Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1491913
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 maja 2024 , Komentarze (27)

W zeszłym tygodniu zapomniałam wyjść po warzywa dla Krzyska i nie kupiłam sobie jajek od kur z wolnego wybiegu. Muszę jeść normalne, a od jakiegoś czasu uważam, ze to jest złe niemoralne, bo kury w hodowlach klatkowych bardzo cierpią. nie chcę by cierpiały przeze mnie. Weganką jednak nie zostanę, bo to oznacza niedobory i ewentualne ryzyko dla mojego zdrowia. Poza tym nie stać mnie na taką dietę, nie mam gdzie produktów kupować, a sztuczności z internetu nie chcę. No moze poza parówkami z soi. Chcę też wypróbować tofu. Mięsa od ponad tygodnia w ustach nie miałam.

Ostatnio z przyjemnością cwiczę joge. Już doszłam do 20 minut. Moja sprawność jest srednia, ale ze stawami lepiej. Już tak nie bolą. Palec przeszedł całkiem. Szyja też prawie i kolano również. Jest dobrze.

Ostatnio miałam zajęcia z Feng shui. Znałam tą metodę z grubsza, ale jej nie stosowałam, bo to było niewykonalne u mnie. Mój dom jest usytuowany źle i tego nie zmienię. Pomieszczenia w domu też są kiepsko usytuowane, a nie stać mnie ani nie mam ochoty na wieksze zmiany. Są jeszcze remedia. Coś tam poprawię, ale większych cudów sie nie spodziewam. W moim mieszkaniu jest masa rzeczy i ja to akceptuję, ale przez to źle krąży energia. Dom jednak będzie wysprzątany i komórki też. Na razie kupiłam książkę i czekam na nią. Miałam bardzo dobrą książkę, ale mi przepadła. 

Za kilka dni chyba Zielone Świątki. Pójdę do kaplicy i opłacę trzy msze dla bliskich.

Już nie mam sily do Krzyśka. On je chyba 10 razy na dobę. Co wejdzie do kuchni to mieli buzią, a później biegunki i bóle brzucha. Nie chodzi o to, że mnie kusi, bo ja na chleb z pasztetową drobiową nie mam ochoty. chodzi o to, że je się rzadziej. Do tego zjada pól chleba dziennie. Na sałatki kręci nosem i w ogóle na warzywa. Je dużo słodyczy typu bułki słodkie i ciastka. Na razie wyniki ok i nie tyje, ale nadwagę ma. Schudnąć nie chce. Te nawyki mogą mu kiedyś zaszkodzić.

Wczoraj był brat Krzyśka i zebrali z całego domu jednego i drugiego oraz z komórek wszystkie uszkodzone sprzęty elektryczne. Dziś będę dzwonić o wywóz. Są 4 lodówki, 5 telewizorów, pralka, grzejnik, piecyk. Przy okazji znalazłam dobry grzejnik i rozen oraz maszynkę 2 płytową. 

15 maja 2024 , Komentarze (2)

Dieta trwa. Odstępstw nie było ani jednego. WAga spada i dziś znowu mniej. Dziś mija dwa tygodnie.  Spadek około 4 kg. Gdyby tak na koniec maja waga do 85 spadła. Marzenie. Następne to 83 pod koniec czerwca. Jest to jak najbardziej realne. Toby było 20 kg mniej. Już jakiś mały sukces. Dodał by mi skrzydeł. Gdy byłam młoda ważyłam około 54-64 kg. Raz wazyłam przez krótki okres 48 kg i wtedy sie sobie najbardziej podobałam, bo miałam płaski brzuch bez ćwiczeń. Miałam 21 lat. Byłam opalona i miałam kocie ruchy. Mężczyźni się za mną na plaży ogladali. Większość. Wtedy poznałam mojego pierwszego mężą i szybko przytyłam 10 kg. Teraz o takiej wadze oczywiscie nie myślę nawet. Teraz marzę o 63-64, ale nie uda mi sie jej ani osiągnąć ani utrzymać. Musiałbym chyba na diecie jeść z 300 kalorii, a później z 800. To za mało nawet dla mnie. Ja chcę normalnie jeść 1200-1300 kalorii. Teraz jak będę miała 66-69 będę zadowolona. Nie muszę nikogo zachwycać swoim wygladem, bo to raczej niemozliwe w moim wieku. Wszystko dla zdrowia i sprawności. Chcę być niezależna.

