Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1595041
Komentarzy: 56243
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 4 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 października 2020 , Komentarze (18)

Dziś chcę upiec ciasto, bo jutro chyba przyjedzie mój syn. Myślę o czymś prostym i szybkim z owocami. Poza tym dzień będzie zwyczajny. Mam nadzieję, ze spokojny. Stres zdaje się mijać, ale nie obeszło się bez sztucznych wspomagaczy spokoju. Zawsze wychodziłam z założenia, że masochistka nie jestem i męczyć się nie będę. Biorę zioła... Stresu nie znoszę.

Dziś mijają dwa tygodnie od czasu ostaniego kontaktu z Sebastianem. Szybko zleciało i odwyk jest udany. Im dalej tym latwiej. Czasem sobie jeszcze wszystko przypominam, ale to normalne. Trzeba jeszcze skończyć inwentaryzację związku, odesłać rzeczy i sprawę ostatecznie zamknę. Myślę, że tuż po pierwszym i on sobie zda sprawę, że to koniec tym razem ostateczny. Trochę mi żal tej znajomości. On mnie chyba nie chciał krzywdzić celowo. Po prostu chciał być sobą i sam miał ciężkie życie i do tego przywykl i stąd jego reakcje. Mogę się jednak mylić, bo odnoszę  wrażenie, ze jest niezłym cwaniakiem. Ja byłam naiwna i zbyt długo się łudziłam. To sprawka neptuna. No cóż. Bywa. 

Wczoraj rozmawiałam z Krzyśkiem na temat zakupu piły lisicy. Wybrałam model akumulatorowy, bo zależy mi, żeby ja też uzywać w ogrodzie. Kosztuje ponad 400 zł. To nie jest malo dla mnie. Cięcia jest sporo, bo czeka drewno z komórki. Trzeba się za niego wziąć, bo szkoda by przepadło. Kupimy chyba w listopadzie.

Pogoda jest jaka jest i nie mogę robić zdjęć kulinarnych, bo światło kiepskie. Chyba muszę wreszcie kupić żarówkę fotograficzną... Zrobiam za to kilka zdjęć Rozi. Oto jej pozy gdy w domu ciepło...:) Rozi jest już ze mną 9 lat. Krzysiek przyniósł ja jesienią z targu gdy była malutka. Jest plochliwa i przez to agresywna. Jest groźna, bo rzuca sie do oczu. Nikomu jeszcze krzywdy nie zrobiła, ale gdy jest zdenerwowana muszę ją schować pod kocem by ochlonęla. Musi jesć osobno i do żadnego kota sie nie przytula. Przychodzi za to do mnie i jeśi jest miejsce lezy na kolanach po całych dniach...

***

Dotykam dnia przez krople deszczu

częstuje mnie

szkarłatem i oranżem liści

brzoza przy wiejskiej drodze już kapie złotem

marcinki i chryzantemy plamią rabatę

wczoraj wyczesałam ze zrudziałych traw

ostatnie orzechy

dziś może skłonię się ziemi

w podzięce za lśniące kasztany

jutro wepnę we włosy

gałązkę jarzębiny z lasu za sennymi łąkami

i rozsmakuję się dojrzałej jesieni

nim zapłakany listopad

zasnuje szyfonem mgieł

pola lasy ogrody i wieśniacze chaty

 

14 października 2020 , Komentarze (13)

W tym roku Krzysiek jedzie na groby do Ryk po 1  XI. We Wszystkich Świętych pojdzie ze mną na groby moich bliskich. Musimy zalatwić jakiś transport. Zawsze jeździł ze mną sąsiad, ale nie wiem czy w tym roku też pojedzie. Jeśli nie, trzeba będzie wezwać taksowkę.

U mnie nadal trwają prace w domu. Dziś chcemy posprzątać jedną sień. Są trzy. Prace na dworze utknęły, bo ciągle pada. 

Czarno widzę wysypanie żwirkiem koło grobów w tym roku. Chciałam też kupić na groby jakieś ozdoby. Myślałam o małych rzeźbach, ale tanie nie są i trochę boję się kradzieży albo złośliwości. Zdecydowałam się na misy z kwiatami, bo mniej będą zwracać uwagę. Dziś chcę zamowić w klasztorze modlitwę za moich bliskich. Robię tak co roku. Myślę o tym, żeby zamówić mszę w kościele, ale nie wiem jak to załatwić.

