Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1609071
Komentarzy: 56574
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 sierpnia 2018 , Komentarze (23)

Za kilka dni moje urodziny. Nachodzą mnie różne refleksje. Żal mi np. że nie poszłam na ASP, że nawet nie próbowałam. Teraz już za późno. Część życia przepłynęło mi między palcami i nic nie zdziałałam. Nic trwałego. Były wrażenia, uczucia, niezrealizowane plany i sporo błędów. Czas stracony bezpowrotnie. Najgorzej wspominam okres gdy byłam odpowiedzialna za syna. Syn był trudny, a ja wychowywałam go sama mimo, że urodziłam go pod presją pierwszego męża. To był koszmar i dobrze, że już jest od dawna dorosły i odpowiada sam za siebie. Teraz się dogadujemy i staram się mu pomagać, bo nadal ma życie trudne, niepoukładane.

Wczoraj przyszły mi 3 książki i paczka z ciuchami. Książki przejrzałam i to udany zakup. Ciuchy też. Tym razem to ciuchy używane ale nowe. To żakiet na czas gdy już schudnę, buty i zabawna torebka ze sztucznego futerka. Buty to szpilki na 8cm obcasie. Są zadziwiająco wygodne. To mnie zaskoczyło, bo do tej pory moje najwyższe szpilki miały 5 cm. Kiedyś jednak nosiłam wysokie obcasy i koturny. Chyba z powrotem zmieniam się w kobietę i gdy schudnę do tego wrócę...:)

Jedna drewutnia przedwczoraj została pokryta. Zostanie na ten rok jeszcze jedna. W przyszłym roku musi być zrobiony dach na komórce mojej mamy. Mama dać pieniędzy nie chce i ja to będę musiała zrobić, bo się zawali. Ech... W październiku będę stawiać ścianę w pokoju dziennym. Krzysiek musi się zgodzić...

Wczoraj przyszła paczka z moja antologią. Mama przeczytała dwa opowiadania kryminalne i mnie namawia na pisanie kryminałów. Uważa, że są niezłe, a dużo ich czyta i zna się na tym.

Menu: zupa grzybowa z makaronem z amarantusa i cebulowa...Teraz uciekam z wagą byle dalej od 90 kg. Szybko zleciało, bo niedawno uciekałam od 100kg...:)

28 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

Myślę o kursie parapsychologii w ESKK. Część tematów oczywiście znam ale nie wszystkie. Teoretycznie są książki, ale łasa jestem na ćwiczenia i opiekę nauczyciela. Skończyłam u nich kurs malarstwa i jestem zadowolona. Skończyłam też kurs tarota, bo zależało mi na zaświadczeniu. Też byłam zadowolona. Znalazłam też drugi kurs ale jest konieczna wpłata na raz. Jest też kurs huny...Ciekawe... Myślałam o kursie grafika ale nie wszystko mnie interesuje. Chyba tylko opanuję Corela i skończę z tego tematu co zaczęłam. Jesień i zima będą interesujące.

Znalazłam dwie kolejne książki i muszę je kupić ale kiedy nie wiem. To książki o wybaczeniu. To ważny temat, bo pozwala osiągnąć spokój wewnętrzny. Ja sama muszę to i owo wybaczyć sobie i innym...Będzie mi lżej...

Znajomy za pracę wziął mniej niż myślałam, że weźmie i od razu kupiłam dwie książki...:)

Dziś były kolejne warsztaty. Skończyłam jeden obraz i zaczęłam następny. Czekają dwa. Będąc w mieście odebrałam laptop z naprawy i kupiłam nową mysz. Wydruki nie zrobione i malować nie mam co. Po południu ma przyjechać brat Krzyśka, żeby zamontować dwie półki, a właściwie półkę i wieszak na ręczniki papierowe. Do powieszenia zostanie jeszcze domek na klucze. Najpierw muszę go jeszcze raz pokryć lakierem. Powiesi Krzysiek, bo do tego nie trzeba wiertarki. Tylko kiedy w końcu polakieruję... Powinnam ozdobić herbaciarkę i skrzyneczkę na cebulę ale nie mam kiedy... Powinnam kupić dzbanek na wodę albo kankę na mleko, dzbanek do ogrzewania herbaty nad świecą, barometr i koszyczek na owoce. To będzie już wszystko. Może w październiku kupię i tym samym urządzanie kuchni się skończy...:) Zabiorę się za sypialnie...

