Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1559982
Komentarzy: 55774
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 18 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 87.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 września 2018 , Komentarze (8)

W ciuchach tonę. Nie mam ich na razie jeszcze zamiaru zmienić choć wyglądam w nich jak w namiocie. W niektóre bluzki by weszły dwie Agaty. Nowe kupię chyba dopiero na wiosnę. Wcześniej może tylko bieliznę zmienię. Jesienią i zimą będę mało z domu wychodzić i nowe ciuchy sa zbędne. Trochę swetrów używanych kupiłam. Za duże będą tylko spodnie. Kurtek tez jeszcze nie zamierzam zmieniać. Jeśli chodzi o modę to ja w zasadzie nigdy sie nią nie interesowałam. Noszę to co lubię i w czym sie dobrze czuję, a to co myślą o moim stroju inni jest mi w raczej obojętne.

Dieta Moniki Honory nazywa się w zasadzie przemina. To nie tylko odchudzanie ale i zmiana nawyków. Chodzi o to by było zdrowiej. Ja do tej pory na stałe odrzuciłam kostki rosołowe, zaprawianie zup mąką i przyprawy ziołowe z solą typu Vegety. Teraz uzywam czystych ziół. Nadal tęsknię za majonezem, napojami i jogurtami smakowymi. Do tego chyba niestety kiedyś wrócę. Czasem też pewnie zjem coś smażonego typu omletu, jajecznicy, kotlecików z warzyw. Nie chciałabym wracać do kupionego pieczywa i do mięsa. Tak sobie myślę, że jeśli nawet do pieczywa wrócę to będę jadła najczęściej pieczone w domu. Majonezy tez chcę robić w domu. Bardzo też ograniczę przetwory warzywne z puszek typu ciecierzyca, groszek, fasolka. Co się da będę kupować i gotować. Będę za to czasem jeść sery, a także soję.

Dziś totalnie nie odpocznę, bo będzie malowanie szafy i pewnie praca, czyli wróżenie. W październiku mam sporo wydatków to i zarobić muszę. Mimo tego odpocznę, bo cały dzień będę w domu przy zamkniętej furtce. To już relaks.

Menu: Zupa z bakłażanem i szczawiowa z jajkiem. Dietę trzymam, a waga taka jak na pasku. Ciekawe czy do końca września do 86 spadnie... Trochę obawiam sie napadów głodu jesienią. Gdyby mi sie przytrafiły to najwyżej dołożę jedną porcję zupy. Wczoraj zjadłam loda. Dziś przezornie wagę omijam z daleka...:)

8 września 2018 , Komentarze (2)

Miałam jogę ćwiczyć trzy razy w tygodniu, a ćwiczę codziennie. Tak jest dobrze i ćwiczenia mnie cieszą. Wczoraj Pikuś mi obsikał moją ulubioną książkę z ćwiczeniami. Wypłukałam, bo wyrzucić nie mogę. Pogryzł mi też matę. Zrobił to na złość chyba, bo go zamknęłam w sypialni gdy był brat Krzyśka. On zwierząt nie lubi, a Pikuś po nim skacze. 

Ostatnio gdzieś przeczytałam, że juz po ośmiu tygodniach ćwiczeń jogi sprawność jest o wiele większa. Nie pamiętam jak to było. Pamiętam tylko, że gdy ćwiczyłam czułam sie bardzo dobrze do czasu aż mnie zaczęła bardzo boleć ręka w stawie. Wtedy ćwiczyć przestałam. Teraz żaluję, bo mogłam nie przerywać tylko zrezygnować z ćwiczeń przy których bolało. 

Wczoraj z wernisażu wrócilam trochę zmęczona psychicznie. Chciało mi się spać ale nie mogłam zasnąć. Obudziło mnie 20 minut jogi. Nie zdawałam sobie sprawy, ze ćwiczenia sa tak skuteczne. Wcześniej tego nie śledziłam. Na razie ćwiczę na leżąco lub siedząco. Ciągnie mnie ku Yin jodze tylko krócej pozycję trzymam, bo około 1,5 minuty. Mam nawet książkę na ten temat. Później może pomyślę o hatha jodze i pozycjach stojących. Na razie jestem zbyt słaba i boję się o równowagę. Chciałabym kilka prywatnych lekcji z nauczycielem. Chodzi mi głownie o oddychanie. Niestety do nauczyciela nie mam szansy dotrzeć...

