Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490301
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 października 2020 , Komentarze (35)

Pogoda ma być lepsza i trzeba by wyjść zrobić zdjęcia i narwać gałązek brzozy. Ciekawe czy uda sie to zrealizować, bo Krzysiek ma wyjazd. Może po powrocie zalec na kanapie i nie skłonię go do wyjścia. Czas goni, bo jest jeszcze trochę pracy koło domu. Jutro coś podziałamy...

Czas mnie goni i chyba jednak w pierwszej kolejności kupię rośliny, a nie ciuchy. Czekam na parę groszy i mogę juz o tym myśleć i planować. Ciuchy kupię w listopadzie albo pod koniec października. Na razie kupilam borowki amerykańskie i nektarynę kolumnową. Myśle jeszcze o jagodzie kamczackiej i malinie. Może o agreście i jeżynie bezkolcowej.. Myślę wiążąco, bo wszystko juz jest w koszyku na Allegro. Kusi mnie jeszcze czereśnia. Znalazłam niewielką lampę fotograficzną. Muszę coś pilnie zarobić to kupię:) Muszę kupić kilka niewielkich pastikowych doniczek, bo część kwiatów co kupiłam juz nie przyjmuje wody. Muszą być koniecznie przesadzone. Kupię jak pojadę do fryzjera w sklepie stacjonarnym...

Pogodzilam się chyba już z zakończeniem relacji z S z tym, że to jest bez sensu w mojej obecnej sytuacji. Mam Krzyśka i z nim chcę być. Raczej, bo mnie czasem strasznie denerwuję. Nie wiem co by było gdybym Krzyśka nie miała. Prawdopodobnie bym utknęła w relacji z S. Chyba juz się nie zmienię i nie zacznę szukać idealnego partnera. Całe życie przezyłam z tymi nieidealnymi. Kikanaście lat byłam sama i na ideał czekałam. Byłam wybredna i miałam wymagania. No i bardzo mi było samej źle. Nie potrafię być szczęśliwa sama i jest tak faktycznie, ze wychodzę z założenia, ze lepszy taki niż żaden. Nie wszystko zaakceptuję, ale na niektóre wady jestem skłonna przymknąć oko. Krzysiek ideałem nie jest i S nie był. Z Krzyśkiem jednak jest mi lepiej. S twierdził, że dalby mi szczęście gdyby Krzyśka nie było. Moze to i prawda, choć wątpię,  ale nie przekonam się o tym. Trochę mi smutno, ale to normalne. To kolejny etap. Ostatni to juz akceptacja i definitywny koniec. Nie ma już we mnie napięcia, złości. Chyba stres odpuścił choć koszmary mi się jeszcz śnią... Zaczynam żyć jak dawniej. Plany mi sie mnożą w tym te artystyczne.

Wczoraj zrobiłam kolejne już w mojej karierze, perfumy w wosku... Zapach wyszedł świetny. Zapisałam sobie recepturę. Pierwszy raz użyłam drzewa różanego... Lubię perfumy wyrabiane w domu. Nie mogę się za to przekonać do kremów. Są zbyt tłuste i gęste i choć nie zapychają to zostają długo na skórze co mnie drażni.

Kolejne zdjęcie w nowej sukience. Fajnie sie w niej czuję. Chyba się starzeję, bo nigdy nie lubiłam tej długości jako ciotkowatej, a teraz ją akceptuję...:) Nadwagę widać, ale to nieszkodzi...:) Tu jestem bez makijażu...

18 października 2020 , Komentarze (13)

No i dziś wolne. Nie będzie nawet wróżenia chociaż zmęczona nie jestem. Jestem też raczej wyspana. Wczoraj spałam do pierwszej, czyli trzynastej... Urlop Krzyśka to czas odpoczynku również dla mnie. Nastrój mam niezły. Zły wpływ planet nieco zelżał. Dziś księżyc jest w skorpionie co mi sprzyja, a słońce juz powędrowało dalej i nie truje mnie wibracjami. Jeszcze trochę i przejdzie do skorpiona, a to dla mnie korzystne. Ja jestem mieszanką panny, raka, skorpiona i bliźniąt. Nie mam wcale panet w żywiole ognia i tylko jedna mam w żywiole powietrza. Księżyc w bliźniętach właśnie i to on wprowadza w moje życie chaos...

