Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1492316
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 sierpnia 2018 , Komentarze (16)

Tydzień się powoli kończy. U mnie był bogaty we wrażenia i pełen nerwów. Oby przyszły był lepszy. Moze się wyjaśni co z pracą Krzyśka, bo znowu sa problemy. Ma pracwać teraz przy taśmie, a że jest dość powolny nie bardzo sobie poradzi. On juz był skłonny z pracy sie zwolnić by przy zdrowych zmysłach pozostać. Uprosiłam go, żeby tego nie robił, bo może pracę mu zmienią. Przychodzi zestresowany i zmęczony. Później śpi prawie całe popołudnie i pracy ani w domu ani koło domu nie ubywa. Jestem załamana. Co dalej będzie nie wiem. Obawiam się, że pracę straci jak nie teraz od razu to z końcem października gdy umowa sie skończy. Z inną może być problem. Zwłaszcza teraz gdy jego zdrowie uległo pogorszeniu. Gdyby pracy nie miał to moje zarobki niby wystarczą, ale będzie bardzo skromnie. Trzeba będzie chyba pole i część mieszkania w Warszawie sprzedać jeśli sie uda, żeby jakieś zabezpieczenie było.

Upałów mam serdecznie dość, bo się pocę i ciuchy sie do mnie lepią. Uważam ten brak świeżości za obrzydliwy. Z trudem znoszę zapachy rozgrzanych ciał w autobusie. Ponoć jeszcze ponad dwa tygodnie tego koszmaru. Po 20 VIII chyba dopiero odetchnę. Na razie musiałam zrezygnować ze scrapbookingu, bo spocone palce i biały papier to złe połaczenie.

Oglądam teraz filmy dokumentalne o Alasce, Syberii, pingwinach i od razu mi lzej na duszy. Wyobrażam sobie, że zanurzam sie w chłodnej wodzie. Myślę o wartkich górskich potokach i cienistych jarach. Nigdy upałów, a właściwie słońca nie znosiłam. Jako dziecko i młoda osoba często z upału mdlałam. Teraz się chronię przed słońcem i wychodzę tylko gdy muszę, a gdy idę np. ulicą trzymam sie cienia.

Dieta ok, czyli ścisła. Już grzeszków nie będzie dopuki waga do 89 nie spadnie. Wytrwam. Dziś pomidorowa z jajkiem i grzybowa z makaronem. troszkę na wadze mniej.

Zaczynam robić dżemy. Na pierwszy ogień pójdą z jabłek. Dziś kupie też ogórki i fasolkę.

Wczoraj kupiłam sukienkę mini i teraz muszę schudnąć do niej około 15 kg... To już będzie nadwaga. Moze dopiero w przyszłym roku ją założę, ale chcę mieć motywacje.

Wody nie mam 3 dzień. Moze będzie dziś. Na razie sie kleję, złoszczę i marzę o kąpieli.

2 sierpnia 2018 , Komentarze (20)

Sierpień zaczął się aktywnie. U mnie sporo ruchu. Nie przepadam za tym, ale czasem trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu. Pogoda pracy w ogrodzie nie sprzyja i obawiam sie, ze w tym roku część prac nie zostanie wykonanych. Chyba zrezygnuje z niszczenia perzu w sadzie. Przełożę to na przyszły rok na wiosnę. W tym roku zniszcze, a właściwie Sebastian zniszczy chaszcze. Ja posadzę może gruszę i śliwę renklodę i może jeszcze zapylacza do niej. Oby sie tylko udało truskawki w tym roku spryskać. Jeśli sie uda to w przyszłym roku posadzę już nowe. Chcę też posadzić poziomki. Sierpień to czas na przetwory, ogród i kurs malarstwa sztalugowego. Będzie więc pracowity i oby był owocny. Wrzesień też taki będzie. Jeśli uda się to co zamyślam to będę bardzo z roku zadowolona.

Upały powróciły i niestety jeszcze potrwają jakiś czas. Dokuczą mi, bo chcę chodzić na kurs i kilka wyjazdów będzie. To jednak już końcówka. Tak się pocieszam. Jeszcze pare tygodni i wrzesień, który juz kocham. Przetrwam jakoś. Pracę w grodzie typu robienie rabat niestety odłozyłam na czas gdy będzie trochę chłodniej. Nie mam teraz siły i o Krzyśka się boję. Chcę by po przyjściu z pracy dużo odpoczywał.