Dziś mam zamiar zacząć obraz. Do wyboru mam Giewont, kwiaty albo trawy. Jeszcze nie wiem co wybiorę. Muszę też pomalować kawałek szafy. Idzie sprawnie ale maluję po trochu. Nie wiem czy farby nie braknie. Jeśli tak to resztę domaluję gdy już szafa będzie na miejscu w sypialni.

Dieta ok. Menu: kapuśniak ze słodkiej kapusty i pieczarek, zupa z cukini.


7 września 2018 , Komentarze (2)

Wczoraj skończyłam czytać inteligencje serca. Książa do mnie trafiła, a ćwiczenia z niej mam zamiar stosować. To nie jest łatwe dla mnie, bo ludzie z którymi się stykam wymuszają czasem potyczki i walki, a to otwartości serca nie sprzyja. Wręcz przeciwnie. Ciągłe tego typu klimaty sprawiają, że serce się obleka w pancerz. Teraz chcę wyrobić sobie taki mechanizm, zeby po każdej potyczce z powrotem serce otwierać. Z czasem może stanę się na tyle obojętna, że potyczki nigdy nie będą miały na mnie wpływu. To mój cel, bo kontaktów z moim bliskimi nie zamierzam zrywać. Oni są jacy są. To nie są z gruntu źli ludzie. Nie chcą mnie krzywdzić tylko taki mają sposób bycia. To nie ich wina, że jestem wrażliwa. Jakoś nasze stosunki trzeba ułożyć. To oznacza, że muszę wszystko odreagowywać, bo twardnąć nie mam zamiaru. Mam do przeczytania Porozumiewanie bez przemocy. Może to mi coś oczy otworzy...

Dziś idę na wernisaż. Długo nie będę, bo tłum mnie pewnie bardzo szybko zmęczy. Wrócę taksówką. Znajoma z zajęć w ośrodku kultury maluje piękne obrazy szpachelką. To chyba jej szósta albo siódma wystawa.

Po powrocie,odreaguję i zajme się moimi sprawami. Będzie reiki, moze joga albo hipnoza albo jedno i drugie, bo bardzo mi te klimaty pasują. Jutro już siedzę w domu. Będzie cisza i spokój, czyli to co lubię... 

Dieta ok.Dziś zupa grzybowa z makaronem i kalafiorowa. Krzysiek mi nie kupił oliwy i pewnie dziś nie kupi, bo nie ma gdzie. Kupi mi masło. Tez jest dozwolone.

Z jogą tragedia. Próbuję robić trudniejsze asany i ciało nie chce się poddać. Wszystko zastane. Nie jestem w stanie chwycić rąk za plecami, a o kwiecie lotosu muszę zapomnieć. Moja sprawność i giętkość leży i kwiczy. Sporo pracy mnie czeka ale jestem dobrze nastawiona. Stopniowo będzie lepiej. Chciałabym zrobić szpagat...Kiedyś robiłam...

6 września 2018 , Komentarze (20)

Czwartek. Znowu czwartek. Jak ten czas gna. Z każdym dniem jestem coraz starsza ale nie bardzo to czuję. Nie widzę wielu zmian w sobie poza wyglądem. Jaka byłam taka jestem. Jedyna chyba większa zmiana to zrzucenie jarzma wojowniczki. Kiedyś lubiłam walkę, a raczej wybierałam. Teraz już nie. Te walki to było podejście mojego taty, który mi ciągle powtarzał, że trzeba walczyć. Tak więc robiłam, a że go naśladowałam to już inna sprawa. Od miał walkę we krwi. Był sportowcem i to dobrym-pięściarstwo i pływanie. Brał nawet udział w zawodach ogólnopolskich. Ja do walki predyspozycji nie mam jak sadzę.Teraz już prawie nie walczę i cieszy mnie, że nie muszę. Wdzięczna jestem losowi, że traktuje mnie dość delikatnie i heroizmu ode mnie nie wymaga, a ja staram się wybierać to co przychodzi mi łatwo i  z tego czerpać satysfakcję. Jestem sobą.To życie, które teraz wiodę pasuje mi bardziej. Ja po czterdziestce odzyłam i uważam, że teraz mi się lepiej żyje niż kiedyś. Nie znoszę walk, a wojownicze kobiety są pozbawione kobiecości wedlug mnie.

