Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490231
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 maja 2021 , Komentarze (12)

DZiś mija dwa tygodnie diety. Zrzuciłam sporo, bo ponad 2 kg biorąc pod uwagę pasek, a właściwie około 4, bo waga była przekroczona i trzeba było pasek gonić. Dziś tylko około 600 kalorii. Będzie schab pieczony, jajka na twardo z sosem z jogurtu i chrzanu i serek wiejski z warzywami i świezymi ziołami. Już dużo do zrzucenia na ten etap nie zostało. Powinno się udać o ile nie przyjdą upały.

Wczoraj nie robiłam nic typu pracy fizycznej i za tym trochę tęskniłam. Dziś już normalne działania o ile deszcze nie będzie. Będzie cięcie drewna, ale sekatorem. Będzie też koszenie. Trzeba wszystko pociąć, bo gałązki leżą na podwórku. Z całej posesji już wszystko sekatorem usunęłam. Jest jeszcze trochę tego i owego grubszego, ale to wytnie Sebastian. Zostało cięcie lisicą, ale mało. Została sterta i to duża przygotowana do cięcia piłą łańcuchową. Mam nadzieję, że sobie z tym poradzę. Dziś będzie też koszenie. Trzeba skończyć podwórko. Koszę je na cztery razy, ale mogłabym na dwa. Podkaszarka wydala tylko nie lubi bardzo wysokiej trawy, bo trzeba ją odwijać. Czekam na sadzonki warzyw do donic. Z pewnościa przyjdą w tym tygodniu. Jest jeszcze pilne usuwanie darni z jednego miejsca i pryskanie perzu i pokrzyw. To ostatni tydzień urlopu Krzyśka i musimy maksymalnie pracę podgonić. Tydzień będzie pracowity o ile deszcz nie przeszkodzi, a przydał by się i to bardzo.

Dziś może będzie kolejna lekcja akwareli. Druga o malowaniu drzew. Wczoraj nauczyłam się trzech nowych sposobów.

Moja mama ma 80 lat i stara się być w miarę samodzielna. Radzi sobie jak moze. Niestety wyrzuca odpadki na podworku koło domu. To też doniczki, a ostatnio wyrzuciła pastikowe wiadro i miednicę. W domu ma w reklamówkach butelki plastikowe i słoiki po szybkich obiadach, które je zeby nie gotować. Muszę to wszystko dziś posprzątać do worka i wystawić obok pojemnika na śmieci. Ostatnio worek mi wzięli. Koło domu robota jest zawsze.

U mnie w obejściu zawsze rosły śliwy damaszki. Tak je nazywano, a ja myśaam że to dzikie śliwy i niezbyt je ceniłam choć miałam do nich sentyment. Ostatnio przeczytałam, ze można kupić ich sadzonki, bo to stara odmiana. U mnie teraz mam dwa spore, stare drzewa i masę odrostow, ktore wycinam. Śliwy owocują co drugi rok i owoce sa bardzo smaczne, ale trudne w obrobce, bo pestka nie odchodzi. Chyba zostawię jeszcze z dwa większe drzewka i niech rosną. Będą na dżemy.

Maju mój

poprowadź mnie tam

gdzie natura wybuchła szmaragdem

gdzie tulipany w szkarłatnych tunikach

igrają w słońcu

gdzie rozszalałe ptaki

sławią Amora

przysiądę w ciszy

i wspomnę magiczny moment

pomiędzy ożywczą kroplą dreszczu

a drgnieniem serca

spójrz

już dzień zamyka powieki

konwalie czarem kuszą nozdrza

bez układa się liliowym cieniem na poduszce

zasypiam


16 maja 2021 , Komentarze (32)

Ostatni dzień gdy  jestem na 800 kaloriach. Od jutra dieta przemienna - 800 i 600. Zobaczymy co to da. Waga ma spadać kilo na tydzień i zwykle spada na takiej diecie przez jakiś czas. Chcę by koniecznie spadlo jeszcze 1,5 kg. Dziś schab pieczony, kotlety z selera i pieczarek i serek wiejski z rzodkiewką.

