Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1608686
Komentarzy: 56574
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 lutego 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 czerwca 2022 , Komentarze (17)

Nie wiem jak zorganizować przestrzeń w kuchni. Mam na szkliwo dwie szafki dolne i jedną górną, ale wszystkiego nie uzywam i używać nie będę. To pamiątki i wytrzucać nie chcę, ale co z tym zrobić? W szafkach tylko zagraca. U mnie nigdy więcej niż 4 osoby jeść nie będzie, bo przyjęć nie trawię, a pólmiski mam na pól stołu. Mam też rzeczy do fotografii kulinarnej typu kieliszki, cukiernice miseczki, talerzyki. Tego na codzień nie uzywam, a w kuchni to stoi. Chcę teraz luzu. Coś moze sprzedam, bo część szkliwa to rzeczy stare, a część wyniosę na strych... Dziś moze zabiorę się za przeglądanie jednej szafki. Powinam kupić nowe krzesła do kuchni. Kuchnię ogarnę dopiero po remoncie. Mam najpierw wstawić nowy piec do centralnego i dopiero później wszystko pomyję. W szafkach i to co w szafkach też. Malowanie w kuchni moze w przyszłym roku. W tym roku chcę pomalować tylko stolik na którym stoi maszynka, bo już jest w złym stanie. Muszę też kupić nową maszynkę. Innych zakupów nie przewiduję.

Na dworze dalsze koszenie, bo jutro święto i od strony drogi musi być porzadek... Moze też trochę zasilę ... W domu chcę posprzatać kolejną szafkę  w kuchni. Krzyśka nie będzie, bo pracuje po południu.

Będę potrzebowała kuferek na moje rzeczy czary mary w tym karty tarota. Mam ich sporo. Trzeba będzie pomyśleć o decoupage. Będę potrzebowała coś na Krzyśka kasety do magnetofonu. Tak ma ich sporą kolekcję i pozbyć sie nie chce.

Przeglądałam ostatnio ofertę sklepu z artykułami gospodarstwa domowego i dotarło do mnie, że mam prosty gust i wiele nie potrzebuję. Teraz są cuda typu formy do uszek, do pierogów, akcesoria do szparagów, formy do tart, deski do serów, spieniacze do mleka, różnego typu noże. Ja nie potrzebuję tego wszystkiego. Nie jestem nowoczesna i używam zwykle tylko to co było dostępne przed laty. Wtedy każdy miał nóż do obierania warzyw, do filetowania ryb, do chleba, zwykły i dość... Teraz jest tego więcej, a ja nawet dokładnej oferty nie przeglądam...

Codziennie o ile pogoda pozwoli i czas jest wychodzimy z Mikusiem na dwór, ale na podwórko. Lubi biegać choć na sznurku sie trochę denerwuje. Jest z nim problem, bo podskubuje trawę i moze znaleźć cos co mu zaszkodzi. Rosną np. sumaki. Wczoraj wyszłiśmy z nim przed dom i gdy do sąsiada przyjechali goście, zauważyłam, że boi sie ludzi. Najpierw usiłował sie schować blisko mnie, a później zaczął na nich szczekać. Moze być z tego kiedyś problem behawioralny. Pies nie powinien sie bać... Wczoraj było drugie szczepienie i pisk. Straszny histeryk jest z niego. Jeszcze gorszy niż PIkuś...Nawet temperatury zmierzyć nie wolno...

i kolejne maki...

14 czerwca 2022 , Komentarze (8)

WO 12 dzień. Z wagą, spadkiem wagi kiepsko. Zaparła się i nie spada. Zaczynam tracić nadzieję, że do 75 spadnie. Toby bylo fatalnie, bo wtedy małe szanse na osiągnięcie 73 kg pod koniec roku. Jeśli chodzi o post, to zaczynam tęsknić do innego jedzenia. Może ten spadek motywacji jest spowodowany właśnie brakiem obniżania wagi. Zdrowie też ważne, najważniejsze ale ja teraz na nic w zasadzie poza kręgosłupem nie narzekam. To spadki wagi mnie zawsze cieszyły. Jeśli waga nie będzie spadać, to jeszcze 2 dni diety przede mną. Później wychodzenie stopniowo. Chcę dojść do 1200-1300 kalorii i diety niskowęglowodanowej. We wrześniu znowu dieta, następny etap i atak na 4 kolejne kilogramy. 

