Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1500275
Komentarzy: 54650
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 listopada 2020 , Komentarze (12)

We wtorek Kajtek wymknął się wieczorem na dwór. Krzysiek sie zorientował natychmiast, ale Kajtek gdzieś przepadł w ciemności. Wychodziiśmy z latarką co parę minut i wołaliśmy. Kamień w wodę. Po dwóch godzinach mama zadzwoniła, ze na podwórku bija sie koty i jeden strasznie krzyczy. Krzysiek wybiegł i usłyszał miauczenie. Wybiegłam za nim i zaczeiśmy szukać. Pomagała sasiadka. Okazało się, że uciekł na drzewo. Siedział i nie schodził i okropnie krzyczał. Krzysiek już chciał po niego wejść. Zaczął schodzić, gdy podeszłam pod drzewo i zawołałam. Krzysiek ma nauczkę, by zamykać drzwi jak wychodzi ze śmieciami. Kajtek nauczki nie ma, bo nadal czuwa pod drzwiami.

We wtorek Adrian skończył 31 lat. Po pracy kupił sobie alkohol i wypił sam u siebie, bo koledzy nie chcieli. Szkoda mi go bylo, ale przecież pić z nim nie będę i Krzyśkowi nie pozwolę. On przykłada wagę do takich uroczystości. W najbliższym czasie może zrobię kolejne nalewki, ale je schowam, coby moi panowie nie wypili. Chcę zrobić ze skórek pomarańczowych i z jabłek. Uwielbiam nalewki. Poza tym piję tylko ajerkoniak i wino typu zbójnicki grzaniec. Musi być słodkie i to nie ważne, że gust mam mało wykwintny...

Wczorajsze zdjęcie. Dziś koniec przerabiania jednej książki i zabiorę sie  za drugą. Będzie zjęcie albo klusek z fasoli albo soku z mandarynek...

różany ogród

jeszcze wczoraj

w różanym ogrodzie

wiatr tańczył z nagimi pędami

dziś pączki wybuchają różem i szkarłatem

spragniona piękna

tulę w dłoniach subtelną woń płatków

podziwiam miękkość lini delikatność

filigrany cieni

i maluję obraz w duszy

pełen niuansów i barw

jutro przysiądę na ławce

w cieniu krzewów

i napiszę wiersz

pełen ulotnych marzeń i uczuć

niech czar trwa

11 listopada 2020 , Komentarze (29)

Pal licho święto. My będziemy działać w ogrodku. Kiedyś Krzysiek wyciął sumaki ale ziół już nie chciał i szantażował mnie, że wyrwie z korzeniami. Dziś trzeba wyciąć. Trzeba też przyciąć forsycję. Zostanie jeszcze skopanie części ogródka. To już praca dla Krzyśka, ale się broni.

Dziś mam zamiar poczynić zdjęcie i może obrazek pastelami suchymi. Dawno pasteli w ręce nie miałam. Będzie nauka fotografii. Będzie praca zarobkowa i czytanie. Chcę skończyć pozycję o emocjach i DDD.

Jeśli chodzi o zdjęcia kulinarne, to dochodzę powoli to momentu, gdy uznam, że jest nieźle. Oczywiście stylizacja. Portrety jeszcze w lesie. Będę z nich zadowolona gdy narysuję choć 50. Wprawa to podobno 100. Do końca roku nawet do średniego poziomu nie dojdę.:( Dobrze chociaż, że z wierszy i opowiadań jestem nawet dość zadowolona. To dość, to średnia, bo są osoby którym się moje utwory podobająi są też takie, którym zachwycone nie są. Wydawnictwa drukują, a to juz  postęp. Nie jest też tragicznie z obrazami. Akwareli trochę sprzedaję...:) Te podsumowania to chyba z powodu nadchodzącego Nowego Roku.

to wczorajsze zdjęcie...:)

Kupiłam kurs parapsychologiczny i czekam na niego. Przerabiać zacznę za jakiś czas, bo teraz siedzę w fotografii. Ważne, że już go mam. Chcialam skończyć kurs psychotronika, żeby zmienić zawod. Kurs składał sie z trzech- psychoogii, tarota lub astrologii i parapsychologii wlaśnie. Astrologiem jestem od dawna. Kursy tarota skończylam dwa. Zostanie mi jeszcze psychologia. Zobaczę od stycznia. To zależy od tego czy Krzysiek będzie miał pracę. Kursów typu psychoogicznego chcę zrobić kilka. Interesuje mnie na początek psychologiczny w ESKK, terapeuta kryzysowy, psychologia osób starszych i uzależnienia. Może też kiedyś coś związanego ze związkami. Wszystko to przyda mi się nie tyko w pracy, ale i w domu, bo moi bliscy są jacy są.