Wczoraj Krzysiek musiał zniszczyć gniazd os i cztery go ucieły. Dałam mu wapno, ale drżałam o jego zdrowie.

Dziś jak sie uda naprawić to wreszcie będzie woda. Kąpiel będzie rozkoszą. Wczoraj myłam się w misce i przez to nie czułam sie świeża. Przez chwilę byłam tak zdesperowana, ze chciałam iść do rzeki.

Z wagi nie jestem zadowolna, bo nie spadła poniżej 90 kg do końca lipca. Dziś zupa koperkowa i zupa curry.

1 sierpnia 2018 , Komentarze (14)

Wczoraj do mnie dotarło, że Pikuś jest już starszym psem. Skończył w tym roku 10 lat. Na codzień tego nie widać, bo jest zywy, ale wczoraj jego spojrzenie było jakies takie powazne. Dostrzegłam w jego oczach zmeczenie. To były oczy starego psa. Pamietam go jako szczeniaczka. Był bardzo inteligentny i kochany. Nadal jest kochany, inteligentny, przymilny i rozpieszczony. Chciałabym, żeby długo jeszcze z nami został. Smutne będzie gdy odejdzie i żaden pies go nam nie zastąpi. Juz to wiem. Wkrótce moje zwierzęta zaczna odchodzić jedno po drugim. To naturalna kolej rzeczy, bo przybyły do mnie rok po roku i są już starsze. Staram sie psychicznie na to przygotować ale to niemożliwe. Będzie żałoba i tęsknota. Zwierzęta przychdzą, daja radość, miłość i gdy odchodzą pozostaje smutek, puste miejsce w sercu i żal, że tak krótko na tym świecie były.

Karty anielskie, które ostatnio kupiłam sa świetne. Dają jasne odpowiedzi na pytania, które zadaję albo nie zadaję a mnie nurtują. Ostatnio wyszła karta poprawy zdrowia. Myślę, że to chodzi o Krzyśka, bo to mnie gnębi. Chyba będzie dobrze. Musi być. Chce z nim obchodzić srebrne gody. Chcę sie z nim zestarzeć. Tak sobie myślę, że to badanie rtg przypadkowo mogło go uratować, bo problem wyszedł wcześniej zanim pokazały się objawy. Moze to dobry znak? To jednak tylko myśli... Do kardiologa idzie prywatnie 20 VIII, bo wizyty na fundusz dopiero w przyszłym roku. Co gorsze wszystkie badania też będzie trzeba robić prywatnie. Lekarka, która mu skierowanie wystawiała powiedziała, że trzeba będzie czekać, ale nadmieniła, zeby sie nie denerwował. Może więc nie jest tak źle..

Wczoraj ze stresu zjadłam 1,5 szklanki fasoli jaś, 4  kromki chleba z serkiem topionym, kilka jabłek, kilka ogórków, 2 kapuśniaczki i 2 krokiety. Dziś zwyzki na wadze nie było. Dobre choć to. Dziś tylko zupy będą, czyli grochowa i pomidorowa.

Jutro wyjazd na kurs...

Mam w domu awarię wody. Wczoraj w nocy pekła rurka w piwnicy. Dobrze, że Krzysiek był, bo zakręcił w studzience. No i znowu problemy...



31 lipca 2018 , Komentarze (12)

Kilka dni temu natknęłam sie w internecie na zdjecia kobiet 50+ i starszych w mini. Podjęłam decyzję i tez tak będę chodzić gdy schudnę. Sebastian sie wścieknie i będzie awantura ale to nieistotne. Całe życie w mini chodziłam, albo w maxi. Nie znoszę długości midi czyli za kolano. Jest za grzeczna i za dostojna, za elegancka dla mnie. Zupełnie nie pasuje do mojej artystycznej, niespokojne, rozdrganej duszy. Chyba też z powrotem zapuszcze włosy. Zobaczę jaka długość mi przypasuje i jak będę wygladać. Z tym może być problem, bo nie mam zamiaru włosów modelować. Teraz nie modeluję i to mi odpowiada. Mam tylko nadzieję, że zdania nie zmienię jak to ja.

