadania. W niecałe dwa dni miałam juz ponad setkę polubień i chyba 20 wiadomości. Co z tego skoro większość to faceci rozrywkowi. Nawet sobie nie zadali trudu by to co napisałam przeczytać. Ja nie szukam towarzystwa do pogadania o byle czym. Jeśli juz to mogę gadać na tematy, które mnie interesują. Pisałam trochę z jednym. Nadawał by sie do przyjaźni, bo trochę zainteresowań takich samych i horoskopy pasowały. To jednak nie był kandydat na partnera, bo nie było chemii, niepodobał mi sie fizycznie i ciepła by mi nie dał, bo miał wenus w koziorożcu, a marsa w pannie. Nie zaiskrzyło by. Ja szukałam kogoś z wenus w znakach wodnych. Mars też dobrze by w takich był. To oznacza wrażliwość, czulość, ciepło. Teraz piszę z kolejnym. Ma 48 lat, jest przystojny i ma tego świadomość. Horoskopy pasują nawet. Są jednak aspekty przeciwne stałości. Moze się nagle wszystko urwać. To tylko pisanie. Nic więcej nie planuję...

Miałam rozmowę z Adrianem. Adrian niby rozumie Krzyśka, ale jest nerwowy i nie zawsze nad soba panuje. Stąd sa kłótnie. Ustaliliśmy, że teraz będzie przychodził gdy Krzyśka nie będzie. No będzie się starał. Pieniądze juz wszystkie stracił. Wczoraj wziął ostatnie i nie wiem co dzisiaj. Coś mu może jeść zaniosę, ale po kryjomu.

Przez stresy i przejadanie węglowodanami przytyłam prawie 6 kg. To dużo i niestety znowu mam otyłość. Nie akceptuję tego. Jestem załamana. Od wczoraj już dieta. Na razie to dieta niskowęglowodanowa. Za kilka dni może zamówię produkty eko. Będzie dieta organiczna, ale plaż połodniowych. Musi szybko coś spaść. Chcę osiągnąć 76 kg ale na stałe w nowym roku. Na razie czuję się ociężała i prawie brzydzę się swojego ciała. 

I na koniec link do opisu tego co uznaje sie za patologie społeczną i nie ma tu nic o czułości do dzieci i skromnych warunkach zycia typu temperatura w mieszkaniu, choroba psychiczna, dochody czy spanie do 15   https://eszkola.pl/wos/patolog... O pijaństwie i narkomanii jest... Jestem matka dysfunkcyjną i z tym się zgadzam. Chciałam nawet Adrianowi płacić za psychologa, ale nie chce.

26 grudnia 2020 , Komentarze (22)

Krzysiek mnie rani od dawna. Nie miał dla mnie zyczliwości, ciepła, czułości. Nic dla mnie robić nie chciał i moje potrzeby nie były ważne.  Były tylko wyzwiska i awantury. Jest chory, ale to nie tlumaczy wszystkiego. Gdyby miał dla mnie serce, nie postępował by tak. Ja szukałam miłości i dlatego był Sebastian. To jednak pomyłka. Na razie mam dość. Z Krzyśkiem zostanę na razie, ąle to będzie zwiazek z rozsądku. Już niczego od niego nie oczekuję poza łozeniem na dom. Będzie jak współokator. Musi być, bo koszty utrzymania domu, potrzeby zwierząt mnie przerastają i on nie ma gdzie pojsć. Z części ważnych rzeczy dla mnie muszę zrezygnować, bo konieczny był wkład pracy Krzyśka, a z tego powstają awantury. Będę już teraz robić tylko to, co ogarnę sama. Nie będzie warzywnika, nie będzie przetworow. Nie kupię nowych drzwek do donic. Nie będzie już wedzenia, domowych świąt. Będę spędzać czas sama. Drugi telewizor znajdzie się w sypialni i to szybko, bo dręczyć sie nie pozwolę. O nic go już nie poproszę. Koniecznie muszę znaleźć pania do pomocy w domu skoro on robić nie chce.

