Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1571440
Komentarzy: 56054
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 lutego 2020 , Komentarze (68)

Wczoraj miałam napad jedzenia z nerwów. Nie, nie zjadłam więcej, ale zjadłam wszystko na raz to co miałam zjeść przez cały dzień. Później się ratowałam ogórkami i marchewką. Faktycznie po zjedzeniu poczułam się lepiej, wręcz błogo. Oby to nie stało sie nawykiem albo już nim jest, bo całe życie ze stresów tyłam.

Dziś jadę z wynikami do lekarza. Później będzie praca i pisanie opowiadań do antologii. Może obraz albo rysunek, bo trzeba by do działań artystycznych wrócić.

Z dietą problemu nie mam. Dziś waga znowu spadła. Czekam na granicę nadwagi. Jeszcze tylko 3 kg. Tak niewiele mi do szczęścia brakuje. To niby tylko cyferki, ale ulży mi gdy będę mieć świadomość, że juz nie jestem otyła. Dziś więcej jedzenia w tym ciasto z bananami. Muszę upiec, bo Krzysiek znalazł w pracy dwie kiście bananow i przyniosł. Będzie ciasto i nalewka.

Ćwiczenia też mi idą. Zadowolona jestem z jogi, bo widać postępy. Jestem coraz bardziej rozciągnieta. Jest postęp zwłaszcza jeśli chodzi o nogi. Kręgosłup mnie jednak nadal boli do tego stopnia, że musiałam zrezygnować z dwóch asan. Jest też postęp w callaneticsie. Dokładam powtórzeń. Już jest ponad 100. Rower też jest, ale nadal go nienawidzę. Będę pedałować tylko w czasie fazy zrzutu. Gdy przejdę na stabilizację zostanę przy jodze i callaneticsie. Lubię statyczne, spokojne ćwiczenia, a szczególnie jogę.

Zdjęcie w nowych ciuchach. Wkrótce następne, ale muszę mieć wenę na robienie...

9 lutego 2020 , Komentarze (42)

Ależ ten czas leci. Jeszcze kilka dni i połowa lutego. Można oczekiwać na wiosnę. Na prace w ogrodzie nadal nie mam ochoty i warzywnika w tym roku nie planuję. Po tym jak moja mama w zeszłym roku na krzaczku miała okolo 30 pomidorów koralikow a ja 5 dalam sobie spokoj. Ona nawet nawozu nie miała. U mnie byl i nawoz i bardzo dobra gleba. Nie mam ręki. Trudno.

Jeśli chodzi o remonty to trzeba obniżyć standardy. Mama się nie poczuwa. Ja nie będę sama wszystkiego finansować. Zrobię tylko to co absolutnie konieczne. Nie będę ladować pieniędzy w malowanie i wymianę okien na jej części domu. Dom wyglądem straszy. Trudno. Czas sie z tym pogodzić.Moze tylko ogrodek zrobię przed domem, ale pewna nie jestem. Chcę wyłożyć płytkami. Moze folią i żwirkiem. Trzeba wyciąć bukszpan i w jego miejscu posadzić moze berberys. Kocham bukszpany ale ostatnio coś je niszczy.

Część roślin w domu się przez zimę zmarnowała. Juz chyba nie będę kupować kolejnych, bo sie tylko męczą u mnie. Miałam masę pięknych kwiatow gdy bylo centralne w piwnicy. Wtedy bylo wszędzie cieplo. Nawet w siarczyste mrozy. Teraz rośliny w kuchni w zimie się niszczą. W sypialni też nie wszystkie przetrwały.

Nadal jestem na diecie, ale to juz chyba końcowka. Byle do przyszłego tygodnia. Waga się waha, ale dziś mało. Dziś mniej jedzenia i zobaczymy czy jutro będzie spadek. Zwiodczenie na pośladkach jakby mniejsze. Tylko jakim cudem?

8 lutego 2020 , Komentarze (14)

Dziś spałam dość długo. Planów wielkich na dzisiaj nie mam. Będę po południu sama, bo Krzysiek idzie do pracy. Moze zacznę malować obraz. Może sobie zrobię jakąś maseczkę. Poza tym będzie totalne lenistwo. Byle do poniedzialku. Od poniedziałku zaczynam juz pracę i to intensywną. Trzeba coś zarobić, bo mam sporo pilnych wydatkow. 2-3 lakiery do paznokci muszę kupić, bluzkę, sweter, bielizną, telefon i to wszystko, ale na teraz. Do tego dwie antologie z opowiadaniami, bo już swój udział zgłosiłam. Idzie wiosna i zacznie sie praca kolo domu. Kolejne wydatki.

