Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1492229
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 grudnia 2021 , Komentarze (24)


Sylwester. My oczywiście siedzimy w domu. Bale itp imprezy nie są w moim stylu. Krzysiek to by może i chciał pójść. Ja nigdy w zyciu. Mogłabym ewentualnie znieść domówkę w dwie, trzy zaprzyjaźnone pary i to wszystko. To też by bylo trudne, bo jaki z tego zysk. Towarzyska nie jestem i lubie rozmawiać tylko na te tematy które mnie intresują. To głownie moje pasje, a dziwaków takich jak ja nie znam. O bzdurach gadać nie lubię i mnie takie tematy nudzą. Nie tańczę, nie bawię się, a jeść mi nie wolno. To już wolę zostać w domu przed komputerem na kanapie. Może choć w pracy mi sie powiedzie. Ludzie w Sylwestra wróżą. Sebastian by chciał jechać do Zakopanego.

Wszystkie moje związki są średnio udane. Poza jedną relacją z której wyplątałam sie bardzo szybko, bo osobnik miał kryminalna przeszłość do tego pil, ćpał i byl agresywny po w innych tkwiłam z róznych wzgledów. Wszystkie to relacje toksyczne. Jest w nich przemoc, jest przekraczanie granic. Moi partnerzy nie są skończonymi draniami i ja nie jestem typem spod ciemnej gwiazdy. Wszystkie nieporozumienia wynikają z innych potrzeb i braku chęci do poświęcania sie dla innych albo z braku wiedzy. Wszyscy moi partnerzy mieli trudne dzieciństwo. W rodzinach była przemoc, były nalogi itp. Moja rodzina była dysfunkcyjna, a swój do swego ciągnie. Oczywiście mam świadomość, że moi partnerzy nie są tak do końca winni tego jak sie zachowują. To osoby raczej proste i psychologia ich nie interesuje, a świadomości jak powinni postępować nie mają, bo niby skąd. Nie czytaja na ten temat, a w domu widzieli co widzieli i przywykli. Ja dla nich autorytetem nie jestem, bo niby czemu. Nie mają też chyba potrzeby odpowiedniego zachowania.

Ja też nie jestem idealna i też dopiero prawidłowego zachowania sie uczę. Pewnie jeszcze innych ranię. Jestem moze mało czuła, mało troskliwa. To we mnie jest ale tylko dla zwierzat. Bywam dość gwałtowna, w czasie sporu podnoszę głos, czasem nawet sprowokowana stosuje przemoc, czasem gdy bardzo sie wścieknę portafię innych poniżyć, skrytykować. Nigdy nie atakuję pierwsza, ale też nie nadstawiam drugiego policzka. To ostatnie uważam za właściwe, bo w rolę ofiary nie wejdę. Różnica jest taka, ze ja nad sobą pracuję i te toksyczne zachowania stopniowo eliminuję, a moi bliscy nad soba nie pracują i gnębią mnie caly czas tak samo. Może poza Sebastianem, bo ten sie troche zmienil na lepsze. Partnerów wybieram podświadomie i maja oni wady mojej mamy. To normalny, typowy mechanizm. Chce się z partnerem załatwi, odpracować to co ciążyło z rodzicami. U mnie z mamą. Relacji ani z mamą ani z Krzyśkiem nie zerwę. Co z Sebastianem nie wiem. Chyba więc to mi pisane choć psycholodzy mi radzą odciąć się i to szybko. Moich bliskich nie zmienię, bo oni potrzeby zmiany nie czują. Muszę więc chyba ciągłe walki zaakceptować. Powinnam chyba zaakceptować konflikty, bo one się zdarzają. Tylko jak zaakceptować patologię? Nie jestem w stanie... Jak zaakceptować, ze walki są, będą i nic z nich nie wyniknie? A moze się po prostu odciąć psychicznie i zająć innymi sprawami? Moze zdystansować się od związków i brać z nich tylko to co mogę dostać/trochę tego jest/a satysfakcji i zadowolenia szukać w innych dziedzinach zycia? Tak robię i nawet mi to wychodzi. Tylko czy to jest dobre, właściwe? Czy nie robię sobie krzywdy?

