Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1590667
Komentarzy: 56238
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 lutego 2021 , Komentarze (17)

Ogarnął mnie leń jeśli chodzi o zajęcia typu fizycznego. Mam problem ze wstaniem z kanapy. Muszę się mobilizować do wszystkiego. Gdy juz wstanę, to robię kilka rzeczy na raz coby mieć później święty spokój. To trwa jakiś czas i podejrzewam, że to zły wpływ neptuna w rybach. Neptun to planeta poruszająca sie wolno i ten wpływ może potrwać jeszcze i dwa lata. Dobrą stroną pobytu neptuna w rybach jest dla mnie natchnienie, działalność artystyczna i humanitarna. To też parapsychoogia i ezoteryka.

Od kilku dni pracuję nad tym by wcześniej chodzić spać. Myślę by z czasem zasypiać koło 1 i wstawać koło 10. Idzie wiosna i nie chcę by mi pól dnia umykało. Czy to sie uda zależy od pracy i tego ile będę zarabiać na wróżbach w dzień. Gdy byłam młodsza wstawałam okoo 8-9, bo chodziłam babci do sklepu. Myślę, że to kwestia przyzwyczajenia. Nie do końca, bo w skowronka się nie zmienię. Byłam sową i sową będę.

Dziś mniej jedzenia i jutro moze juz koniec diety. Już mnie zmęczyła. Teraz dodam po 100 kalorii, ale juz do dużej iości węglowodanów nie wrocę, bo tyję. Myślę by jeść góra 100 g przy 1200 kaloriach. Oby to nie było za dużo... Limit też będzie jeśli chodzi o białą mąkę. Pomyślę o ciemnym pieczywie i ciemnych makaronach. Cały czas będę brać Siofor. Biała mąka będzie tylko do sosów, kopytek, pizzy, zapiekanek, pierogow i innych klusek, swojskiego chleba. Myślę, że góra trzy razy w tygodniu po trochu wpadnie. Najbardziej tyję po chlebie. Chyba trzeba na razie z białego zrezygnować. Zobaczę 6 z przodu, to do niego w malej ilości wrócę.

Zmienił mi się gust jeśli chodzi o filmy. Przestałam ogladać sf pelne walk. Za dużo w nich przemocy, udziwnień i ruchu, hałasu. Lubię za to thrilery w tym z wątkiem romantycznym. Czasem oglądam fimy wojenne i sensacyjne. Lubię filmy historyczne. Nigdy nie oglądam komedii. Romantycznych też nie. Drażnią mnie, ale ja nie lubię się śmiać... Zawsze byłam poważna i taka chcę być...

Kupiłam matę do akupresury i kurs u Krissa Wieliczko...

A na koniec stare opowiadanie. Zostało wydrukowane w antologii jakiś czas temu. Wstawiam, bo ze śniegiem...