Wczoraj przyszły chodniczki do sypialni i część kwiatów. Sypialnia już jest prawie gotowa. Mamy wszystko co potrzebne. Trzeba tylko przewiesić dwie połki, bo wiszą krzywo. Chodniczki dodały przytulności i są cudownie miękkie.

Przedwczoraj była zimna noc i zostawiam po raz pierwszy Kajtusia w pokoju z kotami. Był spokój i już go na noc nie będę wynosić do ganku. Jest zbyt zimno, a on uwielbia ciepło, bo wygrzewa sie przy piecu. Dziura w ścianie miedzy sypialnią, a pokojem dziennym zdała egzamin, bo jest cieplej kilka stopni.

***

dobre słowo

dociera do serca i otwiera je

jak czarodziejski klucz

utula i kołysze na otarcie łez

jest niczym serdeczny uśmiech

posłaniec miłości

niczym tkliwość czuły gest

niczym kojące ciepło ramion

każdy je ceni każdy łaknie wchłania

lecz nie każdy nim darzy

pamiętasz gdy jeszcze pieściłeś mnie słowem

moc dobrego słowa

i chwile po

pamiętasz

 

13 października 2020 , Komentarze (29)

Ostateczny koniec diety, bo mam dość.Trzeba by jeszcze zrzucić około 12 kg. To jeszcze chyba dwa lata, bo moze juz iść opornie, a ja się nie mam zamiaru wysilać fizycznie. Będę chudła jak do tej pory na kanapie. Dziś około 800 kalorii. Teraz jem dwa dni po 500 i w trzecim 800.

Zaczęłam pracować nad granicami. Nie bardzo je potrafię wytyczać i są kłótnie, niepotrzebne dyskusje, bo inni próbują mi wchodzić na głowę. Teraz np. gdy mama zacznie znowu wracać do tego co kiedyś było złe albo mnie nachanie krytykować za to co w sobie cenię, uprzedzę ją do trzech razy, żeby dała spokój i wyjdę. Myślę, że to dość szybko ją nauczy, że jestem stanowcza.

Wczoraj padał deszcz i nie udało mi się nic na dworze zrobić. Moze dzisiaj sie uda. Udało  mi się zrobić pranie i sprzątnąć w szafce.

Wczoraj skończyłam robić leczo do słoikow. Wyszły 4 soiki. Krzysiek chce jeszcze 4. Będzie jeszcze pod koniec października kapusta.

Wróciłam do Krzyśka w pełnym tego słowa znaczeniu. Krzysiek bardzo zadowolony. Będziemy pracować nad związkiem. Był kryzys ale obydwoje uznaliśmy, ze warto zawalczyć.

Mam w domu myszy. Krzysiek widział jak biegała po zlewie. Nic dziwnego, ze koty próbują sie do kuchni dostać... Mam kilka kotów, które polują i dwa które poloway ale juz nie maja zębow. Kajtek ten najnowszy też chyba polujący.

***

niebo o barwie atramentu

utkane złotymi lśnieniami

runęło mi na głowę

wpatrzona w srebrnolicy księżyc marzę

o magicznym kałamarzu i piórze

 i o znakach układających się w wiersze

 Trochę zdjęć nowych roślin... :) Mam jeszcze do posadzenia resztę cebulowych.

12 października 2020 , Komentarze (12)

Nadal pracuję nad zakończeniem relacji z Sebastianem. Jeszcze czasem nachodzą mnie myśli o nim o tym co było dobre, ale zaraz to jest zastępowane złym. Robię inwentaryzację relacji i to mi wiele wyjaśnia, bo mi pokazuje co w naszym związku trwało, co sie działo, co mi dawał i związek jako taki i sam Sebastian... Teraz się cieszę, że zyliśmy osobno, bo ten odwyk nie jest taki trudny. 

Bałam się, że po rozstaniu z S stracę swoja kobiecość, ale pojawiło się światełko w tunelu. Wiem, że wpadanie szybko w drugą bliską relację jest złe, ale Krzysiek zrobił się milszy i nawet mnie przytula. Mnie jest miło i czuję serce i ciepło. Chyba będę później pracować nad związkiem z Krzyśkiem, żeby go poprawić.

Co do pracy prozaicznej to nie bardzo jeszcze wiem co zrobię. Chciałabym posprzatać w łazience, ale nie wiem czy Krzysiek sprzątnie pudełka z wiązankami na groby, bo na razie cała łazienka zastawiona.. Na pewno będzie pranie i palenie w piecu co mnie cieszy...:) Odpoczywam gdy piec jest rozpalony. Gdy w nim huczy. Ja mowię, ze piec gada...:) Chciałabym wyjść na dwór, ale chyba sie nie uda z powodu pogody... Może posprzątam w jednej szafce...

