Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490648
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 września 2018 , Skomentuj

Dziś jedziemy z Krzyśkiem do lekarza. Później jadę na warsztaty. Z pracą Krzyśka się jeszcze nie wyjaśniło. Może jutro, bo ma jechać tam gdzie by pracował. Szczerze mówiąc mam czarne myśli. Jest flegmatyczny, ręka mu drży i nawet z obsługa telefonu komórkowego ma problem. Nie potrafi pracodawcy do siebie przekonać. Praca by musiała byc bardzo prosta a o taką trudno. Niby stara się o przyjęcie do zakładów pracy chronionej ale na razie nic pewnego nie ma. Powinnam  jeszcze zarobić około 500 zł miesięcznie, żeby mógł spokojnie w domu siedzieć. Jeśli nie zarobię trzeba będzie oszczędzać...:(

Powoli przygotowuję się do wróżenia w domu. Moze mi sie uda już pod koniec tego roku z tą aktywnościa ruszyć. Gdy w październiku stanie ściana, automatycznie powstanie toaleta dla kotów jako osobne pomieszczenie. W pokoju dziennym zapachu już nie będzie, a jeśli już to nikły. Wróżyć chcę w kuchni, a w kuchni zapachu kotów nie ma. Muszę też zmienić dywan i pomalować pokój. Niby planowałam dopiero w przyszłym roku ale teraz chcę w tym. Muszę jeszcze obrus specjalny kupić. Krzysiek o moich planach nic jeszcze nie wie i pewnie sie wścieknie.

Dziś ma przyjechać Sebastian. :) Dziś będziemy się bardzo mało widzieć, bo ja będę i u lekarza i na warsztatach. Tak wyszło. Następne warsztaty jutro, a zajęcia z malarstwa sztalugowego w sobotę. W przyszłym tygodniu wyjazd juz będzie tylko jeden. To dla mnie ulga psychiczna. W domu pracy jednak będzie sporo...

Menu: zupa z pora i warzyw z kukurydzą i krupnik. 

11 września 2018 , Komentarze (15)

Tydzień jogi za mną. Szybko zleciało. Ćwiczę codziennie około 20 minut. Za każdym razem prawie przed ćwiczeniami dopada mnie lenistwo. Po ćwiczeniach jest entuzjazm. Chyba z natury jestem leniem. Jeszcze trzy tygodnie i joga stanie sie nawykiem. Nadal ćwiczę na siedząco lub leżąco. Dokładam stopniowo kolejne ćwiczenia. Jeśli chodzi o plany to nie myślę o bardzo trudnych ćwiczeniach. Nie mam takich ambicji. Chciałabym tylko kiedyś robic to co robiłam ale nie wiem czy to mozliwe. Chodzi o szpagat, kołyskę, kwiat lotosu i np. zakładanie nogi na szyję czy łapanie rąk na plecach. Jeszcze stosunkowo niedawno niektóre z tych ćwiczeń wykonywałam. Nie dążę do stania na głowie itp. Zdaję sobie sprawę, że czeka mnie bardzo dużo pracy i muszę wykazać się cierpliwością. Młoda nie jestem i ze stawami mam problem. Czy odzyskam sprawność, gibkość i choć trochę wdzięku w ruchach? Czy to możliwe w moim wieku czy to tylko fantazje?

Dietę trzymam prawie bez odstępstw. Na razie zabroniłam Krzyśkowi kupować to co by mnie mogło skusić np chipsy. Kupuje sobie samo drobiowe mięso i wędliny, a ja tego nie tknę. Nie kupuje też serów ani serków homogenizowanych. Kiedyś kupił jogurt brzoskwiniowy i ja od razu musiałam skosztować łyżeczkę. To chyba zły znak. Jakiś czas temu zjadłam też krokieta, a innego dnia małą miseczke budyniu. Nie miało to wplywu na wagę. Sałatki warzywne za to śnia mi się po nocach. Jajecznica, omlety i kotleciki warzywne czy z kasz też. Nie ulegam jednak. Będzie dobrze. Marzę o 79 kg. To jeszcze strasznie dużo ale bym już chciała tyle ważyć. Na razie jest tyle co na pasku. Moze wkrótce coś spadnie. :) Dziś zupa musztardowa z tuńczykiem. Duży gar, bo nie mam czasu na ugotowanie drugiej....

