Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1500528
Komentarzy: 54652
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 lipca 2017 , Komentarze (4)

Znalazłam wczoraj w internecie meble sosnowe o połowę albo i więcej tańsze od tych na które się tak napaliłam. Nie są takie piękne jak poprzednie ale cena mnie kusi. Poprzedni stół kosztował 1200 zł. Teraz znalazłam za 300 zł. Szafa ta ładniejsza 1600, a ta co znalazłam ostatnio około 800 zł. Myślę sobie, że jednak te tańsze kupię, bo na luksusy szkoda mi kasy. Drewniane meble tak, bo praktyczne i trwałe. Luksus nie, bo to głupota. Moje mieszkanie i tak nigdy ekstra nie będzie wyglądało, bo o nie nie dbamy to szkoda inwestować w piękne meble. Chyba stół do kuchni już w tym miesiącu kupię, bo mój antyk po prababci zjadły korniki.Dziś czeka mnie raczej nudny dzień. Wczorajszy też taki był. Po południu napisałam opowiadanie i wysłałam do redakcji. Później już nic do roboty nie miałam. W domu byłam sama i nic się nie działo. Nawet działać na Facebooku nie mogłam, bo mi się przeglądarka zawieszała i internet mulił. Pracować mi się nie chciało i spać też nie bardzo. Nie lubię takich dni...

Tak sobie myślę, że to poczucie nudy spowodowane jest monotonią. Niby mam i pracę ciekawą i pasje ale gdy się ciągle robi to samo to to nuży. Przydałby mi się może jakiś wyjazd na kilka dni. Pojechałabym do Sebastiana albo w góry- Bieszczady, Beskidy. Krzysiek się jednak nie zgadza. Sam za nic zostać nie chce, a wyjechać razem nie możemy, bo Pikusiem nie ma się kto zająć. Kotami by się zajęła mama. No i co to za urlop by z Krzyśkiem był? Pewnie by spał, a mnie jakiś wrażeń ostatnio potrzeba. Tylko jakich?

Jestem już na diecie dwa tygodnie. Schudłam prawie 3 kg. Super i oby dalej waga spadała. Menu na dziś: mielonka domowa, kotleciki z kalarepy plus młode ziemniaki ze śmietana i koperkiem, pomarańcza, sałatka z kiełbasy, jajek, marchwi i ogórka kiszonego z majonezem. Majonezu nie oszczędzam zjadam łyżkę.

8 lipca 2017 , Komentarze (12)

Wstaliśmy późno. Mam zamiar mimo weekendu coś napisać ale dopiero po południu. Teraz piję kawę i buszuję w internecie. Przydałoby się poderwać pracę przy prowadzeniu bloga o tematyce ezoterycznej lub na tego typu portalu. Lubię pisać teksty na ten temat i kiedyś pisałam do czasopisma dla starszych dzieci, a właściwie młodszych nastolatków. Była to stała współpraca. Pisałam psychotesty, horoskop, wróżby. Była też rubryka wróżka odpowie na listy. Bardzo mi ta praca odpowiadała i sprawdzałam się w niej. Wiedzę mam sporą, bo siedzę w tej tematyce od ponad 35 lat. Później wydawnictwo upadło i współpraca się skończyła.

Krzysiek dziś pracuje po południu. Awansował na zastępcę brygadzisty i wraca padnięty jeszcze bardziej, bo musi kontrolować pracę innych. Strasznie musi się nachodzić. Pracuje teraz na cały etat.

Sebastian pojedzie dziś chyba do pracy na wieś do kolegi. Sam jeszcze nie wie co będzie robił ale pewnie wszystko po trochu. On nawet lubi tego typu pracę. Do tego kolegi jeździ regularnie co jakiś czas.

