Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1597375
Komentarzy: 56270
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 7 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 grudnia 2018 , Komentarze (14)

Wczoraj dostałam propozycję pracy w czasopiśmie. To nowe pismo o medycynie naturalnej, wróżbach, zdrowym stylu życia, duchowości. Praca z gatunku wymarzonych. Problem jest tylko w tym, że ponoć wymagają założonej działalności. Napisałam, ze nie mam ale, że mam podpisane umowy z firma zewnętrzną, która mnie rozlicza i wystawia  zamiast mnie rachunki. Zobaczymy czy chwyci. Astrologicznie na dwoje babka wróżyła. Niby okres dobry do rozpoczynania długotrwałych projektów typu wspólpracy ale jednocześnie czas gdy mogę stracić duze pieniadze i mogą być zerwane umowy. Zobaczymy co przeważy w tym przypadku.

Mam być dziś na zajęciach z malarstwa. Zacznę nowy obraz. To kolejny pejzaż. Tym razem na dość duzym formacie. Nie wiem czy mi się uda go skończyć przez dwa zajęcia. Jeśli nie, będzie problem i będę musiała chyba iść na zajęcia 22 XII, a wtedy będzie u mnie juz Sebastian. Może się denerwować, że jadę. Mogę też 15 XII pojechać godzinę wcześniej, ale jest ryzyko, że całą drogę będęw busie stać. Jeszcze pomyślę, ale obraz musi przed końcem roku wisieć juz na mojej ścianie. W domu chyba zacznę dziś lub jutro następny obraz. Już mam na niego oko. To również pejzaż. 

Co do diety to koniec walki z podswiadomością i organizmem sprawił, że śpię spokojniej. Zasypiam szybko ale to może byc tez powodem, że przez kilka dni nie ogladałam filmów fabularnych ani nie czytałam książek z dreszczykiem. Stanowczo te emocje mają na mnie zły wpływ. Teraz w moim życiu panuje błogi spokój i to procentuje.

Menu: Zupa warzywna z bobem, pieczarkami i kaszą orkiszową, orzechy i polędwica wędzona. Do tego owoc. W zupie będą ziemniaki. Kalorii około 1050. Waga bez zmian. 

Od wczoraj znowu kombinuję z grafiką. Tym razem to nie logo, a grafiki. Problem jest taki, że nie mam wgranych sterowników do tabletu graficznego. Kiedyś w końcu to trzeba będzie zrobić.

7 grudnia 2018 , Komentarze (9)

Koniec tygodnia. Ależ ten czas szybko leci. Wszystkie paczki z dekoracjami na świeta mam juz w domu. Kuszą mnie jeszcze zakupy, bo nie wszystko w sklepie garneczki kupione. Moze coś jeszcze kupię przed świętami, ale pewne to nie jest, bo jestem kompletnie spłukana:( Nawet pólki jeszcze nie kupiłam, a Sebastian ma ja zamontować. Nie mam tez bejcy i chyba biblioteczke pomaluję dopiero po świętach. Powinnam kupić więcej akryli i kilka podobrazi. Co prawda jak Sebastian będzie nie będę raczej na zajęcia chodzić, ale w domu chcę malować. Problem jest taki, ze na ściany wejdzie góra 15 obrazów, a co dalej? Gdzie je będę wieszać jak obrazy sa nawet w toalecie? Mam kilka pasteli do oprawy. Obrazy sa duze i nie mam ich gdzie powiesić.:( A co z akwarelami? :( Z czasem mogłabym zacząć znowu akwarele malować. Jest na zajęciach dziewczyna, która przypina papier do deski i maluje akwarelami.Tez bym tak mogła.

Dziś z niewdzięcznych zajęć będzie czyszczenie piekarnika i rozmrażanie lodówki. Jak ja tego nie znoszę robić. Mam też zamiar już gruntownie sprzatnąć w pracowni. Nawet podłogę odkurzę i drzwi umyję albo się wyłgam i Krzysiek to zrobi...:) Gdyby nie on moje mieszkanie by zarosło brudem niestety. Z kolei ja dbam o porzadek, bo on chce tylko żeby czysto było, a bałagan po kątach go nie denerwuje i rupiecie zbiera.