Wczoraj przygotowałam dwie ostatnie skrzynki na kwiaty. Obie są w poblizu tarasu. Trzeba było wyplewić i dosypać dobrej ziemi. Na warzywa została teraz tylko jedna skrzynia. Starczy. Teraz tylko kwiaty kupić. Moze dziś. W poniedziałek wyplewiłam kawałek rabaty na podwórku. Zostały jeszcze dwa miejsca, ale nie wiem czy nie będzie konieczne użycie Randapu. Kupię go dziś. Na razie spróbuję wyplewić co się da. Do tego moze zrobię wsiewki trawy na podwórku, bo sa łysinki. Jutro już chyba ciecie płyty i rozdrabnianie sekatorem sterty wyciętych gałęzi. Piątek by był na wycinanie drogi do szamba. Sobota, niedziela odpoczynek i planowanie prac na kolejny tydzień... Jest pilne spalenie suchych plewionek i potarganie papy do worków. Mam do wyrzucenia pól pokruszonego eternitu i nie wiem co z tym zrobić.

Mam trzy hortensje z czego 2 kwitły. Jedna była biała i jedna bladoniebieska. Tą biała rozmnozyłam z patyka. Kwitła niezawodnie od kilku lat. W tym roku zmarzła. Sterczą suche patyki i jest tylko jeden zielony nowy ped, ale nie wiem czy coś będzie kwitło. Nie wiem co z tą niebieską. Mam też pnącą kilka lat, ale nie raczyła zakwitnąć do tej pory. Nie wiem co jej nie pasuje. Lubię hortensje i nie wiem czy jeszcze rózowej nie kupię kiedyś. 

Jestem po drugiej dawce szczepienia na tężec. Jeszcze jedna po pól roku do roku. Obyło się bez problemów, ale wcześniej zostałam zbadana, bo przecież byłam przeziębiona. Po trzech szczepionkach jest 5 lat odpornosci. To dla mnie cenne, bo w ogrodzie pracuję i o zabrudzenie rany ziemią nietrudno. Znajoma mojej cioci zmarła na tężec, bo skaleczyła ją róża. To było bardzo dawno, ale boję się tej choroby.

Działam na nowym laptopie. Super jest... Czyściutki, sprawny i szybki...

S jedzie :)

13 maja 2024 , Komentarze (8)

Nowy tydzień i plany. I tak chcę skończyć plweienie i może usunąć zbędne gałezie/chaszcze/ Trzeba obciąć kwiaty bzu, bo tak trzeba żeby dobrze kwitł w przyszłym roku. Trzeba poprosić sąsiada o wycięcie suchych gałęzi i o podwiązanie jałowca. Chcę zrobić wsiewki trawy na podwórku, bo są łyse placki. Trzeba by  pociąć płytę z mebli. Moze uda się wywieźć elektronikę, albo chociaż zgromadzić w jednym miejscu. Moze zacznie sie remont. Trzeba kupić chyba randap i trochę roślin. No i tydzień zejdzie. Moze też coś wyskoczyć...

Mój Randap chyba jest za stary i zwietrzały, bo spryskałam chmiel i nie widać by to coś dało. Powinny liście żółknąć, a nie żółkną. Muszę chyba kupić nowy. Do spryskania są cztery miejsca. Mechanicznie tego wszystkiego nie usunę, a zostać nie moze.

Nie wiem co z moimi winoroślami. Streczą suche patyki, a tak ładnie puszczały. Przypuszczam, ze zmarzły i oby tylko liście. U sąsiada też winogron podupadł. Ja mam 2 zielone w tym jeden młody i mam tez rózowy. Chcę kupić fioletowy. Niby posadziłam dwa lata temu, ale wyglądało tak jakby sie nie przyjął. Za to w zeszłym roku w tym miejscu krzaczek rósł.