Wczoraj Sebastian zrobił rynne. Już się nie leje. To prowizorka i trzeba będzie zrobić porządnie wiosną. Później wylał pól litra bimbru, który dostał od kogoś.

Takie swetry wybrałam i kilka kupię jak mi nie braknie :)

30 grudnia 2021 , Komentarze (20)


Wczoraj miałam nieco stresujący dzień. Pierwsze co mi przyszło do głowy to zjeść Krzyśka ciastka. Coraz lepiej ze mną. Już chleb to za mało, a maja byc ciastka. :( Nie uległam, ale myśli mnie prześladowały i musiałam z nimi walczyć. Strasznie mnie to umęczyło. Te walki są ponoć potrzebne, bo wzmacniają wolę, a każde małe zwycięstwo to satysfakcja. Stresów nie uniknę trzeba zmienić mechanizmy. Niby wiem, ze mam jeść tyle ile zaplanowałam, bez podjadania, ale problemem jest czujność. Czesto zapominam i przytomnieje dopiero z kanapką w żoladku.

Stres byl z powodu Sebastiana. Nasza relacja jest toksyczna. On mnie źle traktuje, a to co mi robi, co mówi to zachowania toksyczne. To mnie nie krzywdzi ale wkurza. Jest złośliwy, nie szanuje mnie i moich granic, poniża mnie, obraża, nie zaspokaja moich potrzeb itp. Do tego odnoszę wrażenie, że mnie oklamuje i manipuluje mną. Niby ciągle mi mówi, żebym nie zwracała uwagi na to co mówi, ale to mnie i tak denerwuje. We wtorek znowu nie wytrzymałam wygarnęłam mu co o nim myślę. Obraził się i chciał wczoraj pojechać do domu. Nie wszystko co miał zrobić zrobił i  wtedy by nie dostał tego co mu miałam dać. Został. Twierdzi, że musimy od siebie odpocząć. Ja uważam, że potrzebne są zmiany, bo relacja w tym kształcie jest dla mnie nie do przyjęcia i to nic z odpoczynkiem nie ma wspólnego.

Przy okazji zorientowałam się, ze niektóre zachowania mojej mamy to przemoc psychiczna. Te zachowania są nawet ujęte w niebieskiej karcie. Wynotowałam to i jej dałam. Co z tym dalej zrobię nie wiem. Muszę przemyśleć. Tak tego nie zostawię jednak. Na razie dostała szału i zerwała wszelkie kontakty, a po chwili mnie zawołała do siebie...Ona winna sie nie czuje i gdy coś mówię to odbija piłeczkę i manipuluje, bo się nad sobą użala i próbuje mnie wpędzić w poczycie winy. O terapii rodzinnej nie myślę, bo się nie zgodzi, a ,,smarkate" psycholożki nie sa dla niej autorytetem.

Dieta trwa.Jest około 900 kalorii i mało węglowodanów. Dziś mają być pierogi z grzybami, bo zostały z Wigilii. Jeszcze są niegotowane. Do tego będzie jajecznica i może kawałek schabu no i owoc. Dziś Krzysiek jedzie na zakupy na Sylwestra. Znowu będzie dwa dni jedzenia, bo kupi ciasto, szynkę i pewnie śledzie. Będzie też bigos...

Taki ciuchy kupiłam :)

29 grudnia 2021 , Komentarze (12)

Wczoraj Krzysiek dostał umowę na kolejny rok. Ulzyło mi, bo bez jego pracy byłoby nam dość ciężko. Do emerytury ma cztery lata i oby przepracował. Na razie czuje się dobrze. Problemu z sercem, a konkretnie aortą już nie ma. Drugie pod rząd badanie było robione i tym razem wszystko jest ok. Kardiologa ma na początku stycznia.

