Znowu był konflikt z moją mamą. Tym razem problem, bo pomagam alkoholikom. Ona uważa, że nie warto nic dla nich robić. Uważa, że trzeba sie izolować albo z nimi walczyć. Nie uznaje pomagania nikomu. Daje tylko ptakom i karmiła psa od sąsiadów. Ptakom już też dawać nie chce. To, ze ja karmię koty, to juz zlo. Jakiś czas temu sąsiad alkoholik, który nam kiedyś pomagał przyszedł do niej po pomoc. Chciał pożyczyć pieniędzy na jedzenie. Nie dała i nie pozwoiła dać mnie. Ja chcialam zrobić paczkę żywnościową dla niego i dla jego psa. Na pogotowie nie zadzwoniła, a sasiad sie przewrócił i nie mógł wstać. Niedlugo po tym zmarł. Ja mam do tej pory wyrzuty sumienia, że jej posłuchałam. Ona chyba też. Ja mam nauczkę, by nikomu w potrzebie nie odmawiać. Ona nie nauczyła sie niczego. Nie chcę jej oceniać, ale chyba ma twarde serce. Ona chyba nikogo nie kochała. Moze tyko kilka zwierząt. Twierdzi, że kochała mojego syna. To czemu przestała gdy ma problemy? Odnoszę wrażenie, że jest zazdrosna o wszystkie osoby w poblizu mnie i o koty. Tylko ona by chciała być dla mnie ważna. Chce żebym pogonila Adriana, Sebastiana i przeszkadza jej też Krzysiek. Uważa, ze on to samo zło i ma na mnie zły wpływ. Wszystkie prawie zakupy jej nosi, a ona zamiast być wdzięczną go przeklina i źle mu życzy. Nie chce zerwać pępowiny. Uważam, że to chore i coraz bardziej do mnie dociera, ze mama ma problemy psychiczne. Muszę koniecznie iść na terapię DDD. Na razie zablokowałam telefony od mamy i zyskałam spokój... Niestety mama chce, żebym ja odblokowała, bo czuje niepokój. Obiecała, ze narzucać się nie będzie... No zobaczymy...
Nadal czytam książkę o emocjach i zdałam sobie sprawę, że wychowałam sie w rodzinie patologicznej. To się ładnie nazywa dysfunkcyjnej. Nie było probemu z nałogami, ale było za dużo złości, wymagań, karania, przemocy, egoizmu dorosłych itp, itd. Najgorsza była moja mama i nie jestem całkowicie zaburzona tyko dlatego, że wychowywała mnie w zasadzie babcia i dużo czasu spędzałam u cioci. Babcia też nie bya idealna, bo gdy płakałam dostawałam lanie, albo byłam zamykana w piwnicy i straszona szczurami. Gdy podrosłam juz sie bić nie pozwoliłam i zaczęłam oddawać. Wtedy potrafiy mnie bić i trzy osoby na raz. Wszystko sie skończyło gdy poszłam z tym na milicję. Miałam wtedy 16 lat. Mamę nie zawsze widywałam. Efekt jest jendak taki, ze mam problem ze złością i jestem mało społeczna. Sama też źle wychowywałam syna i teraz on ma problemy przez to. On też zbierał manto, ale katem przeważnie był jego ojciec. Ja pracuję nad sobą i stopniowo sie zmieniam. Za syna jednak nie ręczę. Ucierpiał tez przeze mnie Krzysiek, oddaję a jakże mamie i czasem gnębie Sebastiana. Złości jeszcze nie przepracowałam, ale zrobię to, bo mam dwie książki na ten temat. Znalazłam też kurs...
Dziś na obiad ma być kotlet mięsno-pieczarkowy. Sebastian nie zje, bo on cudactw nie jada. Jego mama jest po szkole gastronomicznej i gotuje tradycyjnie i on tylko to je. Krzysiek i Adrian zjedzą co dam. Wczoraj było curry z fasolki szparagowej i ziemniaków.
Chciałabym dziś przygotować rabatę w skrzyni. Moze posadzę resztę cebulowych...Dziś Adrian ma wynieść darnie, bo wczoraj oczyścił placyk na którym jedzą gołębie, Mama od listopada z karmienia ptakow chce zrezygnować. Muszę przejąć zakupy zierna, bo nie chce dalej na to lożyć. Ptaki sa przyzwyczajone i nie mogą zostać bez jedzenia, bo zginą. Zmienia sie w potwora. Zrobiła sie już całkiem bezwzględna. Uważam, ze za to zapłaci i żałować jej nie będę. Ja dla niej serca nie mam, bo ona też nie ma dla nikogo.