Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490049
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 kwietnia 2017 , Komentarze (4)

Wczorajszy dzień muszę zaliczyć do udanych. Dzisiejszy też taki powinien być. Wczoraj zrealizowałam co zaplanowane było i jeszcze podziałałam więcej. Kupiłam też sobie kilka sukulentów. Lubię te kwiatki, bo nie są zbyt delikatne i nie trzeba ich często podlewać. Przetrzymują też chłody. Tym razem kupiłam je do pracowni, bo miałam w niej kliwię ale mi zmarzła. Kliwii już nie chcę, bo jest szkodliwa dla kotów, a moje jako domowe kwiatki lubią podgryzać. Teraz czekam na pieniądze, żeby kupić jeszcze hoje o kolorowych liściach i może dracenę. Hoja też trująca ale ma niesmaczne liście i koty jej nie dotykają. Te kwiatki też oprócz szeflery i geranium u mnie ładnie rosną. Rośnie również amarylis ale nie kwitnie. Nie potrafię widocznie o niego zadać jak trzeba i pewnie dlatego. Inna sprawa, że wolę kwiatki o ozdobnych liściach. Chcę by były piękne zawsze, a nie tylko przez krótki okres gdy kwitną. Kocham monstery, ficusy, aralie i pnącza. Niestety u mnie im się trudno żyje. Jest zbyt zimno i koty je gryzą. Szkoda...

Dzisiejsze menu: pasztet z soczewicy, warzyw i pieczarek, kotlety sojowe, jabłko, sałatka z jajek, tuńczyka i papryki z majonezem. Po szaleństwie jedzeniowym teraz waga spada po trochu. Do paska jednak jeszcze trochę brakuje. Kusi mnie dzień z kaszą jaglaną albo owsianką. Może w przyszłym tygodniu coś pomyślę. Na razie jem smaczne rzeczy i się nimi cieszę. Tak będzie do czasu następnego przestoju. Oby nie dopadł mnie prędko. Zauważyłam, że mam tendencję opuszczać kolację. Zazwyczaj nie chce mi się późno jeść i nie chce mi się robić. To jednak sporo kalorii mniej. Tak nie powinno być. Jeszcze powinnam jeść 1200 kalorii. Później pewnie zejdę na 1000. Z ćwiczeniami też jest ostatnio problem. Odkąd bolała mnie ręka nie ćwiczę wcale, bo się boję. To już dwa tygodnie. Może dzisiaj się odważę choć z 20 minut. Chyba jednak już codziennie ćwiczyć nie będę. Za bardzo moje ciało nadwyrężyłam i stąd problemy chyba. Całe życie spędziłam na kanapie, a tu nagle ruch. Ciało tego nie zniosło i zastrajkowało...

Wczoraj cały wieczór pisałam wiersze do antologii na portalu. To czwarta moja w tym roku. Zmieniłam też nieco logo, które wykonałam jakiś czas temu na portal. Zrobiłam również kilka projektów okładek. Chyba nie przejdą. Może wykorzystam je w moich książkach po niewielkich zmianach. Kolory w oryginałach nieco inne. Nie tak jaskrawe.

20 kwietnia 2017 , Komentarze (12)

Wczoraj załatwiłam to co miałam w planach. Wszytko poszło jak trzeba. Dziś czeka mnie przyjemny dzień. Spędzę go w domu na pracy i nauce. Ostatnio zaczęła mnie kusić nauka i coś sobie chyba znajdę. Może postaram się opanować jakąś talię kart np. Chodzą za mną karty Lenormand. Co prawda znaczenie poszczególnych kart znam i wróżę nimi sprawnie ale opisy kart opanowałam w małym stopniu jak mi się zdaje. Nie mam na temat każdej karty wiele do powiedzenia. Ledwie dwa zdania, parę zwrotów. Karty bardzo lubię i chciałabym mówić więcej. Może powinnam z kartami pomedytować by uruchomić skojarzenia? Tak samo robiłam z tarotem przecież gdy się uczyłam. Może powinnam wykuć na pamięć opisy z książki, którą mam. Tak codziennie popracować z jedną kartą.To dobry podręcznik. Dokładny i gruby. Tylko czy kucie na pamięć ma sens? Tak sobie myślę, że może by za kilka lat zacząć wróżyć w domu. Tylko muszę mieszkanie do porządku doprowadzić i ubikację dla kotów zrobić. Taką zamykaną, by niespodzianki przy gościach nie było.Tylko czy sobie z tym poradzę? Nigdy nie wróżyłam nieznajomym ludziom twarzą w twarz. Nawet przez telefon nie lubię, bo się stresuję czasem i w głowie pustka się robi, a karty przestają mówić. Introwertyzm się kłania. Chyba muszę najpierw podejrzeć jak to inne wróżki robią. Mam koleżankę tarocistkę, która wróży w domu to ją podpytam.

