Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490383
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 stycznia 2017 , Komentarze (8)

Dziś wstałam dość wcześnie zmarznięta jak ostatnio zawsze. Krzysiek stwierdził, że ciepło i rozpalić w piecu nie chciał. Musiałam ja. On klął na czym świat stoi, bo węgiel się kończy. Trzeba zamówić, a śnieg leży i nie wiadomo jak kierowca wjedzie, bo jest wjazd pod górkę. Ostatnim razem gdy były takie warunki zrzucił bliżej drogi i Krzysiek musiał nosić wiadrami. Pracuję od godziny. Idzie mi nawet mimo skostniałych dłoni. Po południu muszę wyciągnąć maszynę i szyć. Kupiłam pościel w internecie. Zbyt tania była i po kilku dniach rozlazła się na szwach. Później może coś podziałam artystycznie. Może jakąś akwarelkę albo obrazek pastelami poczynię.

Od kilku dni łykam kapsułki z forskaliną. Po pierwszej poczułam się źle ale to chyba z nerwów, bo się bałam reakcji organizmu. Schudłam ale jestem też na diecie. Głodu oczywiście nie czuję. Apetytu też nie mam, a powinnam mieć, bo jem mało. Może to po nich? Zobaczymy co dalej będzie. Razem z forskaliną firma przysłała mi za darmo wyciąg  z acai. Nie zamawiałam, ale zapomnieli mi wysłać przesyłkę, a opłaciłam. To było w prezencie. Muszę o tym preparacie poczytać...

Dziś znowu 20 dkg mniej. Codziennie schodzi co najmniej tyle od początku diety. Czuję się jak na Dukanie. Dziś 7 dzień i ponad kilogram pożegnałam. Jeszcze troszkę i świąteczny nadbagaż zrzucę. Oprócz diety niskowęglowodanowej przestrzegam też jednocześnie diety 8 godzinnej. Nie jem śniadań. Uważam je za zbędne, bo moja największa  jako sowy aktywność, przypada na późne popołudnie i wieczór. W zasadzie nigdy prawie nie jadłam. Już jako dziecko nie chciałam jeść. Zaczęłam jeść dopiero gdy poznałam Krzyśka. Podobnie było ze słodyczami. Teraz wyglądam na 95 kg jak na zbawienie. Następny próg to ósemka z przodu. Ciekawe kiedy? Pewnie poczekam trochę. Kurczę, a już ją w lipcu miałam i co...Przyszła jesień, a ja dietę przerwałam...

Miłość jest jak narkotyk. Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. A następnego dnia chcesz więcej. - Paulo Coelho

13 stycznia 2017 , Komentarze (23)

6 dzień diety. Jem mało. Szczególnie węglowodanów. Głodna nie jestem na szczęście. Do tej pory nie przekroczyłam 54 g. Odchudzanie idzie ciężko albo mnie się tak wydaje, bo chciałabym szybciej. Zawsze byłam niecierpliwa. Dziś zjem schab pieczony, sałatkę z tuńczyka, jajek, cebuli i ogórka kiszonego z sosem jogurtowo-musztardowym, mandarynkę i omlet z płatków owsianych. Owsianek nie jadam ostatnio, bo do słodyczy nabrałam wstrętu, a na słone nie mam wypróbowanego przepisu. Omlety za to z płatków są pyszne. Kocham smażone oczywiście na teflonie. Na szczęście wątroba u mnie w porządku. Może dlatego, że mięsa za dużo nie jem i wędlin też nie. Zwłaszcza tłustych. Kupnych wcale. Ostatnio kusi mnie kupić frytkownicę w której się przygotowuje wszystko na łyżce oleju. Może kiedyś kupię... Krzysiek jest przeciwny, bo sporo kosztuje, a on nie zwraca wcale uwagi na to co je. Powinien co najmniej 15 kg zrzucić, ale nie zamierza. Brzuch mu nie przeszkadza nic a nic.

