Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1498262
Komentarzy: 54630
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 października 2018 , Komentarze (10)

Odpoczęłam trochę i znowu ruszam do boju. Mam trochę pisania. Wysilać sie jednak nie będę. Chcę dziś tylko zarobić na świecznik. Jest kiczowaty ale ma wdzięk. Będzie do kuchni. Poza tym będzie wróżenie. Teraz zarobki z pisania dostaję co tydzień. Wszystko od razu tracę, a zarabiam tyle ile zaplanuję na zakupy. W tym tygodniu chcę zarobic właśnie na świecznik i chyba na surowce do wyrobu perfum w kremie, bo mi sie te zrobione ostatnio kończą. Kuszą mnie tez amarylisy i ostrokrzew o żółtych liściach. Jeszcze przemyślę. Nie chcę by mi świecznik wykupili, a sezon na rośliny sie kończy. Ot dylemat.

Moja introwersja, ba zdziczenie i samotnictwo mają sie bardzo dobrze. Poza wyjściem raz w tygodniu na zajęcia z malarswa, domu nie opuszczam i dobrze mi z tym. Z ludźmi poza najblizszymi praktycznie kontaktu nie mam i to mi pasuje. Czasami rozmawiam tylko z kolezanką, a drugą która mieszka obok czasem odwiedzam. Zauważyłam, że ostatnio rozmowy o niczym mnie nudzą i to bardzo. Chętnie gadam tylko na tematy, które mnie interesują. Tak już chyba będzie zawsze, bo mam sporo zainteresowań na które brak mi czasu. Wolę czytać, malować itp niż gadać.:)

Dziś ścisła dieta czyli tylko zupy. Ma być żurek z pieczarkami i jajkiem. Waga skacze i to około 2 kg. Dziś spadła...

14 października 2018 , Komentarze (14)

Miało byc 86 kg i nie udało się. Co gorsze ciągle jestem głodna i mam ochotę na kaloryczne rzeczy. To chyba jesień mnie dopadła. Muszę strasznie uwazać, by to typowe dla mnie. Zwykle jesienia tyłam przez całe życie około 5-7 kg co najmniej. Teraz nie mam prawa przytyć. Nawet jeśli nie schudnę to muszę wagę utrzymać. Dziś moze będzie zupa z batata ale pewna nie jestem. Nie jestem zadowolona, bo planowałam na poczatku listopada zejść choć troche poniżej 85 kg, a chyba sie nie uda. Czarno też widzę siódemkę z przodu na poczatku roku...:( Trudno, a moze jednak? Dalsze plany to zejście z otyłości do 23 IV. To będzie rok diety i jeśli sie uda to zrzucę 27 kg. Tak bym chciała 30...:)

Chcę kupić patelnię grilową i nie wiem czy warto. Nie wiem jaki smak mają warzywa na niej pieczone. Nie wiem jak jej używać. Krzyśkowi nawet nie mówię, bo by się zdenerwował. Zarobię na pisaniu i sama kupię. Zobaczy gdy przyjdzie i jeszcze będzie miał czas na nerwy..:) Powinnam kupić nową patelnię teflonową, bo ta co mam jest za duża i niepraktyczna. Te sprawunki pilne tak bardzo nie są, bo teraz nic nie smażę. Kiedyś jednak zacznę. Nie mam zamiaru do końca zycia zapomnieć o smażonym. Zbyt to lubię.

Powieść o dworze, którą kupiłam już przeczytana. Spodobała mi się i kupiłam tom 2. Książka ma klimat i przypomniała mi dzieciństwo- zwyczaje itp. Kupiłam też Duchową moc empatii. W tym miesiącu innych książek juz nie kupię. Będę czytać w internecie. Teraz czytam drugą część Słowiańskiego siedliska. Też fajna książka. 

Wczoraj wykupiłam konto vip na Zalukaj i oglądam Downton Abbey. Zaczęłam znowu od początku, bo już początek zapomniałam i nie wiem który sezon powinnam ogladać. Nie widziałam końca.

13 października 2018 , Komentarze (16)

Pogoda jest nawet ładna. Powinno mi się chcieć wyjść na dwór ale mi sie nie chce. Ciągnie mnie ostatnio dom i kanapa. Najchętniej bym z niej całe dnie nie schodziła. Nawet na zajęcia z malarstwa  nie chciało mi się dziś jechać. Ledwo się z łóżka zwlokłam. Malowanie tak ale droga juz nie. Dobrze, ze juz weekend i pracy będzie mniej. Będzie trochę luzu to może w poniedziałek kanapę z przyjemnością opuszczę. Jako dziecko nawet lubiłam wyjeżdżać z domu. Jako nastolatka juz nie. Wtedy już pokochałam kanapę i trwa to do dziś. Jestem jak moja mama. Gdy mam wolne leżę, a nie siedzę. Ja leżę w zasadzie nawet w pracy. Piszę z laptopem na kolanach i dobrze mi z tym.