Przypadek Fredka D

Była siedemnasta, gdy Fredek obudził się zupełnie trzeźwy. Nic dziwnego rano wypił ledwie ćwiarteczkę (bo na więcej nie miał), a kumpli chętnych postawić pod sklepem jak na złość nie spotkał. W domu był ziąb – ogień pod blachą dawno wygasł - a na dworze trzymał tęgi mróz. Co najgorsze musiał się we śnie rzucać, ponieważ stół był przechylony i ostatni kieliszeczek, który zostawił sobie na klina, przepadł.
- Cho...lera – zaklął pod nosem - ale mnie suszy. Muszę coś skombinować, bo uschnę. Może Albert coś będzie miał. Wczoraj przecież wziął zasiłek. Może jeszcze wszystkiego nie przepił... Albo Kazek - temu przecież dopiero co listonosz rentę przyniósł. Myślał, ubierając się w pośpiechu. Już po chwili zamykał drzwi i przedzierał się przez zaspy do furtki. Mróz trzymał. Musiało być ze dwadzieścia stopni, bo policzki i nos momentalnie mu zdrętwiały. Droga była zasypana jak zawsze. Pług przecież jeździł tylko do domu sołtysa, a dalej ludzie musieli sami sobie radzić.
- Najpierw do Kazka, bo bliżej - mruknął, naciągając czapkę na uszy.
Szło się ciężko. Poboczem w ogóle się nie dało, bo śnieg był za głęboki, a jezdnia przypominała miejscami szklankę. Miejscami zaś, między koleinami, śnieg był twardy i ubity. W dodatku było już prawie ciemno.
- Jeszcze tylko zakręt koło domu Karolaka i już będę na miejscu - wymamrotał. Żeby tylko starej Kazka nie było, bo to jędza jakich mało. W kościele tylko siedzi i udaje cnotliwą, a przyzwoitym człowiekiem gardzi. Ostatnio, jak robili z Kazkiem i Bolkiem flaszeczkę, wpadła niczym furia i za miotłę złapała. A jak się przy tym darła, jak wyzywała. Od pijaków i ochlaptusów. Aż uszy więdły. Później won z domu kazała iść. To poszliśmy. Cóż się będziemy z babsztylem wadzić. "Szkoda tylko Kazka, że z taką jędzą zapowietrzoną pod jednym dachem żyje" - myślał, wlokąc nogę za nogą.
Po chwili już był pod domem kumpla. Jeszcze do drzwi nie doszedł jak usłyszał wrzaski Kazkowej. Za moment Kazek pojawił się w drzwiach i trzymając palec przy ustach ruszył chwiejnie do furtki. Cóż było robić... Fredek zrobił w tył zwrot i podążył za Kazkiem.
- Masz coś? – spytał.
- A skąd – odparł Kazek. Do zlewu mi cholera jedna wylała i resztę pieniędzy zabrała. Rozwodem grozi. A gdzie ja na stare lata pójdę. Córkę buntuje i ta już ze mną nie rozmawia prawie. Ech życie – westchnął.
- Trza iść do Alberta. Jak nic. Sam jest i nikt mu głowy nie suszy – stwierdził Fredek.
- Ano trza. Tylko czy mu jeszcze co zostało, bo rano widziałem go pod sklepem z Bolkiem - i chyba mu stawiał – dorzucił Kazek. Witek ten z K. też tam był i Stasiek spod lasu, a oni za kołnierz nie wylewają.
- Może jeszcze coś ma. Zasiłek wziął przecież dopiero wczoraj – rzucił Fredek.
- A kto go tam wie. Chytry nie jest i lubi się napić w towarzystwie. Wszystkim stawia, a sępów nie brakuje. Tylko o kumplach nie zawsze pamięta – mruknął Kazek.
Zamilkli i ruszyli przed siebie, pogrążeni we własnych myślach. Po paru krokach byli już przy zagajniku, za którym znajdował się przystanek i tuż obok chatynka Alberta. Stara i pochylona. Było już całkiem ciemno. Tylko świecący księżyc umożliwiał poruszanie się. Po chwili Fredek, idący przodem, zauważył jakiś ciemny kształt, leżący na drodze - tuż koło pobocza. Kształt był duży i przypominał człowieka. Gdy doszli bliżej, okazało się, że to mężczyzna.
- Ani chybi zabity – rzucił Kazek. Pewnie go coś stuknęło jak szedł od autobusu. Tak tu ciemno.
- To ten inżynier, zięć Karolaka – stwierdził Fredek. - Wiesz... ten, co mu prawo jazdy zabrali, bo po pijaku wjechał w płot starej Malczykowej. Teraz autobusem do pracy jeździł. Szkoda go. Swój chłop był.
- Może jeszcze żyje. Zobacz, czy dycha – mruknął Kazek, oglądając się wkoło niepewnie.
- E tam dycha. Zobacz, ile krwi. Cały śnieg zalany. Ani chybi trup – powiedział Fredek, przeszukując mu kieszenie. Patrz, ile ma forsy. Pewnie wypłatę wziął. Jemu to się już nie przyda, a my porządzimy z tydzień – dodał, chowając pieniądze do kieszeni. Jak nie my weźmiemy, to inni to zrobią. Wątpię, by rodzinie oddali ci, co go znajdą.
- No dobrze już, dobrze. Chodź szybko, zanim ktoś nas tu zobaczy – wymamrotał Kazek.
Pili do północy. Później zdrzemnęli się trochę. Rano Kazek ruszył do domu, a Fredek do sklepu. Wyrzutów sumienia z powodu zabranych pieniędzy nie mieli. Zmarłego nie żałowali. Nawet na ten temat nie rozmawiali, bo i po co. Umówili się tylko na wieczór na następną flaszkę, albo i dwie. W końcu mieli teraz za co pić. Fredek pod sklepem spotkał Bolka i Staśka. Jak zwykle czekali na okazję. Rozmowa toczyła się o zięciu Karolaka. A jakże.
- A wiesz ty, Fredek, co się wczoraj Jackowi od Karolaka przytrafiło. Leżał napity koło zagajnika i jakaś menda mu wypłatę zabrała. Caluśką. Ani grosza do domu nie przyniósł. Co gorsze - butelka wina, którą niósł na przeprosiny dla żony, mu się potrzaskała. Całe ubranie sobie powalał na czerwono. Karolak wściekły powiedział, że go z chałupy wygoni.
- Słyszałem, słyszałem – wymamrotał Fredek, umykając chyłkiem do domu.

