Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489961
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 grudnia 2021 , Komentarze (8)

Wczoraj był brat Krzyśka. Zabrał Krzyśka do miasta i zakupy już są. No przynajmniej to co cięższe. Jeszcze raz Krzysiek pojedzie w czwartek. 

Ostatnio źle na mnie działa mars ze strzelca, a to wzbudza złość. Jest to dobry czas na przepracowanie tego i owego. Zastanawiam się więc z jakiego powodu jest w moim zyciu złość. Teraz czyli ostatnio wściekam się, bo mi zimno. Wściekam się, bo muszę coś fizycznego robić, a nie mam ochoty, energii, szkoda mi czasu  mam bóle przy poruszaniu się. Wściekam się na Krzyśka, bo jest uparty i mnie nie szanuje. Czas rozważyć wszystko po kolei.

Zimno, a latem cieplo to dla mnie ostatnio problem. Nie bardzo wiem czy mogę coś z tym zrobić. Teoretycznie mogę załozyć gaz i wtedy choć zimą problem skasuję, ale czy napewno? Jak się będę czuła gdy zobaczę rachunki? Co będzie gdy Krzysiek przejdzie na emeryturę, a cena gazu wzrośnie? Poza tym nigdy prawie u mnie w domu nie było stałej temperatury i powinnam przywyknąć, zaakceptować. Jeszcze niedawno mi to nie przeszkadzało i narzekam tylko na upał. Dylemat...

Fizyczne prace i złość. Tak wściekam się na każdą fzyczna czynność. Nienawidzę momentu wstawania z kanapy. Znowu. Nawet wyjście do toalety to problem i nic mi nie daje świadomość, że ruch to zdrowie, że powinnam sie ruszać, bo się zależę, bo będę zaeżna od innych itp. Szczęśliwa w tym względze bym sie poczuła chyba wtedy gdybym miała osobsta służąca, która by robia wszystko i wszystko podawała. Teraz w dzisiejszych czasach to raczej nierealne. Kiedyś tak żyly panie z wyzszych sfer. Cóż hrabina nie jestem. Wykorzystuję Krzyśka jak mogę i to jest jeden z punktów/ bardzo ważny/ czego oczekuję od związku. Tak oczekuję fizycznej pomocy. Oczekuję też uczucia i czułości, lubienia kotow, uległości i spokoju, łozenia na dom i szacunku. Nie wszystko to od niego otrzymuję i dlatego ze związku nie jestem do końca zadowolona i się wściekam. Czego on oczekuje nawet nie wiem, bo nie mówi i mnie zbywa. Nad zwiążkiem z nim pracować sie nie da. Nawet nie wiem czy sie dla mnie stara robiąc to co robi. Moze tak być, bo jest z natury leniwy i praca mu ciąży. Też moze się z jej powodu wściekać. Ja też moze nie jestem dla niego odpowiednią partnerką i to co daję od siebie moze mu wcale nie być potrzebne.

A moze mam po prostu nierealne oczekiwania? Moze bym chciała idealnego życia, a czy są ludzie których życie pod kazdym względem jest idealne. Moze powinnam docenić to co mam i tym życ, a nie problemami? Sztuka życia to akceptacja tego czego zmienić nie można. Ja ani domu ani meża zmieniać nie zamierzam. Tylko jak zaakceptować to co mi nie pasuje. Jak zaakceptować dualizm.

Złość może być konstruktywna, bo jest motorem do zmian. Moja jest chyba jednak zbędna.

20 grudnia 2021 , Komentarze (14)

