Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1499967
Komentarzy: 54648
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 lutego 2017 , Komentarze (20)

Zostało mi jeszcze 3,2 kg do drugiego celu. To niedużo. Może 4 tygodnie jak dobrze pójdzie. Chcę ja najszybciej ten cel osiągnąć, a potem już spokojnie dążyć do 82 kg. Czy się uda do tej wagi dojść w tym roku? Oby, bo będzie wstyd totalny. Odchudzam się już kilka lat i wciąż co zrzucę to nabieram. Chciałabym powiedzieć, że tym razem się zawzięłam ale tak na prawdę to nie wiem. Dobrze jest gdy waga spada. Wtedy motywacja wysoka i chce mi się ćwiczyć. Gdy waga współpracować nie chce to mnie to strasznie dołuje. Niby teraz skupiam się, a raczej uczę się skupiać na ćwiczeniach ale o wadze nie zapominam. Tym razem w zasadzie nie ustawiłam się na zrzucenie jakiejś konkretnej ilości kilogramów ale na to, że na diecie będę cały rok. Ile uda mi się zrzucić czas pokaże. Na dukanie chudłam 3 kg w miesiąc to i teraz może choć z 2 kg zrzucę. Oby tylko zbyt długie przestoje mnie nie znokautowały.

Od wczoraj znowu codziennie medytuję. Na razie krótko, bo tylko 10 minut dziennie. Czas chcę wydłużać ale to raczej dopiero gdy cieplej się zrobi, bo marznę w sypialni. Muszę wpaść w rytm, bo od marca mam też zamiar codziennie pracować z oddechem. Jak joga to joga z wszystkim co do niej przynależy...To przecież nie tylko asany...

Dziś wstałam po ósmej z powodu kuriera. Teraz siedzę i piję kawę. Zaraz się biorę za ćwiczenia, a konkretnie rower. Później będę pracować spokojnie aż do powrotu Krzyśka. Mam do zrobienia horoskop tranzytowy na rok. Od jutra zaczynam serię zabiegów Reiki na nerwicę. Oby do przodu...:)

Menu: zupa grzybowa z makaronem, kotlet mielony z pieczarkami, pomarańcza, sałatka jarzynowa z sosem z jogurtu. Wczoraj spaliłam 380 kalorii.

Codzienne chwile

Chwila za chwilą mija

czas przemyka między palcami

jak piasek w klepsydrze

nie mam czasu posmakować momentów

 

jeszcze wczoraj

tańczyłam na łące

chwytając słońce

otulona zapachem ziół

 

dziś wiatr smaga

znacząc policzki śniegiem

 

codzienność przemyka cichcem

za zasłonę wspomnień

i tylko dusza śpiewa lub łka

imagesdddc.jpg


6 lutego 2017 , Komentarze (10)

No i znowu mają być mrozy w nocy i to spore. Ciekawe dokąd to potrwa. Już miałam nadzieję, że to koniec zimy. Już się szykowałam na decoupage w pracowni i malowanie akrylami, a tu takie kwiatki. Trzeba będzie jeszcze zacisnąć zęby i zmarznąć trochę. Nie podoba mi się to. Oj nie podoba...

Dziś jadę do lekarza z badaniami. Oby pierwszy i ostatni raz w tym roku. Mam nadzieję, że już da mi spokój i na następne badania mnie nie wyśle. W końcu jestem zdrowa i dobrze się czuję. Wściekła jestem oczywiście, że muszę jechać. Czeka mnie spacer około 2 km i będę chyba musiała siedzieć w poczekalni pełnej chorych. Obym tylko grypy nie złapała, bo katar łapię szybko. Problemem jest również to, że ma być kurier z książką i może nikogo nie zastać, bo Krzysiek robi badania okresowe i też go w domu nie będzie. On też klnie, ponieważ badania zajmą mu trzy dni w tym dzień wolny. Ma być nawet u laryngologa. Ciekawe po co?

Jutro już będę siedzieć w domu. Odreaguję i coś więcej podziałam.

Menu na dziś: frytki z batata, kotlet mielony z pieczarkami, krążkami cebuli i jajkiem sadzonym, mandarynka, sałatka z papryki, ogórka kiszonego, marchwi i fasoli czerwonej. Wczoraj była jednak joga. Spadek 50 dkg.Tydzień był wzorowy i schudłam 1 kg.:) Od początku diety 7 kg. To już jest jakiś wynik.