Byłam u koleżanki i ta mnie nastraszyła czyścowymi mękami przez wieki za ezoterykę. Ponoć tylko żyjący bliscy mogą coś zmarłym pomóc. Mnie nie będzie miał kto. Ja specjalnie katolicka nie jestem choć duchowość jest dla mnie bardzo ważna. W kościele bywam rzadko, ale część ważniejszych świąt celebruję i nie jestem wrogiem kościoła. W życie pozagrobowe bardzo wierzę i teraz myślę o moich bliskich. Jeśli z tym czyśccem to prawda, a może być bo bliscy byli katoikami to trzeba działać. Myślę o modlitwach comiesięcznych w klasztorze. Teraz też były ale rzadziej. Myślę o mszach rocznych, a nawet o mszach gregoriańskich. Wczoraj Krzysiek wyciągnął mnie do kaplicy. Myślę o odmawianiu dziesiątki różańca codziennie za nich. Co do ezoteryki, a konkretnie mąk piekielnych, to mam nieco inne zdanie na ten temat. Wierzę w siłę wyższą ale jestem pewna, ze pomoc istotom żywym nie będzie karana. Ja nie wykonuję nic co by mialo związek z tak zwaną czarną magią... Poza tym w latach 80 ubiegłego wieku bioterapeuci i inni uzdrowieciele przyjmowali w kościolach, a Reiki do Polski sprowadziła zakonnica. To co głoszą współcześni księża nie bardzo do mnie trafia. Ja zostałam w tamtych czasach no i dla mnie najważniejsza jest biblia, a nie czyjaś interpretacja.

Chyba w najbiższym czasie znowu pomyślę o ikonach. Nie wcześniej jednak niż za miesiąc, bo teraz chcę poczynić dużą, a podobrazia nie mam. Potrzebe fundusze... To co zarabiam teraz przenaczam na remont i ogród, bo czas na to... Chcę teraz kupić komarzycę i może ostróżki w doniczce, bo moje nie kiełkują...

Dziś moze będzie kurs akwareli - malowanie drzew.

Wczoraj Krzysiek przyniósł mi piękny bukiet bzu. Kocham bzy...

Moje koty są zapasione, bo jedzenie na miskach leży. Ostatnio zjadają tylko mokre oczywiście to co im podchodzi. Chrupki leżą. Pięknie je za to Józek, bo codziennie oprócz suchego pochłania całą saszetkę weterynaryjnej gastro. On ma wrażliwy żoądek i często gdy dużo zje to zwraca.Teraz mu sie to nie zdarza.  Poza tym do tej pory jadł tyko sucha karmę. Mokra ponoć zdrowsza.

15 maja 2021 , Komentarze (14)

Dziś ostatni dzień pracy innej niż zarobkowa. Jeszcze nie wiem co zrobię, bo w prognozach od kilku dni strasza deszczem. Niby według przysłowaia Mokry maj dobry urodzaj, ale mnie to jednak trochę martwi, bo od przyszłego tygodnia planowałam opryski perzu. Już bardzo pilnie to trzeba zrobić, bo perz coraz większy, a jak przyjedzie Sebastian chciałabym kosić. To jeszcze tylko dwa tygodnie. Do tego czasu chcę wszystko co pilne zrobić. Gdy będzie u mnie zajmiemy sie remontem sieni, a w ogrodzie co najwyżej podlewaniem.

Teraz pilne jest też rozlozenie czegoś w miejscu gdzie chcę kiedyś posadzić truskawki. Już tam rosły ale zgnębił je perz. On jest okropnie ekspansywny. Miałam kupić agrowłókninę, ale mam trochę papy i ona też sie nada. Poleży kilka miesięcy i trochę perzu zniszczy. Później pójdzie randap, a później będzie kopanie i pracowite wyciąganie korzonków... W ogrodzie jest perzu mniej niż w sadzie. W sadzie tragedia, ale i tu i tu myślę, marzę kiedyś o łące kwietnej.