Dziś mam zamiar zacząć praktykę medytacji miłującej dobroci. To odczuwanie miłości wobec siebie i rozsyłanie jej na inne osoby. Myślę, ze to mi sie spodoba. Praktykować mam zamiar codziennie. Ponoć to przynosi bardzo dobre rezultaty- zmienia się natura, zmienia sie zycie. Zobaczymy. Ja sobie sporo obiecuję.

Dziś znowu grochówka. Waga trochę spadała.

Chcę kupić krajalnicę do warzyw. Krzysiek nie chce dać pieniędzy i woli mi wszystko sam trzeć na tarce. Problem jest gdy go nie ma. Siedzę i głoduję, bo sama utrzeć nie bardzo mam siłę. Od listopada będzie chyba pracował po osiem godzin i będzie wracał później. Nie zawsze mi pewnie wszystko utrze dzień wcześniej. Nie wiem czy przy używaniu krajalnicy mniej siły trzeba. Chyba kupię po kryjomu i sie przekonam sama.

12 października 2018 , Komentarze (4)

Dziś wstałam wcześnie, bo kupiłam książki i czekam na kuriera. To powieści tym razem i liczę na to, ze w weekend będę już je czytać. Dwór w Czartorowiczach to tom 1. Jeszcze nie wiem czy opowieść mnie wciągnie. Ponoć jest w stylu Nad Niemnem i Chłopów. Obie te powieści lubię i do nich wracam.

Koniec pracy na dworze juz widać. Zostaną jeszcze porządki generalne w domu. Do roboty jest pokój dzienny, po remoncie i moja pracownia. Później będzie prawie luz, czyli to co na bieżąco. Późną jesienią i zimą odpoczywamy. Będzie działalność artystyczna, będą filmy i dużo czytania. Moze jakiś kurs. Powinnam posiedzieć nad grafiką.

Na diecie oczywiście jestem. Przypomina to trzecią fazę diety, czyli taka gdy je się trochę pokamów o konsystencji stałej. Nie jest to jednak ścisła dieta zupowa, bo wprowadziłam modyfikacje typu np.orzechy i sery. W klasycznej diecie tego nie wolno. Moze dlatego tak powoli chudnę ale tak będzie jeszcze jakiś czas, bo muszę odetchnąć. Tak wolę- dużo zup według zasad i odstępstwa. Nie muszę chudnąć szybciej. 2-2,5 kg miesięcznie mi wystarczy. Do diety sie przyzwyczaiłam i wytrwam długo. Muszę, bo jeszcze nawet połowy kilogramów nie zrzuciłam. Dziś w nocy śniło mi się, ze schudłam. Ogladałam sie w lustrze i straciłam brzuch. Czułam sie świetnie i myślę, że tak będzie. Może jutro zdjęcia jakieś zrobię. Tylko może, bo kusi mnie poczekać do czasu gdy 20 kg spadnie. To jeszcze 3,5 kg tylko, a więc około miesiąca jak dobrze pójdzie. :) Moi bliscy nadal nie widzą, zebym schudła albo nie komentują poprostu. Komplementów nie było i nie musi być. Ważne, że ja sie lepiej czuję.

Dziś zupa z dyni i pieczarek. Do tego będą warzywa korzeniowe, cebula, czosnek i zioła. Zagęszczę ryzem albo ziemniakami. Będzie też kefir, orzechy i będą jabłka z mojego drzewa.

11 października 2018 , Komentarze (9)

Sebastian od niedzieli jest na wsi. Pojechał pomagać w gospodarstwie. Na razie tnie drzewo i układa. Pracy jest dużo i  męczy się. Szkoda mi go, ale on na pracę nie narzeka. Lubi tą robotę i tylko na kręgosłup trochę utyskuje. Kontakt mamy utrudniony, bo zasięgu w domu nie ma. Tyle rozmawiamy co wyjdzie na dwór i odpoczywa. Ma problem z kogutem, który go atakuje. Drań jest zawzięty i atakuje też właściciela i jego dzieci. Obawiam się, że dojdzie do morderstwa, bo właściciel pozwolił. Nie wiem jak to zniosę... Jest też problem z gołębiami sąsiada, które wyjadają ziarno dla kur. Sebastian wziął wiatrówkę, a oko ma bardzo dobre. Aż nie chcę o tym myśleć. On wychowywał sie na wsi i jest twardszy. Ma też inny pogląd na niektóre sprawy. Kogut, gołąb, świnia są po to by je zjeść. Ubić też ktoś musi:(

U mnie praca na dworze się kończy.  Do końca tygodnia chyba z wszystkim się odrobimy. Później będzie jeszcze tylko posadzenie drzewek i zebranie gałęzi z sadu. Te grubsze może Sebastian w grudniu potnie o ile pogoda pozwoli. Będą do palenia. Potnie też pewnie bieliźniarkę.