W domu pracy ubywa i tu idzie dobrze. Sypialnia ogarnięta, przedpokój i składzik też. Dziś koniecznie spiżarnia, bo potrzebna pomoc Krzyśka. Jutro będę sama, to moze ogarnę łazienkę. No i oby dalej...

Idzie też praca koło domu. Przed domem ogarnięte i teraz koszę, a takze działam od strony ogrodu. Idzie nawet. Dziś mam wyjazd, a po powrocie czeka mnie plewienie w skrzyniach z warzywami.

Dziś jadę z Mikusiem na drugie szczepienie. Będzie też odrobaczanie, ale tym razem preparatem specjalnie dla zwierząt. Będzie płacz... Na razie zauważyłam, ze jest kapryśny jeśli chodzi o jedzenie. Uwielbia kanapki Krzyska, a swoje jedzenie nie bardzo. To moze chodzić o to kto kogo zdominuje. Kto wytrzyma dłuzej. W takim przypadku trzeba wykazać sie konsekwencja i nie wolno dawać nic poza pora posiłku. Jeśli jest zdrowy ma jeść to co mu sie daje choć zdarzaja sie także psy niejadki.

Kupiłam witrynę, ale zostanie mi 30 cm miejsca i znalazłam fajne coś co lukę wypełni. To kwietnik z metalu idealny na książki. Ja metalu trochę mam w postaci kutych świeczników. Ładnie by to zgrało. Nie wiem kiedy kupię, bo obiecałam Krzyśkowi, ze na razie przerwa z paczkami. Muszę poczekać, bo zakup witryny to nadprogramowy wydatek i nie chcę go drażnić. Na razie kupiłam tylko emaliowany rondelek i dzbanek na wodę, ale to zaakceptował i dwa kwiatki przed dom. Tu liczę, ze nie zauważy...

Zaczynam wybierać kwiaty do ogrodu...:)

Przyszedł sezon na maki i znowu maluję...

13 czerwca 2022 , Komentarze (29)

Mija dzień za dniem i już kolejny tydzień czerwca. Jutro mam wyjazd, bo szczepienie Mikusia i odrobaczanie. Reszta tygodnia powinna być spokojna, bo czas spędzę w domu. Ja już zdziczałam całkiem i na wyjazdy sie nie nadaję. Gdy mam jechać w jedno miejsce coś załatwić to owszem. Podjeżdżam taksówką, załatwiam i do domu. Gdy jest kilka spraw do załatwienia i trzeba pochodzić to masakra jakaś- nerwy, zmęczenie psychiczne, a i fizyczne gdy trzeba chodzić. Nie znoszę tego. Przypuszczam jednak, ze gdybym miała samochód problemu by nie było, bo to z chodzeniem jest problem największy.

U nas od kilku dni jest wymiana rur od wody na ulicy. Kopią koło mojego domu i mojej mamie to oczywiście przeszkadza. Juz weszła z robotnikami w konflikt i dzwoniła nawet do prezydenta miasta w tej sprawie. Twierdzi, że za długo to trwa, za duzy hałas, a robotnicy spacerują zamiast robić. Pracują mi pod oknami i mnie to nie przeszkadza. Ona mieszka w podwórku. Tak to już jest z moją mamą. Całe życie była konfliktowa. Wyżywa się w tym. Ze mną też ciągle szuka dziury w całym i próbuje narzucać temat rozmowy, zawsze prawie sporny. Mnie to drażni i wtedy wychodzę, a ona sie wścieka.

