Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1591536
Komentarzy: 56241
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

25 października 2020 , Komentarze (4)

Waga się trzyma około 78 kg, ale jeszcze moze trochę podskoczyć. Jem juz wszystko i teraz znowu o 100 kaorii więcej. Jest już około 1000-1100. Cieszą mnie węglowodany - ziemniaki, kasze, kluski, pieczywo. Grzeszki typu nutella i krakersy tez bywają, ale nie panikuję.

Dziś spokojny dzień w domu. Nie będzie pracy na portalu, ale mam dodatkową wróżbę dla stałej klientki. Tym razem to karty anielskie na miesiąc. W tym wypadku ciągnę karty na każdy tydzień osobno. Do tego ma być horoskop na miesiąc-tranzyty. Dokładne wszystkie planety bez księżyca. Mam też posadzić wiśnię do doniczki. Krzysiek odkurzy podłogi.

Poza tym będzie jak zwyke Reiki, joga, medytacja, oddechy. Będzie też sporo czytania. Czytam teraz Dzieci sztormu. To 36 tomów... Jest jeszcze też pozycja o emocjach z którą teraz pracuję. Chcemy wyjść na spacer do lasu, żeby zrobić zdjęcia. W nablizszym czasie może pójdziemy nad rzekę.

Kuszą mnie nowe tła do fotografii kulinarnej. Marzy by zdobyć cos typu rdzy. Znazlam piękne, ale drogie, po 90 zł plus przesyłka.  Niby mogę stworzyć sama, ale farb nie mam i jeśli kupię to też drogo wyjdzie. Kusi mnie tło kamień i te juz kupię tańsze i tło z niebieskim, ale to juz przygotuję w domu. Myślę znowu o naczyniach z Bolesławca. Kupiłam trochę rzeczy z drewna, Dostosuję je i będą mnie cieszyć... Nie wszystkie stylizacje mi sie podobają. Mają być retro albo rustykalne. Tylko takie... Zaczęłam pracę z książką z fotografii kulinarnej, bo kupiłam pełną wersję.

.

24 października 2020 , Komentarze (8)

Weekend. Krzysiek byl na targu po kapustę do kiszenia. Po południu idziemy do kościoła, bo jest msza za moich bliskich zmarłych. Krzysiek uważa, że powinnam iść i pojdę.

Wczesnym wieczorem zacznie sie u mnie wolne, bo się z wszystkim wyrobię do tego czasu. Tydzień był bogaty w aktywności i przez to dość męczący. Przede wszystkim chcę odespać. 

W ubiegłym tygodniu przyszły kupione rośliny. Wszystkie juz w ziemi. Były problemy, bo kupiłam niepotrzebnie gruszę oraz wiśnię kolumnową. Gruszę mam, ale myślałam, że sie zniszczyła, bo zginęła w chwastach.  Z wiśnią sie pomyliłam, bo miała być czereśnia. Wiśni mam dwie i obie owocują. Czereśnię juz kupilam i czekam na nią... To będzie wszystko na ten rok. O roślinki trzeba będzie jeszcze zadbać. Musimy zrobić kopczyki na zimę. Te w doniczkach muszę mieć kopczyki z kory i otulinę z agrowlokniny. Trzeba otulić też doniczki. Jeśli roślinki w doniczkach sie udadzą, to w przyszłym roku kupię jeszcze jakieś. Kusi mnie żółta czereśnia i brzoskwiania. Są tez perełki typu czarna malina lub żolta malina.

Przyszły mi pachnące zakupy. Mam perfumy w olejku, saszetkę do szafy i potpourri. Wybrałam zapachy wanilii, cynamonu i owocowe. Teraz chodzi za mną świeca, bo w pokoju dziennym nic rozłożyć nie mogę ze wzgędu na koty. Uzywam tylko kadzidełek, a świece bardzo lubię.

Wczoraj zapisałam sie do fryzjera na poniedziałek. Będzie jednak balejaż, coby włosy odpoczęły, bo następna wizyta dopiero wiosną. Miedziany jest fajny, ale zbyt szybko sie zmywa. Nie chcę  co dwa miesiace koloru robić, bo włosy muszę podreperowac.