1 lutego 2021 , Komentarze (20)

Nowy tydzień, a ja diety nie powinnam zakończyć, bo jeszcze trochę do nadwagi zostało. Dziś więcej jedzenia, a może zawalczę jutro. Dwa, trzy dni i powinno być po kłopocie. Dziś Kefir, jajecznica z pieczarkami i piórkami cebuli i sałatka z tuńczyka z majonezem. Dzisiejszy spadek to 40 dkg.

Dziś Krzysiek jedzie do miasta na zakupy. Trzeba też wziąć pieniądze z konta, bo czekam na roztopy z kupnem opału. Z pracą i innymi zajęciami wreszcie wkroczyłam na normalne tory. Trochę to trwało, ale już działam. Dziś ze znienawidzonych prac będzie porządkowanie sieni. Zejdzie z 15 minut. Sień, a właściwie ganek jest praktycznie nie używana i Krzysiek z Sebastianem zrobili z niej składzik narzędzi, nowozów, ziemi itp. Mnie to drenerwuje, bo gdy babcia jeszcze żyla, korzystaa z niej normalnie. Były w niej dywaniki, kwiaty. Było czysto i przyjemnie choć nie luksusowo. Chcę do tego wrócić. Moze ja w lecie Sebastian pomaluje. Ja umyję okno, powieszę czyste firanki, jakieś obrazy. Wprowadzę do niej życie. Ekstra nie będzie, bo ja już nie mam energii dbać o cały dom. Nawet w moim mieszkaniu nie jest posprzatane tak jak trzeba. Coś codziennie robię, ale nie nadążam. Pani do pomocy w domu nadal nie mam, ale też i nie szukam z wielkim zaangażowaniem. 

Zostało mi 250 zł do 15 II na jedzenie. Spiżarnia jest pełna i szafki kuchenne też. Problem w tym, że to w większości węglowodany, czyli jedzenie nie dla mnie. Jeśli jeszcze w tym tygodniu będę na diecie, to ok, bo będę jeść mało. Jeśli juz wyjdę, to trzeba będzie więcej jajek, serów, mięsa, warzyw kupić. Nie chcę przekroczyć tego limitu. Jest jeszcze do kupna cola...:(

Kończą mi się papiery do akwareli i niektóre kolory farb. Trzeba wkrótce kupić. Trzeba też kupić kolejną lekcję u Krissa Wieliczko. Jest o malowaniu nieba, ale tym razem kolorowego. To np. zachody slońca.

Wczoraj zrobiam 140 powtorzeń ćwiczenia na brzuch/callanetics/ w dwoch turach. Zrobiłam też 100 powtorzeń jednego ćwiczenia na biodra i pośladki. To ostatnie bolało jak diabli. Chyba mi siadają stawy biodrowe...:( Z tym ćwiczeniem chcę dojść do 200.

31 stycznia 2021 , Komentarze (26)

No i nie wygląda na to, bym schudła do nadwagi. Organizm zastrajkował i jest nieco więcej. Dziś mniej jedzenia. Mam juz dość diety i jutro chciałam ja skończyć, ale teraz się waham. Ogórków kiszonych już nie kupuję. Do podjadania mam marchewkę.

Miałam wyjść dziś na spacer, bo chciałam zrobić zdjęcia zimy. Nie wiem czy jest sens, bo śniegu coraz mniej. Boję się mrozu. Ma być ponoć przez kilka dni w nocy. Boję się o Adriana, bo opału nie ma..