Odkąd jem węglowodany sporo przytyłam. To jeszcze nie jest 5 kg, ale wkrotce mogę do tego dobić. Po Nowym Roku spróbuję załatwić Siofor, bo to może być coś z insuliną. Ponoć gdy jest z insuliną problem Siofor wagę zrzuca łatwo... Ja to kiedyś brałam, ale krótko i efektu nie było.

Święta mijały spokojnie i dobrze. Z Adrianem porozmawiałam i ustaliłam zasady obowiązujące w moim domu. Moze przychodzić do mnie teraz między 11, a 20:00 i trzeźwy. Picia u mnie nie ma i palenia trawki też nie. Chcę, zeby przychodził w miarę możliwości gdy Krzysiek jest w pracy. To dom Krzyśka, a o n jest chory. Musi mieć spokój. Dziś Adrian pokłócil się z Krzyśkiem. Poszło o jedzenie. W tym wypadku oni nigdy się nie zgodzą. Adrian był zaproszony na święta, ale on chce żyć jak wielki pan wedłg Krzyśka kategorii. Krzysiek jest oszczędny i tak chce żyć. Pracuje i ma prawo w swoim domu decydować.

Może faktycznie mój dom był i jest patologiczny. U nas o milości do dzieci się nigdy nie mówiło. Był zimny chów, wymagania, kary. Mnie na pewno kochala ciocia Resia i babcia. One dawały mi ciepło i miały dla mnie czas. Czasem czulam milość i od innych. No i wszyscy o mnie dbali. Dom by zasobny. Byłam sama i 6 osób z dochodami które o mnie dbały i to nie małymi. Mama rewident zakładowy, tata nauczyciel zawoduw szkole przyzakładowej, ciocia z rentą po sztygarze, druga ciocia rencistka dorabiajaca w biblitece, babcia właścicielka fermy drobiu. Jak tak myślę, to i mama mnie chyba kochała po swojemu choć nigdy tego nie mówia. Nie przytulia mnie nigdy i nie miała dla mnie czasu. Dawała mi to co sama by chciala dostać, a że jesteśmy rózne trafiala kulą w plot najczęściej. Kupowała mi masę książek co mnie cieszylo. Zafundowała kurs tańca co mnie nie ucieszyło. Wysylała na kolonie i wczasy. Dawała na ciuchy nawet gdy bylam dorosła. Nie chciała dla mnie źle i starała się wspierać radą. Ja też o miości do syna nie mówię i nie mam dla niego czasu ani ciepła. Nie potrafię okazać miłości, a chcę przecież by był szczęśliwy i by mu sie w życiu udało. Mama i wiele autorytetów radzi mi go do domu nie wpuszczać i sie odciąć. Ba wymeldować z domu nawet. A ja się waham. Chciaabym by wyszedł na prostą, ale coraz bardziej się boję, że sprowadzi nieszczęście na moj dom...

25 grudnia 2020 , Komentarze (14)

Pierwszy dzień świąt upływa jak na razie spokojnie. Nie wiem co dalej, bo Adrian wczoraj sobie kupil litr wódki i poszedł pić do kolegi. Miał fatalny nastroj. Kolega go pocieszył, bo u niego w domu była awantura. Kolega pracuje u ojca w firmie i też się upija do nieprzytomności. Częściej niż Adrian. W tamtym domu wszyscy piją i rodzice i dzieci. Nie rozumiem tego. Przecież szkoda życia. Adrianowi ta rodzina strasznie imponuje, bo mająpieniadze, samochody, luksusowe domy. My jestśmy patologia, bo pieniędzy nie mamy...

Mój ogródek przed domem jest skończony i bardzo mi się podoba. Uważam, że jest jeden z ładniejszych na ulicy. Wiosną, gdy wszystkie rośliny zakwitną będzie pięknie. W przyszłym roku jeszcze chcę zrobić podmurówkę, dosadzić roślin na dole i będzie koniec prac po mojej stronie domu. No oprócz chodnika. Druga strona jest zaniedbana, ale to strona mojej mamy i nic robić nie pozwoli. Może tylko trochę chwastów zniszczę, bo nie zauważy... Chciałam przyciąć iglaki i wyciąć dęby, bo już są spore. Chciałam zrobić wrzosowisko.