Dziś chciałbym wyjść skosić kawałek, ale nie wiem czy pogoda pozwoli. W domu jest do ogarnięcia przedpokój i składzik z kuwetą Aronka. To dużo czasu nie zajmie. Pracuję teraz godzina -1,5 godziny dziennie. W tym tygodniu bym chciała skończyć koszenie, a w domu jeszcze chcę zrobić łazienkę i skład na narzędzia i przydasie, spiżarkę i aneks biblioteczny. Została by kuchnia i pokój dzienny, czyli to co najgorsze, ale koniec juz będzie widać. Gdy to skończę ruszę do pracowni, a ona po remoncie i do ganku od podwórza, a w nim remont w trakcie. Uwinę się z tym do września chyba, a już myślałam, że się nie uda.

W pokoju dziennym w tym roku mam malowanie. Będzie na biało. Chcę też zmienić meble. Miałam kupić dwie komody sosnowe, a kupiłam witrynę. Będzie gdzie książki układać. Nic nie poradzę na to, ze u mnie książki są wszędzie. Już i tak powieści nie kupuję raczej. To co mi zbędne próbuję sprzedać, ale kiepsko idzie. Jest tego cały duży karton.

Wczoraj Mikuś był dłużej na dworze. Część czasu spędził na smyczy. To był pierwszy raz i było troche problemów. Później wyszliśmy przed dom i był luzem. Biegał jak szalony. Ubił sie i zaraz usnął... Cały wieczór nie było psa...

Chyba kupię małą zmywarkę na blat. Krzysiek się buntuje i wścieka. On teraz garki myję, ale rzadko i cuchnące naczynia ciągle zlew zawalają. Gdybym miała tobym puścila raz dziennie i byłby spokój. On by mył to co do zmywarki nie wejdzie. Zmian w domu by wielkich nie było. Tylko inna suszarka, bo taka na zlew no i zmywarka. Zobaczymy. Najpierw piec do centralnego i wtedy dopiero ewentualnie zmywarka. Żelaznych rezerw nie naruszę i pożyczki nie wezmę. Muszę stopniowo...

12 czerwca 2022 , Komentarze (10)

Po ponurym nastroju nie ma śladu. Czuję sie pod każdym  prawie względem bardzo dobrze.  Jest ok tylko sily za dużo nie mam. W domu i obejściu jeszcze chodzę, ale na ulicy człapię. Nie wiem może to psychiczne... Waga nie spada.  Schudłam 2 kg i waga stoi.

Dziś 10 dzień diety. Waże najmniej od czasu odchudzania. Teraz chcę zrzucić choć jeszcze 2 kg. Jeśli sie uda to cel na ten rok czyli 73 kg jest realny. Widać, że schudłam ale widać też nadwagę. Mimo to gdy zrobię makijaż, lekki jak zawsze, podobam sie sobie. Moimi atutami są włosy, oczy i chyba nogi. Gorzej z podbródkiem i brzuchem  no i gigantycznym biustem. Jak schudnę do wagi w normie, moze te wady jeszcze zmniejszą  się choć trochę. Sylwetki jednak nie odzyskam i klepsydrą już nie będę. Zaczynam tęsknić do gotowania. Chyba gdy wyjdę z diety, znowu zacznę pitrasić z przepisów. Mam kilkanaście do wypróbowania. Ot choćby chleb pszenno-żytni, kilka sałatek. Chcę też upiec szarlotki. To później gdy już do 1200 kalorii dojdę. Ja mam przepisy na 4 szarlotki i tylko te piekę. Lubię taką sypaną z kaszą manną i lubię też sypaną włoską z bakaliami. Smaczna jest z budyniem. Wszystkie to bomby kaloryczne i gdy je robię, część zanoszę mamie. Gdy jem wliczam oczywiście w bilans. Ja jestem łakoma i nie potrafię zjeść ciasta kawałek. Muszę pól tortownicy, a to często norma na cały dzień.