Jestem na diecie optymalnej tylko zmniejszyłam nieco ilość tłuszczu. Teraz jem go niewiele więcej niż białka. Najmniej jem oczywiście węglowodanów. Menu na dziś: gulasz angielski, pomarańcza, jajecznica z pieczarkami, kiełbasą i piórkami cebuli, sałatka z jabłkiem, kalarepą, marchwią, ogórkiem kiszonym, piórkami cebuli i majonezem. Jem około 1200 kalorii. Waga spadać przestała ale i nie rośnie. Moja kondycja jest fatalna, a moja niechęć do ruchu jest astronomiczna. Wszystkie sprawy związane z fizyczną aktywnością wziął na siebie Krzysiek. Wyręcza mnie jak może za co mu jestem wdzięczna. Szkoda mi go, bo jest zmęczony, a brud i tak zalega po kątach. Ja to bym nawet czasem porobiła porządki. Mogę przecież sprzątać półka po półce na siedząco ale mi nie daje... Chciałabym zrobić generalne porządki we wszystkich szafach ale nie...Czarno to wszystko widzę i boję się co będzie za kilka lat...:(


7 lipca 2017 , Komentarze (4)

Nie mam ostatnio cierpliwości do Józka. Uwziął się na moje sukulenty i notorycznie z prawdziwym upodobaniem zrzuca je z okna. Wczoraj zrzucił trzy i jednego pogryzł. Całkiem go zniszczył i musiałam wyrzucić. Wie, że robi źle, bo gdy weszłam do pokoju od razu uciekł pod łóżko i tylko wyglądał czy się denerwuję. Ja się wściekłam wygoniłam go z pokoju, a on się obraził i cały wieczór mnie ignorował. W nocy ze mną nie spał tylko z Krzyśkiem. Dziś od rana znowu zaległ na oknie i nie chciał zejść. Wzięłam go na ręce i wyniosłam do pokoju dziennego. Był wściekły i aż miauczał :( Pewnie obrazi się na całego. Cóż to cały Józek kapryśny i humorzasty. Taki był od początku ale i tak go bardzo kocham...

Od kilku dni moje koty z problemami z pęcherzem jedzą zwykłe chrupki, bo z pokarmem urinary jest problem. Hakerzy zaatakowali konta dostawcy i ten karmy jeszcze nie przywiózł do przychodni. Mam nadzieję, że te kilka dni im nie zaszkodzi.

Wczoraj był u nas brat Krzyśka. Obejrzał rower Krzyśka i stwierdził, że jest w tragicznym stanie ale warto o niego zadbać, a nie od razu kupować nowy. Trzeba kupić dętkę i być może nowy łańcuch, bo stary całkiem zardzewiał. Trzeba go nasmarować. Krzysiek na nim mało jeździł i wcale o niego nie dbał. Remontować go mu się nie chciało i usiłował namówić mnie, żebym mu na imieniny kupiła nowy. Nie ma tak dobrze. Skoro ten może być sprawny to niech z niego korzysta. Uzgodnili, że Darek przyjedzie i spróbuje z rowerem zrobić porządek. Zna się na tym. Sam na rowerze nawet do pracy jeździ kilkanaście kilometrów w jedną stronę...

Sebastian dziś jedzie do pracy. Narobi się, bo ma wykosić około 3000 metrów kwadratowych. Przyjedzie padnięty i znowu nie będzie się mógł ruszyć, bo kręgosłup go będzie bolał. Ma z tym kręgosłupem problem od dziecka. Żal mi go, bo znam ten ból. Też mi to dolega, a przecież fizycznie nie muszę pracować. Z nim jest gorzej, bo nieraz aż się skrzywia gdy z kanapy się podnosi. Ma też problem z kolanem. Grozi mu endoproteza i często bardzo go boli ramię. Ma dopiero trzydzieści parę lat i jego stan będzie się ciągle pogarszał. Jak będzie pracował za kilka lat pojęcia nie mam...

A na koniec pełne uroku zdjęcie i znikam...