Wczoraj byłam na warsztatach z ikony. Praca w toku...:)

10 września 2018 , Komentarze (12)

Tydzień będzie trudny, bo czeka mnie sporo wyjazadów. Będą warsztaty ale i wyjazd z Krzyśkiem do lekarza. W środę lub w czwartek przyjedzie Sebastian. Bardzo juz na niego czekam. Ma mi przywieźć grzyby suszone. Chce odpocząć u mnie ale i troche mi pomoże dom ogarnąć. Trzeba będzie kupić nowa piłę, bo planujemy wyciąć krzaki i zbędne drzewa w sadzie. Będzie tez do pocięcia stara szafa. Trzeba wykosić podwórko, zrobić zasuwkę i powiesić szafeczkę na klucze, bo jednak trzeba do tego wiertarki. Krzysiek oczywiście wiertarki nawet do ręki nie weźmie. Może Sebastian zabezpieczy okienka od piwnicy i strychu, bo sprytu do tego trzeba. Gdy to będzie zrobione troche odetchnę. Zostanie jeszcze pokrycie jednej albo dwóch komórek, postawienie ściany, zabezpieczenie drzwi i rur od wody. To już zrobi znajomy. Dla mnie zostaną rabaty i porządek z doniczkami na dworze... Będzie też jeszcze kominiarz czyścił kominy. Odpocznę chyba dopiero w listopadzie. W przyszłym roku kierat zacznie sie chyba od kwietnia. Kilka miesięcy będzie więc luzu na naładowanie akumulatorów.

Dziś mam warsztat ikony.

Menu: zupa z cukini i może z dyni jeśli Krzysiek kupi... Dietę oczywiście trzymam i tym razem trzymać będę. Chcę jak najszybciej siódemkę z przodu zobaczyć. To będzie święto choć mam świadomość, że to nadal będzie otyłość. Dla mnie granica nadwagi to 76 kg. Szybko zleci, bo nie jestem teraz skupiona specjalnie na diecie tylko na innych sprawach. Dietę po prostu trzymam ale nie myślę o niej za dużo. To dobra metoda, bo sie nie spinam i nie próbuję wagi poganiać. Rzadziej się tez ważę. Ostatnio zaczęłam się rozglądać za bielizną. Kupię za jakieś dwa tygodnie chyba. To juz konieczność, bo biust w starym biustonoszu wygląda jak bez, a zapięcie wylądowało prawie powyżej łopatek. Kupię bez fiszbin, bo ma być wygodny. Muszę mieć miseczkę H, a więc gigant...

9 września 2018 , Komentarze (8)

W ciuchach tonę. Nie mam ich na razie jeszcze zamiaru zmienić choć wyglądam w nich jak w namiocie. W niektóre bluzki by weszły dwie Agaty. Nowe kupię chyba dopiero na wiosnę. Wcześniej może tylko bieliznę zmienię. Jesienią i zimą będę mało z domu wychodzić i nowe ciuchy sa zbędne. Trochę swetrów używanych kupiłam. Za duże będą tylko spodnie. Kurtek tez jeszcze nie zamierzam zmieniać. Jeśli chodzi o modę to ja w zasadzie nigdy sie nią nie interesowałam. Noszę to co lubię i w czym sie dobrze czuję, a to co myślą o moim stroju inni jest mi w raczej obojętne.

Dieta Moniki Honory nazywa się w zasadzie przemina. To nie tylko odchudzanie ale i zmiana nawyków. Chodzi o to by było zdrowiej. Ja do tej pory na stałe odrzuciłam kostki rosołowe, zaprawianie zup mąką i przyprawy ziołowe z solą typu Vegety. Teraz uzywam czystych ziół. Nadal tęsknię za majonezem, napojami i jogurtami smakowymi. Do tego chyba niestety kiedyś wrócę. Czasem też pewnie zjem coś smażonego typu omletu, jajecznicy, kotlecików z warzyw. Nie chciałabym wracać do kupionego pieczywa i do mięsa. Tak sobie myślę, że jeśli nawet do pieczywa wrócę to będę jadła najczęściej pieczone w domu. Majonezy tez chcę robić w domu. Bardzo też ograniczę przetwory warzywne z puszek typu ciecierzyca, groszek, fasolka. Co się da będę kupować i gotować. Będę za to czasem jeść sery, a także soję.

Dziś totalnie nie odpocznę, bo będzie malowanie szafy i pewnie praca, czyli wróżenie. W październiku mam sporo wydatków to i zarobić muszę. Mimo tego odpocznę, bo cały dzień będę w domu przy zamkniętej furtce. To już relaks.