Ostatnio i Sebastian i mama oczekują, ze sie do nich dostosuję. Sa napastliwi. Sebastian chce, zebym zmieniła swój rytm dnia. Wścieka się, że wstaję poźno i do późna siedzę. Mama oczekuję, że będę wysłuchiwać negatywizmów. Ciągle wyszukuje sporne sprawy, które mnie nie interesują, bo to ją nakręca i usiłuje mnie zmusić bym jej mądrości słuchała. Nie mam zamiaru ulec ani jednem ani drugiemu. Jak mnie nie akceptują taka jaka jestem niech zrezygnują z mojego towarzystwa, bo inaczej ja to zrobię. Nie lubię kłótni, adrenainy ani burzliwych dyskusji, a zmieniać się pod czyjeś dyktando nie będę. Oczywiścię stawiam granice i dyskusje, które mnie drażnią kończę szybko. Zaczęlam robić afirmacje- Ja Agata przestałam przyciągać toksyczne, trudne i dominujące osoby. Jak zadziaają to już nikt lubiący konfikty w moim zyciu sie nie zjawi.

Coraz lepiej idzie mi callanetics. Chyba mięśnie się wyrabiają. Wykonuję po 120 powtórzeń ćwiczenia na brzuch. Będę dokładać. W czasie ćwiczeń mięśnie mnie bolą. Później nie. Nie mam też energii na wykonywanie większej ilości powtórzeń. Myślę jednak, ze z czasem energii przybędzie. Liczyć ilość ćwiczeń zacznę dopiero gdy dojdę do conajmniej 400 powtorzeń. Wtedy zacznę ćwiczyć co drugi dzień. Od dziś może zacznę wykonywać ćwiczenie na biodra i pośladki. To zależy od tego czy Krzysiek rozbierze choinkę, bo muszę mieć miejsce.

Kolejna wprawka w malowania nieba...Też akwarela... Na razie mam dość tej tematyki. Wrócę z niebem kolorowym, przed zachodem słońca. Dziś moze portret ołówkiem...

30 stycznia 2021 , Komentarze (12)

Koniec tygodnia, ale w ten weekend będę pracować, bo zarobek w tym miesiącu mizerny. Niby  jakieś większe wydatki dodatkowe mi się nie szykują, ale i tak coś zarobić trzeba. Dziś będę pracować wcześniej, bo w tygodniu różnie bywa. Zawsze gdy jestem sama, boję się wróżyć, bo ktoś typu kurier może zapukać do drzwi.

Poza tym moze będzie kurs portretu, bo Krzysiek pracuje po południu i nie będzie przeszkadzać. Cały czas czytam i uczę się parapsychologii.

Dieta, ten etap się kończy. Dziś mniej jedzenia. Mam ochotę na kaszę czarną z kalafiorem i pieczarkami. Jutro kolejny dzień z mniejszą ilościa jedzenia, bo w poniedziałek liczę na spadek. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to wtedy skończę ten etap diety. Jeśi nie to jeszcze kilka dni. Muszę zejść do nadwagi...Koniecznie.

Kończy się czwarty tydzień ćwiczeń qigong. Idzie mi z tym, ze ćwiczę w swoim tempie, czyli nieco szybciej niż osoba prowadząca. Tak mi się lepiej ćwiczy. Patrzenie cały czas w komputer podczas ćwiczeń było męczace. W czasie niektórych ćwiczeń, trzeba patrzec w bok lub do tyłu. Teraz już pamiętam ćwiczenia.

Kupiłam sobie krem do depilacji twarzy i działa, ale trzymam 20 minut zamiast 5... Myślę, że z czasem włoski będą delikatniejsze. Kiedyś miałam kilka i niepotrzebnie zaczęłam golić, bo zarosłam i mam dużo. Lasera się boję  no i trzeba wyjeżdżać z domu licho wie gdzie... Teraz będę usuwać chemicznie. Może z czasem pomyślę o wosku.

29 stycznia 2021 , Komentarze (26)

Wczoraj byłam zobaczyć ile mamy opału i ten sie kończy. Trzeba kupić i węgiel i drewno. Gdy kupię wystarczy do końca sezonu. Będą dwie tony węgla i 3 m2 drewna na sezon. W tym roku to była buczyna i dąb. Trochę było grzane tez pradem. Rachunek rozwścieczy Krzyśka, ale trudno. W rękawiczkach w domu siedzieć nie będę. Teraz tylko wzdycham, żeby śnieg stopniał, bo kierowca nie wjedzie.