Ostatnio natknęłam się w internecie na elektryczny pilnik do paznokci i nie wiem czy sobie takiego nie sprawić. Mnie piłowanie paznokci drażni, bo za długo trwa. Paznokcie mam zdrowe, ale hybryd nie robię. Chyba kupię dziś jeszcze jeden lakier...

Za około dwa tygodnie czeka mnie fryzjer. Kolor mi się zmył i trzeba znowu położyć. Chyba znowu pojdzie coś od miedzianego. Kusi mnie koniakowy, ale nie wiem czy to dobry wybór dla brunetek... Z drugiej strony te kolory się szybko zmywają, a ja chcę dać wlosom odpocząć kilka miesięcy... Może więc balejaż jednak...

Kusi mnie kupić jeszcze w tym roku kika roślin. Myślę o borowce amerykańskiej. Trzeba kupić dwa krzaczki, bo muszą się zapylać. Jeśli mi wpadnie około 50 zł to kupię. Jeśli wpadnie więcej, to kupię też czereśnię kolumnową. Można w pojemnikach uprawiać również jagody kamczackie. Moze i to kupię...:) Ponoć można uprawiać w doniczkach także agresty, porzeczki i maliny... Mnie to zainteresowało, bo u mnie gleba licha i wszystko w chwastach...

Wczoraj zrobiłam ostatnie słoiki leczo. Została jeszcze kapusta...:)

Wczorajszy kot. Pierwsza grafika w nowym programie. Program nie jest idealny, bo się zawiesza i zle kolory wchodzą.. Zaznaczam bez konturu a wchodzi czarny...:( No ale to tylko zabawa...:)

Bezdomny kot

 

park we mgle pachnie deszczem

ławka pod klonem drzemie w ciszy

malowanych liści

na niej przycupnięty bezdomny kot

śledzi mnie wzrokiem czeka na mój ruch

na głos na zainteresowanie gest

jeszcze wczoraj pysznił się domem

miał puszysty kocyk miseczkę

może kogoś kochał może mościł się na kolanach

nadal patrzy a ja tonę w nefrytowych oczach

siadam obok na ławce

i biorę w objęcia mruczący skarb i jutrzejsze dni

pełne ciepła i miłości

ile takich ławek jeszcze spotkam

ile inni miną obojętnie

 

17 października 2020 , Komentarze (14)

Od kilku dni wspomagam się krysztalem gorskim na czakrach. Szczególnie wspieram i oczyszczam czakrę trzeciego oka i splotu słonecznego. To mi pomaga na stres i natłok myśli. Inna sprawa, że ja mam bardzo dużą bryłkę więc działa wyśmienicie. Przeżyję... Najgorsze już chyba za mną... Stres mi już nie dokucza i myśli też się uspokoiły. Wczoraj była medytacja z czarnymi kamieniami na czakrach. Ja mam turmaliny. One pochłaniaja wszystko co zle. Najlepiej uzywać je w czasie nowiu, a wczoraj był. Była też kąpiel w soli.

Wczoraj odwiedzil mnie Adrian. To mój syn. Dość dugo go nie widziałam i przez ten czas pilnie ćwiczył. Faktycznie sylwetkę sobie wyrobił. Od dziecka miał skłonność do otyłości. Teraz jest z siebie zadowolony, ale ćwiczyć będzie nadal. On lubi napakowane sywetki. 