Mikuś ok.Jak jest ze mną to jest dość spokojny. Nie pozwolę mu gryźć i stopuję gdy chce gonić koty z kanapy. Zwykle zajmuje sie sobą. Nie przepada za zabawkami. Lubi za to kawałki drewna, kartki papieru i tym podobne rzeczy. Dużo śpi. W kojcu nie brudzi i zwykle gdy go wyjmuje wynoszę go na dwór, a on ładnie się załatwia. Chyba dość szybko opanuje wychodzenie na dwór za potrzebą. Gdy wraca Krzysiek bardzo się cieszy. Widać, że go lubi... Fajna psina z niego...

Dziś mam szkołę, ale zajęcia nie aż tak wymagające i nie trzeba będzie kupować lektur, dokształcać się. Tematy to etyka pracy naturoterapeuty i kontakt z klientami. Ja pracuję jako doradca od dawna i temat nie jest mi aż tak nowy.

Krzysiek myje garnki, ale zlewu nawet nie ruszy. Musiałam go wczoraj doszorować i nadwyrężyłam kręgosłup i biodro. Coraz gorzej z moimi kośćmi, ale mam już zioła Sroki. Zobaczymy... Zastanawiam się czy bez zgody Krzyśka nie kupić zmywarki.  Tania nablatowa to koszt zaledwie 800 zł. Sama zarobię bez problemu.

11 czerwca 2022 , Komentarze (18)

Dziś mam szkołę, a poza tym nic chyba robić nie będę. Nic ambitnego. Chcę odpocząć psychicznie od natłoku zadań do wykonania. Nie wiem czy nastrój mi sie poprawi. Jeśli nie to chyba jednak coś zrobię, bo skoro i tak mam mieć zły to chociaż korzyść z tego będzie. Ostatnio mama mnie spytała po co to wszystko w domu robię, skoro i tak do mnie nikt nie przychodzi. Nie może pojąć tego, że sama jak patologia siedzieć nie chcę. Co się stało z jej psychiką i myśleniem? Sama kiedyś o dom raczej dbała. Wprawdzie codziennie ze ścierką nie szalała, ale co sobotę mieszkanie było sprzatane. Teraz ma w nosie sprzątanie, remonty i siedzi jak w melinie. Niby chciała by jej ktoś posprzatał, ale nie znalazłam nikogo. Poza tym twierdzi, że by nikogo w domu nie zniosła. Ma 81 lat i zawsze była trudna dla mnie. Nie dla wszystkich, bo niektórzy za nią przepadają. No ale to normalne.

Zastanawiam się skąd to moje kiepskie samopoczucie. Nie wiem czy to dieta czy pogoda i zbyt ciepłe jak dla mnie noce. Już mi w nocy gorąco-pocę się i lepię do pościeli. Śpię pod cienkim śpiworem i marze już o jesieni. Nie znoszę letnich upałów i gdy nadchodzą strasznie sie męczę. Teraz niby chłodno w dzień. W nocy juz dla mnie gorąco. Upały dopiero idą, a ja się martwię jak wytrwam i jak Krzysiek. On pracuje na dworze  i to często w słońcu. Przychodzi skonany, a w domu tez trzeba coś zrobić. 

Z moją mamą coraz gorzej. Zapomina, a później mi wmawia, ze to z moją głową jest coś nie w porządku. Ostatnio był problem z kremem. Usiłowała mnie przekonać, że miałam jej kupić w internecie, a rozmowa owszem była, ale miałam z zamawianiem poczekać. Kremu jej brakło i później miała do mnie pretensję.

Zaczynają u mnie kwitnąć róże. Jeszcze trochę i zakwitną liliowce. Pięknie zakwitł mak. Mak czuje sie u mnie bardzo dobrze i chyba jeszcze inne kolory kupię. Dobrze czują sie też liliowce, marcinki i irysy oraz orliki i floksy. Trzeba będzie inne kolory kupić. Chciałabym jeszcze łubiny, ale z nimi problem, bo coś sie nie udają. Trzeba by z nasienia.