Przyszły mi irysy. To kłacza w woreczkach, a miały być sadzonki. Kłącza mają po 3-4 cm i niby coś tam puszczają, ale nie jestem pewna, ze coś z nich będzie. Mają być białe i pomarańczowe. Na razie wsadziłam je do donicy drewnianej i będę obserwować. Jeśli sie rozrosna przesadzę do ziemi w poblizu tarasu.

15 minie mi dwa tygodnie diety i na dzień dzisiejszy jest prawie 3,5 kg mniej. Jeszcze mnie dieta nie znudziła i motywacja jest wysoka, bo waga spada. liczę, ze jeszcze na tym etapie schudnę około 4 kg. Toby było w granicach około 84. Następny etap we wrześniu i październiku. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, to kolejne 7 kg mniej i pewna nadwaga. U mnie w domu panował  kult otyłości i wszystkie kobiety po klimakterium były otyłe. Gdy ktoś schudł to padały słowa typu zmizerniałaś, czy aby zdrowa jesteś? Ciocia mawiała, ze zanim ten gruby schudnie, to chudego diabli wezmą.

Moja znajoma ze wsi namawia mnie na kury liliputki. Ponoć są łatwe w hodowli i odporne. Pomyślę w przyszłym roku. Ten rok jest na sprzatanie.

Dziś mam drugie szczepienie na tężec

12 maja 2024 , Komentarze (18)

Po tym jak wyzdrowiałam saturację mam prawie w normie jeśli chodzi o starsze osoby. Urządzenie atestowane jednak kupię i będę śledzić.

Dziś do 15 mam szkołe, a poźniej może będę malować i czytać. Będzie też praca zawodowa.

Sąsiadka mi pozwoliła korzystać z drogi prywatnej do pompowania szamba. Trzeba będzie tylko zadbać o pas a raczej skarpę drogi przy moim domu. Jeszcze nie wiem co to będzie. Ona sugeruje by ziemię zebrać do rowna, a j a nie wiem co tam pod spodem jest i czy nie wyjdzie fundament. Ja jestem za posadzeniem roślin zadarniających typu bluszcz czy barwinek. Wyglądaloby to ładnie a muru by nie naruszyło. Mamy to jeszcze ustalić. Ona u mnie na ulicy tylko bywa i mamy na ten temat porozmawiać osobiście. Chcę też wejść na drogę, bo planuję powiesić moze juz jesienią kilka budek dla ptaków. Ja chcę dołączyć szambo mamy. wtedy pompowanie by było rzadziej. Chcę zrobić przepływ, bo są kilka metrów od siebie.

W kalendarzu miałam przepis na kotleciki z soi i pieczarek. Przepis bardzo fajny, ale ja bym dodała jeszcze marchwi. Przepis jak na mnie skrojony, bo kotleciki wszelkiego rodzaju bardzo lubię. Dania z patelni i sałatki też. mięsa nie jem od kilku dni i radzę sobie. Obym tylko normalnie, szybko chudła. Na razie waga spada ładnie.

Wymyślam teraz czym zastąpić mięso. Chodzi mi np. o wędzenie. Dla Krzyśka np. kurczak, a co dla mnie. Mogą być ryby np. filety w siatce albo nawet twaróg. Jeśli chodzi o ognisko to można piec na kamieniu ryby, można piec warzywa czy kartofle. To nie musi być kiełbasa. Inna sprawa, ze jeszcze trochę i mięso będzie mi cuchnąć. Tak miałam wtedy gdy mięsa przez 2 lata nie jadłam. Krzysiek już ma uwagi, że mięsa nie chcę. Ryby droższe...:)

Sebastian znowu narzeka na kolana, zwłaszcza prawe. Okropnie go boli. Robię mu Reiki i trochę mu przeszło, ale mówi o endoprotezie.

Ostatnio przeczytana książka. To cenna pozycja nie tylko dla wegetarian...