Jest we mnie konflikt. Moje poczucie szczęścia kłoci się z potrzebą satysfakcji. Mam potrzebę satysfakcji, a to oznacza, że muszę sie doskonalić, rozwijać. Czuję, że powinnam pracować i uczyć się. Robię to. Niestety nie czuję się wtedy szczęsliwa. Szczęśliwa jestem gdy nic ważnego nie robię, gdy wrzucam na luz i leżę. Blogo mi gdy gdy leżę na kanapie wtulona w swojego faceta, gdy nic nie muszę, gdy czas mnie nie goni, nie wysilam się, gdy obok są moje zwierzęta. Więcej mam takich przyjemności i wszystkie kojarzą mi się z luzem. Nigdy nie byłam szczęśliwa w pracy. Każda moja praca to był koszmar. Teraz obecna praca to moja pasja. Oddaje się jej całym sercem i innej sobie nie wyobrażam, ale gdy pracuję nie czuję się szczęśliwa. To samo jest z nauką. Chętnie zdobywam wiedzę, ktora mnie interesuje. Niestety nauka czegoś innego to koszmar. Teraz sobie zalozyłam, ze podszkolę się z matematyki i rosyjskiego. Chcę nauczyć się angielskiego. Uczę się i nie czuję się z tym komfortowo. Niby postępy są, ale orlem nie jestem. Kusi mnie czasem by rzucić to w diably. Nie jestem ani zmęczona ani nie czuje sie wypalona. Nie mam depresji. Przecież nie mogę lezeć i zajmować się bzdurami typu glaskanie kota, drzemka czy przeglądanie internetu calymi dniami. Pozostaje mi zaakceptować, ze poczucie szcześcia nie jest stale. Pojawia się na chwilę i znika jak kamfora gdy tylko czymś się zajmuję.  Czyżby w moim przypadku było coś nie tak z serotoniną, dopaminą i GABA. A moze koncentracja na nauce i pracy kłoci sie z poczuciem szczęścia? Napewno do tego trzeba mobilizacji, myślenia, a do tego jest niezbędna norepinefryna. Może ten konfikt ma każdy, bo jest on przypisany rodzajowi ludzkiemu?

Patrząc na to z innej strony to ja jestem szczęśliwa gdy moj mozg znajduje się w stanie alfa. Wtedy jestem spokojna, zrelaksowana, odpoczywam. Gdy się uczę lub pracuję mozg znajduje się w stanie beta. To oznacza czujność, logiczne myślenie. Z tego wynika, ze ten konflikt we mnie jest i będzie. :) A jak ja uwielbiam gdy moj mozg jest w stanie gamma...:) Moze więc te pokusy by zrezygnować dziś z nauki czy pracy to wołanie zmęczonego mózgu o chwilę odpoczynku? Moze ja za dużo myślę? Moze powinnam częściej przebywać w stanie alfa?

Jem mniej. 

Wczoraj robiam pranie i wyskoczył wąż z pralki. Zalało całą łazienkę. Krzysiek zebrał dwa wiadra wody, a jak klął przy tym.

19 grudnia 2021 , Komentarze (4)

Znalazłam w sobie motywację do odchudzania. Wiem też już dlaczego chcę mieć wagę w normie. Niestety to wszystko jest problematyczne, bo bazuje na walce. To niby da mi siłę do osiągnięcia celu, ale to nie jest dobre na dłuzsza metę. Warto by prześledzić swoje myśi i emocje, które sklaniaja mnie do jedzenia. Zdrowy, normalny człowiek je z głodu fizycznego i tylko tyle ile potrzebuje dla zachowania zdrowia. Powinnam za każdym razem gdy pojawia sie myśl o jedzeniu, zadać sobie pytanie czy  jestem glodna, naprawdę głodna. Nie chodzi tu o głod psychiczny, apetyt, bo to bywa mylace. Trzeba prześledzić myśli, bo z nich wyplywaja emocje napędzajace jedzenie. Moze być tak, że jestem z czegoś niezadowolona. To moze być coś typu braku czasu. To moze być awantura z Krzyśkiem. To moze być problem z angielskim czy matematyką itd. Te negatywne myśli wyzwalają negatywne emocje typu smutek, napięcie, bezsilność i wtedy ja sięgam po jedzenie, zeby doznać szybko ulgi. To jest błędne koło i dlatego jestem otyła. Powinnam rozpoznawać emocje i podejmować odpowiednie działania. Niestety mam z tym problem. Znalazłam powód wzrostu wagi ostatnio. Zabrałam sie za naukę i często mam z tym problem. Nie wszystko mi idzie tak jakbym chciała. Często uważam się za mało zdolną wręcz tępą. Te mnie denerwuje, budzi niepokój i jem...

Przy okazji analiz dotyczących mojej wagi doszłam do wniosku, ze mój wewnętrzny sabotazysta często ostatnio mnie kusi, zebym zrezygnowała z tego co zamierzam. Przychodzą mi myśli typu nie ucz się teraz, zjedz ciastko, nie ćwicz dziś, możesz popracować jutro itp. Coś ostatnio mu często ulegam. Za często.

