Wstałam późno, ale już pracowałam trochę. Przepisuję krzyżówki. Układam też jeszcze. Z przyjemnością do tego wróciłam. Uwielbiam to i uwielbiam swoje życie. Jest bardzo dobre i szczęśliwe, pełne miłości, spełnienia. Nie idealne, ale dobre. Los mi obecnie oszczędza większych problemów i odpoczywam po burzliwej młodości. Nie od dziś wiem, że nie młodość, ale właśnie dojrzałość jest dobra. Moja młodość to były stresy i gonienie za mrzonkami, chude lata. Były też marzenia i plany, które teraz dopero realizuję. Nie wszystkie jednak. Z czasem dorosłam i niektóre cele stały sie zbędne. Część musiałam zweryfikować, bo ich realizacja to byłby zbyt duży wysiłek, a ja wysiłku nie lubię. Część planów to były plany nie moje, a przejęte od innych. Nie chcę żyć życiem innych. Ma być lekko i przyjemnie. Z młodości często wspominam tylko bliskch, których już nie ma w tym ukochane zwierzątka. Myślę, że moi bliscy są ze mnie dumni. Żyję zgodnie z ich ideałami. No prawie. Porzuciłam między innymi budowę basenu kąpielowego, hodowlę drobiu oraz kóz i owiec. Basen przesał mnie bawić, a zwierzęta chciałabym hodować, ale nie chcę ani sprzedawać ani zabijać. Co więc z nimi zrobić?
Dieta trwa. Pełna mobilizacja. Chyba będzie nawet trójka na drugim miejscu na początku marca... Dziś grochówka z zielonego grochu, bo zakupy mi przyszły. Mam zapas na jakieś trzy miesiące.
Wczoraj w kuchni widziałam czarnego kota, a raczej widmo. Czasem tak mam.:) Ostatnio widziałam, gdy przybył mi nowy kot. Moze i tym razem tak będzie. Psychozy nie mam i nie małam, a jako dziecko widywałam zmarłych i anioły. Teraz widzę tylko w medytacjach....:)
Ostatni obraz z zajęć. Nowy to juz wiosna, bo przygotowałam sobie taki wzór. W domu jednak jeszcze trzy pejzaże z zimą namaluję. Dziś chcę skończyć abstrakcję. Zapowiada się nieźle.