10 listopada 2020 , Komentarze (22)

Dziś chcemy wyjść z nawozem. Jeden mam płynny i trzeba nim zasilić świeżo posadzone drzewka. Ponoć pomaga im sie ukorzenić. Mam też krowiniec i on będzie wysypany na grządkę w warzywniku. Ma w tym miejscu rosnąć bób. Poza tym będzie praca zarobkowa w tym wróżba z kart anieskich na miesiąc. Wróży sie na każdy tydzień osobno. Moze napiszę wiersz albo opowiadanie.

Zdecydowałam się na kurs parapsychologii o ile sie nie spóźnię. To okazja, bo to outlet. Cena była 1700 zł, a jest 300. Tematyka jest mi w większości znana, ale z książek, a kurs to kurs. No i zaświadczenie też mi sie w pracy przyda.

Mam trochę problem ze swoją kobiecością. Jako dziecko nikt mnie kobiecości nie uczył. Wręcz przeciwnie, bo byłam chwalona za zachowania yang. Kobiecość w wydaniu mojej mamy mnie odrzucała. Kobieco czuję sie tylko przy odpowiednim mężczyźnie. Czułam sie kobieco przy Sebastianie. Nie czuję się kobieco przy Krzyśku. Dla mnie kobiecość to bardziej yin, a ja yin przy Krzyśku być nie mogę, bo jest bezradny w wieu sprawach i muszę nosić spodnie. Muszę, bo dom by się zawalił. Muszę temat przepracować teraz...

Kupiam kołdrę i telefon dla Krzyśka. Kołdra będzie na kanapę do pokoju dziennego, bo Krzysiek zgodził sie wyrzucić kołdrę po jego mamie. Miała chyba z 30 lat i już była zniszczona. Telefon Krzyśka miał 3 miesiące i drugi raz nawaliło wejście na ładowarkę. Miał naprawiane w punkcie, zapłacił 70 zł i nie wziął gwarancji. Dobre było dwa tygodnie. Teraz się wścieka.

Będzie też coś twórczego i będzie dalsza nauka fotografii kulinarnej. Na razie nie jestem jakoś bardzo zadowolona. Niby postęp jest i niektóre zdjęcia mi sie podobają, ale trafiaja sie też zupelnie nieudane. Postęp będzie więc dopiero wtedy, gdy wszystkie zdjęcia jeśli chodzi o stylizację będą udane. Dziś może kolejne zdjęcie. Pomysł mam.

Wczorajsze zdjęcia...Podoba mi się stylizacja...:) i portret... Jeszcze kursu portretow nie skończyłam...

9 listopada 2020 , Komentarze (14)

Dziś jeszcze wypoczynkowy dzień, bo Krzysiek ma wolne i będzie siedzial w domu. Odbierze paczkę. Druga idzie juz trzy dni i do punktu odbioru nie doszła. To książka. Powieść. Adrian poszedł do pracy, to ja pośpię, bo rano ruchu ze śniadaniem nie zrobi. Trochę jedzenia sobie kupił. Ja mu robię obiady. On lubi mięso, to narzeka, że jest go w mojej diecie mało. Ja gotuję mięso dwa razy w tygodniu. Krzysiek kupuje sobie wędliny. Ja mięsa jem niewiele. Wędlin unikam. Dziś będzie gulasz dorożkarski z ziemniakami. To mięso wieprzowe, u mnie schab z dodatkiem kiełbasy, cebuli i kminku. 

Dziś chcę koniecznie wyjść do pracy na dwór. Nadal suche badyle nie wycięte i sumaki też nie. Forsycja jeszcze nie przycięta. Dziś to zrobimy, bo na razie deszczu nie widać. Nie wiem kiedy Krzysiek skopie pod bób. Trzeba miejsca zasilić.

Poza tym będzie praca zarobkowa i coś artystycznego albo portret albo obraz...Dzień powinien być udany.

