Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1499951
Komentarzy: 54648
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 grudnia 2020 , Komentarze (2)

Weekend oznacza wypoczynek. Będzie sporo spania i będzie ulubiona działalność. Będzie dużo lezenia i będzie unikanie pracy w domu. Krzysiek za to dziś pracuje. Dniówkę będzie miał ciężką, bo święta za pasem i ludzie zakupy robią. Krzysiek woli sprzątać niż pracę w ochronie, bo nie lubi kontaktu z ludźmi. Musi pracować w zakładzie pracy chroninej, bo tylko w takim zakładzie sobie radzi. W normalnych jest zbyt duża presja.

Chciałabym wyjść na spacer, zrobić trochę zdjęć, poczuć przyrodę. Niestety nie mam jak, bo Krzyśka nie będzie, a sama nie pójdę. Moze jutro. Ostatnio sporo o odpoczynku na łonie natury myślę. Kiedyś sporo czasu spędzałam na dworze. Teraz jestem tyko czasem. Dziś może pojdę odśniezyć. Najpierw muszę nagrzać w domu,  żeby wrócić do ciepłego.

U mnie są roje myszy. Myśalam, ze jest gniazdo, ale koty złapały juz więcej. Kajtek łapie jak szalony. Nieraz po dwie dziennie i końca nie widać. Myszy tworzą dom, bo kiedyś  na wsiach przed erą paneli, wszędzie były. Bez przesady jednak. Mam ich juz dość.

Prawie na 100% idę od lutego do szkoly. Jeśli sie uda zostanę instruktorem ds terapii uzależnień. Szkoła jest zaoczna, ale mieści sie blisko. Zjazdy są co dwa tygodnie przez dwa dni. Wymagana jest 50 % obecność. To oznacza, ze bym musiała wychodzić z domu dwa razy w miesiącu w soboty. Dam radę, bo to rzadziej niz na zajęcia z malarstwa. Teraz zajęcia są prowadzone online i wcale sie nie pogniewam jeśi będzie tak nadal.

11 grudnia 2020 , Komentarze (11)

Znalazłam sobie sklep z żywnością organiczną i dietę zacznę tuz po Nowym Roku. No i obym schudła te 10 kg. Będę zadowolona z 73 kg. Daję sobie do około 3 miesięcy o ile będzie waga spadać. Chcę na ten czas praktycznie zrezygnować z zapychaczy. Będę jeść jajka, kotlety mielone, jogurty, owoce i warzywa. Do picia będą herbaty Bio, zioła i mineralna. Moze mi ta dieta na tyle podkręci metabolizm, że waga spadnie. Na początek chcę kupić wszystko na około 2 tygodnie i zobaczę jak mi pójdzie. Krzysiek cen nie pozna, boby sie wściekł, że tak drogo..

Plany na przyszy rok już mam, ale mogę zmienić, bo niektóre uzależnione sa od pieniędzy.

Pewnie to:

- koniec kursu parapsychologii

- kurs psychoogii

- kurs malarstwa u Krissa Wieliczko

- kurs rysunku u Krissa Wieliczko

- wymiana pieca w pokoju dziennym

- dalsze szlifowanie fotografii kulinarnej

- kurs fotografowania przyrody

- odchudzanie

- 30 książek przeczytać

- narysować 75 portretow ołówkiem?

przypuszczalne:

- żwirek koło grobów

- naprawić dwie podmurówki

- pomalować pokój dzienny i sień

- kilka antologii

- kilka kursow psychologicznych bardzo ważne: terapeuta kryzysowy i terapia uzależnień

- chodnik na ulicy

- wyciąć dziczki w ogrodzie

Wczoraj w stanie alfa podrożowałam do krainy wspomnień. Widziałam kwitnące topinambury, słoneczniki, maki, chabry, kąkole, łany zboż. Widziąłam motyle i  górski potok w słońcu z pstrągami. Przysiadłam na kamieniach, dotykałam kory sosen. Przypomniałam sobie  głos skowronka, bażanty i biegające kuropatwy, sarny i tą małą,którą wykarmiłam smoczkiem. Idzie mi coraz lepiej, bo to już nie tyko widok, ale i głos, zapach i dotyk. Odpoczęlam...