Za dwa dni jadę na kurs malarstwa sztalugowego. Jeśli sie dostałam to mam nadzieję, ze to polubię bardziej. Niby maluję. Niby biorę udział w wystawach, ale tak naprawdę wolę pastele suche, olejne na podobraziu płóciennym i akwarele. Jeśli chodzi o malarstwo sztalugowe lubie w zasadzie tylko vedic art. Czasem siadam przy sztaludze i łapie za pędzel ale tak jakoś bez przekonania. Jeśli juz to najczęściej wybieram akryle, a chciałabym wreszcie pokochać całym sercem oleje. Do tej pory namalowałam tylko jeden olejny obraz. Jestem nawet z niego zadowolona i moja korepetytorka z malarstwa go chwali, ale to za mało. Chciałabym malować wiecej i częściej. Na razie bardzo jestem na kurs napalona. Już myślę, że jak mi sie spodoba to sie po wakacjach na zajecia zapiszę. Mogłabym chodzić choć raz w tygodniu i technike doskonalić. Dojazd jest wygodny i nawet nie trzeba daleko chodzić. Nie jest to też kosztowne, bo zajecia sa w dzień i moge autobusem wrócić. Dowiezie mnie pod sam dom.

Dziś Krzysiek jedzie do miasta na zakupy. Ma mi kupić zestaw startowy na nowy telefon, bo stary siada coraz bardziej. Wyślę też kartki, bo kilka sprzedałam na Dawandzie. Strasznie mi szkoda, że już jej od września nie będzie.

A na koniec kartka i miały być zdjęcia porównawcze ale nie miałam do tego głowy, bo Krzysiek jest chory i to moze być poważne. Nawet bardzo, bo dostał skierowanie do kardiologa... Na wizyte trzeba czekać i chyba pójdzie prywatnie. Strasznie sie o niego boję...


30 lipca 2018 , Komentarze (16)

Upały chyba trochę zelżały, bo dziś kilka stopni mniej. Oby już nie wróciły. Po Ance wygladam chłodniejszych nocy i poranków. Na razie jednak noce są upalne czego nie znosze, bo się lepię do pościeli. Kiedyś myślałam o klimatyzatorze. Teraz po prostu myje głowe i mi jest chłodniej. Chciałabym by już był wrzesień. By nastały chłody, by wakacje sie skończyły. Lubię jesienną nostalgię, mgły osnuwające drogę i ogród. Drzewa i krzywy wygladaja jak w welonach. Lubie deszcz. Jest wtedy spokój na ulicy i w mojej duszy. Tylko zwierząt bezpańskich i dzikich mi wtedy szkoda... Nawłocie już czarują. Dziś chce z nich zrobić wianek. Kolejny zrobie z chmielu. Trzeba by narwać ziela na przyszłe rytuały. Powiesze jak zwykle przy suficie. Spóźniłam się z tym w tym roku. Nie wszystko zbiorę.

Czekałam na deszcz i sie doczekałam. Wczoraj padało. Otworzyłam okno i całą sobą chłonełam orzeźwiający chłod i wilgoć. Krzyczały wilgi. Ptaki też były szczęśliwe, bo kąpały sie w kałużach. Zwłaszcza wróbelki, ale i cukrówki w kałuzy widziałam. One też chyba upałów nie znoszą. Oby częściej taka pogoda była, choć przez nią u mnie praca w ogrodzie lezy.

Waga ok. Planuję by na poczatku września zobaczyć 87 na wadze. Czy sie uda? Później dalsze boje i marzenie o siódemce z przodu przed końcem roku. Odetchnę gdy z otyłości zejdę. Dla mnie ta granica to 76 kg.

2 VIII rozpoczyna się letni kurs malarstwa sztalugowego. Jestem zapisana ale czy miejsca dla mnie nie zabraknie? Czy zdążyłam? To sie okaże jak w wyznaczonym dniu sie stawię na miejscu. Pracownia jest bardzo mała i niewiele osób może w kursie wziąć udział. Obym sie załapała.

Kupiłam książkę o halucynacjach. Ponoć to bestceller. Zobaczymy.

Dziś barszcz czerwony z fasolą i pieczarkami oraz zupa musztardowa.

29 lipca 2018 , Komentarze (4)

Przez upały znowu spuchłam i rano wiecej waże. Ciało, a zwłaszcza brzuch jest miekkie i napompowane. Wczoraj byly tylko trzy zupy i porcja bobu. Dziś będą same zupy ale też tylko 4. Zobaczymy co z wagą będzie jutro. Chyba jednak jeszcze ósemki z przodu nie zobaczę, ale brakuje juz niewiele. Dzisiejsze menu: Zupa z warzyw, pieczarek i bobu z makaronem i żurek z jajkiem.