Krzysiek ma teraz bardzo zły humor. Wścieka się ciągle o bzdury i wrzeszczy. Rozmowy nic nie dają, bo całkiem mnie lekceważy i dalej wrzeszczy. To zły wpływ marsa i jowisza. Mars jest w kwadraturze do jego slońca, bo w baranie. Przynosi problemy między innymi typu nerwowego. Muszę przeczekać. Jowisz to problemy prawne w urzędach z umowami i rozwody. Ten jest w koziorożcu i też źle na niego dziala. Też muszę przeczekać choć na rozwód czasem mam ochotę. Mnie jowisz w koziorożcu przyniósł rozwód z Sebastianem, ale i sukcesy w pracy. Mars w  grudniu będzie krótko gnębił moją wenus i marsa, a jowisz przejdzie do wodnika. Nie będzie miał na mnie wpływu, a Krzyśkowi zacznie sprzyjać. 

Znalazłam kurs parapsychologii i psychologii. Pomyślę..

Wczorajsze zdjęcie. To nalewka z sosny... Podoba mi się stylizacja...

.

Listopad ekfraza do obrazu Włodzimierza Draczyńskiego

 

ścieżka w nieznane

i samotny wędrowiec

tylko drzewa mu się kłaniają

i wyciągają nagie ramiona

w podzięce za towarzystwo

jak ponuro

mglisty dzień straszy melancholią

i smutkiem

cisza przegrywa

z szeptem ostatnich liści

i chlupotem kałuż

świat malowany szarością

grzęźnie w błocie

i odlicza chwile

do dnia gdy natura zaśnie

pod kołderką z szadzi

 

8 listopada 2020 , Komentarze (16)

Niedziela to dla mnie dzień psychicznego odpoczynku. Mogę spać do woli, bo wiem że nikt do mnie nie przyjdzie. Dziś jednak będę wróżyć. Trzy klientki na portalu dały mi najwyższe oceny, a to działa jak wabik i klientek mam wtedy więcej. Trzeba to wykorzystać. Ostatnio sporo klientek wybiera karty Kippera. Ja wrożę nimi stosunkowo najkrócej, ale sa bardzo fajne i bardzo je lubię. Dobrze pokazują co się w najbliższym okresie stanie. Na portalu nie ma dużo wrożek korzystających z tych kart. 

Wczoraj zrobiam kika zdjęć  przy sztucznym świetle z papierem udającym dyfuzor. Zrobiłam tez zdjęcie lampą błyskową i również z papierem. Tym razem zaczęłam kombinować z balansem bieli. Reszta była w trybie automatycznym. ISO nie ruszam, a przesłony w moim aparacie sie nie reguluje. Pozostane więc przy trybie auto. Chcę jeszcze wypróbować tryb makro, ale to trzeba na dworze, bo chodzi o czas naświetlania. Jest zbyt długi, a ja nie mam statywu i na razie o nim nie myślę. Teraz robię zdjęcia  kulinarne węższe. Dziś będę dalej pracować z książką o fotografii kulinarnej. Może zrobię zdjęcie nalewki. :) Muszę kupić srebrną blendę, bo ostre cienie mi nie leżą. Probem z tym, że nie będę miała jej gdzie mocować i Krzysiek będzie musiał trzymać. To mi nie odpowiada,bo chcę zdjęcia robić też wtedy gdy go nie ma.

Z zawodu jestem chemikiem. Ukończyłam tylko technikum, ale chemia mnie nie interesowala. Coś trzeba było jednak skończyć by choć średnie wykształcenie mieć, a ta szkoła była blisko domu. Mnie interesowalo ASP, ale było nieosiągane, bo studia były daleko od domu, a na stancję rodziców stać nie było. Nie miałam też gdzie skończyć kursu przygotowawczego do egzaminu. Akademik nie dla mnie. Kilka lat po ukończeniu technikum dowiedziaam sie o studium psychotronicznym. Tez by mnie interesowao, ale dojazdy przez cay kraj co weekend, mnie przerazały. Teraz pracuję jako wróżka i astrolog, ezoteryk. Wiedzę mam, bo to moja pasja od 17 roku życia. Mam też sporo kursow. Niestety to nie jest moj zawod. Miał być, bo w ESKK był kurs psychotronika. Zawodowy kurs z egzaminem w Warszawie. Chciałam go rozpocząć w 2021 roku, ale niestety został wycofany z oferty. No i klops...