Wpadła mi w oko kolejna książka o jodze. Może kupię jak coś zarobię...To będzie ostatnia jak na razie...Gdybym ją kupiła to ćwiczeń bym miała na jakąś godzinę jogi. To wystarczy aż nadto... Przecież nie wszystkie ćwiczenia z tych książek co mam wykonuję. Niektóre wydają mi się zbyt łatwe, bo nie czuję napięcia. Inne są zbyt trudne jak dla mnie, a jeszcze inne mi po prostu nie leżą. Może jednak i na nie kiedyś czas przyjdzie. Zauważyłam, że nie lubię ćwiczeń w pozycji stojącej. Czyżby to lenistwo?:D


hatha-joga-bezpieczne-cwiczenia-dla-ciala-i-umyslu.jpg

Zwyczajne życie


Pociąg zwany istnieniem

nie zatrzymuje się na stacjach

mija je w biegu

to toczy się to gna

dzieciństwo młodość dojrzałość

odchodzą w zapomnienie

zbłąkane myśli

czyny tłoczące się spiętrzone

dobre i złe

 

zwyczajne życie

nie szuka drogowskazów

wiodących na szczyty

omija przeszkody

unika  tuneli pachnących trwogą

po latach przeciera

wyblakłe oczy i

dociera do celu

wabiącego nicością



5 lutego 2017 , Komentarze (27)

Od jakiegoś czasu rzadko jem normalne obiady. Zapomniałam już jak smakuje zupa. Zaczynam za tym tęsknić. Chciałabym zupy wprowadzić ale nie bardzo wiem jak je kalorycznie rozliczać. No i nie wiem czy ich w małej ilości pojem. Muszę coś pomyśleć, bo planuję być rok na diecie i bez zup będzie mi ciężko. Ostatnio mam też problem, ponieważ waga nie chce spadać tak ja bym chciała czyli szybko. Chyba będę się musiała uzbroić w cierpliwość. Będzie mi ciężko i jestem trochę rozczarowana. Tak po cichu sobie myślałam, że może chociaż do ósemki z przodu spadnie zanim się zacznie wahać lub się zatrzyma. Niestety przeliczyłam się. Zapisałam się na kilka wyzwań i teraz będzie wstyd, bo mogę nie schudnąć...

Menu na dziś: Kapusta z grochem i marchwią, schab wędzony, surówka z pora, marchwi, jajek, selera i ogórka kiszonego z sosem z jogurtu, mandarynka. Będą ćwiczenia. Wczoraj spaliłam 445 kalorii, bo był rower i 40 minut jogi. Jeśli dziś mi się uda przećwiczyć jogę to będzie cały tydzień wzorcowy - ćwiczeń dużo i brak grzeszków. Wątpię jednak, bo czuję zmęczenie po całym tygodniu i mięśnie mnie bolą...Krzysiek usiłował mnie skusić herbatnikami ale nie uległam i przegoniłam go do kuchni.

Sebastian z wyjazdu do Holandii zrezygnował jak na razie. Ponoć nie chciał, żebym się denerwowała. Do mnie ma przyjechać około 20 lutego. Zostanie do marca. Już nie mogę się doczekać. Ostatnio kupił wiatrówkę i tłucze z niej po całych dniach. Ma ją przywieźć do mnie to też postrzelam.


4 lutego 2017 , Komentarze (13)

Zauważyłam ostatnio, że za bardzo się na odchudzaniu skupiam. Stało się celem i jemu podporządkowałam życie. Ćwiczenia to wyzwania i odliczam czas między jednymi, a drugim. Inne dziedziny życia nie są tak ważne. To źle. Powinno być na odwrót, bo zapowiada się na dłuższą walkę i życia odchudzaniu nie mogę podporządkować. Nie o to mi przecież chodzi. Nie chcę być maniaczką ćwiczeń i diety. Za dużo też czasu spędzam na Vitalii. Chyba czas zmienić coś. Tylko jak się do tego zabrać? Nie bardzo mam pomysł. Co mi wpadło do głowy to czytanie...Wczoraj mi przyszła kolejna pozycja o jodze i utonęłam w niej...To bardzo wartościowa pozycja...Sporo asan, których nie znałam:)

Następna sprawa też niekorzystna to negatywne myślenie. Kiedyś byłam pesymistką, później nad tym pracowałam i przestałam nią być. Od niedawna negatywne myśli znowu zaczynają dominować. Niby jeszcze nad tym planuję i nie pozwalam, by negatywne myśli na stałe zagościły w mojej głowie, ale to, że zaczęły się pojawiać to i tak źle. Zabierają przecież energię i podcinają skrzydła. Co z tym zrobię jeszcze nie wiem...