O diecie nie będzie nic, bo jej nie ma. Staram sie wagę zaakceptować i utrzymać. Kolejne kalorie dodam koło 15 grudnia. Jem co lubię w tym majonez. Będą też czasem kluski i pieczywo. Unikam tylko smażonego ale nie tak do końca. Słodyczy nie jem i chipsów też nie. Dziś zupa z brukselki, warzyw, ziemniaków i pieczarek, sałatka z marchwi tuńczyka, jajek, ogórka, papryki i cebuli z majonezem. Do tego orzechy i może kefir.

Wczoraj skończyłam ostatnia w tym roku zawieszkę na stroik do kuchni. Nie mam dość tej pracy jeszcze ale kolejnych zamówień juz chyba nie będzie w tym roku. Mam pomysł na zawieszki z kotami i aniołkami, ale zrealizuje chyba dopiero w przyszłym roku.

6 grudnia 2018 , Komentarze (6)

Dziś koniec porzadków w pracowni. Ulży mi. Jutro jeszcze tylko trzeba będzie przenieść trochę szkliwa z szafki do kuchni i w zasadzie porzadki będą skończone. Na święta juz będzie tylko zmiana pościeli, kurze, pajęczyny, podłogi. To zrobi Krzysiek, bo pani do sprzatania nadal nie znalazłam. Do odkurzania moze zagonię Sebastiana jak sie da. Sebastian ma tez zrobić śledzie i sałatkę jarzynową. On sobie dobrze w kuchni radzi. Gotuje jednak tylko potrawy tradycyjne. Mojego gotowania nie uznaje i potraw nawet nie tknie. Lubi kuchnię swojej mamy, a mama jest po szkole gastronomicznej.

Dziś może zacznę zdobić herbaciarkę. Serwetkę już wybrałam. Pracy dużo nie będzie, bo lubię rzeczy raczej proste, a nie ekskluzywne. Takie mają byc zwłaszcza w kuchni. Gdy herbaciarkę skończę, to decu z kuchni zniknie i będzie porzadek. Jutro chyba zrobię kartkę według mapki.

Menu: Zupa musztardowa z warzywami i pieczarkami. Do tego kotlety sojowe z surówką z kapusty kiszonej i marchwi, orzechy i sałatka jarzynowa z jajkami. Dziś już będą ziemniaki. Nie będę się dręczyć na niskowęglowodanowej skoro i tak nie chudnę. Chcę zapomnieć o diecie na jakiś czas. Chcę odpocząć psychicznie. Będę jeść normalnie tylko mało by waga nie wzrosła, a później się zobaczy. Tak naprawdę to mnie już tak moja waga tak bardzo nie przeszkadza. Jestem dość sprawna na tyle na ile potrzebuję, a jeśli mój wygląd sie innym nie podoba to ich problem. Mój nie.

Nowy obraz prawie skończony. Zdjęcie fatalne, bo kolory zdechłe i nie wszystkie na zdjęciu wyszły... Stary telefon fatalne zdjęcia robi. Aparat fotograficzny sie chyba zepsuł, a nowy telefon ma aparat bardzo słaby.  Chyba nowy aparat fotograficzny czas kupić.

5 grudnia 2018 , Komentarze (14)

Krzysiek znowu nie ma pracy. Ten rok jest pechowy jakiś. Zaproponowali mu nowe miejsce do ktorego nie dojedzie i zrezygnował. Znalazłam mu sprzatanie kina, ale praca jest w nocy. To nam nie bardzo pasuje. Lubię zasypiać przytulona do niego:(. W czwartek idzie na rozmowę. Oby go przyjeli, bo mnie będzie ciężko nas utrzymać.