Dietę trzymam. Wczoraj jednak zjadłam kisiel i ciastka. Wliczyłam w bilans. Dziś będzie ryż brązowy z sosem z kostki sojowej i pieczarek, serek homogenizowany, gulasz angielski, jabłko i sałatka jarzynowa. Ma być około 1200 kalorii. Zrzuciłam już ponad kilo ze świątecznego balastu...Ufff.

A na koniec fryzurka o której myślę...


19 kwietnia 2017 , Komentarze (6)

Od wczoraj waga nieco spadła. Dziś dieta 1200 kalorii, nisko węglowodanowa. Powrót. Menu: jogurt owocowy, placki z batatów i pieczarek, mandarynka, sałatka jarzynowa z majonezem, schab pieczony. Po ponad tygodniu, prawie dwóch, na większej kaloryczności może coś, choć troszkę metabolizm ruszy. Oby, bo już cierpliwości nie mam. Chcę jak najszybciej 85 kg zobaczyć. Sporo jeszcze brakuje ale tym razem nie popuszczę. Już mnie denerwuje ta waga w okolicach 90 kg. Od kilku lat się waha się w tych okolicach. Czas by na stałe spadła poniżej 90 kg wreszcie.

Muszę dziś jechać do miasta. Mus to mus. Powinnam kupić co nieco w tym zioła. Krzysiek sam tych zakupów nie zrobi. Szkoda, bo bym chętnie w domu posiedziała. Powinnam popracować. Pieniądze na szafę same się nie zarobią. W tym roku powinnam przedpokój doprowadzić do porządku. Chcę kupić szafę, szafkę na buty i może lustro. Powinnam też kupić roletę bambusową i uszyć lambrekin. Materiał już mam. Malować nie trzeba nic poza sufitem. Może to Sebastian zrobi. Chcę też kupić tkany chodnik ludowy w pasy. Już ten przedpokój widzę. Całkiem ładny będzie. Ładniejszy mi nie jest potrzebny. Może i łazienkę w tym roku zrobię. Oby. Kuszą mnie drewniane żaluzje do wszystkich okien od frontu. Większa prywatność by była. Ciekawe które plany zrealizuję, bo pewnie nie wszystkie. Wciąż je zmieniam i snuję inne...

Martwi mnie ogród. Jest zimno i nic nie chce rosnąć. Wczoraj padał śnieg. Wysiałam nasturcję, nagietki i koper. Nic prawie nie wzeszło. Rosną tylko chwasty i to na dodatek wieloletnie. Pogoda pod psem i taka ma być podobno przez kolejne dni. Krzysiek powinien skopać dalszą część warzywnika i nie ma kiedy. Dziś idzie do pracy mimo urlopu. Wróci pewnie dość późno.


18 kwietnia 2017 , Komentarze (12)

No i po świętach. Przytyłam prawie 2,5 kg, a wcale tak dużo nie jadłam. Część już spadło. Mam nadzieję, że tylko na chwilę. Coś mi się wydaję, że do 82 kg w tym roku nie schudnę. Za nic mi się nie uda ta sztuka. Zaparła się waga w okolicy 90 kg i ani myśli zejść niżej. Co najwyżej w górę szybuję jak tylko trochę kalorii dokładam. Dziś już dieta czyli kasza jaglana z warzywami. Mam nadzieję, ze coś jutro schudnę. Rozważam dietę 1000 kalorii nawet. Od jutra jednak spróbuję jeszcze 1200 i zobaczę przez kilka dni. Dobrze, że moim faceci mi nie każą się odchudzać i akceptują mnie taką jak jestem...