Kolejne zdjęcie kulinarne. Ze stylizacji jestem zadowolona...:) Ze światła nie, bo prześwietlone mandarynki... Stylizacja lepiej, bo jestem po kursie.

***

jestem sama wciąż sama

dni pachną smutkiem i deszczem

czekam tylko na co

sama nie wiem

w spokoju składam chwilę do chwili

nie unikam refleksji wspomnień

to co było czasem kaleczyło

słodko-gorzka nuta szarpała ciążyła

to co jest kładzie się cieniem mami goryczą zniewala

powinnam uchwycić promyczek cichej nadziei

jest tuż obok zaufać dobru

i polecieć choć w marzeniach

do światła

Kupiłam powieść oczywiście historyczną o dworze. Znam autorkę. Kupię jeszcze drugi tom. Chcę kupić jeszcze jedną, bo znam autora... Tym razem to będzie drugi tom... :) Miałam powieści nie kupować...:(

23 października 2020 , Komentarze (16)

Koniec ostatniego tygodnia urlopu Krzyśka. We wtorek idzie do pracy. Szybko zleciało. Odpoczynek skończy się i dla mnie. Trzeba będzie wstawać wcześniej, bo dużo paczek idzie. Dziś jeszcze pracuję. Jutro zobaczę, ale chyba też, bo malo zarobiłam w tym miesiącu. 

W domu i koło domu jeszcze nie wszystko zrobione. Teraz staram sie robić wszystko co pilne na dworze, bo obawiam sie zmiany pogody. Jeszcze kilka dni pracy jest.. Później zostanie juz tylko skopanie pod warzywnik i wyrzucenie nawozu. No i okręcenie agrowłókniną roślin w pojemnikach. W domu mam do posprzatania dwie pólki. Jeszcze też sienie nie skończone, bo co innego było pilniejsze. Znajomy rozważa, czy nie zrobić mi na cmentarzu po święcie. Teraz nie da rady, bo pracuje po 12 gdzin. Zastępuje kolegów, którzy sa na kwarantannie. W listopadzie będę na bieżąco ciąć drewno po komórce. Codziennie trochę, czyli tyle ile się spali. Takie plany u mnie. 

Zaczął się już kurs malarski u Krissa Wieliczko. Najpierw jednak chcę skończyć rysunkowy. Zostały mi trzy lekcje i sporo portretów. Mam już zgrane zdjęcia i tylko rysować. Chciałabym poczynić choć 10 w listopadzie. Czytam książkę o emocjach. Jest dość trudna dla mnie, ale to i owo zrozumiałam. Poznałam się lepiej. Według niej wszystkie moje problemy z sobą maja źrodło w dzieciństwie i opiekunach, ich zachowaniu, traktowaniu mnie. U mnie były kary także fizyczne, krytyka, surowość. Był strach i był bunt. Ciągnie mnie do fotografii. Chciałabym wyjść do lasu zrobić jeszcze zdjęć jesieni zanim nadejdą deszcze. Wtedy już będę robić chyba tylko fotki kulinarne.

Zaczyna się czwarty tydzień bez S. Odzwyczajam się coraz bardziej. Teraz juz nie myślę, a przypominam sobie czasem. Trochę to jednak smutne. Był ktoś ważny w moim życiu. Byly codzienne rozmowy i teraz koniec. Nie lubię gdy ludzie odchodzą z mojego życia. W tym przypadku myślałam, ze znajomość przetrwa... Były plany...No cóż...

Wczoraj zrobiam pazurki i kupiłam kolejny lakier, bo mi sie mój srebrny brokatowy kończy. Lubie brokatowe lakiery, ale muszą być trwałe... Znalazam brokatowy złoty i chyba kupię, bo to nałóg jak karty do wróżb...