Sąsiedzi od kilku lat maja kurtynę świetną pod dachem domu nad oknami. W tym roku się zaraziłam i kupilam, ale montowana będzie dopiero po świętach. Nie wiem kto to zrobi znajomy czy brat Krzyśka.

W przyszłym roku będzie też chyba choinka naturalna.

24 grudnia 2020 , Komentarze (16)

Wszystkiego dobrego z okazji świąt- powodzenia, szczęścia i miłości. Oby przyszły rok by lepszy i bardziej udany...:)

23 grudnia 2020 , Komentarze (10)


Wczoraj rozstawiliśmy szopkę. Szopkę zrobił mój dziadek w czasie okupacji. O mało wtedy nie zginął, bo poszedł w nocy do lasu i natknął sie na patrol. Padło kilka strzalow. Później dziadek spotkał Rosjan i otrzegł ich, ze niedaleko są Niemcy. Dziadek o szopkę zawsze bardzo dbał. Sam rozstawiał ja w Wigilie i świecił w niej światło. Ja ją odziedziczyłam i też staram sie dbać. Niestety gipsowe figurki się rozpadły. Ciągle je mam przed oczami, a nie te nowe, które kupiam. Mój syn do tradycji nie jest przywiązany i pamięć oraz szopka, odejdą wraz ze mną. Tradycyjne Wigilie też i pamięć o moich bliskich. Adrian nawet na cmentarzu nie bywa. Dom też pewnie sprzeda, albo pójdzie w ruinę i oby moje zwierzęta mnie nie przezyły. Syn nie ma poukładanego zycia. Chce się usamodzielnić, ale nadal pije, pali trawkę i bawi się. Z pracy zrezygnował, bo była ciężka. Czeka na lzejszą. Twierdzi, że ma już takiego życia jak prowadził dość.

Pamiętam zimy w okolicy świąt przed laty. Sąsiad urządzał kuligi po lesie. Niestety mnie wtedy nie było stać, by przejażdżkę opłacić. Zawsze chciałam przejechać sie saniami po lesie. To dla mnie magia. Gdy byłam na zimowisku, miał być kulig z pochodniami, ale śnieg stopniał i przyjechały dorożki. To nie to samo. Ja sporo dorożkami jeździłam po Zakopanym. Odwiedzałam Zakopane co roku, bo mieliśmy tam dobrych znajomych u których sie zatrzymywaliśmy. Pamiętam też sąsiada z sąsiedniej ulicy jak na pasterkę jeździł saniami i w I dzień świąt też wyprawiał sie do kościoła. Dzwoneczki  były cudowne i parskanie koni. Ja w życiu na pasterce nie byłam, a chciałabym być. Saniami oczywiście...Czy mi się uda? Mało realne, ale ponoć trzeba wierzyć, to sie ziści...:) Dawne czasy maja dla mnie większy urok. XVIII- XIX w, lata XX to byo coś. Nie to co teraz - hałas, fetor spalin, masa samochodów, pęd i zdewastowana przyroda.

Ostatni dzień przed Wigiią. Dziś chcemy zrobić podłogi i moze wytrę kurze w pokojach. Trzeba by to jednak zrobić. Trzeba by rozpalić w piecokuchni, tobym podłogi pomyła. Problem będzie, bo Krzysiek może wrócić późno z pracy. Ludzie mogą szaleć z zakupami i sprzątania będzie masa.

Chcę zrobić sobie kalendarz z moimi kotami. Mają być zdjęcia wszystkich. Drugi zrobię mamie z górami... Jest zakochana w Tatrach i Beskidach. Zrobię też fotoksiążkę z kotami...