Mrozy zelżały. Wczoraj Krzysiek twierdził, że widział kosa. Gdy powiedziałam, że niemożliwe, upierał się przy swoim... Bardzo już tęsknię za przedwiośniem. Kiedyś zimę lubiłam. Ostatnio już nie. Zbyt zimno mam w domu...Gdy żył dziadek dom ogrzewany był gazem i było ciepło całą dobę. Teraz mnie na to po prostu nie stać...Później było ogrzewanie centralne w piwnicy. Też dobre. Teraz piec i piecokuchnia tyle ciepła nie dają i węgiel jest gorszy, mniej kaloryczny...No i marznę...Sebastian namawia mnie by palić głównie drewnem. On też ma piecokuchnię i często jest 28 stopni ciepła. Nie to co u mnie... Co dziwne wczoraj gdy byłam na mieście rozgrzałam się. Wróciłam do domu i już mi było ciepło. Czyżby to ruch mi pomógł?

Dzięki miłości jeden dzień może być perłą, a wiek cały może nic nie znaczyć. - Gottfried Kelłer

12 stycznia 2017 , Komentarze (18)

Zauważyłam, że mam problemy z układaniem jadłospisu poniżej 50 g węglowodanów. Zawsze jadłam więcej i takie potrawy wybieram podświadomie. Muszę to jakoś ogarnąć. Dziś mam zjeść frytki z piekarnika, kotlet mielony, sałatkę z jajek, pora i ogórka kiszonego z musztardą i pomarańczę. Coś mi mówi, że powinnam ziemniaków, kasz itp nie jeść ale dietę od dietetyka też miałam z 1 ziemniakiem dziennie. Spróbuję na razie tak. Jeśli efektu nie będzie to wtedy odrzucę. Ciężko mi jednak będzie wytrwać na takiej diecie dłużej...Chociaż może? Na Dukanie nieźle mi szło przecież... Schudłam 2 kg, a teraz chudnę codziennie po 20 dkg jak na Dukanie. Dobrze jest na razie...

Siarczyste mrozy się chyba kończą, a ja nadal strasznie marznę. Zima to kiepski czas na dietę gdy domu nagrzać nie można. Oby jak najszybciej zrobiło się cieplej. Tak mi zimno, że ostatnio nawet próbowałam spać w pokoju dziennym, bo w sypialni było 10 stopni. Niestety tylko zgasiłam światło wlazły na mnie koty. Spało ich 4 i strasznie się rozpychały. Wytrzymałam do 5,30 i zwiałam z Józkiem do sypialni.

Dziś jadę na dwie godziny do miasta. Pewnie zmarznę jeszcze bardziej...

A na koniec wiersz i motywujące zdjęcie...

Co po mnie

minął świt otulony ciepłem

jak niewidzialnym szalem

 i południe wrzące od uczuć

popołudnie życia

wciąż  trwa

 

los czasem łaskawy

czasem przewrotny i mściwy

nie pozwala wybrać drogi

spocząć

przysiąść na kamieniu

wyznaczył czas zbierania kwiatów

wicia wianków i goryczy

 

spójrz

uśpione jutro powoli otwiera oczy

maluje srebrem włosy

stawia tamy

gasi wolę trwania

 

co pozostanie po mnie

bukiety układające się w słowa

zaczarowane myśli

czy strumienie łez

i bezkres niepamięci

 


11 stycznia 2017 , Komentarze (42)

Kolejny dzień diety. Waga spada cały czas po trochu. Myślę o tym żeby wykupić dietę IGrpo. Jest bardzo wygodna, bo można zmieniać posiłki i wprowadzać własne. Jest sporo gotowych przepisów. Interesuje mnie jednak sama dieta bez treningów. Teraz czekam na pieniądze. Może w tym tygodniu mi wpłyną na konto to od razu kupię o ile się nie rozmyślę. Teraz korzystam z przelicznika w internecie ale nie jest tak wygodny jak dieta Vitalii, ponieważ za każdym razem trzeba poszczególne produkty danego dania wpisywać i  wszystko liczyć. Ostatnio też myślę o tym by zacząć ćwiczyć. Nie w celu odchudzenia się tylko po to by stać się bardziej sprawną. Może pomyślę z powrotem jodze tak z 3 x w tygodniu gdy ósemkę z przodu zobaczę? Planuję ćwiczyć po 30 minut...Zawsze to by było trochę ruchu ]:>. Jogę można ćwiczyć nawet mając skoki ciśnienia i problemy z sercem. Już to wolę niż spacery, bo nie trzeba z domu wychodzić... Ciekawe jest też tai chi, ale tego nigdy nie próbowałam. Może kiedyś... Na pewno nie zacznę ćwiczyć niczego co siódme poty wyciska...