Staram się jakoś poradzić sobie z zaparciami. Mam je całe życie. Brałam senes codziennie i od kilku lat bisakodyl 2 tabletki co drugi dzień. Chcę odrzucić bisakodyl. Teraz biorę już tylko 1 tabletkę i senes co drugi dzień, ale doszła szklanka wody codziennie na czczo i śliwki suszone. No zobaczymy. Na razie jestem na WO. Co będzie później nie wiem...

Taką witrynę kupiłam... Zauroczyły mnie te kolumienki i żłobienia...

10 czerwca 2022 , Komentarze (13)

Do zimnych pryszniców już się przyzwyczaiłam. Codziennie rano sobie serwuję. Przyzwyczaiłam się też do lepszego wyglądu w domu. Już są i fryzura i paznokcie i lepsze ciuchy w domu. Z makijażu w zasadzie zrezygnowałam poza lekkim podkreśleniem oczu. Teraz staram sie sobie wpoić nawyk codziennej pracy w domu.

Kupiłam słoiki na ziola i kilka książek. Na razie dość z tym. Potrzebuję jeszcze tylko 400 zł na kurs czakroterapii i w tym miesiącu koniec z zakupami. Mam za to remont - ocieplenie drzwi od pracowni i malowanie pokoju dziennego. Do tego dojdzie opłata za groby około 1250. 

Zdałam sobie sprawę, ze się blokuję uczuciowo jeśli chodzi o ludzi. Moje współzycie z bliskimi opiera się na przyzwyczajeniu i rozsadku. Za dużo przykrości z ich strony miałam. Za bardzo były przekraczane moje granice, żebym jeszcze coś czuła. Moi bliscy nie liczyli się z moimi potrzebami i uczuciami no i taki efekt. Oni też są zimni. Czasem mi się zdarza coś poczuć do kogoś, falę ciepła, ale rzadko. Nauczyłam się z tym żyć i już mi nawet nie jest przykro. Nie mam już potrzeby czuć sie kochaną. Uczucie mam od zwierząt i to mi wystarczy. Moze trzeba by popracować nad moimi relacjami, ale do tego potrzeba woli obu stron. Tylko czy to ma sens. Co bym na tym zyskala? KIedyś gdy byłam sama bardzo się męczyłam. Teraz niby sama nie jestem a uczucia i tak nie mam. No przynajmniej go nie czuję, a moze tylko moi bliscy inaczej je wyrażają i jest tu brak zrozumienia. Czasem tak bywa przecież. Krzysiek przynosi mi kwiaty, podaje kawę do łóżka i śniadanie. Czasem mnie przytula. Moze to jest miłość? Mama mówi do mnie Agusiu i córciu. Może powinnam się otworzyć? Boję się jednak kochać tych którzy mnie nie kochają. Takie uczucie jest żałosne...

Dziś mija 8 dzień diety dr Dąbrowskiej i samopoczucie psychiczne złe, ale się zmienia stopniowo na lepsze. Nie dziwię się, ze diety nie powinny stosować osoby z depresją. NIc mi sie nie chce robić. Mogłabym leżeć i drzemać na okrągło. Do wszystkiego się zmuszam. Gdy nic nie robię też nie czuję sie dobrze. Jestem ponura i mało cierpliwa. Wszystko mnie drażni. To co sprawiało mi przyjemność również. Nie chce mi się nawet głaskać i przytulać kotów. Śpię więcej niż zwykle, a praca sie spiętrza... Czekam na koniec diety i marzę o jajecznicy czy kotletach z buraka z majonezem... Gdy byłam na diecie wcześniej, jakoś lepiej się czułam...

Jeszcze trochę i zacznie mi kwitnąć jaśmin. Mały krzaczek przyjechał z Oszczywilka-rodzinnego domu Krzyśka. Teraz to spory krzak. Wcześniej chodziłam po jaśmin do cioci, ulicę dalej. Teraz domu już nie ma. Ciocie odeszły dawno temu i ktoś z rodziny dom zburzył. Teren został wyrównany i powstał nowy dom. Jaśminu już nie ma. Pewnie przeszkadzał. Teraz są iglaki...