11 maja 2024 , Skomentuj

Dziś szkoła i kaplica. Nic pewnie nie zrobię, bo czasu braknie. dom zapuszczony i trzeba by ogarnąć albo poprosić pania do pomocy. Moze za kilka dni to zrobię. Ona posprzata dokładniej. Trzeba by ogarnąć łazienkę i kurze pokoj dzienny i meble kuchnia, zlew. Moze drzwi. Krzysiek nie moze wiedzieć. Do ogrodu nikogo nie wezmę. O plewienie mi chodzi. Ostatnia pani, która była przykrywała trawę ziemią zamiast plewić i guzdrała się niemożebnie. To nie na tym polega.

Chyba wkrótce całkiem zrezygnuję z mięsa wieprzowego. Jadałam czasem parówki, gulasz angielski i schab, szynkę, a nawet kiełbasę pieczoną na patykach. Rzadko, ale co mi biedne świnie zrobiły. Niby tak jest świat ułozony, ze jedno stworzenie zjada drugie, ale ja mam wybór i mięsa jeść nie muszę. Moje zdrowie też by zyskało- stawy, serce i układ krążenia. Kiedyś już byłam fishwegetarianką przez ponad 2 lata i czułam sie dobrze, ale przytyłam i było mi zimą zimno. Teraz jestem na tak i mieso chcę zastapić wiekszą ilością ryb. Niby ryb też szkoda, ale z nich zrezygnować nie mogę, bo chodzi o moje zdrowie. na weganizm nie przejdę. Zobaczę jak sie będę czuć. :) Jestem dobrej myśli.

dieta idzie. Nie podjadam i dziś na wadze znowu mniej. Dziś śledzie, jajka i serek wiejski z ziołami.

Mikuś wyrósł na pieska spokojnego i lubiącego spokój. Kazdy niepokój wśród kotów bardzo go denerwuje i od razu jest interwencja, czyli szczekanie i rozganianie. Piesek lubi trochę ruchu, ale poza tym duzo śpi. Jest inteligentny, bo łatwo sie uczy i przylepny. Lubi podgryzać Krzyśka. Czasem bawi się z Kajtkiem. Często za mna chodzi. Ostatnio lubi podwórko i biega jak szalony.

Już na spacery blisko domu chodzić nie mozemy, bo nawet w dzień codziennie chodzi locha z 7 małymi.

antologia w której są moje wiersze. Przyszła wczoraj...

10 maja 2024 , Komentarze (3)

Tydzień się kończy. Trochę pracy zrobione. Dziś jeszcze wyjdę, a jutro już szkoła. W niedzielę też. W sobotę idę też do kaplicy, bo mam mszę za mamę. To juz ostatnia. Teraz trzeba będzie dać na dwie msze za innych moich bliskich zmarłych. Zbiorówki. Moze na wrzesień, październik. Tak żeby juz było chłodniej.

Plewienie prawie kończe. Zostały dwa bardzo trudne kawałki, na których pojawił sie perz. W przyszłym tygodniu zabieram się za cięcie drewna. Mam trochę gałęzi, bo nie można przechodzić dalej na ogród i nie można dostać się do szamba. Mam trochę płyt z mebli i trzeba to pociąć zanim wsadzę do worków do wyrzucenia. Palić tym nie wolno. Trzeba spakować do worków papę i pociąć sekatorem trochę gałęzi. My je palimy na ognisku gdy pieczemy kiełbasę na patykach. Może zniszczę chmiel. Moze uda się wywieźć elektronikę. Ma pomóc Darek, brat Krzyśka. Czekam na Krzyśka urlop.

Czekam na remonty. Moze już po 15 V. Trochę tego jest. Drobne prace typu dach, tynk tu i ówdzie, kominy no i cmentarz jak sie uda. Na wrzesień by zostało ocieplenie ściany i jeszcze później moze biblioteka. Muszę zrobić wentylację.

Jak się trochę odrobimy chciałabym pojechać zobaczyć zamek w Siewierzu. To niedaleko. Jeszcze tam nie byłam, a chcę zrobić zdjęcia. Nie wiem co z Zoo. Z planów nie zrezygnowałam tylko je odłozyłam, bo praca ważniejsza.