Wczoraj kupiłam kolejną książkę o ćwiczeniach. Sporo ich mam ale nie wszystkie są dla mnie przydatne. Mam książkę o stretchingu ale zupełnie do mnie nie trafiła. Może ta trafi...Chcę dołożyć stretching do pilatesu. To tak na razie, bo kiedyś mam zamiar skupić się tylko na jodze. Na razie powoli dojrzewam do tego by medytować codziennie tak jak w lecie i zacząć ćwiczyć oddech. Z oddechem będzie problem, bo przy podwyższonym ciśnieniu nie wolno oddechu zatrzymywać.

Dieta w porządku i ćwiczenia również choć ostatnio mnie bardzo mięśnie ud bolą gdy jeżdżę. Waga się odwdzięczyła i dziś 60 dkg mniej. Już prawie to co nabrałam zrzuciłam. Menu na dziś: kopytka z kiełbasą, cebulą i pieczarkami, sałatka z pora, jabłka i marchwi z jajkiem i kukurydzą i majonezem]:>, pomarańcza, tuńczyk...Wczoraj spaliłam 445 kalorii, bo było 40 minut jogi. Wytrzymałam i nawet narzekania nie było. Czas zleciał błyskawicznie. Dziś może też się uda tyle kalorii spalić, bo w jogę się wkręcam coraz bardziej. Fascynuje mnie obserwowanie mojego ciała i oddechu. Śledzę postępy i coraz dokładniejsze wykonywanie asan. Podoba mi się ożywcza energia i entuzjazm po przećwiczeniu tego co zaplanowałam.

3 lutego 2017 , Komentarze (25)

Moim problemem od zawsze jest brzuch. Zwłaszcza jego dolna część. Ważyłam kiedyś gdy byłam młoda 48 kg przy 164 cm wzrostu i brzuch i tak nie był całkiem płaski. Teraz jest koszmarnie duży. Niby spada ale...No właśnie nie wiem czy spadnie. Ćwiczę jogę, pilates. Jeżdżę na rowerze i dołożyłam nawet z duszą na ramieniu, bo mi nie wolno, jedno ćwiczenie z callaneticsu. Myślę by z czasem dołożyć drugie jeśli to pierwsze mi nie zaszkodzi. Czas pokaże co z tego wyjdzie. Kiedyś gdy przez dwa miesiące ćwiczyłam callanetics moja sylwetka bardzo zyskała. Wykonywałam dwa ćwiczenia na brzuch i jedno na uda, pośladki i nogi. Później dałam sobie spokój jak to ja. Jak będzie tym razem? Bardzo chcę wytrwać, bo boję się niesprawności. Może wytrwam. Na razie coś się zmienia na plus i ja to widzę. Joga mi idzie lepiej, na rowerze dłużej jestem w stanie utrzymać szybkie tempo, przestałam się bronić przed ruchem czyli mniej wysługuję się Krzyśkiem.

Kilka dni temu zapisałam się na wyzwanie związane z ruchem. Pomyślałam, że skoro waga spadać nie chce to chociaż w tym mam szansę, bo to zależy tylko ode mnie. Sporo później dołączyłam, bo zaczęło się na początku stycznia. Polega ono na zrobieniu 300 treningów w rok. Ja robię jeden, dwa dziennie czyli rower plus joga lub pilates. Na razie gonię tych co są na czele. Zobaczymy jak mi pójdzie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że inni pewnie treningi mają dłuższe niż ja ale ja dłuższych nie planuję. Chcę ćwiczyć maksymalnie godzinę, bo to nie moja bajka. Ćwiczę, bo muszę, a wyżywam się w czym innym np. malowaniu, pisaniu, rękodziele choć i to traktuję relaksowo. Zapisałam się też na wyzwanie 52 książki w rok. Może coś podziałam w tym kierunku. Lubię czytać...

Wczoraj nieco zmieniłam jadłospis i zrobiłam wreszcie kotlecik z batatów i pieczarek. Wyszły pyszne i bataty na stałe zagoszczą w moim menu. Teraz jeszcze muszą wypróbować topinambur. Menu na dziś: sajgonki z sosem pomidorowym i ryżem brązowym, surówka z marchwi i kapusty kiszonej, serek homogenizowany, mandarynka.