9 czerwca 2022 , Komentarze (11)

Wczoraj w sypialni nie skończyłam. Dziś moze sie uda. Zostały dwa pudełka na szafie. W jednym trzymam krzyrzówki, a w drugim przepisy. Trzeba to ogarnąć. Krzyżówek juz chyba nie będę układać, bo to jest mało opłacalne. Za krzyżówkę panoramiczną w formacie a5 zarabia się 25-30 zł i to jest za mało, bo jeszcze trzeba przepisać, a teraz przeważnie wymagaja w programie graficznym. Układanie to przyjemność, a przepisywanie to męka i nuda. Już na papierze przepisywać nie lubiłam, a w programie nienawidzę. Mimo to krzyżówki zostawię, bo może jakaś okazja się jednak trafić. Miałam niedawno kilka zleceń do Chicago i nieźle zarobiłam. Krzyżówki chcę teraz schować w kociej toalecie w biblioteczce, ale najpierw muszę wyrzucić stare czasopisma o urządzaniu wnętrz. Kiedyś je pasjami kupowałam i ciągle planowałam co w domu zrobię. Teraz mi to przeszło. Teraz już patrzę na to by moje mieszkanie było praktyczne i wygodne. Nie mam zamiaru zbyt w nie inwestować. Nie musi być piękne. Ma być przytulne.

Mikuś jest bardzo fajny i już go kocham, ale gdybym miala wybrać co wolę czy szczeniaka czy kotka wolę jednak kotka. Koty są łatwiejsze dla mnie i mniej absorbujące. Nie trzeba z nimi wychodzić i nie brudzą w domu, bo kuwetę znajdują bardzo szybko. Są bardziej samodzielne, nie gryzą i nie wymagaja nauki posłuszeństwa. Jesli chodzi o szaleństwa, to oba gatunki sa takie same. Mikuś gryzie buty, a koty mi gryzły książki i kwiatki. Mikuś biega jak szalony po podłodze, a małe koty wspinają sie po zasłonach. Niby małe zwierzatko jest słodkie, ale ja zawsze czekałam z utęsknieniem do czasu aż osiągnie dorosłość. Zwierzak wtedy poważnieje i w domu znowu gości spokój.

Jutro minie pierwszy tydzień WO. Jeszcze góra 3. Wszystko zależy od tego jak będzie waga spadać. Jeśli pojawi sie przestój z diety wyjdę, ale nie wcześniej niz po 21 dniach. Ważne jest zdrowie, a nie tylko waga. Wczoraj zjadłam banana i to był błąd, bo zapomniałam, że nie wolno. Już pomyłki nie będzie, bo przeczytałam zalecenia. Nadal jestem osłabiona i wszelki ruch to dla mnie wyzwanie. Inna sprawa, że chyba generalne porządki w czasie diety to niezbyt fortunny pomysł. Spieszę się z tym jednak, bo czas umyka i tylko jesieni patrzeć. Wtedy juz mam być po robocie, bo chcę zabrać się bardziej intensywnie za naukę. Plany trochę zmodyfikowałam i teraz myślę o tym by uczyć się tego co moze być przydatne mnie i moim bliskim. O działalności na większą skalę nie myślę.

Coraz bardziej brak mi malowania i rysowania. czuję, że wkrótce coś poczynię...:)

Wczoraj byłam w mieście w ramonesce z ekoskóry i wróciłam zlana potem. Chyba trzeba będzie jednak kupić kurtkę ze skóry naturalnej.

8 czerwca 2022 , Komentarze (8)

Dziś powinnam jechać do miasta i chyba pojadę. Otwarto nowy sklep zielarski i chce w nim być. Podobno zaopatrzenie dobre w tym suplementy, miody itp. Już dzwoniłam i zamówiłam arktyczny korzeń i korzeń pokrzywy dla Krzyśka na prostatę. Kusi mnie fryzjer, bo powinnam trochę włosy podciąć. Teraz jednak wygodnie mi sie włosy spina i się waham...