Waga trochę spadła. Dziś zupa ogórkowa i zupa curry..

27 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

Ostatnio rzadziej się ważę. Chciałabym się ważyć góra raz na tydzień, ale czasem mnie ciągnie by to robić częściej. Zwłaszcza wtedy mnie kusi gdy myślę, że coś spadło. To chyba rodzaj obsesji. Często mój humor zależy od tego co pokazuje waga. Wiem, że to złe ale nie bardzo nad tym panuję.

Wczoraj zamalowałam kolejne stare obrazy. Na razie nie mam co malować. Wydruki zrobię dopiero we wtorek o ile się da. Po drodze na warsztaty minęłam szyld punktu xero ale czy tam się da wydrukować obrazki, nie wiem. Muszę sprawdzić. Na wszelki wypadek przygotowałam kilka obrazów. Tym razem to prawie same pejzaże. Brzozy jesienią, trawy gdy noc zapada, bo niebo granatowe, Giewont dla mamy i cudny obraz owoców dzikiej róży. Ten ostatni chciałam kiedyś wykonać w technice akwareli. Zrezygnowałam na razie i będą akryle...

Dziś już chyba uda się pokryć dach drewutni. Może też pomaluję toaletkę. Chcę z robotą uciekać, a wszystko idzie jakoś jak po grudzie. Jutro przyjedzie brat Krzyśka to pogadam o wyniesieniu szafy. Czas się wziąć za malowanie. Muszę kupić lakier wodny do mebli...Do 13IX chcę z meblami skończyć, a w przyszłym tygodniu nie bardzo będę miała czas na działanie, bo warsztaty i wernisaż, na którym chcę być.

Dziś zupa z cukinii i musztardowa z mięsem. Znowu jem mięso, choć mi rośnie, bo zwierząt mi szkoda. Muszę jednak, bo już całkiem z sił opadłam i kręciło mi się w głowie.

26 sierpnia 2018 , Komentarze (24)

Chłodno, jesiennie. Jak ja taka pogodę lubię. Od razu mam więcej energii i lepszy nastrój. Zaczynam się śmiać. Dziś wstałam później, bo chciałam wypocząć. Tydzień miałam wypełniony po brzegi. Trochę planów się urodziło. Choćby książka i warsztat ikony. Dziś będzie dzień trochę bardziej leniwy. Nie planuję malować mebli ani obrazów. Może popracuję nad książka. To nie jest nic skomplikowanego, bo wymyślam tematy, a one nasuwają się same. Pisać może zacznę dopiero pod koniec września lub w październiku. Ile mi to zajmie nie wiem i nie wiem czy nie odłożę w trakcie pracy na bok, bo chodzi za na też tomik z opowiadaniami kryminalnymi. Piszę tez opowiadania o kotach.

Obraz jest skończony ale nie wiem jakie zdjęcie, bo używam starego laptopa, a w nim ekran rózowy:(

A na koniec opowiadanie i znikam na Reiki


Striptiz

 

Obudziłam się skostniała z zimna. Od otwartego okna powiało chłodem i firanka falowała, a ja byłam odkryta. Musiałam się jednak pocić, bo cienka koszula przyklejała mi się do ciała.  Łóżko było wyziębione, a pościel zmięta. Znowu spałam niespokojnie. Gdy tylko otworzyłam oczy zdałam sobie sprawę, że nastał kolejny dzień bez Marka. Odszedł jakby wczoraj. Przed oczami miałam jego zimne  jak kryształki lodu oczy i skrzywione w ironii usta. W ostatnim momencie nim trzasnął drzwiami powiedział mi jeszcze jaka to jestem brzydka, stara i gruba.

- Zostawiam ci mieszkanie- warknął, ale alimentów płacić nie będę. Ciesz się, że nie lądujesz na ulicy. Radź sobie sama, idź do pracy i rusz wreszcie ten obleśny, tłusty tyłek  z domu. Zawsze o tym marzyłaś przecież. Chciałaś to masz.

- Ale ja całe życie nie pracowałam, bo mi nie pozwoliłeś - jęknęłam z przerażeniem. Nie dam sobie rady.