Pikuś się nauczył przechodzić przez otwór dla kotów do ich ubikacji i nadal wyjada z kuwet. Już myślałam, że problem będzie z głowy, a tu nie. Je od małego i nic nie pomaga. Były i leki i inne środki ale to co jest w kuwetach zbyt go nęci, żeby przestał. W najbliższym czasie musimy go zaszczepić. Jest juz miesiąc po terminie ale ciągle nam schodzi. Z obcymi zwierzętami sie nie styka więc ryzyka nie ma. Gryżć też nie gryzie. Poza tym nikt u nas nie bywa. 

Nadal nie tyję i nie chudnę. Dodałam na razie około 200-300 kalorii. Od poniedziałku chcę dodać moze kolejne albo tylko dodam węglowodanów, bo z racji tego, że nie chudnę nie będę sie też dręczyć. Tym razem dieta niskowęglowodanowa nie zadziałała. Dołożę niewielkie ilości ziemniaków lub kaszy czy ryżu. Moze tez czasem mąki, bo chcę wrócić do bułki raz w tygodniu i do klusek typu pierogi czy kopytka też raz w tygodniu. Czas zacząć cieszyć się jedzeniem skoro to nie czas na dietę.  Oby tylko od lutego waga chciała spadać. Jeśli gwałtownie zejdę z 1200 na 800 to jest szansa. Może waga choć do 80kg spadnie. Liczę na to, że wtedy moje ciało stanie sie  bardziej proporcjonalne. Na razie to biust gigant, brzuch gigant i szczupłe nogi i ręce.

Dziś dalsze boje w pracowni. Już zaczyna chaos znikać. Wyszystko wraca na swoje miejsce. Perfekt nie będzie nigdy, bo pomieszczenie małe, a rzeczy dużo. W tej chwili jednak juz wiem gdzie co leży, a ja lubię wszystko nawet po ciemku znaleźć. Nie znoszę chaosu i bałaganu, a ten co był gryzł mnie od jakiś dwóch lat. Wreszcie odetchnę.

Po południu będę kończyć obraz. Może też zrobię tradycyjnę, starego typu łańcuchy na choinkę.

4 grudnia 2018 , Komentarze (6)

Dzieje się ze mna coś dziwnego, bo czasem gdy zjem mniej to puchnę i ważę więcej, a gdy zjem więcej waga spada. To różnica około 200 kalorii. Jestem nadal na diecie z małą ilością węglowodanów. Jem dużo białka. Psychicznie jestem dietami bardzo zmęczona. Tak by nie było oczywiście gdybym chudła. Niestety przestój podciął mi skrzydła. Bardzo mnie zniechęcił, bo to była walka z wiatrakami. Mobilizowałam się, starałam, a rezultaty żadne. Będę czekać do czasu aż waga zacznie łatwo spadać. Choćby i rok. Nie lubię trudnych zmagań i wysiłku. U mnie wszystko ma być łatwo. Dziś zupa z fasoli mung, warzyw i jajek, sałatka z  papryki, ogórka kiszonego, pora i jajek. Moze też będzie schab pieczony i jakiś owoc. Niby mam kamień, a dieta białkowa i jajka mi nie szkodzą. Nic mnie nie boli.

Wczoraj zaczęłam sprzątać w pracowni. Dziś ciąg dalszy. Chcę uprzatnąć książki, a konkretnie moje egzemplarze autorskie. Będę też malować obraz, który zaczęłam wczoraj.To akryle i nawet nieźle idzie. Nie wiem czy                  uda się dzisiaj skończyć. Moze nie. Koniec lenistwa i wylegiwania po całych dniach z książką lub filmem. Czas sie ruszyć, bo święta coraz bliżej. Muszę się odrobić. Czytać oczywiście nie przestanę ale będę czytać mniej. 

Dziś powinnam kupić zestawy kosmetyków dla moich mężczyzn. Już mam wybrane. Zapachy będą z gatunku słodkich, bo ma byc mi miło jak sie będę do nich przytulać...]:> Obaj dostaną po wodzie po goleniu i dezodorancie. 

