Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1559354
Komentarzy: 55773
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 87.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 lipca 2018 , Komentarze (12)

Kilka dni temu natknęłam sie w internecie na zdjecia kobiet 50+ i starszych w mini. Podjęłam decyzję i tez tak będę chodzić gdy schudnę. Sebastian sie wścieknie i będzie awantura ale to nieistotne. Całe życie w mini chodziłam, albo w maxi. Nie znoszę długości midi czyli za kolano. Jest za grzeczna i za dostojna, za elegancka dla mnie. Zupełnie nie pasuje do mojej artystycznej, niespokojne, rozdrganej duszy. Chyba też z powrotem zapuszcze włosy. Zobaczę jaka długość mi przypasuje i jak będę wygladać. Z tym może być problem, bo nie mam zamiaru włosów modelować. Teraz nie modeluję i to mi odpowiada. Mam tylko nadzieję, że zdania nie zmienię jak to ja.

Za dwa dni jadę na kurs malarstwa sztalugowego. Jeśli sie dostałam to mam nadzieję, ze to polubię bardziej. Niby maluję. Niby biorę udział w wystawach, ale tak naprawdę wolę pastele suche, olejne na podobraziu płóciennym i akwarele. Jeśli chodzi o malarstwo sztalugowe lubie w zasadzie tylko vedic art. Czasem siadam przy sztaludze i łapie za pędzel ale tak jakoś bez przekonania. Jeśli juz to najczęściej wybieram akryle, a chciałabym wreszcie pokochać całym sercem oleje. Do tej pory namalowałam tylko jeden olejny obraz. Jestem nawet z niego zadowolona i moja korepetytorka z malarstwa go chwali, ale to za mało. Chciałabym malować wiecej i częściej. Na razie bardzo jestem na kurs napalona. Już myślę, że jak mi sie spodoba to sie po wakacjach na zajecia zapiszę. Mogłabym chodzić choć raz w tygodniu i technike doskonalić. Dojazd jest wygodny i nawet nie trzeba daleko chodzić. Nie jest to też kosztowne, bo zajecia sa w dzień i moge autobusem wrócić. Dowiezie mnie pod sam dom.

Dziś Krzysiek jedzie do miasta na zakupy. Ma mi kupić zestaw startowy na nowy telefon, bo stary siada coraz bardziej. Wyślę też kartki, bo kilka sprzedałam na Dawandzie. Strasznie mi szkoda, że już jej od września nie będzie.

A na koniec kartka i miały być zdjęcia porównawcze ale nie miałam do tego głowy, bo Krzysiek jest chory i to moze być poważne. Nawet bardzo, bo dostał skierowanie do kardiologa... Na wizyte trzeba czekać i chyba pójdzie prywatnie. Strasznie sie o niego boję...


30 lipca 2018 , Komentarze (16)

Upały chyba trochę zelżały, bo dziś kilka stopni mniej. Oby już nie wróciły. Po Ance wygladam chłodniejszych nocy i poranków. Na razie jednak noce są upalne czego nie znosze, bo się lepię do pościeli. Kiedyś myślałam o klimatyzatorze. Teraz po prostu myje głowe i mi jest chłodniej. Chciałabym by już był wrzesień. By nastały chłody, by wakacje sie skończyły. Lubię jesienną nostalgię, mgły osnuwające drogę i ogród. Drzewa i krzywy wygladaja jak w welonach. Lubie deszcz. Jest wtedy spokój na ulicy i w mojej duszy. Tylko zwierząt bezpańskich i dzikich mi wtedy szkoda... Nawłocie już czarują. Dziś chce z nich zrobić wianek. Kolejny zrobie z chmielu. Trzeba by narwać ziela na przyszłe rytuały. Powiesze jak zwykle przy suficie. Spóźniłam się z tym w tym roku. Nie wszystko zbiorę.

Czekałam na deszcz i sie doczekałam. Wczoraj padało. Otworzyłam okno i całą sobą chłonełam orzeźwiający chłod i wilgoć. Krzyczały wilgi. Ptaki też były szczęśliwe, bo kąpały sie w kałużach. Zwłaszcza wróbelki, ale i cukrówki w kałuzy widziałam. One też chyba upałów nie znoszą. Oby częściej taka pogoda była, choć przez nią u mnie praca w ogrodzie lezy.

Waga ok. Planuję by na poczatku września zobaczyć 87 na wadze. Czy sie uda? Później dalsze boje i marzenie o siódemce z przodu przed końcem roku. Odetchnę gdy z otyłości zejdę. Dla mnie ta granica to 76 kg.

2 VIII rozpoczyna się letni kurs malarstwa sztalugowego. Jestem zapisana ale czy miejsca dla mnie nie zabraknie? Czy zdążyłam? To sie okaże jak w wyznaczonym dniu sie stawię na miejscu. Pracownia jest bardzo mała i niewiele osób może w kursie wziąć udział. Obym sie załapała.