Jutro chyba koniec diety. Nie martwi mnie to specjalnie. Będzie co będzie. Następny etap chyba od około15 stycznia.Teraz chcę dodać jeden posiłek około 150 kalorii. Jeszcze będzie mało... Rozpusta juz od kolejnego tygodnia, bo wprowadzę sałatki z majonezem.

Wczoraj robiliśmy kapliczkę. Krzysiek przyciął podkład, a ja pracowałam nad częścią z ikoną. Podkład musi wyschnąć, bo deski były na dworze. Potrwa to chyba kilka dni. 

11 października 2020 , Komentarze (16)

Wolne cały dzień. Nie będzie żadnej pracy. Nawet wróżb na portalu. Chcę spać, zajmować sie sobą, kotami i czytać. Może pojdziemy na spacer i to niezalażnie od pogody, bo chcę tez zrobić zdjęcia deszczu. Trzeba by zerknąć za opieńkami. Nie wiem czy są. Coś nie czuję jesieni w tym roku. Czułam wcześniej. Teraz jestem odrętwiała, ale to juz mija.

Dziś przyszla mi myśl, żeby zacząć myśleć bardziej pozytywnie. Wyobrażać to sobie i marzyć. Czas na to, bo ostatnio żylam tylko problemami. Mam książkę Optymizmu można sie nauczyć i będę z nią pracować. Książkę o rozstaniu już kończę. Wiele spraw mi wyjaśniła. Trzeba będzie jeszcze z nią pracować, bo na razie tylko ją prawie przeczytałam. Zaczynam snuć plany dłuższe i na krócej. Afirmacja na dziś: Ja Agata skupiam sie na pozytywnych sprawach. Mam dobry nastrój. Jestem ciepła w obejściui promieniuję ciepłem.

Z wagą problemy, bo juz spaść nie chce mimo braku grzeszków. Zaczęla skakać w zakresie kilograma. Jeśli nie jem wegowodanów to jest 76,9. Jeśli zjem chociaż mało i mało kalorii z nich to już potrafi być 77,8. To nielogiczne, bo z 150 kalorii nie moze przybyć kilogram. Denerwuje mnie, bo zaczynam tracić motywację. Nie wiem co dalej, ale jestem juz gotowa wyjść z diety we wtorek. To będzie sześć tygodni.

Z moimi kośćmi jest dobrze. Dowiedzialam się jednak, że ketonal forte uszkadza żołądek i nie można go brać więcej niż dwa opakowania. Ja na razie kończę pierwsze. Poźniej zrobię przerwę. Myślę, że stan ostry przejdzie i będzie dobrze. Biorę też kolagen.

Zdjęcia ze spaceru...

10 października 2020 , Komentarze (28)

Ostatni dzień pracy w tym tygodniu. Trzeba by skończyć porzadek w sieniach. Nie wiem czy sie uda. Do tego będą oczywiście wrożby, a Krzysiek musi narąbać patykow, bo chyba wkrótce trzeba będzie zacząć sezon grzewczy. Późno w tym roku. Krzysiek był na targu po warzywa na leczo. Poźnym popołudniem chyba pojdzie do kościoła.

Ja cały dzień praktycznie spędzę na kanapie. Będą medytacje, Reiki, ćwiczenia oddechowe i afirmacje no i praca nad sobą. Teraz pracuję nad potrzebami i to ciężki temat, bo gdy sie zastanawiam to wychodzi, że moje potrzeby nie bardzo sa zaspakajane przez bliskich. Gdy byłam dzieckiem też większość potrzeb zaspakajała babcia i ciocia. Rodzice nie bardzo. To mi było pisane gdy sie urodziłam. Takich rodzicow wybrała moja dusza, zebym sie moga doskonalić.

Zrobiłam dokładny horoskop mojego syna i jest strasznie ciężki. Nie ma łatwego życia i nie będzie miał. Może krzywdzić innych świadomie i premedytacją. Prawdopodobnie życie spędzi daleko od domu. Będzie często zmieniał mieszkanie i prace. Wyszło zainteresowanie religią i to go moze uchronić.