Jem teraz około 600-700 kalorii, a co kilka dni 900. Od dziś znowu 100 więcej. Od poniedzialku wprowadzam już węglowodany. Będą kopytka, pierogi, pieczywo. Na razie waga skoczyła o pół kilo i moze skoczyć jeszcze drugie tyle. Myślę, że dojdę z kaloriami do 1200-1300. Tyle mi dość, bo ruchu mam mało i więcej mieć nie będę. Trochę trudno mi zachować rezim kaloryczny teraz, bo skoro juz po diecie i mogę jeść wszystko to mam na wszystko na raz ochotę. Czasem podjadam.

Dziś powinnam wyjść na dwór, bo trzeba posadzić resztę cebul, a pogoda kiepska. Jest też jeszcze usuwanie tego co przekwitło, ziół, zbędnych sumaków. Trzeba przyciąć forsycję...

Wczoraj dzwonił Sebastian z innego numeru telefonu. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale spokój trochę straciłam...

Przyszla mi brzózka... Jest delikatna. Dziś ją posadzimy... To cenne drzewo. Ma właściwości i magiczne i lecznicze. Pomaga walczyć z reumatyzmem. Zwalcza koszmary, przynosi ulgę w depresji. Uczy wrażliwości. Dodaje intuicji. Ja mam zamiar wybrać się w poniedziałek po gałązki. Wlożę je pod materac i zobaczymy jak podziała...

***

wiatr jesienny

czułym szeptem niespiesznie budzi

uśpione uczucia

rozpływamy się w błogostanie

zaznaczając swoją obecność

to w najczulszych zakamarkach

to w ciszy nabrzmiałych ust

wchłaniam zapach twojej wilgotnej skóry

i mokrych marcinków

zanurzasz się we mnie a ja płonę

płynę wśród jęków

po chwili

rozkosz wybucha gejzerem

i odpływam z drżeniem zabierając z sobą

blask twoich oczu

o barwie dojrzałych kasztanów

 

 

16 października 2020 , Komentarze (20)

Nów księżyca w wadze. Strasznie trudny dla mnie dzień, bo aż pięć niekorzystnych aspektów działa na moja wenus i marsa. Szkodzi jowisz, księżyc, słońce, mars, pluton. Jeszcze ze dwa dni będą tak fatalne. Później przestanie działać księżyc i zmniejszy sie wpływ slońca. Lekko jednak nie będzie do stycznia. Trochę zelzeje od listopada, ale wtedy planety zaatakują Krzyśka...:( Nie będzie to jednak atak tak silny...

Koniec tygodnia. Dla mnie to teraz bez różnicy, bo i tak śpię. Krzysiek nadal ma urlop i wstaje do kurierów. Teraz idzie jedzenie dla kotow i wieczka do słoików.

Dziś Krzysiek jedzie do miasta, bo trzeba opłacić rachunki. Moze mi kupi wszystko na leczo. Jeśli nie, to pojedzie jutro na targ. To by nie miało sensu, ale zadecyduje sam. Dla niego wyjazdy i wyjścia z domu nie stanowią problemu. Jeździ autobusami.

Zrobiłam inwentaryzację związku z Sebastianem i uświadomiłam sobie jak bardzo ta relacja mi dokuczała. Jeszcze do tematu wrócę, ale już widzę, że za dugo wytrzymałam. To nie był facet dla mnie i podejrzewam, że żadna  normalna kobieta go nie zaakceptuje. To nie był związek... Nie mam prawa juz nigdy więcej tkwić w chorym układzie z ekstrawertykiem i nalogowcem. To całkowite nieporozumienie. Nałogowcy do wspólnego życia się nie nadają, ale i ekstrawertycy mi nie pasują. Trzech moich partnerów nimi było i umęczyłam sie z nimi. To mnie powinno czegoś nauczyć. Ekstrawertycy to przeważnie znaki powietrzne i ogniste. Ja mam w horoskopie wszystkie planety poza księżycem w znakach wodnych i ziemskich. Mój księżyc może dążyć do ekstrawertyków, ale to udręka dla mnie. Krzysiek jest introwertykiem, ale nie takim z końca skali. On ludzi toleruje, ale aż tak bardzo potrzebni mu nie są. Dobrze mu w domu i wyjazdy na zakupy i do pracy mu wystarczą. Taki partner jest da mnie odpowiedni. Księżyc to trochę dusza. U mnie jest w bliźniętach i mogę potrzebować towarzystwa, ale jedna osoba mi wystarczy i zwierzeta. To musi być ktoś kto mnie nie męczy, komu ufam i kogo akceptuję. Całkowitą samotność nie bardzo lubię...