Kupiłam książkę o halucynacjach. Ponoć to bestceller. Zobaczymy.

Dziś barszcz czerwony z fasolą i pieczarkami oraz zupa musztardowa.

29 lipca 2018 , Komentarze (4)

Przez upały znowu spuchłam i rano wiecej waże. Ciało, a zwłaszcza brzuch jest miekkie i napompowane. Wczoraj byly tylko trzy zupy i porcja bobu. Dziś będą same zupy ale też tylko 4. Zobaczymy co z wagą będzie jutro. Chyba jednak jeszcze ósemki z przodu nie zobaczę, ale brakuje juz niewiele. Dzisiejsze menu: Zupa z warzyw, pieczarek i bobu z makaronem i żurek z jajkiem.

Miałam dziś nic nie robić, ale chyba jednak coś zrobię. Nic na siłe jednak. Kusi mnie upiec szarlotkę, bo moja papierówka obficie w tym roku obrodziła. Drzewo jest bardzo stare, bo sadził je dziadek po wojnie i myślałam, że trzeba je wyciąć, a tu niespodzianka. Szarlotkę zjadłby Krzysiek, a ja bym spróbowała jutro. Pewnie też skosztowałaby moja mama. Ona sie wagą nie przejmuje.Już bym bardzo chciała schudnąć do tych sześcidzisieciu paru kilogramów, bo mi tradycyjnej kuchni brakuje. Chce posmakować sałatek, zapiekanek, klusek z sosem itp.  Będzie jojo na takim jedzeniu pare kilo to będzie, ale już będzie waga w okolicach 60-70 kg, a nie 100. To nie tragedia, bo całe zycie tyłam po pare kilo i chudłam na przemian. Przyzwyczajona jestem do tego.

Wczoraj podziałałam trochę robótkowo. Było nieco chłodniej i już dłoni spoconych nie miałam. Mogłam zrobić kartkę. Wieczorem zrobiłam cukinię. Dzis chce zrobić ogórki. Zaleję je jutro, bo octu nie mam. W przyszłym tygodniu może kupie schabu, bo chcę wędzić. Mama tez chce kawałek. Dla mnie by był ser. Muszę też kupić przyprawy, bo tonę teraz używam do zup.

Kupiłam kolejne poncho ażurowe i poncho krótkie wyglądające jak pelerynka. Uwielbiam poncha w przeciwieństwie do kurtek. Toleruje tylko kurtki jeansowe. Nienawidze obcisłych i z paskiem w talii i to niezależnie od tego ile ważę. Lubie za to zamaszyste płaszcze, mini i wysokie buty, ale do tego musze schudnąć i do bardzo dużo jeszcze.

28 lipca 2018 , Komentarze (8)

Sobota, czyli wolne. Furtka będzie zamknięta, a ja bez spodni, na luzie spędze cały dzień na kanapie. Upały mnie już zmęczyły, bo okno musze mieć zamkniete cały dzień z powodu krzyków u sąsiadów. Otwieram wieczorem gdy robi sie cicho. Znowu mam ochotę uciec na wieś na odludzie. Niby to realne. Pieniądze na skromny domek by sie znalazły, ale Krzysiek nie chce i tu ma pracę. Chory jest to innej może nie znaleźć. Moja mama tez o wyprowadzce chyba myśli. Ostatnio mówi tylko o swoim domku na wsi. Kupiła jakis czas temu. Jest bardzo mały i na uboczu, ale okolica mało ciekawa, bo niby góry ale do gór daleko.

Nadal robię przetwory. Dziś czeka na mnie cukinia. Muszę zalać wczorajsze słoiki i włozyć cukinię w nastepne. To juz chyba koniec, bo zostało jeszcze tylko pare słoków na fasolke szparagową. Fasolki będzie za mało i albo słoiki zdobędę albo fasolke wlożę do takich po dżemie. W niedzielę zacznę wkładać kolejne ogórki. Będą z curry i z musztardą i zwykłe tradycyjne. Ogórków ma byc  około 30 słoików. Na razie będzie 14. Później zrobię jeszcze trochę dżemów z jabłek, gruszek i śliwek. Trzeba tez zrobić kolejne nalewki i może wino:) Do września mi zejdzie.

Mam dziś do napisania horoskop lenormand. Nie wiem czy na wytworki czas znajdę.

Ponoć jest masa grzybów. Sebastian juz raz był i przyniósł. Dzis miał znowu iść ale sie rozmyślił. Liczę, że mi sporo na zimę nazbiera...