Dziś Krzysiek ma kupić dynię i pieczarki do suszenia. Dynie spróbuję przechować w spiżarni, bo ponoć lubi ciemno i chłodno. Pieczarki pokroję i wysuszę. W przyszłym tygodniu kupię kolejną porcję.

Dziś będzie krokiet, bułka z ziarnami z serem żółtym, jajka na twardo, pomarańcza, kefir, 5 orzechów. Jest problem, bo zaczyna mnie kusić mięso. Pewnie z zimna. Zwierząt mi szkoda i uważam, że przyjaciól sie nie jada. Mam dylemat. To już nie pierwszy raz w ciepłe pory roku mięso odrzucałam, a w zimne jadłam. Czyżby to forma egoizmu? Pokazała się brukselka. Pewnie jutro kupię. Jeszcze zupy z brukselki nie jadłam. Myślę o takiej z warzyw, brukselki, kaszy jaglanej. Moze dodam ziemniaków i bobu.

10 października 2018 , Komentarze (8)

Dziś będzie trochę pracy, bo chcemy przyciąć drzewka i pochować doniczki. Długo to trwać nie będzie. Później Krzysiek będzie odpoczywał, a ja będę pisać i wróżyć. Dziś moze kupię książki i ciuchy o ile jeszcze będę. Podziałam też coś typu artystycznego, poczytam i dzień zejdzie. Od jutra może remont.

Dziś grochówka z warzywami, jabłka, kefir albo serek homogenizowany i orzechy. Serki są zabronione ale to celowy grzeszek, bo je uwielbiam, a dawno nie jadłam. Może też będzie krokiet. Czekam na spadek. Gdy do 85 kg spadnie może zamówię pizzę albo zapiekanę. Już wieki nie jadłam. Inną alteratywą jest quiche lub chleb domowy albo moze sałatka z majonezem. Dieta dietą ale to co lubię czasami mnie kusi i nie sądzę bym z tego co lubię na zawsze zrezygnowała. Na tak zwaną zdrową dietę nie mam zamiaru przejść. Serki, majonezy, jogurty smakowe itd będę kiedyś jęść i nie sądzę bym od tego tyła o ile będę jeść mało.

Krzysiek jedzie na zakupy do supermarketu. Jeździ raz w tygodniu i kupuje to czego w naszym ,,wiejskim" sklepie nie ma.

9 października 2018 , Komentarze (14)

Kolejny dzień z pracami na dworze. Dziś chcę wyplewić grządkę z ziołami. Nie jest duża to szybko sie uwinę. Poza wsadzeniem drzewek za kilka dni juz grzebania w ziemi w tym roku nie będzie. Nawet mnie to cieszy. Jestem juz zmęczona tym wszystkim i czekam na koniec prac. Jeszcze z dwa tygodnie będę musiała zajmować tym co nie lubię i koniec. Wakacje potrwają chyba do kwietnia. Odpocznę i może znowu za tego typu aktywnościami zatęsknię.

Dziś zupa z dyni i pieczarek z ryżem. Zupa bardzo mi smakuje ale Krzysiek przy obieraniu dyni okropnie klnie, bo twarda.

Przyszły mi patyki do zazdrostki, czajnik, nowa tarka i dziadek do orzechów. Do tej pory ja do rozłupywania skorupek używałam zębów, a Krzysiek noża. Moje zęby nie ucierpiały, ale o Krzyśka ręce się bałam i po to dziadka kupiłam. Czajnik jest bardzo ładny, tradycyjny. Będę w nim wodę gotować na piecokuchni. Są też w tym sklepie piękne ceramiczne czajniki elektryczne ale Krzysiek kupić nie chce, bo droższe od takiego zwykłego. Ja go chyba nie posłucham i kupię.

5 tygodni jogi dziś mija:) Ćwiczę codziennie. To już chyba nawyk...

8 października 2018 , Komentarze (3)

Zaczyna się bardzo pracowity tydzień. Powoli kończymy prace na dworze. W tym tygodniu chyba skończymy to przy czym moja obecność, a raczej w czym mój udział jest konieczny. Później zastaną w zasadzie tylko drobne prace, które wykona sam Krzysiek. Dziś chcemy zrobić kolejną rabatkę. Będzie tylko plewienie ale rabata jest bardzo długa. Trochę więc czasu zejdzie. Nie lubię plewić. Później będę miała pisanie i wróżenie oraz rytuał dla osoby potrzebującej.

Wieczorem będę dalej pracować nad tematem kochania siebie. Książki na ten temat jeszcze nie skończyłam czytać. Możę tez podziałam coś artystycznie. Do wyboru mam kartkę albo herbaciarkę. Moze powstanie kolejny wiersz.