Wczoraj miałam kryzys. To był fatalny nastroj. Czułam się tak źle psychicznie, że to spowodowało wzrost pulsu do 120. Musiałam wziąć leki. Później cały dzień spałam. Nic nie zrobiam w domu a trzeba było. Dziś spałam do 13. Jest trochę lepiej.

Krzysiek dziś ubiera choinkę. Później zmienimy pościel w pokoju dziennym. Będzie też pranie.

Coś lub ktoś zarwał mi daszek nad schodami.

18 grudnia 2021 , Komentarze (21)

Wczoraj się zmobilizowałam i prześledziłam co się kryje za moją milością do węglowodanów. Nie słodyczy, a węglowodanów prostych typu pieczywo, ziemniaki, kluski. To faktycznie moze być nałog. Uwielbiam je, uwielbam ten stan nasycenia po jedzeniu. Jestem wtedy taka zadowolona. To moze być wplyw dopaminy. Gdy je zjem, stymulowane sa rejony w mózgu odpowiadajace za apetyt i nagradzanie. Stąd ten dobry nastój, blogość i chęć na nastepną kromkę chleba. Jeśli nalóg to trzeba go zwalczyć. Tylko jak powiedzieć sobie, że juz nigdy nie wolno mi zjeść tego co kocham? Że muszę zapomnieć o kopytkach, pierogach, ziemniakach? Jeśli chodzi o alkoholizm to jest terapia redukcji szkód, czyli nauka jak ograniczyć picie. Diety z ograniczeniem węglowodanow tez są. Tylko jak zachować czujność na stale? Tyle razy probowałam i wystarczyła chwila nieuwagi i znowu poszłam na zywiol. Co sobie znależć zamiast, bo wiadomo, że najlatwiej jeden nałog zastapić innym. Potrafię schudnąć gdy sie uprę, ale cały czas myślę o tym, że niedługo koniec diety i znowu zjem co lubię. Jak sobie z tym poradzić? Najgorsza jest ta czujność. W przypadku kompulsywnego jedzenia trzeba być czujnym. Gdy nadchodzi napad można wyjść na spacer, pogadać z kimś, przespać się czy zająć czymś innym. Ważne by przyjemność z jedzenia zastąpić inną przyjemnością. Ważne jest by znaleźć motywację. Ja jej nie mam. Niby zależy mi na zdrowiu, ale na razie jestem zdrowa. Gdy sobie usiłuję wyobrazić siebie szczupłą to mam z tym problem. Nie widzę korzyści. Po co trzymać wage w normie? Po co ten wysiłek, trud liczenia kalorii. Korzyść z jedzenia węgowodanów jest widoczna - dobry nastoj, przyjemność, spokój, wygoda. Kobietom zainteresowanym wyglądem jest łatwiej... Trzeba to wszystko przemodelować w głowie... Trzeba znaleźć punkty zaczepienia i zadać sobie pytania dlaczego chcę schudnąć. Co zyskam jako osoba szczupła? Straty znam, ale będą i zyski. Tylko teraz ich nie widzę i tu jest pies pogrzebany.

Zaczynam powoli myśleć o świętach. Dziś chcę trochę ogarnąć dom. Będzie trochę nauki. Tylko trochę, bo nie mogę zyć nauką. W życiu  powinna być równowaga, a ja żyję od obsesji do obsesji. Albo pracuję jak szalona, albo maluję, a teraz naszło mnie na naukę. Będzie godzina nauki i to dość, bo jest okres przedświateczny i tym powinnam się zająć.

Dieta już trwa. Jem mniej węglowodanów i mniej kalorii. Dziś to sałatka z dodatkiem strączkowych, pęczak z sosem grzybowym i jajecznica z papryką i pomidorem. Ostatnio niechętnie przygotowuję posiłki. Ma być wszystko zrobione szybko.

Od kilku dni jestem psychicznie nakręcona. To wplyw marsa w strzelcu. Jest dla mnie wręcz zabojczy...