U mnie był problem z kotami. Najpierw zwracała Onka i minimalnie jadła przez trzy dni. Piła, nie miała biegunki ani gorączki i zachowywała się normanie i to mnie wstrzymało przed natychmiastowym wyjazdem do weta. No i nie zwracała picia i nie cierpiala. Zrobiłam 4 zabiegi Reiki, bioterapię i zaczęla jeść karmę weterynaryjną gastro. Teraz je juz wszystko i jest zdrowa. Wczoraj to samo z Kajtusiem. Ten zwrócił raz, ale nic nie jadł potem. Zrobiłam trzy zabiegi plus bioterapia w odstępie kilku godzin i dziś juz je, ale też delikatną, dobra karmę. Dostał też probiotyk, bo tak sie ten lek chyba nazywa. Na razie jest ok i chce jeść więcej... Uf, a juz myślalam, że jakaś zaraza...

Wczoraj Krzysiek zerwał 200 mniszków na syrop i dziś go zrobię. Zostało jeszcze chyba na drugą porcję i trzeba by zerwać zanim skoszę.

Kolejne zdjęcie kulinarne. Doszłam jak uniknąć pochylonych kieliszków :) Niestety ostrość nie tak jak trzeba. Muszę powtorzyć, bo stylizacja mi się podoba...

W środę byliśmy po pączki sosny, a dziś mam do zrobienia nalewkę. To jedna z moich ulubionych. Bardzo dobrze rozgrzewa zimą. Wyprawa była udana, ale drzewa urosły i ciężko zrywać. Chciałam zrobić jeszcze syrop, ale nic z tego tym razem... Trudno. Nalewkę schowam coby:) mi moi panowie nie wypili. Oni by wypili na raz, a ja będę sączyć po kieliszeczku jak mi będzie zimno...

14 maja 2021 , Komentarze (16)

Kolejny tydzień diety zbliża sie do końca. Dziś paprykarz, schab pieczony i jajecznica z warzywami na patelnię. Dieta trwa ale z motywacją kiepsko. Waga już nie spada tak szybko, a waha się niestety. Poza tym jestem sprawna fizycznie, a to i zdrowie to był głowny motyw odchudzania. Od poniedziałku zdejmę co drugi dzień trochę kalorii. To będzie dwa tygodnie diety.

Wczoraj udało mi sie posadzić 12 kapust, ktore dostałam od koleżanki. Są wczesne i późne. Kupilam w internecie jeszcze 10 w tym 5 czerwonych. Te z internetu pójdą do skrzyni. Lubię kapustę i sporo jem, ale martwię się ślimakami i bielinkiem. Powinnam też posadzić fasolkę szparagową, ale ostatnio wyjadla mi ją muchówka. Zostały z liści same nerwy. Posieję dopiero w czerwcu, bo podobno wtedy jest mniejsze prawdopodobiestwo, że zostanie zjedzona.

Dziś będzie praca w domu. Trzeba ogarnąć sypialnię i może ganek czyli przedpokój. Na dwór chyba nie wyjdę, a powinnam, bo trzeba kończyć cięcie gałęzi. Już bardzo dużo nie zostało, ale jednak. Tak sobie myślę, że jednak w tym roku wytnę też to co zbędne na drugim podwórku, czyli miejscu gdzie kiedyś były kury. Czas jeszcze do przyjazdu Sebastiana jest i powinnam zdąrzyć z tym. Gdy on przyjedzie będzie cięcie nową piłą łańcuchową. Chcę się tego nauczyć, bo piła jest lekka-akumulatorowa i za żadny sznurek nie trzeba ciągnąć. Trochę drzewa do cięcia juz przygotowalam. Jeszcze trochę będzie, bo są do wycięcia suche śliwki. Jest też koszenie, bo wczoraj kupiłam kosę-podkaszarkę akumulatorową. Klątwy się posypały przy składaniu, a ja nie klnę, ale działa. Tnie nawet pokrzywy. Jestem zadowolona.

Trzeba zebrać kwiaty mniszka na syrop zanim podworko wykoszę.

I nowe zdjęcie kulinarne z błędem, bo wszystko jest pochylone i wyglada jakby spadało ze stolu. Nie wiem czemu i co zrobiłam nie tak... zmiana perspektywy niewiele pomogła...:(


Wczoraj zrobilam trochę zdjęć wróbelków i cukrówek. Zrobienie zdjęcia wrobelkowi nie jest takie proste, bo jest żywy i ruchliwy. Zrobienie zdjęcia dwom to juz małe wyzwanie, bo albo jeden sie rusza albo drugi. Cukrówki są spokojniejsze... Dziś miało być kolejne polowanie z aparatem, ale może być deszcz... Też na podwórku planuję. Teraz czekam na sroki i kosy...:)

13 maja 2021 , Komentarze (16)


Kolejny dzień i 800 kalorii. Dziś sałatka z tuńczyka, marchwi, ogorka kiszonego i piorek cebuli z majonezem, serek wiejski z czosnkiem niedźwiedzim i ogorkiem świeżym i kotlet mielony z pieczarkami.