Śnieg spadł i leży. Krzysiek nie chce palić wcześniej niż o 16 i mnie jest zimno w dłonie. Wsadzam lewą pod kołdrę i sobie grzeję, a prawa lodowata :) ... Krzyśkowi oczywiście ciepło. Niby cały czas chodzi grzejnik, ale to nie to co piec. Ja nie dam rady rozpalić, bo jest uszkodzony ruszt i wszystko spada do popielnika. Trzeba mieć wprawę. Te niedogodności nie tłumią mi uczucia radości z pięknej zimy. Lubię taką lekko mroźną zimę i zawsze za taką tęsknię... Oby tym razem śnieg się utrzymal do świąt. Chyba jednak szansy na to nie ma.

Mój syn Adrian ma wielkopańskie upodobania biorąc pod uwagę możliwości. Nie podoba mu sie jak zyjemy i tęskni za pełnym komfortem. A to mu zimno, a to jedzenie dla ubogich, a to za ciemno w łazience. Nie pozwalam lać całej wanny wody do kąpieli. Ciągle narzeka i miota się. Moze faktycznie żyjemy skromnie, ale my to akceptujemy i więcej nam nie trzeba. Nie trzeba mi też marudzenia... Wczoraj pojechał do kolegi. Mieli szukać mieszkania w blokach. No zobaczymy... Ja bym za nic do bloków nie poszła... Cenię sobie niezalezność ponad wszystko i cenię przestrzeń, przyrodę za progiem, ogień buzujący w piecu...

10 grudnia 2020 , Komentarze (14)

No i znowu połowa tygodnia minęła. Czas gna jak szalony i do świąt coraz bliżej. W tym roku święta będą skromne. Sebastian raczej nie przyjedzie, bo autobusy nie jeżdżą i trzeba by pociągiem z kilkoma przesiadkami. Adrian mój syn chyba sie wyprowadzi, o ile znajdzie mieszkanie bez odstępnego. Nie chce mieszkać u mnie, bo prymitywne warunki. On chce iść do bloków i nie chce nosić węgla. Chce mieć swoją łazienkę i kuchnię. Remontu robić nie planuje. Ma też zmienic pracę. Do tej pory pracował przy brukarstwie. Był wykończony. Teraz ma iść do pracy do kolegi elektryka jako pomocnik.

Od wtorku siedzę nad lekcja z wizualizacją. To nie jest oczywiście dla mnie nowość. Wizualizuję od lat, ale od zawsze miałam z tym problem. Wszystko widzę jak do tej pory czarno-biale. Ewentualnie szare. Powinnam widzieć kolory. To przydatne, bo choćby taka medytacja z wizualizacją do regulacji czakr. Nie wiem jak to przeskoczyć. Jak sie nauczyć. Rozpisałam sobie afirmacje.

Od dwóch dni jem dwa posiłki dziennie w tym bardzo obfity obiad. Muszę tak jeść, bo tyję, a uwielbiam sie najeść do syta jesienią i nie odmówię sobie tego choć raz dziennie. Wczoraj zjadam woreczek pęczaku z gęstym sosem grzybowym ze śmietaną. Gdy liczyłam kalorie jadłam pół woreczka na raz i trzy posiłki plus owoc. Teraz juz liczyć nie chcę, bo chcę od tego odpocząć choć kilka miesięcy. Zobaczymy jak mi sie taka dieta sprawdzi. Nie planuję teraz schudnąć, ale chcę powstrzymać tycie. W styczniu przyjdzie czas na odchudzanie i to chyba będzie herb...life albo coś typu diety jajecznej czy innego licha, które zrzuca wagę szybko. Raczej cos nowego, bo musi być szok dla organizmu... Problem w tym, że ja juz większość diet przeszłam. Był dukan, niskowęglowodanowa, plaż poludnia, dąbrowska i zupowa. To chyba najskuteczniejsze i najszybsze diety. Każda z nich jest dobra do przestoju, a on u mnie występuję po miesiącu średnio i trwa bardzo długo...Chcę czegoś co pomoże zrzucić od razu 10 kg bez przestoju. Myślę o diecie organicznej z ograniczeniem węglowodanów, trzy posiłki plus owoc...

U mnie w kuchni jest gniazdo myszy. Do tej pory zostaly złapane trzy i jedna zostala poraniona, ale uciekla. Koty bardzo polują. Jedną zabiła Rozi i dwie Kajtek. Szkoda mi tych myszy, bo nic zlego mi nie zrobiły, a cierpią. Myszy to bardzo mile stworzonka. Miałam kiedyś białą i byla bardzo fajna. Fajne są też szczury. Chciałam kupić, ale Krzysiek się nie zgodził...  Poza tym koty maja juz poduszkę pod piecem i tam tłumnie leżą.

