Nadal wstaję wcześnie, bo jeszcze wszystko co kupiłam mi nie przyszło. Czekam między innymi na resztę kwiatków. Trochę kwiatów mnie jeszcze kusi ale na razie nic kupować już nie będę, bo na oknach tłok się zrobił. Bardzo o te moje roślinki dbam ostatnio. Dobrze się mają ale jak zwykle obawiam się zimy. W najbliższym czasie chyba zmienię doniczki sukulentom. Rosną w takich małych plastikowych, a ja plastikowych doniczek bardzo nie lubię.
Poza tym nadal siedzę nad kartami. Działam z nową talią tarota i nadal z kartami Lenormand. Tak sobie myślę by kupić też angielską talię Lenormand. Wczoraj wbiłam sobie do aplikacji nazwy angielskie tych kart. Mam zamiar je opanować z czasem. Najpierw jednak tarot, bo z tymi kartami już pracuję.
Wczoraj minęło mi 14 dni nauki angielskiego. Ciężko idzie jak diabli choć już co nieco mówione rozumiem...Po co się uczę nadal nie wiem...
Wczoraj namalowałam pastelami portret. Oczywiście zadowolona nie jestem, bo niby jak. Portrety to nie moja bajka. Za nic wychodzić mi nie chcą. Na warsztatach będzie pewnie wstyd. Kobiety które też w nich uczestniczą malują strasznie wolno, ale raczej nieźle. Mają wprawę to widać. Wszystkie prowadząca zna i widać, że w nie jednych warsztatach brały już udział. A ja co? Kombinowałam i nikt mi błędów nie poprawiał prawie. Kilka prac wysłałam do oceny na kursie i kilka korepetytorom ale w tym był tylko jeden portret. Przydałyby mi się warsztaty portretu oj przydały o ile mam portrety malować. No i co zrobić by podobieństwo było większe?Trzeba będzie popracować chyba nad oczami i ustami, bo nos nawet jest dobry...To w oczach jest dusza i to powinnam uchwycić a nie potrafię i licho wie czy się nauczę...