Dziś mieliśmy jechać do muzeum. Krzysiek dał się przekonać, ale Sebastian też chce zwiedzić i musimy poczekać na niego.:) Będzie za to praca. Będzie podlewanie albo i nie. To zależy od deszczu. Może uda się zrobić drabinę do sieni. Wczoraj było sadzenie szałwi czerwonej, agapantów, cięcie gałęzi sekatorem i wycinanie tego co zbędne w sadzie. Dostałam od koleżanki sadzonki kapusty i muszę posadzić...

Znowu zepsuł się telewizor, a właściwie oba. Tym razem niestety też ten stary. Trzeba chyba kupić nowy. Oczywiście koniecznie bez bajerów i tani. Taki do 1000 zł. Musimy jechać do sklepu, bo nie chcę kupować w internecie. Musi być dostosowany do nowej telewizji naziemnej i do canal+. Jestem źle nastawiona do nowych telewizorow, bo są zbyt delikatne. Stare były solidne i dzialały lata. Teraz wszystko nietrwałe co mnie denerwuję.

Wczoraj znalazłam w internecie kurs terapii behawioralno-poznawczej. Bardzo jestem tego ciekawa i uważam, że to dla mnie cenna wiedza. Mam wprawdzie książkę ale i kurs skończę z tym, że chyba dopiero w lipcu, bo w szkole będą wakacje. Kurs trwa 25 godzin i to sam zarys, bo dla psychologów sa szkolenia kikuletnie.

Jedne z pierwszych zdjęć ptaków po kursie. Łatwo nie dają się robić, bo ptaki są ruchliwe. Miałam z tego sporą frajdę. To nie ostatnie. Myślę o pójściu do lasu, bo może uda się uchwycić sójkę czy nawet dzięcioła. W domu jest szansa na cukrówki i wróbelki. W zimne pory na sikorki. Bywają sroki i kosy... :)

12 maja 2021 , Komentarze (12)

Dalsze potyczki z wagą. Jeszcze 800 kalorii, bo nadal waga spada. Dziś sałatka z jajek, marchwi, ogórkow kiszonych z majonezem, schab pieczony i serek homogenizowany z mandarynką. Do tego sporo ruchu na dworze i oczywiście joga. Jeszcze pilne jest niecałe 2 kg, bo do granicy nadwagi. Już trzeci raz tą wagę zdobywam i później znowu przekraczam w górę. Ech... Strasznie trudno mi przejść 76 kg, bo kiedyś długo tyle ważyłam i organizm mógł zapamiętać. Kolejny próg będzie trudny to 72. O 58 przestałam marzyć... o 63 jeszcze czasem myślę.

Krzysiek ma od wczoraj urlop i pracy na dworze ubywa. W ogrodze prawie wszystko wycięte. Reszta została dla Sebastiana, bo to za grube na sekator. Fajnie mi się pracuje gdy Krzysiek siedzi na ławce z Pikusiem. No i on wreszcie przygotował ostatnie skrzynki na warzywa. Pikuś wychodzi codziennie na dłuzej, ale jest na uwięzi/długi sznurek/, bo odkąd uciekł pod bramą boję się o niego. Wybiegł wtedy mimo, że Krzysiek za nim wołał i poleciał obszczekać psa od sąsiadów. Strasznie nie lubi psów. Pikuś w tym roku skończył 13 lat. Jest jeszcze sprawny i szybki, ale robi się humorzasty. Czasem warczy na koty gdy za blisko podchodzą. Kiedyś ugryzł Krzyśka, bo na niego krzyczał i chciał go zgonić z fotela. To bardzo mądry, czuly i sympatyczny pies...