Niestety moje koty lepszych puszek nie chcą. W zeszłym miesiącu był strajk głodowy, bo próbowałam je przekonać. To była Smila. Trzeba było gryźć, a one wola Felixa kawałki w sosie. Inna sprawa, że dużo moich kotów juz zębów nie ma. Gdy Felixa kupię, wszystko z talerzy znika. Gdy jest Smila, dojada Pikuś. Teraz kupiam Felixsa, ale będą kolejne podejścia do Smili. Kajtek i Józek nawet do mokrego nie podchodzą. Józek jadał tylko Whiskas z kaczką. Teraz nic z kaczką juz nie ma.

Kupiłam sobie peeling do twarzy z wodą kokosową. Pięknie pachnie i pozostawia skórę cudownie gładką. Zobaczymy jak będzie po dłuższym stosowaniu. Mam też nową pastę do zębów. Ponoć je wybiela. Zobaczymy.

Znowu mi się zaczynają podobać faceci. Z przyjemnością patrzę na przystojnych aktorów, a myślałam że na starość mi przejdzie. Jak zwykle zwracam uwagę przede wszystkim na wysokich, szczupłych brunetów w typie Małaszyńskiego, Bena Alffecka. Podobał mi sie też Keanu Reeves, Brandon Lee. Spotykałam sie kiedyś z facetem w tym typie, ale krótko, bo nie pasował mi jego charakter. Za dużo pił, imprezował i chciał mną rządzić. Miał 15 lat mniej i ponoć był gangsterem. To wtedy zdałam sobie sprawę, że uroda to nie wszystko. Z aktorów z jasnymi włosami podobał mi się Żebrowski jako Skrzetuski I Brad Pitt.

Wczoraj mi Krzysiek kupił dwie cole po 850 ml i zapłacił ponad 12 zł. Za tą cenę nie będę juz kupować w tym sklepie. Zawsze był drogi. Zobaczę w innym. Do 8 zł kupię. Drozej nie.

Wczoraj wypróbowałam nowe sposoby na malowanie nieba w akwareli. Są całkiem fajne... Niestety mój papier nie jest doskonały i nie wszystkie sposoby da sie zastosować...

28 stycznia 2021 , Komentarze (14)

Dziś zamiast schudnąć przytyłam, bo zjadłam kika ogórków kiszonych. Zwykle tak mam, ale jem bo maja malo kalorii. W poniedziałek wychodzę z diety, bo mam dość. Może jak zacznę jeść będzie mi cieplej. Na razie okropnie marznę, a nie powinnam przy tych temperaturach. Najgorzej jest w czasie jogi. Pokoj ogrzewam trochę grzejnikiem elektrycznym, ale od podłogi ciągnie, a ja ćwiczę tylko asany leżące i siedzące. Wiem, że przy okazji się hartuję i to jest zysk. W tym roku jak na razie nie byłam przeziębiona. Pamiętam, że gdy w domu było przez kika lat grzane gazem całą dobę, to czasem chorowałam i kilka razy na sezon. Wystarczy, że ktoś kichnął w autobusie i juz to miąłam, a później dochodził kaszel i gardło. Gorączki raczej nie miewam.

Wszystkie luźne pieniądze na ten czas wydałam. Czekam na kolejne. Chcę kupić matę do akupresury i moze buty jak się dziewczyna z Vinted odezwie. Wpadły mi w oko nowe botki na grubszej nieco podeszwie i na obcasie. Nie wiem tylko jaki ten obcas wysoki. U mnie może byc góra 7 cm. Wyższych nie noszę. Nie noszę też raczej szpilek, bo ponad wszystko cenię sobie wygodę.

Powninnam się zabrać za rysowanie portretów. Chciałam robić minimum 1 na tydzień. Planuję dojść do 100 i wtedy uznam naukę za zakończoną. W takim tempie jak mam to mi dwa lata jeszcze zajmie. Niby nie mam zamiaru rysować na zlecenie, ale ślimacze tempo mnie nieco drażni.

Zmieniła mi się sylwetka i straciłam talię. Kiedyś miałam 30 cm różnicy miedzy talią a biustem i biodrami. Teraz wygąda na to, ze mam tylko okolo 25. To chyba już na stałe.