Dziś muszę przygotować jadłospis na kolejny tydzień. Nadal będzie dieta plaż południowych, niskokaloryczna i przemienna, czyli dwa dni mniejsza kaloryczność i jeden dzień wieksza. Nie będę pisać ile to kalorii, bo nie chcę hejtu. Nie mam zamiaru się tłumaczyć z moich metod odchudzania. Ważne, ze dzialają, a kalorii wkrotce dolożę. Dziś kalorii mniej.. Na razie jeszcze waga się waha. Minęło 6 tygodni diety. W tym momencie jeszcze z diety nie zrezygnuję. Zrobię to gdy pojawi się przestoj. Coś czuję, ze szybko. Kolejny etap diety w lecie lub wczesną jesienią. Kusi mnie zrzucenie wagi do 76 kg. Jest to chyba realne i oby się udało...

Serum i maseczka bez zmywania do dłoni są bardzo dobre. Używam od czwartku i już jest poprawa.

7 lutego 2020 , Komentarze (16)

Siodemka już jest i teraz dążę do nadwagi. Jeszcze waga spada i na razie z diety nie wyjdę. Oby te 3 kg jak najszybciej spadly. Ulży mi, a potem dalej...:) Muszę sobie zrobić dwupunkt na 69 kg, bo jeszcze do mnie ta siodemka nie dotarla w pełni. Jeszcze się mylę gdy myślę o swojej wadze.

Wczoraj moja mama znalazła u babci mój stary sweter. Jest bardzo fajny z frędzelkami. Bardzo go lubiłam i teraz żałuję, że przestalam w niego wchodzic i wyrzuciłam go. Jeszcze z 4 kg i pewnie bym weszła, a może już. Teraz go jej zabrać nie mogę. Sweter wkłada do prac brudnych i szybko go zniszczy. Mój błąd. Jednak kilka lat temu straciłam nadzieję na schudnięcie i pozbyłam sie ciasnych rzeczy. Wtedy wyrzuciłam też ulubiony płaszcz ze sztruksu, sukienkę do kostek w panterkę i jasne cienkie jeansy z wysoką talią z przetarciami na kolanach. To byly ciuszki w idealnym stanie. Zostawiłam płaszcz zimowy z kapturem i zimową parkę w musztardowym kolorze. Niestety nie wiem gdzie te ciuchy wsadziłam. Moze do worka na strychu, bo w szafie nie ma.

Wiosna. Przebiśniegi pod mamy domem prawie kwitną. Jest ładna kępka...

Dziś wypłata Krzyśka. Weźmie z konta tylko małą część, ale i tak zakupy zrobię...

6 lutego 2020 , Komentarze (12)

Po jodze przyszedł rower, a teraz callanetics. Chcę się stopniowo wciągnąć. Muszę coś zrobić z brzuchem, bo jest nadal gigantyczny i obawiam się, że sama dieta tu nie pomoże. Na razie ćwiczę ledwie parę minut. Wykonuję dwa ćwiczenia. Jedno na brzuch i drugie na biodra i pośladki. Na razie chyba więcej ćwiczeń nie wprowadzę, ale stopniowo zwiększę ilość powtórzeń. Powinno być 100, ale ponieważ mało ćwiczeń to chcę zwiększyć do 300 może. Nie wiem czy się do tylu uda. Na razie jest 100 na brzuch i 50 na biodra. Zdobyłam film z ćwiczeniami...

Zapisałam sie wstępnie do dwóch antologii. To antologie prozatorskie. Jedna to opowiadania kryminalne, a druga z opowiadaniami o miłości. Miałam w tym roku nie brać udziału w antologiach, ale proza mnie skusiła.

Wczoraj Krzysiek kupił mi chlebek razowy. Zamroziłam go w kromkach. To eksperyment. Zobaczymy jak mi taki chleb będzie smakował. Gdyby się to udało to by bylo fajnie. Gdy wyjdę z diety mam zamiar zrezygnować z białego ryżu i makaronu. Myślę o makaronie z sempoliny.

Wczoraj zmierzylam swoje ramiona. Mam 114 cm, a ideał to 99,5. Jakim więc cudem moje ramiona wydają mi sie aż tak strasznie szerokie?