Jutro moze pojedziemy do Pałacu Miroszewskich. Chcę tam być i zobaczyć co się da w tym wystawę malarstwa. Krzysiek nie bardzo chce jechać i narzeka, że go nakłaniam. On to by poszedł na festyn tam gdzie ludzie, gwar, muzyka a nie tam gdzie cisza  i piękne wnętrza. Wystawa też go nie interesuje.

Wczoraj było podlewanie i wąż jest ok, a raczej ciśnienie. Podlane wszystko. Mam jeszcze w ogrodzie jedno miejsce gdzie strumień wody sięga i mogę posiać fasolkę szparagową. Jeśli nic nie zje zbiory powinny być.

Nadal robię zdjęcia, ale nie tylko przyrody. Teraz będzie też trochę kulinarnych, bo trzeba wykorzystać ciepło i niezawodne działanie aparatu. Stylizacja w porzadku ale tym razem nie taka jak trzeba ostrość na pierwszym zdjęciu. Muszę ćwiczyć kwiestie techniczne.

11 maja 2021 , Komentarze (6)

Dziś kolejny dzień diety. Chcę zjeść kotlety z pieczarek i jajek, serek wiejski z pomidorem i świeżymi zioami i ryba wędzona z piorkami cebuli i ogórkiem kiszonym. Ruch będzie w postaci pracy na dworze i wieczornych ćwiczeń jogi. Dziś znowu trochę mniej - 30 dkg...:)

Moj aparat działa i baterii nie trzeba wyjmować. W niedzielę ,,polowałam" na ptaki i powstało trochę zdjęć. Tu pierwsze z nich...

Dziś praca na dworze będzie etapami, bo przychodzę do domu odpoczywać. Planuje wycinanie chaszczy sekatorem, cięcie, może plewienie i koniecznie podlewanie, ale to już z Krzyśkiem. Część podlejemy wężem, a część trzeba będzie konewką. Przy okazji sprawdzę węża. Jeśli dosięgnie mi w miejsce o którym myślę, przygotuję je do posiania fasolki szparagowej. Krzysiek je juz wstępnie skopał, ale to i owo kiełkuje, bo nie zrobił tego dokładnie. Po południu mam wróżbę z kart Lenormand. To rozkad partnerski. Jest bardzo dokładny. Przeważnie proszą o niego panie. Panowie częściej pytaja o pracę. Od niedzieli robię też Reiki. Jeszcze do jutra.

Skończyłam kurs fotografowania przyrody i jestem bardzo zadowolona. Teraz tylko ćwiczyć. Dziś zdjęcie kulinarne, bo mam sporo mandarynek i trzeba to wykorzystać. Może też pódziemy zobaczyć czy już są pędy sosny. Przy okazji liczę na zdjęcia. Jest tam niedaleko takie skupisko drzew. Może będą jakieś ptaki. Po kursie zdałam sobie sprawę, że moje stado zwierząt to dla mnie szansa na robienie zdjęć. Do tej pory też robiam ale zdjęcia były niedopracowane. Cykałam sporo, ale nie dbałam ani o tło ani o perspektywę. Nie kadrowałam też. Teraz nad zdjęciami popracuję. Powinny być lepsze... Myślę też o zdjęciach owadów. To nie muszą być motyle. Mogą być też pająki czy chrząszcze, koniki polne czy osy...

Dwie wersje tych samych kotletów... Ze stylizacji i kolorystyki, kadrowania jestem zadowolona. Ze światła niekoniecznie...

10 maja 2021 , Komentarze (18)

Dziś mija tydzień diety. Szybko leci. Jestem bardzo zadowolona, bo już sporo ponad kilo z paska pozegnałam, a było trochę więcej nawet. Głodna nie bywam choć teraz odkąd pracuję na dworze czasem wcześniej głod czułam. Dziś serek homogenizowany, jaskólcze gniazdo i jajecznica z warzywami z patelni i pieczarkami. Jeszcze jest około 800 kalorii. Później będzie zamiennie 600-800, a na końcu około 500 albo i mniej, bo muszę nadwagę zobaczyć. Jeszcze chyba trzy tygodnie i wychodzenie. Stopniowe po 100 kalorii co tydzień. Kolejny etap od września i znowu 4 kg. Oby do 76, bo to cel na ten rok. W zeszłym miałam 77, ale niestety przytyłam ponad 6 kg przez zimę i moje uwielbienie dla węglowodanów. To moja norma. Całe życie tyłam około 5 kg na zimę, a wiosną byla dieta. Nie przeszkadzaloby mi to, ale mam jeszcze kilka kilo conajmniej zrzucić. Jeszcze tak do końca nie wiem ile. Ponoć lekka nadwaga jest dla osób starszych zdrowsza, ale mnie jeszcze trochę to starości brakuje. Na pewno już nie będę walczyć o piątkę z przodu. Będzie szóstka i taki wygląd, którego bym kiedyś nie akceptowała. Teraz trzeba będzie choć to pewno mi przyjdzie z trudnością.