Kolejne zdjęcie kulinarne. Miało być z niebieskim... Mnie się podoba... Podoba mi sie poączeniu brązu z niebieskim. Chyba jednak kupię trochę naczyń z Bolesławca do zdjęć. Dziś może zrobię zdjęcie nalewki. Tym razem pomarańczowej...

po deszczowym dniu

jakież wytchienie niesie

ciepło kominka

czy myślisz teraz czasem

o ciepłym piasku na plaży

------

zrudziałe astry

wazonik na serwantce

stoi już pusty

myślisz czasem o wiośnie

 i o zapachu hiacyntów

-------

suche paprocie

obok stawu w ogrodzie

złoty liść w wodzie

pamiętasz letni upał

i mokrego wyżła w toni

22 października 2020 , Komentarze (8)

Kupiłam jagodę kamczacka, maliny, jeżynę bezkolcową i dwa agresty - zielony i czerwony. Wszystko w doniczkach i do doniczek będzie sadzone. Zostało mi jeszcze trochę pieniędzy i kupię chyba czereśnię kolumnową. Teraz czekam na zakupy. Cebule kwiatów wiosennych prawie wszystkie są wreszcie w ziemi. Chcę jeszcze kupić olejek do ciala,  plotek do ogrodka, no i ciuchy. Kolejne pieniadze będą w poniedzialek. Coś kupię. Pewnie znajdę jakieś ciuchy i może książki... No i może opaskę sportową. O tym myślę...

Mam wreszcie piłę szablastą. Kupiłam i od razu wieczorem po ciemku w podkoszulce i bez spodni poleciałam wypróbować. Krzysiek asystował z latarką. Poszło mi nieźle i dam radę sama i ciąć i zmieniać noze. Problem mam ze zdjęciem baterii. Później była euforia, że jestem niezalezna od S. Sama potnę drewno po komórce i sama wytnę gałęzie i dziczki na posesji.

Moje koty ostatnio wybrzydzają z mokrą karmą. Kupuję im Smile, a one nie chcą za bardzo. Wolą Felixsa. Nie lubią treściwej mięsnej karmy i nie maja ochoty gryźć mięsa. Felix to galaretka albo kawałki w sosie. Smila to zwarte mięso. Problem w tym, że Felix jest gorszy gatunkowo, co mi nie odpowiada. Krzysiek kaze mi sie dostosować do kotów i chyba spasuję i kupię co lubią. Teraz część puszek zjada Pikuś.

Wionobluszcz już ma szkarłatne liście, sumak czerwone i dąb. Niedługo brzozy zgubią liście, a ja nadal gałązek nie mam, bo nie znalazłam niskich brzóz. Znalazłłam tylko wysokie i gałęzi nie dosięgnę. No i co tu zrobić?

Nadal kombinuję z fotografią kulinarną. Dobre jest to, że blędy widzę... Tu zle światło, ale lampy jeszcze nie mam..:(

Dziś ma być coś z kolorem niebieskim.

klucz żurawi

nad głową złote lśnienia

klon w słońcu

kto teraz tęskni skrycie

za srebrnym czarem szadzi

------

gęsi w szyku

ostatnie liście dębu

drżą na wietrze

czy wspominasz  z nostalgią

letni poranek w lesie

------

żółć chryzantem

pierwszy przymrozek chłodzi

moje policzki

komu teraz potrzebna

ławka pod bzem w ogrodzie

21 października 2020 , Komentarze (10)

Jem teraz od 700 do 1000 kalorii i nie tyję. Ważę około 78 kg. To waga akceptowalna. Teraz jeszcze tylko święta trzeba przetrwać i od 15 stycznia kolejny etap diety. Myślę, że na cel w nowym roku ustawię sobie 72 kg. Jeśli się uda, to zostanie 6 kg do normalnej wagi. Myślę jednak, ze zawalczę choć na chwilę o 63 kg. To by było 40 kg mniej. O wygląd ciała nie walczę. Ćwiczę tylko jogę i na inny wysiek się nie zdobędę. Jeśli chodzi o jogę to postęp jest znaczny. Kwiat lotosu robię juz bardzo wysoko. Poza tym gdy siedzę z wyprostowanymi nogami, to w skłonie w przód kładę czoło na kolanach. Chyba niedługo znowu pomyślę by zrobić podejście do szpagatu, bo czas na nowe wyzwanie.:)