Ostatnio chce mi się ćwiczyć. Inna sprawa, że robię afirmacje Ja Agata lubię ćwiczyć.  To mogło zadziałać. Teraz ćwiczę około 45 minut dziennie. Jest 20 minut jogi głownie na kręgosłup, 20 minut qigong/8 kawałków brokatu/ plus kilka minut callanetiks. Callanetics to na razie jedno ćwiczenie na brzuch. Doszłam do 120 powtórzeń. Chcę dojść do 400, bo za inne ćwiczenia na brzuch sie nie biorę. Później dołozę ćwiczenie na uda i pośladki. Nie chodzi mi o super ciało, ale o kręgosłup i sprawność.

27 stycznia 2021 , Komentarze (10)

Kolejny dzień diety. W pasie już tylko 92 cm. To strasznie dużo jeszcze, ale było 116. Mam dziwny smak w ustach i trzeba by chyba zjeść więcej węglowodanów. Moze dziś coś zjem... Mam mieszankę warzywną na zupę i chcę ją wykorzystać do jajecznicy. Są w niej ziemniaki. Do tego będzie serek wiejski i kotlet mielony.

Wczoraj zrobiłam sobie perfumy z wosku i niestety przepis był kiepski, bo wyszły za twarde. Trzeba je kruszyć czym twardym, bo palcem się nie da. Zapach jest fajny. Takich perfum uzywam w domu. Używam też perfum w olejku. Na wyjście mam normalne z tym, że od niedawna kupuję tylko perfumy rozlewane. Kiedyś kupowałam oryginalne w cenie 300-400 zł, ale stwierdziłam, ze nie ma sensu przepłacać. Te rozlewane są rownie trwale, a na tym mi głownie zalezy. Część zaoszczędzonych w ten sposob pieniędzy wpłacam na potrzebujące koty. Czasem psy... Tak jest lepiej. Nie łatwo mi pozwolić sobie na zbędny luksus ze świadomością, że tak wiele zwierzat potrzebuje pomocy.

Dziś Krzysiek idzie po południu do pracy, a ja moze wezmę się za naukę. Tym razem to będzie akwarela, bo mam ochotę poczynić obraz. Wykupiłam kolejną lekcję u Krissa Wieliczko. Niedługo chyba poczynię obraz olejny, bo chodzi za mna zima... Trzeba jakiś wzór wydrukować.

Wczoraj spadł śnieg. Krzysiek miał w pracy wycisk, bo odśnieżanie. Ja siedziałam głodna, bo czekałam na zakupy. Jadłam po raz pierwszy o 16. Mam dość zimy i czekam na wiosnę. W tym roku zima mnie nie cieszy. Jest mi zimno. To pewnie dieta. Było w domu 18 stopni i marzłam więc rozpaliłam w piecu. Krzysiek sie nawet nie wściekł. Przyniosłam też drewno i trochę węgla. To nie było trudne, ale drżałam o kręgosłup.

26 stycznia 2021 , Komentarze (12)

Pierwszy dzień po Krzyśka urlopie. Musiałam rano wstać i przenieść się do pokoju dziennego, bo idzie kilka paczek. Od wczoraj pracuję zawodowo. Długo siedzę na portalu z wróżbami, pisze teksty i mam też zabiegi Reiki. Dziś Krzysiek po pracy jedzie na zakupy. Ma opłacić rachunki i kupić żywność. Mało tego jeszcze, bo nadal dieta. To już ostatni tydzień o ile waga do nadwagi spadnie. Jeszcze trochę jedzenia z zeszłego tygodnia mam. Dziś mniej jedzenia, bo jutro chcę zobaczyć spadek. Na razie ta przerywana dieta mi służy. Znalazłam sposób na siebie. Jak dobrze pojdzie, to od przyszłego tygodnia zacznę już kalorii po 100 co tydzień dodawać. Dojdę do 1200. Z czasem wprowadzę trochę węglowodanów, ale mało. Będę bazować na strączkowych i unikać białej mąki. Nie mam prawa przytyć. Od maja znowu dieta i kolejne 4 kg. Dziś 20 dkg mniej...

Jutro znowu trochę czasu poświęcę na naukę. Teraz to akwarela, portrety i parapsychologia. Mam już też psychologię i hipnozę.