Znalazlam nowego weterynarza. To kobieta naprawdę kochajaca zwierzeta. Chce im pomóc i nie patrzy tylko na zysk. W poprzedniej przychodni ponoć lekow na wymioty u kota do domu dawanych nie ma, a ludzkich lekow nie przepisują. Chodzi im o zysk. Każda wizyta kosztuje 75 zl i do tego dochodzi cena zastrzyku. Filuś z nerek wymiotuje. Trzeba by jeździć i to często. W tej przychodni lek jest i jak trzeba to będzie przepisany Fenaktil.

17 grudnia 2021 , Komentarze (10)

Koniec tygodnia. Ja powinnam jechać na zajęcia do szkoly, ale nie jadę. Wezmę udzial o ile będą online. Ostatnie zajęcia będą 8-9 I i koniec. Szkola mnie trochę rozruszala i sprowokowała do wyjścia z domu. Wahałam się przed rozpoczciem. Nie wiedziałam czy wytrwam, czy dam radę z opanowaniem materiału, a tu już koniec. Nie koniec nauki. Ta jeszcze potrwa. Jak długo czas pokaże. Ja mam mieszane uczucia i wciąż biję się z myślami.

Wczoraj było sprzatanie sieni, zmiana pościeli i pranie. Dziś też coś będzie, bo do świąt coraz blizej. Nadal magii świąt nie czuję. Do tego jeszcze śnieg stopniał. Pogoda listopadowa.

Jakiś czas temu moja waga zwariowała i przestalam sie wazyć. Trzeba bylo wymienić baterie, a ja zapominałam. Nie wazyam sie kika miesiecy. Wczoraj weszłam na wagę i szok. Kilka kilo więcej. Lącznie przytyam prawie 10 kg. Tragedia. Teraz trzeba to zrzucać i to szybko, bo znowu mam otyłość. Muszę na początku stycznia wykupić dietę Cambridge, bo ostatnio nie mam motywacji do liczenia kalorii. Waga przestała mi przeszkadzać i tak szczerze to jest mi obojętne ie ważę. Mogę sobie być gruba i co z tego? Argumenty typu zdrowia byly ważne i czas by do tego wrocić skoro wyglad mi całkem obojętny. Tyję, bo jem za duzo. Bylo pieczywo i słodycze. Słodycze są rzadko i od nich nie przytyłam. Przytyłam od chleba. Nie chce mi się gotować, a kromkę chleba wziąć łatwiej niż przygotować sałatkę. Do tego szukam przyjemności w zyciu, a jedzenie zawsze było dla mnie przyjemnością najlatwiej dostepną. Jestem uzależniona od spokoju, który daja węglowodany. Jem czasem z nudow. Jem z lenistwa, bo gdy wchodzę do kuchni coś złapię na zapas, zeby później z kanapy nie wstawać. Uwielbiam stan nasycenia jedzeniem i drzemki po. Jeśli chodzi o moją psychikę to wszystko ze mna jest w porzadku. Nie jem ze stresow, bo ich ostatnio nie mam. Zupelnie nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić. Jak zyskać motywację. Jak sobie odmówić przyjemności jedzenia węglowodanów na stałe. Tak trzeba by na stałe, bo jaki sens jest w odchudzaniu jak później tyję. Tak. Jestem starszawą, leniwa fizycznie babą uwielbającą lezeć, szukająca spokoju i przyjemnośći. To wszystko powoduje otyłość. Schudnąć muszę ze względu na zdrowie, bo mi ciśnienie lekko podskoczyło i jeszcze trochę, a trzeba będzie znowu brać leki. Nie chcę do tego dopuścić i to jedyny argument. Cały problem jest jeszcze taki, że ja nie jem bardzo duzo kalorii, a gora swoje PPM, ale mam zjechany metaboizm i powinnam jeść gora 1300. Niestety organizm domaga sie wiecej i gdy nie czuwam ulegam. Chyba jestem skazana na te huśtawki typu chudnięcue i tycie. Cale zycie tak miałam. Nie jestem w stanie pokochać innego trybu zycia. Nie pokocham ruchu, nie wstanę z kanapy i nie stanę sie nagle pracowita w kuchni. Ech... Zastanawiam się czasem czy to nie jest nalog jedzenia węglowodanów? Muszę to przemyśleć mechanizmy i samopoczucie po...