Zaczęłam pracę z kolejną książką o emocjach. 

wiatr jesienny/tryptyk/

w promieniach bladego słońca

wiatr figlarz obejmuje ramionami

w zmysłowym tańcu

pierwsze nitki babiego lata

jeszcze jeden dotyk muśnięcie

i srebrzysta delikatność

faluje subtelnie sunąc ku światłu

w ciszy poranka

wiatr symfonią nawiedza klony

te w zapamiętaniu

spienioną rdzawą falą zrzucają sukienki

chwaląc nagość

układającą się filigranowym cieniem

na ścieżce

zrudziałe nawłocie

czesane przez wiatr

to cichym szelestem

to kaskadą dźwięków

żegnają dzień

ten odchodzi pośpiesznie zostawiając

mgliste cienie wypełzające cichaczem

spośród drzew

7 listopada 2020 , Komentarze (26)

Dziś mam zamiar pospać. Chcę odpocząć po całym tygodniu, a spać ostatnio bardzo lubię. Czekam teraz na trzy przesyłki, to w tygodniu trochę niedosypiam. Będzie też oczywiście praca zawodowa i działalność w domu. Stresu w swoim życiu nie przewiduję, o ile mi czegoś nie zafundują bliscy. Oni maja nastroje zmienne. Ja czyjeś nastroje chłonę, ale z tym walczę i to z powodzeniem. Nawet gdy coś wchłonę, to potrafię to szybko zneutralizować. Nastrój mam więc zwykle w normie, czyli ani dobry ani zły. Pamiętam jeszcze czasy, gdy inni potrafili mi nastój zepsuć na caly dzień. To była przeważnie złość. Gdy sie wściekłam, to nie potrafiłam odreagować i byłam zdenerwowana bardzo długo.

Nie wiem czy mi sie uda narysować dzisiaj portret. Bardzo bym chciała, bo malowanie teł fotograficznych mnie nie zadawala. Chciałabym zrobić coś bardziej wymagajacego. Zostało mi jeszcze kika lekcji u Krissa Wieliczko do przerobienia. Chyba trzy. Później kilka lekcji portretow w kolorze, czyli rysowanie kredkami. Na razie się za to nie biorę, bo przerabiam książkę o fotografii kulinarnej. Powinnam poczynić tło.

Wczoraj wyprobowałam przepis na ołatki galicyjskie. Potrawa jest bardzo smaczna. To trochę coś podobnego do plackow ziemniaczanych, ale na slodko ze śmietaną, cynamonem i z rodzynkami. Krzyśkowi też smakowały. Będę je robić. Dziś zupa warzywna z grzybami. Nie jest to typowa kartoflanka, bo chcę dodać tez makaronu. Ma być gęsta i sycąca. Do tego będzie ciasto kruche z dzemem.

Tu wczorajsze zdjęcia. Pierwsze niezbyt dobrze dobrane tło, bo zbyt podobne do kotletow w kolorze. Deser to pierwsze zdjęcie przy sztucznym świetle. Muszę kupić blendę, bo cienie niezbyt fajne... Chyba zmniejsze kadry... Dziś dalsze studiowanie książki i kolejne eksperymenty i zdjęcia.

6 listopada 2020 , Komentarze (26)

Widmo kwarantany mnie wystraszyło. Znowu zrobiłam większe zakupy i teraz mam zapasy nie tylko te warzywno-owocowe w spizarni. Kupiłam mąkę, fasolę, groch, kasze, makaron, ryż. Szczegónie martwię sie o zwierzęta. Dla nich mam suchy pokarm do około 1 grudnia, a mokry na trzy tygodnie. Kupiłam jedzenie na kolejne trzy tygodnie i czekam na nie. Martwię się o syna, bo on pieniędzy nie ma i hurtowo zakupów nie zrobi, a jeść musi. Trzeba zrobić zakupy mojej mamie.

Sprzedałam obraz. Dziś Krzysiek ma go wyslać  i oby sie klient nie rozmyślił, bo juz tak bywalo.

Deszcze pokrzyżowały mi szyki. Niby kocham deszcz, ale nie teraz, bo mam jeszcze pracę koło domu. Potrzebuję jeszcze 3-4 dni bez deszczu i wszystko zrobię. No oby...

W tym tygodniu chcę skończyć tła fotograficzne, a w przyszym juz planuję wrócić do malowania i rysowania. Brakuje mi tego. Na pierwszy ogień pójdzie rysunek portretów. Kusi mnie kolejna ikona, ale podobrazia nie mam i pieniędzy na nie też nie. Tu wczorajsze tło... Podoba mi się...