Jeśli chodzi o pracę to powoli działam. Pracy ubywa. Tydzień jednak nie jest lekki. Jeszcze przyszły będzie trudny. W tym tygodniu na zajęcia z malarstwa sztalugowego nie idę. Mają być na festynie. Polegać to będzie na tym, że mamy malować w parku wśród tłumu ludzi. To nie dla mnie. Ja lubię zacisze pracowni i w tego typu sytuacji sie nie widzę. To zbyt duży stres. Jutro idę na wernisaż.

Wczoraj warsztaty z ikony były. Dziś będzie malowanie szafy...

Menu: Zupa z batatów i tuńczyka oraz pomidorowa. Batat jest mały to pewnie makaronu ciemnego dorzucę... Ostatnio zupy je tez Krzysiek.

5 września 2018 , Skomentuj

Wczoraj po raz pierwszy od dawna ćwiczyłam jogę. Zdecydowałam sie na 15 minut ćwiczeń, ale ćwiczyłam 25. Później może dołożę do 30 minut albo będę ćwiczyć częściej. Jestem z siebie zadowolona, a po ćwiczeniach byłam ożywiona i pełna entuzjazmu. To chyba te endorfiny o których się czyta. :) Nie chodzi mi o efekt schudnięcia. Zależy mi na wyciszeniu, koncentracji, redukcji stresów itd. Chcę tez nabrać dystansu, energii i rozluźnić to i owo w ciele. Liczę, że będę bardziej sprawna, bo tak było gdy kiedyś ćwiczyłam regularnie. Na razie unikam ćwiczeń na problematyczne stawy. Uważam na jedno ramię i kręgosłup w odcinku lędźwiowym. Ćwiczyć będę chyba około 3 razy w tygodniu. Może częściej, bo nauczyciele jogi zalecająby ćwiczyć codziennie choć 15 minut. W pozostałe dni będzie hipnoza. Ćwiczę tylko asany w pozycji leżącej lub siedzącej. Nie lubię tych w pozycji stojącej. Nigdy nie lubiłam i nie będę się do nich zmuszać.

Dziś jadę na warsztat ikony. Na razie z tego co wiem są chętne tylko 4 osoby. To trochę mało i nie wiadomo czy wszystkie przyjdą. Napaliłam sie na ten warsztat i nie wiem czy będzie. W ośrodku kultury działa też uniwersytet trzeciego wieku. Można się zapisać od 45 roku życia. Mają między innymi zajęcia z jogi, tai chi, literackie i malarsko-rysunkowe. Chyba za jakiś czas się zapiszę. Może za dwa lata gdy wejdę w 1 rok numerologiczny. Kusi mnie szeczgólnie tai chi. Kiedyś byłam bardzo na te zajęcia napalona. Chciałam sie koniecznie uczyć ale tępa jestem i z książki było mi trudno. Muszę jednak wcześniej schudnąć, bo trudno mi się na stojąco ćwiczy... To jednak dwa lata i sporo wody upłynie. Mogę np. wciągnąć sie w jogę, bo jest spokojniejsza. Tai chi w końcu to system walki, a ta mnie odrzuca.

Dziś zupa z ogórkow świezych z ziemniakami i jajkiem oraz żurek z pieczarkami. Jest kolejny spadek... Uciekam coraz bardziej od 90 kg. Jestem dobrej myśli. Odetchnę gdy waga do 85 kg spadnie. Pewne to nie jest, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia...:)

4 września 2018 , Komentarze (15)

Waga mnie cieszy. Spadła już chyba na stałe do tego poziomu jaki pokazuje pasek. Czekam na 87. W umyśle jeszcze na stałe 90 kg niestety nie pokonałam. Cały czas pracuję nad tym ale się łapię jeszcze, że myślę o wadze powyżej 90 kg. To źle. Poza tym uważam, że łatwo stosunkowo zrzucę 20 kg. O dalszych 20 nie myślę. To mi się nie podoba, bo 20 kg to raptem połowa tego co chcę zrzucić. Wszyscy znajomi twierdzą, że do 63 kg nie uda mi się schudnąć i może to sobie zakodowałam. To oczywiście da się zmienić, ale czeka mnie praca. Na razie wytrwale poprawiam opadające mi z bioder spodnie i macam się po brzuchu. Cieszy mnie te prawie 15 kg mniej.