Menu: Zupa z bakłażanem i szczawiowa z jajkiem. Dietę trzymam, a waga taka jak na pasku. Ciekawe czy do końca września do 86 spadnie... Trochę obawiam sie napadów głodu jesienią. Gdyby mi sie przytrafiły to najwyżej dołożę jedną porcję zupy. Wczoraj zjadłam loda. Dziś przezornie wagę omijam z daleka...:)

8 września 2018 , Komentarze (2)

Miałam jogę ćwiczyć trzy razy w tygodniu, a ćwiczę codziennie. Tak jest dobrze i ćwiczenia mnie cieszą. Wczoraj Pikuś mi obsikał moją ulubioną książkę z ćwiczeniami. Wypłukałam, bo wyrzucić nie mogę. Pogryzł mi też matę. Zrobił to na złość chyba, bo go zamknęłam w sypialni gdy był brat Krzyśka. On zwierząt nie lubi, a Pikuś po nim skacze. 

Ostatnio gdzieś przeczytałam, że juz po ośmiu tygodniach ćwiczeń jogi sprawność jest o wiele większa. Nie pamiętam jak to było. Pamiętam tylko, że gdy ćwiczyłam czułam sie bardzo dobrze do czasu aż mnie zaczęła bardzo boleć ręka w stawie. Wtedy ćwiczyć przestałam. Teraz żaluję, bo mogłam nie przerywać tylko zrezygnować z ćwiczeń przy których bolało. 

Wczoraj z wernisażu wrócilam trochę zmęczona psychicznie. Chciało mi się spać ale nie mogłam zasnąć. Obudziło mnie 20 minut jogi. Nie zdawałam sobie sprawy, ze ćwiczenia sa tak skuteczne. Wcześniej tego nie śledziłam. Na razie ćwiczę na leżąco lub siedząco. Ciągnie mnie ku Yin jodze tylko krócej pozycję trzymam, bo około 1,5 minuty. Mam nawet książkę na ten temat. Później może pomyślę o hatha jodze i pozycjach stojących. Na razie jestem zbyt słaba i boję się o równowagę. Chciałabym kilka prywatnych lekcji z nauczycielem. Chodzi mi głownie o oddychanie. Niestety do nauczyciela nie mam szansy dotrzeć...

Dziś mam zamiar zacząć obraz. Do wyboru mam Giewont, kwiaty albo trawy. Jeszcze nie wiem co wybiorę. Muszę też pomalować kawałek szafy. Idzie sprawnie ale maluję po trochu. Nie wiem czy farby nie braknie. Jeśli tak to resztę domaluję gdy już szafa będzie na miejscu w sypialni.

Dieta ok. Menu: kapuśniak ze słodkiej kapusty i pieczarek, zupa z cukini.


7 września 2018 , Komentarze (2)

Wczoraj skończyłam czytać inteligencje serca. Książa do mnie trafiła, a ćwiczenia z niej mam zamiar stosować. To nie jest łatwe dla mnie, bo ludzie z którymi się stykam wymuszają czasem potyczki i walki, a to otwartości serca nie sprzyja. Wręcz przeciwnie. Ciągłe tego typu klimaty sprawiają, że serce się obleka w pancerz. Teraz chcę wyrobić sobie taki mechanizm, zeby po każdej potyczce z powrotem serce otwierać. Z czasem może stanę się na tyle obojętna, że potyczki nigdy nie będą miały na mnie wpływu. To mój cel, bo kontaktów z moim bliskimi nie zamierzam zrywać. Oni są jacy są. To nie są z gruntu źli ludzie. Nie chcą mnie krzywdzić tylko taki mają sposób bycia. To nie ich wina, że jestem wrażliwa. Jakoś nasze stosunki trzeba ułożyć. To oznacza, że muszę wszystko odreagowywać, bo twardnąć nie mam zamiaru. Mam do przeczytania Porozumiewanie bez przemocy. Może to mi coś oczy otworzy...

Dziś idę na wernisaż. Długo nie będę, bo tłum mnie pewnie bardzo szybko zmęczy. Wrócę taksówką. Znajoma z zajęć w ośrodku kultury maluje piękne obrazy szpachelką. To chyba jej szósta albo siódma wystawa.

Po powrocie,odreaguję i zajme się moimi sprawami. Będzie reiki, moze joga albo hipnoza albo jedno i drugie, bo bardzo mi te klimaty pasują. Jutro już siedzę w domu. Będzie cisza i spokój, czyli to co lubię... 