Dieta trwa. Prawie finisz tego etapu. Już mam myśli o innym jedzeniu. Marzę o ziemniakach. Chciałbym zjeść odpiekane z jajkiem sadzonym i piórkami cebuli. Zjem już moze w przyszłym tygodniu. Kusi mnie fasolka po bretońsku, ale muszę poczekać, bo to bardzo dużo kalorii. Znowu piję colę 0, ale przez ostatnie dwa dni miałam normalną. Wliczyłam w bilans i przez to było bardzo mało jedzenia. Nie przytyłam ale i nie schudłam. Dziś koniec grzeszków i normalne jedzenia. Tyle że mało, bo coś jutro musi spaść.

Staram się ograniczyć czas spędzony w internecie poza czytaniem i nauką. Chcę dłużej czytać książki.

Kupiłam kiedyś kilka herbat yogi tea i przyszły... Ostatnio wolę je od herbat sypanych.

Czekam na rozliczenie z jednej antologii i kupię chyba tą książkę...:)

25 stycznia 2021 , Komentarze (18)

Nowy tydzień i nowe plany. Już zaczynam pracę. Dziś wróżenie i tekst pozycjonerski na portal. Będzie mi się dość ciężko zabrać, bo przez pobyt Sebastiana rozleniwiłam się trochę. Będzie powolny rozruch... Sebastian zaraz jedzie, a ja sie denerwuję drogą. Nie ma już transportu na miejsce. Musi się przesiąść. Jutro Krzysiek idzie do pracy. Szybko mu ten urlop zleciał. Ja będę musiała wstać wcześnie, bo kurier.

Dieta ok. Zostało jeszcze około kilograma. To cel na ten tydzień. Dziś mniej jedzenia, bo wczoraj zjadłam więcej. 

Adrian już płotu nie maluje, bo stwierdził, ze za mało zarabia. 10 zł chciał zarobić w 10 minut, a przy malowaniu miał za 30 minut. Pomaluje Sebastian wiosną, a on niech sobie radzi.

Dziś mija trzy tygodnie codziennego qigong. Jest postęp. Pamiętam większość ćwiczeń. Lepiej oddycham i udaje mi się stać przez chwilę na palcach. Z tego ostatniego najbardziej sie cieszę, bo ciągle chodzę ostrożnie i mam wrażenie, ze stracę równowagę.

Chcę kupić collagen i matę do akupresury. Nie wiem czy to coś da, czy już z bólem kręgosłupa i kości ze względu na wiek będę musiała sie pogodzić. Muszę też kupić kredkę do oczu. Oczywiście czeską. Kosztuje 2 zl, ale kupuję ją już chyba 30 lat...

Znalazłam fajne sznurowane botki na Vinted. Wyslałam pytanie o wysokość obcasa... Moze kupię...

Dziś mam do obejrzenia dwa filmy w internecie - dokumentalny i western.

Nowy film... Mam jeszcze kilka o qigong...

24 stycznia 2021 , Komentarze (8)

Koniec tygodnia. Był pracowity. Cieszy mnie to co zostało zrobione. To wszystko na ten moment. Gdy Sebastian przyjedzie wiosną, może wytnie już suche drzewa, potnie je i pomaluje sień. Wszystko zależy od temperatury. Dziś nikt nic robić nie będzie, a jutro już jedzie. Teraz jeździ pociągami, bo autobusy zawieszone.

Muszę kupić nową patelnię. Myślę o mineralnej, bo teflon bardzo szybko niszczę. Nie lubię używać specjalnych łopatek. Używam noża albo widelca.

Dieta idzie. Dziś 40 dkg mniej. Jest 1,3 kg w tym tygodniu. Zobaczymy jeszcze jutro. Jutro zaczynam ostatni tydzień diety. Chcę zejść do nadwagi, czyli do 79,8 kg. Swoją drogą nie wiem czy nie pociagnę dłuzej jeśli będzie spadać. Kusi mnie. Dziś bigos z kapusty kiszonej, pieczarek i schabu. Kilka porcji...

Odwilż. Śnieg znika w bardzo szybkim tempie. Już znowu jest szaro i ponuro. Nie zdążyłam nacieszyć sie śniegiem i już go nie ma.

Wróciłam do oglądania telewizji. Z przyjemnościa patrzę na filmy dokumentalne - historyczne i o zwierzętach. Oglądam też filmy fabularne.

Kupiłam trochę kosmetyków - tonik, wybielającą pastę do zębów, pelling do twarzy i krem do depilacji twarzy. Co do kremu to pewna go nie jestem, ale wypróbuję. Kończą mi sie kremy. Myślę o czarnym mydle Agafii.

Wspomnienie o zimie...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.