W najbliższym czasie chyba będę musiała zrobić badania. Koniecznie mnie wysyła lekarka rodzinna, bo ostatnie dostarczyłam do przychodni 10 lat temu. Jeszcze nie wiem czy badania zrobię, bo dobrze się czuję i nie lubię być poddawana presji. Lekarz to dla mnie nie pan i władca czy jakiś bóg żeby miał decydować o moim zdrowiu i podejściu do niego. Robię ekg i badam ciśnienie to po co mnie zmusza do badania krwi? W końcu biorę leki tylko na ciśnienie i zbyt wysoki puls. Może po prostu lekarza lub przychodnie zmienię jak się porządnie wkurzę. Świadkowie Jechowy wcale badań nie robią i żyją. Jeszcze się zastanowię, bo Sebastian mnie namawia, żebym jednak badania zrobiła. Nawet chciał przyjechać i jechać na badania ze mną, żeby mi było raźniej skoro się boję. Nie wiem co zrobię. Lekarza dawno chciałam zmienić, bo ta moja nawet z wizytami domowymi nie jeździ choć powinna. Sąsiad umierał na raka, a ona przyjechać mu kazała do przychodni. Dojazd jest trudny z przesiadkami albo 2 km spaceru prawie... A może załatwię sobie leki prywatnie?

Kiedy miłość nas opanuje, roztropność idzie w las. - Jean De La Fontaine

10 stycznia 2017 , Komentarze (20)

Od dawna mam świadomość, że nie odczuwam wcale głodu fizycznego. Nie wiem co to zdrowe ssanie w żołądku. Nie przydarza mi się to nawet przy 1200 kaloriach. Ile kalorii powinnam jeść by to poczuć? Wolę nie sprawdzać. Ciągle natomiast odczuwam głód emocjonalny. Nawet po posiłku. Muszę się najeść po pachy najlepiej węglowodanów by nie mieć wreszcie ochoty na jedzenie. No i tyję. Czego tak naprawdę mi brak nie wiem. Próbowałam do tego dojść ale bezskutecznie. Mam pasje i zainteresowania ale poświęcanie się im nie daje dobrych wyników w tym względzie. Gdy czuję głód malowanie czy pisanie go nie zaspakaja. Kontakty z ludźmi też nie. Niedawno myślałam, że brak mi miłości. To jednak nie to. Muszę szukać dalej...

Menu na dziś: jajka, tuńczyk, mandarynka, kotlety z ziemniaków i fasoli. Wyszło trochę za mało białka a za dużo węgli. Trudno... Następnym razem fasolę białą zastąpię czerwoną...Swoją drogą tyle lat żyję i nie wiedziałam, że fasola typu jaś ma o wiele więcej kalorii i węglowodanów niż czerwona...Mięso będzie kupione dopiero w czwartek chyba... Ostatnio kusi mnie dieta naprzemienna czyli w jeden dzień białkowa a w drugi z małą ilością węglowodanów. Może to sposób na mnie. Chyba wypróbuję jak efektów nie będzie...Na razie chyba są...Zważę się później...