Dieta dziś będzie ścisła, czyli tylko zupa, mandarynka i kefir. Ma byc zupa z batata, warzyw i pieczarek. Może dodam też ryżu. Tym razem nie będzie tuńczyka, bo w sklepie zabrakło, a do innego nie mam szansy dotrzeć. W tym tygodniu tak sobie po cichu marzę, ze moze uda się zrzucić te dkg, które mnie dziela od wagi 86 kg. Jeśli się nie uda, to trudno. Zadowolona będę ostatecznie gdy 50 dkg zrzucę. Byle dalej od 90 kg. Znalazłam kolejne ciuchy używane które chyba kupię. Tym razem to tunika i sweter. 

Dotyk miłości

 

Dotknęła nas miłość

otuliła ciepłem

szeptałeś uwielbiam

pieszczoty spadały na ciało

jak rozżarzone krople

drżałam

falujące piersi

czekały na dotyk

namiętność rozchylała usta

barwiła policzki

mówiłeś że kochasz

i przestałeś

 

7 października 2018 , Komentarze (8)

Ostatnio chodzę spać o godzine, dwie wcześniej. Jeszcze nie wiem czy tak będzie zawsze. Pora mi niby pasuje, bo jestem senna ale koło trzeciej często jeszcze wrózyłam. Na pieniadze zrobiłam się ostatnio zachłanna, bo mam sporo wydatków. Chcę szybko kupić książki, które wpadły mi w oko, materiały do rękodzieła i drobiazgi do kuchni i sypialni. Krzyśka dochody maja iść na szafę lub biblioteczkę. Stanie w pokoju dziennym, a bieliźniarkę wyrzucę, bo się rozpada. Mebel ma być stary do malowania. Chcę go kupić może w listopadzie no i mam problem, bo nie będzie miał kto go wnieść. Krzysiek sam nie da rady, bo pewnie będzie ciężki. Jeśli nic nie wymyślę to trzeba będzie z zakupem na Sebastiana poczekać. On coś poradzi. Przedsiębiorczy jest. Trzeba by też wersalkę wymienić i dywan.

Dziś mimo niedzieli będzie trochę pracy. Krzysiek musi wynieść parę rzeczy na strych, a ja będę wrózyć. Poza tym będzie relaks. Planuję skończyć czytanie książki. Spodobała mi się. Fajnie się czyta i odpoczywam przy niej. W przyszłym tygodniu kupię druga część, a później kolejną książkę autorki. Tym razem akcja dzieje sie w latach późniejszych we dworze.

Dziś zrobię barszcz czerwony. Był dwa dni temu ale tym razem będzie z fasolą. Waga znowu trochę w dół...:)


6 października 2018 , Komentarze (8)

Jesień na całego. Liście schną i szkarłat rozpełza się po winobluszczu i sumaku. Ostatnie dnie były chłodne, a słońce tylko wygladało zza chmur. Teraz jest trochę cieplej. Czekam na złota polska jesień. Chcę iść na spacer choć raz. Chcę porobić zdjęć. Schudłam to może padnieta nie wrócę. Do lasu nie jest tak daleko, a to on mnie wzywa.:)

Dziś na zajęcia pojechałam później. Malowałam więc tylko niecałe dwie godziny. Tym autobusem będę już jeździć, bo jest pusty i są miejsca siedzace. Autobus wcześniejszy jest przepełniony, ponieważ wszyscy jadą na targ.

Dziś mam zadzwonić do znajomego w sprawie robót w domu i koło domu. Pogoda ma byc ładna od poniedziałku to może przyjdzie. Krzysiek dziś ma opróżnić ostatnie donice. Ja nie planuję żadnej pracy poza zarobkową, czyli wróżbami. Jutro też będą tylko wrózby. Moze napiszę wiersz. W wolnych chwilach będę czytać. trzeba łapać energię, bo przyszły tydzień moze być dość trudny.

Dziś ma być zupa curry z ogórków świezych. Moze też zjem dwa jajka na twardo. Na pewno będą tez jabłka z mojej jabłonki, kilka orzechów i kefir. Czekam na 86 kg i może juz w przyszłym tygodniu doczekam. Później chcę schudnąć jeszcze około 10 kg tak by zejść z otyłości. Zostanie jeszcze około 16-18 kg ale muszę się obserwować, a konkretnie swój wygląd. Być może trzeba będzie zrobić troche przerwy i dać czas swojemu ciału na regenerację..:) 

Wczoraj ususzyłam pierwsza partię pieczarek i pomalowałam skrzyneczę. Ma być do kuchni. Zachwyciło mnie ażurowe wieko. Sa też tego typu zegary i deseczki po obrazki. Moze kupię.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.