3 grudnia 2018 , Komentarze (37)

Waga mnie denerwuje, bo się waha. Ależ to frustrujące. Ta dobra energia, motywacja i niecierpliwość, zeby juz diete zacząć nikną we mgle niemożności. Organizm sie zaparł i podjął walkę. Im ja mocniej naciskam tym sie mocniej broni. Chyba jestem na przegranej pozycji. Daję sobie jeszcze tydzień i jeśli waga nie spadnie na stałe do 86 co jest niemożliwe to  chyba odpuszczę na kilka miesięcy i tylko będę uważać, żeby nie przytyć. Walczyć nie będę, bo walk nie lubię. Nie to nie. Frustrujące jest tez to, że tyle miesięcy wysiłku, a mnie sie udało osiągnąć wagę z którą na Vitalię przyszłam ponad 8 lat temu. Jestem  zniechęcona  i nie wiem co dalej. Zaczynam wątpić, że kiedyś normalna wage osiągnę. Czyży moja koleżanka miała racje mówiąc, że już szczupła nie będę? Od wczoraj ze stresu raczę sie colą, a nie tędy droga:( Dziś sznycel z jajkami, sałatka z brokułów i pieczarek z majonezem, zupa z kapusty kiszonej, warzyw i pieczarek, orzechy... Całość około 1050 kalorii.

Nie smakują mi zupy bez zagęszczaczy typu ziemniaki, ryż, kasza. Z makaronu mogę zrezygnować. Lubię zupy gęste, zawiesiste. Teraz jem, bo muszę i marzę o większej ilości węglowodanów. Jeszcze ten tydzień wytrwam, a później do tematu podejde ponownie. Jeśli nie schudnę węglowodanów na 100 g dodam.

Zarabianie pieniędzy nawet idzie ale na wypłatę trzeba czekać. Ja chcę już co jest niemożliwe. Chyba frytkownicy do Nowego Roku nie kupię, a tak sie na nią napaliłam. Wszystko przez to, że Krzysiek nadal na pół etatu pracuje. Czy mu kiedyś cały dadza licho wie. Babka, która z nim pracuje juz grozi, że sie zwolni, bo jej sie do pracy nie opłaca chodzić. Pracy dużo nie mają, bo Krzysiek twierdzi, że takiej intensywnej jest dwie godziny zaledwie. Gdyby miał być cały etat to by pracy dołozyli. Zaczęły sie zimne dni i Krzysiek się cieszy, że mało na dworze pracuje. Teraz mu lzej.

Dziś chcę zacząć porządki w pracowni. Na pierwszy ogień pójdzie kąt z kanapą i sztalugą. Jak to wcześnie zrobię, to obraz zacznę. Ciągnie mnie jak magnes. Chcę zacząć pejzaż. Może jeszcze jesienny. Powinnam kupić więcej farb i podobrazi ale nie bardzo mnie teraz stać. Poczekam do pierwszych dni stycznia. No chyba, ze jakaś gotówka ekstra wpadnie.

Takie koty poczyniłam wczoraj. Będą stały na kuchennym parapecie...

2 grudnia 2018 , Komentarze (27)

Nie zdawałam sobie sprawy, że osoby ze średnim wykształceniem też maja szansę dostać stałą pracę redaktora na portalach. Moje teksty znajdują sie na wielu portalach ale nigdy na etacie redaktora nie pracowałam. Chyba spróbuję pracę zdalną tego typu znaleźć. Mała szansa jest, bo przeważnie o pracę ubiegają sie osoby po studiach i z doświadczeniem na podobnym stanowisku. Znając moje szczęście nic z tego nie wyjdzie, a może jednak? W sumie oczekuję bardzo niskiej pensji i to może przeważyć. Przeważnie też trzeba przesłać do oceny teksty. To może szansę zwiększyć. Swoją drogą praca jest opłacalna. Ostatnio była oferta 12 tekstów po 2500 znaków za 1000 zł pensji. Ja bym wzięła około 300 zł, a nawet w porywach mniej. Tym sie rózni copywriter wolny strzelec od redaktora na etacie.

