No i koniec tygodnia. Udało się i mam pracę. Sukces... Będę pisać opowiadania... Zarobki są bardzo dobre... Straszne się cieszę, bo to było moje marzenie przecież. Chciałam żyć z pisarstwa albo malowania i będę. Krzysiek minę ma niepewną, bo w da dni zarobiłam tyle co on w pół miesiąca i to nie koniec. Następne opowiadania wysłałam i czekam na akceptację... Chyba mi zazdrości. Ja pracuję w domu, na leżąco z kotem na kolanach a on zasuwa w błocie, upale i deszczu...U mnie te dni były dość pracowite poza tym. Sporo czasu spędziłam na dworze.To i owo już w ogrodzie zrobione. Nie poszło mi za to w pracy, bo mało zarobiłam oprócz opowiadań, a pieniądze by się bardzo przydały. Muszę za kilka dni kupić bloki do akwarel. Te co kupiłam powoli się kończą więc wyjścia nie mam. Planuję przecież malować codziennie. Dziś już pracy mieć nie będę. Krzysiek idzie do pracy po południu, a ja będę działać artystycznie i pisać wiersze dla dzieci. Książeczka się pisze dość sprawnie. Mam zamiar skończyć ją stosunkowo szybko i jeszcze w tym roku ruszyć do wydawnictw i poszukać agenta literackiego. Może jesienią to już mi się uda zrobić. Powinnam też pisać opowiadania, bo je zaniedbałam ostatnio. Myślę o dwóch tomikach. Jeden z dreszczykiem i drugi dla pań o tematyce romantycznej. Oba już zaczęłam pisać, ale część z nich przerobię i wyślę do czasopism. Ten rok planuję poświęcić na pilną naukę malowania. Czas to opanować lepiej. Nie wiem czy brać się za portrety. Nie bardzo mnie do tego ciągnie. Uważam jednak, że powinnam się tego choć trochę poduczyć. Nie wiem czy ten rok na to wystarczy. Wątpię. Chcę jednak malować dużo. Może efekty będą. Jeśli nie będę usatysfakcjonowana to na naukę przeznaczę i następny rok. We wrześniu myślę o tym by zacząć chodzić na zajęcia do ośrodka kultury. Na malarstwo sztalugowe oczywiście. Może mi się uda załapać. W wakacje może zrobię kurs dziennikarski wreszcie. A na nowy rok mam też już plany ale na razie sza...
Dieta idzie dobrze. Apetytu nie mam, grzeszki się raczej nie zdarzają, głodu raczej nie czuję.Oby tak dalej. Ciekawe jak długo będzie jeszcze waga spadać na tych sztucznościach. Teraz czekam by jak najprędzej zejść poniżej 85 kg. W końcu lepiej ważyć ponad 80 kg niż prawie 90. Menu: Kalafior opiekany, ziemniaki, jajka sadzone na cebuli, mandarynka, zupka Alevo.
A na koniec wymiary, które spadają dość opornie:
biust - 122
talia - 96
biodra - 124
udo - 55
łydka - 35
Muszę się nauczyć to kontrolować, bo tu też postępy widać...
A na koniec akwarelka jeszcze mokra była gdy zdjęcie robiłam i stąd ta plama. Zadowolona jestem z wierzby. Drzewa zaczęły wychodzić całkiem nieźle...