Dziś już siedzę w domu to i humor mam lepszy. Wczoraj byłam zła, bo był wyjazd. Niby jazda była taksówkami, ale jednak. Dziś może się już coś pouczę. Powinnam. 

Sebastian jedzie do obi. Trzeba kupić haczyk, rynnę i zamek do drzwi. W drzwiach do pracowni nie będzie juz zamka, bo drzwi sa spaczone i ciągle sie blokują. Zamek trzeba wymienić między pokojem dziennym, a sypialnią. Jest teraz naprawiany i moze sie zablokować w każdej chwili. Rynna nad schodami jest dziurawa i trzeba ja wymienić. To jest pilne, bo się leje do ganku.

Dieta. Dziś kotlet mielony z surówką z kapusty i marchwi, chleb z pomidorem, jajecznica z pieczarkami, pomarańcza.

Z nowej Pani weterynarz jestem bardzo zadowolona. Za dwa leki, dwie kroplówki, 2 wizyty plus obcinanie pazorów, plus szczepienie psa zapłaciłam 170 zł. W starej przychodni by było 140 za same dwie wizyty. Jeszcze leki trzeba będzie kupić. Filuś jest wyniszczony, ale to nie oznacza, ze stan jest tragiczny. Został dokładnie zbadany i guz w głowie to może byc polip. Prawdopodobnie tak jest, bo choruje ponad pól roku i nic w oczach nie widać. Nos też luźno. Krew nie pojawila się. Z nerkami to poczatek. Na razie dostanie kilka kroplówek podskórnych, a w zasadzie zastrzyków. Później może jeden  na 5 dni. Dostał lek przeciwymiotny, a w poprzedniej przychodni mozliwe były tylko zastrzyki podawane na miejscu. Dostał preparat na apetyt.

28 grudnia 2021 , Komentarze (4)

Dziś jadę z Filusiem do weterynarza. Jest znowu problem z jedzeniem, bo znowu jest wyciek z noska. Wczoraj zjadł nieco surowego mięsa i troche parowki. Glod czuje, ale z węchem jest problem. Pikuś też jedzie, bo ma być szczepiony i mają byc obcięte pazury.

Sebastian dziś ma pociąć drewno.

Znowu mnie chyba bierze faza na wygląd. Już kupiam sukienkę i długi, plaszczowy sweter. Interesują mnie jeszcze spodnie. Ogladam fryzury i myślę o fryzjerze. Zacząl mnie kusić kolor. Na razie sie waham. Depilacji nie przewiduję i tak juz chyba zostanie. Wczoraj zrobiłam z paznokciami i nawet je pomalowałam. Do fryzjera wybieram się w połowie stycznia. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i wytrzymać jeśli zdecyduję się na farbowanie. Jeśli tak to balejaż, bo nie mam zamiaru chodzić do fryzjera co miesiąc. W domu farbować nie chcę, bo mnie to denerwuje, kolory farb mi nie pasują i potrafię upaćkać całą łazienkę. Wiem, że balejaż jest niemodny, ale to bez znaczenia. 

Dieta już jest z powrotem. Cel na przyszły rok 78 kg. To waga akceptowalna, bo nadwaga. Dziś ma byćgulasz angielski, pierogi z grzybami, serek homogenizowany i pomarańcza. Ma być mało kalorii i mało węglowodanów.

27 grudnia 2021 , Komentarze (26)

No i po świętach. Teraz jeszcze Sylwester i koniec zimowego szaleństwa. Zaczną się normalne dni. Ja już straciłam młodzieńczą radość i to szaleństwo mnie nie cieszy. Teraz to już tylko wysiłek, który muszę włożyć w przygotowania. Męczy mnie sprzatanie i gotowanie. Oddycham głęboko, gdy to mija i ja mogę zająć się codziennymi sprawami.