22 grudnia 2020 , Komentarze (23)

Dziś Krzysiek po pracy jedzie na zakupy. Wszystko na święta jeszcze na razie w planach. Święta będą skromne, ale wszystko co zawsze było będzie z tym, ze chyba tylko 7 potraw. Zawsze u mnie było 12, ale tyłam. W tym roku nie mam prawa.  Będzie trochę innych potraw, ale w Wigilię na stól nie pójdą. Na Wigilę będzie to co było już za czasow moje prababci czyli:

- zupa grzybowa z łazankami

- kapusta z grzybami i śmietaną

- kapusta duszona

- grzyby w śmietanie

- pierogi ze sodkiej kapusty i grzybów

- ryba

- kompot

Będzie jeszcze kutia, sernik, makowiec, piernik, śledzie, będą wędzonki i owoce. Nie będzie w tym roku sałatki. Ona będzie na Nowy Rok. Wtedy będzie sernik na zimno i bigos i wędliny. Wszystkiego mało, a ja i tak wszystko pochłonę w pierwszy dzień, a w drugi będę głodna. Zupełnie nie mam opamiętania jeśi jest w lodówce to co lubię. Kurs psychodietetyki na nic sie nie zdał. Byłam żarłokiem i jestem. Uwielbiam jeść i tyle tylko szczęścia, że jestem wybredna i dużo rzeczy nie jem. .. Krzysiek na codzień kupuję to czego ja nie lubię i tak sie toczy...


Zwróciłam się o poradę do wróżki. Tak czasem to robię, bo nie lubię wróżyć dla siebie, bo często wychodzi to czego się spodziewam. Pytałam o szkolę i wyszły dobre karty. Powinnam być z niej zadowolona. Adrian ma sie wyprowadzić w ciągu 7 miesięcy, ale stosunki między nami nie będą dobre. Z Sebastianem parą nie będziemy i relacja moze sie urwać.

Niestety w tym roku nie będą polerowane meble, bo preparatu nie kupiam i nie będzie pastowana podłoga, bo energii brak. Zawsze uwielbiałam ten wypucowany przed świętami dom. Ten zapach choinki, pasty i skórek z pomarańczy i cukru palonych na piecu. W tym roku nawet podłoga nie będzie umyta, bo w niedogrzanych wnętrzach nie wyschnie. W Wigilię rozpalimy w pieckuchni i na niej wieczerzę przygotuję. Pamiętam rozgrzany u cioci Resi piec i gotowanie od rana grzybów i kapusty. Pamiętam ubieranie w Wigilie choinek, oświetlony dom. Wcześniejsze ich oprawianie, kolędy z adapteru. Ubieranie szopki stołów i ruch, pokrzykiwanie. Wtedy dom żył. W sieni świeciło sie światło, grzał kaoryfer, ciągle ktoś chodził. Po wieczerzy dziadek szedł z opłatkiem do gołębi i pszczół, a gdy były owce to i do nich. Zawsze chciałam poczekać do północy, żeby z kotami porozmawiać, ale zasypiałam. Teraz dom jest jak wymarły-ciemny, zimny i cisza w nim aż dzwoni w uszach...Smutne to dla mnie... Życie odeszło wraz z babcią w 2006 roku.

21 grudnia 2020 , Komentarze (6)


Dziś Krzysiek siedzi w domu i będziemy wędzić schab. To cały rytuał znany mi od dawna. Wędził mój dziadek i wędził tata. Teraz to spadło na mnie. To znaczy dogladanie, bo opał przygotowuje Krzysiek. Tym razem schabu jest mało, bo tylko kilogram. Zawsze chcę też wędzić boczek i może ryby, albo może kurczaka dla Krzyśka, ale później wychodzi inaczej. Tym razem mięso leży w solance tylko pięć dni. Powinno leżeć od 6 do 8-9. Chyba jednak tragedii nie będzie. Kiedyś wędzona była też kiełasa i szynki. Bywało wędzonek i 20 kg. Więcej się wtedy jadło, szynki i schaby były potężne. Znam też szynki wołowe. Miewały i 10 kg. Pamiętam wielkie, grube plastry jedzone bez pieczywa z dodatkiem musztardy lub chrzanu.

Wczoraj udało mi się zrobić pierniczki. Jutro pewnie będą pierogi. Sprzątanie kończymy. Dziś z 15 minut w sieniach. Jutro pólki w dziennym. W środę podłogi i koniec... Nie jest jednak jakoś super posprzatane. Jest porządek wszędzie, ale na wypucowanie juz energii nie mam. Kiedyś sprzatałam gruntownie z polerem na meblach. Teraz tylko porzadki robię...