Gdy wrócę, odreaguję ruch, hałas i tłum, a później wezmę się za jakąś pracę. Będę dziś sama i muszę wybrać to z czym sobie dam radę. Może skończę sypialnię. Są do wyprania chodniczki i futerko zza łozka. Jest do wymycia i upastowania podłoga.

Mikuś już Krzyśka lekceważy i okropnie go gryzie. Rozumie, że nie wolno i reaguje jeśli chodzi o mnie. Gdy sobie zapomni i gryzie mnie mówię NIE WOLNO, NIE GRYŹ i odchodzi. Wtedy biegnie do Krzyśka i nad nim sie znęca, bo on nic mu nie mówi co najwyżej jęczy. Czasem go odpycha a on to traktuje jak zabawę. Mikuś jest bardzo ruchliwy-biega, szaleje, skacze. Nawet brat Krzyśka zwrócił na to uwagę. Nie wiem czy to forma nadpobudliwości, ale trzeba będzie na to zwrócić uwagę. Miałm trzy psy i były spokojniejsze.

Dziś 6 dzień diety i nadal ponury nastrój, ale już trochę lepiej. Czuję się skrzywdzona tym co jem. Lubię warzywa, ale z majonezem, olejem, jakimś sosem czy w formie kotlecików np. Teraz głodu nie czuję, ale przyjemności tez nie. Druga sprawa to to, ze po warzywach nie czuję nasycenia i ciągle coś skubię. Po węglowodanach czuję się błogo. Lubię sie najeść i leżeć. Czuje sie wtedy bardzo dobrze. Oczywiście mogę z tego na jakiś czas zrezygować, ale mi smutno...

Przejrzałam ciuchy i mam ich bardzo duzo. Nie będę nic raczej teraz kupować, bo szkoda pieniedzy. Krzysiek ma masę ciuchów zimowych. Teraz kupiłam mu kilka koszulek.

WAga spada...

7 czerwca 2022 , Komentarze (3)

5 dzień WO. Na wadze codziennie trochę mniej. Czekam na 5 na drugim miejscu. Czuję się fizycznie nieźle i nic nie wskazuje na to, ze bym miała nie wytrwać. Humor mam jednak kiepski. Straciłam ochotę do intensywnej nauki, do czytania tego co ważne i do pracy na dworze, jogi. Mam ochotę coś namalować, sprzątnąć, zrobić przetwory. Moze uszyć jakąś poduszkę ozdobną. Moze wydziergać szalik. Jednym słowem nic ambitnego robić mi sie nie chce. Oby mi ten nastrój minął, bo w weekend mam szkołę.

Nadszedl chyba czas na jakieś zmiany w zyciu. Mam masę planów. Jestem skupiona na pracy, rozwoju, nauce i zdrowiu, a finanse, związki i rodzina leżą. Co gorsza ciągle gdzieś gnam i nie mam czasu na nic. Ani na pogadanie z koleżanką, na malowanie, granie, wyjście na spacer z aparatem, film, przeczytanie powieści. Zyję obowiązkami i ciągle działam. Niestety nie jest dobrze i masa jeszcze czekającej pracy mnie przytłacza. Nie wyrabiam się. Działam w domu, a dobrze nie jest. Działam na dworze i nie wyrabiam. Dopiero było koszone i plewione, a już trzeba z powrotem. Jak plewię to brak czasu na wycinanie. Jak koszę to nie mam czasu na zwalczanie chwastów. Leży praca zarobkowa i finansowo nie stoję najlepiej. Jak działam to nie mogę zarabiać. Czytam mądrą książkę, a już czeka 50 następnych i kupuję kolejne 3.  Ja jestem z tych co muszą długo spać. U mnie mus to 8-9 godzin. Doby nie rozciągnę. Życie rodzinne leży... Chyba jestem przeciążona. Pomocy praktycznie nie mam. Krzyśka trzeba do pracy gonić i przypilnować i Sebastiana czasem też... Ech...