Dzisiaj oczywiście będę działała na dworze. Chyba będzie trochę plewienia, bo ziemia obeschła. Będzie też wycinanie sekatorem tego co zbędne. Może w ogrodzie, bo trzeba wykorzystać moment gdy z mamą nie ma tarć. Jest tam sporo gałęzi i drobnych odrostów, których Sebastian nie ruszył. Pogodę warto wykorzystać.

Ostatnio gdy przycięłam bez, znalazłam mahonię. Roślina jest wymęczona, bo rosła w gąszczu. Ma już kilkanaście lat i raczej jej z tego miejsca nie ruszę, ale chcę o nią zadbać. Na razie kwitnie. To kilka pędów, albo kilka mikrych krzaczków. Jeśli tak, to część przesadzę w inne miejsce. Mam miejsce pod drzewem, a ona lubi cień. Coś jeszcze muszę znaleźć na to miejsce, ale jesienią.

Kupiłam pieniek do rąbania drewna i dwie lilie afrykańskie do donic. Błękitną pamiętam z domu, bo miała moja mama. Białą wzięłam dodatkowo. Moze jeszcze kupię serduszkę okazałą... Czekam na czerwone szałwie... Kupiam Flora balance dla kotów. Dam tym szczuplejszym...Zobaczymy...

Pojawily się ślimaki i już je trzeba zwalczać, bo prawie mi zjadły jedna roślinę. Znalazłam też zwłoki w donicy z sałatą. Nie mam dla nich litości, bo nikt nie nastarczy zbierać, a sa żaroczne. W zeszłym roku miałam masę strat. Zniszczyły mi wszystkie dalie, aksamitki, funkie, sałatę, słoneczniki. Winniczków mi szkoda. Piękne są... Staram się je ratować :)

9 maja 2021 , Komentarze (16)

Dziś kolejne zajęcia. Tematy ciekawe, bo wczoraj to zarys psychologii ogólnej oraz patologie spoleczne i wiedza o dysfunkcjach wspólczesnej rodziny, a dziś metodyka pracy z ludźmi uzależnionymi, a takze społeczne uwarunkowania i konsekwencje uzależnień. Kolejne zajęcia są 22 i 23 maja i na tych chyba nie będę, bo tematykę znam z książek. Tym bardziej jeśli będą stacjonarne. W czerwcu już muszę być choć to zajęcia w budynku szkoły. Problem będzie w przyszłym semestrze, bo wszystkie zajęcia chyba wyjazdowe o ile czwarta fala nie wystąpi. Zainteresowanie szkołą mi nie przeszło i zastanawiam się jak bym mogła moją wiedzę wykorzystać. Do pracy przecież nie pojdę choćby mi się przydał wolontariat na kilka miesięcy, bo bym miała praktykę. To chyba jednak nierealne. Wczoraj miałam zaliczenie z psychologii... Czekam na wyniki. Było pisemne i zdam na pewno, ale nie wiem na ile. Pod koniec czerwca będzie zaliczenie ustne z psychopatologii. Może być gorzej.

Dzisiejszy dzień ma być spokojny, ale jeszcze nie wiem co będę robić. Nie chcę zaczynać nowej pracy na dworze, a ta w domu mnie nie nęci. Na pewno poczytam i moze coś namaluję, albo zrobię zdjęcie kulinarne. To ostatnie jest prawdopodobne, bo maja być kotlety ze śledzi i pieczarek z dodatkami, a to powinno wyjść ładnie na zdjęciu. Mam też ochotę popolować na podwórku z aparatem na ptaki. Jest szansa na zrobienie zdjęć cukrowkom, wróbelkom i gołębiom.