Po uczestnictwie w warsztatach DDD mam trochę przemyśleń i mam mieszane uczucia czy to miejsce dla mnie. Po pierwsze moja mam nie była takim zdecydowanym czarnym charakterem. Krzywdziła mnie, ale wydawało jej się, ze robi dobrze, bo chciała mnie wychować, a ja byłam oporna. Niestety była impulsywna i porywcza. Nie chciała dla mnie źle. Dbała o mnie w miarę swoich mozliwości,  a że nie potrafiła kochać to nie jej wina. Do miłości nie można sie zmusić. Miałam wszystko co trzeba jako dziecko. Była masa zabawek, książki, wyjazdy na kolonie i wczasy. Był własny pokój. Dbała o moją naukę. Nauczyła mnie też sporo w tym miłości do przyrody i zwierząt. Dzięki niej zajmuję się ezoteryką i uzdrawianiem. Dzięki niej polubiłam gotowanie, pokochałam wieś, góry, a i malowanie to też trochę jej zasługa, bo kupowała mi drogie zagraniczne komplety kredek. Wypasione jak na tamte czasy. Dojrzałam do tego by się z nią całkiem pogodzić. Chyba mnie jednak kochała po swojemu. Tak jak umiała. inna sprawa, że weszła w konflikt z sasiadami i teraz to uderzyło we mnie. Dobrze, że koleżanka zrozumiała, że ja za mamę nie odpowiadam. Trudna była i ja nie miałam na to wpływu.

Dziś na wadze znowu trochę mniej mimo wczorajszego wina. Jeszcze 3 kg i odetchnę.:)

9 maja 2024 , Komentarze (6)

Porządki z gatunku grubszych trwają. W ciagu 2 tygodni moze zniknie elektronika. trzeba zgromadzić w jednym miejscu i zgłosić to przyjedzie 2 panów i wezmą. Gabaryty mają być wywiezione 20 maja i do tego czasu raczej 2 wersalek nie uda mi sie rozwalić. Następne wywozenie 26 sierpnia i moze wtedy dopiero. Najgorzej z oknami. Trzeba zawieźć na własny koszt i na miejscu wybić szyby i wrzucić do kontenerów - drewno osobno i szkło osobno. To dla mnie nie ma sensu. Chodzi o rozwalanie. Rozwali Krzysiek w domu i szkło wrzucę do zmieszanych, a drewno potnę i spalę.

Powinnam myśleć o wycinaniu chaszczy w jednym miejscu, bo przejść sie nie da. Muszę wyjść jednak z piłą, bo sekator nie weźmie.

Mam jeszcze sporo starego styropianu zdjętego ze ściany. Jest nowy stosunkowo i moze być uzyty ponownie, ale trzeba usunąć klej. Jeśli klej będzie schodził z problemem łatwiej będzie go pokruszyć, dać do worków i wywieźć.

Miałam trochę cegieł i zostały one wykorzystane do budowy tarasu. Teraz w tym miejscu jest bałagan. Trzeba będzie sprzatnąć. Jest też do uprzatnięcia miejsce z rozpadajacymi się resztkami mebli z płyty. Co z tym zrobić nie wiem. Chyba pociąć i do worków albo kontenera. Jest resztka papy i jeszcze chyba troche będzie. Targamy ją i dajemy do worków, które wynosimy do wywiezienia. Z czasem wszystko zniknie. Podwórko ma być dzikie-wiejskie ale ma byc porzadek.

Zaczęłam robić nowe przyłożenie Reiki i moze mi pomoze na stawy. Wczoraj wykonałam je po raz pierwszy i dziś mniej boli. Tabletkę wziąć łatwiej, ale ile takich rozkoszy zniesie organizm? Zoładek? Wątroba? Ile chemii przerobią nerki?

Na cmentarzu byłam. Sprzątnęłam znicze i stare wiązanki, w niektórych miejscach trzeba było plewić. Gdy pojadę za jakiś czas trzeba będzie wziąć randap, bo między płytami rośnie trawa i nie daje sie wyrwać. Nie wiem czy uda się zrobić żwirek. To zależy od sąsiada. Trzeba też w tym roku zrobić Adrianowi i mamie tablice. Moze posadzę cioci Ali i wujkowi trochę kwiatków. Oni mają przed grobem długa donicę i dwie mniejsze po obu stronach grobu.