U mnie w domu gdy byam dzieckiem oprócz pierniczków, piekło sie ciasta. Były kruche i sypane grubym cukrem. Zdobiły choinkę.

Wczoraj Krzysiek ubrał choinkę... Jeszcze tylko stroiki zostały i szopka...


Odkąd jem węglowodany ciągle jestem głodna. To głód psychiczny, bo fizycznego nie czuję wcale. Już bym chciała by był styczeń i żeby zaczęla sie dieta, bo się męczę. Pieczywa razowego nie mam gdzie kupić, a zwykłego powinnam sie wyrzec raz na zawsze, bo tyję od niego...

Wczoraj Krzysiek krzyczał na Pikusia i Pikuś go ugryzł. No i dobrze. Niech nie wrzeszczy na wszystkich po kolei i na wszystko. Wszyscy już maja tego dość...

20 grudnia 2020 , Komentarze (16)

Chyba dojrzewam by kupić coś ładnie pachnącego. Moze świece, może olejki zapachowe, może kadzidełka, a może kosmetyki. Perfumy mam. Dezodorant mi kupił ostatnio Krzysiek. Był tani i nawet ładny. Kończą się plyny do kąpieli i mydła. Świece niby mam, ale tęsknię za nowym zapachem. Chcialabym coś świątecznego, ale nie wiem czy dojdzie.

Opłatek już mam i mam świecę z Caritasu.

Nadal siedzę nad kartkami. Dziś może skończę. Chcę też poczynić portret. Miałam zrobić jakieś bombki decoupage, ale chyba nie dam rady w tym roku.

Wykupiłam kurs skrócony opiekuna osob starszych i jestem bardzo zadowolona, bo otworzył mi oczy. Moja mama była bardzo trudna całe zycie. To wina charakteru i prawdopodobnie chorej psychiki. Teraz jest trudna jeszcze bardziej i to już niestety starość. Muszę się z tym pogodzić i przestać ja obwiniać. Młodsza nie będzie i zmienić na lepsze sie nie jest w stanie. Muszę wiele rzeczy zaakceptować, ale muszę też chronić siebie i stawiać granice. Do poświęcenia sie jej nie jestem zdolna i nie powinnam mieć wyrzutów sumienia z tego powodu. Pomogę ale w tym co jestem w stanie znieść. Jeśli chodzi o sprzatanie czy towarzystwo trzeba szukać innych rozwiązań. Mama musi do nich dojrzeć. Na razie znosi, ba akceptuje brud w domu, brak porzadku i niedopraną odzież. Co więcej uważa, że to jest normalne i usiłuje mnie przekonać, żebym i ja tak żyła. Twierdzi, że nikt do mnie nie przychodzi, to mieszkanie nie musi być zadbane. Według niej nie trzeba malować i nic kupować. Ja też cichów nie potrzebuję, bo nigdzie nie chodzę. Nie wiem skąd jej się to wzięło. Na obce osoby w domu nie pozwala. Nie pozwala na remont. Już prawie nie gotuje. Je wszystko gotowe. Ja jej tylko raz w tygodniu smażę kika kotletów mielonych. Jest roszczeniowa, agresywna, niewdzięczna,władcza, nieufna i bardzo uparta. To jest normalne. Niektore osoby starsze takie są. Co prawda zawsze taka była ale teraz już trzeba to zaakceptować. 

Ostatnio z parapsychoogii pracuję intensywnie z wizualizacją. Teraz pracuję też z moimi bliskimi zmarłymi. Zapraszam ich do mojego świata by trochę z nimi pobyć, przypomnieć sobie co robili, jacy byli, ale tylko dobro. Nad tym się skupiam. Przypominam sobie, to o czym dawno zapomniałam i wzruszam się...