Wczoraj spadł śnieg i leży. Spać poszłam z termoforem.

i portret...)

9 grudnia 2020 , Komentarze (4)

Dziś siedzę po południu sama, bo Krzysiek idzie do pracy. Chcę posprzątać w szafce. Do tego będzie praca i może portret. Wzory na portrety mi się kończą i trzeba będzie niedługo zdobyć nowe i wydrukować. Chcę zrobić zdjęcie Adrianowi i Krzyśkowi, bo chcę poczynić ich portrety. Sebastian się na portret nie zgadza i zdjęcia sobie zrobić nie pozwoli. Moja mama też nie. Moze zacznę kolejną lekcję kursu portretow. Zostały mi trzy i później juz tylko ćwiczenia. Czekam na kolejną lekcję akwareli... Tu wczorajsza...:)

Z wagą tragedia, bo tyję nawet na trzech posiłkach. Inna sprawa, że kalorii nie liczę i jem sporo. Może być więcej niż 1200-1300 kalorii. W zasadzie to ja całe dorosle życie do czasu spotkania Krzyśka, nie jadałam śniadań. Dopiero gdy się wprowadził zaczęłam jadać i tyć. Chyba znowu odrzucę i skoncentruję sie na obiedzie i kolacji. Dwa posiłki przy leżeniu to dość, bo kalorii mi się liczyć nie chce...

Urlop Krzyśka się skończył, a sienie nieposprzatane do końca. Została jedna. Ciągle coś wyskakiwało, a to rąbanie drewna, a to mycie kuwet. Musimy to skończyć do świąt. Ani ja ani Krzysiek zwyke nie pracujemy w domu dłuzej niż 30 minut dziennie. Poza przygotowywaniem posilkow. Czasu więc brakło.

Przyszły mi zakupy ze sklepu plastycznego. Mam prawie wszystko co mi na ten moment potrzebne. Czekam jeszcze na materiały do rysowania. Muszę jeszcze kupić blok do akwareli i kilka ołówków, ale bardzo miękkich, strugaczkę i to tyle...

Wczorajsza akwarela...Mnie się podoba...:)

8 grudnia 2020 , Komentarze (12)

Ostatni dzień urlopu Krzyśka. Jutro idzie po południu do pracy. Smutno mi będzie samej w domu. Lubię gdy jest. Dziś chcę wcześniej zabrać się za pracę, bo czas podgonić zarabianie. W przyszłym miesiącu chcę opłacić kurs psychologiczny. Mam też teraz trochę wydatków związanych z portretami. Powinnam kupić opaskę sportową, bo chcę obserwować sen.

Odchudzanie mi nie idzie, bo podjadam. Znowu nabrałam trochę i niestety przekroczyłam prog otyłości.:( Minimalnie, ale jednak. To niby normalne dla mnie, ale gdy nabiorę tradycyjnie 5 kg, nie będę miała szansy zrzucić wagi na stale. Co spadnie to nabiorę i tak w kólko. Już się bujam od wiosny. Gdybym ważyła poniżej 70 kg tobym to jeszcze zniosła, ale nie przy takiej wadze...:(

Krzysiek był u kardiologa i jest lepiej niż było. Rozszerzenie aorty było 42mm, a jest 37. Ma do lekarza ponownie zgłosić się za rok, ale badania chcę zrobić wiosną. Strasznie się cieszę i mi niesamowicie ulżyło.

Dziś może zacznę trzecią lekcje kursu parapsychoogii, ale niektóre ćwiczenia z poprzednich juz będę wykonywać co jakiś czas. Wybieram to co mi pasuje i ciągle wracam.