8 maja 2024 , Komentarze (16)

Nie żyje ostatnio w rytmie natury. Nie obchodze świąt. Nie obchodziłam ostatnio Nocy Walpurgi. Była z 30 IV na 1 V. Następny sabat w czerwcu będę już obchodzić. Sobótki celebrowałam z mamą. Zbierałyśmy zioła. Mama wprowadziła mnie w temat i zrobiła ze mnie wiedźmę. Wdzięczna jej jestem. Ja niby jestem ochrzczona, ale jestem też rozdarta między pogaństwem, a katolicyzmem. Pogaństwo mi jakby bliższe. Jestem bardziej poganką niż katoliczką. Odprawiam rytuały, ale niezbyt pilnie. Do kościoła chodzę też niezbyt pilnie. Religię katolicką dopiero poznaję. Myślę jednak, ze nigdy nie dojdę tak daleko by zrezygnować z ezoteryki, Reiki. Nie porzucę kart, kamieni. Nie wyprę się natury. Nie przestanę kochać lasów, łąk, uroczysk. Taki mój los i chyba powinnam go przyjąć.

Zastanawiam się też jak moje relacje z planetą. Tu nie jest najgorzej. Palę co prawda węglem, ale i drewnem. W tym roku spaliłam około pół tony węgla tylko. Nie mam samochodu. Nie kupuję dużo ubrań i większość z naturalnych materiałów. Obuwia też nie kupuje dużo. Nie zmieniam wyposażenia domu zbyt często. Wody też za dużo nie używamy. Plastik tylko niezbędny. Reklamówki mam na stałe i nie wyrzucam ich co chwilę. Nawozy uzywam naturalne. Jedzenia nie wyrzucam. Wspieram ptaki i wystawiam naczynia z wodą dla zwierząt. Największe przestępstwa to cola 0 i butelki plastikowe i używanie rzadko ale jednak randapu.

Mam zioła do picia. 2 duze paki, ale zgubiłam kartki i nie wiem na co są. Miałam na woreczek, ciśnienie i na cukrzyce dla Krzyśka. Będę pić i mi nie zaszkodzą.

10 dzień diety spadek jest łączny o prawie 2,5 kg. To mnie bardzo cieszy. Zobaczymy dalej. Myślę w tym etapie o 84-85 kg. Kolejny etap we wrześniu. Teraz po zakończeniu etapu do węglowodanów nie wracam. No moze zjem odrobinę 2 razy w tygodniu. Na codzień będzie ryba, jajka, warzywa i serki wiejskie. Wtedy nie powinnam przytyć. Ze słodyczy zrezygnuję. Z pieczywa też, ale majonez będę jeść.

Od kilku dni wyrabiam już i kroki i jogę, ale 15 minut. Jeszcze 5 minut dołożę. Osłabienie mi przeszło.

Jestem ociężała z powodu otyłosci. Poczułam to poraz pierwszy gdy mi waga kilkanaście lat temu skoczyła do 72 kg. Myślę, że jak schudnę to i chodzić będzie mi łatwiej, bo jeszcze taka wiekowa nie jestem, zeby człapać. Chciałabym schudnąć do 63 kg, ale raczej sie ta sztuka mi nie uda i trzeba będzie sie zadowolić zejściem do wagi w normie, czyli chyba 66 kg. Jeśli będzie 68 też mnie to ucieszy. Trochę czasu mi to zajmie, bo im waga niższa tym trudniej. Do tego czasu już chyba całkiem zmienię sposób odzywiania. Frytek już prawie nie jem, pierogów też nie. Jeszcze tylko czasem kopytka, kluski kładzione jem i quiche. Pizza raz na 3 miesiące. Zupy też rzadko. Częściej nieco jem makaron i ziemniaki, ale makaron mozna kupić ciemny. Inna sprawa, że ja teraz jestem coraz bardziej wygodna i gotować mi sie nie chce.

Krzysiek mi kupił Pectosol na kaszel i liczę, że mi teraz szybko przejdzie. Wczoraj miałam jeszcze napady kaszlu. Dziś prawie spokój. Wzięłam go do tej pory trzy razy.