Dziś zupa koperkowa z ziemniakami i musztardowa. Do tego kefir i 2 małe jabłka.

Szafę udało się rozebrać i dziś zabieram się za malowanie. Kilka dni zejdzie. Mam na malowanie 7 dni od soboty, bo brat Krzyśka wyjeżdża. Gdy wróci stara szafę wyniesie z sypialni, a nową wstawi i skręci. W szafie jest o jedną półkę mniej ale kupiłam jeszcze komodę to powinien być luz. Część rzeczy jednak chyba po prostu wyrzucę. Powinnam wyrzucić szczególnie rzeczy Krzyśka. Nazbierał ich całą masę, a w połowie nie chodzi.

Dziś planuję poćwiczyć jogę...

3 września 2018 , Komentarze (12)

Nowy tydzień. Waga skoczyła o kilogram w górę mimo ścisłego trzymania się reguł diety, a dziś spadła. Frustrujące to było ale trudno. Nie poddam się tym razem, bo moja większa sprawność bardzo mi pasuje. Zachwycona jestem tym jak łatwo wychodzę z wanny. Jestem w stanie też stosunkowo łatwo wstać z podłogi, a miałam z tym straszne problemy. Obym jak najszybciej schudła choć jeszcze kilka kilo. Może kolejny postęp w sprawności będzie. Kusi mnie joga ale nie codziennie, a trzy razy w tygodniu. Może za jakiś czas gdy mi się natłok spraw przewali. Teraz nie mam czasu. Myślę o 30 minutach. Trochę się jednak boję, że mi stawy siądą... Pomysł na ćwiczenia to nie nagła chęć ruchu, a rozsądek. Nie będzie już jednak narzucania sobie, że koniecznie muszę. To stres, a ja stresów nie lubię.

Dziś ma przyjechać brat Krzyśka. Spróbuje rozkręcić szafę po babci. Oby się udało. Jeśli nie to będę musiała kupić nową co mi się nie uśmiecha. W całości przenieść się nie da, bo u mnie w mieszkaniu nie przejdzie przez przedpokój. Po południu chcę pomalować toaletkę. Chciałabym ją jutro skończyć...

Krzysiek pracę dostał w ochronie. Ma pojechać podpisać umowę tylko czekamy na zaświadczenie o niekaralności. Na razie ma to być umowa o dzieło, a później chcemy załatwić przeniesienie na porozumienie stron.

2 września 2018 , Komentarze (2)

Dziś mimo niedzieli mam zamiar pracować. Będę wróżyć i pisać. Chcę też skończyć lakierować krzesło. Mam zamiar sprzątnąć w sypialni, a konkretnie górę nowych ciuchów z fotela. Trzeba rozkręcić szafę u babci o ile się da. Poza tym będę czytać i coś może artystycznego podziałam gdy czas będzie.

Jeśli chodzi o rozwój wewnętrzny i duchowy to nadal pracuję z książką o karmie. Nadal też poddaje się hipnozie. Znalazłam w internecie ofertę usuwania węzłow i krzyży karmicznych. Chyba się zabiegowi poddam, bo osoba jest rekomendowana przez Leszka Żądło, a jemu ufam. Pomyślę o tym ale chyba dopiero w październiku, bo wcześniej mam inne wydatki. Moje problemy to głownie agresywni ludzie i blokady finansowe, bo nie zarabiam za dużo i zdobycie nowego źródła dochodu skutkuje utratą starego. Moze coś drgnie po zabiegu.

Dietę trzymam bez zarzutu, a znowu waga stoi, a raczej się waha w zakresie 1 kg. Trochę mnie to denerwuje, bo wygląda na to, że nie uda się marnych  2 kg miesięcznie tracić. To źle, bo do zrzucenia mam jeszcze bardzo dużo. Czyżbym miałam chudnąć kilka lat. To trochę frustrujące, bo myślałam, że w 2 lata góra wszystko zrzucę. Nie wygląda na to. Od dwóch miesięcy tracę tylko około 1 kg. To strasznie mało.:( Dziś zupa ze świeżych ogórków i kalafiorowa z pieczarkami.