Moja nauka parapsychologii już przynosi bardzo dobre wyniki. Sama jestem w szoku. Już wcześniej udawało mi się coś przewidzieć, a teraz to wrocilo. W niedzielę wieczorem robiłam podróż szamańską do dolnego świata. Widziałam szamana grającego na bębnie. Tańczących indian i indian na koniach. Później widziaam czołgajacego się człowieka. Gdy wyszłam do teraźniejszości widzialam upadającego człowieka. Podnosił sie i upadał. Wystraszyłam się. Wizja sprawdziła sie bardzo szybko. Wczoraj byłam u mamy i dowiedziałam się, że sie przewróciła i nie mogła wstać przez godzinę. Bardzo sie martwię...

wczorajszy portret

7 grudnia 2020 , Komentarze (6)

Moje życie jest ostatnio wyjątkowo spokojne. Dzień biegnie za dniem, podobne do siebie, bez wstrząsow, niepotrzebnej ekscytacji. Mnie takie życie bardzo cieszy. Nie potrzebuję ruchu, niespodzianek by poczuć się szczęsliwą. Krzysiek jest podobny i też nie narzeka. Tym się różni weekend od normalnych dni, że jest trochę pracy w domu i koło domu. Nie lubię tego typu aktywności, ale zrobić to trzeba. Krzysiek do pracy idzie w środę.

Kursu psychoogicznego jeszcze do domu nie dostałam, ale mam dwie lekcje na platformie. Są bardzo ciekawe w tym ćwiczenia. Jest podany sposób na zły nastrój i jest podany sposób na polubienie z powrotem osoby, którą się znielubiło, która zdenerwowała i do ktorej mamy pretensje. To nie jest sposób na zdecydowanie toksyczne osoby, ale na takie, ktore kiedyś były lubiane. Było też bardzo ciekawe ćwiczenie, po wykonaniu którego zdałam sobie sprawę, że moje życie, nastrój są tylko minimalnie zaburzone. Trzeba było narysować coś bez zastanowienia i później wykonać analizę. Cieszę się, że się na kurs zdecydowałam, ale resztę będę mieć chyba dopiero w styczniu. Nauka rownoległa kiku tematow na raz mi nie przeszkadza. W końcu w szkole było kilka przedmiotow. Teraz to jest parapsychologia, psychologia, fotografia, rysunek i akwarela.

Znowu zaczęłam analizować dokładniej sny. Ostatnio mam bardzo wyraziste.

Trochę muzyki. Taka muzyka Sebastiana wkurza jak się wyraził. Krzysiek też nie jest nia zachwycony.

6 grudnia 2020 , Komentarze (16)

Zaczęły mnie kusić studia licencjackie na kierunku psychologia. Są online. Niestety ta specjalność, ktora mnie ewentualnie może interesować, czyli terapia to też zajęcia praktyczne na uczeni. Uczelnia jest w Łodzi:) Tego nie uda się przeskoczyć. Męczy mnie to czasem, że nie ukończyłam studiów wyższych, ale studiowanie kiedyś wymagało o wiele większego wysiku. Dla mnie problemem były dojazdy, a kierunkow, które mnie interesowaly w pobliżu nie bylo. Skończenie jakikolwiek studiów by mieć wyższe wykształcenie, nie wchodziło w grę. Teraz są studia online. Gdyby wtedy były tobym skończyła napewno. Gdyby bylo ASP w poblizu też bym próbowała. Ech...Sporo rzeczy pozytywnych mnie minęlo...

Znalazłam kolejne interesujące kursy - zdrowie psychiczne, terapia poznawczo-behawioralna, trening odporności i siły psychicznej, trening regulacji emocji. Chyba muszę nieco podkręcić tempo i oprócz parapsychologii zabrać sie też za inne kursy. Za kika dni może wykupię o złości...

Kończę drugą lekcję kursu parapsychoogii. Dziś nauka wchodzenia w trans i podróż do niższego świata, czyli szamanizm. Trochę się tego boję. Kiedyś żyłam szamanizmem i o mało nie postradalam zmysłów, bo śniły mi się koszmary. Nie robiam jednak tego prawidowo i stąd tyle negatywizmu i kontakty z ciemną stroną. Teraz skupiona jestem na dobru. Piąta lekcja to huna... Może być problem z podświadomością. Nie wiem czy mi pójdzie łatwo, bo kontakty z dziećmi są da mnie trudne, a ona jest jak dziecko.