Potrzebuję pieszczoty i słodyczy. To u mnie oznacza, że dusza tęskni za zapachem. Kupuję wtedy kosmetyki te pachnące. Teraz zdecydowałam sie na perfumy w olejku. W domu uzywam tylko takich, albo w wosku robionych przeze mnie. W wosku zrobiłam niedawno.Teraz chcę kupić zapach głównie waniliowo-cynamonowy z dodatkiem grejpfrura, pąków goździka i anyżu. Zobaczymy jak mi sie kompozycja spodoba. Jest też olejek do ciała wanilia i cynamon. Mam w planach...:)

W uczuciach u mnie panuje chlod i zamieszanie. Śnią mi się zgnite jabłka i puste ulice w ciemności, pokryte gdzieniegdzie śniegiem. Takim błotem pośniegowym. Idę do domu w samotności i bardzo sie boję, że ktoś mnie zaatakuje, że wyskoczy z ciemnego zaułka i mnie skrzywdzi. Dochodzę do domu, a on wygląda inaczej. Rozpoznaję go jednak i klucz pasuje. Muszę otworzyć sama, bo nikt na mnie w ciemnym domu nie czeka. Smutne są te sny, przerażające i budzę się wystraszona... Potem chwilę trwa zanim dojdę do równowagi. Jeszcze to i owo muszę sobie w głowie i w sercu ułożyć i wtedy sny się skończą... Oby szybciej...

Moja aplikacja na telefon do obserwacji snu nie zdaje egzaminu. Wykazuje, że śpię lekko i nie zawsze wykazuje fazę REM. Chyba trzeba ta opaskę sportową kupić jednak...

Tanka albo tanki, bo nadal nie wiem jak się pisze

blade słońce

nitki babiego lata

plącze wiatr

kto teraz oczekuje

upalnego poranka

-----

złotrudy liść

tonący w kałuży

szum deszczu

kto teraz chce planować

urlop nad Bałtykiem

------

szare niebo

zrudziałe marcinki

mokną w deszczu

kto teraz chce odpocząć

na piaszczystej plaży

Plon z wczoraszej przechadzki...:) Nie wszędzie jeszcze jesień widać...

20 października 2020 , Komentarze (23)

Wczoraj była awantura z Krzyśkiem. To ja wrzeszczałam, a on sie wycofal i odburkiwał coś pod nosem. Poszło o to, ze nie potrafił zrobić zdjęcia telefonem. Robił wiele razy, a wczoraj już nie umiał. Dotykał i nie wychodzilo. Pokazywałam i dalej źle.  Dotykał gdzie nie trzeba i robił sobie, albo poruszał telefonem. Trwało to z 15 minut i efektu nie było. W końcu wyzwałam go od niepełnosprawnego umysłowo, a także dosadniej i poszlam wściekła do domu. Później próbowal robić w domu i wyszły kompletnie nieudane :(. Czasami nie mogę znieść tej jego bezradności, wręcz tępoty i marzę o inteligentnym, bystrym facecie. Nie wiem jak sobie z tym poradzić.

Do tej pory poprawiałam zdjęcia w Picasie, ale coś mi ostatnio nie działa i zdjęcia z telefonu nie chcą na nią wchodzić. Kombinuję w FotoScape, ale programu nie znam i błądzę. Corel też czarna magia. Ech wszystko ze zdjęciami ostatnio pod górkę. Lampy fotograficznej nadal nie kupilam. Nie wiem czy to wina kabla czy nie całkiem sprawnego wejścia w telefonie. Wszystko sie rusza i chyba niedługo trzeba będzie iść to naprawić... W Krzyśka telefonie wejście juz całkiem nawaliło. Czekamy z naprawą.