27 lipca 2018 , Komentarze (6)

Jeszcze kilka dni do końca lipca zostało i zastanawiam się czy uda mi sie ten kilogram do ósemki zrzucić. Niby to realne, bo w zszłym tygodniu zrzuciłam 1,8 kg. Waga ostatnio ładnie wspólpracuje, a ja kocham mój organizm, który robi wszystko by nadbagaż zrzucić. Strasznie mnie tak otyłość kliniczna gnębi.Teraz nadal jestem na diecie zupowej, ale dwa razy w tygodniu jem cztery zupy zamiast pięciu i to przynosi efekty.

Przyszły mi perfumy arabskie w olejku. Są piękne, naturalne i bardzo trwałe. Kompozycja składa się z zapachu jaśminu, kokosu i wanilii. Spróbuje je odtworzyc w domu. Jeśli się nie uda to kupię kolejne. Dziś chcę przygotować dezodorant.

Dziś będę nadal robić przetwory, bo dostałam od koleżanki 4 cukinie. Muszę też kupić kolejne ogórki. Wczoraj zrobiłam ogórki tradycyjne, z curry i z musztardą. Jeszcze takich nie robiłam i bardzo jestem ich ciekawa.

26 lipca 2018 , Komentarze (10)

Wczorajszy dzień był owocny, bo coś niecoś zrobiłam. Napisałam dwa opowiadania i je wysłałam. Piszę kolejne. Tym razem ezoteryczne. Później podziałałam robótkowo. Dziś dzień będzie też owocny ale spokojniejszy, bo juz nie muszę wyglądać na kurierów i wyśpię się do oporu. Ostatnio chodzę spać o szóstej rano. Dobrze mi sie pracuje w nocy ale chyba od dziś jednak o trzeciej będę już w łożku. Siedzenie do szóstej to przesada. Tym bardziej, że po czwartej juz prawie zleceń nie mam i siedzenie nie ma sensu.

Wczoraj Krzysiek był na zakupach. Nie kupił mi jednak krokietów i dziś waga znowu spadła. Jak ja to lubię. Uwielbiam wręcz. Niech ta waga wreszcie ponizej 90 kg spadnie. Wczoraj przyszły mi pończochy, a w zasadzie zakolanówki. Są czarne i z koronką. Pasują, ale czuje się dziwnie. To chyba nie mój styl i nie będzie mój nawet gdy schudnę. Ja jestem bardziej typem naturystki niż intrygującej kobiety, tak ubranej by kusić. Wolę sie owinąć ręcznikiem lub założyć męską podkoszulkę niż pończochy i tym podobne udziwnienia. Moi faceci sie jednak pończochami zainteresowali i to obaj. Krzysiek od dawna mi o tym truł, ale po Sebastianie się tego nie spodziewałam.  

25 lipca 2018 , Komentarze (11)

Ostatni tydzień lipca, a mnie jeszcze troche do ósemki z przodu brakuje. Chyba mi sie nie uda tyle zrzucić, by ją zobaczyć. Może w sierpniu zrzucę te 2,5 kg i pierwszy próg osiągnę. Ulży mi choć to tylko matematyka. Już kilka razy na przestrzeni ostatnich lat tą wagę miałam, a później z diety rezygnowałam i było jojo. Tym razem chcę, bardzo chcę wytrwać. Dziś tradycyjnie dwie zupy, czyli grochowa z warzywami i grzybowa z makaronem. Obie bardzo lubię. Jutro Krzysik jedzie na zakupy. Ma mi kupić bataty i śledzie. Kupi mi też krokieta, bo od jednego nie utyję.

Dziś powinnam zrobić kolejne słoiki cukinii, bo dostałam ją od mamy i lezy w lodówce. Może napiszę opowiadanie lub też coś z rękodzieła podziałam... Przyszła mi baza na album. Kusi mnie też ślubna kopertówka albo zaproszenie. Znalazałam bazy na czekoladownik. Chyba w scrapbooking wchodze coraz głębiej... Powinnam pilnie kupić wykrojniki kółka i kółko z falbanką. Moze też serce, bo serce z falbanką mam. Przyda się baza na większy album i na przepiśnik. Pieniędzy niestety brak i muszę z zakupów na razie zrezygnować do czasu aż kupię meble. Dziś może kopertówke jednak spróbuję zrobić... Można zamiast kółka z falbanką użyć kwiatka, a to mam...

Krzysiek był wreszcie u lekarza i dostał tabletki oraz skierowanie na prześwitlenie płuc. Ciekawe kiedy zrobi. Tabletki jakieś dziwne, bo chyba nie antybiotyk tylko do ssania. Mają ponoć rozrzedzać wydzielinę. Kaszle po nich jakby gorzej, a Sebastian mnie straszy, że Krzysik pojdzie do szpitala albo sie udusi. 