Wczoraj pracowaam z moim pomocnikiem od spraw miłości i dotarło do mnie, ze całe życie spałam jeśli chodzi o miłość i kobiecość. Jestem jak śpiąca królewna zatruta przez złą macochę. Mama mnie zniszczyła i zamknęłam się. Tylko książę nie chciał mnie obudzić, bo nie mialam szansy go poznać. Chyba mnie już nie obudzi w tym życiu. To by musiał być facet inteigentny i taki któremu by zależelo na moich potrzebach, który by chciał mnie uszczęśliwić. Musiałby chcieć pracować nad związkiem i być dojrzały psychicznie. Na pewno musiałby mieć do mnie cierpliwość. Krzysiek jest teraz dla mnie jak brat. Nie ma we mnie pożądania. Sebastian to despota chcący żyć swoim życiem i niezainteresowany mną i moim dobrem choć słownie deklaruje inaczej. Chyba więc odpuszczę... Zostanę sobie z Krzyskiem i będę marzyć o ideale...

Wczoraj przejrzałam 2 pierwsze lekcje kursu psychologicznego. Też bardzo interesujące. Muszę szybko kurs wykupić, bo już sie chcę uczyć.

Wczoraj zrobilam podejście do kolejnej lekcji rysunku. Dziś koniec tej lekcji...

5 grudnia 2020 , Komentarze (10)

Kilka dni paliśmy wieczorem w piecokuchni i było w całym domu cieplutko. W sypialni było 19 stopni, a w kuchni 20 mimo zapowietrzonego kaloryfera. Spalaliśmy dodatkowo wiadro węgla. To nie problem finansowy, ale nie ma kto węgla nosić. Jest tez problem z przywozem, bo samochody sie na podwórku zakopują i jest ryzyko, ze trzeba będzie wszystko nosić wiaderkami okolo 15 m.. Niestety po skopaniu pod wodociąg ziemia nie została ubita, bo mama nie pozwolia z powodu huku. Teraz palimy wtedy gdy jest poniżej minus pięciu stopni w nocy. Jeśli jest cieplej sypialnie ogrzewamy grzejnikiem.

Dziś moze mi sieuda przerobić kolejna lekcję rysunku u Krissa Wieliczko. Zostały cztery lekcje portretu w ołówku, ale do jednej lekcji muszę wrocić. Później będą zwierzęta i juz kolor, a konkretnie kredki. Też te lekcje wykupię. Liczę, że będą pastele. Zwłaszcza suche. Niby jestem po kursie, ale wiedzy nigdy dość.

Nie przyszły mi materiały malarskie. Czekam bardzo na nowe odcienie zieleni i płyn maskujący w pisaku. Chciałabym robić białe jak muśnięte słońcem trawy i gałązki.

Jak tak się zastanawiam nad sobą, a raczej nad facetami w moim życiu to doszam do wniosku, ze nie lubię męskich mężczyzn. Wszelka szorstkość, twardość i samcze zachowania mnie strasznie rażą. Cenię miękkość i to miękkiego, uległego, wrażliwego mężczyznę bym chciała mieć za towarzysza życia. Nie potrzebuję rywaizacji, stawiania się, walk o dominację. O twardym sercu nawet mowy nie ma. To widać w moim horoskopie, bo mam koniunkcję wenus z marsem.

Wczorajszy portret.. Byłabym zadowolona gdyby nie włosy.  Dziś może kolejny...

Wczoraj słuchałam też muzyki barokowej...

4 grudnia 2020 , Komentarze (48)

Adwent i czekam na święta. Plany już jakieś mam, ale nie bardzo wiem czy wszystko wypali. Chcę wcześniej zrobić kilka bombek i chcę upiec pierniczki. Myślę o wędzeniu schabu. Jestem też czasem w kontakcie z Sebastianem ale typu koleżeńskiego i on chce przyjechać. Nie wiem czy czegoś nie kombinuje... Ja go w ogólę nie rozumiem. W naszą relację psychicznie raczej nie był zaangażowany. Nie czułam ciepła z jego strony, ale na relacji mu zalezelo i chciał się zenić. Po co? Bez uczucia? Ostatnio znowu mówi, ze zamieszka ze mna i znajdzie dobrze płatną pracę. Chce mi oddawać wszystkie pieniadze.