Kajtek się całkiem przyzwyczaił do domu i zwierząt. Śpi juz w pokoju i prawie nie goni nikogo. Bo czasem, ale to bardziej zabawa niż dominacja. Jeszcze tylko je osobno, bo obawiam sie konfiktow... To bardzo miły i łagodny kocurek. Uwielbia sie bawić.

Przyszedł nowy lakier. Jest dość ciemny, ale ładny. Chyba już czarnego nie kupię, ale może kupię srebrnoszary...

Sprzedałam dwie akwarele. Jak mi pieniadze dojdą to kupię lampę fotograficzną i może płaszczyk  z Vinted.

Wymarzyłam sobie storczyka. Chcę kupić sadzonkę w internecie. Znazlazam za 20 z, ale niekwitnącego. Kwitnące sa po 100 i tyle nie dam, bo nie wiem jak sie będzie u mnie czuł. Wybrałam taki, który toleruje niższe temperatury. Mam na niego miejsce w pokoju dziennym, bo nie otruje mi kotow. Teraz czekam na pieniądze i kupię... Koty co prawda na oknie wysiadują, ale parapet długi i szeroki. Boję się tylko, zeby go nie zjadly...

kilka haiku i tanka

plama szkarłatu

dzikie wino przy ścianie

zagląda w okno

-----

mokre badyle

drżą w lustrze kałuży

błękit marcinków

-----

mglisty poranek

chylą się ku ziemi

rude nawłocie

-----

schyłek nocy

szara mgła faluje

wśród chryzantem

-----

pada od rana

przez brudną szybę śledzę

odlot żurawi

------

złote lśnienia

panoszą sie w słońcu

kępy chryzantem

------

badyle we mgle

zrudziałe rudbekie

ciążą ku ziemi

kogo teraz czarują

pachnace deszczem kwiaty

19 października 2020 , Komentarze (35)

Pogoda ma być lepsza i trzeba by wyjść zrobić zdjęcia i narwać gałązek brzozy. Ciekawe czy uda sie to zrealizować, bo Krzysiek ma wyjazd. Może po powrocie zalec na kanapie i nie skłonię go do wyjścia. Czas goni, bo jest jeszcze trochę pracy koło domu. Jutro coś podziałamy...

Czas mnie goni i chyba jednak w pierwszej kolejności kupię rośliny, a nie ciuchy. Czekam na parę groszy i mogę juz o tym myśleć i planować. Ciuchy kupię w listopadzie albo pod koniec października. Na razie kupilam borowki amerykańskie i nektarynę kolumnową. Myśle jeszcze o jagodzie kamczackiej i malinie. Może o agreście i jeżynie bezkolcowej.. Myślę wiążąco, bo wszystko juz jest w koszyku na Allegro. Kusi mnie jeszcze czereśnia. Znalazłam niewielką lampę fotograficzną. Muszę coś pilnie zarobić to kupię:) Muszę kupić kilka niewielkich pastikowych doniczek, bo część kwiatów co kupiłam juz nie przyjmuje wody. Muszą być koniecznie przesadzone. Kupię jak pojadę do fryzjera w sklepie stacjonarnym...

Pogodzilam się chyba już z zakończeniem relacji z S z tym, że to jest bez sensu w mojej obecnej sytuacji. Mam Krzyśka i z nim chcę być. Raczej, bo mnie czasem strasznie denerwuję. Nie wiem co by było gdybym Krzyśka nie miała. Prawdopodobnie bym utknęła w relacji z S. Chyba juz się nie zmienię i nie zacznę szukać idealnego partnera. Całe życie przezyłam z tymi nieidealnymi. Kikanaście lat byłam sama i na ideał czekałam. Byłam wybredna i miałam wymagania. No i bardzo mi było samej źle. Nie potrafię być szczęśliwa sama i jest tak faktycznie, ze wychodzę z założenia, ze lepszy taki niż żaden. Nie wszystko zaakceptuję, ale na niektóre wady jestem skłonna przymknąć oko. Krzysiek ideałem nie jest i S nie był. Z Krzyśkiem jednak jest mi lepiej. S twierdził, że dalby mi szczęście gdyby Krzyśka nie było. Moze to i prawda, choć wątpię,  ale nie przekonam się o tym. Trochę mi smutno, ale to normalne. To kolejny etap. Ostatni to juz akceptacja i definitywny koniec. Nie ma już we mnie napięcia, złości. Chyba stres odpuścił choć koszmary mi się jeszcz śnią... Zaczynam żyć jak dawniej. Plany mi sie mnożą w tym te artystyczne.