Dobrą stroną świat jest odpoczynek. Przez dwa dni sypiałam po 14 godzin na dobę.

Dziś już normalny dzień. Będzie praca jak zwykle i nauka ale we własnym zakresie, bo zajęć nie mam. Te się zaczną w styczniu. Do tego mam zadzwonić do znajomej w sprawie kroplówek dla Filusia. Trzeba się umowić do weterynarza. Zadzwonię też do sąsiada, bo moze pojedzie z nami do weterynarza i obi. Mam do zrobienia horoskop urozeniowy. Niby mam na to trzy dni, ale chcę jak najpredzej, bo klientka czeka.

Krzysiek jedzie do miasta. Ma zrobić badanie serca. Trzeba zapłcić rachunki i zrobić zakupy. Krzysiek kupi mięso, bo moze Sebastian zje. Krzysiek kłóci się, bo juz całkiem traci rozum. Teraz chodzi o rachunki, że podrożał prąd. Nie chce płcić.

Filuś czuje się chyba lepiej, bo już leży z kotami i zwija sie w kłębek. Ostatnio leżał sam w pozie zajączka.

Wczoraj Sebastian miał zly humor, bo tylko 4 piwa wypił. Prawie sie nie odzywał cały dzień. Krzysiek nadal wściekly, bo trzeba rachunki placić.

26 grudnia 2021 , Komentarze (2)

Wigilia minęła spokojnie. Sebastian zachował sie z klasa. Ubral się i nawet ogolił. Do wieczerzy już siada i opłatkiem się dzieli. Czekałam na to kilka lat. Wczoraj nawet zjadl rybę i kilka pierogow. Wypil kompot.

Święta na pólmetku. Odpoczywam i tego mi było trzeba. To mi dobrze robi. Mimo odpoczynku, pracuję. Klientek było sporo szczególnie w Wigiię. W tym miesiacu jestem zadowolona z zarobku. Jest powyżej średniej i wszystko to co straciłam przez wcześniejsze chodzenie spać, odrobiłam. Wczoraj miałam też do zrobienia karierę pisaną wedug karmy. To zajęcia polecane wszystkim tym, ktorzy chcą żyć w zgodzie z tym co wyznacza im karma. To pozwala odpracować długi karmiczne i jest zgodne z wnętrzem osoby. Usługa jest polecana zwaszcza tym, ktorzy szukają wlasnej drogi i nie chcą bładzić po omacku. Cena nie jest wygorowana, bo to tylko 30 zl. Często wykonuję usługę dla osob zainteresowanych rozwojem dzieci. Dziś zaczynają mi się zabiegi Reiki dla stałej klientki. Chodzi o dodanie energii.

Filusia do jedzenia zmuszam, bo sam do jedzenia dochodzi, wacha i odchodzi. Wpycham na silę po kilka kawalkow szynki. Silę do walki ma.

Doszla Sebastianowi jedna praca. Zniszczył się daszek nad schodami od strony podworza i teraz woda zalewa ganek. Stoją kałuze.Okazało się, że rynna na ganku jest dziurawa akurat nad drzwiami. Musi to pilnie zrobić. Daszek moze wiosną. Był na nim eternit, a teraz trzeba położyć takie specjane tworzywo. Kto to przywiezie to nie wiem, bo rozmiar w sklepie 200 cm najmniejszy. Są ladne daszki gotowe i moze kupię nad drzwi od mojego ganku.

25 grudnia 2021 , Komentarze (11)

U mnie święta biale. Śnieg spadl i jeszcze leży. W tym roku u mnie świąt nie czuć. Smutne są. Nie ma magii. Dla mnie to normalne dni. Nie wiem moze to choroba Filusia, a moze głowa nabita nauką. Raczej Filuś. Obserwuję go i nie jest dobrze. Ciągle śpi, mało reaguje na otoczenie i mało je. Chętnie pije mleko, ale ma juz po nim biegunkę. Ciężko mi na duszy i straszny żal. To taki kochany kot. Kocha nas całym swoim małym serduszkiem i jest bardzo czuły. Krzysiek mówi, zeby jednak pomyśleć o tych kroplówkach dożylnych. Teraz dokarmiam go na silę i czekam do poniedziałku. Chcę jechać do weterynarza. Dostaje odzywkę i kroplówkę paszową do picia.