Wczoraj minęło mi 7 lat od ślubu z Krzyśkiem, dziś mija rok z Sebastianem. Całkiem nieźle ten nasz trójkąt funkcjonuje. Moi mężczyźni się tolerują co mnie cieszy. Szkoda mi tylko Sebastiana, bo jest na co dzień daleko. Chciałby z nami mieszkać ale Krzysiek się nie zgadza. Oni się doskonale uzupełniają. Krzysiek jest zamknięty w sobie, mrukowaty, mało wylewny ale odpowiedzialny. Sam nie lubi podejmować decyzji i wszystko prawie muszę mu tłumaczyć, po raz enty to samo co mnie strasznie drażni i męczy. Sebastian jest pewny siebie, bardzo otwarty, sam podejmuje decyzje i zabiera się do działania. Potrafi też o miłości mówić. Gdyby mi ktoś kiedyś powiedział, że będę kochać na raz dwóch facetów i że obaj będą mi niezbędni to bym go wyśmiała. A tu tak się stało. Życie pisze swoje scenariusze i potrafi zaskakiwać.

Dziś powinnam być na zebraniu w Stowarzyszeniu Twórców Kultury Zagłębia Dąbrowskiego. Nie pojechałam, bo zebranie miało być związane z jajeczkiem czyli spotkaniem towarzyskim na luzie. Szkoda mi na coś takiego czasu. No i Sebastian mógłby się denerwować.

A na koniec moja pierwsza wędlinka z szynkowara...

17 kwietnia 2017 , Komentarze (6)

Wymarzyłam sobie meble do kuchni. Czy mi się uda je kupić i kiedy nie wiem, bo groszem nie śmierdzę przecież. Meble są drewniane i takie muszą być, bo u mnie wilgoć jest. Chcę mieć meble w dwóch kolorach np. olcha lub czereśnia i białe. Może się za kilka lat dorobię. Tak to jest gdy się pracować na etacie nie chce i faceta się nie szuka z grubym portfelem. Moi obaj faceci skromne dochody mają, a ja pracuję góra 4 godziny dziennie i tak pozostanie choćbym miała ze starymi meblami jeszcze kilka lat wytrzymać. To nic, że zaczynają się co niektóre chwiać i, że blaty już powycierane. Wytrzymały już 14 lat. Te nowe pewnie wytrzymają dłużej, bo te stare nie są drewniane. Do tego muszę kupić jeszcze półki wiszące, stół najlepiej z toczonymi nogami i krzesła typu rustykalnych. Lubię wiejski styl albo dworkowy. Nie znoszę za to nowoczesnych mebli zwłaszcza z dodatkiem metalu lub dużej ilości szkła.

Zrobiłam po raz pierwszy wędlinę z szynkowara. To był eksperyment, bo przepisu nie miałam. Użyłam mielonego mięsa, papryki czerwonej i dużo ziół. Wyszła smaczna. Teraz będę dalej kombinować. Mam pomysły na dodanie kawałków wątroby, boczku, szynki, pieczarek, grzybów, może marchwi. Możliwości jest sporo. Będę robiła różne kombinacje. Tym samym koniec z jedzeniem kupionych wędlin poza kabanosami i parówkami. Teraz już jadłam niewiele, bo wędzę i piekę. Przestanę jeść całkiem. Krzysiek chyba będzie jadł nadal, bo lubi zwłaszcza mielonki i salcesony.

16 kwietnia 2017 , Skomentuj

No i pierwszy dzień świąt. U mnie to zwyczajny dzień. Od rana piszę opowiadanie. Nawet mi idzie. Mam zamiar go wysłać tuż po świętach. Teraz czekam na pierwszą wypłatę. Nie wiem ile pieniędzy tak na prawdę dostanę, bo współpracuję również z kwartalnikami. Nie wiem czy płacą po druku czy od razu gdy opowiadanie przyjmują. Na razie szafy nie kupię, bo wypatrzyłam cudną, rzeźbioną szafkę na buty i rzeźbiony kufer do łazienki. Na szafę do przedpokoju zaczynam właśnie zbierać. Krzysiek już się złości, bo on mebli kupować nie zamierza. Po świętach trzeba by pogadać z bratem Krzyśka o remoncie łazienki. Może Krzysiek się zgodzi by go w tym roku zrobić. Ma być tanio i praktycznie coś typu rustykalnego ale bez spiny. Nie musi być szałowo, bo to ma być dla mnie, a nie dla gości do podziwiania. Będą białe ściany, trochę drewna, ceglany mur. Nie będzie kafli, bo ich nie znoszę. Wciąż trzeba je polerować i czyścić. Jedyne co typu kafli znoszę to klinkier - cegły. Posadzek kamiennych też nie lubię, bo zimne i często śliskie. No i mokre ślady zostają, a ja nie mam zamiaru ze szmatą latać. Mam ciekawsze zajęcia.