Dieta ok.Dziś zupa grzybowa z makaronem i kalafiorowa. Krzysiek mi nie kupił oliwy i pewnie dziś nie kupi, bo nie ma gdzie. Kupi mi masło. Tez jest dozwolone.

Z jogą tragedia. Próbuję robić trudniejsze asany i ciało nie chce się poddać. Wszystko zastane. Nie jestem w stanie chwycić rąk za plecami, a o kwiecie lotosu muszę zapomnieć. Moja sprawność i giętkość leży i kwiczy. Sporo pracy mnie czeka ale jestem dobrze nastawiona. Stopniowo będzie lepiej. Chciałabym zrobić szpagat...Kiedyś robiłam...

6 września 2018 , Komentarze (20)

Czwartek. Znowu czwartek. Jak ten czas gna. Z każdym dniem jestem coraz starsza ale nie bardzo to czuję. Nie widzę wielu zmian w sobie poza wyglądem. Jaka byłam taka jestem. Jedyna chyba większa zmiana to zrzucenie jarzma wojowniczki. Kiedyś lubiłam walkę, a raczej wybierałam. Teraz już nie. Te walki to było podejście mojego taty, który mi ciągle powtarzał, że trzeba walczyć. Tak więc robiłam, a że go naśladowałam to już inna sprawa. Od miał walkę we krwi. Był sportowcem i to dobrym-pięściarstwo i pływanie. Brał nawet udział w zawodach ogólnopolskich. Ja do walki predyspozycji nie mam jak sadzę.Teraz już prawie nie walczę i cieszy mnie, że nie muszę. Wdzięczna jestem losowi, że traktuje mnie dość delikatnie i heroizmu ode mnie nie wymaga, a ja staram się wybierać to co przychodzi mi łatwo i  z tego czerpać satysfakcję. Jestem sobą.To życie, które teraz wiodę pasuje mi bardziej. Ja po czterdziestce odzyłam i uważam, że teraz mi się lepiej żyje niż kiedyś. Nie znoszę walk, a wojownicze kobiety są pozbawione kobiecości wedlug mnie.

Jeśli chodzi o pracę to powoli działam. Pracy ubywa. Tydzień jednak nie jest lekki. Jeszcze przyszły będzie trudny. W tym tygodniu na zajęcia z malarstwa sztalugowego nie idę. Mają być na festynie. Polegać to będzie na tym, że mamy malować w parku wśród tłumu ludzi. To nie dla mnie. Ja lubię zacisze pracowni i w tego typu sytuacji sie nie widzę. To zbyt duży stres. Jutro idę na wernisaż.

Wczoraj warsztaty z ikony były. Dziś będzie malowanie szafy...

Menu: Zupa z batatów i tuńczyka oraz pomidorowa. Batat jest mały to pewnie makaronu ciemnego dorzucę... Ostatnio zupy je tez Krzysiek.

5 września 2018 , Skomentuj

Wczoraj po raz pierwszy od dawna ćwiczyłam jogę. Zdecydowałam sie na 15 minut ćwiczeń, ale ćwiczyłam 25. Później może dołożę do 30 minut albo będę ćwiczyć częściej. Jestem z siebie zadowolona, a po ćwiczeniach byłam ożywiona i pełna entuzjazmu. To chyba te endorfiny o których się czyta. :) Nie chodzi mi o efekt schudnięcia. Zależy mi na wyciszeniu, koncentracji, redukcji stresów itd. Chcę tez nabrać dystansu, energii i rozluźnić to i owo w ciele. Liczę, że będę bardziej sprawna, bo tak było gdy kiedyś ćwiczyłam regularnie. Na razie unikam ćwiczeń na problematyczne stawy. Uważam na jedno ramię i kręgosłup w odcinku lędźwiowym. Ćwiczyć będę chyba około 3 razy w tygodniu. Może częściej, bo nauczyciele jogi zalecająby ćwiczyć codziennie choć 15 minut. W pozostałe dni będzie hipnoza. Ćwiczę tylko asany w pozycji leżącej lub siedzącej. Nie lubię tych w pozycji stojącej. Nigdy nie lubiłam i nie będę się do nich zmuszać.