Ja odpoczywam. Sporo śpię i nic sie nie uczę. Tak ma być do poniedziałku.

Wczoraj był problem z piciem. Moi panowie wypili ćwiartkę i resztę im zabralam, bo Krzysiek źle sie poczuł, a Sebastian sie zaprawil i zrobił sie zmierzły. Zaczął marudzić i za dużo gadał. Dziś już w porzadku. Problemy są gdy pija wodkę.

Dziś Krzysiek wściekly, a Sebastian skrzywdzony, bo mu picie ograniczam.

24 grudnia 2021 , Komentarze (18)

Wigilia. Krzysiek poszedł do pracy, a ja będę działać w domu. Trzeba przygotować wieczerzę. U mnie to 8 potraw do ugotowania dzisiaj. Będzie zupa grzybowa z makaronem, pierogi, ryba, grzyby w śmietanie, kompot ze śliwek i dwie kapusty, kutia. Do tego dojdą śledzie, ciasta, owoce. Mam swojskie śledzie, bo mama Sebastiana dała. Przywiózł też pierogi, karpia i galaretę. Niby narzeka na święta. Niby uważa, ze sa zbędne, a wczoraj pomógł smażyć karpia i pomogł wieszać cukierki na choince.

 Z kroplowek dożylnych w przypadku Filusia zrezygnowałam, bo nie chcę go męczyć. Gdy miał pobierana krew strasznie płakał. Teraz myślę o kroplówkach podskórnych. Obok mnie mieszka pielęgniarka i moze by sie zgodziła je podpinać u mnie w domu. To by był mniejszy stres. Zastrzyki i kroplowki robi prywatnie, ale nie wiem czy zrobi kotu. Ponoć te podskórne to nic trudnego, ale ja nie mam odwagi. Nie wiem czy to coś da, bo od wczoraj bardzo mało je i nie jest jedzeniem zainteresowany... Nie będzie karmienia na silę. Nie pozwolę mu cierpieć. Ciągle się przytula i mruczy. Czyżby się żegnał? Jeśli nie zacznie jeść do wtorku chyba pojedziemy do weterynarza i pozwolimy mu odejść. Strasznie żal...Niby jest już starszy, ale móglby jeszcze parę lat być z nami.

23 grudnia 2021 , Komentarze (17)

Sebastian przyjechał i jest. Już są problemy z moją pracą, nauką, jego spaniem i temperaturą w domu. On chce mieć 18 stopni, bo mu goraco. Chce otwierać okno. Za to w łazience mu zimno i chciałby grzejnik, a ja zapomniałam kupić dmuchawę. Złości sie na moja naukę. Złości sie na moja pracę w nocy, bo świecę światło, a on chce spać. Zlości się, ze rano długo śpię. On sie nie kłoci tylko robi mi wyrzuty. Awanturuję się za to ja gdy probuje mnie wychowywać. Zwykle mi ustępuję i po powrocie do siebie odpoczywa. Dziś moze skręci wieszak i naprawi krzesło. Krzesło jest bardzo stare - gięte. Ma ozdobić sień.

Dziś Krzysiek odkurzy podlogi, a ja moze umyję lodowkę.