- Nic mnie to nie obchodzi. Mieszkanie swoją wartość ma i to możesz potraktować jako alimenty. Gdybyś mi dała syna i ty byś miała wartość. Katarzyna jest w ciąży to do niej odchodzę. Ona jest piękna, młoda i może rodzić. Warto w nią zainwestować.

- Ale ja cię kocham- szepnęłam z płaczem.

- Jesteś głupsza niż myślałem- pokręcił głową z dezaprobatą. Bywaj. Szczęścia ci nie życzę- krzyknął zza drzwi.

Zostałam sama. Jestem sama. Uświadomiłam sobie z przerażeniem. Mieszkanie i inne rachunki popłacone i pełna lodówka, ale więcej nie mam nic. Nie mam rodziny, bliskiej przyjaciółki, nie mam doświadczenia w pracy zawodowej, ani odpowiedniego wykształcenia. Mam za to ponad czterdzieści lat. Kto mi da dobra pracę, by mi na wszystko wystarczyło. Jako sprzątaczka czy ekspedientka nawet na utrzymanie nie zarobię przecież.

Wstałam , zwlokłam się z łóżka i poczłapałam do kuchni. Wczesna jesień jeszcze nie pozłociła liści, ale poranki były już mgliste i chłodne. Ubrałam się po raz pierwszy od tygodnia, zrobiłam lekki makijaż i zaparzyłam kawę. Zapatrzyłam się w okno. Zapowiadał się ładny dzień, bo słońce lizało parapet i moje storczyki, które kwitły na wyścigi. Trzeba by wyjść po gazety, bo trzeba przejrzeć ogłoszenia o pracy. Pomyślałam. W portmonetce było ostatnie dwieście złotych. Co dalej nie widziałam. Narzuciłam poncho na ramiona i wyszłam z domu. Korytarz był mroczny i ponury. Poczułam w nim zapach grzybów. Pewnie sąsiedzi coś gotowali. Żołądek skręcił mi się z głodu, ale jednocześnie poczułam mdłości. W windzie spotkałam starą Majewską. Była w bamboszach, a spod chusteczki na głowie wystawały jej siwe, potargane włosy i różowe papiloty. Poplamiony szlafrok urody ani szyku jej nie dodał. Odwróciłam głowę, żeby jej nie prowokować ale nie dała się zbyć i zagaiła skrzeczącym głosem.

- A co to sąsiadka sama? Mąż ponoć już tu nie mieszka i z czego sąsiadka żyć będzie? Do roboty się trzeba będzie wziąć, a nie seriale oglądać i paznokcie piłować- zaskrzeczała.

- A dałaby pani spokój. Pomocy potrzebuję, rady, a nie złośliwości- wyrzuciłam.

- Rady? A mam radę! Niech sąsiadka za robotę się weźmie, bo ja całe życie pracowałam i dobrze na tym wyszłam. Rentę mam i chłopa nie potrzebuję.

- Pracy właśnie szukam- wyjąkałam, ale nic nie ma dla mnie. Doświadczenia nie mam.

- To niech sąsiadka zacznie gołym tyłkiem świecić w Internecie jak Jola od Karolaków to i sąsiadka zarobi- warknęła złośliwie. Ona ostatnio samochód zmieniła na nowy. Ponoć z tego zarobiła, bo Karolaki biedne, a ona do pracy nie chodzi. Do tego się sąsiadka nada. Do tego szkół nie trzeba, a chłopa sąsiadka miała.

Po chwili zniknęła w piwnicy, a ja zostałam z pytaniami cisnącymi się na usta. O Joli słyszałam. Cały blok mówił, że pracuje na portalu z kamerkami. Striptiz robi. A może to jest jakieś wyjście. Pomyślałam nagle znękana. Tylko czy ktoś zapłaci kobiecie po czterdziestce, niezbyt szczupłej i niezbyt atrakcyjnej. To okropne zajęcie ale może by mi dało przetrwać przez jakiś czas. Mogłabym jakieś kursy w tym czasie skończyć i iść później do uczciwej pracy. Przecież nawet studentki tak zarabiają jak je bieda przyciśnie. Myślałam. Partnera nie mam to zdrady nie popełnię. Mogłabym tańczyć. Uwielbiam tańczyć i to potrafię. Zawsze potrafiłam i wszyscy się moim tańcem zachwycali. Nie będę się z nikim umawiała to to prostytucja nie będzie. W momencie zaczęłam planować. Bieliznę erotyczną mam, bo Marek mnie w niej lubił gdy jeszcze mnie kochał. Szpilki uwielbiam i komputer mi nie obcy.

