Dziś wstałam wcześnie, bo czekam na przesyłki. Ja już teraz w sklepach stacjonarnych niewiele kupuję, bo wolę w internecie. Gdy Krzysiek wróci z pracy pójdę ciąć drewno. Dzisiaj jeszcze dość łatwe cięcie, bo czekają deski podłogowe, paleta i boazeria. Muszę wyprobować jak lisica radzi sobie z metalem. Kolejne cięcie to już meble. Moze iść trudniej, bo to twardsze drewno. Nie wszystko lisicą potnę. Duże blaty stołów to konieczność użycia piły łańcuchowej. Nie wiem czy będzie sadzenie. Moze coś będzie wymagało podlania. Może nam się uda zrobić drabinę do ozdoby sieni :)
Wybrałam dla siebie kosę akumulatorową. To w zasadzie podkaszarka. Tnie plastikowym nożem, ktory zakłada się bardzo łatwo. To mi pasuje, bo nie ma walk z żyłką. Opinie ma niezłe, ale każdy pisze co innego. Jedni, ze kosi tylko trawę, a inni, że tez osty i pokrzywy. Jedni, że tylko trawę niską, a inni, że wyższa też. Podkaszarką niektóży koszą i 400 m. Akumulator pracuje ponad 30 minut. To by mi wystarczyło. Kosztuje 200 zł i chyba zaryzykuję. Jest jeszcze do kupna sekator na akumulator. Ten muszę kupić w internecie, bo u mnie jest w Obi tylko firmówka o 100% droższa. W internecie też kosztuje 200 zł. Na pieniądze/resztę/ czekam, bo miałam szybkie zlecenie na teksty.
Nie wiem na co się zdecydować w przypadku podłogi w ganku. Niby nie lubię plytek, ale gumolit się niszczy szybciej. Teraz są ładne gresy i chyba nie wszystkie są tak bardzo śliskie. O takim wykończeniu myślę tez u mnie w łazience w części z toaletą. Teraz mam nierówny, szary beton. To pasuje do białych ścian i cegły, ale już jest brudny. Malować go nie chcę. To juz chyba gres lepszy. W przyszłym roku będzie chyba malowanie u mnie w ganku i też gumolit jest zniszczony. Coś trzeba będzie też pomyśleć.
Wczoraj przyszedł mi porzeczko-agrest, a w prezencie dostałam jabłoń kolumnowa lobo. Już są w ziemi. Bardzo mnie prezent ucieszył, bo planowaam coś kupić jesienią. Teraz muszę jeszcze kupić drugą-zapylacza... myślę o james grieve. Jeszcze chcę jagodę kamczacką.
Wczoraj była kolejna akwarelka, bo juz z obawy, że drzwi do pracowni nie otworzę, farby trzymam w pokoju dziennym. Dziś pewnie też coś poczynię. Kusi mnie lawenda i malwy. Mam zamowienie na maki...:)