19 grudnia 2020 , Komentarze (25)

Wszystkie prezenty juz przyszly. Wybrałam kosmetyki i świece zapachowe. Nie mamy nic jeszcze dla corki chrześnika Krzyska. Krzysiek ma dziś kupić. Kupi też lampki na choinkę i jemiołę. Krzysiek juz swoją wodę dorwał i się nią pryska. Ja sobie wykupiam na prezent kurs i nic innego mieć nie będę choć świece mnie kusiły. Zawsze prezenty kupuję sobie sama. Wtedy są trafione. U mnie w domu gdy byłam dzieckiem prezenty były tyko dla mnie. Za to imieniny były celebrowane i prezenty każdy dostawał. Wtedy w domu mieszkalo 7 osob. Było o kogo dbać.

W tym roku ma być choinka sztuczna. Marzę o pachnącej, zywej ale nie ma kto kupić i strasznie mi drzewka żal gdy przychodzi czas, żeby je wyrzucić. Chciałabym w doniczce, ale raz, ze są małe, a dwa, ze niekoniecznie przetrwają. Zabawki mam stare z domu Krzyśka i mojego. Pamiętaja nasze dzieciństwo. Mam też sporo ozdob wykonanych przeze mnie metodą decoupage. U mnie w domu zawsze były 4 choinki w tym jedna sztuczna u cioci Ali. Ciocia nie była sentymentalna, ani romantyczna czy bardzo kobieca. Choinkę jednak ubierala. Nie lubiła swojego mieszkania i nie dopieszczała go. Było surowe. Jednym z przejawów jej kobiecości byy robotki ręczne. Pięknie haftowała. Robiła szydełkiem nawet firanki. Na drutach robiła swetry. Wszystko to robiła gdy byłam bardzo mała. Później przestała i nigdy nie dowiedziałam sie czemu. Chyba była nieszczęśliwa gdy została wdową i nie miała do tego głowy. Ciocia nie miała dzieci. Byla chrzesną mojej mamy i zawsze ja wolała ode mnie. Druga ciocia, siostra babci też dzieci nie miała. Obie ciocie dzieci straciły mimo matki połoznej...

W tym roku Wigilia będzie u mnie. Mama przyjść nie chce. Woli być sama. Nie toleruje ani Krzyśka ani Adriana. Krzysiek jest dla niej obcy i traktuje go jak wroga. Uważa, ze nie powinnam być z nim. Chciałaby, zebym była sama. Zazdrości mi, ze Krzysiek mi pomaga. Wydaje mi się, ze żaden mężczyzna z którym bym była, by jej nie pasował. Bardzo żałuję, że tu wrócia z Kamesznicy. Tam by jej było lepiej...

Z Sebastianem się pokłóciłam. Źle mnie potraktował po pijanemu, a ja uniosłam się honorem. Nie żałuję i mam dość. Już nie będę wyrozumiala. Wspierać można kogoś kto zasługuje i jest wdzięczny. Nie mam cierpliwości do niego nawet jako do kolegi. Teraz mam kaca moralnego i muszę to odreagować. Wstyd mi samej siebie i urągam sobie za głupotę... Już nigdy żadnych relacji z alkoholikiem, ktory nie chce się leczyć. Szkoda czasu, szkoda zaangażowania i nerwów. Nie ma sensu oczekiwać od alkoholika odpowiedzialnego zachowania na poziomie. Nie ma co oczekiwać rozsądku, opanowania i empatii. Nie jest do tego zdolny gdy za duzo wypije, a Sebastian chce pić, chce sie upijać. Nie wiedziałam, ze alkohoizm to degeneracja umysłu, zmiany psychiczne. Nic nie wiedziałam o alkoholiźmie. Byłam naiwna. Żal mi go było, że nikt go nie rozumie i nie wspiera. A w czym? W piciu... Czułam, ze kurs terapii uzależnień otworzy mi oczy, że dużo się zmieni w naszych relacjach. Muszę go skreślić, bo mam dość swoich problemów i nie będę sobie ich mnożyć. Gdyby chciał walczyć, pomogłabym. Wykorzystywać się nie pozwolę... Ja nałogow nie mam i mam prawo oczekiwać znajomych, a tym bardziej partnerow na moim poziomie. Czas uruchomić poklady milości własnej i szacunku do siebie.

Nadal maluję kartki...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.