Trzeba tylko jedną istotę z całego serca pokochać, a i wszystkie inne wydadzą się godne miłości. - Johann Wolfgang Goethe

9 stycznia 2017 , Komentarze (13)

Mrozy odrobinę zelżały. Wczoraj jednak mamie woda w łazience zamarzła. Cały dzień kombinowała, bo poleciała znowu. Ja martwię się o ziemniaki w piwnicy i Śnieżka. Śnieżek na razie ma się dobrze - je i pije. Nie pokazuje się niestety. Na strychu jest mały mróz w nocy, bo woda mu zamarza. Mam nadzieję, że zwinął się koło komina i przesypia cały czas. Zawsze był leniuszkiem. Dużo spał z tym, że przy piecu albo w słońcu. Musi teraz biedak cierpieć, bo lubi ciepło. Ciekawe czy jeszcze da się złapać. Wczoraj przytkało mi znowu ucho. Musiałam je wyczyści głęboko z powodu bólu i kłucia. Jestem prawie głucha. Krzysiek klnie, a Sebastian musi prawie krzyczeć przez telefon. Mam nadzieję, że szybko mi przejdzie, bo to kłopotliwe. Zwłaszcza rozmowy z Sebastianem są trudne i to mnie męczy.

Na diecie oczywiście jestem. Dzisiejsze menu. Kotlety mielone z otrębami zamiast bułki i odrobiną brązowego ryżu, tuńczyk z ogórkiem kiszonym, cebulą i musztardą, 2 jajka na twardo, pomarańcza. W najbliższym czasie mam też zamiar wyeliminować napoje gazowane, które uwielbiam. Piję co prawda te na słodzikach ale zawsze. Zacznę pić mineralną z gazem. To zawsze jakiś zamiennik. Moim błędem jest to, że zbyt szybko odpuszczam. Zrzucam wagę dość łatwo i później brakuje mi motywacji. No i tyję, bo zaczynam jeść zbyt dużo czyli około 1600 kalorii. Zawsze sobie obiecuję, że to ostatni raz...Błędne koło...Ech...

Myśl na dziś...

Miłość łączy serca, a przyjaźń umysły. - Aldona Różanek


8 stycznia 2017 , Komentarze (15)

Wczoraj byłam chora. Wcześniej chorował Krzysiek. Powaliła nas jakaś grypa żołądkowa chyba. Przeszło samo po domowych środkach, ale nacierpieliśmy się nieźle. Dziś jeszcze całkiem do siebie nie doszłam. Wczoraj spałam cały dzień z przerwami. Dobrą stroną jest to, że nie jadłam i schudłam dwa kilo. To woda ale i tak cieszy. Dziś zjem mało to waga może będzie spadać. Przez to świąteczne szaleństwo z przesytu straciłam zupełnie apetyt. Czas ruszać do boju z wagą. Który to już raz?Sporo razy było. Wcześniej zawsze mi się udawało. Ostatnie lata to porażki. No cóż zobaczymy jak będzie tym razem. Mam zamiar wytrzymać rok na diecie z małą ilością węglowodanów typu ziemniaki, pieczywo, kluski. Pieczywo odrzucę łatwo, ale ziemniaki będzie trudno. Problemem będą również zakupy warzyw przez najbliższe miesiące. moi dostawcy zaczną jeździć chyba dopiero w marcu.

Jutro już koniec urlopu. Czas zabrać się do pracy. Mam zaległe wróżenie i horoskop do zrobienia.

A na koniec myśl...

Miłość jest rozkosznym kwiatem, ale trzeba mieć odwagę zerwać go na krawędzi przepaści. - Stendhal

7 stycznia 2017 , Komentarze (40)

Wczoraj zmarzłam i moi mężczyźni zmarzli. Krzysiek był mimo święta kilka godzin w pracy. Później jeszcze mróz mu dokuczył gdy stał na przystanku. Nie dało się wyłgać. Musiał iść mimo bólu ręki. Ręka boli go od czasu gdy spadł ze strychu w pogoni za Śnieżkiem. To już ponad miesiąc. U lekarza oczywiście nie był. Dziś nadal zimno. W piecokuchni palimy prawie od rana. Krzysiek klnie, bo musi nosić węgiel. Musiał również narąbać więcej drewna. Teraz żałuje, że nie poprosił o narąbanie drewna Sebastiana. On by to zrobił...