15 kwietnia 2017 , Komentarze (2)

Dzień zaczął się u mnie od awantury, bo nie chciałam iść święcić jajek do kościoła. Pójdzie Krzysiek i spóźni się do pracy z tym, że ma urlop i do pracy może chodzić ale nie musi. Ja do kościoła w zasadzie nie chodzę. Nie jestem religijna choć wierzę w siły wyższe. Dziś będę robić wędlinę z szynkowaru. Miałam zrobić wczoraj ale czym innym się zajęłam. Dużo też wczoraj w ciągu dnia spałam. Taki miałam dzień. Dziś jeszcze muszę ugotować z 10 jajek i ubrać stół w kuchni. Mam bazie, palmę i bukszpan. Później będę oczywiście malować i pewnie napiszę jakieś opowiadanie, może wiersze. Dzień zejdzie bez akcentów świątecznych. Tak ostatnio święta spędzam i w zasadzie dobrze mi z tym. Czasem jednak przypominam sobie święta mojego dzieciństwa i wtedy mi żal, że tradycji nie przestrzegam. U mnie w domu święta były zawsze na bogato - dużo swojskiego jedzenia, przed świętami wędzenie, pieczenie ciast. Też kiedyś takie urządzałam gdy byłam młodsza i mi się chciało.

14 kwietnia 2017 , Komentarze (12)

Wstałam wcześnie, bo mam wyjazd. Będę na poczcie i w sklepie ogrodniczym. Krzysiek też jedzie z tym, że po ciasto. Ciasta piec w tym roku nie zamierzam. Wczoraj był na zakupach i wszystko inne kupił. Nawet śledzie, bo mi się robić nie chce. Ostatnio gotowanie to znowu mój wróg. Nie lubię tego robić i posiłki przygotowuję byle szybciej i byle były prostsze. Ja tak mam całe życie. To idzie falami raz lubię pichcić, a raz nie. Piec natomiast ciast nie lubię i nigdy nie lubiłam. Może dlatego, że za słodyczami nie przepadam i dużo ich zjeść nie mogę, bo mnie obrzydza i mdło mi się robi. Po przyjeździe będę robiła wędlinę z szynkowaru. Zobaczymy co mi wyjdzie. Muszę też jeszcze pranie zrobić. Wcale w tym roku specjalnie do świąt się nie przygotowuję. Zawsze robiłam kartki dla bliskich, siałam owiesek do doniczki, barwiłam jajka. W tym roku nic z tych rzeczy nie będzie. Święta potraktowałam jak normalne dni. Tyle tylko, że pracować w tym czasie nie będę. Chyba nie będę, bo tak całkiem pewna nie jestem. Ostatnio np. zgłosiłam się do antologii wierszy o przyrodzie. Lubię takie utwory pisać i trochę ich już w dorobku posiadam. Chętnie napiszę następne.

13 kwietnia 2017 , Komentarze (4)

Wczoraj nie byłam w mieście, bo kwiatki mi przyszły dopiero po 16. Niestety nie wszystkie te co zamówiłam. Przysłali mi hoję o zielonych listkach, a miała być o kolorowych. O zielonych już miałam. Dzwoniłam do nich i mieli oddzwonić i cisza. Zobaczymy. Po pracy po południu namalowałam obraz akrylami. Nawet jestem zadowolona. Powinien być nie taki zły jak skończę. Później namalowałam oczywiście akwarelkę. Od jakiegoś czasu maluję co najmniej godzinę dziennie i dobrze. Na studiach wieczorowych studenci malują 6 godzin tygodniowo i tyle samo rysują. W domu pewnie też działają. Na naukę mają kilka lat. Też mam zamiar tyle malować przez jakiś czas to może postęp będzie. Już jest w zasadzie. Muszę bardziej postawić teraz na naukę cieniowania. Nie potrafię też malować z natury.

Wczoraj przez przypadek znalazłam zajęcia z rysunku sztalugowego w ośrodku kultury. Niestety zaczęły się w październiku. Strasznie mi żal, że nie wzięłam w nich udziału. W przyszłym roku muszę śledzić oferty ośrodków kultury i z Będzina i z Dąbrowy Górniczej. Może gdzieś się na zajęcia załapię. Koniecznie muszę też załapać się na pisanie ikon.

Poza tym praca leży. Mam na myśli zajęcia na dworze i sprzątanie na święta. Na dwór nie wychodzę, bo mi zimno, a nie sprzątam, bo mi się nie chce. Tyle na ten temat.]:>

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.