Zawróciłam do domu i po zamknięciu drzwi usiadłam przed laptopem. Portal z kamerkami znalazłam łatwo. Kilka ich było. Zarejestrowałam się na polskim, bo angielskiego nie znałam za dobrze. Założyłam konto, weszłam i przeraziłam się, bo zobaczyłam rozebrane kobiety i mężczyzn w wyuzdanych pozach. Niektórzy uprawiali sex, ale nie wszyscy. Były też kobiety w erotycznej bieliźnie, a nawet ubrane. Po chwili już buszowałam w Internecie i czytałam o tej pracy. Okazało się, że nie wszystkie kobiety rozbierały się na chatach publicznych. Niektóre zapraszały na skypa i rozbierały się dla wybranych mężczyzn. Te zarabiały najwięcej. Były gwiazdami i ceniły się. Niektóre zarabiały po kilka tysięcy dziennie. To dla mnie szansa. Chyba szansa. Praca upokarzająca ale może da mi byt. Rzuciłam się do szafy w poszukiwaniu koronkowej bielizny, kabaretek, pończoch. Wyciągnęłam czarne szpilki ze lśniącej skóry. Znalazłam okulary słoneczne zasłaniające mi pół twarzy i postanowiłam spróbować.  Jak pomyślałam tak zrobiłam.

Po chwili przebrałam się, włączyłam muzykę i ustawiłam kamerkę. Zaczęłam się poruszać zmysłowo jak kocica. Już nie byłam sobą, zahukaną szara myszką, bo stałam się boginią seksu. Kusiłam, przywoływałam, wabiłam. Pierwsze ruchy były niepewne. Po chwili odpłynęłam, zapamiętałam się. Pół godziny minęło w mgnieniu oka i płyta się skończyła. To było coś magicznego jak sen. Piękny sen. Oglądalność była bardzo wysoka. Zerknęłam na komentarze i napiwki i okazało się że większość mężczyzn była zachwycona. Zarobiłam prawie osiemdziesiąt złotych i kilku mężczyzn chciało się umówić na prywatne spotkania na skype. Zgodziłam się ale umówiłam się tylko na taniec i na striptiz. Rozbierałam się ale z klasą bez pornografii i zarabiałam coraz więcej. Po kilku dniach miałam kilkunastu stałych klientów. Widmo biedy i śmierci głodowej oddaliło się.

Wkrótce  poszłam do biura pracy. Stary, szary budynek stał obok parku. Na korytarzach było sporo ludzi. Obsługiwała mnie starsza urzędniczka z nieco znudzoną miną. Miała dobre, szare oczy okulary w metalowych oprawkach i krótkie ciemne włosy.

- Proszę mi powiedzieć co musze umieć by dostać pracę w biurze- spytałam na wstępie.

- Musi pani znać języki i musi pani umieć obsługiwać komputer. Przydadzą się programy biurowe- odpowiedziała. No i praktyka.

- Nie mam doświadczenia- skrzywiłam się, bo nigdy nie pracowałam.

- To przyda się szczęście. Są też organizowane staże. To szansa dla takich osób jak pani.

 

Wróciłam do domu i szybko zapisałam się na kurs angielskiego. Później wybrałam kursy uczące pracy w biurze i obsługi programów biurowych. W międzyczasie podałam Marka o rozwód. Wzięłam dobrego adwokata, bo mnie było stać. Rozwód dostałam z winy Marka. Pamiętam ten dzień. Był pochmurny i chłodny. Deszcz siąpił od rana i na jezdni stały kałuże. Przed budynkiem sądu stało kilka samochodów, a na chodniku przy schodach mała dziewczynka w różowej czapeczce karmiła gołębie.  Pamiętam też minę Marka gdy zobaczył mnie wysiadającą z taksówki. Minęłam go dumna jak królowa, a on po prostu znieruchomiał. Wyglądałam dobrze w nowych, drogich ubraniach i pachniałam bardzo dobrymi perfumami. To mi dodało pewności siebie. Marek oficjalnie zrzekł się mieszkania, żeby nie płacić alimentów. Ja pracowałam i uczyłam się. Nabrałam odwagi, schudłam i rozkwitłam. Po dwóch latach dostałam pracę w biurze projektów w charakterze sekretarki. Radzę sobie dobrze, nieźle zarabiam.  Z pracy striptizerki nie zrezygnowałam, bo ja kocham. Mam nadal kilku stałych klientów, którzy płacą krocie bym dla nich tańczyła. Oczywiście nie tańczę już na portalu z kamerkami. To zamknięty rozdział mojego życia.  Starej Majewskiej jestem wdzięczna. Markowi współczuję, bo Katarzyna go okłamała i w ciąży nie była. Zabawiła się tylko i zostawiła go dla młodego kochanka. Marek został bez mieszkania i z pustym kontem w banku. Posiwiał i nie jest już butny. Wczoraj dzwonił, że chce wrócić. Nie zgodziłam się. Nie kocham go już i nie potrzebuję. Nadal się rozwijam i uczę. Miesiąc temu zapisałam się na kurs prawa jazdy. Ponoć mam do tego dryg.