24 lipca 2018 , Komentarze (31)

Pierwsze 10 kg za mną. Poszło z początku łatwo, później troszkę trudniej ale nie za bardzo. Przestoje mnie dobijały jak zawsze ale dużo ich nie było i krótko trwały. Nie od dziś wiem, że mój organizm jest wredny i złośliwy jak małpa. Ludzie po 10 kg w miesiąc zrzucali i to starsi ode mnie, a ja co. Przemiana jest fajna. Zupy są przepyszne. Zawsze je lubiłam, a te które wymyślam bardzo mi odpowiadają. Wspaniałe jest tez to, że z zakupami nie ma problemu. Co kupię to z tego gotuję. Ciuchy zrobiły się luźniejsze, wychodzę łatwo z wanny:) i poruszam się z mniejszym trudem. Walczę oczywiście dalej, bo nawet połowy nie zrzuciłam. Po połowie kupie szampana:) ale dopiero wtedy. Kuszą mnie oczywiście nowe ciuchy. Nie kupie jednak. Szkoda mi pieniędzy. Jeśli kupie to używane. Ciało jest miękkie ale nie tragiczne. Całe życie miałam miękkie to i teraz nie narzekam. Biust stracił grawitację już w podstawówce, bo biustonoszy nie znoszę i chodzę prawie zawsze bez, a biust duży. Nie tak dawno tyle ważyłam to za jakiś wielki sukces tego schudnięcia nie uważam. Bardziej się uciesze gdy 8 z przodu zobaczę. Cel później to jeszcze co najmniej około 25 kg. Ile mi to czasu zajmie nie wiem i obym diety zmienić nie musiała w trakcie.

Wczoraj zrobiłam mało, bo cały dzień byłam na portalu z wrózbami. Wieczorem włozyłam kalarepke do słoików. Ma być na zupę. To eksperyment, bo jeszcze według tego przepisu nie robiłam. Dziś chcę włozyć ogórki konserwowe. Dziś będę może czytać. Powinnam kupić deski na pokrycie drewutni, ale okazało się, ze uzywane sa droższe od nowych. Muszę wiec to wszystko przemyśleć. Pod obrazy kupię stare, a na drewutnie chyba nowe niestrugane.

Krzysiek ma iść z kaszlem do lekarza, ale czy go  lekarz przymie nie wiem. Może się dać spławić i sprawy nie załatwi, a kaszle nadal choć już tak się nie dusi.


23 lipca 2018 , Komentarze (27)

Krzysiek kaszle już tydzień. Męczy się i dusi. Jest wściekły, bo ani leżeć, ani spać nie może. Wypił dwie butelki syropu. Nie wiem jak można chorować w lecie, ale sie martwię, zeby mnie nie zaraził, bo wirus wredny. Do lekarza oczywiście nie pójdzie, bo kto by z byle głupim kaszlem chodził. Kiedyś takie przypadłści leczyło się w domu i tylko z powazniejszymi sprawami bywało sie u lekarza. U mnie w domu tej zasady sie przestrzega.

Dziś mija trzy miesiące diety. Schudłam prawie 10 kg. To mało, bo zostało jeszcze około 30, ale będę sie sobie przygladać bacznie i moze w trakcie stwierdzę, że az tyle zrzucać nie trzeba:(. Zejdzie pewnie ponad rok. Dziś zupa pomidorowa z ryżem i ziemniakami i barszcz czerwony z jajkim i pieczarkami.

Wczoraj robótek prawie nie było, bo czytałam i uczyłam się kart. Zaczęłam tylko kapelusik z akrylu. Czy dziś skończę nie wiem. Muszę dziś zrobić kalarepkę do słoików.

22 lipca 2018 , Komentarze (14)

Ostatnio znowu siedzę trochę nad kartami Kippera. Codziennie wyciągam sobie trzy karty na kolejny dzień. Niby znam oznaczenia kart i niby wróżę ale jeszcze czasem korzystam z książki by interpretację poszerzyć. Karty są fajne do wróżb typu spraw codziennych. Myślę, że kiedyś się z nimi zżyję i będę wróżyć tak dobrze jak tarotem i lenorkami. Ostatnio znalazłam kurs kart cygańskich. Też mnie kusi, a karty mam. Mam też książkę.

Kupiłam bazę do wyrobu albumu. Będzie ślubny z tym, że mały. Kupiłam też perfumy arabskie w olejku i spódnice na czas gdy schudnę. Spodnica jest używana, na gumce, maxi. Miałam już nic nie kupować:(... Zakup maszyny na scrapek to najlepsze co mogłam zrobić. Zwlekałam długo. To było niepotrzebne. Teraz mnie ona bardzo cieszy. W sierpniu kupię następne wykrojniki. 

Waga znowu spadła. Jutro mija trzy miesiące. W przyszłym muszę koniecznie ponad 2 kg zrzucić. Dzis zupa z grzybów suszonych z makaronem i zupa z ogórków swieżych. Tym razem to ogórki wyhodowane przeze mnie. Kwitną bakłażany...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.