6 lipca 2017 , Komentarze (14)

Wczorajszy dzień zszedł mi na spaniu i lenistwie. Spowodowane to było tym, że w nocy zaczął mnie strasznie boleć brzuch i było mi niedobrze. Czemu nie wiem. Wzięłam tabletki na wątrobę, niestrawność i no-spę. Przeszło po pół godzinie. Tuż po czwartej ból obudził mnie z powrotem. Ponownie wzięłam leki ale już nie pomogły. Czekałam. Bolało do szóstej. Przeniosłam się z sypialni do pokoju dziennego, żeby Krzyśkowi nie przeszkadzać i dopiero rano usnęłam. Spałam z przerwami do trzynastej, bo wtedy poczułam się lepiej i zjadłam trochę. Po południu trochę pogadałam z Sebastianem. Później z mamą. O szesnastej miałam konsultację z malarstwa. Bardzo miła pani po malarstwie na ASP i z trzydziestoletnią praktyką pocieszyła mnie i uspokoiła. Według niej moja nauka podąża w dobrym kierunku. Są zaczątki własnego stylu. Namawia mnie bym nie starała się malować jak inni czyli koniecznie realistycznie. Własny styl jest ważny. Uważa, że idzie mi i kompozycja i dobór barw. Powinnam na to stawiać. Będę dalej ćwiczyć i na bieżąco wysyłać jej prace do oceny. Wieczorem napisałam dwa artykuły na portal. Jeden o rumianku czyli o jego właściwościach leczniczych i magicznych i drugi z tematyki magii o wykonywaniu sakiewek -talizmanów na powodzenie w miłości, finansowe i w pracy. Wieczorem malowałam...

Dziś może też coś napiszę i namaluję. Pewnie też będę wróżyć.

5 lipca 2017 , Komentarze (8)

Wczoraj byłam w sklepie. Musiałam, bo w lodówce były pustki. Teraz na diecie optymalnej mam więcej energii i nawet bez problemu wróciłam z siatką zakupów choć przyjemności mi to nie sprawiło, bo nie znoszę spacerów. Od wyjścia do powrotu minęło 30 minut w tym była droga ponad 2 kilometry w obie strony z tym, że w jedną stronę podjechałam autobusem. Zrobiłam trochę zdjęć w lesie. Kocham lasy i kiedyś marzyłam, że kupię domek w pobliżu. Nie wyszło. W moim lesie jest sporo ptaków w tym cudne dzięcioły. Są dziki i sarny. Przy okazji widziałam się z koleżanką. Ona też kocha koty. W tej chwili ma 9, bo jej się dwie kotki okociły. Nie chce ich wysterylizować i maluchy wydaje. Chętnie bym jednego wzięła ale mam już zbyt dużo kotów.

Dziś od rana pracuję i będę pracować prawie przez cały dzień, bo mam ochotę i trzeba to wykorzystać. Po południu mam konsultację z malarstwa. Wieczorem namaluję akwarelkę i poczytam. Tak dzień zejdzie...

4 lipca 2017 , Komentarze (10)

Nadal u mnie chłodno. Dziś może wyjdę do ogrodu dosiać fasoli szparagowej. Ta co Sebastian wysiał nawet wzeszła i rośnie. Po południu będę robić mielonkę z szynkowara. Oczywiście wieprzową. Tym razem zrobię z pieczarkami. Kusi mnie jeszcze z boczkiem i marchwią. Lubie domowe wędliny. Przy mielonkach dużo pracy nie ma. Mielonek kupnych wcale nie jem.