Wkrotce zacznie mi sie nowy kurs u Krisa Wieliczko... Już się nie mogę doczekać. Tym razem to malarstwo. Chcę poznać tricki, to może moje obrazy będą lepsze. Strasznie mi brakuje działaności artystycznej. Na razie nie bardzo mam na to czas.

Kilogramy jeszcze w tej sukience widać, ale narzekać nie bedę. Wkurza mnie podbródek. Moze będzie wyglądal lepiej gdy jeszcze schudnę...

9 października 2020 , Komentarze (10)

Kończy sie kolejny tydzień października. Zima coraz bliżej. U mnie prace utknęły. Nie ma kto w tej chwili skręcić skrzyń, a trzeba by już. Niedługo moga zacząć sie deszcze, a trzeba je jeszcze zaimpregnować i napelnić ziemią. Dziś może zrobimy z kominem i rura od pieca. To pilne, bo musimy rozpalić coby:) zobić pranie. Czekają już trzy w tym pościel. Ciuchy domowe mi sie już kończą. 

Pokupowałam co było pilne, ale jeszcze trochę zakupów mi zostało. Czekam na pieniadze. W tym miesiacu chyba kupię juz wszystko co trzeba. Mam ochotę kupić jeszcze trochę ubrań, ale chyba pieniędzy braknie, bo cmentarz. Kwiaty juz mam. Jeszcze znicze. Pilne drzewka owocowe i kurtka zimowa, bo mam upatrzoną używaną i ktoś moze kupić. Płaszczyk mi juz przyszedł.

Kupilam kilka kwiatkow do domu. To pawie ostatnie na ten rok. Ma być jeszcze fikus lirolistny. Kupiam też chodniczki do sypialni, bo wczoraj udało mi sie sprzedać trochę szkliwa z okresu prl z Ząbkowic. Mam tego sporo, a nie uzywam, bo przyjęc nie robię i robic nie będę. Eksponować nie mogę, bo koty i wszystko jest poupychane po kątach.

Na diecie trwam, ale mnie juz bardzo męczy. Nie wiem czy mi sie uda wytrzymać tyle ile zamierzaam, bo majonez, fryki, kluski, ziemniaki śnia mi sie po nocach. Jem dwa posiłki przewaznie białkowe plus koktajl Herba...life. To juz bardzo mało kalorii. Co trzy dni jest więcej w tym węglowodany... Do 76 jeszcze trochę brakuje. Dalsze plany takie, że będzie jojo 2 kg. Nie wytrwam bez jeśli dojda węgowodany. Od lutego znowu dieta i znowu 4 kg na stałe. Jak dobrze pojdzie to pod koniec sierpinia kolejny etap i może 6 z przodu, ale raczej nie na stale. Mimo to postawie sobie cel na Nowy Rok 6 z przodu. Tegoroczny zrealizowałam. W 2022 roku waga w normie i głębszy oddech.

Nadal mam toche zajęć w domu i koło domu z gatunku dodatkowych. Teraz sprzatamy w sieniach. Przyszła kolejna roślinka i jest juz w ziemi. Trzeba ściąć ziola, wyrwać łęty z ziemniakow i bobu. Niedugo trzeba będzie skopać grunt na przyszly rok i wysypać nawóz no i wyrzucić ziemię z donic...

Myślę, żeby kupić leginsy. Lubię w nich chodzić. Na pewno kupię czarne i może jakieś w kratkę np. te...:)

8 października 2020 , Komentarze (15)

Kupiłam wiązanki na cmentarz. Musiałam się spieszyć, bo zaczął się ruch i wszystkie tańsze zaczęły znikać. Ja nie kupuję drogich, bo mam 9 swoich grobów plus kilka w Rykach, 2 na ktore wiązanek nie daję i krzyż... Zawsze mama robiła wiązanki, ale teraz juz tego się nie podjęła. Mnie do florystyki nie ciągnie.