Kończę czytać książkę o współuzależnieniu i trzeba będzie zabrać się za kolejną. Chyba tym razem to będzie pozycja o fotografii, bo na razie jeszcze nie skończyam przepracowywać dwóch pozycji z psychologii. Kusi mnie jednak zacząć pozycję o emocjach. Skończę te dwie wkrotce. Moze za tydzień nawet.

Kupiłam drzewka owocowe - jabłoń i gruszę i śliwomorelę kolumnową. Zobaczymy co to za licho. Kusi mnie jeszcze czeresnia i borówki amerykańskie. Wszystkie rośliny mogą rosnąć w pojemnikach i mam na nie miejsce. Kupiam tez brzozę i lakier Sally Hansen żelowy tym razem niebieskoszary. Mam już z tej serii brąz, zielony i fioletowy. Są trwałe, a to dla mnie ważne. Myślę jeszcze o czarnym i złotym, ale te są bez brokatu i nie wiem jak z ich trwałością...

Las jesienią

 

mglisty poranek tętniący melancholią

wywabił mnie z domu

jeszcze jeden krok i jeszcze jeden

i las natchniony ciszą

wyciąga po mnie ramiona

brnę wśród wilgotnych miękkich traw

chłonąc z rozkoszą zapach grzybów roślin błota

promienie złotowłosego słońca

wskazują mi drogę

tu sosna zachwyca orzeźwieniem

tam majestatyczny dąb kusi szkarłatem i muzyką liści

tu wiewiórka tam dzięcioł

tam świerk sypie szyszkami

tam jeżyny usiłują mnie zatrzymać

kosztuję kilka owoców spragniona słodyczy

po chwili

oczarowana  wszechobecnym pięknem

uśmiecham się do siebie i wracam

zabierając z sobą moc wrażeń

srebrne nitki babiego lata

i parę podgrzybków

 

15 października 2020 , Komentarze (18)

Dziś chcę upiec ciasto, bo jutro chyba przyjedzie mój syn. Myślę o czymś prostym i szybkim z owocami. Poza tym dzień będzie zwyczajny. Mam nadzieję, ze spokojny. Stres zdaje się mijać, ale nie obeszło się bez sztucznych wspomagaczy spokoju. Zawsze wychodziłam z założenia, że masochistka nie jestem i męczyć się nie będę. Biorę zioła... Stresu nie znoszę.

Dziś mijają dwa tygodnie od czasu ostaniego kontaktu z Sebastianem. Szybko zleciało i odwyk jest udany. Im dalej tym latwiej. Czasem sobie jeszcze wszystko przypominam, ale to normalne. Trzeba jeszcze skończyć inwentaryzację związku, odesłać rzeczy i sprawę ostatecznie zamknę. Myślę, że tuż po pierwszym i on sobie zda sprawę, że to koniec tym razem ostateczny. Trochę mi żal tej znajomości. On mnie chyba nie chciał krzywdzić celowo. Po prostu chciał być sobą i sam miał ciężkie życie i do tego przywykl i stąd jego reakcje. Mogę się jednak mylić, bo odnoszę  wrażenie, ze jest niezłym cwaniakiem. Ja byłam naiwna i zbyt długo się łudziłam. To sprawka neptuna. No cóż. Bywa. 

Wczoraj rozmawiałam z Krzyśkiem na temat zakupu piły lisicy. Wybrałam model akumulatorowy, bo zależy mi, żeby ja też uzywać w ogrodzie. Kosztuje ponad 400 zł. To nie jest malo dla mnie. Cięcia jest sporo, bo czeka drewno z komórki. Trzeba się za niego wziąć, bo szkoda by przepadło. Kupimy chyba w listopadzie.