Dziś jadę na warsztat ikony. Na razie z tego co wiem są chętne tylko 4 osoby. To trochę mało i nie wiadomo czy wszystkie przyjdą. Napaliłam sie na ten warsztat i nie wiem czy będzie. W ośrodku kultury działa też uniwersytet trzeciego wieku. Można się zapisać od 45 roku życia. Mają między innymi zajęcia z jogi, tai chi, literackie i malarsko-rysunkowe. Chyba za jakiś czas się zapiszę. Może za dwa lata gdy wejdę w 1 rok numerologiczny. Kusi mnie szeczgólnie tai chi. Kiedyś byłam bardzo na te zajęcia napalona. Chciałam sie koniecznie uczyć ale tępa jestem i z książki było mi trudno. Muszę jednak wcześniej schudnąć, bo trudno mi się na stojąco ćwiczy... To jednak dwa lata i sporo wody upłynie. Mogę np. wciągnąć sie w jogę, bo jest spokojniejsza. Tai chi w końcu to system walki, a ta mnie odrzuca.

Dziś zupa z ogórkow świezych z ziemniakami i jajkiem oraz żurek z pieczarkami. Jest kolejny spadek... Uciekam coraz bardziej od 90 kg. Jestem dobrej myśli. Odetchnę gdy waga do 85 kg spadnie. Pewne to nie jest, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia...:)

4 września 2018 , Komentarze (15)

Waga mnie cieszy. Spadła już chyba na stałe do tego poziomu jaki pokazuje pasek. Czekam na 87. W umyśle jeszcze na stałe 90 kg niestety nie pokonałam. Cały czas pracuję nad tym ale się łapię jeszcze, że myślę o wadze powyżej 90 kg. To źle. Poza tym uważam, że łatwo stosunkowo zrzucę 20 kg. O dalszych 20 nie myślę. To mi się nie podoba, bo 20 kg to raptem połowa tego co chcę zrzucić. Wszyscy znajomi twierdzą, że do 63 kg nie uda mi się schudnąć i może to sobie zakodowałam. To oczywiście da się zmienić, ale czeka mnie praca. Na razie wytrwale poprawiam opadające mi z bioder spodnie i macam się po brzuchu. Cieszy mnie te prawie 15 kg mniej.

Dziś zupa koperkowa z ziemniakami i musztardowa. Do tego kefir i 2 małe jabłka.

Szafę udało się rozebrać i dziś zabieram się za malowanie. Kilka dni zejdzie. Mam na malowanie 7 dni od soboty, bo brat Krzyśka wyjeżdża. Gdy wróci stara szafę wyniesie z sypialni, a nową wstawi i skręci. W szafie jest o jedną półkę mniej ale kupiłam jeszcze komodę to powinien być luz. Część rzeczy jednak chyba po prostu wyrzucę. Powinnam wyrzucić szczególnie rzeczy Krzyśka. Nazbierał ich całą masę, a w połowie nie chodzi.

Dziś planuję poćwiczyć jogę...

3 września 2018 , Komentarze (12)

Nowy tydzień. Waga skoczyła o kilogram w górę mimo ścisłego trzymania się reguł diety, a dziś spadła. Frustrujące to było ale trudno. Nie poddam się tym razem, bo moja większa sprawność bardzo mi pasuje. Zachwycona jestem tym jak łatwo wychodzę z wanny. Jestem w stanie też stosunkowo łatwo wstać z podłogi, a miałam z tym straszne problemy. Obym jak najszybciej schudła choć jeszcze kilka kilo. Może kolejny postęp w sprawności będzie. Kusi mnie joga ale nie codziennie, a trzy razy w tygodniu. Może za jakiś czas gdy mi się natłok spraw przewali. Teraz nie mam czasu. Myślę o 30 minutach. Trochę się jednak boję, że mi stawy siądą... Pomysł na ćwiczenia to nie nagła chęć ruchu, a rozsądek. Nie będzie już jednak narzucania sobie, że koniecznie muszę. To stres, a ja stresów nie lubię.

Dziś ma przyjechać brat Krzyśka. Spróbuje rozkręcić szafę po babci. Oby się udało. Jeśli nie to będę musiała kupić nową co mi się nie uśmiecha. W całości przenieść się nie da, bo u mnie w mieszkaniu nie przejdzie przez przedpokój. Po południu chcę pomalować toaletkę. Chciałabym ją jutro skończyć...

Krzysiek pracę dostał w ochronie. Ma pojechać podpisać umowę tylko czekamy na zaświadczenie o niekaralności. Na razie ma to być umowa o dzieło, a później chcemy załatwić przeniesienie na porozumienie stron.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.