16 grudnia 2021 , Komentarze (11)

Do świąt tydzień i ja coś tam robię, ale bez przekonania. Święta mnie nie cieszą. Bardziej myślę o egzaminach w szkole i o nauce. Sebastian ma przyjechać we wtorek chyba i też mnie to bardzo nie cieszy. Obawiam się, że się upije i mnie zdenerwuje. Szczerze to bym chciala, żeby byla juz polowa stycznia, ale to i tak nie wszystkie boje na ten rok. Marudzę, bo mars w strzelcu mnie gnębi i to jeszcze potrwa długo, bo do 15 stycznia. Teraz czeka mnie nerwowka i stresy, a nie przyjemny odpoczynek.

Od wczoraj się zastanawiam czy ja bym chciała pracować jako psycholog. No i pewna nie jestem. Kontakt by był możliwy tylko przez telefon chyba, bo przez skype to by się wiązało ze stresem i specjalnymi zabiegami typu makijaż i lepsze ciuchy. Po domu chodzę w rozciągniętym swetrze, nie zawsze broda jest idealnie wydepiowana i paznokcie zrobione. Nikt mnie nie odwiedza i nikt tego nie widzi. Gdy wychodzę jestem bardziej zadbana. Tak, jestem niedbala i naturalność lub niedbalość wedlug niektorych akceptuję. Niekoniecznie jednak akceptują coś takiego klientki. Niektore wręcz by mogly sie poczuć zlekceważone. Teraz też pracuję z ludźmi ale mnie nikt nie widzi i mam komfort... Oj coś mi się widzi, że w moich studiach jest więcej minusow niż plusow. Nawet przyjemność z nauki by była zmienna, bo nie wszystkie zagadnienia mnie intersują, a zdać by trzeba bylo. Nie bardzo sobie wyobrażam wkuwanie statystyki czy ekonomii. Fajnie by bylo mieć studia, ale czy dla samego dyplomu ten wysiłek się oplaca? To 5 lat wyrzeczeń na wielu polach, poświęcenia masy czasu, a co z satysfakcją później z pracy? Wątpliwa by była, bo klientow mało i pieniędzy z tego niewiele.

Od kilku dni zastanawiam się nad moją satysfakcją z życia. Jest raczej mierna. Partnerzy są jacy są, ale ich nie zmienię. Dom jest jaki jest i też go nie zmienię. Niby pracę mam fajną i nieźle platną, ale zarobki ostatnio kiepskie. Straciłam w ciągu kilku miesięcy około 600zł miesięcznie. Dla mnie to sporo. Inna sprawa, że ostatnio mniej jestem zalogowana na portalu z wrożbami. Wycofuję się też stopniowo z pisania tekstow. Ja lapałam zlecenia glownie na oferii, a tam stawki kiepskie. Szczerze mówiąc nie chce mi się pisać niewiadomo jakich trudnych dla mnie tekstów, ale na wysokim poziomie za 10 zl - 15 za 1000zzs. Gdy tekst jest wyjątkowo trudny seo to zajmuje to nieraz prawie godzinę czasu. Trzeba szukać materiałow itd, analiować, a ja nie lubię pracować w pośpiechu. Ja nigdy nie pisalam precli, bo lubię pisać spokojnie. Tekst ma mieć wartość dla czytelnika. W preclach i tekstach zapleczowych liczy sie lekkie pioro i szybkość pisania. Ja pisze tylko artykuły i teksty na stronę. W grafice, a konkretnie robieniu logo jest zabójcza konkurencja. No i nie wiem co dalej. Rozwoj w zakresie doradcy ezoterycznego nie bardzo jest mozliwy, bo już opanowałam to co mnie interesuje i ofertę mam bogatą. Stawki mam niby niskie, bo 50-90 zł na godzinę, ale podnosić nie chcę.

15 grudnia 2021 , Komentarze (26)

Ostatnio Krzysiek mnie oszukal i powiedział, że mamy na koncie rezerwowym o kilka tysięcy mniej. Przyjełam do wiadomości. Straciliśmy to straciliśmy. Nie ma co plakać, bo to tylko pieniadze. W poniedziałek sie przyznal a ja się tak cieszę jakbym te pieniądze nagle zdobyła. To bylo mozliwe, bo to konto nie jest internetowe i ja do niego wglądu nie mam. On czuwa, a ja nawet nie wiem ile na nim jest.. 