Pogoda jest jaka jest i nie mogę robić zdjęć kulinarnych, bo światło kiepskie. Chyba muszę wreszcie kupić żarówkę fotograficzną... Zrobiam za to kilka zdjęć Rozi. Oto jej pozy gdy w domu ciepło...:) Rozi jest już ze mną 9 lat. Krzysiek przyniósł ja jesienią z targu gdy była malutka. Jest plochliwa i przez to agresywna. Jest groźna, bo rzuca sie do oczu. Nikomu jeszcze krzywdy nie zrobiła, ale gdy jest zdenerwowana muszę ją schować pod kocem by ochlonęla. Musi jesć osobno i do żadnego kota sie nie przytula. Przychodzi za to do mnie i jeśi jest miejsce lezy na kolanach po całych dniach...

***

Dotykam dnia przez krople deszczu

częstuje mnie

szkarłatem i oranżem liści

brzoza przy wiejskiej drodze już kapie złotem

marcinki i chryzantemy plamią rabatę

wczoraj wyczesałam ze zrudziałych traw

ostatnie orzechy

dziś może skłonię się ziemi

w podzięce za lśniące kasztany

jutro wepnę we włosy

gałązkę jarzębiny z lasu za sennymi łąkami

i rozsmakuję się dojrzałej jesieni

nim zapłakany listopad

zasnuje szyfonem mgieł

pola lasy ogrody i wieśniacze chaty

 

14 października 2020 , Komentarze (13)

W tym roku Krzysiek jedzie na groby do Ryk po 1  XI. We Wszystkich Świętych pojdzie ze mną na groby moich bliskich. Musimy zalatwić jakiś transport. Zawsze jeździł ze mną sąsiad, ale nie wiem czy w tym roku też pojedzie. Jeśli nie, trzeba będzie wezwać taksowkę.

U mnie nadal trwają prace w domu. Dziś chcemy posprzątać jedną sień. Są trzy. Prace na dworze utknęły, bo ciągle pada. 

Czarno widzę wysypanie żwirkiem koło grobów w tym roku. Chciałam też kupić na groby jakieś ozdoby. Myślałam o małych rzeźbach, ale tanie nie są i trochę boję się kradzieży albo złośliwości. Zdecydowałam się na misy z kwiatami, bo mniej będą zwracać uwagę. Dziś chcę zamowić w klasztorze modlitwę za moich bliskich. Robię tak co roku. Myślę o tym, żeby zamówić mszę w kościele, ale nie wiem jak to załatwić.

Wczoraj przyszły chodniczki do sypialni i część kwiatów. Sypialnia już jest prawie gotowa. Mamy wszystko co potrzebne. Trzeba tylko przewiesić dwie połki, bo wiszą krzywo. Chodniczki dodały przytulności i są cudownie miękkie.

Przedwczoraj była zimna noc i zostawiam po raz pierwszy Kajtusia w pokoju z kotami. Był spokój i już go na noc nie będę wynosić do ganku. Jest zbyt zimno, a on uwielbia ciepło, bo wygrzewa sie przy piecu. Dziura w ścianie miedzy sypialnią, a pokojem dziennym zdała egzamin, bo jest cieplej kilka stopni.

***

dobre słowo

dociera do serca i otwiera je

jak czarodziejski klucz

utula i kołysze na otarcie łez

jest niczym serdeczny uśmiech

posłaniec miłości

niczym tkliwość czuły gest

niczym kojące ciepło ramion

każdy je ceni każdy łaknie wchłania

lecz nie każdy nim darzy

pamiętasz gdy jeszcze pieściłeś mnie słowem

moc dobrego słowa

i chwile po

pamiętasz

 

13 października 2020 , Komentarze (29)

Ostateczny koniec diety, bo mam dość.Trzeba by jeszcze zrzucić około 12 kg. To jeszcze chyba dwa lata, bo moze juz iść opornie, a ja się nie mam zamiaru wysilać fizycznie. Będę chudła jak do tej pory na kanapie. Dziś około 800 kalorii. Teraz jem dwa dni po 500 i w trzecim 800.