Jeśli chodzi o dietę to na razie przerwa ze zbijaniem wagi. Będę umiejętnie kalorie dodawać i będę się cieszyć jedzeniem. Nic na siłę. Gdzieś kiedyś przeczytałam, że trzeba sie zaakceptować i waga zacznie spadać. U mnie teraz spokoju nie ma, bo jestem strasznie rozczarowana.  Na diecie zupowej  starsze kobiety ode mnie chudły błyskawicznie po więcej kilogramów. U mnie spadło tylko 16 i później przestój za przestojem. Mam teraz wredny organizm i jak tu go zaakceptować czy polubić? Kiedyś chciał wspólpracować, a po czterdziestce się zbuntował. Ja już widziałam wiosna siódemkę z przodu, a tu nic spaść nie chce. Wstyd i tyle.

Chcę kupić kolejne karty D Virtue. To raczej pilne, bo były wydane dość dawno i w niewielu sklepach sa dostepne. To specjalne karty do wrózenia w sprawie uczuć. Ponoć są niezłe, a ja w anioły i ich pomoc wierzę. Mam kilka talii kart anielskich. Na bieżąco korzystam z dwóch.

Taki łapacz snów kupiłam...

1 grudnia 2018 , Komentarze (8)

Dziś zupa z brukselki i warzyw, pieczarek. Jako zagęszczenia dodam może jajka. Planuje tez schab pieczony i paluszki rybne z surówka z kapusty kiszonej i marchwi. Do tego owoc i moze kefir o ile węglowodanów nie będzie duzo. Moze też być zupa z kaszą orkiszową, a jajka wtedy z majonezem i tuńczykiem. Liczenie jeszcze nie skończone. Czekam na 85 kg albo na czwórkę na drugim miejscu, bo lepiej wazyć ponad 80 niz prawie 90. To moja stara śpiewka, bo kiedyś czekałam na 94.

Nadal jestem koszmarnie otyła i nawet nie chce mi sie robic zdjęć. Czekam na 119 w biodrach i w biuście. Najgorzej jest z brzuchem. Spada wolno i do bezpiecznego 80 w talii jeszcze strasznie daleko. To tez dużo ale ponoć kobiety nie powinny mieć wiecej w talii niz właśnie 80. Kiedyś miałam 60. Gdzie te czasy:) Teraz jest 96. Koszmar. Czy jeszcze będzie choć 70? Czy jest na to szansa w moim wieku bez specjalnych zabiegów i ćwiczeń? Na razie spada średnio centymetr na kilogram. Niby norma. Okropnie sie zapuściłam i strasznie tego załuję. Trzeba było zacząć walkę gdy wazyłam 80 kg. Nawet wtedy wagi nie miałam.

Dziś oczywiście byłam na zajęciach z malarstwa. Obraz nabiera charakteru i juz prawie koniec. Kolejnego wzoru jeszcze nie wybrałam i to błąd, bo nie wiem jakie podobrazie mam zabrać na przyszłe zajęcia. Kupiłam troche farb, bo do tej pory zawzięcie mieszałam. Nie miałam nawet szarości, a ona jest uzywana dośc często. Ot choćby drogi, mgła, plamki na pniach, kamienie, jesienne albo burzowe niebo... Potrzebowałam też błękitu, ciemnej zieleni, żółci. Kupiłam podobrazia, bo prace w domu sie kończąi będzie wiecej malowania.

Dziś moze Krzysiek rurę do wędzarki wkopie, a ja mam horoskop tranzytowy na pól roku do zrobienia. Aspektow jest sporo i do niedzieli zejdzie. Nie odpocznę w weekend.