Wiem już wreszcie co moze robić mgr psychologii. Moze udzielać porad, może stawiać diagnozy, może robić konsultacje. Jego pomoc polega na kilku spotkaniach w prostych sprawach typu żałoba, strata pracy, znalezienie partnera itp. Pomagać moze osobom zdrowym psychicznie. Jeśli problem jest poważniejszy kieruje do psychoterapeuty. Mnie wlaśnie o takie proste sprawy chodziło. Nie miałam i nie mam zamiaru leczyć lęku, depresji, schizofrenii itp. W grę wchodzi interwencja kryzysowa/lżejsze przypadki/, psychodietetyka. Intersują mnie też konsultacje z terapii uzależnień, a konkretnie akoholizmu i niektorych uzależnień behawioralnych. Z tym ostatnim sie sprawa skomplikowała, bo nawet studia podyplomowe nie daja uprawnień, bo trzeba zdać egzamin. Dopiero po egzaminie można zostać terapeutą. Mnie nie chodzi o to by pomagać osobom uzależnionym o nieprawidlowej osobowości czy z problemami psychicznymi. Chodziło mi tylko o lżejsze przypadki. Mogłabym wiec odbyć kilka spotkań, zdiagnozować i w razie potrzeby skierować do terapeuty.

Było sześć butelek nalewek i zostało trzy. Resztę wypił Krzysiek, bo ja nawet nie powąchałam. Wyzwałam od alkoholika i zagroziłam, że to ostatnie nalewki.

Ochłodzilo się i chlod w domu czuję. W sypialni jest 12 stopni, bo w centralym jeszcze nie palimy. Nie jest mi zimno gdy śpię, bo lubię chlod. Jednak czytanie w łóżku jest utrudnione, bo trzeba ręce grzać pod koldrą. Mimo wszystko wolę taką temperaturę niż za ciepło. To za ciepo to już około 20. W pokoju dziennym palimy w piecu i jest około 22 stopni, a mnie w stopy zimno i siedzę z termoforem. Cóż zima...

14 grudnia 2021 , Komentarze (10)

Wczoraj był dość ciężki dzień. Była do załatwienia masa spraw typu słuzbowych i do tego pilnych. Niby jeździł Krzysiek, ale ja musiałam przygotować i uważać przy tym, zeby sie nie pomylić. Trzeba było wypeniać druki, blankiety. Było trzech kurierow z paczkami w tym jeden rano tuz po 8. Trzeba było do niego wylecieć w pizamie. Do tego byla wyprawa do sklepu i zajęcia z rosyjskiego. Trzeba było iść po opłatki. Nie lubię ruchu, a tego typu wrazeń nie potrzebuję. Odetchnęłam dopiero po 20.

Wczoraj byłam zdenerwowana od rana. To wina planet. Słonce aspektuje kwadraturą moje mc, księżyc krzywo zerka na moją wenus i marsa, a mars dreczy saturna. Trzeba to przeczekać. Co dziwne wyciszyłam sie trochę u mamy. Poszłam do niej rano zanieść zakupy i poczułam dom, bo w piecu już sie paliło i obiad sie gotował. U mnie było jeszcze zimno i ponuro. Moja mama zawsze potrafiła tworzyć jaką takąś miłą, domową atmosferę. Dom jest skromny, bo ani tam pomalowane, ani wysprzatane na błysk, a jest przytulnie.

Dziś powinien być spokojny dzień. W planach mam tylko naukę matematyki i czytanie pozycji o ograniczanu picia alkoholu.

Filuś bierze leki na katar i odzyskał apetyt. Je nawet sucha karmę. To oznacza, ze brak apetytu nie jest spowodowany nerkami, a wyciekiem z noska. Już trzy razy tak było, ze po antybiotyku jadł średnio dwa miesiące. Przyszły kroplowki i pasta odzywcza. Moze przytyje. No i oby.