Wczoraj spaliłam około 400 kalorii. Był rower plus 25 minut pilatesu i do tego dołożyłam jeszcze ponad 10 minut jogi. Ta joga to nowe zupełnie ćwiczenia z książki, która wczoraj przyszła. Bardzo fajne ćwiczenia. Mięśnie i stawy czułam. Do jogi zabrałam się chętnie ale rower z trudem zniosłam, bo mnie bolą mięśnie ud. Wkurza mnie to... Zrzuciłam 20 dkg. To jeszcze nie wszystko co przybyło, ale pasek gonię...


2 lutego 2017 , Komentarze (16)

Dziś też musiałam wstać wcześnie ze względu na kuriera. Tym razem mają przyjść herbaty i paczka ze sklepu ze zdrową żywnością. Kupiłam między innymi zapas soi, soczewicy, ciecierzycy, kotletów sojowych, kostki sojowej, granulatu sojowego, ziaren, miodu, mąki na chleb, ryżów i kasz przeróżnych. Kiedyś kupowałam też pasztety sojowe  ale teraz staram się piec pasztety w domu. Będzie na jakiś czas. Zakupy robię teraz w internecie, bo mój sklep ze zdrową żywnością przenieśli i nadal nie wiem gdzie. Ciągle sobie obiecuję, że go odszukam, ale ciągle brak mi na to czasu. Może też przyjdzie książka.

Odkąd łykam magnez czuję się zdecydowanie lepiej - serce się uspokoiło i powieki mi nie drgają. Ten co miałam poprzednio był jednak lepszy od tego co mam teraz. Po pierwsze był typu cardio, a poza tym na dłużej wystarczał. Tamten brało się po 2 tabletki i opakowanie wystarczyło na miesiąc. Ten bierze się po 6 do 8 tabletek i wystarcza na 8 dni. Cena jest zbliżona. Teraz będę polowała na ten co miałam poprzednio. Kupię od razu kilka opakowań, żeby po aptekach nie wędrować bez potrzeby. No chyba, że kupię go w internecie.

Przedwczoraj kupiłam kolejną książkę o jodze...To ta drugą...Mam zamiar kupić kolejną tą o czakrach...Może kupię dziś...Potrzebuję więcej książek, bo te ćwiczenia które teraz robię zajmują mi 25 minut, a ja bym chciałam tak może z 40 z czasem. To i tak nie dużo. Treningi w ośrodkach czasem trwają 1,5 godziny z tym, że w tym pewnie jest medytacja.

Dieta ok. Menu: krokiety z pieczarkami z zupą grzybową, chleb chrupki z paprykarzem, mandarynka, jajka z tuńczykiem, ogórek kiszony. Ćwiczenia też będą oczywiście:). Wczoraj spaliłam 375 kalorii. Waga ani drgnie...

1 lutego 2017 , Komentarze (12)

Dziś wstałam wcześnie, bo czekam na kuriera. Ma mi przynieść przyprawy ziołowe. Używam ich bardzo dużo, ponieważ mamałyg bez smaku nie jadam. Muszę kupować w internecie, bo u mnie w sklepach mało co jest dostępne. Ostatnio jest dużo zaprawianych chyba solą, mieszanek, a ja takich nie używam. Wolę przyprawy sypkie. Lubię je dobierać indywidualnie. U mnie przyprawy mogę kupić ale tylko na targu, a ja na targ jeżdżę bardzo rzadko, bo nie przepadam za tłokiem.

Wczoraj zaplanowałam i rozpisałam jadłospis na cały tydzień. Nie zaplanowałam jeszcze żadnej wędliny z szynkowara. Coś do roboty podchodzę jak pies do kija. Nie wiem czy mi wędlina wyjdzie. Może w przyszłym tygodniu się wreszcie odważę i coś zrobię. Hamulec też mam taki, że szynkowar jest na kilogram mięsa. To dużo, bo ja jestem przecież na diecie i nie mogę więcej niż 10 dkg zjeść dziennie. Zamrażać nie chcę. Będzie musiał resztę zjeść Krzysiek i nie wiem czy da radę. Wędlinę chcę zrobić oczywiście wieprzową. Może mielonkę z kawałkami mięsa i papryką np.