30 listopada 2018 , Komentarze (4)

No i znowu koniec tygodnia. Z wagi nie jestem zadowolona, bo nie chudnę . Już zapomniałam jak to jest gdy waga spada. Wczoraj miałam znowu napad jedzenia. Pochłonęłam dodatkowo ponad bilans cztery serdelki z szynki, a to ponad 600 kalorii. Stanowczo jadanie mięsa źle na mnie wpływa. Gdy mięsa nie jem napadów obżarstwa raczej nie miewam. Dobre jest to, że wreszcie zaakceptowałam wagę, którą mam i już zapomniałam o wadze powyżej 90 kg. Już się nie mylęi dziewięćdziesiątparę nie mówię.Oby mój organizm też zapomniał. Teraz pracuję nad tym, żeby poniżej 80 waga spadła. Tylko kiedy. Stawiałam sobie karty i wyszło, ze będzie ciężko 10 kg w przyszłym roku zrzucić.:( Myślę, że będzie pół roku zrzucania i pół roku dodawania kalorii, by z powrotem metabolizm napędzić o ile się taka metoda sprawdzi. 

Dziś kupiłam witaminy i mikroelementy dla moich panów. Dołączę je do kosmetyków, które będą pod choinkę. Wybrałam multiwitaminę dla mężczyzn, magnez cardio z B6 i cerutin. Sebastian dostanie tez korzeń kudzu, bo chce rzucić papierosy i maść końską na kręgosłup.

Jutro na zajęcia pojadę z prawdziwą przyjemnością. Obrazu jeszcze chyba nie skończę, ale moze już koniec zobaczę. Trzeba będzie popracować nad mgłą, a to nie jest takie łatwe. Muszę też popracować nad drzewami. Na razie są w róznych odcieniach zieleni, a trzeba dodać żólci, oranżu i brązów, bo pejzaż jest jesienny. 

Plany zakupowe z garneczki:) ciąg dalszy... To już koniec, bo w grudniu pieniadze z nieba nie spadną chyba. Złe aspekty planet niestety.

29 listopada 2018 , Komentarze (8)

Dieta niby trwa ale to raczej faza stabilizacji, bo nie nastawiam sie teraz na jakieś większe zrzucanie wagi. Mimo to precyzyjnie liczę kalorie. Jem około 1000-1100 kalorii. Dziś na wadze więcej 1 kg. Kocham te poranki gdy na wadze jest mniej. To mnie uskrzydla na cały dzień. Dziś ma być zupa z dyni z fasolą i pieczarkami, sałatka warzywna z jajkami, orzechy i może kefir, jogurt albo twaróg. Decyzje podejmę gdy przeliczę węglowodany. Twaróg ma mniej. Polubiłam jogurt naturalny w sałatkach. Teraz majonezu może być mniej ale nie widzę w tej chwili sensu w zmniejszaniu skoro mam kalorii dodawać. Coś ostatnio spuchnięta jestem albo wzdęta i mam problem z wypróżnianiem. To może byc zmiana diety...

Z zajęć dziś będzie albo rękodzieło albo malowanie. Będzie też coś z domowych obowiązków ale nie wiem jeszcze co. Trochę prac do wykonania jest. Już to wszystko powinno być dawno zrobione ale ja przekładam te nie lubiane czynności z dnia na dzień. Mam na to jeszcze czas do 15 XII. Muszę to porobić, bo nikt mnie w tym nie wyręczy, a jak przyjedzie Sebastian będę miała urlop...

Moze kupię wkrótce frytkownicę beztłuszczową. Frytki kocham, ale tłuszcz jest raczej wrogiem. Ze smażonego nie mam zamiaru rezygnować. Mogę co najwyżej ograniczyć.

Wczoraj znowu buszowałam po moim ulubionym sklepie/garneczki/ i znalazłam masę rzeczy na święta. Chyba sie na niektóre skuszę i wszystkie luźne pieniadze stracę. Kuszą mnie zwłaszcza drewniane ozdoby- podstawki pod świeczki, domki, gwiazdy. Znalazłam tez dzwonki i aniołki na choinkę i fajne talerze. Potrzebuję cos na kutię. Są piękne lampiony ale tyle pieniędzy wolnych to ja nie mam.

Tu plany...:)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.