A na koniec będzie o idealnym mężczyźnie. Mój ideał musi być raczej wysoki i bez brzuszka. Na pewno powyżej 174 cm. Nie moze byc rudy i nie moze mnie odrzucać fizycznie. Strój sportowy i na luzie. Pod tym względem jestem mało wymagająca. Jeśli chodzi o charakter to powinien być ulegly, bezkonfliktowy, ciepły w obejściu, czuły i opiekuńczy. Powinien dbać o mój komfort psychczny i zapewnić mi poczucie bezpieczeństwa. Koniecznie domator i koniecznie musi lubic zwierzęta a zwłaszcza koty. Musi mieć dobre serce. Być uczciwy, wierny i raczej dość inteigentny. Na pewno odpowiedzialny i niezawodny, oddany, raczej bezdzietny. Musi preferować spokojny tryb życia i ciszę. Wyksztacenie średnie. Nie musi mieć ambicji, wysokich dochodów ani majatku, ale utrzymywać go nie zamierzam. Raczej rówieśnik. Absolutnie nie dużo starszy. Na pewno bez nałogów. Ucieszy mnie skromny samochod lub motocykl, czytanie książek i chętna jestem na zaradnego majsterkowicza, wielbiciela ogrodu, natury, wsi...Tylko znak ziemski lub wodny i z przewaga tych znaków w horoskopie. To chyba tyle... :) W przyszłym życiu moze spotkam jak będę świadoma gdziś od 15 roku życia...

 Krzysiek ma jakieś 65 % cech ideału. Brakuje mi w nim przede wszystkim czułości, uległości. Nie jest opiekuńczy i cieply w obejściu. Jest konfliktowy. To mnie męczy i zniechęca do niego, ale z nim zostanę... Nikogo tak naprawdę nie szukam...

5 listopada 2020 , Komentarze (6)

Kolejny dzień tygodnia przede mną. Ostatnio odpoczywam mimo pracy. Wstąpił we mnie jakiś taki spokój. Nie wiem na jak długo, ale w tym momencie mnie to cieszy. Dużo śpię...

Ostatnio gotuję na trzy osoby, a ponieważ nie mam za dużo pieniędzy, wybieram na obiad typowe zapychacze. Dziś to kluski kładzione z marchwię, fasolką szparagową i sosem pomidorowym. Do tego będzie serek wiejski i sałatka z tuńczyka i ogórka świeżego. Adrian kolację i śniadanie organizuje sobie sam. Od kiku dni gdy jest u siebie cały czas gra w grę na komputerze. Dziś może zbije mi kolejna skrzynię na warzywa. Tu sporo zależy ode mnie, bo muszęmu deski trzymać.

Dziś będzie trochę pracy koło domu, ale jeszcze nie wiem co, bo muszę mieć natchnienie. Na pewno będzie tło. Tu wczorajsze...

Przygotowałam plany na llistopad. Mam między innymi popracować z książką o fotografii kulinarnej. Mam namalować 3 obrazy i wykonać 3 portrety ołówkiem. Mam napisać minimum 3 wiersze. Chcę wykonać 4 tła fotograficzne. Chcę iść do fryzjera i kupić getry i spódnicę. Jeśli sie uda skończę kurs o złości. Chcę przerobić 3 książki psychologiczne. Chyba 3 o złości w tym jedna o porozumiewaniu bez przemocy i jedna o emocjach. Nie wiem czy się to uda, bo spieszyć sie nie zamierzam. Chcę wykonaćkika zdjęć kuinarnych. Do tego dojda zakupy - płotki, opaska sportowa i jeszcze 4 książki. Z zakupami może byc problem. Chcę skończyć prace na podwórku i chcę ogarnąć sienie. To chyba wszystko. Oby się udało. Plany na grudzień też już są. Nie uwzględniam w nich Sebastiana i koronawirusa. Przepracowywać nic juz nie będę, bo przepracowałam wcześniej.

Mgła

 

wyczesałam mleczny puch

o poranku

rozpłynął się smugą zafalował

w bezmiarze ciszy

myśli snują się nostalgią

utkane tęsknotą

4 listopada 2020 , Komentarze (8)

Wczoraj zrobiłam co zaplanowalam. Byłam też na cmentarzu. Zawiozłam znicze i wiązanki. Dziś wiele pracy koło domu nie będzie, bo Krzysiek pracuje po południu. Ja moze wytnę trochę badyli. Poza tym będzie działaność w domu - wróżby. Mam też do napisania tekst. Chcę przygotować kolejne tło. Tym razem może w odcieniach szarości. Będą jeszcze niebieskie z rdzą, czarno-szare i brązowe. Gdy to skończę, na razie więcej nie będzie, bo materiału brak. Płyt nie mam gdzie kupić. Problem jest z powodu remontu drogi. Nie wiem jak autobusy teraz jeżdżą do pobliskiego miasta, gdzie jest Obi. Jeśli jest objazd, to taksówki kosztuja więcej. Może jeszcze coś gotowego kupię, ale na pewno nie szybko. 