Nadal słucham muzyki. Podoba mi się to co delikatne i takiej muzyki słucham. Taka muzyka działa na czakry wyższe. Niższe to muzyka bardziej dynamiczna wręcz agresywna np. bębny. Te czakry też trzeba wspierać, bo potrzebna jest harmonia. Niestety ja przed taką muzyką się wzdrygam. Kaleczy moje uszy po prostu. Ta muzyka poniżej mnie zauroczyła... Jeszcze około 3 tygodni będę sluchać tylko takiej. O innej pomyślę gdy mars w baranie przestanie nękać moją wenus i marsa, czyli około 25 XII. Moze to będzie muzyka filmowa albo moze poezja śpiewana...:)

Krzysiek ostatnio kupił dużą paczkę puchatka i teraz to trzeba szybko wypić:(  bo w kuchni wilgoć i się zbryli. Kocham puchatka, ale dodatkowe kalorie to problem. Miała waga do świąt coś spaść, a nie spadnie...:( Trzeba będzie jednak od stycznia przejść na Herba..ife, a tak chciałam tego uniknąć...:( Moze jednak tego mi właśnie potrzeba. To by był szok dla organizmu i byłaby szansa, zeby zglupial i wagę szybko zrzucił. Myślę o 10 kg, ale będę zadowolona z 73 kg i taka wagę chcę ustawić jako cel na koniec przyszłego roku.

Krzysiek ma urlop do wtorku włącznie, a ja śpię codziennie minimum do 12. Żyć nie umierać. Wstaję i spokojnie zaczynam dzień. Mój pan zrobi kawę i poda, a ja przechodzę z lóżka na kanapę i delektuję się fizycznym bezruchem. Gdy go nie ma muszę rano sprzatnąć kuwety, nakarmić stado, wypuścić Pikusia, zrobić sobie kawę i pootwierać, a później zamknąć wszytkie okna. Dom musi żyć. Gdy on jest wszystko to robi i za to go tak cenię i kocham...:)

Miałam iść do fryzjera, ale mi się nie chciało wyjść z domu. Kupiłam farbę przez internet i takiego armagedonu w domu dawno nie miałam. Farba byla wszędzie. Nie prędko się na to ponownie zdecyduję choć kolor wyszedł fajny. Chyba juz fryzjer lepszy, bo nie ma sprzatania. W styczniu albo w lutym trzeba będzie iść.

3 grudnia 2020 , Komentarze (8)

Wczoraj przyjrzałam się swojej diecie. Chcę by była maksymalnie zdrowa i chyba jest. Wszystko gotuję w domu. Pizza czy zapiekanka raz na pół roku.  Przetworów ze sklepu prawie nie kupuję. Czasem fasolę czy groszek. Czasem koncentrat czy majonez kielecki, a on ma ponoć niezły skład.  Ciast też prawie nie kupuję. Batony, ciastka, chipsy i cukierki góra raz w tygodniu i to mało. Mięso jem dwa-trzy razy w tygodniu. Jem sporo warzyw. Jem owoce. Alkoholu prawie nie piję, ale piję niestety colę 0 i to nałogowo ostatnio:( Wiem, ze to złe.

Przyjrzałam sie tez ogólnie dbałości o zdrowie i nie jest źle. Ruch mam w postaci jogi. Stresów unikam i o komfort psychiczny dbam. Problemem jest brak świeżego powietrza. Niby dom wietrzę, ąle wychodzę bardzo rzadko. Krzyśka na spacery nie będę ciągnąć, bo on ma sporo ruchu na powietrzu w pracy. Przychodzi i chce odpocząć.

Wystraszyłam się, że mi kurs psychologiczny wycofaja z oferty i wykupiłam go już teraz. To zakup jednorazowy w cenie 450 zł. Mam uregulować do 1 II 2021. Jest trochę czasu, ale juz mam. Strasznie się cieszę:)

Przyszły mi zakupy w tym płotki wiklinowe do ogródka przed domem. Niestety zamontować się wczoraj nie dało, bo mróz i ziemia była twarda. Moze dziś, albo jutro.

Dziś ma przyjechać brat Krzyśka, bo trzeba naprawić zlew. Ma być też pompowane szambo, bo się leje do piwnicy...

Nadal słucham muzyki. Po kilka godzin dziennie. Ma to dobry wpływ na mnie tylko Krzysiek się denerwuje, bo takiej muzyki nie lubi. On lubi disco polo i disco. Ta jest dla niego za subtelna, za spokojna. Chce mu sie spać. Wczoraj słuchałam też Enigmy i Enyi. 

Ostatnio ćwiczę wchodzenia w stan alfa bez wspomagaczy. Idzie mi bardzo dobrze. Zagłębiam się dość łatwo w cudownym świecie.

akwarela pierwsza z domkiem. Nie podoba mi się, ale się odważyłam...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.