5 lutego 2020 , Komentarze (60)

Jest siódemka z przodu. Uf... Jeszcze 3 kilo i zejdę z otyłości. Trochę mi to zajęło. 20 kwietnia minie 2 lata. Jeszcze się sobie oczywiście nie podobam do końca i trochę mi do podobania brakuje. Zawsze dobrze sie czułam z wagą około 56 kg, ale teraz chyba takiej nie osiągnę. Zastanawiam sie co będzie gdy juz schudnę ile planuje. Na razie jeszcze nie koniec i działam dalej. Jeszcze około 15 kg. Jak dobrze pójdzie to dwa lata, ale z przerwami. Moje wymiary to 113/92/116. Dużo, ale brzuch coraz mniejszy. Biust też. To mnie najbardziej szpeci i ramiona, które zrobiły sie jakieś takie szerokie.Chyba jednak wreszcie zaczęło do mnie docierać, że sporo schudłam. Tak wizualnie oczywiście, bo jeśli chodzi o sprawność dotarło wcześniej.

Strasznie nie lubię osiągać takich celów. To długie dochodzenie męczy mnie psychicznie, a satysfakcja wcale nie jest większa. Jestem zdecydowanie krótkodystansowcem. Cel, mobilizacja, działanie i koniec. Cel osiągnięty, zadanie wykonane, odhaczone i szukam następnego. Tak jest lepiej. Nie lubie trwać w zawieszeniu.

Dziś jedzenia więcej. Dietę chcę trzymać dalej póki chudnę. Trzeba to wykorzystać. Na razie chudnę mimo grzeszkow. Grzeszki to kromka chleba pszenno żytniego. Niestety to nie jest pieczywo z pełnego przemiału. Moze w tym tygodniu już kupię pieczywo razowe. Spróbuję zamrozić. Może pokroję w kromki i będę rozmrażać po trochu...Wtedy wyrzutów sumienia nie będzie.

Wczoraj kupiłam kosmetyki do pielęgnacji dloni. To serum i maseczka. Jeszcze chcę kupić maść dernilan...

4 lutego 2020 , Komentarze (4)

Kolejny dzień ścisłej diety. Jutro liczę na spadek. Wczoraj się pomierzyłam i wszystko spada ładnie poza brzuchem. W talii jeszcze 93 cm. Spadły tylko 3. Mało. Obawiam się, że z brzuchem będą problemy. Zawsze były. W talii bylo 62 cm, a brzuch na dole i tak miałam. Był miękki i wystający nawet przy wadze 48 kg. Teraz będzie jeszcze gorzej. Chciałabym mieć względnie płaski ale miękki. Nie podobaja mi sie widoczne mięśnie u kobiet, a i u mężczyzn też nie.

Wczoraj Sebastian usilowal zrobić z kranem. Chciał wymienić uszczelkę, ale sie nie dało. Trzeba wymienić caly kran. Dziś ma poprawić podjazd. Trzeba zakopać koleiny, bo mama twierdzi, że się potyka. Poza tym potnie trochę drewna do palenia. Chcial jeszcze wytrzepać i wyprać dywan, ale to moze dopiero w kwietniu. Ma przyjechać przed świętami. 

Wczoraj nie bardzo miałam energię na ćwiczenia, ale i tak był rowerek 18 minut i 25 jogi. Wyświetlacz przy rowerku bardzo motywuje. Chcę spalać około 100 kalorii. Teraz gdy Sebastian jest, ćwiczę jogę szybciej, bo gdy dbam o oddech bardziej, to wychodzi 35 minut. 

Sebastian chce, zebym mu namalowala obraz z zalewem na którym wędkuje. Moze się za to wezmę wkrotce. Na razie nie chcę wychodzić z pokoju dziennego, bo cieszę się jego obecnością. Jeszcze mnie nie zmęczył. Awantuty nie bylo, ale staramy sie obydwoje. Chyba kluczem jest to by sobie ustępować. Ja też muszę.

Zdobyłam książkę o callaneticsie. Niedawno próbowalam ćwiczyć, ale się poddałam, bo nie bardzo pamiętałam ćwiczenia. Czułam, że wykonuję je źle, a to mi mogło zaszkodzić. Teraz do ćwiczeń chcę wrocić. Chcę ćwiczyć na brzuch, biodra i pośladki. No zobaczymy... Zacznę powoli...:) Chcę wprowadzać ćwiczenia stopniowo i stopniowo zwiększać ilość powtorzeń, albo tylko zwiększać ilość powtorzeń jednego ćwiczenia. Kiedyś ćwiczyłam przez miesiąc. To bylo 300 powtorzeń tylko jednego ćwiczenia na brzuch. Ostatnio robiłam z biedą 50. Taki teraz stan moich mięśni...:(

3 lutego 2020 , Komentarze (18)

Dziś spałam prawie do oporu. Sebastian oglądał Strażnika Teksasu i mnie nie budził.

Dziś jeszcze siódemki nie mam. Jedzenia ma byc mniej. Moze w wtorek, środę. Poczekam cierpliwe, bo nie mam wyjścią. Na razie waga się waha w zależności od zawartości jelit. Mam coraz większą ochotę na grzeszki. Wczoraj była kolejna kromka chleba wliczona w bilans.