Nadal czytam książkę o wyjściu ze współuzależnienia. Pozycja jest cenna, ale znowu natrafiłam na rozdział, który jest dla mnie nie do przyjęcia. Autorka pisze o zdrowych związkach nazywając je miłoscią i o chorych-zależnych. Nie wzgędnia przy tym wcale różnic w charakterach i potrzebach. Z tego wynika, ze ja mam chore podejście, bo potrzebuję troski i bliskości. Oczekuję, że partner będzie blisko, że wiele rzeczy będziemy robić razem. Oczekuję, że będzie w domu w zasięgu mojego wzroku lub głosu. Wręcz musi być domatorem jak ja. Przecież każdy ma jakieś wymagania wzgędem drugiej połowy. Sama pisze o ważności zaspakajania swoich potrzeb. Trochę to wszystko pogmatwane i niespojne. Jest jeszcze astrologia i rożne typy ludzi. Jest enaagram, numerologia. Uważam, że warto by się ludzie o podobnych potrzebach dobierali. Po co sie męczyć z kimś kto nie pasuje. Lepiej energię skierować na rozwój siebie niż na ciągłe walki. Dużą wagę przykłada do niezależności. Mnie zależność nie przeszkadza i Krzyśkowi też nie. Po to jest związek, bo chyba nie po to tylko, żeby razem płacić rachunki, płodzić dzieci i je wychowywać, a poza tym żyć obok siebie. Czytam dalej...

Dziś jedziemy do Obi i to koniec podróży na ten tydzień.

Zaczęam pisać pamiętnik. Zwierzać się nie lubię, bo jestem kompletnie zamknieta. Do psychologa nie chodzę, ale może zacznę. Pamiętnik traktuję jako rodzaj terapii. Pomaga mi uporządkować myśli.

Sukienka przyszła. Myślałam, że będzie krótsza i nie tak obszerna, ale jest ciepla i zostawiam...:) Jak jeszcze schudnę będę nosić z paskiem... Mam też filiżankę i książkę...

***

 

jeszcze ci nie powiedziałam

jak szalona jest moja miłość

jak tęsknie za ciepłem zamkniętym w dłoniach

 wzajemnością otulającą zziębnięte serce

jak wciąż maluję wspólne chwile

natchnione pieszczotą dotykiem

nie wiesz nic o mojej samotności

o bólu plączącym ścieżki pachnące jutrem

nie ma już nadziei

zniknęła za horyzontem

wraz z ciszą pomiędzy nami

ty to wiesz i ja to wiem

 

7 października 2020 , Komentarze (8)

Mieliśmy dziś jechać do obi, ale nie możemy wyjeżdżać dwa dni pod rzad, bo paczki. Pojedziemy jutro. Jest trochę zakupów do zrobienia w tym donica do ogrodu i rzeczy potrzebne do wykonania kapliczki. Muszę kupić piłkę do drewna, bo Krzysiek powinien mi uciąć co trzeba. Trochę czarno to widzę, ale spróbuję, bo na kapliczkę się napaliam.

Dziś Krzysiek chyba skończy mycie okien. Może też ustawimy płotek wiklinowy w ogrodzie. Bardzo jestem go ciekawa. W tej chwii mam w jednym miejscu pastikowy, ale jest brzydki. Płotki muszę być ze wzgędu na Pikusia, bo podnosi nogę gdzie zabronione.

Odwyk od S idzie dobrze. Stopniowo ukladam sobie wszystko w głowie. To nie jest takie znowu trudne. Mam wystarczająco silną wolę by sobie poradzić z nałogami, a to jest jak nałóg. Szczęscia było mało i ciągłe dylematy, szarpanina. Telefon nadal zablokowany. Już było tak kilka razy, a później gdy mi się wydawało, że nałóg juz za mną, przychodzila silna pokusa i do rozmów wracałam. No i wszystko kręciło się od poczatku. Tym razem już telefonu nie odbokuję. Na razie odcięłam się od uczuć i jestem odrętwiała. Nic nie czuję. Nie ma żalu. Jest pustka, ale już zaczyna mi ciążyć. Znalazłam książkę, która pomoze mi odreagować i przepracować schematy. Kupilam ją choć tania nie jest. Na razie odkryłam, że mężczyźni władczy i skłonni do dominacji wręcz mnie nienawidzą. Oni oczekują ulegości, szukają ofiary by poczuć się lepiej, a ja uległa nie jestem i stąd ciągłe walki. Uważam, że oni tak naprawdę nie sa pewni siebie, swojej siły i w ten sposób sie sprawdzają. Lubią adrenainę i poczucie mocy gdy wygrywają. Ja walczyć nie lubię więc mi z nimi nie po drodze. Mam inne ciekawsze zajęcia niz psychiczne walki. Ten schemat trwa w moim życiu od dzieciństwa. Taka jest moja mama. Też walczy, jest agresywna i sprawia wrażenie silnej, ale papierosów rzucić nie potrafi ani schudnąć. To gdzie ta siła? Za to bardzo lubi innych poniżyć by poczuć sie lepiej. Ja nie lubię walk, ale mam potrzebę niezależności i wejść sobie na głowę nie pozwole. Muszę więc tego typu ludzi unikać. Nie jestem w stanie im pomoc, a wychodzenie do nich z sercem powoduję, że widzą we mnie ofiarę i gnębią. Koniec z pchaniem sie z pomocą. Świata nie uratuję. Będę pomagać tyko tym, którzy mnie o to poproszę i będą chcieli wspołpracować. 