Ostatnio sporo czytam w tym takze powieści. Skończyłam pierwszy tom Szlacheckiego gniazda i dziś kupię drugi, ale chyba ebook. Przekonałam sie do nich, bo i taniej i problemu z przechowywaniem nie ma. Moja nowa biblioteczka juz prawie pełna. Nie wszystkie książki z niej sa przeczytane. Część czeka na odpowiednią chwilę. Kiedyś czytałam więcej. Codziennie po kilka godzin. Książki wypożyczałam z killku bibliotek, a poradniki kupowałam. Teraz głownie kupuję. Czytam mniej, bo mam też inne pasje, które zabierają mi czas. U mnie bliscy czytali sporo. Czytała babcia, tata, czytała ciocia Resia, ktora  była bibliotekarką. Czyta mama. Czyta Krzysiek.

Jem więcej węglowodanów i znowu przytyłam. Trzymam się poniżej 80 kg i nadal mam nadwagę, ale muszę juz bardzo uważać. Marzę o 73 kg, ale sporo brakuje. :( Teraz jem więcej pieczywa, kasz, makaronów i niestety znowu czuje głód. Męczy mnie to...

Miałam iść do fryzjera, a mi schodzi. Mam też inne wydatki, które wydają sie pilniejsze. Coś czuję, że pójdę dopiero pod koniec listopada. Do tego czasu kolor zupelnie zejdzie. Nie wiem czy nie zamkną zakładów, ale jestem umówiona, ze jakby co to fryzjerka przyjmie mnie w domu. Chodzę do niej juz kilka lat. Mnie by to pasowało.

Zastanawiam się co z moim poczuciem wartości. Chyba jest zaniżone. Ostatnio to do mnie dotarło, gdy przeanalizowałam pozycje naszego rodu.  Uważam, ze znajdujemy sie teraz na najniższym poziomie drabiny społecznej. Dom jest zaniedbany i niestety posesja wyglada prawie tak jak u marginesu społecznego. Groby też więcej niż skromne. Kiedyś był to jeden z najbardziej szanowanych domow. Teraz poziom poleciał na łeb na szyję. Przodkowie sie w grobach przewracają. Ja o poziom walczę sama. Mama ma to gdzieś i nic do niej nie dociera. Mnie by zadowolił średni poziom. Ogródek jest teraz ładny po mojej stronie. Ogrodzenie zrobię w przyszym roku i jak sie zdenerwuję to i połowę domu pomaluję. Mama robić nie chce, lozyć nie chce, a rządzić chce. Poszukam książek o poczuciu wartości...

3 listopada 2020 , Komentarze (40)

Wczoraj Sebastian pojechał. Była awantura... O szczegółach pisać nie będę, ale znowu mnie zawiódl i zlekcewazył.  Tym razem też wykorzystał finansowo. Kolegę u którego pracowal również. Stacza sie coraz bardziej. Jestem wściekła. Nie chce walczyć z swoim alkohoizmem. Nie chce pracować nad relacją. Uważa że wszystko jest ok i że to ja wymyślam. Ja już też się postanowiłam poddać, bo nic za niego nie zrobię. Chciaam załatwić psychologa i esperal powiedzia nie. Dokąd można być wyrozumiałą. Jak długo można dawać szansę i wybaczać.

My prace koło domu powoli kończymy. Dziś chcę wyjść tylko na chwilę, wysypać nawóz. Adrian jedzie w sprawie pracy. Zostało jeszcze kopanie jednej części warzywnika, ale to będzie trudne, bo okropnie zarosło.

Poza tym będę oczywiście działać na portalu z wróżbami i pewnie przygotuję kolejne tło fotograficzne. Tym razem chodzi za mna coś z czernią i szarością. Tu wczorajsze...

Wczoraj siedziałam w internecia i przeglądałam książki psychoogiczne. Jest ich cała masa, ale nie wszystko mnie interesuje. Moim problemem jest przepracowanie dzieciństwa i związki, nastroj. Szukam wszystkiego co ma z tym zwiazek i co moze mi pomóc. Wybrałam około 30 ebooków i pewnie nie zdołam wszystkich kupić, bo mam inne wydatki. Kupiam trzy...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.