Moje koty coraz bardziej kaprysza z mokrą karmą. Już nie jedzą felixsa, bo nie bardzo chcą i Pikuś kończy. Nie chcą też smili i animody, bo to trzeba gryźć, a one nie maja w większości zębów. Teraz dwa jedzą saszetki gastro weterynaryjne, 5 whiskas i reszta te tanie z mojego sklepu. Suchą jedzą jedne weterynaryją urinary i reszta Smilę. Walczyć z nimi nie chcę, bo to się mija z celem. Zdrowe są...

Waga spada. Dziś 1,1 kg mniej...

Mruczek ma 15 lat i zmieniła mu się natura. Zrobil się kapryśny i niedotykalski. Rzadziej przychodzi do mnie na kolana, a był miziakiem i nie bardzo lubi spać przytulony do innych kotow. Gdy te podchodzą kuli uszy, gdy go głaskam tez czasem. Jest jeszcze sprawny, pulchniutki, zdrowy i nawet zęby ma. Wieku po nim nie widać inadal jest śliczny. To wspaniały kot i oby jeszcze długo był z nami.

8 maja 2021 , Komentarze (16)

Dziś nie pospałam dlużej. Teraz Krzysiek zrobił mi inkę, bo od dłuższego juz czasu normalnej kawy nie piję. Przy okazji sączenia działam w internecie. Zaraz mam zajęcia. Później wychodzę na dwór o ile pogoda pozwoli. Do pracy oczywiście. Jest cięcie i plewnienie, wycinanie. Chcę skończyć wycinanie na podwórku. Tak się teraz rozkręciłam, ze pracy fizycznej mi brakuję. Muszę poszukać w internecie klocka do rąbania drewna. Muszę pilnie kupić, bo gdy rąbałam drewno, stary się kruszył. To klocek ze śliwy. Wytrzymał dwa lata chyba. Teraz bym chciała coś z twardszego drewna. Może dąb jak będzie. Ja kiedyś nie miałam problemu z rąbaniem i rąbałam nawet do centralnego. Ostatnio gdy próbowałam to z poczatku mi nie szło, bo jakoś tak nieśmiało to robiłam. Dopiero jak sie wściekam poszło...:)

Dziś ma przyjść znajomy naprawić kran w piwnicy, bo jest slabe ciśnienie w wężu do podlewania. Byly dwa krany i jeden ktoś przykręcał kluczem i przekręcił. Odkręcić sie nie da i trzeba wymienić. Oby ciśnienie wzrosło, bo idą upały i trzeba będzie podlewać.

W tym roku oprócz Zoo chcę koniecznie odwiedzić zamek i pałac. Na zamek pójdziemy z Sebastianem, bo on tez jest ciekawy. Do pałacu pójdziemy chyba tylko z Krzyśkiem. Do obejrzenia są wnętrza, ale tylko kilka i wnętrze wiejskiej izby zagłębiowskiej. Moze też będzie jakaś wystawa. Interesuje mnie szczególnie malarstwo. Do zamku i pałacu dotrzeć można bardzo łatwo. Krzysiek w pobliżu pracuje. Trzeba by jechać wtedy gdy jest w pracy i spotkać się z nim pod muzeum. Chcę zrobić zdjęcia... :) Teraz do 16 maja jest wystawa malarstwa- pejzaż. Kusi mnie, ale nie wiem czy się wyrobię... Krzysiek ma mieć urlop i jeśli tak to chyba pojedziemy... :)

Wczoraj na dworze byłam bardzo krótko, bo deszcz przeszkadzał. Narąbałam tylko drewna na podpałkę, bo Krzysiek wrócił zmęczony z pracy i utyskiwał, że chcę palić. Posadziłam za to amarylisy i awokado, które hodowaam z pestki i zrobiam porzadek w kuchni. Też jakiś zysk...

Dieta ok. Do przodu i oby tak dalej. Dziś serek wiejski z czosnkiem niedźwiedzim, kotlety ze śledzi i jajek ze świeżymi ziolami, pomidor z piórkami cebuli i schab pieczony...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.