Dieta w porządku oczywiście. Menu na dziś: chudy boczek wędzony]:> z musztardą i ogórkiem kiszonym, jajecznica z płatkami owsianymi i cebulą, pomarańcza, serek homogenizowany. Będzie też oczywiście ruch-  rower i joga. Wczoraj spaliłam 340 kalorii. Był rower i pilates...:)Niestety waga nie spada. Waha się w dół i w górę. Czyżby przestój. Oby nie...:(


indeks.jpgimagesaaa.jpg

31 stycznia 2017 , Komentarze (14)

Dieta ok. Ćwiczenia też. Co do ćwiczeń to wprawdzie ich nie polubiłam, ale zaakceptowałam i przyzwyczajam się. Coś mnie zaczęło do nich skłaniać, a nawet jakiś wewnętrzny głosik mi szepce by ćwiczyć dłużej. Czuję też od pewnego czasu zadowolenie po. To chyba te osławione endorfiny. Dobrze jest więc. Ćwiczyć muszę nie dla figury, bo o nią specjalnie nie dbam ale po to by być sprawną w przyszłości. Strasznie boję się niedołężności. Nie chcę być zależna i to mnie napędza. Cenię sobie zwłaszcza jogę. Podziwiam wiekowe joginki i ich giętkie ciała. Też bym tak chciała. Co do figury to mam świadomość, że w moim wieku już raczej jej nie odzyskam. Mam ciało 50 latki i ono w ciało 20 latki się nie zmieni. Na to nie ma szans przecież i nie ma co za tym gonić. Ja je akceptuję z wszystkimi niedoskonałościami i dobrze mi z tym. Nie muszę super wyglądać by czuć się wartościową osobą. Kompleksów nie mam... Ważna jest dla mnie sprawność i zdrowie...:)Sprawność moja rośnie. Wczoraj po raz pierwszy od dawna chwyciłam ręce na plecach. To mój mały sukces...:DOby tak dalej...

Menu na dziś: śledzie w occie, sałatka warzywna/jajka, por, ogórek kiszony, marchew, seler/ z odrobiną majonezu ]:> i sosem z jogurtu, mandarynka, schab pieczony w ziołach. Wczoraj spaliłam 380 kalorii. Był rower i joga. Dziś też będzie oczywiście rower i może pilates.

Dzisiejszy dzień powinien być spokojny. Wstrząsów nie przewiduję i mam nadzieję, że nic niespodziewanego się nie wydarzy. Będę grzecznie pracować, a później zajmę się tym co lubię. Pewnie malowaniem albo pisaniem. Może popracuję nad książką? Powinnam w tym roku wydać wreszcie tomik. Gotowe tzn napisane są dwa - wiersze i haiku. Wszystko zależy od tego czy będę miała pieniądze. Sporo wydatków mam w tym roku, a na tomiku przecież nie zarobię.

A na koniec myśl i zdjęcia chlebka, który ostatnio upiekłam i ostatniej akwarelki. Chlebek pyszny wyszedł i żal mi, że tak mało mogłam zjeść...(szloch)

Nie kochaj nigdy nikogo, gdy Ci nie wyzna miłości, bo najokropniejszym bólem jest miłość bez wzajemności. - Anonim


SAM_1923.JPG

SAM_1925.JPG

30 stycznia 2017 , Komentarze (16)

Od kilku dni Śnieżek czeka na Krzyśka gdy ten mu idzie zanieść jedzenie. Ze strychu chyba wcale na dwór nie wychodzi. Dobrze, bo jest bezpieczny. Czy się uda go złapać? Nie wiem. Trudno będzie. Jest płochliwy i ucieka gdy się Krzysiek zbliża. Na oswojenie nie liczę, bo zawsze przed Krzyśkiem uciekał. Chyba trzeba będzie spróbować klatki łapki na strychu o ile się nie zepsuła. Nie sprzątnęliśmy jej z dworu i nadal stoi w śniegu przymarznięta.

Dziś muszę wyczyścić piec w pokoju dziennym, bo szybka się kopci i kiepsko się pali. Od jakiegoś czasu też się dymi jak diabli. Wczoraj znowu mieszkanie było zakopcone tak, że aż dym gryzł w oczy. Wszystko przez Krzyśka, który ma zwyczaj drzwi od pieca ciągle otwierać. Z drugiej strony jak się nie otworzy to się kisi i ogień bucha popielnikiem. Boję się o koty, które pod piecem lubią spać. Swoją drogą świetny opał teraz jest nie ma co. Piec był wyczyszczony przed sezonem grzewczym i teraz trzeba czyścić znowu.