Wczoraj miałam inicjację w I stopień Reiki. Jestem Mistrzem Reiki i dostrojenie było online. Nie organizuję masowych kursów, ale dostrajam jeśli ktoś do mnie trafi. Dostrajam też w Engel ki. Ta inicjacja ułatwia kontakt z aniołami. Później było wino.:)

7 maja 2024 , Komentarze (20)

Wczorajsze plany udało się zrealizować.

Dziś kolejny dzień skoncentrowany na pracy. Na dworze będzie dalsze plewienie. Mam do zniszczenia chmiel w jednym miejscu. Trzeba będzie chyba uzyć randapu. Chmiel jest trudny do usunięcia, a przycięty odrasta i rozmnaża się. Gdy uda się go zniszczyć randapem koło winorośli, to moze jeszcze spróbuję z przodu domu. Tam mi zarasta wiciokrzew i czepia sie rózy. Jest bardzo kłopotliwy. Krzysiek wyrywa, ale ciągle odrasta. Muszę go też usunąć z morwy. Na papierówce zostanie.

Kwitną już irysy. Bardzo je lubię. Miałam fioletowe, fioletowe z białym i bladożółte. Przesadziłam je z ulicy i nie wiem czy wszystkie sie odrodzą. Chciałabym kupić jeszcze białe i moze brązowe. Nie kupię jednak w sklepie, bo przychodzą kłącza wysuszone w woreczkach i nic z nich nie ma. Trzeba kupić od kogoś kępkę. Wtedy się przyjmą. Tyle mam jeszcze miejsca do zagospodarowania. Na razie kupiłam pomarańczowe i czekam na nie. Zobaczę jakie przyjdą. Jeśli ok to kupię jeszcze inne u tego sprzedawcy...

Megusia w tym roku kończy 17 lat. Zawsze byla drobna, bo nie jest kastrowana. Brala hormony. Teraz przy chorobie tarczycy mimo leczenia schudła jeszcze bardziej. Jest koścista i wybredna. Ostatnio chetnie je psie konserwy z supermarketu. Może coś przytyje. Ja już jej daje to co ona chce, zeby tylko jadla. Kilka dni temu na jej brzuszku zauważyłam guzek na sutku. Ona miała juz 2 operacje listwy mlecznej. Teraz operacji by już nie przezyła raczej. Zaczęłam robić Reiki i pojawiła się wydzielina, zlepiła futerko ale guzka na ten moment nie ma. Ulzyło mi. Nie wiem co to było, ale wiem, że byli bioterapeuci którzy leczyli guzy. Wróbel na pewno i chyba Bąk. Będę obserwować, a z nią i tak niedługo jadę na badania. Trzeba zbadać krew. Chodzi o tarczycę i trzustkę.

Dieta trwa i waga fajnie leci na dół. Dziś szprotki w oleju, serek wiejski z cząbrem, jajka z sosem musztardowym. Codziennie mam więcej ruchu. Jest joga, kroki i jest praca fizyczna. Dziś Krzysiek jedzie do miasta na zakupy. Kupi mi serki i szprotki w oleju. Teraz jem bardzo monotonnie, ale skoro to skuteczne to mi pasuje. Jeszcze trochę ponad 4 kg i odetchnę.

Mikuś miał kleszcza. Ma obrożę. Chyba muszę kupić lepszą. Tylko jaką?

Tak sobie myślę, że ja za bardzo jestem skupiona na siłach wyższych pochodzących z nieba, a co z Boginią Matką Ziemią? Kontakt z nia też jest ważny. Ona włada zwierzętami i roslinami. Boję się jednak tych sił. Są prymitywne i dzikie. Z drugiej strony gdy odejdę z tego świata chcę trafić tam gdzie moje zwierzęta. Chyba kontakt z Boginią Matką Ziemią bylby cenny... powinnam do tego wrócić.