Miałam dziś nic nie robić, ale chyba jednak coś zrobię. Nic na siłe jednak. Kusi mnie upiec szarlotkę, bo moja papierówka obficie w tym roku obrodziła. Drzewo jest bardzo stare, bo sadził je dziadek po wojnie i myślałam, że trzeba je wyciąć, a tu niespodzianka. Szarlotkę zjadłby Krzysiek, a ja bym spróbowała jutro. Pewnie też skosztowałaby moja mama. Ona sie wagą nie przejmuje.Już bym bardzo chciała schudnąć do tych sześcidzisieciu paru kilogramów, bo mi tradycyjnej kuchni brakuje. Chce posmakować sałatek, zapiekanek, klusek z sosem itp.  Będzie jojo na takim jedzeniu pare kilo to będzie, ale już będzie waga w okolicach 60-70 kg, a nie 100. To nie tragedia, bo całe zycie tyłam po pare kilo i chudłam na przemian. Przyzwyczajona jestem do tego.

Wczoraj podziałałam trochę robótkowo. Było nieco chłodniej i już dłoni spoconych nie miałam. Mogłam zrobić kartkę. Wieczorem zrobiłam cukinię. Dzis chce zrobić ogórki. Zaleję je jutro, bo octu nie mam. W przyszłym tygodniu może kupie schabu, bo chcę wędzić. Mama tez chce kawałek. Dla mnie by był ser. Muszę też kupić przyprawy, bo tonę teraz używam do zup.

Kupiłam kolejne poncho ażurowe i poncho krótkie wyglądające jak pelerynka. Uwielbiam poncha w przeciwieństwie do kurtek. Toleruje tylko kurtki jeansowe. Nienawidze obcisłych i z paskiem w talii i to niezależnie od tego ile ważę. Lubie za to zamaszyste płaszcze, mini i wysokie buty, ale do tego musze schudnąć i do bardzo dużo jeszcze.

28 lipca 2018 , Komentarze (8)

Sobota, czyli wolne. Furtka będzie zamknięta, a ja bez spodni, na luzie spędze cały dzień na kanapie. Upały mnie już zmęczyły, bo okno musze mieć zamkniete cały dzień z powodu krzyków u sąsiadów. Otwieram wieczorem gdy robi sie cicho. Znowu mam ochotę uciec na wieś na odludzie. Niby to realne. Pieniądze na skromny domek by sie znalazły, ale Krzysiek nie chce i tu ma pracę. Chory jest to innej może nie znaleźć. Moja mama tez o wyprowadzce chyba myśli. Ostatnio mówi tylko o swoim domku na wsi. Kupiła jakis czas temu. Jest bardzo mały i na uboczu, ale okolica mało ciekawa, bo niby góry ale do gór daleko.

Nadal robię przetwory. Dziś czeka na mnie cukinia. Muszę zalać wczorajsze słoiki i włozyć cukinię w nastepne. To juz chyba koniec, bo zostało jeszcze tylko pare słoków na fasolke szparagową. Fasolki będzie za mało i albo słoiki zdobędę albo fasolke wlożę do takich po dżemie. W niedzielę zacznę wkładać kolejne ogórki. Będą z curry i z musztardą i zwykłe tradycyjne. Ogórków ma byc  około 30 słoików. Na razie będzie 14. Później zrobię jeszcze trochę dżemów z jabłek, gruszek i śliwek. Trzeba tez zrobić kolejne nalewki i może wino:) Do września mi zejdzie.

Mam dziś do napisania horoskop lenormand. Nie wiem czy na wytworki czas znajdę.

Ponoć jest masa grzybów. Sebastian juz raz był i przyniósł. Dzis miał znowu iść ale sie rozmyślił. Liczę, że mi sporo na zimę nazbiera...



27 lipca 2018 , Komentarze (6)

Jeszcze kilka dni do końca lipca zostało i zastanawiam się czy uda mi sie ten kilogram do ósemki zrzucić. Niby to realne, bo w zszłym tygodniu zrzuciłam 1,8 kg. Waga ostatnio ładnie wspólpracuje, a ja kocham mój organizm, który robi wszystko by nadbagaż zrzucić. Strasznie mnie tak otyłość kliniczna gnębi.Teraz nadal jestem na diecie zupowej, ale dwa razy w tygodniu jem cztery zupy zamiast pięciu i to przynosi efekty.