Przez brak kontaktu z S zyskałam przestrzeń i sporo czasu :) Jeszcze nie wiem jak to wykorzystam. Na razie czytam i intensywnie nad sobą pracuję...

Chyba jednak posadzę w sadzie brzozkę. Kocham jej energię. Miejsce w zasadzie mam o ile za bardzo sie nie rozrośnie, a nie powinna, bo u mnie piaski. Drzewka poszukam w lesie. :) Chodzi mi o małą 50cm roślinkę.

Mam do kupna jeszcze jabłonkę, gruszkę i myślę nad brzoskwinią i jabłonią kolumnową. Jabłoń chyba kupię, a brzoskwinię jeszcze nie wiem. Miałam drzewko i ono bardzo szybko zmarzło mimo lekkich zim.

Znowu myślę nad wrzosowiskiem. Nie bardzo mam w tej chwlii na nie miejsce. Coś mi świta i może w przyszłym roku zrobię.

Z wagi jestem zadowolona, ale wczoraj były tyko dwa posiłki. Jednak juz mnie dieta zmęczyła trochę. Chcę zrzucić do 76 i wychodzę...Oby szybciej.

6 października 2020 , Komentarze (23)

Krzysiek ma urlop to i ja odpocznę, bo będę spać i czuwanie pozostawię jemu. On odbierze paczki. Urlop będzie trwał prawie trzy tygodnie. Odpocznie. Ja czekam teraz na  sukienkę, filiżankę i rośliny.

Dziś jedziemy do psychiatry. Wrócimy dość późno, bo wizyta po 14, a później trzeba wykupić leki. Po drodze jest pierogarnia i mnie kusi zajrzeć, ale nie ulegnę, bo dieta. Myślę, że potrwa jeszcze około 2 tygodni. Trwam i wytrwam, ale juz myślę o końcu. Wczoraj Krzysiek jadł ziemniaki z kotletem i mizerią, skubnęłam kawałeczek ziemniaka ze śmietaną. Ależ był pyszny. Jutro już zamiast jednego posiłku będzie koktajl Herb..laife. No i zobaczymy jak pójdzie... Moje wymiary teraz to: 111 biust, 93 talia i 116 biodra. Talia to koszmar. Zupełnie ją straciłam. Przybyło mi proporcjonanie 10 cm. Strasznie dużo... :( gdzie te moje wymiary 91/60/91 i sylwetka klepsydry. No gdzie...:(

Dziś mam drugi zabieg konchowania uszu, bo mi znowu ucho zatkało. Zobaczymy czy trzy wystarczą, czy będzie trzeba pięć.

Postanowiłam przestać oszczędzać ciuchy i kilka swetrów wzięłam do chodzenia po domu. Są w idealnym stanie ale teraz nie maluję i nie muszę się o nie bać. Na pierwszy ogień wzięłam fajny sweterek melanż. W zeszłym roku kupiłam dwa uzywane. Jeszcze takich nie miałam. Są cudowne, mięciutkie. W tym co teraz noszę wręcz sie zakochałam.

Znalazłam jeszcze dwie sukienki i sweter :) Chyba zaczynam żyć konsumpcyjnie... Kupię stopniowo, bo będą jeszcze na przyszły rok pewnie. Jeśli w przyszym roku 6-7 kg schudnę to będzie dobrze. Mogą być luźniejsze, bo takie lubię.

***

wczoraj

chwaliłam młodość

biegałam wciąż głodna wrażeń

 z ogniem w oczach

karmiłam emocje szaleństwem

pożądałam tego co inni

dziś

rozkwitłam pod dotykiem dojrzałości

podążam ze spokojem w sercu

chwytając chwile pachnące ciszą

słucham siebie

a dusza moim drogowskazem

jutro

nazwiesz mnie seniorką

a ja zacznę sunąć ku wieczności

bez planów bez celów

zapatrzona w to co duchowe

i we wspomnienia tak barwne

jak kiedyś życie

 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.