Od jutra zaczyna się u mnie bardzo gorący okres. Jeśli wszystko będzie dobrze to będę chodzić na warsztaty ikony. Mam też być na wernisażu. W przyszłym tygodniu będę miała prawdopodobnie cztery dni z wyjazdami. Do tego ma przyjechać Sebastian. Padnę...

1 września 2018 , Komentarze (4)

Dziś mam trochę do zrobienia. Po pierwsze nowa rabatka. Trzeba się za to zabrać, bo jesień nadchodzi, a trzy rabaty nie zrobione. Do posadzenia są trzy hortensje i różanecznik. Na kolejnej rabatce mam posadzić bukszpan o dwubarwnych liściach. Poza tym będzie dalsze malowanie mebli i może później napiszę wiersz albo zacznę kolejny obraz.

Przyszły mi kolejne książki. Czytam znowu po kilka godzin dziennie. Kończę czytać pozycję o karmie. Będę jednak do niektórych tematów wracać i drążyć. W najbliższych dniach zrobie sobie horoskop karmiczny. Mam książkę, którą kupiłam juz bardzo dawno temu. Wtedy zerknęłam tylko i odłożyłam na półkę. Teraz przyszła na nią pora.

Mięso znowu rzuciłam. Jadłam kilka razy i źle się z tym czułam. Miałam wrażenie, że te zabite z mojego powodu zwierzęta patrzą na mnie z wyrzutem. Mięso mi rosło w ustach. Spróbuję białko nadgonić jajkami albo ostatecznie rybami. Niby ryby też mi nic nie zrobiły, ale coś jeść przecież muszę. Czy będę ryby jadła za kilka lat jeszcze nie wiem. Teraz muszę sobie tylko w głowie ułożyć jaki mam mieć stosunek do ludzi zabijających zwierzęta. To będzie trudne, bo wychowałam sie prawie na wsi i zabijanie to była norma. Moja ciocia zabijała drób, tata nutrie, dziadek króliki. Dla mnie to był od zawsze problem. Nic z tego co zabili nie jadłam. Dla moich bliskich to zabijanie to było coś normalnego. Po to hodowali by zjeść. Wtedy wszyscy tak robili. Zadawali jednak cierpienie niewinnym istotom i muszę im to wybaczyć.

31 sierpnia 2018 , Komentarze (11)

Według książki o karmie, którą studiuję powinnam się zajmować między innymi psychoterapią, poezją, muzyką, literaturą, działalnością charytatywną w tym przytułki dla zwierząt, mistyką, ezoteryką, bioterapią, wróżeniem i twórczością artystyczną. Nie robię więc nic co nie byłoby wskazane i już się nie dam od tych zajęć odciągnąć. Dziękuję za to swojemu losowi i intuicji, że pozwoliły mi się tym zająć. Pomyślę kiedyś może o muzyce. Kusi mnie gra na pianinie tylko czy w tym życiu zdążę? Może pomyślę o kursie psychologii na ESKK?

Wczoraj był bardzo udany dzień. Przywiozłam do domu kolejny obraz i działam na warsztatach dalej. Opłaciłam już warsztaty wrześniowe. Dziś mam zamiar skończyć malowanie skrzyneczki na klucze. Chcę ją też powiesić. Może też pomaluję fotelik albo toaletkę. Jutro planuję wyjść do pracy w ogrodzie to może na malowanie nie być czasu. Planuję trochę posprzątać i obym nie odstąpiła od tego zamiaru... Muszę szybko napisaćhoroskop numerologiczny na portal...

Krzysiek ma urlop. Później zakład mu zasugerował chorobowe do końca umowy, bo się do pracy przy taśmie nie nadaje. Umowy więc mu nie przedlużą. Wiedziałam, że tak będzie. Znalazłam mu pracę w ochronie i ma iść na rozmowę w poniedziałek. Może się uda. Problemem może być monitoring, bo nigdy nie obsługiwał.

Dieta w porządku. Dziś zjem zupę z ogórkow kiszonych i mięsa mielonego oraz żurek. Zaczynam być głodna. Czuję jesień.


© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.