***

jesteś

ciepłem

słodyczą

drgnieniem serca

otoczyłeś mnie ramieniem

zasypiam

ubrana w czułość

dobro


6 maja 2024 , Komentarze (6)

Tu trochę wniosków po zerknięciu do totalnej biologii i innej książki tego typu. Otyłość to ochrona i to takze przed niechcianym seksem, ale i przed agresja. To też postawy których nie chcę się wyzbyć np. egoizm. Jedzenie to pokarm uczuciowy czyli chęc wypelnienia wewnętrznej pustki, zrekompensowanie osamotnienia czy porzucenia. to tez niechęć do wszystkiego co mi jest narzucane. Mam skłonność do gromadzenia, bo ciagle boje sie niedostatku. To może byc brak uczucia ze strony mamy i teraz Krzyska. To może tez byc wrażenie utraty kontroli nad Krzyskiem. Jestem niezadowolona ze swojego wygladu. Sa tez zyski typu brak niepotrzebnych adoratorów. Gdy byłam szczupła faceci mi się narzucali. Teraz mam spokój, który sobie bardzo cenię. Wazne jest swobodne wyrazanie emocji i dostrzezenie własnej wartosci oraz swoich mozliwosci. Wazne jest zapelnienie pustki. Mozna ja wypelnic miłoscia i pozytywnymi uczuciami do siebie. Warto częściej akceptowac niz o cos walczyc. Najbardziej uderza we mnie ten związek z seksualnością. Przytyłam po poznaniu Krzyśka. On jest namolny jeśli chodzi o sex. To też wygoda związana z brakiem adoratorów. Dwa razy znacznie przytyłam i oba razy wtedy gdy miałam stalego partnera- małżeństwo. Był obowiązek regularnego seksu i adoratorzy stali się zbędni. Może to jest droga do mnie? Ponoć wiedza to potęga. Jestem na dobrej drodze. Sex traktuję teraz jak bliskość, a bliskość lubię. Seksu regularnego typu, bo nadeszła pora nie, bo trzeba też nie. Co do adoratorów to warto sobie zdać sprawę, że  w wieku 60 lat raczej na nadmiar nie ma co liczyć. Jest jeszcze zapelnienie pustki psychicznej. Faktycznie czasem z nudow i poczucia pustki jem. Jak wypelnić to miłością nie mam pojęcia.

Jeśli chodzi o moj stan psychiczny to jest w porządku. Jestam zadowolona. Czuję się nieżle i nie mam czarnych myśli. Chyba te pieniądze od mamy mi pomogły, bo dały mi niezależność. Wiem, że mam na koty gdyby bylo potrzebne np. leczenie.  Zwierzęta są zdrowe i jest ok biorąc pod uwagę ich wiek. Krzysiek jest ok prawie poza podejściem do relacji z S. Zycie mogloby być piękne gdyby nie resztki infekcji. niby puls mi spadl, ale jestem jeszcze nieco osłabiona. Krzysiek jeszcze kaszle. Balam się, że to covid albo inne draństwo tego typu ale chyba nie. Badań nie robilam.

Dziś jedziemy na cmentarz. Do tego trzeba będzie coś w domu zrobić. Nadal mam plewienie. Zostało sporo. Chmiel wyciety w jednym miejscu. Zostało jeszcze jedno. Dąb ocalał i morwa też. Już puszczają liście. Nie wiem co z orzechami.

Powinnam zadzwonić w sprawie odbioru sprzętu elektronicznego z posesji. Chodzi mi o to czy ma być wystawiony przed posesję, czy też wrzucony na samochód. U mnie jest kilka telewizorów starego typu, kilka kuchenek 2 płytkowych, piekarnik, rożen, pralka i 2 lodówki. Jedna jest całkiem dobra, ale potrzebuje ciepła, żeby działać. U mnie w 12 stopniach w kuchni nie pochodzi. Nie ma co jej trzymać.

Chcę kupić miodunkę i moze funkie.

Zastanawiam się czy nie wykupić sobie wyzwania 30 portretów w czerwcu. Gdybym narysowała połowę i tak by było dobrze...:)

Jeśli chodzi o zdrowie duchowe to teraz czas na ukorzenianie i zajęcie się sprawami materialnymi. To czas na skupienie sie na diecie/jedzenie/ i przyrodzie. Na to wlaśnie mam ochotę:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.