 

 

 



25 sierpnia 2018 , Komentarze (4)

Dziś planuję pomalować meble, ale nie wiem czy lenistwo nie zwycięży. Spieszyć sie nie muszę, bo Sebastian przyjedzie chyba dopiero 13IX. Do tego czasu powinnam skonczyć. Troche sie obawiam problemów z szafą. Najpierw musi ją ktoś rozebrać i wynieść. Na pewno nie Krzysiek. Po pomalowaniu trzeba wnieść do pokoju, skrecić i wynieść starą szafę. Później trzeba będzie wszystko poukładać. To wnoszenie, wynoszenie i układanie trzeba będzie zrobic w jeden dzień, a ja kondycji nie mam.

Dziś znajomy będzie krył drewutnię. Drugą jesienią. Rozstrzygnie się też co ze ścianą i z wodociągiem.

Zapisałam się na warsztaty z ikony. Tym razem to będzie Matka Boża w pozie orantki z uniesionymi rękami. Jest to jeden z najstarszych motywów ikonograficznych i chcę taka ikonę mieć.

Wrzesień będzie trudny dla mnie, bo sporo wyjść mnie czeka i sporo pracy. Do tego trzeba będzie oszczędzać i to bardzo, bo finanse mam na styk. Ma też przyjechać Sebastian i pewnie będzie marudził, że wychodzę. Odetchnę dopiero w październiku. Wyciszy się, a ja będę cieszyć się jesienią z tym, że planuję zacząć pisanie książki. Wczoraj zaczęłam pisać rozdziały tzn plan. Jeszcze kilka dni mi zejdzie. Karty wróżą sukces. Ja czarno wydanie widzę. Będę jednak pisać, bo to lubię...

Wczoraj pomalowałam jedną szafkę. Pokrywam szafki jeden raz, bo chcę żeby to było zrobione niedbale i musi byc koniecznie widać pociągnięcia pędzla, a spod spodu ma wyglądać poprzedni kolor. Krzyśkowi się taki styl nie podoba. On by chciał równo i gładko. Nie mam zamiaru poprawiać choć farbę mam. Gładko mają prawie wszyscy i to za eleganckie dla mnie:) Eleganckie to ja lubię antyki ale mnie na nie nie stać...

Menu: zupa z fasolki szparagowej i barszcz czerwony.

Chcę skończyć obraz i napisać opowiadanie. Chcę zrobić zdjęcie porównawcze, bo w końcu 14 kg mniej ale ja się sobie nie podobam i nie mam nastroju na prezentowanie się... Może później... Na razie ciszy mnie 8 z przodu i byle do 7...


24 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

Dieta mi idzie, czyli podjadania zero. Motywacja znowu wysoka. Kiedys w ramach nagrody miała byc zapiekanka, ale zrezygnowałam. Będę sie pocieszać gdy spadków nie będzie. Teraz oczekuje kolejnych spadków. Menu: zupa curry z fasolką szparagową i żurek. Do tego jabłka i kefir. Uważam dietę zupowa za najlepszą z diet. Podoba mi sie prostota, uniwersalność i szybkość przygotowania potraw. Można tez na niej jeść weglowodany typu ziemniaki, ryż, makarony, które lubię. To, że jem mało kalorii to nie tragedia biorąc pod uwage to, że jestem syta. Gdy dietę skończę kalorii stopniowo dołożę do około 1600 może. Tylko czy to nie będzie za dużo? Metablizm mam kiepski przez ciągłe diety, wiek i brak ruchu. Mozna jednak spróbować go naprawić. Mam nawet książke na ten temat i nawet do mnie trafia. Swoją drogą ostatnio obliczyłam ile kalorii będę potrzebować gdy schudne tyle ile chcę i wyszło około 1200 kalorii ppm. Cpm będzie niewiele wyzsze, bo prawie cały dzień leżę na kanapie i trybu życia nie zmienię. No chyba, że pomyśle z powrotem o jodze ale ona wiele kalorii nie spala. Może powinnam doliczyć ile spala praca na komputerze i czytanie, bo te 1200 to troche mało jak na normalne jedzenie? Myślę, że zadowoli mnie jakieś 1600. 