Wczoraj Sebastian umocował kontakt. Dziś może zrobi kran albo drzwi. Z kranem ten problem, ze nie ma gdzie kupić uszczelki. Trzeba jechać po nią do miasta.

Wczoraj było 7 km na rowerku w czasie 18 minut. Spaliłam 100 kalorii. Było też 25 minut jogi. Ze spaceru zrezygnowałam, bo była koszmarna pogoda.


2 lutego 2020 , Komentarze (16)

Wygląda na to, ze jeszcze trochę na siodemkę poczekam. Moze do wtorku, bo dziś będzie wiecej kalorii. Wczoraj też bylo. Był też grzeszek w postaci chleba. Zjadłam kromkę z ogórkiem, a  to nie bylo pieczowo pełnoziarniste. Mimo tego jestem dobrej myśli i mam nadzieję, ze ta siódemkę zobaczę szybko. Od jutra zaczynaja sie dwa ostatnie tygodnie diety. Chyba, bo juz jestem zmęczona ograniczeniami. Ciekawe jednak co zrobię jeśli waga nadal będzie spadać. Chyba diety w takim przypadku jednak nie zakończę. Szkoda by było.

Dziś Sebastian chce mnie wyciągnąć na spacer. Opieram się oczywiście, ale to moze być opor daremny. Zauważylam, że coraz częściej mu ostatnio ustępuję. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ale spięć jest mniej. Na razie jeszcze tym razem nie bylo. Chyba muszę mu pozwolić decydować, bo nie zawsze moje musi być na wierzchu. Spacer miałby być do sklepu i z powrotem, czyli około 1500 m. Zawsze to ruchu więcej.

Dziś mam do obejrzenia dwa porogramy dokumentalne. Jeden to film o dzikich kotach, a drugi z serii Zaginione cywilizacje. 

Sebastian strasznie sie denerwuje, że tyle siedzę przy komputerze. Uważa, ze jestem uzależnona i powinnam sie leczyć. Często mi mowi, żeby laptop odstawić choć na chwilę. Moze ma rację.

1 lutego 2020 , Komentarze (14)

Dziś mija trzy miesiące odkąd codziennie ćwiczę jogę. Zaczynałam od 15 minut, a teraz jest okolo 35. Czasem dlużej, gdy dochodzi You tube. Jest bardzo duży postęp w sprawności i giętkości. Nie chodzę tylko biegam gdy trzeba, a człapałam wcześniej jak staruszka. Po wyjściu z przejścia podziemnego nawet zadyszki nie mam i serce mi nie galopuje. Zobaczymy jak będzie latem w upaly. Wtedy zawsze czułam się gorzej i byłam mniej sprawna. Na razie jestem bardzo zadowolna...:)

Dziś powinno być mniej jedzenia, a jestem głodna. Coraz bardziej mam ochotę na niedozwolone węglowodany typu owoce czy ziemniaki. Nie wiem czy do 15 II wytrzymam. Siódemka tuż tuż. Moze juz jutro, a moze w poniedziałek? Pomierzę się jednak dopiero w poniedziałek, bo wtedy trzeba wpisać wymiary w tabelce na wyzwaniu. Jeszcze jestem bardzo obszerna, ale nic dziwnego, bo to ostatnie kilogramy otyłości. Myślę, że psychicznie łatwiej zniosę nadwagę, choć to różnica tylko niecałych 4 kg. Oby mi się udało je zrzucić w tym roku. Gdy się uda kupię sobie pizzę albo chipsy..:) Ostatnio marzę o zupie grzybowej z makaronem. Chyba sobie w poniedziałek ugotuję, bo mam ciemny makaron...Dziś znowu na wadze mniej...

Nowy rowerek jest już skręcony. Jeździ mi się dość trudno, bo ciężej chodzi niż ten stary. Na razie muszę dojść z monitorkiem. Ciężko go zresetować.

A na koniec wiersz. Nie, nie wzdycham do kobiety. Wiersz pisałam na warsztaty. To wariacja..:)

życie i ty

trwasz i smakujesz

barwy zapachy myśli – żyjesz

wczoraj i dziś

kipisz uczuciami o zmierzchu

dostrzegam to co minęło

odmierzam dni między przeszłością a jutrem

jak krople deszczu

momenty kładę na szalę dumam

ty miód i ogień

zmienna i nieskalana

pachniesz tajemnicą wszechświata

i czegoś jeszcze

czyżby miłości

czuję

dusze wtuliły się w siebie

 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.