Zaczęłam pracować nad granicami. Nie bardzo je potrafię wytyczać i są kłótnie, niepotrzebne dyskusje, bo inni próbują mi wchodzić na głowę. Teraz np. gdy mama zacznie znowu wracać do tego co kiedyś było złe albo mnie nachanie krytykować za to co w sobie cenię, uprzedzę ją do trzech razy, żeby dała spokój i wyjdę. Myślę, że to dość szybko ją nauczy, że jestem stanowcza.

Wczoraj padał deszcz i nie udało mi się nic na dworze zrobić. Moze dzisiaj sie uda. Udało  mi się zrobić pranie i sprzątnąć w szafce.

Wczoraj skończyłam robić leczo do słoikow. Wyszły 4 soiki. Krzysiek chce jeszcze 4. Będzie jeszcze pod koniec października kapusta.

Wróciłam do Krzyśka w pełnym tego słowa znaczeniu. Krzysiek bardzo zadowolony. Będziemy pracować nad związkiem. Był kryzys ale obydwoje uznaliśmy, ze warto zawalczyć.

Mam w domu myszy. Krzysiek widział jak biegała po zlewie. Nic dziwnego, ze koty próbują sie do kuchni dostać... Mam kilka kotów, które polują i dwa które poloway ale juz nie maja zębow. Kajtek ten najnowszy też chyba polujący.

***

niebo o barwie atramentu

utkane złotymi lśnieniami

runęło mi na głowę

wpatrzona w srebrnolicy księżyc marzę

o magicznym kałamarzu i piórze

 i o znakach układających się w wiersze

 Trochę zdjęć nowych roślin... :) Mam jeszcze do posadzenia resztę cebulowych.

12 października 2020 , Komentarze (12)

Nadal pracuję nad zakończeniem relacji z Sebastianem. Jeszcze czasem nachodzą mnie myśli o nim o tym co było dobre, ale zaraz to jest zastępowane złym. Robię inwentaryzację relacji i to mi wiele wyjaśnia, bo mi pokazuje co w naszym związku trwało, co sie działo, co mi dawał i związek jako taki i sam Sebastian... Teraz się cieszę, że zyliśmy osobno, bo ten odwyk nie jest taki trudny. 

Bałam się, że po rozstaniu z S stracę swoja kobiecość, ale pojawiło się światełko w tunelu. Wiem, że wpadanie szybko w drugą bliską relację jest złe, ale Krzysiek zrobił się milszy i nawet mnie przytula. Mnie jest miło i czuję serce i ciepło. Chyba będę później pracować nad związkiem z Krzyśkiem, żeby go poprawić.

Co do pracy prozaicznej to nie bardzo jeszcze wiem co zrobię. Chciałabym posprzatać w łazience, ale nie wiem czy Krzysiek sprzątnie pudełka z wiązankami na groby, bo na razie cała łazienka zastawiona.. Na pewno będzie pranie i palenie w piecu co mnie cieszy...:) Odpoczywam gdy piec jest rozpalony. Gdy w nim huczy. Ja mowię, ze piec gada...:) Chciałabym wyjść na dwór, ale chyba sie nie uda z powodu pogody... Może posprzątam w jednej szafce...

Jutro chyba koniec diety. Nie martwi mnie to specjalnie. Będzie co będzie. Następny etap chyba od około15 stycznia.Teraz chcę dodać jeden posiłek około 150 kalorii. Jeszcze będzie mało... Rozpusta juz od kolejnego tygodnia, bo wprowadzę sałatki z majonezem.

Wczoraj robiliśmy kapliczkę. Krzysiek przyciął podkład, a ja pracowałam nad częścią z ikoną. Podkład musi wyschnąć, bo deski były na dworze. Potrwa to chyba kilka dni. 