Wczoraj zrobiłam kolejne już w mojej karierze, perfumy w wosku... Zapach wyszedł świetny. Zapisałam sobie recepturę. Pierwszy raz użyłam drzewa różanego... Lubię perfumy wyrabiane w domu. Nie mogę się za to przekonać do kremów. Są zbyt tłuste i gęste i choć nie zapychają to zostają długo na skórze co mnie drażni.

Kolejne zdjęcie w nowej sukience. Fajnie sie w niej czuję. Chyba się starzeję, bo nigdy nie lubiłam tej długości jako ciotkowatej, a teraz ją akceptuję...:) Nadwagę widać, ale to nieszkodzi...:) Tu jestem bez makijażu...

18 października 2020 , Komentarze (13)

No i dziś wolne. Nie będzie nawet wróżenia chociaż zmęczona nie jestem. Jestem też raczej wyspana. Wczoraj spałam do pierwszej, czyli trzynastej... Urlop Krzyśka to czas odpoczynku również dla mnie. Nastrój mam niezły. Zły wpływ planet nieco zelżał. Dziś księżyc jest w skorpionie co mi sprzyja, a słońce juz powędrowało dalej i nie truje mnie wibracjami. Jeszcze trochę i przejdzie do skorpiona, a to dla mnie korzystne. Ja jestem mieszanką panny, raka, skorpiona i bliźniąt. Nie mam wcale panet w żywiole ognia i tylko jedna mam w żywiole powietrza. Księżyc w bliźniętach właśnie i to on wprowadza w moje życie chaos...

Ostatnio natknęłam się w internecie na elektryczny pilnik do paznokci i nie wiem czy sobie takiego nie sprawić. Mnie piłowanie paznokci drażni, bo za długo trwa. Paznokcie mam zdrowe, ale hybryd nie robię. Chyba kupię dziś jeszcze jeden lakier...

Za około dwa tygodnie czeka mnie fryzjer. Kolor mi się zmył i trzeba znowu położyć. Chyba znowu pojdzie coś od miedzianego. Kusi mnie koniakowy, ale nie wiem czy to dobry wybór dla brunetek... Z drugiej strony te kolory się szybko zmywają, a ja chcę dać wlosom odpocząć kilka miesięcy... Może więc balejaż jednak...

Kusi mnie kupić jeszcze w tym roku kika roślin. Myślę o borowce amerykańskiej. Trzeba kupić dwa krzaczki, bo muszą się zapylać. Jeśli mi wpadnie około 50 zł to kupię. Jeśli wpadnie więcej, to kupię też czereśnię kolumnową. Można w pojemnikach uprawiać również jagody kamczackie. Moze i to kupię...:) Ponoć można uprawiać w doniczkach także agresty, porzeczki i maliny... Mnie to zainteresowało, bo u mnie gleba licha i wszystko w chwastach...

Wczoraj zrobiłam ostatnie słoiki leczo. Została jeszcze kapusta...:)

Wczorajszy kot. Pierwsza grafika w nowym programie. Program nie jest idealny, bo się zawiesza i zle kolory wchodzą.. Zaznaczam bez konturu a wchodzi czarny...:( No ale to tylko zabawa...:)