Dziś oprócz pracy będzie malowanie obrazu i może mebli, bo farba juz przyszła. Do pomalowania jest gotowa toaletka, szafka i fotelik. Szafa może pod koniec miesiąca. Farby kupiłam kredowe.

Na początku września mają być warsztaty pisania ikon. Chciałabym wziąć udział, ale pieniędzy brak, bo były i będą inne wydatki. Może mama mi pożyczy... To by były moje trzecie warsztaty z ikon.

Kupiłam meble do sypialni. Remont jednak dopiero w przyszłym roku.

23 sierpnia 2018 , Komentarze (29)

Dziś śniła mi się woda. Brodziłam w czystej, chłodnej wodzie. Była płytka, bo w miejsce gdzie była głębsza nie zamierzałam wchodzić. Bałam się, że będzie mi zimno gdy wejdę. Gdy weszłam zimno mi nie było. Ogólnie to dobry znak poza tym zimnem. Czysta spokojna woda to czyste uczucia. Woda spokojna i płytka. To spokój w uczuciach i uczucia niezbyt głebokie. Obawa przed zimnem to obawa przed tym, że ludzie moga byc w stosunku do mnie chłodni. Hipnoza przynosi wyniki, bo jeszcze niedawno mi sie śniła brudna, wzburzna woda i głębka. Tak głębka, ze bałam się utonąć. Chyba boje się intensywnych uczuć ale to akceptuje i nie chce tego zmieniać. Jest w porządku i oby ten stan się nie zmienił, a utrwalił.

Ostatnio zrobiłam sobie test na asertywność i wyszło mi, że jestem raczej pasywna( 51% na 49)Sama nie wiem jak do tego podejść. Faktycznie czasem wolę nie wdawać się w dyskusje i nie bronię swojego zdania, ale to nie znaczy, że robie to co mi inni każą. Często wręcz własnego zdania nie ujawniam jeśli wiem, że będzie burzliwa polemika. Nie lubię zbędnych burzliwych dyskusji. Wychodze z założenie, ze nie warto i niech kazdy zostanie przy swoim zdaniu zwłaszcza w drobnych sprawach. Nie chcę ludzi wychowywać i pouczać. Nie chcę ich przekonywać.To ich sprawa jacy są i co myślą  o ile mnie lub komuś krzywdy nie robią. To chyba mój introwertyzm się kłania...

Poza tym dieta przynosi efekty, bo obwody spadły o kilka cm. Tym samym w pasie mam wreszcie mniej niż 100 cm. Kiedyś miałam 62 cm. Gdzie te czasy. Podejrzewam, że jeśli nawet do 60 kg schudne w pasie będzie dużo wiecej. To pewnie wiek. Nic innego. Sylwetke klepsydry straciłam więc juz bezpowrotnie i trzeba będzie sie z tym pogodzić... Dziś mija 4 miesiąc. Na wadze 13,1 kg mniej.

Piecokuchnia jest w porządku. Pali się. Były zatkane ruszta. Wczoraj Krzysiek o mało pieca nie rozwalił, bo dołożył na raz pół wiadra węgla, a na dworze ciepło. Temperatura skoczyła do 80 stopni i trzeba było wygaszać. Czasami myślę, że jest niepełnosprawny umysłowo, bo nic nie myśli. Jestem zmęczona myśleniem za niego...

Nowy laptop znowu zepsuty. Klawiatura do wymiany. Ma rok ,a wsadziłam juz w niego z 400 zł:(

A na koniec nowy obraz. Jest prawie skończony. Jeszcze drobnostki i poprawki kosmetyczne...