Dieta mi idzie. Jem przeważnie bez grzeszków. Pokusy jeśli są to ulegam czasem w ograniczonym zakresie. Zjadam np. parę chipsów a nie paczkę lub jeden wafelek a nie 10. To przynosi efekty. Już ponad 6,5 kg pożegnałam od początku diety, a jeszcze miesiąca nie ma. Ktoś powie, że za dużo. Ja tak nie uważam. Wolę chudnąć szybciej, bo wtedy motywacja szybuje pod niebo. Co prawda w przeliczniki nie bardzo wierzę ale wczoraj sobie przeliczyłam ile powinnam jeść jeśli uzyskam moją wymarzoną wagę 64 kg. Okazało się, że moje PPM to będzie raptem 1300 kalorii. Tyle powinnam chyba jeść wtedy, żeby nie tyć. Niby jest jeszcze CPM ale ja jestem z tych mało aktywnych to ono też wysokie nie będzie i w dodatku metabolizm mam zwolniony. Mam zamiar wprawdzie kiedyś nad metabolizmem popracować ale to dopiero wtedy gdy normalną wagę osiągnę. Jeśli osiągnę. Wygląda na to, ze jeśli metabolizm mi nie wzrośnie to już zawsze będę musiała jeść mało. Pożegnam też duże ilości węglowodanów. Będę jadła tak około 100g. Kiedy to będzie?? Dziś 20 dkg mniej. Wczoraj spaliłam 270 kalorii.

Sebastian się wybiera do pracy do Holandii na 3 miesiące jeśli się zgodzę. Według niego to nic między nami nie zmieni. Zapewnia mnie o swojej stałości i chce bym mu ufała. Ja myślę inaczej, ale nie będę mu wyjazdu zabraniała. Pewnie nas związek się rozleci. Nawet dzwonić do niego nie będę mogła, bo dość drogo. Szkoda, bo już się do niego przyzwyczaiłam. Pewnie też część planów remontowych na ten rok weźmie w łeb. No cóż tak bywa... Na razie staram się znaleźć pozytywne strony tej sytuacji, bo pewne jakieś są. Choćby radość Krzyśka... Smutno mi jednak...


29 stycznia 2017 , Komentarze (12)

Jak ja ostatnio kocham niedzielę i błogie lenistwo. Sama świadomość, że nie muszę nic robić doskonale na mnie wpływa. Zawsze sobie obiecuję, że odpocznę i tak jest. Kiedyś w niedzielę pracowałam. Teraz już nie. Po prostu zleceń na niedzielę nie biorę. Czasem tylko wróżę i to wszystko. Dziś może poczytam, bo mam spore zaległości w lekturze. Może coś namaluję, a może jakiś wiersz napiszę? Powinnam w zasadzie, bo ma powstać kolejna antologia. Nic na siłę jednak. Krzysiek będzie w domu to o medytacjach i normalnej długości zabiegu Reiki raczej będę musiała zapomnieć. Bywa zbyt hałaśliwy, a ja wyjść do sypialni nie mogę, bo zimno. Niestety w okresie zimy rzadziej medytuję i krócej robię sobie zazwyczaj codzienne Reiki. Tak być nie powinno oczywiście. No ale nic na to poradzić nie mogę. Warunki mam jakie mam i raczej nic się w tym względzie nie zmieni. Może jednak? Ostatnio gdy Krzyśka proszę by był cicho to nawet ciszę potrafi zachować przez jakiś czas.

Menu na dziś: jajka sadzone na cebuli, paluszki rybne plus ziemniak, jogurt owocowy, mandarynka, surówka z selera i marchwi. Mam zamiar pojeździć na rowerku, ale z jogi chyba dziś zrezygnuję. Wczoraj spaliłam 380 kalorii.

W piątek Krzysiek mi kupił bataty. Jeszcze ich nie jadłam. W przyszłym tygodniu coś z nich zrobię. Kuszą mnie nadziewane, kotleciki, pizza, frytki i pasztet. Teraz myślę o topinamburze. Myślę nawet o tym by go posadzić w ogrodzie. Sadziłam co prawda już kilka razy ale taki wyrwany z łąki. Nie przyjął się. Teraz chcę kupić bulwy w internecie. Może się uda. Ponoć warto go mieć, bo jest smaczny. Nie wiem gdzie kupić bulwy spożywcze. Mam jednak nadzieję, że znajdę. Jeśli nie to zjem sadzeniaki..:)


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.