Bezdomny kot

 

park we mgle pachnie deszczem

ławka pod klonem drzemie w ciszy

malowanych liści

na niej przycupnięty bezdomny kot

śledzi mnie wzrokiem czeka na mój ruch

na głos na zainteresowanie gest

jeszcze wczoraj pysznił się domem

miał puszysty kocyk miseczkę

może kogoś kochał może mościł się na kolanach

nadal patrzy a ja tonę w nefrytowych oczach

siadam obok na ławce

i biorę w objęcia mruczący skarb i jutrzejsze dni

pełne ciepła i miłości

ile takich ławek jeszcze spotkam

ile inni miną obojętnie

 

17 października 2020 , Komentarze (14)

Od kilku dni wspomagam się krysztalem gorskim na czakrach. Szczególnie wspieram i oczyszczam czakrę trzeciego oka i splotu słonecznego. To mi pomaga na stres i natłok myśli. Inna sprawa, że ja mam bardzo dużą bryłkę więc działa wyśmienicie. Przeżyję... Najgorsze już chyba za mną... Stres mi już nie dokucza i myśli też się uspokoiły. Wczoraj była medytacja z czarnymi kamieniami na czakrach. Ja mam turmaliny. One pochłaniaja wszystko co zle. Najlepiej uzywać je w czasie nowiu, a wczoraj był. Była też kąpiel w soli.

Wczoraj odwiedzil mnie Adrian. To mój syn. Dość dugo go nie widziałam i przez ten czas pilnie ćwiczył. Faktycznie sylwetkę sobie wyrobił. Od dziecka miał skłonność do otyłości. Teraz jest z siebie zadowolony, ale ćwiczyć będzie nadal. On lubi napakowane sywetki. 

Jem teraz około 600-700 kalorii, a co kilka dni 900. Od dziś znowu 100 więcej. Od poniedzialku wprowadzam już węglowodany. Będą kopytka, pierogi, pieczywo. Na razie waga skoczyła o pół kilo i moze skoczyć jeszcze drugie tyle. Myślę, że dojdę z kaloriami do 1200-1300. Tyle mi dość, bo ruchu mam mało i więcej mieć nie będę. Trochę trudno mi zachować rezim kaloryczny teraz, bo skoro juz po diecie i mogę jeść wszystko to mam na wszystko na raz ochotę. Czasem podjadam.

Dziś powinnam wyjść na dwór, bo trzeba posadzić resztę cebul, a pogoda kiepska. Jest też jeszcze usuwanie tego co przekwitło, ziół, zbędnych sumaków. Trzeba przyciąć forsycję...

Wczoraj dzwonił Sebastian z innego numeru telefonu. Nie chciałam z nim rozmawiać, ale spokój trochę straciłam...

Przyszla mi brzózka... Jest delikatna. Dziś ją posadzimy... To cenne drzewo. Ma właściwości i magiczne i lecznicze. Pomaga walczyć z reumatyzmem. Zwalcza koszmary, przynosi ulgę w depresji. Uczy wrażliwości. Dodaje intuicji. Ja mam zamiar wybrać się w poniedziałek po gałązki. Wlożę je pod materac i zobaczymy jak podziała...

***

wiatr jesienny

czułym szeptem niespiesznie budzi

uśpione uczucia

rozpływamy się w błogostanie

zaznaczając swoją obecność

to w najczulszych zakamarkach

to w ciszy nabrzmiałych ust

wchłaniam zapach twojej wilgotnej skóry

i mokrych marcinków

zanurzasz się we mnie a ja płonę

płynę wśród jęków

po chwili

rozkosz wybucha gejzerem

i odpływam z drżeniem zabierając z sobą

blask twoich oczu

o barwie dojrzałych kasztanów

 

 

16 października 2020 , Komentarze (20)

Nów księżyca w wadze. Strasznie trudny dla mnie dzień, bo aż pięć niekorzystnych aspektów działa na moja wenus i marsa. Szkodzi jowisz, księżyc, słońce, mars, pluton. Jeszcze ze dwa dni będą tak fatalne. Później przestanie działać księżyc i zmniejszy sie wpływ slońca. Lekko jednak nie będzie do stycznia. Trochę zelzeje od listopada, ale wtedy planety zaatakują Krzyśka...:( Nie będzie to jednak atak tak silny...