Wczoraj była awantura z Krzyśkiem, bo kupuje słodycze i przynosi do domu. Wczoraj były trzy batony, 2 drożdżówki i ptasie mleczko, cała paczka. Średnio trzy razy w tygodniu są ciastka. Ja tyję, a on ma stan przedcukrzycowy. Ja na tego typu rzeczy jestem wściekła i uważam, ze to jest zbędne. On sobię chce osłodzić życie. Wkurzył mnie jeszcze tym, ze chce kupić wódkę na święta. Piwo znoszę, ale wódka to już przesada.

13 grudnia 2021 , Komentarze (20)

Nadal analizuje wczorajsze warsztaty. Jestem bardzo zachlanna na tego typu wiedzę. Warsztat trwał 8 godzin. Są studia podyplomowe interwencja kryzysowa i to nawet online. To dwa semestry. Interesujące. Podobnie jak terapia uzależnień, psychogeriatria, psychodietetyka i terapia skoncentrowana na rozwiązaniach. Przypuszczam, że tym wszystkim mozna się zająć tuż po studiach bez przejścia terapii własnej. Niby psychoterapeuta musi mieć certyfikat, ale to nie jest regulowane prawnie. Pracują więc terapeuci bez certyfikatow. Na terapię poznawczo-behawioralną podyplomową nie mam szans, bo to dodatkowe cztery lata nauki i do tego stacjonarnej. Później terapia wlasna. Na razie rozważam. To nie plany, a mrzonki raczej...

Wczoraj nic nie robiam w domu. Była tylko nauka i praca zawodowa, bo muszę zarobić na portalu do końca grudnia conajmniej 500 zł. Tyle mi potrzeba by wszystko poplacić. Czesne do szkoły juz zapłaciłam i do sieni wszystko kupione. Miałam w styczniu zacząć dietę cambridge, ale chyba z tym poczekam. Kusi mnie za to kurs Terapia skoncentrowana na rozwiązaniach. Mam też książkę. Ten temat muszę dobrze opanować, bo mi sie przyda.

Przestalam mi smakować kawa, a teraz inka z mlekiem. Odrzuca mnie od niej.

12 grudnia 2021 , Komentarze (18)

Wczoraj na warsztatach byli sami psycholodzy. Niektorzy pracują w ośrodkach interwencji kryzysowej. Warsztat był ciekawy i wiedza mi sie przyda aczkolwiek warsztat otworzył mi oczy i zrozumiałam, że nie jest to do końca to co bym chcialam robić. Nie wyobrażam sobie pracy z dziećmi, a to by mogło być konieczne, bo często pomoc trzeba calej rodzinie. Tak bywa np. w przypadku śmierci ojca i męża  Obawialabym sie pracy z osobami zagrożonymi samobójstwem, bo bym musiała sie skonfrontować z moim emocjami, wspomnieniami. Sama miałam wyrzuty sumienia, ze nie pomogłam kiedyś i osoba bliska samobojstwo popelnila. To zaważyło na całym moim życiu. Teraz bym się bala odpowiedzialności. Nie wiem czy bym potrafila być wystarczająco ciepła i wspolczująca w przypadku kontaktu z osobą w żalobie. Obawiam się też agresywnych klientow. Jednak bardziej widzę się w nalogach choć to też nie jest łatwa praca. Znowu wrociła ochota by pojść na studia. To malo realne. Zwłaszcza ukończenie. Zastanawia mnie tylko to czemu wszyscy wrożbici z konkurencji twierdzą, że studia skończę. Ja w to już absolutnie nie wierzę.

Wczoraj przyszlo jedzenie dla Filusia. To karma feline specjalna dla nerkowcow. Suchej nie chce na razie, ale mokra mu bardzo smakuje. Wczoraj zjadł od razu na raz pol puszki, a to bardzo duzo jak na niego. Moze coś przytyje. Gdyby ważył choć 3,5 kg. Cóż trzeba mieć nadzieję.

Od dziś zaczyna się większy luz, bo cały tydzień z domu nie wyjdę. Jutro tylko do sklepu, bo trzeba mamie zrobić zakupy. W tygodniu trzeba będzie psychicznie odpocząć. Mam jeszcze zmianę pościeli, pieczenie pierniczków i robienie pierogow. Dziś chcę umyć lodówkę, ale to wszystko w domu w spokoju. Za tydzień przyjedzie Sebastian i pewnie ruch mnie zmęczy. Inna sprawa, że ostatnio mniej pije u mnie i tak gadatliwy nie jest.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.