Wczoraj odpoczęłam mimo, że dzień był dość aktywny. Byłam nawet na spacerze, bo chciałam zdjęcia zrobić i kaczki zobaczyć. Kaczek jest kilkanaście w tym młode. Trasa to około 1,5 km. Okazało się, że wysiłek był zbyt duży. Człapałam i wróciłam mokra. Gdy wracaliśmy bałam się jak do domu dojdę. Wcale mi to przyjemności nie sprawiło i nawet wykąpać się nie mogłam, bo szambo pełne. Nastepny spacer nie wcześniej niż po zrzuceniu 10 kg. Nie będę się narazać. Dziś już pracuję. Mam też podlać ogród i spryskać pomidory preparatem do zapylania. Staram się, bo wszystko bardzo ładnie rośnie i kwitnie. Są już małe pomidory i papryki. Nie wiem co z bakłażanami. Bazylii nie upilnowałam i zjadły ją ślimaki ale odrasta. Część rabat, a w zasadzie miejsc na rabaty spryskalismy środkiem na chwasty. Dziś reszty nie będziemy pryskać, bo Sebastian ma zrobić zasuwkę i zamurować 3 dziury w mieszkaniu w tym jedną do komina. Mają też przyjechać zakupy i będzie miał troche noszenia. Pracy jeszcze sporo zostało i nie wiem czy w tydzień się wyrobi. Krzysiek idzie dziś do pracy.
Wieczorem pewnie będzie decu i kartki. :)
Menu: zupa grzybowa z makaronem, zupa curry.