Koniec tygodnia. Dla mnie to teraz bez różnicy, bo i tak śpię. Krzysiek nadal ma urlop i wstaje do kurierów. Teraz idzie jedzenie dla kotow i wieczka do słoików.

Dziś Krzysiek jedzie do miasta, bo trzeba opłacić rachunki. Moze mi kupi wszystko na leczo. Jeśli nie, to pojedzie jutro na targ. To by nie miało sensu, ale zadecyduje sam. Dla niego wyjazdy i wyjścia z domu nie stanowią problemu. Jeździ autobusami.

Zrobiłam inwentaryzację związku z Sebastianem i uświadomiłam sobie jak bardzo ta relacja mi dokuczała. Jeszcze do tematu wrócę, ale już widzę, że za dugo wytrzymałam. To nie był facet dla mnie i podejrzewam, że żadna  normalna kobieta go nie zaakceptuje. To nie był związek... Nie mam prawa juz nigdy więcej tkwić w chorym układzie z ekstrawertykiem i nalogowcem. To całkowite nieporozumienie. Nałogowcy do wspólnego życia się nie nadają, ale i ekstrawertycy mi nie pasują. Trzech moich partnerów nimi było i umęczyłam sie z nimi. To mnie powinno czegoś nauczyć. Ekstrawertycy to przeważnie znaki powietrzne i ogniste. Ja mam w horoskopie wszystkie planety poza księżycem w znakach wodnych i ziemskich. Mój księżyc może dążyć do ekstrawertyków, ale to udręka dla mnie. Krzysiek jest introwertykiem, ale nie takim z końca skali. On ludzi toleruje, ale aż tak bardzo potrzebni mu nie są. Dobrze mu w domu i wyjazdy na zakupy i do pracy mu wystarczą. Taki partner jest da mnie odpowiedni. Księżyc to trochę dusza. U mnie jest w bliźniętach i mogę potrzebować towarzystwa, ale jedna osoba mi wystarczy i zwierzeta. To musi być ktoś kto mnie nie męczy, komu ufam i kogo akceptuję. Całkowitą samotność nie bardzo lubię...

Kończę czytać książkę o współuzależnieniu i trzeba będzie zabrać się za kolejną. Chyba tym razem to będzie pozycja o fotografii, bo na razie jeszcze nie skończyam przepracowywać dwóch pozycji z psychologii. Kusi mnie jednak zacząć pozycję o emocjach. Skończę te dwie wkrotce. Moze za tydzień nawet.

Kupiłam drzewka owocowe - jabłoń i gruszę i śliwomorelę kolumnową. Zobaczymy co to za licho. Kusi mnie jeszcze czeresnia i borówki amerykańskie. Wszystkie rośliny mogą rosnąć w pojemnikach i mam na nie miejsce. Kupiam tez brzozę i lakier Sally Hansen żelowy tym razem niebieskoszary. Mam już z tej serii brąz, zielony i fioletowy. Są trwałe, a to dla mnie ważne. Myślę jeszcze o czarnym i złotym, ale te są bez brokatu i nie wiem jak z ich trwałością...

Las jesienią

 

mglisty poranek tętniący melancholią

wywabił mnie z domu

jeszcze jeden krok i jeszcze jeden

i las natchniony ciszą

wyciąga po mnie ramiona

brnę wśród wilgotnych miękkich traw

chłonąc z rozkoszą zapach grzybów roślin błota

promienie złotowłosego słońca

wskazują mi drogę

tu sosna zachwyca orzeźwieniem

tam majestatyczny dąb kusi szkarłatem i muzyką liści

tu wiewiórka tam dzięcioł

tam świerk sypie szyszkami

tam jeżyny usiłują mnie zatrzymać

kosztuję kilka owoców spragniona słodyczy

po chwili

oczarowana  wszechobecnym pięknem

uśmiecham się do siebie i wracam

zabierając z sobą moc wrażeń

srebrne nitki babiego lata

i parę podgrzybków

 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.