22 sierpnia 2018 , Komentarze (10)

Pierwszy etap za mną. Jest 89 kg. Teraz dążę do siódemki z przodu. Może mi się uda pod koniec roku ja zobaczyć. Trafiłam wreszcie na diete dla siebie. Jest smaczna, jem do syta i wszystko na co mam ochotę. Łatwo sie gotuje, szybko i klopotów z zakupami nie ma. Od czasu do czasu sa grzeszki typu sałatka z majnezem. Długo to trwało. Było wiele prób. Niby chudłam na Dukanie i na niskoweglowodanowej ale przestoje mnie załamywały. Oby teraz ich nie było. Dziś w nagrodę będzie zapiekanka. Niby takich nagród być nie powinno, bo łatwo popłynąć, ale mnie sie to nie zdarzy. Dziś odstępstwo. Jutro już grzecznie, czyli same zupy. Oby szybko 84 kg były. To taka waga trochę graniczna, bo wskazuje ponad 80, a nie prawie 90. Teoretycznie powinnam tyle ważyć gdziś w listopadzie licząc 2 kg zrzutu na miesiąc. Ludzie na zupkach chudną o wiele wiecej. Szkoda, że nie ja...

Dziś zaczynaja mi się prace koło domu. Będą robione dachy drewutni i piecokuchnia. Rozstrzygnie się też sprawa budowania ściany. Trzeba z pracą uciekać, bo jesień sie zbliża i mogą nadejść deszcze. Czekam juz na nie choć późne lato z umiarkowanymi temperaturami nawet lubię. W najblizszym czasie ponoć temperatury maja spaść. Mnie to bardzo cieszy...

Dziś oprócz pracy będzie malowanie. Tym razem wybrałam oryginalny wzór- piekne suche trawy zimą. Stopniowo zamalowuję stare obrazy, ale juz nie bardzo mam co. Chyba wkrótce będę musiała zakupy zrobić. Kupie tez od razu pędzle. Nie będą drogie, bo do akryli i olei mogą być nylonowe. Dokupię równiez kilka farb...

Wczoraj znalazłam dwie książki, których nie czytałam,a które kuipłam z dziesięć lat temu. Jedna jest o uzdrawianiu emocji, a druga o kierowaniu sie w życiu sercem. Są potwornie zakurzne, ale mam zamiar dziś do nich zerknąć. Kupiłam książkę o karmie i  gniewie, a miałam nie kupować...:(

Wczoraj na warsztatach zaczęłam malować kolejny obraz. To architektura w połaczeniu z zielenią. Nawet mi idzie i to nie tylko moje zdanie ale i instruktorki. Jak dobrze pójdzie to w czwartek może skończę. Na wtorek pozostanie kosmetyka. Nie spieszę się teraz, ale i nie zwalniam specjalnie. Maluje po prostu w swoim tempie. Czekają kolejne obrazy-kapliczka na polu i las jesienią. Co później nie wiem. Moze jakiś kot. Nie wiem tez co z wystawą. Wczoraj instruktorka mi mówiła, że będzie to chyba uważa, że moje obrazy sie nadają.


21 sierpnia 2018 , Komentarze (6)

Hipnoza jest świetna. Tak wyciszona od dawna nie byłam. Uwielbiam ten stan. Nadal szukam terapeuty, który by zgodził się na podanie moich sugestii. Nie zależy mi na sugesti typu chętnie ćwiczę. Nie mam czasu na ćwiczenia i nie chcę w nie brnąć. Całe życie prawie nie ćwiczyłam i dobrze mi z tym. Miałam krótkie momenty gdy ćwiczyłam ale entuzjazmu na długo nie wystarczyło i nie zauważyłam bym po ćwiczeniach chudła. Wręcz przeciwnie. Sprawność też nie zależy od ćwiczeń. Są osoby, które nie ćwicza i sa sprawne. Choćby moja mama. Natomiast mój tata był sportowcem i ćwiczył całe życie i już od dawna go nie ma. Ćwiczenia by mi sie przydały na skórę...

Kiedyś działałam na adrenalinie i nadal mam taki zwyczaj, że gdy mnie czeka jakis wysiłek np. spacer przypominam sobie autmatycznie konflikty by sie zdenerwować i poczuć energię. Uważam, ze to zły zwyczaj i czas go zmienić. Czas zaakceptwać, że do osób energicznych nie nalezę i działać powoli, bez zrywów. Rzadko podejmuje tak duży wysiłek by ciągniecie sił z psychiki było konieczne. Do przejścia trzystu metrów tyle energi nie potrzeba i spokojnie zadaniu podołam bez podniecenia psychicznego.

