Odkąd jestem na diecie optymalnej z małymi grzeszkami mam trochę więcej siły i ochoty do pracy typu fizycznej. Niestety nie chudnę. Jem około 1600 kalorii. Codziennie się ruszam intensywnie tak około 15-30 minut. Sprzątam wtedy i chaos z domu znika. Została do dokończenia szafa. Wszystko inne już zrobione. Z tą szafą jest kłopot, bo Krzysiek musi przy tym być i okropnie jest wściekły. Wrzeszczy strasznie i wymachuje rękami. Wczoraj się na mnie zamierzył. Przestraszyłam się, że mnie uderzy. Opanował się jednak w ostatniej chwili. Nie zdawałam sobie sprawy, że życie z człowiekiem obciążonym psychicznie może być chwilami tak trudne :(. No i co ja zrobię jeśli kiedyś mnie uderzy? Gdyby był zdrowy natychmiast by był rozwód, ale jest chory przecież.
Dziś w południe jedziemy z Rozunią do weterynarza, bo jest problem z zębami albo dziąsłami. Pewnie będzie zabieg. Od wczoraj nic nie jadła. Strasznie się martwię. Jest dość nerwowa i czasem panikuje. Jest też dość agresywna i pewnie nie pozwoli się dotknąć. Boję się jak drogę zniesie. Po tym jak Śnieżuś odszedł na serce w klatce łapce boję się przewozić inne koty. Musimy jednak jechać, bo pyszczek ją boli i bardzo mało je.