Dziś trzeba by zrobić syrop z czarnego bzu. Poza tym będzie trochę wycinania w sadzie. W domu będzie działalność w spiżarni. Trzeba ją ogarnąć. Trzeba przejrzeć półki i zorientować się co trzeba w tym roku zrobić. Na pewno z 20 słoiczków dżemów, bo Krzysiek sie upomina a w sklepie nie kupujemy. Nie wiem co z leczo i ogórkami. Kiedyś robiłam fasolkę, ale teraz kupuję mrożoną. Robiłam sałatki, buraczki, soki, a raczej syropy. Teraz mam dostep do warzyw i buraczki oraz sałatki robię świeże. Sok, a właściwie syrop robię tylko z jagód i malin no i z mniszka, bzu. To traktuję jak lekarstwo. W tym roku nie zrobiłam syropu z kwiatów akacji.

W tym roku chcę też zrobić octy i oleje ziołowe.

Wczoraj był brat Krzyśka zrobić ze sztycą z prądem. Prawie zrobione. Trzeba jeszcze tylko kupić lakier i pomalować, zeby zabezpieczyc przed rdzą...

Kupiłam 2 m3 drewna i dziś przyjedzie. To jesion. Cena prawie 100 % wyższa...

6 czerwca 2022 , Komentarze (17)

Nowy tydzień. Dziś muszę skończyć porządki w szafie. Jutro wywóz łachów. W piątek zasiliłam warzywa i róże, a dziś resztę. Dziś chcę zrobić porządek w ogródku przed domem. Trzeba usunąć suche liście roślin, zniszczyć trochę chmielu, wysypać żwirek. Muszę trochę odpocząć od wycinania chaszczy. To będzie jutro.

Do zerwania jest czarny bez na nalewkę i bodziszek do wysuszenia. Moze wystarczy bzu na syrop. Coś z tego trzeba będzie zrobić dzisiaj. Z bzem trzeba sie spieszyć, bo nie przetrwa deszczu.

Trzeba by się wziąć za niszczenie perzu w ogrodzie i niszczenie jeżyn. To co spryskałam w zeszłym roku padło. Trzeba by usunąć te martwe rośliny. Chcę gdy zniszczę wszystko, założyć łąkę kwietną...

Jest szaleństwo z węglem. Mój dostawca czeka na dostawę, bo teraz węgla nie ma. W środę mają dzwonić do mnie. Chcę kupić teraz, ale nie ja jedna. Ostatnio ceny z kosmosu i trzeba sie będzie cieszyć gdy węgiel kupię za 2000 zł. Trochę węgla mam. Trzeba będzie jeszcze kupić drewno. Zawsze opał kupowałam w lipcu, ale w tym roku jakiś kryzys i trzeba wcześniej.

Trzeba powoli zacząć rozglądać sie za roślinami na skalniaki, bo potrzebuję do skrzyni w ogrodzie przed domem. Rosną w niej kwiaty wiosenne ale i coś letniego powinno rosnąć. Latem skrzynia jest pusta. Nic nie kwitnie i smutno to wygląda. Chcę też kupić różowy clematis. 

Z postem w porzadku. Dziś 4 dzień. Głowa mnie nie boli, ale pojawiło się jakieś sflegmienie. Coś sie oczyszcza i dobrze. Piję teraz mineralną i coli mi nawet nie brak. Czyżbym miała szansę się jej oduczyć? Do tej pory pijałam do 2 dużych butelek dziennie. Coli 0 oczywiście. Brak mi za to inki. A moze warto pomyśleć o sokach i napojach domowych? Swego czasu pijałam taki dobry napój z pomarańczy i marchwi. W domu gdy byłam dzieckiem pijało się napój z pomarańczy, cytryn i skórek. Gdyby się w nich udało zastąpić cukier np. stewią to by były zamiast coli. Waga nie spada jakoś tak szybko. Ile zrzucę to zrzuce, ale fajnie by było choć do 75.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.