Jutro przychodzi znajmy do pracy w domu i koło domu. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie. Pracy trochę jest, a później moze więcej będzie jak pieniadze zabiore i Krzyśka przekonam.

Wczoraj Krzysiek znwu sie spóźnił na autobus do pracy. Kilka dni temu brał urlop, a wczoraj pojechał taksówką. Zapłacił prawie stówę i jest załamany i wściekły. Teraz może będzie wychodził wcześniej, bo ciągle było na styk, a moje gadanie nic nie dawało.

Dziś zupa kalafiorowo pieczarkowa i zupa ze śledziem...


20 sierpnia 2018 , Komentarze (24)

Schudłam. Przetrwałam pierwszy przestój w życiu. Trwał 3 tygodnie i strasznie mnie zdołował. Chyba te upały były przyczyną, bo odkąd minęły do toalety chodzę jak trzeba i palce mam szczupłe. Oby dalej waga spadała, bo pierwszy etap czeka. Później spokojne zrzucanie kolejnych 10 kg. Ciekawe jak pójdzie. Na razie delektuję sie tą ósemczką i wciąż spogladam na zielony paseczek z wagą. Jak pięknie to 8 wyglada:)

Sylwetkę mam strasznie nieproporcjonalną-szczupłe nogi i bardzo masywna góra w tym ramiona. Kiedyś byłam klepsydrą...Ech... Ciekawe jak to będzie gdy kolejne 10 kg spadnie. Czy szczupłe ramiona odzyskam... Już zapomniałam jak sie czułam gdy 80 kg ważyłam. Pamietam tylko, że to była dla mnie tragedia. Tyle wazyłam po ciąży i miałam straszne kompleksy. Prawie dwa lata sie z ta waga męczyłam. Później kupiłam teronac i przeszłam na diete jajeczną. Jadłam 6 jajek dziennie i nic poza tym. Wage zrzuciłam w 3 miesiące. W pierwszym miesiącu zrzuciłam 10 kg. Później był miesiąc przerwy i w kolejnym zrzuciłam nastepne 10 kg. Jojo nie było przez ponad 20 lat. Gdybym była młoda i zdrowa to też bym jakieś tabletki kupiła i waga by szybciej spadła. Teraz tak nie mogę, bo skuteczne tabletki podnoszą niekiedy cisnienie. Boję sie tego. Diety jajecznej też nie mogę, bo woreczek...

Myślę czy by sobie jednego zabiegu Reiki nie dołozyć. Teraz robie jeden krótki przed snem, a myśle o dłuższym takim na całe ciało nie tylko na uspokojenie. Reiki to oczyszczenie na wszystkich pozimach i regeneracja, uzdrowienie ciała i psychiki. Pomaga między innymi na stresy. Ja jako introwertyk, który pracował latami by nabrac cech ekstrawertyków mam niezły bałagan w głowie i sporo konfliktów wewnętrznych. Trzeba to wszystko wyprostować, a wtedy dobry nastrój sam wróci...

Menu: kapuśniak z kwaśnej kapusty z warzywami, zupa jarzynowa.

Przeczytałam Ciszej prosze. Książka jest bardzo cenna dla mnie, bo lepiej sie teraz rozumiem. Wiele sobie przypomniałam sytuacji z dzieciństwa i nie tylko. Upewniła mnie w tym, że jestem intrwertyczką. Przypomniałam sobie jak prawie wszyscy w domu ze mną walczyli i starali się ze mnie zrobić ekstrawertyka. Jak mnie krytykowali i namawiali do czynu i społecznych zachowań. Jak nieakceptwała mnie nauczycielka. Ja sie buntowałam ale w końcu sama uznałam, że opłaca sie byc ekstrawertykiem. Próbowałam sobie te cechy zaszczepić i narobiłam sobie bałaganu w psychice. Teraz to naprawiam, bo swoją prawdziwą naturę akceptuję w pełni...

A na konioc obraz. Jest w zasadzie skończny. Zostały malutkie kosmetyczne poprawki. Ja jestem zadowolona...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.