11 października 2020 , Komentarze (16)

Wolne cały dzień. Nie będzie żadnej pracy. Nawet wróżb na portalu. Chcę spać, zajmować sie sobą, kotami i czytać. Może pojdziemy na spacer i to niezalażnie od pogody, bo chcę tez zrobić zdjęcia deszczu. Trzeba by zerknąć za opieńkami. Nie wiem czy są. Coś nie czuję jesieni w tym roku. Czułam wcześniej. Teraz jestem odrętwiała, ale to juz mija.

Dziś przyszla mi myśl, żeby zacząć myśleć bardziej pozytywnie. Wyobrażać to sobie i marzyć. Czas na to, bo ostatnio żylam tylko problemami. Mam książkę Optymizmu można sie nauczyć i będę z nią pracować. Książkę o rozstaniu już kończę. Wiele spraw mi wyjaśniła. Trzeba będzie jeszcze z nią pracować, bo na razie tylko ją prawie przeczytałam. Zaczynam snuć plany dłuższe i na krócej. Afirmacja na dziś: Ja Agata skupiam sie na pozytywnych sprawach. Mam dobry nastrój. Jestem ciepła w obejściui promieniuję ciepłem.

Z wagą problemy, bo juz spaść nie chce mimo braku grzeszków. Zaczęla skakać w zakresie kilograma. Jeśli nie jem wegowodanów to jest 76,9. Jeśli zjem chociaż mało i mało kalorii z nich to już potrafi być 77,8. To nielogiczne, bo z 150 kalorii nie moze przybyć kilogram. Denerwuje mnie, bo zaczynam tracić motywację. Nie wiem co dalej, ale jestem juz gotowa wyjść z diety we wtorek. To będzie sześć tygodni.

Z moimi kośćmi jest dobrze. Dowiedzialam się jednak, że ketonal forte uszkadza żołądek i nie można go brać więcej niż dwa opakowania. Ja na razie kończę pierwsze. Poźniej zrobię przerwę. Myślę, że stan ostry przejdzie i będzie dobrze. Biorę też kolagen.

Zdjęcia ze spaceru...

10 października 2020 , Komentarze (28)

Ostatni dzień pracy w tym tygodniu. Trzeba by skończyć porzadek w sieniach. Nie wiem czy sie uda. Do tego będą oczywiście wrożby, a Krzysiek musi narąbać patykow, bo chyba wkrótce trzeba będzie zacząć sezon grzewczy. Późno w tym roku. Krzysiek był na targu po warzywa na leczo. Poźnym popołudniem chyba pojdzie do kościoła.

Ja cały dzień praktycznie spędzę na kanapie. Będą medytacje, Reiki, ćwiczenia oddechowe i afirmacje no i praca nad sobą. Teraz pracuję nad potrzebami i to ciężki temat, bo gdy sie zastanawiam to wychodzi, że moje potrzeby nie bardzo sa zaspakajane przez bliskich. Gdy byłam dzieckiem też większość potrzeb zaspakajała babcia i ciocia. Rodzice nie bardzo. To mi było pisane gdy sie urodziłam. Takich rodzicow wybrała moja dusza, zebym sie moga doskonalić.

Zrobiłam dokładny horoskop mojego syna i jest strasznie ciężki. Nie ma łatwego życia i nie będzie miał. Może krzywdzić innych świadomie i premedytacją. Prawdopodobnie życie spędzi daleko od domu. Będzie często zmieniał mieszkanie i prace. Wyszło zainteresowanie religią i to go moze uchronić.

Wkrotce zacznie mi sie nowy kurs u Krisa Wieliczko... Już się nie mogę doczekać. Tym razem to malarstwo. Chcę poznać tricki, to może moje obrazy będą lepsze. Strasznie mi brakuje działaności artystycznej. Na razie nie bardzo mam na to czas.

Kilogramy jeszcze w tej sukience widać, ale narzekać nie bedę. Wkurza mnie podbródek. Moze będzie wyglądal lepiej gdy jeszcze schudnę...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.