Nadal uczę się matematyki. Teraz kombinuję z arkuszami maturalnymi. Zwykle mam około 7-8 punktow, ale nie wszystko jeszcze przerobilam. Nawet nie ruszyłam funkcji, ciągów, bryl, a to na każdym arkuszu jest. Teoretycznie by matematykę zdać trzeba mieć 14 punktów. Trochę brakuje. Dam sobie spokoj z nauką gdy te 14 punktow osiągnę. Sporo wiedzy jest dla mnie zupelnie nowej. Kiedyś nie było to do matury wymagane. Jest inny system rozwiazywania. Na razie okropnie się mylę i zawalam proste zadania. Niby jak ktoś pokazuje jak rozwiązać błyskawicznie łapię, ale później inne zadanie tego typu sprawia mi trudność. Wstyd. Idzie mi geometria, a nigdy jej nie lubiam. Kiedyś byłam dobra z matematyki. Miałam mocną 4, a wtedy 6 nie było. To bez nauki. Nigdy się nie uczyłam, bo wystarczao mi to co złapałam na lekcjach. Przez póltora roku chodzilam do klasy matematyczno-fizycznej w najlepszym liceum w mieście. Teraz odnoszę wrażenie, że jestem tępa. No cóż zobaczymy dalej. 

Moja pralka dogorywa. Przegnity jest cały spod i noga odleciała. Sebastian chce ją ustawić na drewnianej podporze. Nowa w planach, ale zwlekam, bo ta ma bardzo dobry mechanizm. Bezawaryjna do tej pory.

Od wczoraj czuję się lepiej psychicznie. Jest jakoś tak lżej, jestem spokojniejsza. Częściej sie uśmiecham. Czuję się bardziej kobieco...

Dziś będę pić, bo mam Zbójnicki grzaniec. Tym razem to smak malinowy. Ja piłam tylko korzenny. Pyszny był.

22 grudnia 2021 , Komentarze (13)

Dziś dzień dość wymagajacy. Muszę wyjść po warzywa. Wieczorem mam zajęcia, a jutro miał przyjechać Sebastian. Przyjedzie dziś. Dziś wypadalo by posprzatać w łazience, bo na wannie i w umywalce sa odbite łapki kocie. Najczściej wchodzi Kajtuś, bo lubi pić wodę z kranu.

Jeśli Sebastian będzie się zachowywał przyzwoicie to pojedzie po Nowym Roku. Chodzi o picie, a raczej upijanie się, marudzenie i gadatliwość po przedawkowaniu. Nie mam zamiaru się denerwować, bo wywoluję awantury a tego nie chcę. Jak wypije oczekuję, że pojdzie spać i będzie cicho. Tym razem ma poprawić drzwi w sieni, a konkretnie klamkę, bo się same drzwi otwierają i wieje. Do tego dojdzie zrobienie haczyka, naprawa drzwi od szafy, powieszenie lustra, naprawa starego krzesła i złozenie wieszaka. Ma też odpocząć, bo ostatnio pracował cale dnie.

Waga mnie do tego stopnia przerazila, ze narzuciłam sobie rygor i już jest mniej 2 kg. Niech sobie będzie woda. Teraz trzeba przetrwać świeta, ktore mająbyć skromne i Nowy Rok. Też skromny. Do zrzucenia pilnego jest 5 kg. Gdy to spadnie to mnie stan paniki opuści. Później 3 kg i będzie ok. Waga akceptowana, bo juz nie otyłość. Innych planow na nadchodzacy rok nie mam. Niby marzę o szostce z przodu, ale to marzenia. Nie ten moment. Siebie z nadwagą akceptuję, bo to już aż takie zagrożenie dla zdrowia nie jest, a oczekiwań względem wygladu nie mam. Wyglądam przeciętnie jak na moje lata i to mnie zadawala. Mogłabym wygladać dobrze, ale co mi z tego? Po co wysiłek? W tym momencie jestem zaniedbaną Agatą, która stawia na naturalny wygląd. To oznacza szpakowate wlosy i zero makijażu. Faceci o szpakowatych włosach uważani są za interesujących to czemu u licha ja mam sie odmladzać i farbować? Wiem, że to poglądy feministek i niech sobie będą. Podobnie jak brak depilacji.

Mam o 100% więcej do placenia za światlo. Krzysiek wściekly.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.