Wczoraj dzień miałam bardzo pracowity. Napisałam opowiadanie i dwa artykuły ezoteryczne. Wróżyłam poza tym i zrobiłam horoskop. Wieczorem podosypywałam ziemi do kilku kwiatków, bo Józek znowu ją wygrzebał. Jesienią może we wrześniu je przesadzę do większych doniczek. Jeszcze później malowałam akwarelkę na bazarek. Tym razem przygotowuję jeden dla bezdomnych kotów i drugi dla ratowania zwierząt po wypadkach komunikacyjnych. Wszystko mam wysłać w poniedziałek. Do tego wzięło mnie wczoraj na sprzątanie. Zrobiłam porządek na ławie. Trzeba było, bo sterta gazet była już wysoka na jakieś trzydzieści centymetrów. Krzysiek klął jak szewc, ponieważ nienawidzi ruchu i sprzątania. Energii mam teraz sporo. Czyżby dieta Kwaśniewskiego tak działała?

Menu: kotlet z sera, sałatka z jajek, cebuli, ogórka kiszonego i kiełbasy, jajecznica z pieczarkami, jabłko i pomarańcza.


3 lipca 2017 , Komentarze (4)

Nadal chłód. W nocy padał deszcz. Cieszy mnie to oczywiście. Oby więcej takich dni. Według prognoz długoterminowych lipiec ma być suchy i upalny. Nie jestem z tego zadowolona no ale wpływu na to nie mam. Pewnie nosa z domu nie wystawię i od wentylatora nie odejdę. Sierpień ma być deszczowy. To już lepiej.

Dziś ma przyjechać brat Krzyśka z kuchenką. Wreszcie zjem ciepły posiłek, bo od kilku dni jadłam tylko to co można upiec w piecyku i w mikrofali. Poza tym były tylko zimne posiłki. Mam ochotę na jajecznicę  z piórkami cebuli i boczkiem albo jajka z majonezem. Zjadłabym też młode ziemniaczki. Mogę zjeść jednego ziemniaka dziennie.

Nadal chudnę. Wciągu dwóch tygodni zrzuciłam prawie 4 kg mimo, że jem i to sporo. Ciekawe jak dalej pójdzie.

Zaczynam przygotowywać fanty na bazarek dla bezdomnych kotów. Tym razem wyślę decu, kartki, akwarelki i może antologie.

A na koniec parę zdjęć z ogrodu.

2 lipca 2017 , Komentarze (2)


Dziś u mnie deszcz. Odżyłam. Mam też nadzieję, że i ogródek odżyje. Oby więcej takich dni.

Miałam awarię światła. Był brat Krzyśka i częściowo naprawił. Resztę ma zrobić za kilka dni. Może jutro. Spaliła mi się też maszynka. Miała z dwa miesiące chyba. Straszne buble teraz robią.

Moja znajoma z Podlasia zakłada działalność. Będzie sprzedawała rękodzieło już oficjalnie. Wyrabia cudne rzeczy. Działa już od dziesięciu ponad lat. Ciekawe czy to będzie opłacalne, bo trzeba płacić ZUS coś koło 300 zł. Ja na razie o tym nie myślę. Teoretycznie mogłabym założyć działalność na Krzyśka by ZUS wysoki nie był, bo on pracuje. Nie wiem jednak gdzie bym swoje wyroby mogła sprzedawać. Nie wszędzie też dotrę, bo samochodu przecież nie mam, a ona ma. No i ona działa na szerszym forum. Robi np obrusy szydełkiem, a cena za taki to już i 500zł. Ja bym mogła teoretycznie również malować. No ale muszę się jeszcze trochę wprawić. Może jednak kiedyś i ja pracownię otworzę i o sprzedaży pomyślę...To by było ciekawe doświadczenie...

Na diecie Kwaśniewskiego jestem nadal i nadal chudnę. Koleżanka na niej była i schudła ponad 10 kg. Może i mnie się uda.