Tablet graficzny już mam. Niestety nie potrafię wgrać sterowników. Nawet nie próbowałam. Zaniosę do punktu razem z nowym komputerem. Wczoraj kupiłam sobie tabletki na odchudzanie. Ponoć działają. Czytałam o nich nawet na Vitalii. Chodzi o  forskolin. Zobaczymy czy mnie pomogą. Dobrze by było. Przytyłam prawie 10 kg w przeciągu kilku miesięcy. To jakiś koszmar...Jadłam około 1600 kalorii więc na poziomie PPM. Coś te wszystkie przeliczniki są do kitu. Ludzie nie są robotami i nie da ich się porównywać. Wygląda na to, że ja na podtrzymanie muszę jeść 1300, bo taką mam przemianę materii. Aby chudnąć muszę chyba jeść jeszcze mniej...Tylko ile?

6 stycznia 2017 , Komentarze (19)

Fala mrozów nadeszła. U mnie wczoraj było mroźno w dzień. Dzisiejsza noc była bardzo mroźna. Tak ma być jeszcze kilka dni. U Sebastiana mrozy większe. Wczoraj późnym popołudniem Krzysiek rozpalił w piecokuchni. Dziś palimy od rana. W domu da się wytrzymać choć rano było w najcieplejszym pokoju 14 stopni. Martwię się o Śnieżka, który jeszcze zejść na dół ze strychu nie raczył. Krzysiek wczoraj zmarzł w pracy i Sebastian też, bo reperował na dworze samochód. Dziś też obaj pracują na dworze... Nie lubię ostatnio zimy, a ostrych mrozów szczególnie. Nawet śnieg mnie nie cieszy, bo trzeba odgarniać i przed domem i na podwórku w miejscu gdzie jedzą ptaki.

Znowu jestem na diecie. Jem do 1300 kalorii. Wczoraj zjadłam więcej przez pomyłkę, bo Krzysiek kupił mi tuńczyka w oleju zamiast w sosie własnym. Ja nie zauważyłam i oczywiście go zjadłam. Wczoraj upiekłam też sernik. Miał być na spodzie kruchym z polewą czekoladową i wiórkami kokosowymi. Zrobiłam jednak wiedeński bez spodu, bez czekolady i tłuszczu jako bardziej dietetyczny. Dziś go jem. Oczywiście wszystko wliczone i kalorii nie przekraczam. Sernik jest na słodziku. Najbliższe 3 miesiące będę na ścisłej diecie z małą ilością węglowodanów. Muszę zrzucić ten nadbagaż, który ostatnio nabrałam. Mam znowu zobaczyć ósemkę z przodu i to jak najszybciej...

5 stycznia 2017 , Komentarze (10)

Sebastian dojechał szczęśliwie. Ulżyło mi. Gdy był u mnie okazało się, że nieźle gotuje. Przygotował fantastyczne śledzie z ziołami i sałatkę jarzynową. W przedostatni dzień zrobił obiad w tym kapitalne kotlety z sera żółtego. Zdrowe to one nie były i do tego kaloryczne, ale jakie za to pyszne. Jutro jeszcze mam zamiar jedzeniowo trochę pogrzeszyć, bo upiekę sernik. Nic więcej jeść nie zamierzam. Przez tą rozpustę przytyłam ponad 4 kg. Wstyd. Mam tylko nadzieję, że z 2 kg zejdą szybko. Pomyśleć, że jeszcze niedawno miałam ósemkę z przodu. W tym roku chcę schudnąć około 20 kg. Pewnie mi się nie uda, ale co szkodzi pomarzyć...:D

U mnie piękna zima trwa. Śniegu jest dużo. Cudnie wyglądają drzewa otulone puchem. W najbliższym czasie ma przymrozić. Trochę się tego obawiam. Trzeba będzie palić w piecokuchni. Dziś Krzysiek ma narąbać drewna do rozpalania w piecach. Zmarznie biedak. W pracy też teraz nie ma lekko, bo musi sprzątać śnieg... Oby do wiosny...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.