Przyszły mi perfumy arabskie w olejku. Są piękne, naturalne i bardzo trwałe. Kompozycja składa się z zapachu jaśminu, kokosu i wanilii. Spróbuje je odtworzyc w domu. Jeśli się nie uda to kupię kolejne. Dziś chcę przygotować dezodorant.

Dziś będę nadal robić przetwory, bo dostałam od koleżanki 4 cukinie. Muszę też kupić kolejne ogórki. Wczoraj zrobiłam ogórki tradycyjne, z curry i z musztardą. Jeszcze takich nie robiłam i bardzo jestem ich ciekawa.

26 lipca 2018 , Komentarze (10)

Wczorajszy dzień był owocny, bo coś niecoś zrobiłam. Napisałam dwa opowiadania i je wysłałam. Piszę kolejne. Tym razem ezoteryczne. Później podziałałam robótkowo. Dziś dzień będzie też owocny ale spokojniejszy, bo juz nie muszę wyglądać na kurierów i wyśpię się do oporu. Ostatnio chodzę spać o szóstej rano. Dobrze mi sie pracuje w nocy ale chyba od dziś jednak o trzeciej będę już w łożku. Siedzenie do szóstej to przesada. Tym bardziej, że po czwartej juz prawie zleceń nie mam i siedzenie nie ma sensu.

Wczoraj Krzysiek był na zakupach. Nie kupił mi jednak krokietów i dziś waga znowu spadła. Jak ja to lubię. Uwielbiam wręcz. Niech ta waga wreszcie ponizej 90 kg spadnie. Wczoraj przyszły mi pończochy, a w zasadzie zakolanówki. Są czarne i z koronką. Pasują, ale czuje się dziwnie. To chyba nie mój styl i nie będzie mój nawet gdy schudnę. Ja jestem bardziej typem naturystki niż intrygującej kobiety, tak ubranej by kusić. Wolę sie owinąć ręcznikiem lub założyć męską podkoszulkę niż pończochy i tym podobne udziwnienia. Moi faceci sie jednak pończochami zainteresowali i to obaj. Krzysiek od dawna mi o tym truł, ale po Sebastianie się tego nie spodziewałam.  

25 lipca 2018 , Komentarze (11)

Ostatni tydzień lipca, a mnie jeszcze troche do ósemki z przodu brakuje. Chyba mi sie nie uda tyle zrzucić, by ją zobaczyć. Może w sierpniu zrzucę te 2,5 kg i pierwszy próg osiągnę. Ulży mi choć to tylko matematyka. Już kilka razy na przestrzeni ostatnich lat tą wagę miałam, a później z diety rezygnowałam i było jojo. Tym razem chcę, bardzo chcę wytrwać. Dziś tradycyjnie dwie zupy, czyli grochowa z warzywami i grzybowa z makaronem. Obie bardzo lubię. Jutro Krzysik jedzie na zakupy. Ma mi kupić bataty i śledzie. Kupi mi też krokieta, bo od jednego nie utyję.

Dziś powinnam zrobić kolejne słoiki cukinii, bo dostałam ją od mamy i lezy w lodówce. Może napiszę opowiadanie lub też coś z rękodzieła podziałam... Przyszła mi baza na album. Kusi mnie też ślubna kopertówka albo zaproszenie. Znalazałam bazy na czekoladownik. Chyba w scrapbooking wchodze coraz głębiej... Powinnam pilnie kupić wykrojniki kółka i kółko z falbanką. Moze też serce, bo serce z falbanką mam. Przyda się baza na większy album i na przepiśnik. Pieniędzy niestety brak i muszę z zakupów na razie zrezygnować do czasu aż kupię meble. Dziś może kopertówke jednak spróbuję zrobić... Można zamiast kółka z falbanką użyć kwiatka, a to mam...

Krzysiek był wreszcie u lekarza i dostał tabletki oraz skierowanie na prześwitlenie płuc. Ciekawe kiedy zrobi. Tabletki jakieś dziwne, bo chyba nie antybiotyk tylko do ssania. Mają ponoć rozrzedzać wydzielinę. Kaszle po nich jakby gorzej, a Sebastian mnie straszy, że Krzysik pojdzie do szpitala albo sie udusi. 


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.