1 lipca 2017 , Komentarze (4)

Dziś piątek i ostatni dzień pracy tzn teoretycznie, bo może będę pracować i w weekend jak mnie najdzie. To prawdopodobne. Po raz kolejny dziękuję losowi za pracę, którą mogę wykonywać wtedy gdy mam na nią ochotę. Nie zniosłabym uwiązania od do w dni, które ktoś by mi narzucał. Teraz pracuję kiedy chcę i w domu co dla mnie równie ważne. Całe życie tak pracowałam. No prawie, bo mam trzy lata pracy za biurkiem na początku swojej kariery. To był horror... W sumie nie sama praca tylko wychodzenie z domu i cale te przygotowania- strojenie się, malowanie i dojazdy.

Od dwóch dni moja dzika 5 - letnia koteczka Suzi leży obok mnie na kanapie. Przy stopach ale zawsze. Nie wiem co jej się stało. Jest dzikuską i nie udało mi się jej oswoić mimo starań. Nie pozwoli się do siebie zbliżyć na metr. Ucieka w panice. Dotknąć się pozwoli przy jedzeniu i wtedy można ją wziąć na ręce. Wyrywa się ale zazwyczaj nie drapie choć widać, że się boi. Jest śliczna i lubię ją mimo jej natury. Krzysiek chciał ją oddać gdzieś do stodoły, bo ludzie jej niepotrzebni ale ja się nie zgodziłam. Żal by mi było. Kocha wygrzewać się przy piecu i niech sobie żyje spokojnie w domu. Do przytulania i pieszczenia mam inne koty.

Wczoraj Szukałam wydawcy książeczki dla dzieci. Czy znalazłam okaże się. To strasznie nudne zajęcie i wolałabym, żeby ktoś to za mnie zrobił. Szukałam też agenta i z tym również jest problem, bo większość agencji zajmuje się głównie promocją autorów i pośredniczyć między autorami, a wydawnictwami nie chce. Dziwne to dla mnie.

29 czerwca 2017 , Komentarze (8)

Czeka mnie raczej spokojny dzień. Nie dane mi się jednak było wyspać, bo czekam na kilka przesyłek. Mogą przyjść w każdej chwili. Jutro też wstanę wcześniej i będę w dzień jak Krzysiek wróci z pracy odsypiać. Tak też można. Dziś muszę solidnie popracować, ponieważ przez te dwa wyjazdy w tym tygodniu mam trochę zaległości w pisaniu. Mam też do skończenia horoskop prognostyczny na pól roku. Siedzę nad nim od wczoraj, bo aspektów ponad czterdzieści. Po południu będę robić kartki i może coś namaluję. Kusi mnie portret akwarelami albo kwiaty np. róża. Jeszcze róży nie malowałam. Potrafię szkicować ale czy malować? To nie to samo, bo z cieniowaniem miewam jeszcze czasem problem. Jeśli chodzi o kartki to powoli mi się bazy i klej kończą. Trzeba będzie pomyśleć o zakupach. Może kupię też jakieś papiery. Krzysiek mi na to nie da to muszę sobie zarobić...:)

Wczoraj w jednym sklepie natknęłam się na tanie wykrojniki. Teraz już maszynę do scrapek na pewno kupię. Może już w tym miesiącu to znaczy lipcu, bo nie muszę na łazienkę zbierać na już. Brat Krzyśka planuje robić remont dopiero w październiku. Teraz w upały nie chce.

Wczoraj też przyszła antologią z wierszami dla dzieci. Jest w niej 10 moich wierszy. To pierwsze, które pisałam dla tej grupy odbiorców. To zgłoskowce i nieźle wyszły. Jestem w trakcie pisania kolejnych i już zaczęłam oglądać się za wydawcą. Jutro może poszukam też agenta literackiego, bo nie wiem czy projekt kończyć szybko czy może odłożyć na później i zabrać się za coś innego.

Nadal jestem na diecie optymalnej. Służy mi i dobrze się na niej czuję. Waga spada ale do paska jeszcze trochę brakuje. Menu: omlet z boczkiem i pieczarkami polany majonezem, ser camembert, kotlet z sera żółtego z ketchupem.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.