Tulipanową gorączkę połknęłam w kilka godzin. Czytałam cały czas i nie żałuję. Od wczoraj znowu buszuję po Lubimy czytać. Już kilka pozycji moich ulubionych autorów, a w zasadzie autorek znalazłam na Chomiku i oczywiście zgrałam. Inne może jednak kupię. Nie wszystkie się da w formie ebooka, bo niektóre pozycje nie są nowe. Teraz czytam zielone miasto w słońcu. Na razie bardzo mi się podoba. Lubię książki Barbary Wood. Przestałam natomiast na ten moment czytać thrillery w tym medyczne. Mam zgranych kilka R Cooka i coś mnie nie ciągnie do nich. Do książek T Gerritsen też mnie nie ciągnie. Nie lubię teraz zbytniego napięcia, nie kusi mnie wartka akcja. Wole książki kobiece i raczej spokojne.
Co do diety to ciężko idzie, a w zasadzie wcale nie idzie. Ograniczenie węglowodanów nie pomogło i nadal nie chudnę. Ba przytyłam kilogram chyba. Czyżbym musiała zejść do 1000 kalorii? Tylko co potem jak już te 10 kg zrzucę. Z drugiej strony lekarka Krzyśka jest cały czas na diecie 1000 kalorii jeśli utyć nie chce. To mi się wydaje jednak strasznie mało. Niby głodu nie czuje ale lubię jeść i gdy tyle jem to mi ruszania buzią brakuje. Od dwóch dni jeżdżę codziennie na rowerku. Planuję jeździć po 10 minut dziennie bez niedzieli. Mało ale to i tak wyczyn. Jak ja tego nienawidzę ale kondycja leży i kwiczy. Od poniedziałku spróbuje tez wrócić do jogi. Chcę ćwiczyć 15 minut dziennie bez niedziel. Przeczytałam, że po pięćdziesiątce powinni się ćwiczyć 150 minut tygodniowo. Mam nadzieję, że moje stawy to wytrzymają.
Kupiłam fajne kufle na piwo. Będą do ozdoby kuchni...